Grupy dyskusyjne   »   pl.soc.polityka   »   Adam Michnik - portret 偶ydowskiego komucha

Adam Michnik - portret 偶ydowskiego komucha

Data: 2012-07-15 15:34:03
Autor: Przemys艂aw W
Adam Michnik - portret 偶ydowskiego komucha
Tak, Adam Michnik poni贸s艂 kl臋sk臋. Praktycznie na wszystkich mo偶liwych polach. Po pierwsze, jako polityczny demiurg - bo partie, kt贸rym kibicowa艂, zosta艂y przez Polak贸w wys艂ane na grzybki, a liderzy, kt贸rych kreowa艂, musieli odej艣膰, nierzadko z w艣ciek艂o艣ci膮, 偶e -jak publicznie po偶ali艂 si臋 przy mnie jeden z nich - ludzie na ka偶dym spotkaniu ka偶膮 mu si臋 t艂umaczy膰 z bruderszaft贸w Michnika i w og贸le postrzegaj膮 jego parti臋 jako przybud贸wk臋 do 鈥濭azety Wyborczej". Po drugie, jako or臋downik wizji post臋powej, socjaldemokratycznej przemiany peerelu w kraj przypominaj膮cy Francj臋 a nie Irlandi臋, nie wspominaj膮c ju偶 o USA - bo Polska posz艂a ostatecznie w innym ni偶 jej wskazywa艂 kierunku, a jego propagandowe natarcie na 鈥瀍ndecki ciemnogr贸d", zamiast znie艣膰 narodow膮 prawic臋 z powierzchni ziemi, raczej jej pomog艂o.

Poni贸s艂 te偶 kl臋ski bardziej dotkliwe. Jako autorytet moralny - bo cz艂owiek postrzegany powszechnie jako niepokorny, wi臋zie艅 polityczny i odwa偶ny dysydent, z w艂asnego wyboru sta艂 si臋 lokajem. Obro艅c膮 nieuczciwie zdobytych przywilej贸w, dworskim pochlebc膮 nowych elit w艂adzy, 艣lepym na gangsterskie rodowody swych nowych przyjaci贸艂, za to z pa艂karsk膮 gorliwo艣ci膮 rozprawiaj膮cym si臋 z wyrazicielami powszechnego rozczarowania; z rzecznikami krzywd tych w艂a艣nie ludzi, kt贸rych dawny bunt przeciw niesprawiedliwo艣ci wyni贸s艂 go do rangi kumpla ministr贸w i prezydent贸w. Sta艂 si臋, m贸wi膮c kr贸cej, chodz膮cym potwierdzeniem gorzkiej m膮dro艣ci, i偶 nie ma bardziej zajad艂ych reakcjonist贸w ni偶 byli rewolucjoni艣ci, kt贸rym wreszcie uda艂o si臋 posmakowa膰 w艂adzy.

Wreszcie - poni贸s艂 kl臋sk臋 jako intelektualista. I osobi艣cie s膮dz臋, 偶e to mo偶e by膰 dla niego najbardziej bolesne.

To jest przykre nawet dla kogo艣, kto, tak jak ja, nigdy nie pa艂a艂 do Michnika sympati膮.

Popatrzcie: ksi膮偶ki redaktora naczelnego wci膮偶 najwi臋kszej i najbardziej opiniotw贸rczej polskiej gazety, cz艂owieka, kt贸rego nazwisko przywo艂ywane jest w mediach nieustannie, maj膮cego na skinienie dziesi膮tki klakier贸w gotowych w ka偶dej chwili wysmarowa膰 dowolnych rozmiar贸w panegiryk, ciesz膮cego si臋 tak膮 sympati膮 wp艂ywowych medi贸w, 偶e ka偶dy z tych panegiryk贸w natychmiast zostanie wydrukowany w ogromnym nak艂adzie, odczytany w radiu i telewizji - ksi膮偶ki kogo艣 tak s艂awnego i chwalonego od kilku lat ukazuj膮 si臋 z adnotacj膮 鈥瀦realizowano ze 艣rodk贸w Ministerstwa Kultury"! Ca艂a ta gigantyczna maszyna promocyjna, jak膮 ma Michnik do dyspozycji, nie jest w stanie zach臋ci膰 do kupna jego dzie艂 grupy ludzi na tyle licznej, aby ich sprzeda偶 by艂a op艂acalna cho膰by na minimalnym poziomie. Przeciwnicy Michnika, kt贸rych rzeszy dorobi艂 si臋 r贸wnie licznej, jak zwolennik贸w, nie kupuj膮 jego ksi膮偶ek ze wzgl臋d贸w oczywistych. Ale zwolennicy? Oni r贸wnie偶 ani my艣l膮. Owszem, ze szczerym ogniem odprawi膮 rytualne pok艂ony i potwierdz膮, 偶e Michnik jest wielkim m臋drcem, ale sami na wczytywanie si臋 w jego m膮dro艣ci nie maj膮 najmniejszej ochoty. Nie potrzebuj膮 w najmniejszym stopniu wg艂臋bia膰 si臋 w jego rozwlek艂e wywody o jakobinach czy 鈥瀙olskim piekle". Po co? Przecie偶 i bez tego wiedz膮, 偶e s膮 one arcym膮dre i wspania艂e.

Nie mog艂o by膰 inaczej. Takimi metodami, po kt贸re Michnik si臋gn膮艂, metodami zakrzykiwania i zamilczania, etycznego szanta偶u, moralnego terroru, arbitralnego wyrokowania, co pod艂e, a co szlachetne, wykluczaj膮cego wszelkie w膮tpliwo艣ci, wszelk膮 dyskusj臋 - nie mo偶na sobie wychowa膰 zwolennik贸w innych ni偶 bezmy艣lni potakiwacze. To oczywisty skutek p贸j艣cia na skr贸ty, postawienia na argument si艂y zamiast na si艂臋 argument贸w.

A przecie偶 nie jest to jeszcze najgorsze. Najgorsza, tak s膮dz臋, musi by膰 dla niego 艣wiadomo艣膰 - cho膰 nie wiem, czy ju偶 j膮 posiad艂 - i偶 kl臋sk臋 t臋 zada艂 sobie sam. Rys autentycznego tragizmu Michnikowi nadaje fakt, 偶e Michnika-intelektualist臋 zabi艂 nikt inny, tylko Michnik-polityk. Jest co艣 odra偶aj膮co fascynuj膮cego, gdy wczytuj膮c si臋 w publicystyk臋 Michnika z ostatnich kilku dziesi臋cioleci (a t臋 lekcj臋 przerobi艂em i jest ona jednym z istotnych powod贸w powstania niniejszej ksi膮偶ki), obserwujemy, jak staje si臋 ona coraz p艂ytsza, jak potrzeba dora藕nego przykopania nak艂ada kaganiec my艣lom, jak intelektualista sam si臋 ochoczo kastruje, by osi膮gn膮膰 maksymaln膮 ostro艣膰 zderzenia czerni i bieli. Jak finezja ust臋puje miejsca 艂opatologii, a analiza zanika na rzecz 偶onglerki faktami, osobami i cytatami, cho膰by najbardziej karko艂omnej, byle tylko pozwala艂a ka偶dego pisarza, ka偶d膮 posta膰 historyczn膮 i ka偶dy autorytet zaprz膮c do bie偶膮cych kampanii prowadzonych akurat przez Michnika-polityka.

Znowu - nie by艂by ten upadek tak niski, gdyby nie otoczenie si臋 klak膮, zawsze zachwycon膮, zawsze sypi膮c膮 komplementami, us艂u偶n膮. Gotow膮 przyj膮膰 wiwatami ka偶dy pomys艂 szefa, nawet najbardziej bezsensowny i szkodliwy dla niego samego.

Wielcy my艣liciele nie pozostawiaj膮 po sobie klakier贸w. Pozostawiaj膮 uczni贸w, ca艂e intelektualne szko艂y. Je艣li kto艣 twierdzi, 偶e mam w Michniku ceni膰 my艣liciela - prosz臋, niech mi poka偶e, gdzie owi uczniowie Michnika, i na czym polega jego szko艂a. Ja, mimo wysi艂k贸w, niczego podobnego zauwa偶y膰 nie mog臋. Zamiast sp贸jnej my艣li, Michnik, jako autor esej贸w i ksi膮偶ek, pozostawia po sobie tylko pokr臋tny styl - styl wyr贸偶niaj膮cy si臋 wielk膮 zr臋czno艣ci膮 w gmatwaniu spraw prostych, w b艂yskotliwym prowadzeniu Czytelnika do wniosk贸w ca艂kowicie nielogicznych i stwarzaniu wra偶enia, 偶e wnioski te zosta艂y w trakcie wywodu udowodnione - wra偶enia, kt贸remu ulec mo偶e tylko ten, kt贸ry na wst臋pie lektury od偶egna si臋 od krytycyzmu i, jak to si臋 dzieje podczas czytania beletrystyki, 鈥瀦awiesi sw膮 niewiar臋".

Adam Michnik poni贸s艂 kl臋sk臋, to ju偶 dzi艣 oczywiste - ale czy to znaczy, 偶e mo偶na uda膰, i偶 go nigdy nie by艂o? 呕e wszystkie tezy, kt贸re wyg艂osi艂, wszystkie dzia艂ania, kt贸re zainspirowa艂, nie mia艂y miejsca? Przecie偶 ten cz艂owiek zmarnowa艂 nam pi臋tna艣cie lat niepodleg艂o艣ci! Wsp贸艂kszta艂towa艂 to kulawe pa艅stwo, z kt贸rego dzi艣, gdy pisz臋 te s艂owa, dziesi膮tki tysi臋cy m艂odych, pracowitych, przedsi臋biorczych i nierzadko dobrze wykszta艂conych obywateli wiej膮 na pot臋g臋 drzwiami i oknami do Anglii, do Irlandii, gdziekolwiek, byle dalej, w poszukiwaniu normalnego 偶ycia. A zarazem - sam zosta艂 przez nie ukszta艂towany. Bo - i to dla mnie jedna z istotniejszych tez tej ksi膮偶ki - mimo ca艂ej swej politycznej zr臋czno艣ci, Michnik nie sta艂by si臋 tym, kim si臋 sta艂, gdyby nie trafi艂 w oczekiwanie na kogo艣 w艂a艣nie takiego. Oczekiwanie, kt贸rego mo偶emy i powinni艣my si臋 dzi艣 wstydzi膰, ale kt贸re po roku 1989 by艂o mo偶e najwa偶niejszym, a zupe艂nie do dzi艣 nieopisanym zjawiskiem spo艂ecznym.

Adam Michnik zas艂uguje na sprawiedliwo艣膰. Trzeba mu t臋 sprawiedliwo艣膰 - jedni powiedz膮 鈥瀢ymierzy膰", a inni 鈥瀘dda膰". Ale w ka偶dym razie trzeba si臋 na ni膮 zdoby膰. Trzeba wreszcie przynajmniej spr贸bowa膰.

Oto moja pr贸ba.

Data: 2012-07-15 15:34:43
Autor: Przemys艂aw W
Adam Michnik - portret 偶ydowskiego komucha
Nie b臋d臋 walczy艂 broni膮 nienawi艣ci

Koniec kwietnia roku 1990. Prezydentem Polski jest jeszcze Wojciech Jaruzelski, jego wieloletni najbli偶szy wsp贸艂pracownik Czes艂aw Kiszczak, jako minister spraw wewn臋trznych, sprawuje niepodzieln膮 kontrol臋 nad wojskowymi i cywilnymi s艂u偶bami specjalnymi, a pierwszy niekomunistyczny premier, Tadeusz Mazowiecki, broni膮c w telewizji obecno艣ci w Polsce okupacyjnych wojsk sowieckich, u偶ywa tradycyjnego argumentu komunistycznej propagandy - 偶e chroni膮 nas one przed obc膮 agresj膮 (kto konkretnie chce nas napa艣膰 - nie u艣ci艣la, ale mo偶e chodzi膰 tylko o NATO i niemieckich rewizjonist贸w). W rz膮dzie na czele cz臋艣ci resort贸w stoj膮 ludzie nominowani przez opozycj臋, ale stanowiska wiceministr贸w, dyrektor贸w departament贸w i wojewod贸w pozostaj膮 nienaruszon膮 domen膮 starej, partyjnej nomenklatury.

Mimo tego nikt nie ma w膮tpliwo艣ci, 偶e p贸艂wiecze komunistycznej w艂adzy nad naszym krajem nieuchronnie dobiega ko艅ca. Nie tylko nad naszym - w ci膮gu dziesi臋ciu miesi臋cy, jakie min臋艂y od 鈥瀔ontraktowych" wybor贸w, po raz pierwszy w dziejach peerelu sankcjonuj膮cych istnienie opozycji, s膮siednie komunistyczne re偶imy wali艂y si臋 jeden po drugim jak kostki domina. Mur berli艅ski le偶y w gruzach, a Nicolae Ceausescu w ciemnym grobie, jako ostatni ju偶 i najbrutalniej potraktowany z odstawionych od w艂adzy przyw贸dc贸w 艣rodkowoeuropejskich Kompartii. Na praskim Hradzie zasiada od niedawna, jako prezydent wolnej Czechos艂owacji, wieloletni wi臋zie艅 polityczny Vaclav Havel -nieca艂y miesi膮c wcze艣niej spotka艂 si臋 z Lechem Wa艂臋s膮, kt贸ry wci膮偶 pozostaje tylko szefem zwi膮zku zawodowego. Wiele wskazuje, 偶e w艂a艣nie irytacja Wa艂臋sy tym faktem b臋dzie prawdziw膮 przyczyn膮 wzbieraj膮cej ju偶 wojny na g贸rze.

Ale to mordercze starcie, w kt贸rym byli bohaterowie obrzuc膮 si臋 najgorszym b艂otem i skutecznie zniszcz膮 w oczach spo艂ecze艅stwa mit 鈥濻olidarno艣ci", jeszcze przed nami. Na razie wiadomo, 偶e b臋d膮 wybory prezydenckie i 偶e b臋dzie w nich kandydowa艂 przyw贸dca 鈥濻olidarno艣ci". Kto si臋 tym interesuje, wie te偶, 偶e Wa艂臋sa zablokowa艂 starania prowadzone przez grup臋 wp艂ywowych dzia艂aczy postsolidarno艣ciowej 鈥瀕ewicy laickiej" o przekszta艂cenie Komitetu Obywatelskiego w poddany jednolitemu przyw贸dztwu ruch polityczny. I 偶e wywo艂ane tym napi臋cie pomi臋dzy ow膮 grup膮 dzia艂aczy a Wa艂臋s膮 jest ju偶 zbyt silne, aby mog艂o si臋 rozej艣膰 po ko艣ciach. Na razie wyra偶a si臋 ono w coraz bardziej zjadliwych filipikach na 艂amach 鈥濭azety Wyborczej" i 鈥濼ygodnika Solidarno艣膰", Tadeusz Mazowiecki ju偶 straszy na posiedzeniu Komitetu Obywatelskiego 鈥瀙olskim piek艂em" -ale fasada jeszcze nie p臋k艂a.

Patrz膮c na ni膮 z zewn膮trz wci膮偶 mo偶na s膮dzi膰, 偶e wszystko jest na dobrej drodze: komuna w odwrocie, mo偶e nie tak szybkim, jak by si臋 chcia艂o, ale jednak. A do w艂adzy id膮 nasi. Bohaterowie 鈥濻olidarno艣ci" i podziemia, ludzie prawi, kt贸rzy cierpieli za wolno艣膰 prze艣ladowania, byli wsadzani do wi臋zie艅, internowani, n臋kani ci膮g艂ymi aresztowaniami i rewizjami. Pewnie maj膮 swoje wady, ale jednego mo偶emy by膰 pewni: 偶e nas nie zdradz膮.

Jest kwiecie艅 1990 i pewne rzeczy wydaj膮 si臋 oczywiste. Polska odzyskuje wolno艣膰 po 50 latach okupacji. Wyzwala si臋 z ustroju, kt贸ry zwyci臋ska Armia Czerwona, przy tch贸rzliwej bierno艣ci naszych 鈥瀉liant贸w" z Zachodu, narzuci艂a tu przemoc膮 - z Polak贸w nie chcia艂 go nikt, poza garstk膮 renegat贸w z ca艂kowicie agenturalnej, kontrolowanej niepodzielnie przez Stalina PPR. By艂 to ustr贸j oparty na zbrodni, zak艂amaniu i przymusie. Ustr贸j, kt贸ry przedstawia艂 si臋 jako spe艂nienie odwiecznych marze艅 o powszechnej sprawiedliwo艣ci i dobrobycie, a w rzeczywisto艣ci wymusza艂 pos艂usze艅stwo nieustaj膮c膮 inwigilacj膮, terrorem i rozdawaniem swoim kolaborantom przywilej贸w i luksus贸w, kt贸re w kraju normalnym nie by艂y 偶adnymi luksusami, tylko towarami powszechnie dost臋pnymi na wolnym rynku. Komuni艣ci odpowiadali za gigantyczne zbrodnie, za Katy艅, za m臋cze艅stwo tysi臋cy 偶o艂nierzy Armii Krajowej, za zmia偶d偶enie czo艂gami wolno艣ciowych zryw贸w w Poznaniu w 1956 i na Wybrze偶u w 1970, a ca艂kiem niedawno - za stan wojenny, aresztowania i morderstwa 鈥瀗ieznanych sprawc贸w". Odpowiadali za n臋dzny poziom 偶ycia, za ruin臋 gospodarki, za ograbienie kraju... Nie chc臋 tej wyliczanki d艂u偶y膰, bo nie pisz臋 鈥濩zarnej ksi臋gi komunizmu" - w ka偶dym razie, by艂o oczywiste, 偶e komunizm by艂 z艂em i 偶e z tym z艂em trzeba sko艅czy膰 definitywnie.

Partia komunistyczna, kt贸ra nazwa艂a si臋 Polsk膮 Zjednoczon膮 Parti膮 Robotnicz膮 (trzy k艂amstwa w nazwie: nie by艂a ani parti膮 polsk膮, ani robotnicz膮, a le偶膮ce u jej zarania 鈥瀦jednoczenie" PPR z PPS polega艂o na rozbiciu tej drugiej policyjnym terrorem i wch艂oni臋ciu grupy kolaborant贸w), formalnie ju偶 nie istnieje. Trzy miesi膮ce wcze艣niej, na swym ostatnim zje藕dzie, przekszta艂ci艂a si臋 w Socjaldemokracj臋 Rzeczpospolitej Polskiej. Pozostawi艂a po sobie gigantyczny maj膮tek gromadzony przez wiele lat kosztem spo艂ecze艅stwa: budynki, o艣rodki wypoczynkowe, ruchomo艣ci, pieni膮dze na krajowych i zagranicznych kontach, wszystko to, co gwarantowa艂o ka艣cie 鈥瀢艂a艣cicieli peerelu" 偶ycie zasadniczo lepsze od ich poddanych.

Pewne rzeczy, powt贸rz臋, wydaj膮 si臋 jeszcze oczywiste, bo jest dopiero kwiecie艅 1990 roku, jeszcze nie nast膮pi艂o to, co Gustaw Herling-Grudzi艅ski nazwa艂 鈥瀢ielkim zamazaniem", a Zbigniew Herbert 鈥瀦apa艣ci膮 semantyczn膮" - pomieszanie dobra ze z艂em, zr贸wnanie w prawach cwaniactwa z bohaterstwem i wielka amnezja. Proces, kt贸ry do tego w nast臋pnych latach doprowadzi, w艂a艣nie si臋 zaczyna. W艂a艣nie teraz.

Jest 28 kwietnia 1990 roku i obraduje akurat ostatni Sejm peerelu. Nie jest to Sejm wybrany demokratycznie - zgodnie z kontraktem politycznym zawartym przy Okr膮g艂ym Stole pomi臋dzy komunistyczn膮 generalicj膮, a grup膮 dzia艂aczy opozycji arbitralnie wyznaczonych przez Lecha Wa艂臋s臋, wyborcy mogli g艂osowa膰 swobodnie tylko na 35 procent mandat贸w (wszystkie zdobyli kandydaci z listy firmowanej znakiem 鈥濻olidarno艣ci"), a pozosta艂e z g贸ry przyznane zosta艂y obozowi w艂adzy. Bogiem a prawd膮, jest ten Sejm jeszcze mniej demokratyczny, ni偶by to wynika艂o ze wspomnianego kontraktu, bo przyw贸dcy 鈥瀞trony spo艂ecznej" zgodzili si臋 pomi臋dzy pierwsz膮 a drug膮 tur膮 na zmian臋 ordynacji, po to, by mimo wszystko mog艂o wej艣膰 do Sejmu 33 komunist贸w ze skre艣lonej przez wi臋kszo艣膰 wyborc贸w tzw. listy krajowej (lista krajowa liczy艂a 35 nazwisk, ale skre艣laj膮c je na krzy偶 niekt贸rzy, przez niedbalstwo, nie doci膮gn臋li kreski do nazwisk zamykaj膮cych obie kolumny druku - dlatego tych dw贸ch z samego ko艅ca wcisn臋艂o si臋 do parlamentu normaln膮 drog膮). Mimo wszystko Sejm ten sprawuje si臋 do艣膰 przyzwoicie. Pezetpeerowcy s膮 na razie oszo艂omieni tempem, w jakim przoduj膮cy ustr贸j zawali艂 si臋 w kraju i wsz臋dzie doko艂a, s膮 przestraszeni tym, co mo偶e si臋 zdarzy膰, podnosz膮 wi臋c grzecznie 艂apki tak, jak widz膮, 偶e si臋 tego od nich oczekuje; ich dotychczasowi akolici z 鈥瀞ojuszniczych" stronnictw formalnie weszli w koalicj臋 z 鈥濻olidarno艣ci膮", czy raczej z samym Lechem Wa艂臋s膮, kt贸ry reprezentuje j膮 w przej艣ciowym okresie. Obywatelski Klub Parlamentarny m贸g艂by w tej sytuacji swobodnie przeforsowa膰 ka偶d膮 ustaw臋, jaka tylko jest potrzebna, aby ostatecznie dobi膰 czerwon膮 mafi臋.

Tylko 偶e OKP wcale nie ma takiego zamiaru. A 艣ci艣lej - nie ca艂y OKP. Ju偶 dwa miesi膮ce wcze艣niej wewn膮trz dawnej 鈥瀌ru偶yny Wa艂臋sy" zarysowa艂 si臋 ostry podzia艂 zagra偶aj膮cy roz艂amem. Cz臋艣膰 pos艂贸w OKP, g艂贸wnie tych 鈥瀦 terenu", z tylnych 艂aw poselskich, uwa偶a, 偶e nale偶y robi膰 to, co zosta艂o Polakom obiecane i co sami Polacy wybrali, popieraj膮c w wyborach masowo 鈥濻olidarno艣膰" - ko艅czy膰 z komunizmem. Cz臋艣膰, w tym wi臋kszo艣膰 prezydium, przeciwstawia si臋 wszelkim takim pomys艂om. Pose艂 ziemi bytomskiej Adam Michnik krzyczy wtedy na zwolennik贸w rozlicze艅 i dekomunizacji (cho膰 samo s艂owo jeszcze si臋 nie pojawia), 偶e s膮 鈥瀎rustratami bez kwalifikacji". Tej obelgi b臋dzie potem z zami艂owaniem u偶ywa艂 wobec wszystkich swoich politycznych przeciwnik贸w.

Czytelnik, kt贸ry spraw tych nie pami臋ta, nie 艣ledzi艂 ich na bie偶膮co, mo偶e podejrzewa膰 mnie o s艂own膮 manipulacj臋. Wyja艣nijmy wi臋c od razu: gdy pisz臋, 偶e Adam Michnik 鈥瀔rzyczy", nie jest to 偶adna retoryka, tylko po prostu prawda. Michnik w owym czasie krzyczy bardzo cz臋sto. U偶ywa mocnych s艂贸w, podkre艣la je uderzeniami pi臋艣ci膮 w m贸wnic臋. R贸wnie emocjonalny jest wtedy, gdy pisze. Nie on jeden zreszt膮. Wsp贸艂czesnego czytelnika, je艣li zechce zag艂臋bi膰 si臋 w 偶贸艂kn膮ce z wolna gazety z tamtego okresu, musi uderzy膰 ton og贸lnej histerii, egzaltacja i zaprz臋ganie najwy偶szych racji etycznych do banalnych sk膮din膮d przepychanek o w艂adz臋. Ale histeryczno艣膰 wyst膮pie艅 Michnika, ich patos, 艂atwo艣膰 w si臋ganiu po wielkie s艂owa i po grube bluzgi zwracaj膮 uwag臋 nawet na tym tle. Sprawuj膮cy sw膮 funkcj臋 od kilku miesi臋cy redaktor naczelny 鈥濭azety Wyborczej" zachowuje si臋, jakby pozna艂 jak膮艣 straszn膮 prawd臋 o maj膮cych nast膮pi膰 nieszcz臋艣ciach i jako jedyny wiedzia艂, jak im zapobiec. Zreszt膮 od czasu do czasu daje temu przekonaniu wyraz otwarcie. Tu偶 po 鈥瀔ontraktowych" wyborach, gdy okaza艂o si臋, 偶e g艂osuj膮cy wyci臋li w pie艅 list臋 krajow膮, a tego samego dnia komuni艣ci chi艅scy zmasakrowali na placu Tienanmen protestuj膮cych pokojowo student贸w, Michnik przestrzega艂 na 艂amach 鈥濭azety Wyborczej", 偶e i u nas, je艣li rozbi贸rka peerelu posunie si臋 za daleko, mo偶e w ka偶dej chwili doj艣膰 do podobnej tragedii. W p贸藕niejszych tekstach wielokrotnie przywo艂ywa艂 widmo wojny domowej, wspieraj膮c si臋 przyk艂adem by艂ej Jugos艂awii albo rozszala艂ej rewolucji - z jakobi艅skim terrorem, z masowymi mordami, obozami i innymi prze艣ladowaniami.

