Data: 2012-10-17 21:51:05 | |
Autor: abelicoln | |
28. Warsaw Film Festival | |
Męskość (Mansome), USA 2012 Moja ocena: 6/10 Komediowe spojrzenie na współczesny problem męskiej tożsamości, wyrażanej poprzez wszelkie zabiegi higieniczne – oczami Morgana Spurlocka. Dostajemy dokładnie to, czego można się spodziewać widząc nazwisko Spurlock na afiszu. Czyli dokument, który porusza tematy dość ważne, ale potrafi podać je w sposób miły, lekki i przyjemny. No i nie da sie ukryć, że z seansu wychodzimy niewiele mądrzejsi, ale na pewno dużo bardziej zrelaksowani. Nie da sie ukryć, że Morgan Spurlock ma talent do wyszukiwania naprawdę ciekawych "przypadków" potrzebnych mu do zilustrowania swoich tez, i ten film nie jest wyjątkiem. I choćby dla tych zwykłych-niezwykłych ludzi warto ten film obejrzeć. Zabić czas (Killing time), Rumunia 2012 Moja ocena: 2/10 W pustym budynku przebywa dwóch mężczyzn. Są profesjonalnymi zabójcami, czekają na swoją ofiarę. Widać, że twórca czerpał inspiracje z wielu miejsc. Na pewno komiksowe opowieści są wzięte że świata Kevina Smitha, gangsterski entourage zapewne wzięty jest od Tarantino. A monolog do Boga to pewnie nawet jest godny Zanussiego. Tylko że razem daje to polski film rodem z Rejsu. "Dialogi niedobre... Bardzo niedobre dialogi są. W ogóle brak akcji jest. Nic się nie dzieje." Dawno nie miałem okazji widzieć duetu zabójców który byłby tak nieciekawy i usypiający. Jeden gada niczym nastolatka próbując zrobić wrażenie na jakimś dzianym kolesiu, a o drugim chyba nie można powiedzieć nic więcej niż to, że jest idiota z chorym dzieckiem. To bardzo dłużące się 99 minut, minut których nikt już mi nie odda... W pogoni za idolem (Follow, Follow), Chiny 2012 Moja ocena: 6/10 Film zainspirowany własnymi doświadczeniami i zrealizowany przez utalentowanego twórcę, który powraca do punkrockowych korzeni i tworzy rock'n'rollową kronikę z życia pekińskiej młodzieży. Pełne sympatii dla swoich bohaterów kino muzyczne. Można posłuchać kilku kapel grających różne odmiany punk-rocka, no i zobaczyć jak wygląda rock&roll po chińsku. Atutem filmu jest główną bohaterka, która bardzo chce grać, ale nie za bardzo ma ku temu umiejętności. Ale, jak to mówią - chcieć, to i móc. Film zdecydowanie warto zobaczyć dla jednej rzeczy - Kurta Cobaina przybywającego statkiem kosmicznym i mówiącego po angielsku z całkiem interesującym akcentem. No i "smells like teen spirit" po chińsku. Albo w bardzo, ale to bardzo, zniekształconym angielskim. Sam nie jestem do końca pewien... -- Pozdrawiam, abelincoln http://dlugajczyk.pl |
|