Grupy dyskusyjne   »   pl.soc.polityka   »   9 dni w willi Putina

9 dni w willi Putina

Data: 2011-12-31 20:16:13
Autor: u2
9 dni w willi Putina
... pewnie dostali kolejny instruktaz jak klamac, krasc i dorzynac
watahy, instruktaz przeprowadzil masowy ubijca :

http://www.michalkiewicz.pl/tekst.php?tekst=2336

Sodomia polityczna

Felieton  •  gazeta internetowa „Super-Nowa” (www.super-nowa.pl)  •  29
grudnia 2011

Antoni Słonimski w swoim „Alfabecie wspomnień” pisze, że kiedy we
Francji zmarł tamtejszy polityk Arystydes Briand, warszawski fryzjer
zareagował na tę wiadomość gwałtowna irytacją: „nakradł się, nakradł i
umarł!” Ta historia dowodzi, że nie zawsze prosty lud szanuje swoich
Umiłowanych Przywódców - a Arystydes Briand był politykiem
socjalistycznym, w typie podobnym do Janusza Palikota, przynajmniej
jeśli chodzi o wrogość do chrześcijaństwa, co zarówno wtedy i dzisiaj
nazywało się i nazywa rozdziałem Kościoła od państwa. Briand bardzo
popierał ten rozdział, co w praktyce polegało między innymi na rabunku
przedmiotów kultu, które we Francji, mimo spustoszeń w czasie rewolucji,
często jeszcze przedstawiały znaczną wartość materialną. Ówcześni
socjaliści bywali przeto ludźmi zamożnymi, przy czym nie zawsze
potrafiliby wyjaśnić, w jaki właściwie sposób się wzbogacili - toteż
bardzo usilnie pracowali nad skierowaniem zarówno ciekawości w tym
względzie, jak i frustracji ludzi prostych przeciwko Kościołowi, co
nawet miało swoją nazwę: „gryźć proboszcza”.

Oczywiście w partii rozwijała się także robota ideologiczna; na pewnym
zebraniu bardzo krytykowano towarzysza, który posłał dziecko do
Pierwszej Komunii. W złożonej samokrytyce (to wcale nie był wynalazek
Józefa Stalina, tylko takich dobroczyńców ludzkości jak m.in. Arystydes
Briand) atakowany wyjaśniał, że dopuścił się tego czynu pod wpływem
żony. - Ja bym udusił taką żonę! - krzyknął jakiś towarzysz. - O, tak,
tak, towarzyszu - żywo zareagował Briand - a potem moglibyście urządzić
jej pogrzeb cywilny! Ciekawe, czy w podobny sposób przebiegają zebrania
partyjne Ruchu Palikota lub SLD - czy też nie bawią się tam w żadne
ideologiczne dyrdymały, tylko wymieniają się doświadczeniami, z czego by
tu jeszcze można wydostać szmal i gdzie najlepiej go schować? Pod tym
względem Arystydes Briand był szalenie tolerancyjny dla tak zwanych
ludzkich słabości i kiedy jakiś cnotliwiec wzdragał się przed
podpisaniem jakiegoś świństwa twierdząc, że jego ojciec przewróci się w
grobie, Briand dobrotliwie go namawiał: niech pan podpisze - a ja już
jakoś dogadam się z pańskim ojcem.

Więc trudno aż tak bardzo dziwić się warszawskiemu fryzjerowi, że na
wiadomość o śmierci Brianda zareagował taką irytacją. Coś tam musiał o
nim wiedzieć - być może zresztą, że zły był na Brianda za Locarno -
traktaty zawarte z niemieckim ministrem spraw zagranicznych Gustawem
Stresemanem, w których Niemcy potwierdzały granicę z Francją i Belgią -
natomiast odmówiły uznania granicy z Polską i Czechosłowacją. Za to
Briand dostał pokojową Nagrodę Nobla. Wspominam o tym, bo nasz straszny
dziadunio Władysław Bartoszewski, w 1996 roku wziął skwapliwie od
Niemców złoty medal imienia ostentacyjnego wroga Polski Gustawa
Stresemana. Za co mu Niemcy go dali, podobnie jak wiele innych nagród -
to już oni sami wiedzą najlepiej.

Ale cokolwiek byśmy nie powiedzieli o Arystydesie Briandzie, to warto
zwrócić uwagę, że wprawdzie „nakradł się, nakradł” - ale jednak
taktownie umarł. Niestety nie można tego powiedzieć ani o pośle Januszu
Palikocie, ani o Leszku Millerze. Ani jeden, ani drugi nie ma zamiaru
umierać. Przeciwnie - właśnie się namawiają, żeby 1 maja przyszłego roku
„korygować kapitalizm” - oczywiście w interesie „ludzi pracy”, jakże by
inaczej! W jaki sposób skorygują ten kapitalizm - tego jeszcze nie
wiemy, ale wszystko wskazuje, że będzie to sposób socjalistyczny.
Wszystko - to znaczy nie tylko Piotr Ikonowicz, który posłu Palikotu
doradza, ale przede wszystkim - generał Marek Dukaczewski, który posłu
Palikotu też będzie doradzał. No i Leszek Miller - który z posłem
Palikotem będzie współpracował.