Czytaj膮c te jeremiady dzisiaj, na spokojnie, trudno si臋 nie 艣mia膰. Straszenie rusk膮 inwazj膮 mia艂o mo偶e jeszcze jaki艣 sens; o tym, 偶e Sowieci ani nie maj膮 na ni膮 ochoty, ani nawet, cho膰by chcieli, nie s膮 w stanie interweniowa膰, bo i u nich ju偶 wszystko si臋 wali w drebiezgi i niewiele miesi臋cy minie, jak imperium czerwonej gwiazdy trafi wreszcie z dawna oczekiwany szlag -o tym w kwietniu 1990 wci膮偶 jeszcze mo偶na by艂o nie wiedzie膰, chocia偶 kto bystrzejszy powinien si臋 ju偶 od paru tygodni domy艣la膰. Ale - wojna domowa? Jaka, na lito艣膰 bosk膮, kto niby mia艂by z kim walczy膰, warszawiacy z poznaniakami, krakowiacy przeciwko g贸ralom? Przecie偶 Jugos艂awii, pa艅stwa skleconego sztucznie, na si艂臋 艂膮cz膮cego narody o odmiennej historii, j臋zykach, religiach oraz kulturze, i od wiek贸w ze sob膮 sk艂贸cone, Polska nie przypomina艂a w najmniejszym stopniu. A komunizmu w tej postaci, jaki pr贸bowali wtedy rozlicza膰 鈥瀎rustraci bez kwalifikacji", nie zamierza艂 broni膰 nikt, mo偶e poza kilkoma szurni臋tymi staruszkami pokroju towarzysza Mija艂a. Przecie偶 powodem, dla kt贸rego w og贸le cz艂owiek 鈥濻olidarno艣ci" m贸g艂 zosta膰 premierem, czyli - dla kt贸rego posypa艂 si臋 pierwotny, napisany przez komunistyczn膮 generalicj臋 scenariusz ustrojowej transformacji, by艂 w艂a艣nie fakt, i偶 PZPR przer偶n膮艂 sromotnie tak偶e w tak zwanych 鈥瀘kr臋gach zamkni臋tych". To znaczy tam, gdzie g艂osowali milicjanci, wojskowi i partyjni dyplomaci. Oni, podpory re偶imu i jego zbrojne rami臋, te偶 mieli ju偶 peerelu w jego dotychczasowym kszta艂cie szczerze dosy膰!

A owa 鈥瀞pirala nienawi艣ci", kt贸ra jakoby mog艂a si臋 rozkr臋ci膰, je艣li tylko da艂oby si臋 do niej has艂o wytoczeniem jakiemu艣 komuni艣cie procesu? Nonsens nie mniejszy. Polskie spo艂ecze艅stwo tego czasu w niczym nie przypomina艂o zrewoltowanych mas, kt贸rych aplauz wyni贸s艂 do rz膮d贸w jakobin贸w czy bolszewik贸w. Pozostawa艂o w apatii, w totalnym zwisie. Uliczne manifestacje radykalniejszej cz臋艣ci opozycji, pomini臋tej przez Wa艂臋s臋 przy rozdawaniu zaprosze艅 do nowej w艂adzy, budzi艂y zainteresowanie przys艂owiowego psa z kulaw膮 nog膮. Je艣li cokolwiek by艂o w stanie to spo艂ecze艅stwo zainteresowa膰, to skrzykiwane przez komunistyczne neozwi膮zki strajki 鈥瀙艂acowe", wy艂膮cznie o podwy偶ki. A i to tylko dzi臋ki temu, 偶e strajki te nie wymaga艂y 偶adnego wysi艂ku i niczym nie grozi艂y. Twierdzenie, 偶e na wie艣膰 o usuwaniu ze stanowisk pezetpeerowskich wiceministr贸w czy prezes贸w bank贸w Polacy mieliby rzuci膰 si臋 wiesza膰 zdrajc贸w, jak za czas贸w Kili艅skiego, jest tak absurdalne, 偶e nie wiadomo, czy si臋 艣mia膰, czy p艂aka膰.

Czy Adam Michnik wierzy艂 wtedy w to, co pisa艂 - czy te偶 straszy艂 swych czytelnik贸w cynicznie, na zimno? Czy sam dzia艂a艂 powodowany histeri膮, czy te偶 z premedytacj膮 budowa艂 zr臋by propagandy, kt贸ra mia艂a tak膮 histeri臋 wytworzy膰 w spo艂ecze艅stwie?

To dobre pytanie. Zostawmy je sobie na p贸藕niej i wr贸膰my do wspomnianego wcze艣niej sporu wewn膮trz OKP, o, najkr贸cej m贸wi膮c, stosunek do czerwonych. Oczywi艣cie, nie zacz膮艂 si臋 on awantur膮 na posiedzeniu klubu w lutym 1990. Tli艂 si臋 ju偶 wcze艣niej. Ale wcze艣niej ugodowcy dysponowali pot臋偶nym argumentem: nie mo偶na wykonywa膰 gwa艂townych ruch贸w, bo wejd膮 Sowieci i poleje si臋 krew. Dzia艂aj膮c w atmosferze tej grozy, premier Mazowiecki, zas艂u偶ony opozycyjny intelektualista, ale polityk kompletnie nieudolny, przez ca艂e swoje premierowanie panicznie wystrzega艂 si臋 zmian. Kadrowych czy systemowych, jakichkolwiek -poza zmianami w gospodarce, zreszt膮 ograniczonymi na razie niemal wy艂膮cznie do polityki monetarnej, nazwanymi has艂owo 鈥瀙lanem Balcerowicza". Zmiany makroekonomiczne mia艂y, tak, zdaje si臋, widzia艂 pierwszy niekomunistyczny premier sw膮 misj臋, zast膮pi膰 na razie wszelkie zmiany polityczne i w perspektywie lat stworzy膰 dopiero w艂a艣ciwy grunt umo偶liwiaj膮cy powolne kontynuowanie ustrojowej przebudowy, maj膮cej da膰 Polsce w bli偶ej nieokre艣lonej, ale raczej odleg艂ej przysz艂o艣ci, pewien zakres autonomii. Tote偶 na wszystkie naciski ze swego obozu, by ruszy膰 wreszcie co艣 tu albo tam, odpowiada艂 Mazowiecki, 偶e nie czas na to, 偶e nie wolno dzia艂a膰 zbyt pochopnie. Nawet cenzur臋, ten powszechnie znienawidzony i naprawd臋 przez nikogo ju偶 wtedy niebroniony relikt re偶imu, planowa艂 jeszcze na pocz膮tku roku 1990 tylko jako艣 zdemokratyzowa膰 i z艂agodzi膰, zamiast rozp臋dzi膰 j膮 na cztery wiatry. Mianowany przez niego podsekretarz stanu Jerzy Ciemniewski, kt贸ry dwa lata p贸藕niej na chwil臋 wskoczy w 艣wiat艂o reflektor贸w, demaskuj膮c rz膮d Olszewskiego jako zagro偶enie dla demokracji, otwarcie uzasadnia potrzeb臋 zachowania tej instytucji: 鈥瀟rzeba zabezpieczy膰 pa艅stwo przed przest臋pstwami prasy". Dopiero Sejm udaremni te plany, wykre艣laj膮c zaplanowane na cenzur臋 wydatki z przed艂o偶onego przez rz膮d projektu bud偶etu.

Je艣li wierzy膰 genera艂owi Kiszczakowi, dosz艂o do takiego absurdu, 偶e to on w艂a艣nie, Kiszczak, musia艂 wielokrotnie prosi膰 premiera o mianowanie w resortach si艂owych 鈥瀞olidarno艣ciowych" wiceministr贸w, przed czym Mazowiecki opiera艂 si臋 jak m贸g艂, przera偶ony, 偶e tak 艣mia艂e uderzenie we wszechw艂adz臋 PZPR mog艂oby sprowokowa膰 wojn臋 domow膮.

Osobi艣cie nie jestem sk艂onny do nadawania nadmiernej rangi wspomnieniom takiego, nazywajmy w tej ksi膮偶ce sprawy i ludzi po imieniu, komunistycznego zbrodniarza, jakim jest Kiszczak. W tej kwestii jednak mo偶e m贸wi膰 prawd臋, solidarno艣ciowi figuranci w ministerstwach 鈥瀞i艂owych" byli mu wtedy rzeczywi艣cie na r臋k臋. Ale je艣li kto艣 nie wierzy, to mo偶na znale藕膰 inne przyk艂ady absurd贸w, do jakich doprowadzi艂 up贸r Mazowieckiego w realizacji planu stopniowego, rozpisanego na wiele lat scenariusza 鈥瀎inlandyzowania" Polski - na przek贸r faktowi, 偶e imperium sowieckie w艂a艣nie wali si臋 w gruzy, co 贸w scenariusz uczyni艂o bezsensownym. Oto w marcu 1990 Krajowa Komisja Wykonawcza NSZZ 鈥濻olidarno艣膰" wyst膮pi艂a do premiera z dramatycznym apelem o przy艣pieszenie prywatyzacji przedsi臋biorstw pa艅stwowych. Zwi膮zek zawodowy domaga艂 si臋 przy艣pieszenia prywatyzacji! Czy zwi膮zkowcy nagle zakochali si臋 w kapitalizmie? Nie, po prostu widzieli, obserwowali to z bliska w setkach miejsc w ca艂ej Polsce, jak z pa艅stwowego maj膮tku, rozkradanego przez dyrektor贸w i prezes贸w z partyjnej nomenklatury, z dnia na dzie艅 coraz mniej zostaje.

Mazowiecki, kt贸ry w swym sejmowym expose skre艣li艂 s艂owo 鈥瀔apitalizm", zast臋puj膮c je diabli wiedz膮 co znacz膮cym, ale strawniejszym dla ludzi wychowanych w kulcie 鈥瀞prawiedliwo艣ci spo艂ecznej" okre艣leniem 鈥瀞po艂eczna gospodarka rynkowa", opar艂 si臋, oczywi艣cie, tak偶e i tym naciskom - hamowana przez niego prywatyzacja mia艂a przeci膮gn膮膰 si臋 na nast臋pnych pi臋tna艣cie lat, i w chwili, gdy pisz臋 te s艂owa, wci膮偶 jeszcze nie doczeka艂a si臋 zako艅czenia. Mazowiecki by艂 w og贸le mistrzem 艣wiata w hamowaniu. W1980 roku, jako ekspert wspomagaj膮cy sw膮 rad膮 strajkuj膮cych w Gda艅sku robotnik贸w bezskutecznie perswadowa艂 im, 偶eby wycofali si臋 ze zbyt daleko id膮cych 偶膮da艅, jak zwolnienie wi臋藕ni贸w politycznych czy utworzenie wolnych, niezale偶nych zwi膮zk贸w zawodowych. A ju偶 zupe艂nie niedawno, kiedy na pocz膮tku lipca 1989 Adam Michnik opublikowa艂 na 艂amach swej gazety artyku艂 鈥濿asz prezydent, nasz premier" - ciekawa rzecz: sumienie Michnika, kt贸re nied艂ugo potem tak bardzo si臋 na ten problem wyczuli艂o, wtedy jeszcze jako艣 nie zwr贸ci艂o mu uwagi, 偶e nawo艂uje do z艂amania ustale艅 Okr膮g艂ego Sto艂u, a przecie偶 pacta sunt servanda! - Mazowiecki na 艂amach 鈥濼ygodnika Solidarno艣膰" odpowiedzia艂 mu tekstem pod wszystko m贸wi膮cym tytu艂em 鈥炁歱iesz si臋 powoli", mno偶膮cym obiekcje, dlaczego na tworzenie solidarno艣ciowego rz膮du jest jeszcze grubo za wcze艣nie.

Mimo wszystko sam wkr贸tce potem przyj膮艂 od Wa艂臋sy misj臋 tworzenia takiego w艂a艣nie rz膮du. Je艣li rz膮d ten mia艂 zmieni膰 PRL w woln膮, kapitalistyczn膮 Polsk臋, to powierzenie kierowania nim w艂a艣nie komu艣 takiemu trudno uzna膰 za cokolwiek innego ni偶 horrendalne nieporozumienie. Ale je艣li komu艣 zale偶a艂o na tym, by tak wszystko zmieni膰, 偶eby w istocie rzeczy zmieni艂o si臋 jak najmniej - to uczynienie pierwszym niekomunistycznym premierem poczciwej safandu艂y stanowi艂o strza艂 w dziesi膮tk臋.

Przez ca艂膮 jesie艅 1989 p艂on臋艂y w Polsce ogniska, w kt贸rych esbecy palili swoje archiwa. A przy okazji spontanicznie je rozkradali, s艂usznie zak艂adaj膮c, 偶e papiery na przysz艂ych ministr贸w i prezes贸w to w niepewnych czasach doskona艂a polisa. Nikt im nie przeszkadza艂, ale przez pi臋膰dziesi膮t lat SB naprodukowa艂a zbyt wiele bumagi, 偶eby da艂o si臋 wszystko zniszczy膰 metodami cha艂upniczymi. Dlatego rozzuchwaleni bezkarno艣ci膮 esbecy zacz臋li bez cienia skr臋powania wysy艂a膰 ca艂e ci臋偶ar贸wki teczek do zmielenia w papierni. I to nie rokowa艂o szansy na pozbycie si臋 kompromituj膮cej dokumentacji w kr贸tkim czasie; na dodatek nie mog艂o pozosta膰 niezauwa偶one. Prostoduszni dzia艂acze 鈥濻olidarno艣ci" z terenu, zupe艂nie nie艣wiadomi, w jakich politycznych meandrach zd膮偶y艂a ju偶 ugrz臋zn膮膰 鈥瀏贸ra", zacz臋li alarmowa膰, dzwoni膰 do region贸w, do znajomych opozycjonist贸w - przecie偶 niszczenie tych dokument贸w by艂o w 艣wietle prawa, tego wci膮偶 jeszcze obowi膮zuj膮cego prawa peerelu, przest臋pstwem, i to do艣膰 ci臋偶kim. R贸偶nymi drogami trafia艂y te sygna艂y do Mazowieckiego, a ten, w imi臋 praworz膮dno艣ci, to znaczy nieuchybiania podzia艂owi kompetencji mi臋dzy resortami, odsy艂a艂 przychodz膮cych z nimi do w艂a艣ciwego dla sprawy ministra, czyli genera艂a Kiszczaka. Tego w艂a艣nie, na kt贸rego polecenie jego wsp贸艂pracownik, genera艂 Dankowski, zorganizowa艂 ca艂膮 akcj臋 niszczenia archiw贸w i j膮 nadzorowa艂. W p贸藕niejszym czasie zostanie to nawet oficjalnie stwierdzone, a s膮d III RP wymierzy mu kar臋 - pogro偶enie palcem czy co艣 r贸wnie dotkliwego. Nie b臋dzie to ani pierwszy, ani najbardziej jaskrawy przyk艂ad zdumiewaj膮cej niezdolno艣ci - czy raczej niech臋ci - wolnych i niezawis艂ych s膮d贸w III RP do satysfakcjonuj膮cego zamkni臋cia jakiejkolwiek afery.

Genera艂 Kiszczak zaj臋ty by艂 w tym czasie dok艂adnie tym samym, co jego podw艂adni, tylko oczywi艣cie na odpowiednio wy偶szym szczeblu. Par臋 lat p贸藕niej, przed sejmow膮 komisj膮, kt贸ra mia艂a ustali膰, kto odpowiada za stan wojenny (a jak偶e, by艂a taka - niestety, mimo usilnych stara艅, nie zdo艂a艂a na zadane pytanie znale藕膰 odpowiedzi), emerytowany ju偶 Kiszczak opowiada艂 o tym z rozbrajaj膮c膮 szczero艣ci膮, zupe艂nie niezra偶ony faktem, 偶e opowie艣ci膮 t膮 przyznaje si臋 do pope艂nienia szeregu przest臋pstw; zreszt膮 s艂usznie si臋 tym nie przejmowa艂, bo, faktycznie, nikt nie odwa偶y艂 si臋 tego faktu nawet zauwa偶y膰. Przychodzili do mnie, jako do ministra spraw wewn臋trznych r贸偶ni dzia艂acze by艂ej opozycji - streszczam jego d艂u偶sz膮 wypowied藕 w艂asnymi s艂owami - ci zahaczeni ju偶 w strukturach w艂adzy, i ci dopiero do nich aspiruj膮cy, i pytali, co na nich mam. A ja wtedy dzwoni艂em do archiwum, kaza艂em sobie przynie艣膰 odpowiedni膮 teczk臋 i przy zainteresowanym wrzuca艂em j膮 do niszczarki.

Kiszczak nie wspomina艂, co wtedy czu艂, ale zgaduj臋, 偶e musia艂 dusi膰 si臋 od t艂umionego 艣miechu - ju偶 kilka lat wcze艣niej teczki, kt贸re teraz demonstracyjnie niszczy艂, stwarzaj膮c frajerom z艂udne poczucie bezpiecze艅stwa, zosta艂y na jego polecenie przezornie zmikrofilmowane. Czy kopie tych mikrofilm贸w znalaz艂y si臋 tak偶e w Moskwie, historycy nie s膮 zgodni, ale 偶aden z nich nie wyklucza, 偶e tak si臋 zdarzy膰 mog艂o.

Tymczasem jednak bezczynno艣膰 rz膮du, jak si臋 ju偶 powiedzia艂o, i ugodowa postawa prezydium OKP, budzi艂a z ka偶dym tygodniem coraz wi臋ksz膮 irytacj臋 w艣r贸d pos艂贸w, kt贸rzy dostali si臋 do Sejmu dzi臋ki zdj臋ciu z Wa艂臋s膮 i znaczkowi 鈥濻olidarno艣ci". Z owej irytacji wzi膮艂 si臋 mi臋dzy innymi projekt, by upa艅stwowi膰 maj膮tek by艂ej PZPR.

Merytorycznie - trudno by艂o tej inicjatywie cokolwiek zarzuci膰. Maj膮tek Kompartii zosta艂 przecie偶 w ca艂o艣ci zagrabiony narodowi. W roku 1989, jak wyliczy艂 zajmuj膮cy si臋 spraw膮 historyk, sk艂adki cz艂onkowskie wynios艂y jedynie 4 proc. bie偶膮cych funduszy partii. By艂 to oczywi艣cie czas upadku, ale i w lepszych dla partyjnej dyscypliny chwilach wp艂ywy ze sk艂adek nie stanowi艂y wi臋cej ni偶 kilkana艣cie procent tego, co PZPR wydawa艂 na same pensje swojego aparatu. Reszt臋 dawa艂y partii r贸偶nego rodzaju haracze i wymuszenia. Kiedy na przyk艂ad PZPR budowa艂a sobie siedzib臋 w centrum Warszawy, na jej sfinansowanie rozprowadzono 鈥瀋egie艂ki". Rozprowadzono je w taki spos贸b, 偶e w zak艂adach cz臋艣膰 pensji 鈥瀢yp艂acono" pracownikom - za jedno, partyjnym czy nie - tymi w艂a艣nie 鈥瀋egie艂kami". Kiedy PZPR chcia艂a zaj膮膰 jaki艣 budynek na swe agendy czy pa艂acyk na o艣rodek wczasowy, to go zajmowa艂a, a je艣li spodoba艂o jej si臋 mie膰 nowy, to kaza艂a go zbudowa膰, i nikt si臋 nie przejmowa艂, w papierach jakiego funduszu kt贸rej z pa艅stwowych instytucji zaksi臋gowano potem wydatki. Wszystko nale偶a艂o do pa艅stwa, a pa艅stwo nale偶a艂o do partii komunistycznej.

PZPR nie mia艂a k艂opotu ze zdobywaniem pieni臋dzy: w samym tylko roku 1989 przyzna艂a ona sobie bezpo艣rednio z bud偶etu pa艅stwa 13 mld z艂otych dotacji oraz 18 mld 鈥瀔redytu". Bior臋 to s艂owo w cudzys艂贸w, bo 贸w 鈥瀔redyt", przy licz膮cej sobie wtedy kilkaset procent miesi臋cznej stopie inflacji, oprocentowany by艂 na... 3 procent (s艂ownie: trzy procent). Do tego dochodzi艂y ulgi podatkowe dla RSW 鈥濸rasa", te偶 b臋d膮ce bezpo艣rednim wsparciem dla PZPR, kt贸ra z owej firmy, maj膮cej praktyczny monopol na wydawanie i dystrybucj臋 w peerelu gazet i czasopism, zgarn臋艂a o tyle wi臋kszy zysk.

Podobnie jak PZPR, ci膮gn臋艂y z pa艅stwa pieni膮dze jej 鈥瀞ojusznicze stronnictwa", ZSL i SD. Ten stan rzeczy wkurzy艂 bardzo dzia艂aczy zas艂u偶onej w podziemiu Konfederacji Polski Niepodleg艂ej, kt贸rzy w pa藕dzierniku 1989 zacz臋li nawet akcj臋 okupowania gmach贸w PZPR, domagaj膮c si臋 przyj臋cia przez Sejm ustawy o partiach politycznych i r贸wnych szans. 鈥濻olidarno艣ciowy" minister Hall wyst膮pi艂 wtedy z 偶arliw膮 obron膮 stanu posiadania 鈥瀕egalnych partii politycznych", a wci膮偶 nielegaln膮 KPN postraszy艂 鈥瀒nterwencj膮 s艂u偶b porz膮dkowych". Pogr贸偶ki nie zosta艂y zrealizowane - protesty KPN i innych partii radykalnie antykomunistycznych, 偶膮daj膮cych natychmiast wolnych wybor贸w, likwidacji PZPR oraz ukarania winnych jej zbrodni, wypali艂y si臋 w ko艅cu same, nie znajduj膮c wi臋kszego poparcia spo艂ecznego. ZOMO jeszcze od czasu do czasu pa艂owa艂o manifestant贸w domagaj膮cych si臋 wyprowadzenia z Polski sowieckich wojsk albo odej艣cia Jaruzelskiego, ale czyni艂o to tylko wtedy, gdy maszerowali oni na gmachy publiczne. Ta pow艣ci膮gliwo艣膰 irytowa艂a innego cz艂onka rz膮du, Jacka Kuronia. Jak sam napisa艂 w swoich wspomnieniach (w czasach, gdy normy dobrego smaku i granice debaty publicznej wyznacza艂 jego wierny ucze艅, nikt poza nim samym napisa膰 by tego nie 艣mia艂), na posiedzeniach rz膮du nalega艂, aby z m艂odzie偶膮 okupuj膮c膮 komitety partii czy siedziby PRON* milicja post臋powa艂a stanowczo. 鈥濳iedy naciska艂em, 偶e nale偶y ich stamt膮d wyrzuci膰 si艂膮, to si臋 okaza艂o, 偶e minister Kiszczak jest chory, boli go gard艂o i nie mo偶e przyj艣膰 na posiedzenie rz膮du, aby to om贸wi膰. A genera艂 Dankowski, jego wiceminister, doradza艂 cierpliwo艣膰" - pisa艂 Kuro艅.

Niesamowite meandry historii, przyznacie Pa艅stwo. Kiszczak naciska艂 na Mazowieckiego, 偶eby wreszcie mianowa艂 solidarno艣ciowych wiceministr贸w w milicji i bezpiece, a w tym samym czasie Kuro艅 naciska艂 na Kiszczaka, 偶eby kaza艂 pa艂owa膰 - jak nazywa艂a ich propaganda stanu wojennego - 鈥瀝ozwydrzonych wyrostk贸w", kt贸rych jeszcze par臋 lat wcze艣niej ten偶e Kuro艅 wraz z innymi przyw贸dcami opozycji sam zach臋ca艂 do rzucania si臋 na szpalery uzbrojonych po z臋by zomowc贸w, po to, aby w ten spos贸b zmusi膰 w艂adz臋 do rozpocz臋cia z opozycj膮 pertraktacji. Kiszczak za艣 zas艂ania艂 si臋 b贸lem gard艂a, bo, jak mo偶na s膮dzi膰, podejrzewa艂, 偶e to gra, 偶e solidarno艣ciowi partnerzy, w oczy deklaruj膮c gotowo艣膰 wsp贸艂pracy i lojalno艣膰, chc膮 go po prostu wydudka膰: sprowokuj膮 jak膮艣 solidniejsz膮 drak臋, aby zyska膰 pretekst do zerwania zawartych porozumie艅 i, w atmosferze zrozumia艂ego oburzenia spo艂ecze艅stwa na kolejne pa艂owanie, wysiudaj膮 go z resortu, zast臋puj膮c kim艣, kto b臋dzie mia艂 wszystko do zawdzi臋czenia nowej sile przewodniej. Czy偶 nie dlatego Mazowiecki zwleka z wprowadzeniem ludzi 鈥濻olidarno艣ci" do resortu, 偶eby nie by艂o w膮tpliwo艣ci, 偶e za spa艂owanie okupuj膮cej partyjne siedziby KPN-owskiej i innej m艂odzie偶y ponosi odpowiedzialno艣膰 nie rz膮d Mazowieckiego, a wy艂膮cznie Kiszczak? - musia艂 kombinowa膰 szef MSW i trudno odm贸wi膰 tym kombinacjom logiki. Do艣wiadczony w partyjnych intrygach komunista nie wierzy艂 w czysto艣膰 intencji wczorajszych przeciwnik贸w, spodziewa艂 si臋 po nich takich zagra艅, jakie sam by pewnie stosowa艂 na ich miejscu. Mo偶na powiedzie膰, 偶e zdecydowanie Kuronia nie docenia艂. Albo, 偶e go zdecydowanie przecenia艂 - zale偶y, z jakiej strony patrze膰.

