Grupy dyskusyjne   »   pl.soc.polityka   »   Absolutnie nieodpowiedzialni prokuratorzy.

Absolutnie nieodpowiedzialni prokuratorzy.

Data: 2011-06-16 21:43:50
Autor: Przemysław W
Absolutnie nieodpowiedzialni prokuratorzy.
Kiedy politycy są gotowi wykorzystywać wynurzenia świadków koronnych, robi się miejsce dla prokuratorów odgadujących intencje władzy. Stają się pośrednikiem między władzą a kryminalistą - mówi adwokat Jan Widacki, do niedawna także oskarżony
Bogdan Wróblewski: Nierzetelna prokuratura posłużyła się niewiarygodnymi gangsterami dla oskarżenia adwokata prof. Jana Widackiego - powiedział sąd, uniewinniając pana po pięciu latach.

Prof. Jan Widacki*: Ktoś tę prokuraturę zmotywował do nierzetelnego działania. Prokuratorzy dla twórców IV RP byli taką siłą, jak dla przedwojennej sanacji pułkownicy. IV RP miała się opierać na prokuratorach.

Słyszeliśmy: "Kto jest niewinny, nie ma się czego bać".

- Tak. I obawiam się, że wielu prokuratorom ta rola się spodobała. Przypadków sprzeniewierzenia się zasadom rzetelnego wykonywania zawodu było wiele, nie tylko w mojej sprawie. One się teraz kończą uniewinnieniami.

Mieliśmy sprawę prof. Jana Podgórskiego [neurochirurga oskarżonego o wystawienie lewego zaświadczenia dla gangstera "Słowika"], sprawę Małgorzaty Ostrowskiej [b. posłanka SLD pomówiona o korupcję].


Jak powiedział pana adwokat: "Kraj liże rany po latach 2005-2007"...

- Gdyby były lizane, może by się już zagoiły. Uważam, że przez ostatnie trzy lata Platforma niestety nie zrobiła nic, żeby tych prokuratorów odsunąć od prowadzenia spraw, żeby ich ukarać.

Padło na sali sądowej pytanie: Czy w końcu doczekamy się, że jakiś nierzetelny prokurator za tę nierzetelność zostanie oskażony?

- To było pytanie retoryczne. W obecnym stanie prawnym to jest wręcz niemożliwe.

Bo?

- Przewinienia dyscyplinarne prokuratorów przedawniają się po trzech latach. Uważam, że w mojej sprawie co najmniej kilku prokuratorów je popełniło. Ale to były lata 2005-2006, więc już są przedawnione.

Żeby można było prokuratorów pociągnąć do odpowiedzialności za ewentualne przestępstwa, to najpierw prokuratorski sąd dyscyplinarny musi im uchylić immunitet. Instancją odwoławczą jest także sąd prokuratorski.

I nie uchyla immunitetu. Tak się stało m.in. w sprawie bezprawnego zatrzymania b. prezesa Orlenu Andrzeja Modrzejewskiego.

- To środowisko jest bardzo solidarne. Trzeba zmienić prawo. Okres przedawnienia się deliktów dyscyplinarnych nie może być trzyletni. Bo sprawy karne trwają u nas dłużej. Moja ponad pięć lat.

Głosował pan za ustawą o niezależnej prokuraturze, w której takie przepisy zostały zachowane.

- Myśmy, jeszcze jako Lewica i Demokraci, złożyli projekt nowelizacji, który zakładał rozdzielenie funkcji prokuratora generalnego i ministra sprawiedliwości. I to zostało zrealizowane. Ale wiele innych rozwiązań prawnych - nie.

Utrzymanie procedury dyscyplinarnej, w której koledzy sądzą kolegów, zmusiło nowego prokuratora generalnego do przyjęcia z dobrodziejstwem inwentarza tego, co po IV RP pozostało.

Nie musiał przyjmować do Prokuratury Generalnej Jerzego Engelkinga, zastępcy Zbigniewa Ziobry.

- Dołożono przepis, że prokurator generalny przedstawia prezydentowi kandydatury zastępców, a mianuje ich prezydent. Czyli pierwszy apolityczny prokurator generalny został zmuszony, żeby jego pierwszą czynnością była czynność polityczna. Musiał negocjować z prezydentem personalia. Pójść na kompromisy.