Na akuszera tej politycznej sodomii kreuje się były prezydent naszego
nieszczęśliwego kraju Aleksander Kwaśniewski, ale warto zwrócić uwagę na
wyznanie uczynione przez posła Rozenka w rozmowie z Robertem Mazurkiem.
Poseł Rozenek pochwalił się, że razem z Leszkiem Millerem i redaktorem
Adamem Michnikiem aż 9 dni gościli w willi Włodzimierza Putina. Więc
może akuszerów tej sodomii jest trochę więcej, zgodnie z zasadą
głoszącą, że sukces ma wielu ojców, a klęska jest sierotą? Skwapliwa
zgoda generała Dukaczewskiego na doradzanie posłu Palikotu wskazuje, że
akuszerstwo Włodzimierza Putina nie tylko nie jest wykluczone, ale nawet
bardziej prawdopodobne, niż cokolwiek innego - zaś obecność pana red.
Michnika w willi Włodzimierza Putina wskazuje z kolei, że na tym etapie
uczucia michnikowszczyny zaczną ewoluować od Platformy Obywatelskiej do
projektowanego Centrolewu - ze wszystkimi tego konsekwencjami dla
premiera Tuska i jego komandy.

Ale cóż; takie są konsekwencje nieubłaganych procesów, zachodzących pod
powierzchnią naszego nieszczęśliwego kraju, których odkrywką było
zatrzymanie „generała Gromosława Cz”. W tej sytuacji w interesie
premiera Tuska byłoby wygaszenie wojny z PiS-em - i niewykluczone, że on
też tak właśnie myśli - to znaczy - nie on, tylko dyrygujące nim Siły
Wyższe - bo właśnie na to wskazywałaby obecność od niedawna w rządzie
premiera Tuska związanego z PiS-em wiceministra środowiska Piotra
Woźniaka. Wróg mojego wroga jest moim przyjacielem - więc jeśli tak, to
wkrótce się okaże, że Platformę Obywatelską i PiS więcej jednak łączy,
niż dzieli, podobnie jak i Platformę Obywatelską z PSL-em, który ze
swego stanu posiadania w tej sytuacji nie ustąpi premieru Tusku nawet na
milimetr.

No dobrze - ale co to ma wspólnego z obroną interesów ludzi pracy - bo
przecież w tym właśnie celu zawiązała się ta polityczna sodomia? Z
obroną interesów ludzi pracy to nie ma nic wspólnego - chyba, że za
„ludzi pracy” uznamy tajniaków ze wszystkich okupujących nasz
nieszczęśliwy kraj bezpieczniackich watah. Na czym polega bowiem interes
ludzi pracy? Po pierwsze na tym, żeby mieli pracę - to znaczy - żeby
ktoś ich zatrudnił za wynagrodzeniem i po drugie - żeby za zarobione w
ten sposób pieniądze mogli sobie kupić to, czego potrzebują. Tymczasem
teraz maja problem zarówno z jednym, jak i z drugim. A dlaczego? Ano
dlatego, że w 1989 roku razwiedka z lewicą laicką, to znaczy -
michnikowszczyną ustanowiła w Magdalence, czy innej spelunce ekonomiczny
model państwa w postaci kapitalizmu kompradorskiego, w którym główny
nurt gospodarki z sektorem finansowym na czele, został zarezerwowany dla
okupujących Polskę bezpieczniackich watah. Rozdzieliły one między sobą
poszczególne żerowiska, spychając całą resztę na obrzeża, gdzie mogą tam
sobie dłubać, wegetować i opłacać haracz. Wskutek tego narodowy
potencjał ekonomiczny wykorzystany jest w niewielkim stopniu, bo w
przeciwnym razie przywilej dla bezpieczniaków straciłby wszelki
ekonomiczny sens. I po to razwiedka wystruguje z banana raz jednych, a
raz drugich Umiłowanych Przywódców, po to reżyseruje spektakle na
„politycznej scenie”, żeby ci wystrugani z banana Umiłowani Przywódcy
pilnowali jej interesu, a niezależne media - żeby „ludziom pracy” robiły
wodę z mózgu, opowiadały im bajki o „korporacjach” i szczuły na Kościół
katolicki, jako na rzekomego sprawcę wszystkich tych patologii. Tym
razem wystrugany z banana został poseł Janusz Palikot ze swoją trzódką
spod ciemnej gwiazdy, zaś razwiedka najwyraźniej postanowiła wszystkie
pozostałości po Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej podgarnąć wokół
niego na kupkę i w ten sposób powrócić do swojej pierwszej miłości.

Stanisław Michalkiewicz

9 dni w willi Putina

Nowy film z video.banzaj.pl wicej »
Redmi 9A - recenzja budetowego smartfona