Takie historie z pocz膮tk贸w ustrojowej transformacji - znalaz艂oby si臋 ich wi臋cej, ale ksi膮偶ka nie o tym - mog膮 nielicho skonfundowa膰 kogo艣, kto bezkrytycznie uwierzy艂 w ucukrowan膮 przez michnikowszczyzn臋 wizj臋 porozumienia Polak贸w 鈥瀙rzychodz膮cych z r贸偶nych stron historycznego podzia艂u".

Jeszcze dzi艣, gdy pisz臋 te s艂owa, opublikowanie w 鈥濧rcanach" i 鈥炁粂ciu Warszawy" protoko艂贸w przes艂ucha艅 Jacka Kuronia z drugiej po艂owy lat osiemdziesi膮tych sprowokowa艂o redaktora naczelnego 鈥濭azety Wyborczej" do rozp臋tania prawdziwej histerii. W protoko艂ach tych nie by艂o niczego, co by na Kuronia rzuca艂o jakikolwiek cie艅, niczego, co by dawa艂o asumpt do oskar偶enia go o jakie艣 ciche porozumienia z komun膮 - przeciwnie, mog膮 one stanowi膰 kluczowy dow贸d fa艂szywo艣ci takich oskar偶e艅, bo gdyby SB mia艂a do Kuronia i jego 艣rodowiska jakie艣 inne 鈥瀌oj艣cie", owe nieko艅cz膮ce si臋 przes艂uchania po prostu nie mia艂yby sensu. Ka偶dy, kto zada艂 sobie trud przeczytania dokument贸w, kt贸rych ujawnienie wywo艂a艂o w pewnym momencie tak wielk膮 wrzaw臋, zgodzi si臋 ze mn膮, i偶 r贸wnie dobrze mog艂yby si臋 one ukaza膰 w 鈥濭azecie Wyborczej". Bo c贸偶 z nich wynika? To, 偶e lider Komitetu Obrony Robotnik贸w wykorzystywa艂 przes艂uchania i 鈥瀝ozmowy ostrzegawcze", aby klarowa膰 prowadz膮cemu je esbekowi, 偶e kierownictwo PZPR musi si臋 z 鈥濻olidarno艣ci膮", a 艣ci艣lej, z Wa艂臋s膮, dogada膰, musi p贸j艣膰 na ust臋pstwa, bo po pierwsze, bez wsparcia 鈥濻olidarno艣ci" nie uda si臋 przeprowadzi膰 reform niezb臋dnych dla wyci膮gni臋cia kraju z gospodarczego kryzysu, a po drugie, eskalacja represji doprowadzi膰 mo偶e tylko do tego, 偶e zamiast Wa艂臋sy i grupuj膮cych si臋 przy nim umiarkowanych czy te偶 rozs膮dnych dzia艂aczy z KOR i organizacji katolickich, ton zaczn膮 nadawa膰 opozycyjni radyka艂owie - a ci doprowadz膮 do jakiej艣 kolejnej katastrofy i do ruskiej interwencji, na unikni臋ciu czego rz膮dz膮cej ekipie powinno zale偶e膰, cho膰by dlatego, 偶e to by oznacza艂o tak偶e jej koniec.


--


"G艂贸wn膮 motywacj膮 mojej aktywno艣ci publicznej by艂a potrzeba w艂adzy
i 偶膮dza popularno艣ci. Ta druga by艂a nawet silniejsza od pierwszej,
bo chyba jestem bardziej pr贸偶ny, ni偶 spragniony w艂adzy. Nawet na pewno..."

- Donald Tusk: Gazeta Wyborcza, 15鈥16 pa藕dziernika 2005

Data: 2012-07-15 15:36:20
Autor: Przemys艂aw W
Adam Michnik - portret 偶ydowskiego komucha
Tylko tyle - i a偶 tyle.

Mog艂yby wi臋c owe protoko艂y swobodnie ukaza膰 si臋 w 鈥濭azecie Wyborczej", ze wst臋pniakiem Adama Michnika, w kt贸rym ten napisa艂by, 偶e oto mamy przed oczami dow贸d politycznego geniuszu i szlachetno艣ci Jacka Kuronia. Cho膰 by艂 wtedy wi臋藕niem, cho膰 zupe艂nie zrozumia艂e by艂oby, gdyby cz艂owiek w jego sytuacji zawzi膮艂 si臋 i stara艂 jak najbardziej zaszkodzi膰 tym, z r膮k kt贸rych tyle wycierpia艂 - potrafi艂 si臋 ponad to wznie艣膰. I uporczywie, przez lata, wyci膮ga艂 do prze艣ladowc贸w r臋k臋, t艂umaczy艂 im cierpliwie, 偶e porozumienie ponad podzia艂ami jest konieczno艣ci膮, 偶e stoj膮 za tym wy偶sze racje, a偶 w ko艅cu jego przes艂anie dotar艂o do reformatorskiej cz臋艣ci obozu w艂adzy, i zaowocowa艂o Okr膮g艂ym Sto艂em, tym wspania艂ym aktem pojednania, o donios艂o艣ci kt贸rego pisa艂 Michnik nieraz... I tak dalej.

Ale przypadkiem protoko艂y z IPN zosta艂y wydrukowane gdzie indziej bez b艂ogos艂awie艅stwa Michnika i bez jego, nale偶ycie ustawiaj膮cego spraw臋, komentarza. Reakcj膮 by艂a wi臋c furia. W pompatycznym wst臋pniaku Michnik rozdar艂 szaty, 偶e oto jacy艣 鈥瀌ranie, kt贸rym nie powinno si臋 podawa膰 r臋ki" plugawi膮 i bezczeszcz膮 pami臋膰 cz艂owieka tak wspania艂ego, jakim by艂 Kuro艅. Przeciwko tej 鈥瀙od艂o艣ci" zmobilizowa艂a 鈥濭azeta Wyborcza" intelektualist贸w i by艂ych opozycjonist贸w, kt贸rych g艂osy wydrukowano wewn膮trz tego samego numeru. W艣r贸d nich znalaz艂 si臋 - jak raz jako pierwszy - g艂os profesor Barbary Skargi, filozofa i etyka, cz臋stej uczestniczki rozmaitych tego typu kampanii. Warto go zacytowa膰 w ca艂o艣ci, bo ujawnia ca艂膮 kuriozalno艣膰 zachowania michnikowszczyzny w tej sprawie:

鈥濱PN opublikowa艂 rozmowy Jacka Kuronia z SB zapewne w intencji zbezczeszczenia jego pami臋ci. 艢wiadczy to tylko o g艂臋bokiej ignorancji historycznej autor贸w. Jacek Kuro艅 nie prowadzi艂 negocjacji z UB, lecz pos艂u偶y艂 si臋 jego oficerami, innej drogi nie mia艂, aby przekaza膰 najwy偶szej w艂adzy swoj膮 wizj臋 rozwi膮zania sytuacji i mo偶liwo艣ci pokojowej transformacji systemu. Trzeba podziwia膰 przenikliwo艣膰 polityczn膮 Jacka Kuronia, jego up贸r i odwag臋, dzi臋ki kt贸rym przekona艂 o konieczno艣ci porozumienia, a wi臋c zorganizowania Okr膮g艂ego Sto艂u. Chwa艂a mu za to. Radykalne grupy opozycyjne wbrew politycznej m膮dro艣ci do dzi艣 marz膮 o szubienicach i krwi, nie zdaj膮c sobie sprawy, 偶e ich dzia艂ania powodowa艂yby chaos, nara偶aj膮c nasz kraj na niebezpiecze艅stwo".

S艂owem: na jednym oddechu oznajmia profesor Skarga, 偶e Kuro艅 mia艂 racj臋, proponuj膮c ubecji swego rodzaju sojusz przeciwko opozycyjnym radyka艂om, 偶e 鈥瀋hwa艂a mu za to" - i 偶e stwierdzenie faktu, i偶 to w艂a艣nie zrobi艂, bezcze艣ci jego pami臋膰.

I tego si臋 potem trzymano. W 艣lad za pierwszymi wyrazami oburzenia przysz艂y nast臋pne, z ca艂ej Polski - publikacja, przypomn臋, mia艂a premier臋 w elitarnym dwumiesi臋czniku, a potem przedrukowano j膮 w lokalnej gazecie warszawskiej, praktycznie niedost臋pnej poza stolic膮, wi臋c wielu uczestnik贸w protest贸w wobec 鈥瀘pluwania" i 鈥瀊ezczeszczenia pami臋ci Jacka" nawet nie pr贸bowa艂o udawa膰, 偶e wiedz膮, o co chodzi. Zbiorowy list z protestem wystosowali do prezydenta byli dzia艂acze KOR. 鈥濭azeta Wyborcza" wy艂o偶y艂a ten list wirtualnie do podpisu w swoim portalu internetowym, zach臋caj膮c do masowego podpisywania (mimo 艂atwo艣ci, z jak膮 to pozwala艂o zosta膰 by艂ym cz艂onkiem KOR, liczba podpis贸w nie by艂a osza艂amiaj膮ca). Z inicjatywy r贸wnie jak starsi oburzonej m艂odzie偶y t艂umy obro艅c贸w Kuronia spotka艂y si臋 nad jego grobem, aby w natchnionych mowach opowiedzie膰 tam, jak wspania艂ym i bez skazy by艂 on cz艂owiekiem. Co prawda, wspomniana publikacja w najmniejszy spos贸b tego nie kwestionowa艂a, ale, po pierwsze, co maj膮 do rzeczy fakty, gdy autorytety moralne daj膮 wyraz wy偶szym uczuciom, a po drugie, w odpowiedzi na ca艂膮 t臋 pomp臋 odezwali si臋 dzia艂acze Ligi Polskich Rodzin, 偶e Kuro艅 by艂 zdrajc膮 podobnym do targowiczan i w zwi膮zku z tym nale偶y mu z tego powodu odebra膰 order Or艂a Bia艂ego (poza wszystkim, akurat ca艂kiem bez logiki, bo skoro ju偶 si臋 kogo艣 nazywa targowiczaninem, to wypada wiedzie膰, 偶e w艂a艣nie order Or艂a Bia艂ego zdobi艂 przed wiekami piersi wi臋kszo艣ci z nich, w og贸le zdobi艂 wiele nikczemnych i dla Polski szkodliwych kreatur, z caryc膮 Katarzyn膮 na czele; trudno poj膮膰, dlaczego III RP uzna艂a w艂a艣nie ten order za godne jej wyr贸偶nienie, nie spieram si臋 zreszt膮, mo偶e s艂usznie) - co oczywi艣cie podochoci艂o obro艅c贸w Kuronia do jeszcze bardziej pompatycznych wyst膮pie艅.

S艂owem - zupe艂ny cyrk. Tylko 偶e w roku 2006 mo偶na by艂o ten cyrk wy艣mia膰 w mediach por贸wnywalnych zasi臋giem z 鈥濭azet膮 Wyborcz膮". Jeszcze kilka lat wcze艣niej by艂o to niemo偶liwe. Wst臋pniak Michnika i nast臋puj膮ce po nim wyrazy poparcia 艣rodowisk opiniotw贸rczych mia艂yby moc na d艂ugo wykluczaj膮c膮 鈥瀙aszkwilant贸w" i 鈥瀌rani" z 偶ycia publicznego.

By艂 to cyrk, ale co艣 nam pokaza艂 - mianowicie, jak silny jest l臋k michnikowszczyzny przed 艂amaniem jej monopolu na interpretacj臋 historii najnowszej, przed weryfikowaniem jej jedynie s艂usznych s膮d贸w, kt贸re obowi膮zywa艂y przez kilkana艣cie lat. Jak膮 w艣ciek艂o艣膰 i oburzenie budzi w niej fakt, 偶e kto艣 odwa偶a si臋 zagl膮da膰 w dokumenty, pyta膰, m贸wi膰 o sprawach, kt贸re uczyni艂a ona 艣ci艣le strze偶onym tabu - mniejsza z tym, co m贸wi, ale 偶e w og贸le ma czelno艣膰 to robi膰! I jest to postawa w bezwstydzie swych uzurpacji racjonalna. To nic, 偶e publikacja w istocie nie wyrz膮dza艂a Kuroniowi 偶adnej szkody - tym 艂atwiej by艂o wykona膰 atak uprzedzaj膮cy, zmobilizowa膰 spo艂eczne oburzenie. Bo je艣li michnikowszczyzna pozwoli, 偶eby takie publikacje si臋 ukazywa艂y, to pr臋dzej czy p贸藕niej ca艂y mit za艂o偶ycielski III RP spruje si臋 w diab艂y.

(Amen.)

Ale, skoro ju偶 si臋 wda艂em w t臋 dygresj臋 o Kuroniu i Kiszczaku... W swojej ksi膮偶ce 鈥濻alon - rzeczpospolita k艂amc贸w" Waldemar 艁ysiak (poza tym, 偶e eseista, publicysta i powie艣ciopisarz, tak偶e znany w 艣rodowisku bibliofil) chlubi si臋 nabytkiem z jednego z warszawskich antykwariat贸w: egzemplarzem ksi膮偶ki Jacka Kuronia z jego odr臋czn膮 dedykacj膮 dla Czes艂awa Kiszczaka. Dedykacja, kt贸rej faksymile zamieszcza, jest bardzo serdeczna, ale nie po to o tym pisz臋, 偶eby czyni膰 z tej serdeczno艣ci Kuroniowi wyrzuty. Chodzi o sam fakt, 偶e ksi膮偶ka ta - jeszcze za 偶ycia i autora, i obdarowanego - znalaz艂a si臋 w antykwariacie. Rzecz chyba oczywista, 偶e ksi膮偶ki podarowanej nam przez cz艂owieka, kt贸rego cenimy i uwa偶amy za osob臋 wa偶n膮, opatrzonej jego serdeczn膮 dedykacj膮 i podpisem, nie wyrzucamy. Ustawiamy j膮 na p贸艂ce, nawet je艣li zupe艂nie nas nie interesuje jej tre艣膰.

Chyba, 偶e jest to prezent od kogo艣, kogo mamy gdzie艣.

Po roku 1989 nie tylko jeden Michnik dozna艂 jakiego艣 dziwacznego napadu mi艂o艣ci do Kiszczaka - cho膰 u redaktora naczelnego 鈥濭azety Wyborczej" da艂a ona objawy zdecydowanie najmocniejsze, a偶 do s艂awetnego pasowania szefa MSW na 鈥瀋z艂owieka honoru". Ludzie z podziemia, ludzie jeszcze niedawno wspaniali, odwa偶ni, niez艂omni, odkryli nagle w swym prze艣ladowcy nie tylko partnera kompromisu, ale cz艂owieka godnego podania r臋ki czy wr臋cz rzucania mu si臋 na szyj臋. Bezpieka mia艂a dobrych psycholog贸w. Ludzi, kt贸rych inwigilowa艂a latami, zna艂a doskonale, po艣wi臋ca艂a wiele wysi艂ku ich 鈥瀝oz艂upaniu". Genera艂 Kiszczak dobrze wiedzia艂, jak ze swymi partnerami rozmawia膰, 偶eby osi膮gn膮膰 zamierzony efekt. Ale to, jak je nazwa艂 Michnik, 鈥瀙o偶egnanie z broni膮" mia艂o charakter jednostronny. Jakkolwiek oceniali starego ubeka prominentni dzia艂acze 鈥濻olidarno艣ci", jakkolwiek go zapewniali, 偶e mile ich zaskoczy艂, 偶e zmienili o nim zdanie, on bynajmniej si臋 w nich nie zadurzy艂. Oczywi艣cie, odpowiada艂 tym samym - panowie, przyznaj臋 ze wstydem, my艣my was mieli za radyka艂贸w, nie docenili艣my was, a wy tymczasem, i takie tam pierdzielenie. Ale w istocie rozgrywa艂 ich cynicznie i na zimno. Nied艂ugo po Okr膮g艂ym Stole nie zawaha艂 si臋 opublikowa膰 zdj臋膰 - zrobionych chyba bez wiedzy fotografowanych - dokumentuj膮cych kompromituj膮ce by艂ych opozycjonist贸w toasty w Magdalence. A podarowan膮 mu przez legendarnego przyw贸dc臋 KOR i sumienie 鈥濻olidarno艣ci" ksi膮偶k臋 z jego odr臋czn膮 dedykacj膮 szurn膮艂 zaraz do antykwariatu - albo wr臋cz na 艣mieci, sk膮d dopiero wygrzeba艂 j膮 i sprzeda艂 na jabola jaki艣 menel.

Ale zabrn膮艂em w dygresj臋. Wr贸膰my do tego, 偶e maj膮tek PZPR w niczym nie przypomina艂 maj膮tku jakiej艣 uczciwej, zachodniej partii. By艂 to po prostu z艂odziejski 艂up, przy gromadzeniu kt贸rego nie zadbano nawet o pozory przestrzegania prawa, cho膰by tylko z gruntu niesprawiedliwego prawa peerelu. Komunistom do po艂owy lat osiemdziesi膮tych w og贸le by przez my艣l nie przemkn臋艂o, 偶e kiedykolwiek strac膮 w艂adz臋 - wszak sta艂y za nimi nieprzeliczone sowieckie dywizje. Czuj膮c si臋 tak pewnie, nie dbali o pozory praworz膮dno艣ci w 偶adnej sprawie. W peerelu, 偶eby zacz膮膰 od samych ustrojowych podstaw, formalnie w艂adz臋 sprawowa艂 rz膮d. Ale wszyscy wiedzieli, 偶e niczym on nie rz膮dzi, 偶e wszystkie decyzje zapadaj膮 w stosownych wydzia艂ach KC PZPR i stamt膮d wysy艂ane s膮 鈥瀌o wykonu". Faktyczn膮 g艂ow膮 pa艅stwa by艂 pierwszy sekretarz partii, zwany z ruska gensekiem. Nikomu nie chcia艂o si臋 tego wpisywa膰 do jakich艣 konstytucji, ca艂y system w艂adzy w pa艅stwie by艂 kompletnie nielegalny, co od czasu do czasu powodowa艂o zabawne k艂opoty protokolarne, kiedy, dajmy na to, gensek chcia艂 si臋 spotka膰 z jakim艣 przyw贸dc膮 zachodnim. Bo teoretycznie partnerem dla zachodniego premiera by艂 premier PRL, a dla prezydenta przewodnicz膮cy tzw. Rady Pa艅stwa. No, ale po co mia艂by powa偶ny zachodni polityk spotyka膰 si臋 z figurantem?

Formalnie, we藕my inny przyk艂ad, wed艂ug peerelowskiego prawa, stan wojenny wprowadzi膰 mog艂a tylko wspomniana Rada Pa艅stwa. Ale kiedy Jaruzel rozkaza艂 porozkleja膰 wydrukowane wcze艣niej potajemnie w wojskowych drukarniach obwieszczenia, nie pofatygowa艂 si臋 nawet, by dla picu powyci膮ga膰 pajac贸w z tej Rady Pa艅stwa z 艂贸偶ek, zebra膰 gdzie艣 na chwil臋 i kaza膰 im podnie艣膰 r臋ce 鈥瀦a" - ba, nawet 偶eby ich, formalnie najwa偶niejszych ludzi w pa艅stwie, o tym, co jakoby zdecydowali, poinformowa膰, cho膰 ich pod owymi obwieszczeniami podpisa艂. Stan wojenny by艂 ca艂kowitym bezprawiem, powt贸rzmy to jeszcze raz, nawet w 艣wietle prawa peerelowskiego!

Pewne starania o formy podj臋li komuni艣ci dopiero potem, w schy艂kowym okresie swej w艂adzy. Na przyk艂ad peerelowski pseudosejm dosta艂 do przeg艂osowania (i oczywi艣cie przeg艂osowa艂, jak wszystko, co dostawa艂) ustaw臋 legalizuj膮c膮 S艂u偶b臋 Bezpiecze艅stwa, kt贸ra przez ca艂y czas peerelu funkcjonowa艂a bez jakiejkolwiek podstawy prawnej. Ten 贸wczesny nag艂y przyp艂yw praworz膮dno艣ci pozostawi艂 po sobie trwa艂y 艣lad, jakim jest istnienie do dzi艣 w pracach IPN zupe艂nie sztucznej cezury, rozbijaj膮cej badania archiw贸w na okres do 1983 roku i p贸藕niej, cho膰 w owym 1983 roku nie zdarzy艂o si臋 naprawd臋 nic, poza wyprodukowaniem 艣wistka papieru.



* * *

Nieboszczka PZPR by艂a w spos贸b oczywisty odpowiedzialna za szereg nieprawo艣ci. Je艣li kto艣 nie podziela艂 ostro偶no艣ci Mazowieckiego i zbudowania w Polsce normalnego pa艅stwa prawa spodziewa艂 si臋 nie kiedy艣 tam hen, ale w przysz艂o艣ci realnie okre艣lonej, musia艂 bra膰 pod uwag臋, 偶e ofiarom tych nieprawo艣ci wypadnie wyp艂aci膰 jakie艣 zado艣膰uczynienia. Trudno by艂o sobie wyobrazi膰 bardziej godziwe wykorzystanie maj膮tku nagrabionego przez komunist贸w, ni偶 u偶ycie go na rekompensaty dla ich ofiar. Poza tym, je艣li m贸wi艂o si臋 - a w s艂owach nikt temu nie zaprzecza艂 - 偶e w Polsce b臋dzie budowana demokracja wed艂ug wzorc贸w zachodnich, to by艂o oczywiste, 偶e powstan膮 niezb臋dne w takiej demokracji partie polityczne. A te potrzebuj膮 do swej dzia艂alno艣ci pewnej bazy, kt贸ra w kraju biednym nie powstanie sama, z dnia na dzie艅. Niekt贸rzy uznaj膮, 偶e partie, jako instytucje pe艂ni膮ce w spo艂ecze艅stwie demokratycznym wa偶k膮 misj臋, zas艂uguj膮 na wsparcie ze 艣rodk贸w publicznych - kieruj膮c si臋 tym przekonaniem, przyj臋to ostatecznie w III RP ustaw臋 przyznaj膮c膮 partiom politycznym fundusze wyp艂acane z bud偶etu pa艅stwa, i nie s艂ysza艂em wtedy 偶adnego s艂owa krytyki takiego rozwi膮zania ze strony Adama Michnika. Czy, na przyk艂ad, ze strony wspomnianego przed chwil膮 Aleksandra Hal-la, kt贸ry w rz膮dzie Mazowieckiego odegra艂 偶a艂osn膮 rol臋 ministra oficjalnie do spraw kontakt贸w z partiami politycznymi, w rzeczywisto艣ci zajmuj膮cego si臋 g艂贸wnie przeciwdzia艂aniem ich powstawaniu, a je艣li ju偶 mimo wszystko powstawa艂y, pilnowaniem, by nie mia艂y 偶adnych 艣rodk贸w do dzia艂ania. Je艣li wi臋c partie zas艂uguj膮 na wsparcie ze 艣rodk贸w publicznych - to zamiast nak艂ada膰 na ten cel haracz na spo艂ecze艅stwo, chyba bardziej sprawiedliwie by艂oby podzieli膰 pomi臋dzy nie pieni膮dze, lokale i tytu艂y prasowe nieboszczki PZPR?

Ale maj膮tek po PZPR przej臋艂a jej spadkobierczyni - Socjaldemokracja Rzeczpospolitej Polskiej, partia utworzona na tym samym, ostatnim zje藕dzie PZPR, na kt贸rym, po艣r贸d r贸偶nych ma艂o istotnych deklaracji, przyj臋to tak偶e uchwa艂臋 o przekazaniu SdRP wszystkich d贸br by艂ej Kompartii.

Ta decyzja nie musia艂a by膰 przez woln膮 Polsk臋 szanowana. Mo偶na j膮 by艂o podwa偶y膰 z wielu powod贸w, pocz膮wszy od pochodzenia owego maj膮tku z kradzie偶y, sko艅czywszy na w膮tpliwej legalno艣ci samego zjazdu, w wyborze delegat贸w na kt贸ry uczestniczy艂a, wedle niezale偶nych od samej PZPR danych, niewielka cz臋艣膰 cz艂onk贸w, mniejsza od wymaganej statutem. Bo do chwili, gdy przygotowania do zjazdu si臋 zacz臋艂y, liczna jeszcze przed paroma miesi膮cami partia zd膮偶y艂a si臋 w obliczu wyborczej kl臋ski oraz katastrofy 鈥瀝ealnego socjalizmu" w krajach o艣ciennych po prostu rozbiec i wi臋kszo艣膰 jej 鈥瀖as cz艂onkowskich" wstydliwie trzyma艂a si臋 od wszelkich partyjnych ceremonii z daleka. Mo偶na wi臋c by艂o maj膮tek PZPR skonfiskowa膰 bez ogl膮dania si臋 na pretensje jej aparatczyk贸w, 艣wie偶o przemalowanych na socjaldemokrat贸w. Je艣liby si臋 chcia艂o, rzecz jasna. Cz臋艣膰 pos艂贸w 鈥濻olidarno艣ci" chcia艂a i uwa偶a艂a to za oczywiste.