Nie znalazło się wprawdzie miejsce dla Bogdana Święczkowskiego czy Grzegorza Ocieczka [prokuratora, potem zastępcy szefa ABW], ale Jerzy Engelking, ikona prokuratury czasów IV RP, jest dziś ozdobą Prokuratury Generalnej.

Janusz Kaczmarek i Jaromir Netzel za uwikłanie ich w sprawę przecieku o operacji CBA w Ministerstwie Rolnictwa w 2007 r. żądają milionów odszkodowania od państwa. Może to sposób na nierzetelnych prokuratorów?

- Nie było takiego precedensu. Odszkodowanie i zadośćuczynienie przysługuje za niesłuszne skazanie, tymczasowe aresztowanie albo zatrzymanie. Natomiast jeżeli ktoś tylko był sponiewierany przez prokuraturę, tak jak ja, to żadne odszkodowanie się nie należy. A gdybym prowadził firmę, to przez tych pięć lat byłbym skończony. Nikt by mi nie dał kredytu, nie mógłbym stanąć do przetargu.

Przykład Romana Kluski pokazuje, że nie ma odszkodowania nawet wtedy, gdy jest ewidentna, wyliczalna strata materialna. Trzeba tak zmienić kodeks postępowania karnego, by za oczywiście niesłuszne wytoczenie procesu karnego należało się odszkodowanie.

Prokurator Jarosław Walędziak jako dowód swojej prokuratorskiej niezależności na koniec procesu złożył pismo Prokuratury Generalnej, która przestała być pana procesem zainteresowana. A jak pan to interpretuje?

- W aktach podręcznych prokuratury była notatka z posiedzenia, które odbyło się u prokuratora krajowego w 2008 lub 2009 r., gdzie rozważano możliwość cofnięcia aktu oskarżenia przeciwko mnie. Ale uznano, że sprawa jest tak zaawansowana, że lepiej niech sąd do końca zweryfikuje dowody. Żądano tylko od prokuratora prowadzącego sprawę, by Prokuraturze Krajowej dostarczał protokołów z rozpraw. Dla prokuratora prowadzącego sprawę to porażka.

W 2010 r. Prokuratura Generalna już nie chciała, by przysyłał protokoły. To znaczyło: nie bierzemy współodpowiedzialności za to, coś narobił w śledztwie. Działasz, chłopie, wyłącznie na własny rachunek. A ponadto: zgodnie z ustawą Prokuratura Generalna niczego bezpośrednio nie poleca prokuratorowi prowadzącemu. Biedak tego nie pojął.


Czy jednak Prokuratura Generalna zechce sprawdzić, jakie błędy w pana sprawie zostały popełnione?

- Prokurator generalny mógłby powołać komisję, która zbadałaby nie tylko śledztwo w mojej sprawie, ale w kilku łudząco podobnych: prof. Podgórskiego, Ostrowskiej. Lista jest dłuższa. Dla uchwycenia nieprawidłowości, dania wytycznych prokuratorom na przyszłość. Coś takiego, jak sądzę, powinien zrobić.

Natomiast siły polityczne powinny dążyć do zmiany przepisów - przede wszystkim o odpowiedzialności prokuratorów, bo oni działają w poczuciu absolutnej nieodpowiedzialności.

Mówił pan na procesie o "machinie napędzanej lizusostwem, głupotą i podłością"...

- A od kogo zależą awanse? W mojej sprawie prezes PiS, jeszcze wtedy nie premier, mówi do prokuratora krajowego, że prokurator apelacyjny nadaje się do wymiany dlatego, że ściga ludzi związanych z PiS, a nie ściga "kwintesencji układu". Czyli mnie. Od tego zaczyna się lawina zdarzeń. Dopóki awanse w prokuraturze będą zależały od serwilizmu, taka machina może w każdej chwili ruszyć.

Myślę także o Centralnym Biurze Śledczym, o Służbie Więziennej, której jakieś powiązania z CBŚ wyszły podczas tego procesu. W uzasadnieniu wyroku sąd mówił o głębokiej patologii tych instytucji.

