Data: 2009-10-11 00:43:56 | |
Autor: abelincoln | |
25. Warsaw Film Festiwal | |
Dzień drugi...
London River, reż. Rachid Bouchareb, W. Brytania/Francja/Algeria 2009 Moja ocena: 5/10 Dwójka początkowo obcych sobie ludzi przemierza Londyn w poszukiwaniu swoich zaginionych w zamachu dzieci. Film o coraz większej rozpaczy, bezradności i smutku. Dwójka ludzi, całkowicie się różniących zaczyna dostrzegać, że są jedynymi sprzymierzeńcami w ogarniętym chaosem mieście. Ciekawie jest tutaj pokazany Londyn, jako miasto w którym tak naprawdę Brytyjczycy stanowią mało istotne tło – na każdym kroku widzi się emigrantów. Szkoda że nie udało się twórcom tak wykorzystać zaskoczenia w końcówce jak planowali – zmiana nastroju jest tworzona tak od niechcenia, przez co wygląda niezbyt wiarygodnie. Największym atutem filmu jest Brenda Blethyn, która jednym gestem czy spojrzeniem potrafi wywołać pożądaną reakcję u widowni. Lourdes, reż. Jessica Hausner, Austria/Francja/Niemcy 2009 Moja ocenia: 9/10 Historia sparaliżowanej Christine, która – by zmniejszyć swoją samotność – wybiera się na pielgrzymkę do tytułowego Lourdes. Wydaje mi się, że jest to faworyt do miana najlepszego filmu tegorocznego festiwalu. Świetny kawałek kina, pełen społecznych obserwacji, przepięknych scen i dobrego aktorstwa. Zaczyna się od zapadającej w pamięć sceny początkowej w której ruchy niepełnosprawnych na wózkach czy o kulach wchodzących na stołówkę wydają się wręcz dopasowane do „Ave Maria” grającego w tle. Aż po ostatnią scenę, która podsumowuje cały film minimalnym nakładem środków – nawet bez dialogu. A w trakcie trwania filmu możemy jeszcze zobaczyć jakim przemysłem stały się pielgrzymki – że wszystko jest tam zautomatyzowane niczym w fast-foodzie, że nawet cud w trakcie zabiegu przebiega niezauważony. Plus duża ilość interesujących postaci drugoplanowych, które mają swoją naszkicowaną historię – ale nie przesłaniają głównego nurtu opowieści. Trzeba to zobaczyć. Ostatnie dni Emmy Blank / The Last Days Of Emma Blank / De laatste dagen van Emma Blank, reż. Alex van Warmerdam, Holandia/Belgia 2009 Moja ocena: 6/10 Czarna komedia o tym, jak pewna rodzina doprowadza się do kompletnego rozkładu. Film podzielony jest na dwie dość wyraźnie rozdzielone części. Komediową i czarną. Akcenty są rozłożone na tyle równomiernie, że żadna z tych części nie przytłacza drugiej. Poziom komedii jest slapstickowy, gdzie obok rozgrywek słownych mamy faceta(udającego psa) robiącego kupę w ogrodzie. Natomiast druga część pokazuje jak daleko może posunąć się człowiek dla pieniędzy. Plusem filmu są na pewno zdjęcia, robione w urokliwej nadmorskiej części Holandii. Swoją drogą ciekawe jest to, że grający wspomnianego wcześniej faceta-psa, reżyser i scenarzysta filmu jest dużo mniej śmieszny na żywo niż w filmie. Plac zabaw / Playground, reż. Libby Spears, USA 2008 Moja ocena: 5/10 Dokument o zjawisku dziecięcej prostytucji. Bardzo nierówny film. Początek jest dramatycznie slaby, kiedy możemy posłuchać sobie na temat tego jakim dużym zjawiskiem jest dziecięca prostytucja i gdzie jest ona najczęściej uprawiana. Kiedy dokument zaczyna się koncentrować na pojedynczych przypadkach, a w późniejszej części na powodach dlaczego jest ona takim problemem – zaczyna nabierać rumieńców. Nie na tyle by nadrobić to co stracił kiepskim początkiem, ale na tyle by się nie wynudzić w kinie. Co prawda nie wiem czy można aż taką rolę przypisywać reklamom niebieskich pigułek w telewizji – ale jest to jakiś przyczynek do dyskusji. Dużą słabością filmu są mało ciekawe i łopatologiczne wstawki animowane o jakiś dziwnych istotach kosmitopodobnych. Swoją drogą nie wiedziałem, że w stanach można trafić do końca życia do publicznie dostępnego rejestru przestępców seksualnych za oddawanie moczu w miejscach publicznych... Car / Tsar, reż. Pavel Lungin, Rosja 2009 Moja ocena: 3/10 Historia paru lat z życia Iwana Groźnego opowiedziana z iście epickim rozmachem. Dziwny film. Gdyby nie spora ilość posoki i tortur jakie widzimy na ekranie, można by uznać to za średnią komedię. Bowiem niezamierzenie chyba przez autora jest tam wiele komicznych rzeczy. Jak na przykład Iwan, grany z manierą rodem z horrorem klasy B – czyli wytrzeszcz oczu i krzyki. Swoją drogą to był chyba wspierany przez cerkiew moskiewską. Bowiem car jest wariatem, jego dwór to sadystyczni idioci, caryca ostro zboczona, a lud ciemny. Tylko patriarcha jest wcieleniem cnót. Zna się na inżynierii, gdy trzeba wygląda i brzmi jak Gandalf – a na dodatek ratuje dziewczynkę, która parę scen później jednym świętym obrazkiem pokonuje krwiożerczych polskich najeźdźców. Swoją drogą to dziwnie wykorzystywane było oświetlenie w tym filmie – cokolwiek znajdowało się w cieniu było kompletnie niewidoczne, więc parę razy przy scenach rozmowy połowa uczestniczących była niewidoczna... Fish Tank, reż. Andrea Arnold, W. Brytania 2008 Moja ocena: 6/10 Trudna nastolatka musi pogodzić się z faktem iż w jej życie zaczyna wchodzić nowy partner matki. Można to nazwać brytyjską odpowiedzią na takie filmy jak „Step up” czy „W rytmie hip-hopu”. Oczywiście z dużym przymrużeniem oka. Bo jest to dużo bardziej realistyczne podejście do tematu – a fakt iż jedyną tak naprawdę kochaną przez dziewczynę rzeczą jest taniec, nie prowadzi do jakiegoś mega happy-endu. I tak, można zauważyć, że scenariusz jest dość przewidywalny, bo wiadomo jak zostanie rozegrana kwestia nowego gacha matki i gdzie może zaprowadzić taniec osobę z „nizin społecznych”. Ale należy też docenić iż strzelba pokazywana w akcie pierwszym, nie wypala w ostatnim. Perełką – nie wiem na ile w takich okolicznościach prawdziwe, są dialogi w domu głównej bohaterki, takie w których niewulgarne słowa stanowią niezbyt częste przerywniki od wulgaryzmów. -- Pozdrawiam, abelincoln http://dlugajczyk.pl |
|