Jeste艣my wi臋c na sali sejmowej, 28 kwietnia 1990 roku, trwa debata nad projektem upa艅stwowienia maj膮tku by艂ej PZPR i na sejmowej trybunie staje pose艂 OKP, Adam Michnik. Wyg艂asza z niej improwizowan膮, pe艂n膮 pasji mow臋, kt贸ra oka偶e si臋 jednym z wa偶niejszych punkt贸w debaty publicznej po roku 1989. Sam Michnik zreszt膮 od razu j膮 za tak膮 uznaje, bo dwa dni p贸藕niej mow臋 t臋 przedrukowuje 鈥濭azeta Wyborcza", opatruj膮c j膮 tytu艂em - arcymichnikowym! - 鈥濶ie b臋d臋 walczy膰 broni膮 nienawi艣ci".

Od razu, kiedy tylko zacz膮艂em gromadzi膰 pierwsze notatki do tej ksi膮偶ki, stan膮艂 przede mn膮 problem, jak wiele cytowa膰 z Michnika, na ile konkretnie wdawa膰 si臋 w polemiki z jego tekstami. Materia艂u do takich polemik by艂oby bardzo du偶o. W艂a艣ciwie mo偶na by cytatami rozmaitych publicystycznych wyst膮pie艅 Michnika oraz krytycznymi komentarzami do nich wype艂ni膰 ca艂e opas艂e tomiszcze. Tylko 偶e lektura takiego tomiszcza by艂aby r贸wnie nudna, jak czytanie kolejnych ksi膮偶ek redaktora naczelnego 鈥濿yborczej", i zapewne znalaz艂oby si臋 do tej pracy r贸wnie niewielu ch臋tnych. A o wsparcie finansowe z Ministerstwa Kultury nie mam zamiaru si臋 ubiega膰.

Przyj膮艂em wi臋c zasad臋, 偶e b臋d臋 cytowa艂 tylko tyle, ile jest niezb臋dne. Zainteresowani ca艂o艣ci膮 tekst贸w (je艣li takowi si臋 znajd膮, cho膰 w膮tpi臋) bez trudu znajd膮 je sami. Wyst膮pienie, o kt贸rym tu mowa, potraktuj臋 wyj膮tkowo obszernym om贸wieniem z uwagi na jego szczeg贸ln膮 rol臋 w historii owej choroby umys艂owej, nazywanej tutaj michnikowszczyzn膮.

Zaczyna je pose艂 Michnik od sprawy rent i emerytur - bo akurat kwestie maj膮tku by艂ej PZPR oraz nowej ustawy emerytalno-rentowej omawiano dzie艅 po dniu. Nawiasem m贸wi膮c, podczas dyskusji o emeryturach i rentach pose艂 Michnik, wesp贸艂 z Jackiem Kuroniem, bardzo aktywnie (i skutecznie) broni艂 by艂ych funkcjonariuszy przed pr贸b膮 odebrania im emerytalnych przywilej贸w.

Zwr贸膰cie Pa艅stwo uwag臋: chodzi艂o o odebranie przywilej贸w. Nikt nie postulowa艂, by aparatczykom, milicjantom czy ubekom zabra膰 emerytury w og贸le - a tylko, by zr贸wna膰 je z innymi. Nikt nie chcia艂, 偶eby ich traktowano gorzej ni偶 pozosta艂ych obywateli - a tylko, by zacz臋to ich traktowa膰 tak samo. Postulowano jedynie zerwanie z re偶imow膮 zasad膮, wed艂ug kt贸rej ludzie w艂adzy wynagradzani byli emeryturami znacznie wy偶szymi ni偶 ci, kt贸rzy przepracowali 偶ycie uczciwie i nie wys艂ugiwali si臋 komunie. Postulowano likwidacj臋 jednego z tych przywilej贸w, kt贸ry mieszka艅c贸w pa艅stwa rzekomej 鈥瀞prawiedliwo艣ci spo艂ecznej" dzieli艂 na lepszych i gorszych - a wi臋c postulowano powr贸t do tego, co stanowi cywilizacyjny standard.

Ale teraz, wracaj膮c do tamtej dyskusji, Michnik nie wspomina o meritum sprawy. Przypomina tylko g艂osy - bo i takie si臋 w niej odezwa艂y, g艂贸wnie ze strony dzia艂aczy re偶imowego OPZZ - domagaj膮ce si臋 radykalnego podniesienia wyp艂acanych rent i emerytur od zaraz. Bez trudu wykazuj膮c, 偶e takie 偶膮dania, nielicz膮ce si臋 z realnymi mo偶liwo艣ciami ledwie zipi膮cego pa艅stwa, s膮 nieodpowiedzialne, stawia je na jednej p艂aszczy藕nie z 偶膮daniem nacjonalizacji mienia po PZPR stwierdzeniem, 偶e w jednym i drugim nie chodzi o prawo, ale o zdobycie taniej popularno艣ci. 鈥濼o podoba si臋 ludziom... Jest to klasyczny zast臋pczy konflikt. Jest to klasyczny spos贸b zdobywania dla siebie popularno艣ci tam, gdzie o t臋 popularno艣膰 jest trudno".

Odnotujmy t臋 retoryczn膮 sztuczk臋, jedn膮 z tych, kt贸r膮 Michnik i jego totumfaccy b臋d膮 stosowa膰 z zami艂owaniem przez wiele lat. Na zdrowy rozum - c贸偶 niby ma piernik do wiatraka? Populistyczne 偶膮danie pos艂a X z OPZZ, 偶eby od zaraz podnie艣膰 wszystkie emerytury i renty dwukrotnie, z 偶膮daniem pos艂a Y z OKP, 偶eby odebra膰 postkomunistom nieprawnie zgromadzony maj膮tek, w oczywisty spos贸b nie maj膮 przecie偶 ze sob膮 nic wsp贸lnego. Ale to niewa偶ne. Wa偶ne, 偶e por贸wnanie z tym pierwszym od razu skutecznie deprecjonuje tego drugiego. Nie spos贸b zliczy膰, ile razy w ten prosty spos贸b b臋dzie znies艂awia膰 鈥濭azeta Wyborcza" polityk贸w czy publicyst贸w, kt贸rzy czym艣 si臋 jej nara偶膮. Je艣li kto艣, powiedzmy, zaprotestuje przeciwko nazywaniu Auschwitz 鈥瀙olskim obozem 艣mierci", to dy偶urny moralista 鈥濭azety Wyborczej" odpowie w jednym tek艣cie jemu i Bernardowi Tejkowskiemu, g艂osz膮cemu, 偶e 呕ydzi s膮 wsz臋dzie i zajadle knuj膮 przeciwko Polsce. Je艣li kto inny skrytykuje zbyt 艣lamazarnie prowadzone reformy gospodarcze, ta sama gazeta wymieni go w artykule daj膮cym zbiorowo odp贸r krytykom Leszka Balcerowicza, na konkretnym przyk艂adzie pogl膮d贸w senatora bredz膮cego o maso艅skim spisku, maj膮cym na celu zniszczenie naszego kraju, i o 鈥瀢rogach Polski, panach Jeffreyu i Sachsie".

鈥濭dybym ja, pose艂, wyst臋puj膮c wczoraj, optowa艂 za podwy偶szeniem rent i emerytur i obni偶eniem wieku emerytalnego, podoba艂oby si臋 to moim wyborcom. I gdybym dzi艣 przemawia艂 za ca艂kowit膮 likwidacj膮 maj膮tku po by艂ej PZPR - te偶 spodoba艂bym si臋 moim wyborcom", konkluduje Michnik. Po tej ekspozycji sytuacja jest jasna, przynajmniej z punktu widzenia etyki. Z jednej strony populi艣ci, kt贸rzy szukaj膮 艂atwej popularno艣ci, z drugiej - Michnik, kt贸ry na takie pokusy nie idzie.

Czas na kolejn膮 retoryczn膮 sztuczk臋, r贸wnie偶 ze sta艂ego Michnikowego repertuaru: 鈥濩o tyczy si臋 rzeczywi艣cie wstrz膮saj膮cych przyk艂ad贸w, o kt贸rych m贸wili koledzy pos艂owie: jestem zdania, 偶e w ka偶dej konkretnej sprawie powinna by膰 otwarta droga do sprawiedliwo艣ci. Natomiast jednym aktem nacjonalizuj膮c ten maj膮tek, my t臋 w艂a艣nie drog臋 blokujemy".

Przypomina mi si臋, gdy to cytuj臋, czytana w dzieci艅stwie powie艣膰, w kt贸rej stary oszust wyja艣nia艂 m艂odemu, 偶e aby ukra艣膰 z ko艣cielnej tacy talara, trzeba najpierw rzuci膰 na ni膮 denara. Deklarowanie si臋 og贸lnie po stronie tej w艂a艣nie idei, kt贸r膮 zwalcza, powtarza si臋 w polemikach Michnika i jego ludzi regularnie. Oczywi艣cie, komunistyczne zbrodnie trzeba rozliczy膰, oznajmia Michnik, by potem na czterech pe艂nych kolumnach mno偶y膰 trudno艣ci, kt贸re to uniemo偶liwiaj膮, etyczne w膮tpliwo艣ci i argumenty praktyczne przeciwko takiemu rozliczeniu przemawiaj膮ce. Ludzie, kt贸rzy dopuszczali si臋 nieprawo艣ci, powinni zosta膰 ukarani, oznajmia na wst臋pie - ale... I po tym 鈥瀉le" zajmuje si臋 przez ca艂y tekst ju偶 tylko wzywaniem na wszelkie mo偶liwe sposoby, aby pr贸b ich karania zaprzesta膰.

Jacek Kuro艅, mistrz i przyjaciel Michnika, podobn膮 zasad臋 uj膮艂 w g艂o艣nym p贸藕niej powiedzonku o stadzie mustang贸w. Stada mustang贸w, mia艂 powiedzie膰, nie mo偶na zatrzyma膰, staj膮c mu na drodze - trzeba zr臋cznie wskoczy膰 jak najwi臋kszemu mustangowi na kark, i p臋dz膮c wraz z ca艂ym stadem, z wolna, od 艣rodka, zmienia膰 kierunek, w kt贸rym ono biegnie. Widziano w tym powiedzonku metafor臋 strategii politycznej, jak膮 grupa Kuronia i Michnika zastosowa艂a wobec 鈥濻olidarno艣ci". Ale oddaje ono tak偶e szersz膮, nie tylko polityczn膮 filozofi臋 dzia艂ania 鈥瀕ewicy laickiej"; w minionym pi臋tnastoleciu zaznaczy艂a ona zreszt膮 wyra藕nie istotn膮 mentaln膮 odmienno艣膰 pomi臋dzy lud藕mi michnikowszczyzny a tak zwan膮 niepodleg艂o艣ciow膮 centroprawic膮. Podczas gdy pierwsi stale kombinowali, gdzie by tu si臋 jeszcze wkr臋ci膰 i co przestroi膰 na swoj膮 mod艂臋, g艂贸wn膮 trosk膮 tych drugich by艂o, od kogo by si臋 tu jeszcze demonstracyjnie odci膮膰 i kogo pryncypialnie pot臋pi膰.

鈥濿strz膮saj膮cym przyk艂adom" niesprawiedliwo艣ci, podawanym przez goni膮cych za tanim poklaskiem przeciwnik贸w, zaprzeczy膰 w oczy nie spos贸b i pose艂 ziemi bytomskiej nawet tego nie pr贸buje. Bierze je w nawias, i gdyby by艂 m贸wc膮 mniej w retoryce wy膰wiczonym, odsun膮艂by po prostu na bok: wymierzeniem sprawiedliwo艣ci... - przepraszam, nasz m贸wca wspomina tylko, arcyostro偶nie, o 鈥瀘twarciu drogi" do sprawiedliwo艣ci - w konkretnych sprawach zajmiemy si臋 osobno. Ale Michnik poczyna sobie sprytniej. Oto, oznajmia, 偶e w艂a艣nie nacjonalizuj膮c maj膮tek po by艂ej PZPR ow膮 drog臋 do sprawiedliwo艣ci zamykamy.

Dlaczego?

A bo tak.

Michnik nie fatyguje si臋, 偶eby sw膮 zdumiewaj膮c膮 tez臋 jako艣 uargumentowa膰. Po prostu, istnienie 鈥瀓ednego aktu", je艣liby prawodawca taki przyj膮艂, zamyka drog臋 do rozwi膮za艅 szczeg贸艂owych. Tak Michnik m贸wi i musicie mu wierzy膰. Po pierwsze dlatego, 偶e je艣li nie wierzycie, to jeste艣cie po stronie prymitywnego populizmu, przeciwko szlachetnej wielkoduszno艣ci - to ju偶 zosta艂o wyja艣nione na wst臋pie i zostanie jeszcze dobitniej wykazane za chwil臋.

A po drugie dlatego, 偶e je艣li nie uwierzycie i zaczniecie spraw臋 bra膰 na rozum, dojdziecie nieuchronnie do wniosk贸w zdumiewaj膮cych. Je艣li 鈥瀓ednym aktem nacjonalizuj膮c" maj膮tek PZPR zamyka si臋 drog臋 do sprawiedliwego os膮dzenia nieboszczki Kompartii, to, logicznie, na przyk艂ad, przyjmuj膮c jedn膮 ustaw膮 kodeks karny, zamyka si臋 drog臋 do wymierzenia sprawiedliwo艣ci wszelkiej ma艣ci z艂odziejom, bandytom i oszustom. To znaczy, 偶e zamiast jedn膮 ustaw膮 wprowadza膰 zasad臋, i偶, dajmy na to, kto dzia艂aj膮c umy艣lnie w zamiarze osi膮gni臋cia zysku pozbawia kogo艣 innego 偶ycia, podlega karze pozbawienia wolno艣ci od 10 lat do do偶ywocia, powinni艣my ka偶d膮 spraw臋 ka偶dego konkretnego zbrodniarza traktowa膰 osobno, i otwiera膰 mu drog臋 do sprawiedliwo艣ci - w oparciu o B贸g jeden raczy wiedzie膰 co.

To znaczy, dojdziecie wtedy do jedynego logicznie mo偶liwego wniosku, 偶e Adam Michnik po prostu bredzi.

Ale mo偶e bredzi szczerze, spyta kto艣. Mo偶e naprawd臋 uwa偶a, 偶e jedn膮 ustaw膮 nie mo偶na za艂atwi膰 spraw skomplikowanych, 偶e to by by艂o za proste... W膮tpi臋, by takie pytanie pad艂o, ale na wszelki wypadek wspomnijmy, 偶e jeszcze w tym samym roku 1990, w numerze 鈥濭azety Wyborczej" z 13 grudnia, Adam Michnik zaapeluje o uchwalenie - oczywi艣cie, 偶e 鈥瀓ednym aktem", bo jak偶e by inaczej - ustawy o abolicji dla winnych wprowadzenia stanu wojennego... pardon, dla 鈥瀉rchitekt贸w" stanu wojennego. Michnikowszczyzna ju偶 wtedy nie mo偶e wykrztusi膰 w tym kontek艣cie s艂owa 鈥瀢inni" czy 鈥瀘dpowiedzialni", musi dokonywa膰 leksykalnych 艂ama艅c贸w, jakby stan wojenny by艂 pa艂acem. Je艣li nacjonalizacja maj膮tku by艂ej PZPR mia艂a zamkn膮膰 drog臋 do sprawiedliwo艣ci w konkretnych wypadkach, to czy偶 abolicja, przyj臋ta zanim nawet rozpocz臋to jakie艣 powa偶niejsze badania archiw贸w, nie zamkn臋艂aby drogi do sprawiedliwo艣ci w tysi膮cach konkretnych spraw z tego okresu?

Wi臋c logicznie dochodzimy do wniosku, 偶e redaktor naczelny 鈥濭azety Wyborczej" nie tylko bredzi, ale bredzi cynicznie.

O nie, kochani. Do takiego wniosku oczywi艣cie doj艣膰 nie mo偶emy, stop, w ty艂 zwrot! Adam Michnik bredzi膰 nie mo偶e, a ju偶 zw艂aszcza cynicznie. Adam Michnik jest wielkim cz艂owiekiem, autorytetem moralnym, bohaterem podziemia, laureatem niezliczonych tytu艂贸w honorowych, nagr贸d i medali, et caetera, et caetera. Wi臋c je艣li zastanowienie nad tym, co m贸wi, ma kogo艣 doprowadzi膰 do takich wniosk贸w - to znaczy, 偶e nie wolno si臋 zastanawia膰. Wy艂膮czcie swoje m贸zgi, z艂贸偶cie r臋ce do oklask贸w - tak si臋 w艂a艣nie rodzi michnikowszczyzna - i s艂uchajcie dalej.

Dalej Michnik wraca do kwestii etycznych. Przypomina, 偶e jedno z hase艂 g艂oszonych przez Lenina brzmia艂o 鈥瀏rab zagrabione" - przy okazji wzmiankuj膮c, 偶e Lenina czyta艂, siedz膮c w wi臋zieniu. A偶 trudno uwierzy膰, 偶e syn dwojga ideowych komunist贸w, sam w dzieci艅stwie zafascynowany pismami klasyk贸w tej ideologii i szukaniem w niej, czy raczej pomi臋dzy ni膮, a praktyk膮 jej realizowania, sprzeczno艣ci, do czytania pism Lenina wzi膮艂 si臋 dopiero wtedy, kiedy go za owe wyszukiwanie sprzeczno艣ci zamkni臋to. Wi臋c nawet w takim na poz贸r przypadkowym napomknieniu widzia艂bym raczej przemy艣lan膮 retoryk臋, jeszcze jeden spos贸b na zaznaczenie, 偶e oto w osobie Adama Michnika - mi臋dzy innymi m臋czennika walki z komunizmem - szlachetno艣膰 staje przeciwko niskim pobudkom ludzi kombinuj膮cych, jak by tu si臋 艂atwo przypodoba膰 wyborcom.

Zreszt膮 chwil臋 p贸藕niej rozjuszony m贸wca idzie ju偶 na ca艂ego:

鈥濲a znam ten j臋zyk [zwolennik贸w nacjonalizacji maj膮tku po PZPR - raz], Wysoka Izbo. To jest j臋zyk komunistycznego egalitaryzmu (...) I chc臋 powiedzie膰, Wysoka Izbo, 偶e w niekt贸rych g艂osach (...) z przera偶eniem us艂ysza艂em ten ton, kt贸ry s艂ysza艂em w prokuratorskich przem贸wieniach wtedy, kiedy sam siedzia艂em na 艂awie oskar偶onych".

Patrzcie Pa艅stwo, jaka przewrotka! Oto postawiony zostaje znak r贸wno艣ci pomi臋dzy komunizmem a antykomunizmem. To ju偶 nie z艂odziej jest z艂y - z艂y jest ten, kto chce z艂odziejowi odebra膰.

鈥瀂nam ten ton bardzo dobrze, bardzo si臋 go boj臋, i wiem, czego si臋 boj臋" - ci膮gnie Michnik. O tym strachu za chwil臋, teraz dalej: 鈥瀊y艂em aresztowany i zatrzymywany wiele razy. Mnie nie trzeba t艂umaczy膰, 偶e komunizm to nic dobrego i mnie nie trzeba przeciwko komunistom agitowa膰. Ale w艂a艣nie z tej perspektywy chc臋 powiedzie膰, 偶e w niekt贸rych g艂osach, o czym m贸wi臋 z b贸lem, us艂ysza艂em co艣, co bym nazwa艂 anty-komunizmem jaskiniowym. Ja jestem antykomunist膮 i jako antykomunist膮 tej jaskiniowo艣ci si臋 boj臋".

Tak wi臋c okazuje si臋, 偶e s膮 dwa antykomunizmy. Ten dobry i ten 鈥瀓askiniowy", przy czym o tym, kt贸ry jest kt贸ry, decyduje Adam Michnik, na mocy swojej martyrologii. Nawet tylko na podstawie tego jednego wyst膮pienia mo偶na zauwa偶y膰, czym si臋 r贸偶ni antykomunizm dobry od z艂ego. Z艂y jest w wyst膮pieniach, 鈥瀏dzie si臋 PZPR miesza z b艂otem, przyr贸wnuje do katy艅skich morderc贸w, m贸wi si臋, 偶e byli gorsi ni偶 Hitler". Z takimi deklaracjami Adam Michnik 鈥瀗ic wsp贸lnego nie ma i nie chce mie膰".

W 鈥濭azecie Wyborczej" przez ostatnie szesna艣cie lat wiele napisano o neofaszystach, z r贸偶nych przyczyn znacznie wi臋cej, ni偶by to wynika艂o z rzeczywistych rozmiar贸w zjawiska. Ani razu nie przysz艂o jej naczelnemu ani jego podw艂adnym do g艂owy, 偶eby by艂o co艣 z艂ego w przyr贸wnywaniu naziola do esesman贸w, kt贸rzy zaganiali 呕yd贸w w Auschwitz do kom贸r gazowych. Je艣li jaki艣 g艂upi g贸wniarz zak艂ada opask臋 z emblematami SS albo koszulk臋 ze swastyk膮, je艣li wyci膮ga 艂ap臋 w nazistowskim pozdrowieniu i krzyczy 鈥濰eil Hitler", to wydaje si臋 oczywiste, 偶e sam podpisuje si臋 pod tradycj膮 wszystkich zbrodni dokonanych przez ludzi, kt贸rzy nosili te emblematy i pozdrawiali si臋 w taki spos贸b.

Ale tu oto okazuje si臋, 偶e dla Adama Michnika cz艂owiek, kt贸ry robi艂 karier臋 w aparacie partii komunistycznej, kt贸ry podpisa艂 si臋 w tym celu pod ideologi膮 maj膮c膮 na sumieniu i Katy艅, i Wielki G艂贸d, i niezliczon膮 liczb臋 innych zbrodni, kt贸ry, ma艂o tego, jako funkcyjny cz艂onek PZPR uczestniczy艂 w zaprzeczaniu tym zbrodniom, i zacieraniu prawdy o nich (co ka偶dy kodeks karny 艣wiata uzna za tzw. wsp贸艂udzia艂 po fakcie) -nie mo偶e by膰 do oprawc贸w z Katynia przyr贸wnywany. Bo to przejaw mentalno艣ci jaskiniowej!

I by jaskiniowc贸w do cna pogn臋bi膰, rzuca im Michnik w twarze: 鈥瀢 stanie wojennym, po 13 grudnia i siedz膮c w kryminale, ja nie by艂em a偶 tak ostro偶ny, 偶ebym dzisiaj musia艂 by膰 a偶 tak odwa偶ny".

W sztuce retorycznej michnikowszczyzny chwyt, jakiego tu u偶ywa Michnik stwierdzaj膮c 鈥瀓estem antykomunist膮" jest bliski omawianej ju偶 sztuczki z pozornym przyznawaniem zwalczanym tezom s艂uszno艣ci, po to, by wiarygodniej zabrzmia艂y zg艂aszane wobec niej w膮tpliwo艣ci i obiekcje. Kiedy michnikowszczyzna rozpocznie nied艂ugo p贸藕niej kampani臋 oskar偶e艅 przeciwko Ko艣cio艂owi, alarmuj膮c przed szykowanym nam jakoby 鈥瀙a艅stwem wyznaniowym" na wz贸r Iranu Chomeiniego, niemal ka偶dy z autor贸w bior膮cych udzia艂 w tej kampanii zaznacza膰 b臋dzie, 偶e on te偶 jest wierz膮cym katolikiem, i w艂a艣nie dlatego, z katolickich pozycji, pot臋pia zaanga偶owanie Ko艣cio艂a w 偶ycie publiczne.

O tym zreszt膮 jeszcze par臋 s艂贸w za chwil臋 - na razie sko艅czmy z analizowanym wyst膮pieniem. Wypada zauwa偶y膰, 偶e w politycznym sporze z Michnikiem znale藕li si臋 w roku 1990 ludzie, z kt贸rych wielu w wi臋zieniach sp臋dzi艂o nie mniej czasu od niego, nawet je艣li mniej wyra藕nie by艂o to odnotowywane przez zachodnie media i 鈥濿oln膮 Europ臋". Przypisanie przeciwnikom, 偶e dzi艣 s膮 wobec komunist贸w odwa偶ni, bo wtedy, gdy trzeba by艂o odwagi, oni byli 鈥瀘stro偶ni", by艂o wi臋c zagraniem, m贸wi膮c delikatnie, w oczywisty spos贸b nieuczciwym.

Ale nie ma si臋 co szczypa膰 i sili膰 na delikatno艣膰. Mo偶na by, gdyby Michnik, do czego zawsze mia艂 tendencj臋, po prostu zap臋dzi艂 si臋 i w polemicznym ferworze tak akurat paln膮艂. Ale i ten w膮tek z cytowanego przem贸wienia b臋dzie potem przez michnikowszczyzn臋 wielokrotnie powtarzany: ci, kt贸rzy dzi艣 s膮 przeciwko komunistom, to tch贸rze, nic w peerelu nie zrobili, a teraz niewczesnym radykalizmem lecz膮 swe kompleksy. To 鈥瀌ruga albo i trzecia brygada". 鈥濺adyka艂owie ostatniej godziny". Ci, kt贸rzy si臋 na prawdziw膮 bitw臋 sp贸藕nili, i teraz chc膮 si臋 pastwi膰 nad bezbronnymi je艅cami. Prawdziwi bohaterowie oporu, jak Adam Michnik, dzi艣 s膮 z by艂ymi komunistami w przyja藕ni.