Usłyszałem: "Tam za kratami, w więzieniach, aresztach, tętni życie przez nikogo niekontrolowane".

- Ludzie po tej stronie krat nie wiedzą, jak wygląda życie w zakładzie karnym, jakie drobiazgi mogą być szalenie ważne dla skazanego. Sprawą życiową jest to, w jakim zakładzie karnym siedzi. Czy ma celę od podwórka czy od ulicy. Czy ma prawo do dodatkowej paczki. Za takie niby drobiazgi oni są gotowi na wszystko.

Sławomir R., który mnie oskarżył, a potem wszystko odwołał, walczył o coś więcej. Uważał, że w sprawie, w której został skazany na 25 lat więzienia, skoro pomówił wspólników, powinno się zastosować artykuł, który daje nadzwyczajne złagodzenie kary. Jego łudzono tym, że ma na to szansę. Powiedział w sądzie, że wtedy "podpisałby pakt nawet z diabłem". A potem zobaczył, że go kiwają.

Na procesie wypłynęło zarządzenie zastępcy dyrektora generalnego Służby Więziennej z marca 2006 r. zezwalające na pracę operacyjną, czyli pozyskiwanie agentury za murami więzień.

- Na ten temat nie chcę się wypowiadać, by nie popełnić przestępstwa. Te sprawy były omawiane na niejawnych rozprawach, byli słuchani funkcjonariusze CBŚ.

Prokurator Grzegorz Giedrys mówił: "Sławomir R. używany był jako źródło operacyjne CBŚ".

- Prokurator Giedrys to ujawnił na rozprawie bez wyłączania jawności. To jego problem, czy ktoś go będzie ścigał. Prokurator Sławomir Luks mówił o Giedrysie jako "prowadzącym" Sławomira R. Natomiast z korespondencji znanej sądowi wynikało, że to raczej Sławomir R. był bandytą "prowadzącym" dwóch prokuratorów, bo różne żądania pod ich adresem formułował. Pomógł im w kilku sprawach i odtąd prokuratorzy stali się jego zakładnikami.


W tzw. aferze gruntowej CBA za 5 tys. zł użyło agenta przeciwko zatrzymanemu Piotrowi Rybie. Czy "agentura celna" jest zgodna z prawem?

- Niestety jest. Na początku lat 90. szef Służby Więziennej Paweł Moczydłowski zabronił tego na terenie zakładów karnych. Ale to się znakomicie odrodziło. Problem polega nie tylko na tym, że kryminaliści są konfidentami różnych służb, ale służba więzienna też. Konfidentem może być wychowawca, kapelan - nie ma prawnych ograniczeń.

Jako poseł złożyłem interpelację do ministra sprawiedliwości, zwracając uwagę, że nie jest w stanie zapanować nad tym, co się dzieje w jednostkach penitencjarnych, jeżeli jego funkcjonariusze będą nie tylko jego funkcjonariuszami.

Pytałem: Jak to jest z werbowaniem konfidentów wśród ludzi osadzonych? Przecież oni nie są swobodni w swoich działaniach. I dostałem odpowiedź, że byłoby naruszeniem ich praw człowieka, gdyby tego zabroniono, bo prawo bycia konfidentem jest powszechnym prawem. Autentycznie! To najbardziej kuriozalna odpowiedź Ministerstwa Sprawiedliwości, jaką kiedykolwiek dostałem.

Teraz lepiej rozumiem słowa, które padły po uniewinnieniu prof. Podgórskiego: "Bezwzględni politycy odeszli, bandyci zmienili zeznania, zostali tajniacy i prokuratorzy". Co można z tym zrobić?

- Minister sprawiedliwości wraz z ministrem spraw wewnętrznych powinni zakazać werbowania konfidentów w zakładach karnych, zwłaszcza spośród Służby Więziennej. Odpowiedź resortu sprawiedliwości świadczy o tym, że nie czują problemu. A potem się dziwią, gdy ktoś się wiesza...


