On 15/07/10 23:57, Koziołek wrote:
Przepraszam za cross-posta, ale chciałem poradzić się fachowców z pręga.
Po dziewięciu latach małżeństwa i jedenastu znajomości miałem już dość
częstych, parokilometrowych spacerków. Stawy nie te, nogi w dupę
wrastają. Postanowiłem zatem być sprytnym, a przy okazji zrobić żonie
niespodziewankę.
Zanabyłem więc dwie porządne dwukółki, przywiozłem z partyzanta ze
sklepu, odpucowałem (moja Aga lubi, jak jest czysto, pachnąco i na
wysoki połysk) i wstawiłem do kanciapy, gdzie czekały na kolejny sygnał
do wymarszu. Kiedy ten nastąpił, kazałem mojemu kochaniu poczekać:
zawiązałem oczy i spytałem, czy ma ochotę na coś długiego, z metalu i na
gumie, od czego niestety na początku boli tyłek. Bardzo się ucieszyła,
niestety entuzjazm szybko minął, gdy po zdjęciu przepaski zobaczyła
welocypedy...
No i lipa. Okazało się, że trzydziestoparoletnia kwoka nie umie jeździć
na rowerze, co skutecznie przede mną ukrywała przez dychę z okładem.
Aż się boję zapytać o orgazmy...
W związku z tym mam pytanie: czy jak będę na osiedlu uczył moją kobietę
jeździć na rowerze, to straż miejska dowali się do nikabu i lustrzanych
okularów?
Z harcerskim pozdrowieniem,
Koziołek
to sie nazywa post na piatkowy ranek ;-)
dzieki!
|