Data: 2010-10-11 00:05:54 | |
Autor: abelicoln | |
26. Warsaw Film Festiwal | |
10.10.10, czyli dzień trzeci.
Południowa dzielnica / Zona Sur, reż. Juan Carlos Valdivia, Boliwia 2009 Moja ocena: 5/10 Obraz idyllicznego życia ludzi z bogatej części La Paz. Idyllicznego tylko do czasu… Wbrew pozorom zanurzenie się w świat pewne bogatej boliwijskiej rodziny jest całkiem interesujące. Bowiem pod przykrywką idealnego życia w prestiżowej dzielnicy kryje się sporo problemów. Dzieci są rozpuszczone, samotna matka średnio sobie radzi z utrzymaniem tego wszystkiego – a służba też ma swoje sekrety. Co prawda można się przyczepić do tego, że w pewnym momencie zaczynają się dłużyzny i filmowi na dobre by wyszło skrócenie o jakieś pół godziny, ale to drobny szczegół. Ciekawostką w tym filmie są zdjęcia. Długie i bardzo długie ujęcia, kręcone z ruchomej przez cały czas kamery. Czasem potrafiącej wykonać powolny obrót pokazujący nam panoramę miejsca w którym odbywa się ujęcie – a czasem w dość karkołomny sposób wykorzystujące możliwości jakie daje praca z wysięgnikiem… Jesteś tam? / R U There, reż. David Verbeek, Holandia, Tajwan 2010 Moja ocena: 5/10 Wirtualny świat jest piękny – ale czy można, po zatopieniu się w nim, łatwo wrócić do rzeczywistości? Taka filmowa baśń, która jest bardzo w duchu “Między słowami”. Podobnie jak tam mamy połączenie egzotyki i przedstawiciela znudzonego do głębi zachodniego świata. Całkiem sympatycznie się to ogląda, szczególnie że cała ta historia jest pokazana w równie piękny co i powolny sposób. Też można zadumać się nad swoim miejscem w otaczającym nas wyścigu szczurów. I spokojnie się, przez te niecałe półtorej godziny wyciszyć… Cyrus, reż. Jay Duplass, Mark Duplass, USA 2010 Moja ocena: 5/10 Opowieść o tym, jak trudno dołączyć mężczyźnie do związku samotnej matki z synem. Dziwna komedia o dziwnych ludziach i o łączącym ich równie dziwnym trójkącie uczuciowym. Nie potrafiłem się jakoś wczuć w ten film i przez to może nie w do końca jestem w stanie docenić tą produkcję. Owszem, bohaterowie są interesujący, kilka naprawdę ciekawych scen jest, parę śmiesznych momentów również – ale jakoś nie wzbudziło to we mnie większych uczuć. Na pewno sporą zaletą tego filmu jest trójka głównych aktorów, z Johnem C. Reilly na czele. Który przeważnie grywa takich nie do końca pasujących do naszej rzeczywistości ludzi, więc osiągnął już w tym mistrzostwo. Więc jego John jest uroczo wykolejony, ale jednocześnie – w porównaniu z pozostałymi ramionami trójkąta zadziwiająco normalny. Partneruje mu bardzo ładnie się starzejąca Marisa Tomei. A na nią zawsze warto poświęcić półtorej godziny w kinie… -- Pozdrawiam, abelincoln http://dlugajczyk.pl |
|