Są w aktach pana sprawy zeznania o strażnikach więziennych, którzy noszą gangsterowi Sławomirowi R. alkohol, sterydy, ubrania. A prokurator Anna Malczyk wiedziała, że miał komórkę w celi.

- Każdy myślał, że to są działania operacyjne innej służby i nie chciał przeszkadzać. R. miał trzy telefony komórkowe, telekonferencje mógł odbywać. Bo był pożyteczny dla służb i prokuratury.

Nie zdajemy sobie sprawy, jak zniszczony został proces karny przez instytucję świadka koronnego i małego świadka koronnego [za współpracę z prokuraturą może dostać nadzwyczajne złagodzenie kary]. Kiedyś to dotrze do świadomości ogółu.

Ale dzisiaj ci, którzy krytykują instytucję świadka koronnego, są zaliczani do obrońców przestępców. A jako doświadczony adwokat wiem, że koronni najczęściej rękami policji i prokuratury załatwiają swoje porachunki.

Ostatnio b. szef CBA Mariusz Kamiński posłużył się koronnym "Brodą", by dokopać politykom PO. Wcześniej "Masa" miał opowiadać o "układzie warszawskim".

- Z badań na temat pomyłek sądowych w Polsce wynika, że wśród ich przyczyn na pierwszym miejscu są zeznania koronnych. Kryminalista znakomicie wyczuwa koniunkturę i wie, co aktualna władza ewentualnie by chciała usłyszeć...

Kolejni koronni mają coś do powiedzenia o zabójstwie gen. Papały.

- Rzekomych zabójców gen. Papały jest już cały legion. Tych, którzy wiedzą, kto zabił - drugi. Zgłaszają się, bo mają coś do ugrania. Czasem jest to tylko rozrywka... Jak ktoś siedzi w kryminale, to będą go wozić, częstować papierosami, prokuratorzy kawę będą parzyć. Frajda.

Kiedy politycy są gotowi wykorzystywać takie wynurzenia, robi się miejsce dla prokuratorów odgadujących intencje władzy. Stają się pośrednikiem między władzą a kryminalistą. I to jest ten mechanizm napędzany serwilizmem, głupotą, świadczący o braku profesjonalizmu.

Dodajmy jeszcze usłużnych dziennikarzy, jak Dorota Kania [po jej spotkaniu ze Sławomirem R. i tekście w "Życiu Warszawy" wszczęto śledztwo przeciwko Widackiemu].

Pan po wyroku powiedział, że...

-...złożę kilka zawiadomień o podejrzeniu popełnienia przestępstwa.

Kogo pan miał na myśli?

- Powiem oględnie: niektórych prokuratorów, którzy ewidentnie złożyli fałszywe zeznania, co wynika z innych zeznań i materiału w aktach podręcznych. Niektórych adwokatów, którzy złożyli fałszywe zeznania, co wynika z zeznań innych świadków, ale także z ekspertyzy pismoznawczej.


Adwokatura z tej sprawy wychodzi ubrudzona. To mec. Piotr Kruszyński, zresztą profesor, miał mówić o prof. Widackim: "Stosuje tricki, nie jest czysty". Jest pan czysty?

- Bardzo ciekawe, że on to powiedział o grypsie, w czasie, gdy jeszcze nie miałem zarzutu noszenia grypsów. Czyli na bieżąco znał śledztwo.


Czyżby adwokatura cierpiała na chorobę chęci dostępu do przedpokojów władzy?

- Nie, to jest choroba uroku wysokich honorariów. W czasie konfrontacji w sądzie Aleksandra Dochnal zwróciła się do mec. Kruszyńskiego, żeby się rozliczył z 300 tys. zł, jakie wziął od jej męża. Choroba dotyka konkretnych osób. To jest bolesne.

Ale ważniejsze są wnioski z mojej sprawy: wprowadzenie zdrowych mechanizmów odpowiedzialności prokuratorów. I rzeczywistego nadzoru nad czynnościami operacyjnymi - podsłuchami, inwigilacją itp.

Platforma nie jest tym zainteresowana. Ustawa o czynnościach operacyjnych od dwóch lat leży w Sejmie.

