Data: 2018-06-13 22:06:58 | |
Autor: FĂŤanor AicanĂĄro | |
ĹmierÄ skĹadaka | |
No to miałeś farta, brachu.
Za dzieciaka miałem podobny eksces na "Jubilacie". Pękł w tym samym miejscu, co Twój. Zaliczyłem wtedy glebę w parku i rozdarłem dżinsy nówki z Zachodu (a był rok 1986...)... 3ss W dniu 03.06.2018 o 12:32, andrzej.ozieblo@gmail.com pisze: Na moim składaku przejechałem prawie 8000 km. Ale w ostatni piątek nastąpiła katastrofa. Zjeżdżając dość wolno z niewysokiego krawężnika, rower przełamał się na pół. Dosłownie! Wykonałem niespodziewany lot nurkujący. Uszkodzenia ciała dotyczą głównie rąk, a ściśle kciuków. Jeden chyba nadłamany. W sumie miałem szczęście, nie nadjechał żaden samochód czy tramwaj (ul. Basztowa w Krakowie). Do dzisiaj ciarki mi chodzą po plecach. |
|
Data: 2018-06-14 09:27:45 | |
Autor: Nuel | |
ĹmierÄ skĹadaka | |
W dniu 03.06.2018 o 12:32, andrzej.ozieblo@gmail.com pisze: W dniu 13.06.2018 o 22:06, Fëanor Aicanáro pisze: > No to miałeś farta, brachu. > Za dzieciaka miałem podobny eksces na "Jubilacie". Pękł w tym samym > miejscu, co Twój. Zaliczyłem wtedy glebę w parku i rozdarłem dżinsy > nówki z Zachodu (a był rok 1986...)... > > 3ss A ja tak miałem na rowerze "Domino". Zjazd z wysokiego krawężnika. Gleby nie zaliczylem:) Rok 1988-89 :)) -- pozdrówka nuel |
|