No c贸偶, przekartkujmy dzie艂a Michnika, szukaj膮c konkretnych nazwisk jego wrog贸w. Antoni Macierewicz - cokolwiek o nim s膮dzi膰, to on przyjmowa艂 Michnika i Kuronia do KOR, a nie odwrotnie. Jan Olszewski, obro艅ca w niezliczonych procesach dzia艂aczy opozycji. Krzysztof Wyszkowski, niestrudzony dzia艂acz Wolnych Zwi膮zk贸w Zawodowych. Zbigniew Romaszewski, dzia艂acz KOR nie mniej zas艂u偶ony od przyw贸dc贸w 鈥瀕ewicy laickiej". Kornel Morawiecki, przyw贸dca najintensywniej prze艣ladowanej przez bezpiek臋 鈥濻olidarno艣ci Walcz膮cej"... Kto g艂osi艂 pogl膮dy, przypisane przez michnikowszczyzn臋 tym, kt贸rzy teraz s膮 odwa偶ni, bo kiedy by艂o trzeba, byli ostro偶ni? Anna Walentynowicz, Andrzej Gwiazda, Piotr Naimski, Kaczy艅scy, Rokita, Szeremietiew, Niesio艂owski - musz臋 wylicza膰 dalej?

No dobrze, mamy wi臋c antykomunizm z艂y, jaskiniowy, kt贸ry chce, by maj膮tek po nieistniej膮cej ju偶 PZPR, kt贸ry prawem kaduka uznaje za w艂asny utworzona przez jej by艂ych lider贸w SdRP, sta艂 si臋 w艂asno艣ci膮 niepodleg艂ej Polski. A ten dobry?

Cofnijmy si臋 o par臋 akapit贸w:

鈥濻艂uchaj膮c tych g艂os贸w [tych jaskiniowych - raz] ca艂y czas zastanawiam si臋, czy prawd膮 jest to, co przez tyle lat o nas m贸wili komuni艣ci - 偶e podstawowym celem naszej politycznej aktywno艣ci jest zlikwidowanie przeciwnika. Ja wierzy艂em, wierz臋 i b臋d臋 wierzy艂, 偶e jest to nieprawda, 偶e my艣my si臋 nie po to anga偶owali. Ja wierzy艂em i wierz臋, 偶e w tej nowej rzeczywisto艣ci, kt贸rej budowa zosta艂a zapocz膮tkowana na zasadzie kompromisu politycznego - a wszyscy, kt贸rzy w tej sali jeste艣my, ten kompromis aprobowali艣my - ot贸偶 jest miejsce dla wszystkich".

Bodaj najbardziej tajemniczy i obfity w implikacje fragment ca艂ego wyst膮pienia, wart osobnego rozdzia艂u. Przyjdzie nam do pojawiaj膮cych si臋 tu w膮tk贸w wraca膰 w dalszej cz臋艣ci ksi膮偶ki. Na razie kr贸tko o tym, co na samym wierzchu.

M艂odszemu czytelnikowi trzeba wyja艣ni膰, 偶e, istotnie, sta艂ym w膮tkiem komunistycznej propagandy by艂o oskar偶anie opozycji o to, 偶e chce w艂adzy i 偶e jest przeciwko socjalizmowi (to zabawne, ale s艂owo 鈥瀔omunizm" by艂o w oficjalnym j臋zyku peerelu niemile widziane, zapewne jako zbyt znienawidzone w spo艂ecze艅stwie; oficjalnie m贸wi艂o si臋 tylko o socjalizmie). Dziwne to 鈥瀘skar偶enia" z dzisiejszego punktu widzenia. Wiadomo, 偶e po to istnieje opozycja, aby d膮偶y膰 do przej臋cia w艂adzy. Wiadomo, 偶e ludzie, kt贸rzy wa偶yli si臋 stan膮膰 do walki z totalitarnym, zbrodniczym re偶imem, marzyli o tym, 偶eby ten totalitaryzm upad艂 - cho膰 nie mieli na to nadziei i sw膮 dzia艂alno艣膰 traktowali bardziej w kategoriach moralnego sprzeciwu, dochowania wierno艣ci, herbertowskiego 鈥瀌ania 艣wiadectwa". Niemniej, w ustrojowym absurdzie, w kt贸rym wyst臋powanie przeciwko narzuconemu Polsce ustrojowi, przeciwko konstytucyjnemu 鈥瀞ojuszowi" ze Zwi膮zkiem Sowieckim i r贸wnie konstytucyjnemu monopolowi w艂adzy partii komunistycznej samo w sobie by艂o z mocy prawa przest臋pstwem, 偶eby nie wyl膮dowa膰 w turmie od razu, trzeba by艂o wa偶y膰 s艂owa i deklaracje - udawa膰, 偶e si臋 krytykuje tylko 鈥瀢ypaczenia" i nie zamierza 鈥瀘bala膰 ustroju", a ju偶 zw艂aszcza si艂膮. Ka偶dy wiedzia艂, 偶e to teatr, ale propaganda peerelu traktowa艂a te swoje oskar偶enia bardzo powa偶nie. I do pewnego stopnia by艂y one powa偶ne, bo ich wysuni臋cie na 艂amach 鈥濼rybuny Ludu" z regu艂y oznacza艂o, 偶e zaatakowanemu przygotowywano ju偶 proces z wiadomym z g贸ry wyrokiem.

Ale oczywi艣cie nikt si臋 tym kamufla偶em nie przejmowa艂. I oto nagle, po roku 1989, ju偶 w wolnej Polsce, by艂y wi臋zie艅 polityczny i by艂y cz艂onek KOR traktuje t臋 propagand臋 powa偶nie, tak, jakby za czas贸w peerelu d膮偶enie do ca艂kowitego wyeliminowania z 偶ycia pub licznego PZPR (bo przecie偶 nie chodzi tu o fizyczn膮 likwidacj臋 cz艂onk贸w tej partii, tylko o 鈥瀕ikwidacj臋" polityczn膮) rzeczywi艣cie by艂o czym艣 z艂ym. Tak z艂ym, 偶e podejrzenie, i偶 komuni艣ci mogli mie膰 racj臋, najg艂臋biej Michnika zasmuca. Nie, nie po to istnia艂a opozycja, nie po to si臋 w ni膮 anga偶owali艣my, 偶eby komunist贸w odsun膮膰 od w艂adzy, ale po to, 偶eby w lepszej Polsce dla wszystkich, tak偶e dla nich, znalaz艂o si臋 miejsce.

Niejednemu dzia艂aczowi antykomunistycznej opozycji - a szczerze m贸wi膮c, poza grup膮 wsp贸艂pracownik贸w i przyjaci贸艂 Michnika, ka偶demu - na taki tekst musia艂a ze zdumienia opa艣膰 szcz臋ka. Bo oto wysz艂o na to, 偶e ca艂y antykomunizm przed Okr膮g艂ym Sto艂em by艂 zwyk艂膮 lip膮. 呕e krzyczano 鈥瀙recz z komun膮", ale naprawd臋 znaczy艂o to tylko, 偶eby komuna troch臋 si臋 posun臋艂a i dopu艣ci艂a krzycz膮cych do wsp贸艂pracy.

Oto ten 鈥瀌obry" antykomunizm, 鈥瀗iejaskiniowy". Antykomunizm zak艂adaj膮cy otwarcie na komunist贸w, wsp贸艂prac臋 z nimi, a w tym konkretnym przypadku - obron臋 ich przywilej贸w maj膮tkowych przed nies艂usznymi roszczeniami takich, kt贸rzy by chcieli z peerelem zerwa膰 ca艂kowicie.

Czyli nie 偶aden 鈥瀉ntykomunizm", tylko, m贸wi膮c j臋zykiem niezak艂amanym, kolaboracja. O tyle szczeg贸lna, 偶e niewymuszona, jak to w peerelu bywa艂o - we藕my jako przyk艂ady cho膰by taki 鈥濸ax", Ko艂o Poselskie 鈥瀂nak" albo utworzon膮 przez Jaruzela w 1986 roku Rad臋 Konsultacyjn膮 - przekonaniem, 偶e w obliczu sowieckiej przemocy i ustale艅 z Ja艂ty trzeba si臋 jako艣 z re偶imem dogada膰, 偶eby jak najwi臋cej, ile si臋 da, dla Polski ocali膰.

Tym razem propozycja wsp贸艂pracy z艂o偶ona zostaje komunistom przetr膮conym, i przede wszystkim - pozbawionym decyduj膮cego dotychczas o wszystkim wsparcia 鈥濿ielkiego Brata". Adam Michnik - s膮dz膮c, 偶e czyni to z pozycji si艂y - wyci膮ga do komunist贸w r臋k臋 nie dlatego, 偶e stoi za nimi kilkadziesi膮t sowieckich dywizji, niezliczone g艂owice atomowe i ca艂y powojenny podzia艂 艣wiata, w kt贸rym zwyci臋skie mocarstwa raczy艂y potraktowa膰 naiwnych Polaczk贸w jako naw贸z dla hodowanej wsp贸lnie ze zbrodniarzami z Kremla ro艣linki 艢wiatowego Pokoju. Wyci膮ga do nich r臋k臋, aby ich podnie艣膰, pom贸c si臋 pozbiera膰, ochroni膰 i uratowa膰 przed zepchni臋ciem ze sceny politycznej wolnej Polski. Po艣wi臋ci temu kilka nast臋pnych lat gor膮czkowej aktywno艣ci.

Dlaczego to robi? Po szesnastu latach nietrudno na to pytanie odpowiedzie膰. Ale w swoim sejmowym wyst膮pieniu z 28 kwietnia 1990 roku Michnik m贸wi tylko: 鈥瀒dzie mi tutaj o zasady".

I powtarza raz jeszcze: 鈥瀒dzie mi o etyk臋 polityczn膮. Idzie mi o t臋 etyk臋 dlatego, 偶e s艂ysza艂em wczoraj i dzi艣 g艂osy nasycone nienawi艣ci膮".

Po prostu - on, Michnik, nie b臋dzie walczy膰 broni膮 nienawi艣ci. On nienawi艣膰 odrzuca. Tak, jak kiedy艣 z pozycji moralnych rzuca艂 wyzwanie re偶imowi, wiedz膮c, 偶e zap艂aci za to prze艣ladowaniami i wi臋zieniem, jak kiedy艣 w imi臋 racji etycznych nie waha艂 si臋 w oczy (no, bez przesady - listownie, niemniej nader pryncypialnie) nawsadza膰 samemu genera艂owi Kiszczakowi, siedz膮c u niego w wi臋zieniu, tak oto, w imi臋 tych samych etycznych racji, idzie na kolejn膮 wojn臋 - przeciwko nienawi艣ci. Przeciwko 鈥瀓askiniowemu antykomunizmowi", kt贸rego si臋 boi. Zwr贸膰cie Pa艅stwo uwag臋 na to ci膮g艂e podkre艣lanie odczuwanego strachu. Jak偶e znakomicie ustawia to retorycznie sytuacj臋. Od razu znika obraz rzeczywisto艣ci - 偶e Michnik staje po stronie tych, kt贸rzy w OKP rozdaj膮 karty, przeciwko tym, kt贸rzy si臋 w nim nie licz膮, 偶e dysponent najpot臋偶niejszej propagandowej tuby owego czasu mia偶d偶y oskar偶eniami o pod艂o艣膰 tych, kt贸rzy nie maj膮 g艂osu, 偶e staje po stronie posiadaczy i dysponent贸w nieograniczonej kasy, przeciwko, z przeproszeniem, go艂odupcom, kt贸rych jeszcze d艂ugo nie sta膰 b臋dzie nawet na porz膮dny powielacz, na kt贸rym mogliby rozpowszechnia膰 swoje jaskiniowe pomruki.


--


"G艂贸wn膮 motywacj膮 mojej aktywno艣ci publicznej by艂a potrzeba w艂adzy
i 偶膮dza popularno艣ci. Ta druga by艂a nawet silniejsza od pierwszej,
bo chyba jestem bardziej pr贸偶ny, ni偶 spragniony w艂adzy. Nawet na pewno..."

- Donald Tusk: Gazeta Wyborcza, 15鈥16 pa藕dziernika 2005

Data: 2012-07-15 15:37:18
Autor: Przemys艂aw W
Adam Michnik - portret 偶ydowskiego komucha

Adam Michnik boi si臋, i to ten strach zmusza go, by stan膮艂, samemu nad t膮 konieczno艣ci膮 bardzo bolej膮c, przeciwko mrocznej, pot臋偶nej sile - nienawi艣ci.

Jakie偶 to dla michnikowszczyzny charakterystyczne!

Zreszt膮, ca艂e to przem贸wienie jest w艂a艣nie bardzo charakterystyczne. I dlatego pozwoli艂em sobie tak d艂ugo zajmowa膰 nim uwag臋 Czytelnika. Bo nie by艂o to wcale pierwsze wyst膮pienie Michnika w obronie komunist贸w, nie by艂 to pierwszy atak na by艂ych koleg贸w z opozycji, kt贸rzy nagle stali si臋 jego 艣miertelnymi wrogami. Nie by艂 to publiczny debiut 鈥瀗owego Michnika", kt贸ry ju偶 wcze艣niej zdo艂a艂 wprawi膰 w zdumienie wielu takich, co znaj膮c legend臋 Michnika - dynamitarda, uwa偶ali go za zaciek艂ego wroga komunizmu. S艂owem, nie by艂a to inauguracja michnikowszczyzny. Ale by艂a to, niejako, michnikowszczyzna w pigu艂ce. By艂o w tym sejmowym przem贸wieniu wszystko, co dla niej najbardziej typowe - i w warstwie meritum, i w stylu.

W艂a艣nie dlatego warto by艂o ten 鈥瀦apis choroby" zacz膮膰 w艂a艣nie od niego.

A na zako艅czenie Michnik szar偶uje ju偶 na ca艂ego:

鈥濱 chc臋 powiedzie膰 jeszcze, 偶e nie jestem i nie chc臋 by膰 adwokatem PZPR i tego, co z PZPR zosta艂o".

Paradne! Oto przez wiele minut pose艂 Adam Michnik broni艂 PZPR i tego, co z PZPR zosta艂o - i na koniec powiada, 偶e wcale jej nie broni i nie zamierza tego robi膰.

A potem przez wiele lat przy ka偶dej mo偶liwej okazji, z godnym lepszej sprawy uporem i zapa艂em, robi艂 w艂a艣nie, ni mniej, ni wi臋cej, tylko za adwokata PZPR i tego co z niej zosta艂o.

Niejaki major (pisa艂em ju偶 o nim w 鈥濸olactwie", ale tak tutaj ta anegdota pasuje, 偶e musz臋 j膮 powt贸rzy膰), komendant Szko艂y Podchor膮偶ych Rezerwy, w kt贸rej przysz艂o mi w roku 1988 odwala膰 鈥瀦aszczytny obowi膮zek obrony ludowej ojczyzny", zapad艂 w mojej pami臋ci zdaniem z porannego apelu, po tym, jak jeden - s艂ownie jeden - podchor膮偶y uchlawszy si臋 dosta艂 ma艂py i nieco zdemolowa艂 obiekt. 鈥瀂a kar臋 ca艂a szko艂a w nadchodz膮cym miesi膮cu nie dostanie przepustek", oznajmi艂, i na jednym oddechu doda艂: 鈥濱 nie jest to 偶adna odpowiedzialno艣膰 zbiorowa!".

Nie, oczywi艣cie. Jak si臋 stu ch艂opa karze za pija艅stwo jednego, to absolutnie nie jest to odpowiedzialno艣膰 zbiorowa. Jak kto艣 broni cz艂onk贸w by艂ej PZPR przed utrat膮 przywilej贸w, jakie im zaprzedanie si臋 czerwonej mafii przynios艂o, to wcale nie jest adwokatem tego, co z PZPR zosta艂o. A za rzeczy pozostawione w szatni szatniarz nie odpowiada.

W ka偶dym cywilizowanym kraju kogo艣, kto by si臋 pos艂ugiwa艂 tego rodzaju argumentacj膮, zbyto by wzruszeniem ramion, a mo偶e nawet odes艂ano na leczenie psychiatryczne. Ale nie w kraju, po kt贸rym przejecha艂 si臋 walec komunizmu, i kt贸rego elity przez p贸艂 wieku, mozolnie, to kijem, to marchewk膮, przyuczano i wdra偶ano do sztuki dw贸jmy艣lenia.

Jak nazywa艂y si臋 pa艅stwa komunistyczne? Przypomn臋: nazywa艂y si臋 鈥瀌emokracjami ludowymi". Pomi艅my, 偶e to nonsensowna tautologia; przede wszystkim by艂o to najbezczelniejsze w 艣wiecie k艂amstwo. Ale w komunizmie wszystko by艂o takim w艂a艣nie k艂amstwem, i kto mia艂 szcz臋艣cie w nim nie 偶y膰, nigdy nie zrozumie, do jakiego stopnia zak艂amano w nim znaczenia s艂贸w. Komuni艣ci nazywali si臋 鈥瀞i艂ami demokratycznymi" -w odr贸偶nieniu od imperialist贸w, a w napadach ostrzejszej retoryki faszyst贸w, czyli wyznawc贸w wszystkich nurt贸w politycznych mieszcz膮cych si臋 w prawdziwej demokracji. Komuni艣ci nie budowali w Polsce komunizmu, sk膮d偶e znowu, ani nawet socjalizmu - oni tu budowali w艂a艣nie 鈥濸olsk臋 demokratyczn膮", w przeciwie艅stwie do przedwojennej Polski sanacyjnej. Kiedy pod koniec lat czterdziestych niszczono po kolei wszystkie niezale偶ne od re偶imu organizacje, 鈥瀓ednocz膮c" je przymusowo pod zarz膮dem Partii, i to tak偶e nazywa艂o si臋 鈥瀌emokratyzacj膮". Kiedy Jaruzelski rzuci艂 czo艂gi, by zmia偶d偶y膰 pr贸b臋 upomnienia si臋 o wolno艣膰 dla Polski, nie m贸wi艂, 偶e broni komunizmu, tylko niepodleg艂o艣ci. Zbroj膮c si臋 na pot臋g臋 i kre艣l膮c plany nag艂ego, zmasowanego ataku na zachodni膮 Europ臋, komuni艣ci 鈥瀢alczyli o pok贸j". Walka o pok贸j wymierzona by艂a g艂贸wnie w zagro偶enie atomowe - jego likwidacji s艂u偶y膰 mia艂o u偶ycie w tym ataku z zaskoczenia setek g艂owic j膮drowych r贸偶nej si艂y, uprzedzaj膮ce ruch wojsk i otwieraj膮ce dla nich dogodne do przej艣cia pogorzeliska. Kiedy genera艂 Kiszczak nagradza艂 pracownik贸w resortu, kt贸rzy spreparowali lipne dowody, jakoby Grzegorza Przemyka pobili 艣miertelnie sanitariusze, a nie milicjanci, to nagradza艂 ich za 鈥瀦as艂ugi dla pe艂nego ujawnienia prawdy" o tym zdarzeniu.

Napisa艂em na wst臋pie tego rozdzia艂u, 偶e w roku 1990 鈥瀙ewne rzeczy by艂y oczywiste". Powinienem oczywi艣cie doda膰 - dla niekt贸rych. Dla wtajemniczonych. Tych, kt贸rzy chcieli wiedzie膰, kt贸rzy nie poddawali si臋 powszechnemu zak艂amaniu, szukali s艂贸w prawdziwych. Teraz przyszed艂 moment, 偶eby przywr贸ci膰 s艂owom ich prawdziwe znaczenia. 呕eby odk艂ama膰 polszczyzn臋 potoczn膮, i t臋 u偶ywan膮 w mediach, i t臋 rozbrzmiewaj膮c膮 w biurach, sklepach i fabrykach. Sprawi膰, 偶e niewola b臋dzie nazywana niewol膮, kradzie偶 kradzie偶膮, a dra艅stwo dra艅stwem, 偶e znikn膮 z j臋zyka rozmaite komunistyczne potworki, w rodzaju 鈥瀢ypadk贸w grudniowych" czy 鈥瀢ydarze艅 radomskich".

To si臋 nie sta艂o. Zamiast uzdrowienia j臋zyka publicznej debaty przysz艂a michnikowszczyzna i zrobi艂a to samo, tylko po nowemu. Postulat postawienia przest臋pc贸w przed s膮dem sta艂 si臋 鈥瀙olowaniem na czarownice". Sprawiedliwo艣膰 - zemst膮, a domaganie si臋 jej - nienawi艣ci膮. Gniew - frustracj膮. Pr贸by tworzenia normalnego systemu partyjnego i 偶膮danie wolnej dyskusji, prawa do sporu, bez kt贸rego o wolno艣ci i demokracji mowy by膰 nie mo偶e, nazwano 鈥瀙olskim piek艂em". A biurokratyczny, przeregulowany system gospodarczy, niedaj膮cy obywatelom r贸wnych praw ani swobody realizowania swych pomys艂贸w - 鈥瀌zikim kapitalizmem".

Dotykam tu samej istoty tego, co nazywam michnikowszczyzn膮. Oto w krytycznym momencie, gdy wali si臋 system oparty w znacznej cz臋艣ci na za艂ganiu poj臋膰 -ogromna cz臋艣膰 polskiej inteligencji ochoczo przyjmuje za sw贸j j臋zyk nie mniej zak艂amany, w analogiczny spos贸b nazywaj膮cy czarne bia艂ym, a bia艂e czarnym.

Dlaczego to si臋 mog艂o uda膰?

O tym jest ca艂a ta ksi膮偶ka. Na razie ograniczmy si臋 do stwierdzenia faktu, 偶e si臋 uda艂o.

呕e tak samo, jak wspomniany major m贸g艂 w naszym SPR-ze gada膰, co chcia艂, niezagro偶ony, by ktokolwiek zauwa偶y艂 na g艂os ten oczywisty fakt, i偶 pieprzy od rzeczy - tak i Michnik ju偶 w kwietniu 1990 m贸g艂 sobie kpi膰 w 偶ywe oczy ze zdrowego rozs膮dku, bo wiedzia艂 doskonale, 偶e ma publiczno艣膰, kt贸ra ka偶d膮 wypowiedzian膮 przez niego bzdur臋 艂yknie z zachwytem i nie o艣mieli si臋 o nic pyta膰.



* * *

Stefan Kisielewski w ostatnich miesi膮cach 偶ycia pisze o przemianie Michnika: 鈥濳ocha艂em go niemal w okresie KOR-u, to by艂o wspania艂e. Natomiast (...) dzisiejszy Michnik to totalitarysta! Demokrat膮 jest ten, kto jest po mojej stronie. Kto ze mn膮 si臋 nie zgadza, jest faszyst膮 i nie mo偶na mu poda膰 r臋ki. A tylko Michnik wie, na czym polega demokracja i tolerancja. On jest tutaj s臋dzi膮, alf膮 i omeg膮".

Jeszcze s艂贸wko o martyrologii, skoro w analizowanym wyst膮pieniu - i nie tylko w nim - stanowi艂a ona tak istotny argument. Podobnie, jak nigdy nie by艂 Michnik i nie chcia艂 by膰 adwokatem PZPR, tak i zawsze zwalcza艂 wszelkie kombatanctwo. Oczywi艣cie tylko kombatanctwo cudze. Swojego w艂asnego u偶ywa艂 natomiast jako argumentu, gdy trzeba by艂o (a trzeba by艂o rzadko i coraz rzadziej) przypomnie膰, jakie ma prawo wyrokowa膰, co jest szlachetne, a co pod艂e. W 艣lad za szefem czynili to i jego podw艂adni. Fakt, i偶 Adam Michnik by艂 wielokrotnie aresztowany i wi臋ziony, nie tylko w omawianym wy偶ej sejmowym wyst膮pieniu, ale przy ka偶dej mo偶liwej okazji, by艂, i nadal jest, wykorzystywany jako argument, 偶e Adam Michnik ma racj臋. A je艣li ju偶 nie spos贸b zaprzeczy膰, 偶e nie ma racji, to 偶e jego intencje zawsze by艂y idealistyczne, nieskazitelnie prawe i wr臋cz nie wolno ich brudnymi 艂apskami analizowa膰. Pyta艂em tu retorycznie, co takiego Michnik stworzy艂 w dziedzinie idei, co tak wielkiego napisa艂, 偶e uwa偶any jest za wielko艣膰. Zadaj臋 czasem to pytanie, pozuj膮c na prostaczka, kt贸remu trzeba t艂umaczy膰 rzeczy najoczywistsze. Odpowied藕 jest czasem formu艂owana bardziej, czasem mniej agresywnie, ale jej sens zawsze jest taki sam: jak 艣miesz, p臋taku jaki艣, podskakiwa膰 do cz艂owieka, kt贸ry siedzia艂 w komunistycznym wi臋zieniu!

I zazwyczaj towarzyszy jej pouczenie, 偶e siedzia艂 tam w艂a艣nie za mnie, za to, 偶ebym m贸g艂 dzi艣 w wolnym kraju swobodnie g艂osi膰 swoje pogl膮dy. Zostawmy to na razie na boku. O tym, co Adam Michnik robi艂 w wolnej ju偶 Polsce, aby uniemo偶liwi膰 mi i wielu znacznie ode mnie wa偶niejszym, a je艣li zupe艂nie uniemo偶liwi膰 nie m贸g艂, to przynajmniej skrajnie utrudni膰, swobodne g艂oszenie pogl膮d贸w sprzecznych z aprobowanymi przez niego, b臋d臋 pisa艂 dalej. Zatrzymajmy si臋 nad samym argumentem: Michnik siedzia艂 w komunistycznym wi臋zieniu.

