Data: 2017-02-02 07:56:43 | |
Autor: Mark Woydak | |
14 mitów Wałęsy | |
Sławomir Cenckiewicz obala 14 mitów Wałęsy Od roku trwa kampania propagandowa, której punktem ciężkości jest obrona Wałęsy przed ,,Bolkiem" (sic) i syndromem agenta bezpieki, mogącym wpływać na jego działalność zwłaszcza w latach 1980-1989. Było to do przewidzenia, gdyż co najmniej od czasu ukazania się książki ,,SB a Lech Wałęsa. Przyczynek do biografii", dyskusji na temat biografii Wałęsy towarzyszą politycznie poprawne akty strzeliste polityków i zideologizowanych historyków zapewniających, że ,,Wałęsa był niesterowalny", że ,,był człowiekiem walki" o ,,konsekwentnej postawie", a ,,epizod [jego] współpracy z SB" nie miał wpływu na jego ,,autentyczne zbuntowane przywództwo" w latach 80. Akcja obrony Wałęsy przez historyków, z których - co ciekawe - żaden nie podjął się przebadania pełnej biografii Wałęsy, charakteryzuje stanowisko oparte na trzech fundamentach: - odmowie wiedzy źródłowej (także wynikającej z faktu nieprowadzenia studiów i kwerend), - próbie narzucenia obowiązującej interpretacji teczkom TW ,,Bolek" - swoistej ,,odporności" na wciąż odnajdywane archiwalia, które z góry unieważnia teza lansowana od wielu lat o ,,grze" i ,,autentyzmie przywództwa" Wałęsy. Taki fundamentalizm niejako automatycznie zmusza do odrzucenia każdego artykułu, książki, poglądu czy nawet roboczej hipotezy na temat Wałęsy, które nie odpowiadają stanowisku samozwańczych interpretatorów. Najlepszym przykładem takiej próby narzucenia obowiązującego stanowiska jest oświadczenie Andrzeja Friszke zamieszczone na stronie internetowej ,,Laboratorium Więzi". Atakując mnie osobiście, manipulując cytatami (z Kiszczaka), wbrew faktom i dostępnym źródłom Friszke pisze, że ,,nie ma jednak żadnych dokumentów, które by pozwalały stawiać znak zapytania nad uczciwością i autentyzmem przywództwa Wałęsy". Kolejny atak ze strony człowieka, który od wielu lat fałszował historię Wałęsy i robił wszystko, by prawda o nim nie mogła ujrzeć światła dziennego, traktuję niczym nobilitację. Czytelnikom natomiast proponuję podróż po 14 mitach Wałęsy opartych na dokumentach i innych dostępnych źródłach historycznych. fot. autor nieznany / https://en.wikipedia.org/wiki/Public_domain1. Mit skoku O świcie w czwartek 14 sierpnia 1980 r. ulotki Wolnych Związków Zawodowych Wybrzeża, w obronie zwolnionej ze stoczni Anny Walentynowicz, pojawiły się w pociągach Szybkiej Kolei Miejskiej, na dworcach PKP, w okolicach i na terenie największych zakładów pracy. Akcja WZZ była dobrze przygotowana i skoordynowana. Organizacją strajku zajął się Bogdan Borusewicz, który szczegóły ustalił z młodymi stoczniowcami z WZZ - Jerzym Borowczakiem, Bogdanem Felskim i Ludwikiem Prądzyńskim. Rozmawiał również z Lechem Wałęsą. Chodziło o to, by ten od pierwszej chwili wsparł strajk, przedostając się rano na teren stoczni. Wałęsa wystraszył się propozycji Borusewicza i nie zrealizował wyznaczonego zadania. 14 sierpnia 1980 r. umówiony na godzinę 6.00 Wałęsa nie pojawił się w Stoczni. Ta kwestia nasuwa wiele poważnych wątpliwości, a nawet podejrzeń. Tej tajemnicy Wałęsa nie jest w stanie wytłumaczyć nawet do dzisiaj. Wyznał swego czasu: ,,Do dziś nie wiem, co spowodowało, że spóźniłem się 2 czy 3 godziny". Podaje nie tylko różne powody swojego spóźnienia, ale i czas przybycia na umówione miejsce. Kiedy w końcu pojawił się pod stocznią, nadal jednak - wbrew umowie - nie wszedł do niej. Dociekliwość pytających w tej sprawie potrafił skwitować żartem: ,,No... dwie godziny się spóźniłem, z jakichś błahych powodów, dziecko mi się urodziło czy coś takiego (śmiech)". Według kilku zgodnych relacji Wałęsa pojawił się na terenie stoczni dopiero około godziny 10.00 lub nawet nieco później. Po co więc omijał bramy, chcąc przedostać się do stoczni? Warto zwrócić uwagę, że nawet przygotowując, wraz z zespołem współpracowników, swoją autobiografię - Droga nadziei, nie potrafił zatrzeć wyraźnych śladów tkwiącej w tym wydarzeniu tajemnicy pisząc raz o tym, że ,,przeskoczył przez płot", a innym miejscu tej samej książki o skoku ,,przez mur" w zupełnie innym miejscu. Sprzeczne wersje, ,,amnezja" i niejasne wypowiedzi Wałęsy na temat ,,skoku przez płot" przed długie lata wzmacniały hipotezy o ,,motorówce" Marynarki Wojennej, którą miał on przypłynąć do stoczni. Nie ma na ten temat żadnych dokumentów, trudno więc pokusić się w tej sprawie o jakiś jednoznaczny osąd, ale w ostatnim czasie media upubliczniły podsłuchaną rozmowę dwóch byłych oficerów kontrwywiadu wojskowego PRL (WSW) z 20 listopada 2007 r., w której padły zaskakujące słowa: ,,Aleksander L.: Waga Andrzej [Romuald] był dowódcą kutra, który przewoził Lecha. Leszek T.: Admirał później? Aleksander L.: ...tak..., który przywoził Lecha... od tyłu do stoczni, i Lecho został wsadzony do stoczni, wiadomo jak". Kiedy Wałęsa przeczytał treść tej rozmowy i dowiedział się, że materiałem tym dysponuje ABW, od razu nerwowo oświadczył, że ,,w tym nie uczestniczył", a motorówką dowieziono do stoczni jego ,,sobowtóra". Rozmowa ta potwierdzałaby relację jednego z pierwszych świadków - Aleksandra Kopcia (w okresie strajków sierpniowych 1980 r. minister przemysłu maszynowego i negocjator rządowy, później wicepremier), kwestionującego ,,skok przez płot" na rzecz motorówki. Już w 1991 r. pisał, że podczas pobytu w Gdańsku w sierpniu 1980 r. ,,nieobce były pogłoski, że [Wałęsa] wpłynął tam kutrem patrolowym marynarki wojennej...". Z kolei w jednym z wywiadów Kopeć połączył tę wersję z jego ,,zależnościami od SB", drwiąc o pokonywaniu 4-metrowych płotów. Wskazując na marynarkę wojenną, Kopeć sugeruje ,,innego rozgrywającego" oprócz SB - służby wojskowe. Paradoksalnie być może obie wersje - motorówki i przejścia przez mur w okolicy ulicy Jana z Kolna, nie są ze sobą sprzeczne. Musimy dalej szukać i starać się to wyjaśnić... |
|