- Jestem w tej podkomisji, zbieramy się raz na pół roku. Platforma nie była zainteresowana uzdrowieniem sytuacji po IV RP. To bardzo groźne, bo gdyby PiS wygrał wybory, możemy przewidzieć taki scenariusz: Gangstera "Brodę" znów odwiedza Kania, wtedy już naczelna "Rzeczpospolitej". W sposób wypraktykowany w mojej sprawie nie zostawia śladów spotkania. Pisze artykuł o finansowaniu pewnej partii. "Porażony" prokurator generalny Ziobro poleca prokuraturze w Białymstoku, której szefem został ponownie Sławomir Luks, prześwietlenie panów Donalda T. i Mirosława D. Postępowanie prowadzi pani prokurator Malczyk. Zaczyna od telekonferencji z przestępcami siedzącymi w różnych kryminałach, pytając, czy któryś nie byłby uprzejmy sobie czegoś przypomnieć na temat kontaktów z Platformą. I pyta: Czy któryś nie chciałby celi od południa? Taki sen miałem (śmiech).

Sprawa Widackiego

Prof. Widacki był pełnomocnikiem biznesmena Jana Kulczyka przed sejmową komisją śledczą ds. Orlenu. Do członka tej komisji Zbigniewa Wassermanna (PiS) przyszedł list, w którym gangster Sławomir R. pisał, że Widacki "robi za posłańca od pruszkowskiego bossa". Po wygranych przez PiS wyborach w 2005 r. i artykule Doroty Kani, dziennikarki "Życia Warszawy", a dziś "Gazety Polskiej", białostocka prokuratura wszczęła śledztwo.

W 2006 r. postawiono mu zarzuty: 1. Nakłanianie gangstera R. do zeznań, które miały zdyskredytować świadka koronnego, a pomóc klientowi mecenasa. 2. Wrócono do umorzonego zarzutu komisji orlenowskiej o nakłanianiu lobbysty Marka Dochnala, by nie zeznawał na temat Kulczyka. 3. Prokurator odnalazł innego gangstera. Powiedział on, że Widacki wynosił grypsy od bandyty, którego bronił w 2003 r.

27 maja 2011 r. warszawski sąd oczyścił Widackiego ze wszystkich zarzutów. Wskazał na nadużycia prokuratury, Służby Więziennej i CBŚ m.in. w wykorzystywaniu świadków koronnych i innych skruszonych przestępców. Pomówienia Sławomira R. uznał za niewiarygodne, a jego samego za manipulanta. Wytknął, że świadek koronny, którego rzekomo Widacki chciał zdyskredytować, nie odegrał żadnej roli w skazaniu klienta mecenasa. Sprawa Dochnala okazała się intrygą adwokata lobbysty, która miała doprowadzić do jego zwolnienia z aresztu. Grypsów nikt nie widział ani nikt nie potwierdził ich noszenia. Gangsterzy za pomówienie przeprosili Widackiego.

*Jan Widacki - profesor prawa karnego, adwokat, poseł SLD, publicysta prawny, wiceszef MSW w rządach Tadeusza Mazowieckiego i Jana Krzysztofa Bieleckiego, w latach 1992-96 ambasador na Litwie.

Przeczytaj też wywiad z Andrzejem Seremetem: Odcięto garb, który uwierał prokuraturę




Więcej... http://wyborcza.pl/1,75515,9794839,Absolutnie_nieodpowiedzialni_prokuratorzy.html?as=4&startsz=x#ixzz1PTC6Nt2A




Przemek

--

"Szczególnie "masz błoto na twarzy, ty wielka hańbo" i "masz krew na twarzy
ty wielka hańbo" ryczące z głośników podczas gdy prezes plącze się pomiędzy
młodzieżówką było widokiem godnym najwyższych ukłonów poszanowania dla
profesjonalistów z PIS. No może jeszcze "Chłopie ty jesteś stary i biedny.

Wydaje się, że Kaczyński mógłby zniszczyć Platformę tylko w jeden jedyny sposób: wstępując do niej."

Absolutnie nieodpowiedzialni prokuratorzy.

Nowy film z video.banzaj.pl więcej »
Redmi 9A - recenzja budżetowego smartfona