Siedzia艂. Wiem, podziwiam odwag臋 i determinacj臋, i darz臋 go za to szacunkiem (licz臋 si臋 z tym, 偶e czytelnik uzna to zapewnienie za go艂os艂owne albo zgo艂a parsknie nad nim 艣miechem; nic na to nie poradz臋, naprawd臋 jestem w tym zdaniu, jak i w ka偶dym w og贸le zdaniu tej ksi膮偶ki szczery). Ale, prosz臋 wybaczy膰, 偶e si臋gn臋 po argument drastyczny:

W艂adys艂aw Gomu艂ka te偶 siedzia艂 w komunistycznym wi臋zieniu.

I to w wi臋zieniu stalinowskim, znacznie ci臋偶szym ni偶 zak艂ady karne, w kt贸rych Michnikowi, co stanowi艂o jego osobisty, niezwykle rzadki przywilej w systemie penitencjarnym peerelu, pozwalano pisa膰 ksi膮偶ki, tudzie偶 obel偶ywe listy do ludzi z samego 艣wiecznika peerelowskiej hierarchii.

Ba - p贸藕niejszy I sekretarz i kat Wybrze偶a siedzia艂 tam za prawicowo艣膰 oraz polski nacjonalizm!

Sam fakt, 偶e zna艂o si臋 Gomu艂k臋 i z nim wsp贸艂pracowa艂o, stanowi艂 wystarczaj膮cy pow贸d, by by膰 aresztowanym, a nawet torturowanym dla wymuszenia zezna艅 na szykowany dla p贸藕niejszego genseka proces.

W ka偶dej chwili mogli mu, jak to by艂o w zwyczaju owych lat, przygi膮膰 艂eb nad kiblem i strzeli膰 w potylic臋, a potem zakopa膰 w jednym z masowych grob贸w, kt贸rych lokalizacji w wi臋kszo艣ci do dzi艣 nie znamy.

Czy to znaczy, 偶e by艂 polskim patriot膮? 呕e naprawd臋 zale偶a艂o mu na Polsce, 偶e jako polityk kierowa艂 si臋 jej interesem? 呕e naprawd臋 mia艂 co艣 wsp贸lnego z prawic膮 i nacjonalizmem?

Oczywi艣cie, 偶e nie. To znaczy tylko tyle, 偶e by艂 cz艂owiekiem odwa偶nym i ideowym. Wierz膮cym w swe idea艂y i gotowym raczej cierpie膰, ni偶 od nich odst膮pi膰. Dodajmy, 偶e jeszcze odpornym na pokusy materialne; maj膮c w艂adz臋 nad krajem, 偶y艂 niemal w ascezie, i nigdy by na pewno nie przyj膮艂 偶adnych akcji, cho膰by mu je nie wiem jak usilnie proponowano.

To pi臋kne cnoty, i na pewno wiele znacz膮, rzucone na jedn膮 z szal tej wagi, na kt贸rej por贸wnuj膮 w za艣wiatach ludzkie zas艂ugi i winy. Niekoniecznie jednak musz膮 przewa偶y膰. Mo偶e by膰 tak, 偶e to, co rzucono na drug膮 szal臋, oka偶e si臋 znacznie ci臋偶sze.

W wypadku Gomu艂ki, chyba si臋 o to nie pok艂贸cimy, by艂o tak ponad wszelk膮 w膮tpliwo艣膰.

Natomiast w艂a艣nie fakt, 偶e Gomu艂ka by艂 w wi臋zieniu, da艂 mu w momencie obj臋cia w艂adzy niewiarygodn膮 popularno艣膰. T艂um na warszawskim Placu Defilad, oklaskuj膮cy szale艅czo ka偶de jego s艂owo, to nie fotomonta偶. Tak by艂o naprawd臋, niestety. Na wie艣膰 o tym, 偶e Polsk膮 rz膮dzi膰 ma gensek, kt贸ry odsiedzia艂 swoje w komunistycznym mamrze za 鈥瀗acjonalistyczno-prawicowe odchylenie", 偶e do socjalizmu chce doprowadzi膰 nas jak膮艣 鈥瀙olsk膮 drog膮", zn臋kani ludzie po prostu oszaleli ze szcz臋艣cia. Nawet prymas Wyszy艅ski, 艣wie偶o wypuszczony z internowania, wezwa艂, by zag艂osowa膰 na gomu艂kowsk膮 list臋 PZPR bez skre艣le艅. I Polacy zag艂osowali. Bierutowskie referendum by艂o bez w膮tpienia sfa艂szowane, wybory, w kt贸rych kandydat贸w opozycyjnego PSL pakowa艂a do wi臋zie艅 i mordowa艂a UB tak偶e, ale na wybory gomu艂kowskie zdaniem historyk贸w rzeczywi艣cie posz艂a wi臋kszo艣膰 uprawnionych i rzeczywi艣cie zag艂osowa艂a bez skre艣le艅. Niekt贸rzy posuwali si臋 do stwierdzenia, 偶e to wystarczaj膮ca legitymizacja w艂adzy komuny nad Polsk膮.

Nie nadu偶ywajcie, prosz臋, argumentu wi臋ziennej przesz艂o艣ci Michnika. Mo偶e z niego wynika膰 wi臋cej, ni偶by jego obro艅cy chcieli.



* * *

O Gomu艂ce, skoro zosta艂 tu przywo艂any, jego by艂y wsp贸艂pracownik wspomina艂: 鈥瀖ia艂 natur臋 rewolucjonisty i uwa偶a艂, 偶e jak si臋 ma racj臋 - a on mia艂 j膮 zawsze i opinii odmiennych do siebie nie dopuszcza艂 - trzeba j膮 udowadnia膰 tak d艂ugo, a偶 zwyci臋偶y". A nast臋pca na partyjnym sto艂ku dodawa艂: 鈥瀖ia艂 tak膮 konstrukcj臋 psychiczn膮, 偶e wyklucza艂a ona (...) przyznanie si臋 do b艂臋du".

O Adamie Michniku Krzysztof Leski, dziennikarz raczej z nim zaprzyja藕niony, napisa艂: 鈥瀋ierpi na tak膮 chorob臋, 偶e nie potrafi przyj膮膰 do wiadomo艣ci, 偶e kto艣 inny mo偶e mie膰 racj臋". To tylko jedna z wielu podobnych opinii, wyra偶anych tak偶e przez ludzi z Michnikiem sympatyzuj膮cych.

Czy mo偶na si臋 spodziewa膰, 偶e cz艂owiek, kt贸remu nie zabrak艂o charakteru, by za swoj膮 absolutn膮 i jedyn膮 racj臋 i艣膰 do wi臋zienia, ust膮pi przed jakimkolwiek s艂abszym argumentem? I czy mo偶na si臋 dziwi膰, je艣li wierz膮c w sw膮 s艂uszno艣膰 tak g艂臋boko, uzna, i偶 dla Sprawy warto po艣wi臋ci膰 pewne moralne skrupu艂y? Zw艂aszcza, je艣li zapatrzy si臋 w wielki cel?

鈥濵y艣la艂em, 偶e mamy wielk膮, historyczn膮 szans臋 zbudowania czego艣 zupe艂nie nowego, co nie b臋dzie prost膮 kalk膮 zachodnich demokracji. Czego艣, co przyjmie dorobek Zachodu, ale p贸jdzie oczko dalej. To by艂a idea Samorz膮dnej Rzeczpospolitej" - wyja艣nia艂 p贸藕niej Michnik sw膮 postaw臋 u zarania polskiej wolno艣ci.


Ideolog czas贸w NEP-u



Michnik wyci膮gn膮艂 do postkomunist贸w r臋k臋 w chwili dla nich trudnej. W pierwszych naprawd臋 wolnych wyborach - samorz膮dowych, w maju 1990 -kandydaci startuj膮cy pod szyldem Socjaldemokracji Rzeczpospolitej Polskiej uzyskali w skali kraju 0,6 procenta mandat贸w. Najpierw przysz艂a zupe艂nie nieoczekiwana kl臋ska w kontraktowych wyborach. Wedle przewidywa艅 najwi臋kszych pesymist贸w w obozie w艂adzy mia艂y one da膰 Komitetowi Obywatelskiemu po艂ow臋 Senatu i niewiele wi臋cej ni偶 po艂ow臋 z tych 35 procent, kt贸re teoretycznie m贸g艂 on zdoby膰 w Sejmie (do anegdoty przeszed艂 uwa偶any przez Jaruzelskiego za wybitnego fachowca sekretarz KC Zygmunt Czarzasty - zbie偶no艣膰 nazwisk z p贸藕niejszym sekretarzem Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji nieprzypadkowa - kt贸ry w maju 1989 zwierza艂 si臋 towarzyszom z obaw, 偶e 鈥濻olidarno艣膰" mo偶e wypa艣膰 w wyborach za s艂abo, co ca艂膮 operacj臋 dzielenia si臋 z ni膮 odpowiedzialno艣ci膮 za reformy gospodarcze postawi pod znakiem zapytania). Potem zacz膮艂 si臋 nieoczekiwanie szybki upadek komunizmu w s膮siednich krajach i post臋puj膮cy w tym samym czasie rozk艂ad PZPR, a na ko艅cu wspomniana katastrofa w wyborach samorz膮dowych; nawet najlepiej zorientowani w ukrytych aktywach obozu w艂adzy mogli by膰 w szoku. A c贸偶 m贸wi膰 o ni偶szych rang膮 komunistach, kt贸rzy nie wiedzieli, ile i na jakich kontach uda艂o si臋 ich szefom ulokowa膰 i jakie wychodzi膰 gwarancje nietykalno艣ci dla aparatu? Ci byli wi臋cej ni偶 zaniepokojeni. We wspomnieniach ludzi 鈥濻olidarno艣ci" z tego okresu powtarzaj膮 si臋 cytowane z rozbawieniem przypadki pielgrzymowania lokalnych kacyk贸w do miejscowych Komitet贸w Obywatelskich... po wytyczne. Niekiedy wr臋cz przychodzili oni z pytaniami, kogo na jakie stanowisko 偶ycz膮 sobie przyw贸dcy Komitetu, 偶eby mianowa膰. S艂ugusi by艂ej 鈥瀞i艂y przewodniej" niedwuznacznie zg艂aszali gotowo艣膰 s艂u偶enia nowej 鈥瀞ile przewodniej". Inni z tej samej przyczyny szukali okazji do podlizania si臋 hierarchom Ko艣cio艂a - partia, kt贸ra wkr贸tce potem nienawi艣膰 do 鈥瀋zarnych" i histeri臋 鈥瀙a艅stwa wyznaniowego" podniesie do rangi substytutu zbankrutowanej ideologii, zag艂osowa艂a na przyk艂ad pos艂usznie za ustawow膮 poprawk膮 nakazuj膮c膮 wychowywanie m艂odzie偶y w duchu warto艣ci chrze艣cija艅skich. Opowiadano mi o politruku z jednostki, w kt贸rej mia艂em przykro艣膰 w 1988 roku ods艂ugiwa膰 鈥瀦aszczytny obowi膮zek obrony ludowej ojczyzny", znanym z tego, 偶e w pi膮tki osobi艣cie oblatywa艂 jadalni臋, dopilnowa膰, aby na stolikach nie sta艂y, jak w inne dni, spodeczki z d偶emem. Kiedy na fali zmian pojawi艂 si臋 w tej jednostce kapelan, nasz politruk czeka艂 na niego przy bramie i przedstawi艂 si臋 z niskim uk艂onem: 鈥瀙orucznik Pipsztycki, chrzczony" (oczywi艣cie, nazywa艂 si臋 inaczej - kij mu w oko, takich jak on by艂y tysi膮ce i nie o tego jednego chodzi).

Zachowa艂 si臋 jakim艣 cudem protok贸艂 (mo偶e wpad艂 mi臋dzy segregatory, kiedy inne palono na polecenie kierownictwa szykuj膮cej si臋 do samorozwi膮zania partii) z posiedzenia sekretariatu KC w lipcu 1989, na kt贸rym Kiszczak alarmowa艂, 偶e dochodz膮 do niego 鈥瀗iepokoj膮ce g艂osy o zachowaniu niekt贸rych towarzyszy". Towarzysze ci nawi膮zuj膮 podobno kontakty z m艂odszymi kadrami oficerskimi, wypytuj膮 o nastroje, sonduj膮, co kadra my艣li o kierownictwie i jak by si臋 ustosunkowali, gdyby... Jednym s艂owem, Kiszczak doskonale sobie zdawa艂 spraw臋 z sytuacji, i ostrzega艂 wsp贸lnik贸w, 偶e na tym zakr臋cie, na kt贸rym si臋 w tej chwili znajduj膮, nie mog膮 by膰 pewni poparcia swych podw艂adnych.

呕eby nie by艂o nieporozumie艅 - Kiszczak niepokoi艂 si臋 bynajmniej nie o to, 偶e 鈥瀖艂odsze kadry oficerskie" chc膮 zatrzyma膰 proces reform, wr贸ci膰 do marksizmu-- leninizmu i przywo艂a膰 na ratunek zagro偶onemu przez kontrrewolucj臋 socjalizmowi Armi臋 Czerwon膮. Zreszt膮 towarzysz, kt贸rego konkretnie mia艂 na my艣li (z p贸藕niejszej relacji samego Kiszczaka wiadomo, 偶e 鈥瀞onduj膮cym" kadry oficerskie by艂 Aleksander Kwa艣niewski) nie uchodzi艂 bynajmniej za przyw贸dc臋 partyjnego 鈥瀊etonu", tylko, przeciwnie, grupy gotowych do ka偶dej ideowej wolty m艂odych cwaniak贸w. Kiszczak niepokoi艂 si臋 wi臋c, 偶e partyjni cwaniacy, i by膰 mo偶e wraz z nimi m艂odsi oficerowie wojska i MSW, wyczekuj膮 dogodnego momentu, aby wkupi膰 si臋 w now膮 Polsk臋 wym贸wieniem pos艂usze艅stwa swym dotychczasowym zwierzchnikom.

Bo Kiszczak wiedzia艂, 偶e ju偶 nawet s艂u偶by mundurowe, c贸偶 m贸wi膰 o aparacie, wyczekuj膮 has艂a, by odci膮膰 si臋 od trac膮cych w艂adz臋 komunistycznych prominent贸w, oskar偶ycielsko krzycz膮c - to oni, to wszystko oni, my艣my musieli wykonywa膰 ich rozkazy, ale zawsze byli艣my wiernymi Polakami i katolikami!

Ca艂kowite rozbicie czerwonych i zrzucenie ich ze sceny politycznej, likwidacja ich jako samodzielnego politycznego podmiotu, by艂o wi臋c wtedy o w艂os! Gdyby 鈥瀌ru偶yna Wa艂臋sy" w tym krytycznym momencie da艂a jasny sygna艂: ko艅czymy z komun膮 (bynajmniej nie my艣l臋 o 偶adnych gilotynach, tylko po prostu o decyzjach politycznych), wzbieraj膮ca gotowo艣膰 ucieczki z ton膮cego ustroju przekroczy艂aby zapewne mas臋 krytyczn膮. A gdyby na dodatek 鈥瀞ocjaldemokracja" Kwa艣niewskiego i Millera pozbawiona zosta艂a pieni臋dzy na umacnianie partyjnych struktur, jak nic podzieli艂aby los roz艂amowej Polskiej Unii Socjaldemokratycznej Fiszbacha (kto w og贸le jeszcze pami臋ta, 偶e na ostatnim zje藕dzie PZPR podj臋to r贸wnie偶 tak膮 pr贸b臋 zbudowania 鈥瀠czciwej", nie postkomunistycznej lewicy?).

Michnik tego nie chcia艂. Od mniej wi臋cej po艂owy 1989 gra艂 ju偶 w zupe艂nie inn膮 gr臋 i z wielu wzgl臋d贸w potrzebowa艂 w niej postkomunistycznych przyw贸dc贸w jako sojusznika. Pom贸g艂 im wi臋c i wzi膮艂 w obron臋 przed niepodzielaj膮c膮 jego ugodowo艣ci cz臋艣ci膮 w艂asnego obozu.

Nikomu w贸wczas nie przemkn臋艂o nawet przez my艣l, 偶e ju偶 za kilka lat sytuacja si臋 odwr贸ci. 呕e niebawem to postkomuni艣ci stan膮 si臋 dominuj膮c膮 na polskiej scenie politycznej pot臋g膮, a partia realizuj膮ca koncepcje Familii zepchni臋ta zostanie na margines. Michnik uwa偶a艂 -przyznaje si臋 do tego otwarcie w przeprowadzonym na kolanach wywiadzie-rzece Jacka 呕akowskiego 鈥濵i臋dzy Panem a Plebanem" - 偶e 艣rodowisko 鈥濻olidarno艣ci" ma przed sob膮 鈥瀋o najmniej dwana艣cie lat" niczym niezagro偶onej w艂adzy. A nie mia艂 powodu w膮tpi膰, 偶e na pos艂ugiwanie si臋 sztandarem 鈥濻olidarno艣ci" utrzyma monopol jego...

No w艂a艣nie, to dobry moment, 偶eby zada膰 sobie pytanie - jego co? 艢rodowisko, grupa, koteria? 鈥濻alon", jak to nazywa艂 Waldemar 艁ysiak, czy 鈥濫leganckie towarzystwo", jak pisa艂 Piotr Wierzbicki? Wok贸艂 Michnika nie buduje si臋 przecie偶 偶adna sformalizowana struktura w艂adzy. Rozw贸j sytuacji politycznej wymusi w pewnym momencie za艂o偶enie partii, najpierw b臋dzie si臋 ona nazywa艂a Ruchem Obywatelskim - Akcj膮 Demokratyczn膮, potem Uni膮 Demokratyczn膮, Uni膮 Wolno艣ci, Parti膮 Demokratyczn膮 - demokraci.pl, ale ani Michnik, ani wi臋kszo艣膰 ludzi wsp贸艂dzia艂aj膮cych z nim w pracy nad urabianiem polskich umys艂贸w formalnie w tych strukturach nie uczestnicz膮. Partia pozostanie tylko politycznym ramieniem czego艣, co ma i wi臋kszy zasi臋g, i wi臋ksze ambicje.

Trudno o nazw臋. Mamy do czynienia z tworem amorficznym, niesformalizowanym, ze 艣rodowiskiem, kt贸re nigdy nie pisa艂o statut贸w, manifest贸w ani wytycznych. Po cz臋艣ci pewnie dlatego, 偶e 鈥瀞truktura ukryta jest silniejsza od jawnej", jak naucza艂 ju偶 Heraklit (Erich Fromm obja艣ni艂, sk膮d ta si艂a si臋 bierze, retorycznym pytaniem: 鈥瀔t贸偶 mo偶e zaatakowa膰 nieistniej膮ce, kt贸偶 mo偶e si臋 buntowa膰 przeciwko niczemu?"). A po cz臋艣ci, bo tego niespecjalnie potrzebowa艂o, bo porozumiewa艂o si臋 instynktownie, z艂膮czone wsp贸lnot膮 cel贸w i typem wra偶liwo艣ci, a czego nie wiedzia艂o, znajdowa艂o we wst臋pniakach, szkicach i felietonach obficie produkowanych przez michnikowszczyzn臋. Ale t臋 ostatni膮 nazw臋 chc臋 rezerwowa膰 tu dla zjawiska ze sfery debaty publicznej. A jak okre艣li膰 to, co mimo swej amorficzno艣ci stanowi艂o jednak w pewnym momencie realn膮 i znacz膮c膮 si艂臋 polityczn膮?

W 鈥濸olactwie" pozwoli艂em sobie dwie g艂贸wne si艂y, wiecznie odradzaj膮ce si臋 jako strony polskiego sporu, tak偶e sporu o Trzeci膮 Rzeczpospolit膮, nazwa膰 鈥濬amili膮" i 鈥濳onfederacj膮". Z jednej strony - przekonanie, 偶e polska tradycja, religia, patriotyzm, w og贸le polska to偶samo艣膰 jest nam kul膮 u nogi i przeszkod膮 w modernizacji, plus ma艂pi zachwyt ka偶d膮 intelektualn膮 b艂yskotk膮 z paryskich salon贸w. Z drugiej - bezmy艣lna obrona polsko艣ci, podnosz膮ca zwyk艂膮 zapyzia艂o艣膰 do rangi istno艣ci narodowego dziedzictwa. P贸藕niej przeczyta艂em u Marka Cichockiego diagnoz臋 mniej wi臋cej zbie偶n膮 z tym, co pr贸bowa艂em wyartyku艂owa膰, tylko m膮drzej napisan膮, i pos艂uguj膮c膮 si臋 podzia艂em na 鈥濷艣wieconych" i 鈥濻armat贸w".

Poj臋cia 鈥濬amilii" i 鈥濳onfederacji" wydaj膮 mi si臋 zr臋czniejsze, wi臋c pozwol膮 Pa艅stwo, 偶e b臋d臋 si臋 ich trzyma艂.

Adam Michnik, jedna z g艂贸wnych postaci Familii, uwa偶a wi臋c w tym czasie - wci膮偶 jeste艣my my艣lami w roku 1990 - 偶e jego 艣rodowisko jest pot臋g膮 w oczywisty spos贸b predestynowan膮 do sprawowania w Polsce w艂adzy. Dlaczeg贸偶 nie mia艂by tak uwa偶a膰? Familia to przecie偶 najg艂o艣niejsze nazwiska by艂ej opozycji - on sam, Kuro艅, Geremek, wkr贸tce do艂膮czy tak偶e Mazowiecki, pomniejszych nie licz膮c. Wspieraj膮 je uznani tw贸rcy kultury - re偶yser Wajda, noblista Mi艂osz, filozof Ko艂akowski, naukowcy. Wspiera je z emigracji Jerzy Giedroyc, a z Zachodu tamtejsze salony polityczne i intelektualne. Wielu wspiera z pewnymi zastrze偶eniami, ale Familia bez trudu przedstawia spraw臋 tak, 偶e przeci臋tny obywatel o tych zastrze偶eniach nic nie wie. Bo, co najwa偶niejsze, Familia ma w r臋ku propagandow膮 pot臋g臋 - 鈥濭azet臋 Wyborcz膮". Gazet臋, kt贸ra nadaje ton wszystkim mediom. Bo w tzw. publicznym radiu i telewizji, pod dyktando ludzi delegowanych tam przez Famili臋, urabiaj膮 opini臋 publiczn膮 starzy fachowcy od propagandy, teraz nawr贸ceni na michnikowszczyzn臋. Bo w r臋kach ludzi Familii s膮 dwa radia tworz膮ce duopol na rynku prywatnych medi贸w elektronicznych. A nowi ludzie u w艂adzy, rami臋 w rami臋 ze star膮 kadr膮, dbaj膮 o to, aby mia偶d偶膮cej dominacji Familii w mediach nic nie zagrozi艂o.

Je艣li kto艣 mo偶e si臋 wydawa膰 Familii gro藕ny, to konkurenci do przechwycenia sztandaru 鈥濻olidarno艣ci" -do niedawna cisi rywale, a teraz zupe艂nie ju偶 jawni wrogowie z by艂ej opozycji. To przeciwko nim trzeba stoczy膰 wielk膮 batali臋, to ich odsun膮膰 od wp艂ywu na polityk臋, zniszczy膰 propagandowo, opluskwi膰, zepchn膮膰 na margines 偶ycia publicznego, odci膮膰 od medi贸w i od wp艂ywu na spo艂ecze艅stwo. Stawk膮 jest dwana艣cie lat niczym niezagro偶onej w艂adzy - a to oznacza mo偶liwo艣膰 przefasonowania Polski pod sznyt humanistycznych warto艣ci, tolerancji, nowoczesno艣ci i sprawiedliwo艣ci spo艂ecznej. To oznacza mo偶liwo艣膰 zrealizowania utopii 鈥濺zeczpospolitej Samorz膮dnej", pa艅stwa, kt贸re nie b臋dzie kopiowa艂o rozwi膮za艅 zachodniej demokracji, ale p贸jdzie dalej - mo偶na si臋 domy艣la膰, 偶e w kierunku ocalenia czego艣 z wizji g艂oszonych u zarania opozycyjnej dzia艂alno艣ci przez Kuronia i Modzelewskiego.

Alternatyw膮, jak to otwarcie pisze Michnik, mo偶e by膰 osuni臋cie si臋 kraju w bagno ciemnoty, spirala rozlicze艅, antysemickie ekscesy ulicznego mot艂ochu, ko艂tuneria i nacjonalistyczna dyktatura.

A postkomuni艣ci? W rok po kontraktowych wyborach wydaj膮 si臋 tak przegrani i skompromitowani, 偶e nikt przy zdrowych zmys艂ach nie spodziewa si臋, by jeszcze kiedykolwiek mieli wr贸ci膰 do politycznej pierwszej ligi. No, mo偶e za par臋na艣cie lat, jako jaka艣 zupe艂nie nowa, odm艂odzona i wolna od peerelowskiego baga偶u socjaldemokracja. Do tego czasu mog膮 liczy膰 na ograniczony elektorat, wywodz膮cy si臋 g艂贸wnie z warstw w peerelu uprzywilejowanych.

