Data: 2010-10-09 00:57:47 | |
Autor: abelicoln | |
26. Warsaw Film Festiwal | |
Dzień pierwszy:
The Taqwacores, reż. Eyad Zahra, USA 2010 Moja ocena: 5/10 Ekranizacja powieści o świecie młodych muzułman, którzy oddają się pasji, jaką jest granie specyficznej odmiany punku. Jest to typowa teen comedy, ale dla niepoznaki przybrana w troszeczkę inne szaty. Czyli w tym wypadku w środowisko amerykańskich zbuntowanych muzułman. Ale wszystkie archetypy znane z tego typu rodzajów produkcji są obecne. I podobnie jak większość produkcji tego typu, film wygląda jakby zbytnio nie miał scenariusza. Owszem, coś się dzieje – ale bardziej przypomina to zbiór skeczy niż fabułę opowiadającą widzowi jakąś historię. Może troszeczkę negatywnie na mój odbiór wpłynęło to, że film opowiada o ludziach dość odległych od tego co znam na co dzień i przez to nie udało mi się „wczuć” w koleje losu bohaterów. Dużym plusem filmu jest muzyka, będąca prawie w całości twórczością rzeczywistych kapel amerykańskich muzułman – świetnie się słucha tych kawałków. Innym plusem tego filmu jest odtwórca głównej roli - Bobby Naderi. Co prawda wygląda on bardziej na wczesną 30-tkę niż na studenta pierwszego roku, ale dzięki podobieństwu do młodego George’a Clooney’a można mu to wybaczyć. A swoją drogą to miarą „niszowości” warunków produkcyjnych tego filmu jest to, że za catering odpowiadała „Steve's pizza”… Polowanie na małe drapieżniki / Lov na drebni hishtnitsi , reż. Tzvetodar Markov, Bułgaria 2010 Moja ocena: 6/10 Thriller o zabojcy, ktorego dopadaja duchy przyszlosci. I o nastolatku, ktory sie wplatuje w ta historie przypadkiem... Całkiem interesująca historia, która potrafi wciągnąć. Co prawda można narzekać, na to że jest zbyt wątła by udźwignąć pełnometrażowy film – ale dzięki umiejętnemu wpleceniu przez twórcę pobocznych wątków nastolatków i wykorzystaniu takich zabiegów formalnych jak nielinearność opowieści, czy też przeskakiwanie pomiędzy bohaterami opowiadającymi historię – nie wyczuwa się tego. Ogłada się to dobrze również dlatego, że twórca filmu „czuje” współczesny sposób opowiadania. Jest tutaj sporo dynamicznych ujęć kamery, czasem montaż przyspiesza, a wszystko okraszone jest muzyką wspomagającą przekazywane informacje. I dobrze sobie radzi w głównej roli – niestety ale nie udało mi się znaleźć nazwiska – który niby gra tylko jednym grymasem, ale w bardzo sugestywny sposób… Morderca z kamerą / Der Kameramörder , reż. Robert A. Pejo , Austria 2010 Moja ocena: 4/10 Świąteczny wyjazd grupy znajomych zaczyna się zamieniać w koszmar, kiedy z sąsiedztwa znika trójka chłopców – a pojawia sie nagranie wideo z ich morderstwa… Całkiem sympatyczny film. Co nie jest żadną wadą – ale chyba nie powinna to być dominująca cecha thrillera. A tutaj niestety napięcia nie ma za grosz. Niby twórcy filmu starają się kluczyć i nie zdradzać nam zbyt dużo – ale kiepsko im to wychodzi. Nawet jeśli wykorzystują do tego ukrywanie przed widzem części informacji (jak to, że jeden z bohaterów nie ma alibi). Dodatkowo główna postać z perspektywy której opowiadana jest historia jest żenująco wręcz naiwna – zapewne gdyby morderca zaczął przed nią wymachiwać transparentem z przyznaniem się do winy, to i tak by stwierdziła iż to sympatyczny człowiek i tego nie byłby w stanie zrobić… Dużą zaletą filmu są zdjęcia w przepięknym zakątku Węgier i fantastyczna architektura domku letniskowego rodem z Bauhausa. Ale to chyba kiepska zaleta thrillera… -- Pozdrawiam, abelincoln http://dlugajczyk.pl |
|