Data: 2009-10-10 01:29:57 | |
Autor: abelincoln | |
25. Warsaw Film Festiwal | |
Dzień piewszy...
Śpiewając tango / The Tango Singer / La cantante de tango, reż. Diego Martinez Vignatti, Argentyna/Francja 2008 Moja ocena: 7/10 Młoda kobieta usiłuje stanąć na nogi po rozstaniu. Kluczem w powrocie do równowagi będą śpiewane przez nią tanga. Muszę się przyznać z lekkim zaskoczeniem że podobał mi się ten film. Wybrałem go tylko i wyłącznie na zasadzie wypełniacza, a okazał się bardzo dobrym początkiem festiwalu. Najważniejszym elementem tego filmu jest muzyka – przepiękne tanga nie tylko w interpretacji głównej bohaterki, na pewno warte polecenia nie tylko fanom tej muzyki. Ciekawie w tym filmie przeprowadzona jest narracja. Po każdym posunięciu się akcji naprzód, następuje chwila zadumy. Jesteśmy raczeni dłuższym ujęciem, bez żadnej muzyki – tak byśmy mogli zastanowić się nad tym co przed chwilką zobaczyliśmy. No i te ujęcia są naprawdę urocze – więc i zdjęcia można uznać za zaletę tego filmu. Gdyby wyciąć te sceny pełne zadumy i tanga, to pewnie mielibyśmy materiału na krótkometrażówkę. A tak powstał bardzo przyjemny w oglądaniu film pełnometrażowy. Wschód/Zachód. Dalaj Lama 14 / Sunrise/Sunset, reż. Vitaly Mansky, Rosja 2008 Moja ocena: 3/10 Filmowa relacja filmowców, którzy mogli spędzić dzień z Dalajlamą. Spore rozczarowanie. Osoba Dalajlamy wydaje się gotowym tematem na niejeden bardzo interesujący dokument. A tutaj otrzymaliśmy bardzo nudny reportaż, który pokazuje bohatera jako osobę gadającą banały i zanudzającego swoich uczniów wykładowcę. A przecież tak nie jest – pierwszy lepszy wywiad z nim to doskonale pokazuje. Dodatkowo twórca filmu zdecydował się na dziwny zabieg i druga połowa filmu jest relacją filmową z powrotu do Rosji – pod którą podłożone są słowa Dalajlamy. Jak wspominałem wcześniej, zostały wybrane te strasznie banalne. I na dokładkę narrator usilnie usiłuje uśpić widza swoim monotonnym głosem... Zaklinacz tęczy / The Rainbowmaker, reż. Nana Djordjadze, Niemcy/Finlandia/Holandia/Włochy 2008 Moja ocena: 6/10 Pewien Gruzin po wyjściu z wiezienia przekonuje się, ze żona ma już innego a dzieci go nie poznają. Film autorki bardzo lubianych przeze mnie „27 utraconych pocałunków”. Dlatego wybierałem ten film prawie w ciemno. I niby nie mam powodów do żałowania, ale nie da się ukryć że pewne rozczarowanie jest. Znowu znajdujemy się w miejscu w którym magia styka się z realnością – cuda nikogo nie dziwią, a Śmierć chadza po miasteczku z nieodłączną kosą. Właśnie, największym atutem tego filmu jest ona oraz dzieci głównego bohatera, które tłumaczą sobie cały czas wydarzenia – w bardzo interesujący sposób. Film na pewno będzie atrakcją dla fanów poetyki jaką można spotkać w filmach Jana Jakuba Kolskiego. Troszkę mi również nie pasowało do reszty filmu zakończenie – swoim rozmachem i postawą bohaterów. Ale też nie wiem jak inaczej można by ten film zakończyć... Wyprawa na Saturna / Journey to Saturn / Rejsen til Saturn, reż. Craig Frank, Kresten Vestbjerg Andersen, Thorbjørn Christoffersen, Dania 2008 Moja ocena: 8/10 Załoga Duńczyków wyprawiają się na Saturna w poszukiwaniu surowców, ale ta planeta okazuje się zamieszkała… Świetny kawałek komedii nabijającej się z ogromnej ilości rzeczy. Zaczynając od schematów s-f, poprzez amerykanów a kończąc na duńskiej rodzinie królewskiej. Oczywiście, nie jest to jakiś wyrafinowany humor – bliżej mu do niemieckiej toporności, bowiem ważną rolę w filmie gra knackwurst. Ale zabawa jest prawie cały czas przednia. W dodatku film można odczytywać na wielu różnych poziomach. Zarówno jako globalną przestrogę ekologiczną, jak i jako naśmiewanie się z klasyków kina („You shall not pass”). No i takie smaczki jak początek – z którego niezadowolony jest reżyser, ale mi się bardzo podoba, czy też animacja piersi pani naukowiec. Na pewno niejeden z animatorów miał przy tym niezły ubaw... Wróg / The Enemy / El Enemigo, reż. Luís Alberto Lamata, Wenezuela 2008 Moja ocena: 4/10 Samotna matka jest przesłuchiwana przez młodego prokuratora w szpitalu. Jest tam operowany jej syn. Ale dlaczego prokurator pofatygował się tam w środku nocy? Scenariusz tego filmu bardziej by chyba pasował na deski teatru. Jest bowiem tekst z dużą ilością dialogów, które odbywają się w małej ilości miejsc, a biorą w nich udział tak naprawdę tylko dwie osoby. Dodatkowo wszystko jest to obserwowane statyczną kamerą, przez co nastrój teatru telewizji się jeszcze bardziej powiększa. Przez co finał, który powinien chwytać za serce czy też wstrząsać widzem – przyjmuje się obojętnie. Lekkie rozczarowanie – bo w końcu film zapowiadano jako zdobywcę paru laurów. A i nie pokazywana kopia była fatalnej jakości. Szukając słonia / Searching for the elephant, reż. Seung Koo Jhung, Korea Pd. 2009 Moja ocena: 6/10 Film, dzięki któremu możemy poobserwować puste życie pokolenia trzydziestolatków z Seulu… Intrygujący i mocno nierówny film. Na pewno jest o co najmniej półgodziny za długi i przez to troszkę ciężko się go ogląda – szczególnie rozciągnięte niczym w „Powrocie króla” zakończenie. Dodatkowo za często pewne rzeczy dzieją się w mocno naciągany sposób, tak jakby na siłę scenarzysta próbował wymusić pewne rozwiązania. Poza tym mamy kilka interesujących postaci, jak na przykład fotograf, odpowiednie rozłożenie akcentów humorystycznych i grozy, oraz w miarę wciągającą historię. Osobno trzeba podkreślić świetną pracę kamery. Kiedy trzeba jest rozbiegana niczym myśli bohatera, czasem zwalnia czy też przyspiesza. A już sposób filmowania rozmowy przy golfie zapada w pamięć (ogląda się to niczym jakiś mecz tenisa). -- Pozdrawiam, abelincoln http://dlugajczyk.pl |
|