Ale to wcale niema艂o. Zw艂aszcza w po艂膮czeniu z wp艂ywami, jakie ludzie postkomuny mieli i wci膮偶 zachowuj膮 w aparacie pa艅stwa. Nie trzeba 偶mudnej kalkulacji, by uzna膰, 偶e komuni艣ci w nowym politycznym rozdaniu staj膮 si臋 warto艣ciowym sojusznikiem.

Na pewno w ka偶dym razie staj膮 si臋 Familii znacznie bli偶si, ni偶 jacy艣 podnosz膮cy g艂ow臋 posolidarno艣ciowi narodowi katolicy.

By艂a w tych rachubach jedna ogromna dziura, kt贸ra je wkr贸tce mia艂a zniweczy膰. Jedno zasadnicze przeoczenie. Przeoczenie, nawiasem m贸wi膮c, arcyinteligenckie. Bo polski inteligent, cz艂owiek wy偶ywaj膮cy si臋 w gadaniu lub pisaniu, 偶yj膮cy s艂owem i dla s艂owa, odziedziczy艂 po swych szlacheckich przodkach pogard臋 i niezrozumienie dla spraw materialnych. Polityka go fascynuje, ale rozumie j膮 raczej jako politykowanie. Widzi w niej starcie racji, a nie gr臋 interes贸w, na kt贸rej wynik w stopniu wi臋kszym od gadania wp艂ywa - samo s艂owo brzmi brzydko - szmal.

Tym 艂atwiej by艂o Familii t臋 spraw臋 przeoczy膰, 偶e jak na razie nie mia艂a z funduszami wielkiego problemu. By艂y potrzebne, to po prostu si臋 znajdowa艂y - przyk艂ad sztandarowy to sama 鈥濭azeta Wyborcza", za艂o偶ona bez zainwestowania jednego grosza, nie licz膮c symbolicznych udzia艂贸w wp艂aconych przez trzech za艂o偶ycieli sp贸艂ki 鈥濧gora". Jako艣 nie my艣lano, 偶e te fundusze mia艂y jednak swojego dysponenta. I 偶e byli nimi w艂a艣nie postkomuni艣ci. A je艣li si臋 tego domy艣lano, to nikt w tym nie widzia艂 problemu. Wr臋cz przeciwnie. Prosz臋 bardzo, niech sobie maj膮 tej kasy jak najwi臋cej, niech si臋 w niej k膮pi膮, niech Seku艂a zapala sobie cygara studolar贸wkami i w og贸le; tym lepiej.

Zachowali si臋 przyw贸dcy Familii - najlepszy przyk艂ad, jaki mi przychodzi do g艂owy - niczym francuscy genera艂owie szykuj膮cy pierwsz膮 wojn臋 艣wiatow膮, kt贸rych ca艂a uwaga skupiona by艂a obsesyjnie na planie odbicia Alzacji i Lotaryngii. Kiedy wywiad alarmowa艂, 偶e Niemcy gromadz膮 pot臋偶ne si艂y na ich lewym skrzydle, sk膮d mog膮 uderzy膰 przez Belgi臋 i okr膮偶y膰 Pary偶, oni wcale nie zaprzeczali prawdziwo艣ci tych doniesie艅, tylko odpowiadali: tym lepiej! Im wi臋cej rzuc膮 si艂 na skrzyd艂o, tym bardziej os艂abi膮 centrum, w kt贸rym my zaatakujemy!

To za艣lepienie omal nie kosztowa艂o Francuz贸w przegranej wojny, uratowa艂 ich 鈥瀋ud nad Marn膮". (To znaczy, tak to nazwali potem oni sami - laicka do b贸lu Francja wola艂a bredzi膰 o cudzie ni偶 powiedzie膰 prawd臋, 偶e ocali艂o j膮 po艣wi臋cenie setek tysi臋cy rosyjskich ch艂op贸w, do zmasakrowania kt贸rych Niemcy 艣ci膮gn臋li pod Tannenberg kilka dywizji z zachodu i w decyduj膮cym momencie tych w艂a艣nie dywizji nad Marn膮 im zabrak艂o; c贸偶, byli to Rosjanie carscy, a wi臋c francuskim intelektualistom niemili.) Familii natomiast nie mia艂 kto przyj艣膰 z odsiecz膮 i skutki za艣lepienia by艂y dla niej gorsze ni偶 dla armii Joffre'a. Czerwoni robi膮 na pot臋g臋 szmal? Nie zawracajcie g艂owy, to przecie偶 tym lepiej, nic ich lepiej nie zwi膮偶e z demokracj膮 i kapitalizmem. Niech oni maj膮 kas臋, my mamy co艣 niesko艅czenie wa偶niejszego: racje moralne!

Jest wiele dowod贸w, 偶e tak w艂a艣nie my艣lano wtedy w kr臋gu Michnika o uw艂aszczaniu si臋 nomenklatury i owym wielkim rozkradaniu Polski, kt贸rego cz臋艣ci膮 by艂o tak偶e wyprowadzanie przez rozmaite sp贸艂ki maj膮tku po by艂ej PZPR.

Bardzo cennym 藕r贸d艂em do poznania my艣li Adama Michnika s膮 wywiady, kt贸rych udziela艂 pismom zagranicznym. Do rodak贸w zwykle zwraca艂 si臋 on w spos贸b pokr臋tny, niejednoznaczny, w tonie - rozumiem racj臋 wszystkich stron, zgadzam si臋 oczywi艣cie, 偶e to a to trzeba zrobi膰, ale boj臋 si臋, zastanawiam si臋, rozwa偶am, pytam, czy mo偶emy, co z tego wyniknie, czy mamy prawo to zrobi膰, i tak dalej. Jako publicysta Michnik stawia skuteczno艣膰 perswazji ponad czysto艣膰 wywodu. A je艣li chce si臋 zdezawuowa膰 jaki艣 pogl膮d, znacznie skuteczniej jest nie zaprzecza膰 mu wprost, tylko, jak dobry adwokat, zasiewa膰 w膮tpliwo艣ci. W odpowiednim czasie, nie od razu, wyci膮gnie si臋 z nich taki wniosek, jaki by艂 z g贸ry za艂o偶ony. Znakiem firmowym Michnika-publicysty jest pokr臋tno艣膰. W niej osi膮gn膮艂 on niew膮tpliwe mistrzostwo.

W wypowiedziach adresowanych do czytelnika obcego ideolog Familii mniej si臋 kr臋puje powiedzie膰, co my艣li - b臋dziemy wi臋c jeszcze nieraz korzysta膰 z takich wypowiedzi.

Na razie fragment wypowiedzi z czerwca 1989 - wywiad dla belgradzkiego tygodnika 鈥濶IN": 鈥濲e艣li ludzie z nomenklatury wejd膮 do sp贸艂ek akcyjnych, je艣li stan膮 si臋 jednymi z w艂a艣cicieli, w贸wczas b臋d膮 zainteresowani, by tych akcyjnych stowarzysze艅 broni膰, a system akcyjny niszczy porz膮dek stalinowski".

W redagowanej przez Michnika gazecie t臋 lini臋 obrony 鈥瀠w艂aszczenia nomenklatury" rozwija jeden z jego publicyst贸w: 鈥濩hc膮c uczyni膰 reformy gospodarcze g艂臋bokimi i nieodwracalnymi warto uwik艂a膰 ludzi nomenklatury w dzia艂alno艣膰 gospodarcz膮 tak, by osobi艣cie byli zainteresowani w powodzeniu i trwa艂o艣ci reform. W dodatku, gdyby uda艂o si臋 energi臋 i niew膮tpliwe zdolno艣ci tkwi膮ce w nomenklaturze zaprz膮c do uruchomienia martwych lub p贸艂偶ywych sk艂adnik贸w maj膮tku narodowego, mog艂oby si臋 to op艂aci膰 tak偶e materialnie. Nie rozpaczam z powodu zani偶onych wycen maj膮tku przechodz膮cego w r臋ce sp贸艂ek nomenklaturowych. Zawsze mo偶na przecie偶 oszacowa膰. 呕e b臋dzie to forma kredytowania? B臋dzie. Potraktujmy to jako odpraw臋 nomenklatury, kt贸ra spo艂ecze艅stwu s艂u偶y艂a, nie zas艂u偶y艂a si臋, ale trac膮c przywileje i zaszczyty czuje si臋 wyw艂aszczona z dorobku dw贸ch pokole艅. Opowiadam si臋 za odczepnym".

W podobnym duchu wypowiadaj膮 si臋 na 艂amach autorzy lepsi i bardziej znani, w tym tacy jak Ernest Skalski czy Stefan Bratkowski (kt贸rego nied艂ugo p贸藕niej Michnik z 艂am贸w 鈥濭azety Wyborczej" szurnie w spos贸b pozbawiony jakiejkolwiek og艂ady), ale cytuj臋 ten w艂a艣nie fragment, bo przy okazji mo偶na si臋 z niego przekona膰, jak bardzo od samego pocz膮tku michnikowszczyzna zak艂amywa艂a rzeczywisto艣膰. Stwierdzenie, jakoby nomenklatura 鈥瀞艂u偶y艂a spo艂ecze艅stwu" i przyznawanie jej z tej racji moralnego prawa do jakiej艣 odprawy to zwyk艂e nonsensy - r贸wnie dobrze mo偶na by ple艣膰 o s艂u偶ebnej misji kapo w obozach koncentracyjnych. Jeszcze gorsz膮 bredni膮 jest przypisywanie nomenklaturze jakichkolwiek zdolno艣ci, jeszcze 鈥瀗iew膮tpliwych". Ka偶dy, kto cho膰 troch臋 pami臋ta, czym by艂a nomenklatura, wie, 偶e jedyn膮 zdolno艣ci膮, jaka si臋 w niej liczy艂a, by艂a psia wierno艣膰. Nie, wcale nie ideologii, cho膰 oczywi艣cie umiej臋tno艣膰 deklamowania o zdobyczach socjalizmu, bratnim sojuszu i temu podobnych, jak r贸wnie偶 cierpliwego wys艂uchiwania tych deklamacji na niezliczonych partyjnych nasiad贸wkach, by艂a tu niezb臋dna. Chodzi艂o o wierno艣膰 swoim patronom i lojalno艣膰 wobec podwieszonych. B膮bczak wisi pod R臋bczakiem, Mruga艂a pod Deptu艂膮, Wojtaszek pod Szpalerskim, a gdzie艣 tam w dalszym planie jeden jest cz艂owiekiem jakiego艣 tam Kocio艂ka, a drugi Moczara czy innego 艂achudry. Wieloletnie kr臋cenie si臋 na karuzeli nomenklaturowych stanowisk, z kombinatu do zjednoczenia, z centrali do departamentu i tak dalej, dawa艂o mniej wi臋cej takie samo przygotowanie do prowadzenia dzia艂alno艣ci gospodarczej, jak zawodowe szulerowanie w karty. Nomenklatura, je艣li czego艣 mog艂a nauczy膰, to tylko umiej臋tno艣ci funkcjonowania w strukturze mafijnej.

By艂y przewodnicz膮cy Zwi膮zku Zawodowego Pracownik贸w PZPR (powsta艂o co艣 takiego w latach osiemdziesi膮tych, samo w sobie dowodz膮c, 偶e ustr贸j kretynieje kompletnie), Wojciech Wi艣niewski, spisa艂 swe wspomnienia z tego okresu w ksi膮偶ce pod znacz膮cym tytu艂em 鈥濪laczego upad艂 socjalizm?". Poza wszystkim, jest ta ksi膮偶ka znakomitym portretem partyjnego aparatu, jego mentalno艣ci, kwalifikacji, przyzwyczaje艅 i typowych zachowa艅. Komu przysz艂oby do g艂owy zobaczy膰 w nomenklaturze 鈥瀎achowc贸w", pe艂ni膮cych 鈥瀞艂u偶ebn膮 misj臋" wobec spo艂ecze艅stwa, niech koniecznie sobie t臋 ksi膮偶k臋 przeczyta. 鈥濿 rzadkich merytorycznych rozmowach z wy偶sz膮 hierarchi膮 uderza艂 mnie swoisty siermi臋偶ny praktycyzm. Moim rozm贸wcom wydawa艂o si臋, 偶e zadania, kt贸re przed nimi stoj膮, s膮 proste i oczywiste. 呕eby je wykona膰, niepotrzebne s膮 偶adne spekulacje, wyrafinowane my艣lenie i wysi艂ki umys艂owe, wystarczy po prostu wi臋cej i ci臋偶ej pracowa膰" - wspomina Wi艣niewski, opisuj膮c, na czym ta ci臋偶ka praca polega艂a: na produkowaniu ca艂ych ton instrukcji i referat贸w, na nieko艅cz膮cych si臋 nasiad贸wkach i nieustaj膮cym m艂贸ceniu tych samych pozbawionych sensu stwierdze艅, cz臋sto pod okiem Jaruzelskiego, kt贸ry niczym dobrotliwy ojciec karci艂 za niedostatecznie ci臋偶k膮 prac臋 i wci膮偶 nierozwi膮zane problemy, a potem nagradza艂 tych, kt贸rzy o problemach owych potrafili przem贸wi膰 najbardziej wzruszaj膮co. Ci 鈥瀗awijacze" - a wymienia w艣r贸d nich Wi艣niewski g艂贸wnych cwaniak贸w z p贸藕niejszej SLD -wyra藕nie si臋 zreszt膮 dystansowali od codziennego szarego urz臋dowania, zostawiaj膮c to starym frajerom, sw膮 obecno艣膰 w KC wykorzystywali jedynie do rzucenia si臋 w oczy Jaruzelskiemu, bo dzi臋ki jego 偶yczliwo艣ci mogli powi臋kszy膰 swe zdolno艣ci kombinowania na boku.

W jaki spos贸b mieliby 鈥瀖artwe lub p贸艂偶ywe sk艂adniki maj膮tku narodowego" 鈥瀠ruchamia膰" ci sami ludzie, kt贸rych t臋pota i indolencja w艂a艣nie sprawi艂y, 偶e sta艂y si臋 one martwe lub p贸艂偶ywe, wie chyba tylko nieszcz臋sny autor 鈥濭azety Wyborczej", kt贸rego nazwiska przez lito艣膰 nie b臋d臋 tu unie艣miertelnia艂. 艢rednio zr臋czny polemista w kilku akapitach zrobi艂by z niego i jego wywod贸w stert臋 ga艂gan贸w. Ale w tym w艂a艣nie sedno sprawy, 偶e taka polemika nie mog艂a si臋 w gazecie Michnika ukaza膰, a je艣li nie mog艂a si臋 ukaza膰 tam, to w艂a艣ciwie nie mia艂a si臋 ju偶 gdzie ukaza膰.

Czytelnik, kt贸remu chcia艂o si臋 nad spraw膮 zastanowi膰, m贸g艂 si臋 偶achn膮膰, 偶e jak to, nasza gazeta przepu艣ci艂a tak膮 bzdur臋? Mo偶e nawet zadzwoni艂 z pretensjami albo i napisa艂 list, kt贸rym u偶y藕niono g艂臋bi臋 redakcyjnego kosza. Ale wi臋kszo艣膰 przeczyta艂a i bez szczeg贸lnego zastanawiania si臋 nad tym 艂ykn臋艂a tez臋, 偶e to uw艂aszczenie nomenklatury, o kt贸rym tyle krzycz膮 jacy艣 mniej znani, wi臋c pewnie sfrustrowani dzia艂acze 鈥濻olidarno艣ci", to nic z艂ego. A przy okazji tak偶e, 偶e sama nomenklatura nie by艂a taka z艂a, s艂u偶y艂a Polsce, i co艣 si臋 jej nale偶y. Nast臋pnego dnia podobne m膮dro艣ci ws膮czy swemu czytelnikowi gazeta w innym tek艣cie, dotycz膮cym innej sprawy. I jeszcze nast臋pnego, i znowu - dzie艅 po dniu. Dzie艅 po dniu, od pierwszych chwil swego istnienia, gazeta posolidarno艣ciowej opozycji, czyli, jak wtedy s膮dzono, jedyna gazeta wiarygodna, s膮czy w umys艂y swych czytelnik贸w spreparowan膮, zupe艂nie fa艂szyw膮 wizj臋 艣wiata, w kt贸rym komuni艣ci nie s膮 ju偶 藕li, a najwi臋kszym zagro偶eniem dla Polski i demokracji s膮 ci, kt贸rzy wzywaj膮 do rozlicze艅 z peerelem.

A za t膮 lito艣ciwie rozpostart膮 nad nimi przez michnikowszczyzn臋 zas艂on膮 komuni艣ci kradn膮 na pot臋g臋. Mo偶na powiedzie膰, 偶e dokonuje si臋 鈥瀙ierwotna akumulacja kapita艂u" III RP.

Idzie im to doskonale, bo od dawna wiedzieli, czego chc膮, i byli do tego przygotowani. Operacja przechwycenia maj膮tku narodowego, przekszta艂cenie elity partyjnego aparatu w elit臋 pieni膮dza, nie by艂a improwizacj膮.

By艂a g艂贸wnym sensem ca艂ej ustrojowej transformacji.

Familia tego nie rozumie. Familia opowiada sobie i innym bajki, z kt贸rych wynika, 偶e komunistycznych genera艂贸w nagle ruszy艂o sumienie, nagle doznali jakiego艣 niezwyk艂ego porywu uczciwo艣ci i zapragn臋li pokojowo wyj艣膰 z komunizmu. Mo偶na odnie艣膰 wra偶enie, 偶e w og贸le po to tylko byli komunistami, po to szli w genera艂y i robili partyjne kariery, 偶eby wyczeka膰 na odpowiedni膮 chwil臋 i pozby膰 si臋 tego niezno艣nego ci臋偶aru w艂adzy oraz wszystkich jej przywilej贸w

鈥濪laczego upad艂 komunizm?" - pyta Michnik w tek艣cie z 1999 roku i odpowiada, i偶 decyduj膮cym czynnikiem by艂o 鈥瀟o, 偶e Polacy chcieli rozmontowa膰 system dyktatury; ci Polacy, kt贸rzy s艂u偶yli dyktaturze, z tymi, kt贸rzy si臋 przeciw dyktaturze zbuntowali, umieli si臋 w tym celu porozumie膰. To by艂a Wielka Polska Aksamitna Rewolucja (...) Powiod艂o si臋. Za zgod膮 wszystkich aktor贸w polskiej sceny politycznej powsta艂 rz膮d Tadeusza Mazowieckiego. Ten rz膮d dokona艂 historycznego dzie艂a dekomunizacji".

Wszystko - ca艂kowita nieprawda, od g贸ry do do艂u. Twierdzenie, jakoby rz膮d Mazowieckiego dokona艂 dekomunizacji jest po prostu nonsensem, tak偶e, je艣li dekomunizacj臋 rozumie膰 w spos贸b, jaki proponuje w swych artyku艂ach Michnik, jako zmian臋 struktur, a nie ludzi. Mazowiecki nie zmieni艂 tak偶e tych pierwszych. Przede wszystkim jednak ca艂kowit膮 nieprawd膮 jest przypisanie komunistom zamiaru 鈥瀝ozmontowania dyktatury".

Przeciwnie. Komuni艣ci siadali do Okr膮g艂ego Sto艂u w艂a艣nie po to, aby dyktatur臋 ocali膰. Nie mieli najmniejszego zamiaru oddawa膰 w艂adzy ani wyrzeka膰 si臋 tego, co uwa偶ali za istot臋 ustroju, to znaczy uprzywilejowania nomenklatury. Je艣li Adam Michnik nie wierzy nikomu innemu, m贸g艂by spyta膰 o to Jerzego Urbana, kt贸ry wielokrotnie otwarcie m贸wi艂, jakie by艂y prawdziwe plany jego obozu i ubolewa艂, 偶e nie powiod艂y si臋 one wskutek socjotechnicznego b艂臋du: trzeba by艂o, m贸wi do dzi艣 Urban, skr贸ci膰 ca艂e te negocjacje do kilku dni, ograniczy膰 je wy艂膮cznie do kompromisu w sprawie nowej ordynacji wyborczej - rozwleczone na wiele tygodni, sta艂y si臋 bowiem rodzajem publicznego s膮du nad peerelem, kt贸rego ka偶dy kolejny dzie艅 wzmacnia艂 鈥瀞tron臋 solidarno艣ciow膮".

Wbrew temu, co uporczywie powtarza Michnik, zamiar komunist贸w by艂 dok艂adnie przeciwny demokratyzacji kraju. Chodzi艂o im o to, 偶eby - mimo rozpadu ideologii, partii na niej zbudowanej i mocarstwa okupacyjnego, kt贸re chroni艂o ich dot膮d jako swoj膮 marionetkow膮 w艂adz臋 - zachowa膰 stan posiadania re偶imu. Chodzi艂o im o zachowanie w艂adzy i przywilej贸w w sytuacji niemo偶liwego ju偶 do opanowania w艂asnymi si艂ami kryzysu gospodarczego, wymagaj膮cego posuni臋膰 tak trudnych do przyj臋cia przez spo艂ecze艅stwo, 偶e gdyby firmowa艂a je wy艂膮cznie w艂adza tak niepopularna, musia艂oby doj艣膰 do buntu, kt贸rego s艂abn膮cy i pozbawiony sowieckiego wsparcia re偶im nie by艂by ju偶 w stanie st艂umi膰.

S艂u偶y膰 temu mia艂o wci膮gni臋cie do odpowiedzialno艣ci za reformy opozycji (pierwotnie raczej Ko艣cio艂a, ni偶 鈥濻olidarno艣ci") - ale wci膮gni臋cie jej w taki spos贸b, aby przenosz膮c na ni膮 odpowiedzialno艣膰, nie da膰 jej realnej w艂adzy. Jaruzelski, jak to wyja艣ni艂 w rozmowie z Egonem Krenzem, ostatnim gensekiem NRD, chcia艂 wpu艣ci膰 do przedsi臋biorstwa wsp贸lnik贸w, ale zachowa膰 w nim pakiet kontrolny. Sposobem na to mia艂o by膰 przesuni臋cie g艂贸wnego o艣rodka w艂adzy z PZPR, skompromitowanej w oczach spo艂ecze艅stwa i, raz jeszcze odwo艂am si臋 do opisu sporz膮dzonego przez Wi艣niewskiego, ca艂kowicie ju偶 w tych latach niezdolnej zrobi膰 czegokolwiek sensownego, do utworzonego w tym celu i wyposa偶onego w szerokie kompetencje urz臋du prezydenckiego.

To, co nast膮pi艂o po Okr膮g艂ym Stole, szybki rozpad struktur, na kt贸rych opiera艂a si臋 w艂adza komunist贸w, by艂 dla nich samych - dla wszystkich zreszt膮 - zaskoczeniem i szokiem, z kt贸rego ockn臋li si臋 po mniej wi臋cej dw贸ch miesi膮cach; wtedy to, od sierpnia 1989, zaczyna si臋 gor膮czkowa realizacja 鈥瀙lanu B", mo偶liwego wy艂膮cznie dzi臋ki kompletnej bierno艣ci i niezrozumieniu sytuacji przez Mazowieckiego, Wa艂臋s臋 i 贸wczesne kierownictwo OKP.

Dzi艣 znane s膮 dokumenty i relacje, kt贸re nie pozostawiaj膮 co do tego 偶adnej w膮tpliwo艣ci, opublikowane w ksi膮偶kach historyk贸w. Dlaczego Adam Michnik ignoruje t臋 wiedz臋 i z uporem powtarza bajki? Czy nie przyjmuje fakt贸w do 艣wiadomo艣ci po prostu dlatego, 偶e musia艂by wtedy przyzna膰, jak monstrualnie si臋 myli艂?

Od kt贸rego w艂a艣ciwie momentu powinno si臋 zacz膮膰 pisa膰 histori臋 III Rzeczpospolitej? Od Okr膮g艂ego Sto艂u? Zdecydowanie nie. 呕eby m贸g艂 on doj艣膰 do skutku, ju偶 musia艂a by膰 podj臋ta decyzja - 鈥瀢puszczamy opozycj臋 we w艂adz臋". Kiedy ona zapad艂a? Ju偶 w drugiej po艂owie lat osiemdziesi膮tych mo偶na odnie艣膰 wra偶enie, 偶e trzymaj膮cy w艂adz臋 w peerelu zastanawiali si臋 nie nad tym, czy si臋 ni膮 podzieli膰, tylko jak to zrobi膰 w spos贸b dla nich najbezpieczniejszy i najkorzystniejszy. Na rok przed Okr膮g艂ym Sto艂em w poufnej rozmowie z biskupem Orszulikiem towarzysz Ciosek naszkicowa艂 mu projekt nowej struktury w艂adzy, w istocie potem zrealizowany: z prezydentem, parytetowym Sejmem oraz Senatem, w kt贸rym komuni艣ci gotowi byliby dopu艣ci膰 istnienie opozycyjnej wi臋kszo艣ci.

Wcze艣niejsz膮, nieudan膮 pr贸b膮 by艂o powo艂anie w grudniu 1986 Rady Konsultacyjnej przy Jaruzelskim, a rok p贸藕niej utworzenie urz臋du Rzecznika Praw Obywatelskich. Dekad臋 wcze艣niej uznano by takie posuni臋cia za bezprzyk艂adn膮 liberalizacj臋. Ale w drugiej po艂owie lat osiemdziesi膮tych ju偶 one nie wystarcza艂y, zapewne tak偶e dlatego, 偶e nie uda艂o si臋 czerwonym nam贸wi膰 do jednoznacznego poparcia Rady Ko艣cio艂a ani pozyska膰 do niej nazwisk, kt贸re by rzeczywi艣cie porwa艂y spo艂ecze艅stwo. Ko艣ci贸艂 odrzuci艂 te偶 propozycj臋 tworzenia pod jego egid膮 鈥瀋hrze艣cija艅skich zwi膮zk贸w zawodowych".

Skoro te pomys艂y nie wypali艂y, do genera艂贸w stopniowo dociera艂o, 偶e b臋d膮 si臋 musieli posun膮膰 znacznie dalej, ni偶 zamierzali. Sygna艂em alarmowym, kt贸ry musia艂 ich naprawd臋 przerazi膰, by艂 odkryty dopiero niedawno szyfrogram z peerelowskiej ambasady w Moskwie, 偶e 鈥濺adzieccy" (jak ich nazywano w partyjnym slangu) chc膮 zaprosi膰 do Moskwy Adama Michnika, pod pretekstem festiwalu filmowego, jako osob臋 towarzysz膮c膮 Andrzejowi Wajdzie. Co dla ekipy Jaruzelskiego i Kiszczaka znaczy艂a mo偶liwo艣膰 negocjacji opozycji ponad ich g艂owami, bezpo艣rednio z Kremlem, nie trzeba si臋 chyba rozwodzi膰.

Ale kiedy zacz膮艂 si臋 proces, kt贸ry spowodowa艂, 偶e pomys艂 prowadzenia rozm贸w z polsk膮 opozycj膮 m贸g艂 komukolwiek w Moskwie przyj艣膰 do g艂owy? Je艣li szukamy przyczyn nie w peerelu, ale tam, sk膮d naprawd臋 peerelem rz膮dzono, na Kremlu, to trzeba by zacz膮膰 ca艂膮 histori臋 od przem贸wienia ostatniego sowieckiego genseka na forum Zgromadzenia Og贸lnego ONZ pod koniec 1988, kiedy to oficjalnie odwo艂a艂 on 鈥瀌oktryn臋 Bre偶niewa" i zapewni艂, 偶e Moskwa nie b臋dzie ju偶 nigdy wi臋cej interweniowa膰 si艂膮, je艣li kt贸ry艣 z jej kraj贸w satelickich zapragnie p贸j艣膰 swoj膮 drog膮. Co prawda, cho膰 gensek przypadkiem powiedzia艂 prawd臋, nikt w to nie uwierzy艂, czego dowodem odtajnione po latach, pani-karskie telegramy wysy艂ane w nast臋pnym roku do centrali przez ameryka艅skiego ambasadora w Warszawie, informuj膮ce, 偶e w otoczeniu Wa艂臋sy dominuje radykalizm (!) gro偶膮cy konfrontacj膮 i sowieck膮 interwencj膮.

Ale je艣li za pocz膮tek wychodzenia z komunizmu uzna膰 zmian臋 w polityce Moskwy, to nale偶y cofn膮膰 si臋 do kwietnia roku 1985, czyli do og艂oszenia przez nowego genseka KPZR, Michai艂a Gorbaczowa, kolejnej 鈥瀙ieriestrojki", kt贸ra okaza艂a si臋 nieodwracaln膮 i tym samym ostatni膮 w dziejach ustroju. Bez w膮tpienia nowe porz膮dki na Kremlu zorientowanym osobom z obozu w艂adzy szybko u艣wiadomi艂y, 偶e zbli偶a si臋 przesilenie i trzeba si臋 do niego przyszykowa膰.

Zreszt膮, ci najlepiej zorientowani mogli si臋 spodziewa膰 zmian jeszcze wcze艣niej. W pocz膮tkach 1985 roku 贸wczesny minister spraw zagranicznych ZSSR, Andriej Gromyko, wyg艂osi艂 w Wiedniu przem贸wienie w 40. rocznic臋 wycofania z Austrii wojsk sowieckich. Zawar艂 w nim zaskakuj膮c膮 tez臋, i偶 proces 鈥瀗eutralizacji", analogiczny do Austrii, m贸g艂by zosta膰 rozci膮gni臋ty na kraje Europy 艢rodkowej. By艂 to jednoznaczny sygna艂, 偶e Sowieci, wpuszczeni przez Reagana w przerastaj膮cy ich mo偶liwo艣ci kosmiczny wy艣cig zbroje艅, wyniszczeni chronicznym w ich ustroju kryzysem gospodarczym i uwik艂ani w niemo偶liw膮 do wygrania wojn臋 afga艅sk膮, zaczynaj膮 p臋ka膰. Jadwiga Staniszkis w swej ksi膮偶ce przenosi granic臋 jeszcze wcze艣niej, twierdz膮c, 偶e koncepcja zwini臋cia 鈥瀦ewn臋trznego imperium", w celu skupienia si艂 na ratowaniu samego Zwi膮zku Sowieckiego, pojawi艂a si臋 za rz膮d贸w Andropowa, ju偶 na jesieni 1983.

Nie pisa艂a o tym prasa i nie m贸wiono w szerszych gremiach. Nawet mieszkaj膮c w Ameryce i zawodowo zajmuj膮c si臋 sowietologi膮, mo偶na by艂o - przy pewnej dozie ideologicznego zaczadzenia - te sygna艂y prze-艣lepi膰. Zbigniew Brzezi艅ski (uhonorowany w 2005 tytu艂em Cz艂owieka Roku 鈥濭azety Wyborczej" - sam si臋 dziwi艂, dlaczego akurat w tym roku) jeszcze w wydanej w 1987 roku ksi膮偶ce 鈥濸lan gry" naucza艂, jak powinny sobie Stany Zjednoczone uk艂ada膰 stosunki ze Zwi膮zkiem Sowieckim na najbli偶szych 25 lat. Stwierdza艂, ni mniej, ni wi臋cej, tylko 偶e 鈥瀔ontekst geopolityczny w najbli偶szym czasie nie mo偶e zosta膰 rozbity ani wyeliminowany" i wzywa艂 w zwi膮zku z tym do 鈥瀞zerokiego odpr臋偶enia i trwa艂ego pojednania" z ZSSR, na bazie 鈥瀌aleko id膮cego kompromisu". Na szcz臋艣cie dla 艣wiata i Polski, prezydentem USA nie by艂 ju偶 w tym czasie Jimmy Carter, kt贸ry by膰 mo偶e w艂a艣nie s艂uchaniu rad p贸藕niejszego Cz艂owieka Roku 鈥濭azety Wyborczej" 2005 zawdzi臋cza to, 偶e przeszed艂 do historii jako najbardziej nieudolny prezydent w dziejach swego kraju, tylko Ronald Reagan, kt贸ry w dogmat o nienaruszalno艣ci geopolitycznego kontekstu nie wierzy艂, a mo偶e go w og贸le nie zna艂.

Albert Einstein, spytany kiedy艣, jak si臋 dokonuje wielkich odkry膰, wyja艣ni艂: wszyscy wiedz膮, 偶e czego艣 nie mo偶na zrobi膰, a偶 przyjdzie jaki艣 nieuk, kt贸ry nie wie, i on to w艂a艣nie robi. Takim w艂a艣nie nieukiem, do dzi艣 za sw膮 rzekom膮 g艂upot臋 wykpiwanym przez ameryka艅skie elity intelektualne, wychowane w kulcie 鈥瀗ienaruszalno艣ci kontekstu geopolitycznego", by艂 Reagan. Ale znowu brn臋 w dygresj臋. Chcia艂em tylko zaznaczy膰, 偶e cho膰 mo偶na by艂o te sygna艂y prze艣lepi膰, nawet b臋d膮c okrzyczanym uniwersyteckim znawc膮 tematyki mi臋dzynarodowej, to jednak by艂y osoby, kt贸re na pewno je wychwyci艂y - analitycy wywiad贸w i departament贸w polityki zagranicznej. Mo偶emy by膰 pewni, 偶e wychwycono je w otoczeniu Reagana, skoro podj臋to tam decyzj臋 o znacz膮cym wsparciu praktycznie ju偶 zd艂awionej polskiej opozycji - formalnie nieistniej膮ca 鈥濻olidarno艣膰" zosta艂a przyj臋ta do mi臋dzynarodowych organizacji, a do jej przetrzebionych podziemnych struktur zacz臋艂y szerok膮 strug膮 nap艂ywa膰 pieni膮dze i sprz臋t drukarski, g艂贸wnie za po艣rednictwem ameryka艅skiej centrali zwi膮zkowej AFL-CIO. A czy tutejsze wywiady i kontrwywiady, te cywilne i te wojskowe, mog艂y nie zauwa偶a膰, co si臋 dzieje? Pytam, oczywi艣cie, retorycznie.

Mo偶na te偶 uzna膰, 偶e zasadnicz膮 spraw膮 w transformacji ustrojowej nie by艂o geopolityczne przesuni臋cie ze strefy sowieckiej do zachodniej, ale wewn臋trzna przemiana gospodarcza - to, przyznam, punkt widzenia mi艂y memu sercu. Je艣li przyjmie si臋 tak膮 optyk臋, to r贸wnie偶 przyzna膰 trzeba, 偶e pakiet ustaw, przyj臋tych przez kontraktowy Sejm i znany pod potoczn膮 nazw膮 鈥瀙lanu Balcerowicza", nie by艂 pocz膮tkiem procesu transformacji, tylko jego logicznym uwie艅czeniem.

A gdzie by艂 pocz膮tek? W lutym 1989 peerelowski Sejm przyj膮艂 ustaw臋 鈥瀘 niekt贸rych warunkach konsolidacji gospodarki narodowej". By艂a ona podstaw膮 prawn膮 do masowego przejmowania przez tzw. sp贸艂ki nomenklaturowe maj膮tku przedsi臋biorstw pa艅stwowych. Mniej wi臋cej w tym samym czasie czerwoni rozwi膮zali wydzia艂 przest臋pstw gospodarczych Komendy G艂贸wnej Milicji Obywatelskiej. Sygna艂 by艂 jasny: kradnijcie, towarzysze, ile wlezie, nic si臋 nie opierdzielajcie, bo socjalizm i tak ju偶 zdycha.

Ale zasadnicza zmiana ustroju gospodarczego, w praktyce oznaczaj膮ca po偶egnanie si臋 z komunistycznymi pryncypiami ustrojowymi, przysz艂a wcze艣niej. By艂a ni膮 ustawa 鈥瀘 wolno艣ci i r贸wno艣ci gospodarczej" z grudnia 1988, potocznie zwana 鈥瀠staw膮 Rakowskiego". Stanowi艂a ona, 偶e ka偶dy obywatel ma prawo prowadzi膰 dzia艂alno艣膰 gospodarcz膮 z prawem do zatrudniania nieograniczonej liczby os贸b, a jedynym wymogiem formalnym jest wpisanie tej dzia艂alno艣ci do ewidencji (urz膮d, bodaj po raz pierwszy i ostatni w naszym kraju, sprowadzony zosta艂 do roli s艂u偶ebnej: nie mia艂 prawa takiego wpisu odm贸wi膰). Tak du偶a dawka wolno艣ci gospodarczej czyni艂a z nas na chwil臋 jeden z bardziej liberalnych kraj贸w 艣wiata, co zreszt膮 okaza艂o si臋 nie do przyj臋cia dla socja艂贸w ze wszystkich stron sceny politycznej - w nast臋pnym dziesi臋cioleciu krok po kroku narzucano kolejne ograniczenia, i dzi艣 o takiej swobodzie dzia艂ania, jak tu偶 przed Okr膮g艂ym Sto艂em, polski przedsi臋biorca mo偶e tylko marzy膰. Ustawa ta mia艂a te偶 pewien haczyk - wprowadzaj膮c nowe mo偶liwo艣ci dla nowo zak艂adanych firm prywatnych, a nie ruszaj膮c starych rygor贸w dotycz膮cych 鈥瀓ednostek gospodarki uspo艂ecznionej" sprytnie upo艣ledzi艂 Rakowski te drugie wzgl臋dem tych pierwszych. W ten spos贸b zmusi艂 przedsi臋biorstwa pa艅stwowe do korzystania z po艣rednictwa sp贸艂ek nomenklaturowych. A wi臋c jego ustawa o wolno艣ci gospodarczej, wprowadzaj膮c t臋 wolno艣膰, przygotowywa艂a grunt pod zmiany, do kt贸rych prowadzi膰 mia艂a wspomniana ju偶 ustawa o konsolidacji gospodarki narodowej, kt贸r膮 przyj臋to dwa miesi膮ce p贸藕niej. Wiedz膮c o tym wszystkim, trudno powa偶a膰 uporczywie g艂oszony przez michnikowszczyzn臋 dogmat, jakoby komuni艣ci nie post臋powali wed艂ug 偶adnego planu, a dopuszczenie my艣li, 偶e by艂o inaczej, stanowi ho艂dowanie 鈥瀞piskowej teorii dziej贸w".

Post臋powali wed艂ug planu. Cho膰 ten plan nie zawsze im si臋 udawa艂o zrealizowa膰. Ryszard Bugaj - kt贸rego doprawdy trudno uzna膰 za prawicowego oszo艂oma - m贸wi艂 mi, i偶 jako pose艂 RP mia艂 okazj臋 na w艂asne oczy widzie膰 przygotowany przez rz膮d Rakowskiego, najprawdopodobniej gdzie艣 w pocz膮tkach roku 1988, projekt ustawy prywatyzacyjnej. By艂 to projekt niemal bli藕niaczo podobny do ustawy, kt贸r膮 nieco p贸藕niej przyj臋to w Rosji, i kt贸ra tam spowodowa艂a ca艂kowite i b艂yskawiczne przej臋cie maj膮tku pa艅stwowego przez aparat partii i KGB. Sztuczka prosta i z pozoru arcyliberalna: na mocy ustawy prywatyzowane pa艅stwowe przedsi臋biorstwa mo偶e z licytacji kupi膰 ka偶dy, od r臋ki. Pod warunkiem, 偶e ma pieni膮dze albo otrzyma艂 na ten zakup kredyt z banku.

Kto w 鈥瀝ealnym socjalizmie" m贸g艂 mie膰 wielkie pieni膮dze, to nawet nie warto pyta膰. A co do kredyt贸w -pa艅stwowy, socjalistyczny bank, naprawd臋 nie przypomina艂 banku ameryka艅skiego, gdzie rzeczywi艣cie pieni膮dze uzyska膰 mo偶e ka偶dy, kto przedstawi jaki艣 ciekawy biznesplan. Komu socjalistyczny, peerelowski bank, w roku, powiedzmy, 1988, da艂by kredyt na kupienie tego czy innego dochodowego przedsi臋biorstwa? Panu Kaziowi z ulicy 艢liskiej czy towarzyszowi Mrugale, z kt贸rym prezes banku, towarzysz Szpalerski, przez wiele lat siedzia艂 biurko w biurko w komitecie?

Historia potoczy艂a si臋 inaczej, sytuacja polityczna rozwin臋艂a si臋 niezgodnie z oczekiwaniami i wspomniany wy偶ej prywatyzacyjny projekt musia艂 Rakowski wyrzuci膰 do kosza. A gdyby posz艂o nieco inaczej, i prywatyzacja Polski przebieg艂aby podobnie jak za wschodni膮 granic膮? Czy Michnik, przez ca艂e 偶ycie cz艂owiek lewicy, broni艂by wtedy warstwy nowych towarzyszy-kapitalist贸w z r贸wn膮 pasj膮, z jak膮 broni艂 maj膮tku ich partii? Czy u偶y艂by argumentu, 偶e nie wolno narusza膰 zasad wolnego rynku, 偶e w艂asno艣膰 prywatna jest 艣wi臋ta? Czy po odcedzeniu wszystkich retorycznych ozdobnik贸w wynik艂oby z jego publicystyki, 偶e nar贸d, kt贸ry wczoraj on sam wzywa艂 do strajk贸w, teraz ma si臋 zamkn膮膰 i wzi膮膰 do pos艂usznej s艂u偶by na folwarkach wczorajszych dyrektor贸w, a dzisiejszych w艂a艣cicieli - bo to jest w艂a艣nie wolny rynek, a wolny rynek to dziejowa konieczno艣膰?

--


"G艂贸wn膮 motywacj膮 mojej aktywno艣ci publicznej by艂a potrzeba w艂adzy
i 偶膮dza popularno艣ci. Ta druga by艂a nawet silniejsza od pierwszej,
bo chyba jestem bardziej pr贸偶ny, ni偶 spragniony w艂adzy. Nawet na pewno..."

- Donald Tusk: Gazeta Wyborcza, 15鈥16 pa藕dziernika 2005

Data: 2012-07-15 15:38:06
Autor: Przemys艂aw W
Adam Michnik - portret 偶ydowskiego komucha

Za艂o偶y艂bym si臋, 偶e tak, o wszystkie pieni膮dze - gdyby tylko istnia艂 spos贸b rozstrzygni臋cia takiego zak艂adu.

Nie znam 偶adnej historycznej pracy, kt贸ra dokumentowa艂aby ruchy, jakie odbywa艂y si臋 w latach osiemdziesi膮tych w peerelowskiej bankowo艣ci. Ale nawet ze swej wyrywkowej i powierzchownej wiedzy dziennikarza wnosi膰 mog臋, 偶e by艂y to ruchy nader charakterystyczne. W kolejnych bankach regionalnych wymieniano zarz膮dy, do kt贸rych wprost z gmach贸w partyjnych i pa艅stwowych przenosili si臋 komunistyczni wojewodowie, lokalni sekretarze, szefowie SB i MO. Zmiany nie omin臋艂y oczywi艣cie centrali - na przyk艂ad, 偶eby nawi膮za膰 do spraw opisanych w poprzednim rozdziale, dewizy z kont PZPR mog艂y zosta膰 przerzucone w marcu 1990 na konto nowo powsta艂ej SdRP, z naruszeniem obowi膮zuj膮cych w贸wczas przepis贸w, tylko dzi臋ki 偶yczliwo艣ci warszawskiego dyrektora oddzia艂u PKO. Kt贸ry nie m贸g艂 nie by膰 偶yczliwy, skoro jeszcze nied艂ugo wcze艣niej by艂 szefem Wydzia艂u Zagranicznego KC PZPR.

Ten masowy run towarzyszy i kadry oficerskiej do bankowo艣ci nie m贸g艂 by膰 przecie偶 dzie艂em przypadku. O ile wiem, nie znajduje te偶 艣ladu w 偶adnej z zachowanych uchwa艂 w艂adz partyjnych. Ale mia艂 miejsce niew膮tpliwie; nie jest to jedyny pow贸d, by uwa偶a膰, 偶e w latach osiemdziesi膮tych oficjalne struktury PZPR maj膮 ju偶 coraz mniej rzeczywistej w艂adzy, 偶e wymyka im si臋 ona z r膮k na rzecz jakich艣 gremi贸w nieformalnych, tworzonych g艂贸wnie przez wojsko i s艂u偶by specjalne. My艣l臋, 偶e jaki艣 historyk dokona jeszcze 偶mudnej pracy prze艣ledzenia nominacji w peerelowskiej bankowo艣ci w latach osiemdziesi膮tych, a przy okazji mo偶e i sprawdzenia, z kt贸rej partyjnej koterii rekrutowali si臋 nowi 鈥瀊ankowcy".

Pocz膮tek tego procesu, kiedy ju偶 zostanie oznaczony, r贸wnie偶 b臋dzie istotn膮 kandydatur膮 do miana pocz膮tku III RP.

Ale jest jeszcze jedna - czerwiec roku 1986, kiedy to PRL zosta艂a cz艂onkiem Mi臋dzynarodowego Funduszu Walutowego, a zaraz potem Europejskiego Banku Odbudowy i Rozwoju. Podejmuj膮c t臋 decyzj臋, Jaruzelski ju偶 wtedy przes膮dzi艂 - cho膰 niekoniecznie zdawa艂 sobie z tego spraw臋 - 偶e konieczne stanie si臋 uporz膮dkowanie finans贸w pa艅stwa, kt贸rym kierowa艂, i urealnienie pieni膮dza. Nieuchronne sta艂o si臋 zerwanie z dziwacznym systemem przelicznik贸w 鈥瀋ennych dewiz" i 鈥瀝ubli transferowych", z wzi臋tymi z sufitu cenami surowc贸w i energii, z ca艂膮 t膮 fikcj膮, bez kt贸rej ksi臋偶ycowa gospodarka peerelu istnie膰 nie mog艂a.

A to nieuchronne zerwanie musia艂o by膰 operacj膮 bolesn膮: nie da艂o si臋 jej przeprowadzi膰 bez wielkich podwy偶ek cen, drastycznego spadku p艂acy realnej i przepadku oszcz臋dno艣ci. Numeru z wymian膮 pieni臋dzy, jaki w analogicznej sytuacji 鈥瀗awisu inflacyjnego" wykona艂 w 1950 Bierut, kradn膮c polskim rodzinom resztki ocalonego z wojennej po偶ogi dorobku, za Jaruzela powt贸rzy膰 si臋 ju偶 nie da艂o - bo na drzewach, zamiast li艣ci, rzeczywi艣cie zawi艣liby komuni艣ci. Jedyn膮 mo偶liwo艣ci膮 by艂o przerzucenie odpowiedzialno艣ci za maj膮cy nieuchronnie nast膮pi膰 szok na kogo艣 innego - jaki艣 鈥瀙akt na rzecz reform" czy 鈥瀢ielka koalicja", dzi臋ki kt贸rej w oczach poddanych odpowiedzialno艣膰 za ich poziom 偶ycia obci膮偶y艂aby nie tylko komunist贸w, ale tak偶e opozycj臋. Przypominam: kilka miesi臋cy potem mia艂a miejsce pierwsza, nieudana pr贸ba takiej operacji, czyli utworzenie przy Jaruzelskim 鈥濻po艂ecznej Rady Konsultacyjnej".

(Cholera, znowu ci艣nie mi si臋 pod pi贸ro dygresja -do tej bierutowskiej wymiany pieni臋dzy. Historyczny miesi臋cznik popularnonaukowy 鈥濵贸wi膮 wieki", pisz膮c kiedy艣 o tej stalinowskiej grandzie, przypomnia艂 poetycki pean na jej cze艣膰, pi贸ra Jana Brzechwy, kt贸ry w obrzydliwy spos贸b wys艂awia grabie偶c贸w i kpi z ku艂aka i spekulanta, kt贸rych w ten spos贸b dosi臋g艂a rewolucyjna sprawiedliwo艣膰: 鈥...przysz艂y inne czasy / Miliony pow臋druj膮 do pa艅stwowej kasy / Przyb臋d膮 za to nowe bloki albo mosty / Z po偶ytkiem dla ka偶dego. St膮d rachunek prosty / Robotnicy na zmianie pieni臋dzy nie strac膮 / Bo wzbogacaj膮c pa艅stwo sami si臋 bogac膮!". Pisz臋 o tym, bo kiedy w roku 2000 w pewnej miejscowo艣ci w Polsce tamtejsza prawica mia艂a czelno艣膰 zaprotestowa膰 przeciwko projektowi nadania imienia Jana Brzechwy szkole, przypominaj膮c, 偶e opr贸cz pi臋knych wierszy dla dzieci i przedwojennych pean贸w na cze艣膰 Pi艂sudskiego ma on tak偶e na sumieniu teksty haniebne, michnikowszczyzna wytoczy艂a przeciwko niej najgrubsze dzia艂a, na czele ze swym ulubionym oskar偶eniem o antysemityzm.)

No wi臋c, w kt贸rym miejscu wyznaczy膰 ten punkt pocz膮tkowy procesu, kt贸ry doprowadzi艂 do powstania pa艅stwa, zwanego oficjalnie III Rzeczpospolit膮, a nieoficjalnie nazywanego czasem peerelem-bis?

Osobi艣cie s膮dz臋, 偶e jej pocz膮tki si臋gaj膮 roku 1981 i stanu wojennego. Wynika ta cezura nie tyle z jakiego艣 konkretnego wydarzenia, cho膰 m贸wimy o okresie w wa偶kie wydarzenia historyczne obfituj膮cym, co ze zmiany sytuacji psychologicznej. I w艣r贸d rz膮dzonych, i w艣r贸d rz膮dz膮cych.

Zachowa艂y si臋 protoko艂y z posiedze艅 w艂adzy PZPR podczas sierpniowych strajk贸w. Jest w nich zapis bardzo charakterystycznego starcia argument贸w. Starzy partyjni kretyni gard艂uj膮: zbombardowa膰 stoczni臋, wprowadzi膰 do akcji wojsko, stoczni臋 potem odbudujemy, miasto, je艣li b臋dzie trzeba je zburzy膰, to te偶, ale kontrrewolucj臋 trzeba zmia偶d偶y膰! Jaruzelski odpowiada ch艂odno: zbombardowa膰 stoczni臋 mo偶na, mo偶na pu艣ci膰 czo艂gi na ulice Tr贸jmiasta i wystrzela膰 manifestant贸w, jak w 1970. Ale je艣li to zrobimy, stanie kolejnych sto, albo 500, albo 1000 zak艂ad贸w, a do wszystkich nie wejdziemy Nie ma tyle wojska.

To dlatego czerwony, w przeciwie艅stwie do Grudnia i Czerwca nie decyduje si臋 strzela膰 - bynajmniej nie dlatego, 偶eby nagle go ruszy艂o sumienie, 偶e to nie艂adnie, by 鈥濸olak do Polak贸w". Bunt roku 1980 jest za du偶y i zbyt dobrze zorganizowany, i starzy komuni艣ci, kt贸rzy tego nie rozumiej膮, musz膮 ust膮pi膰 miejsca nowym, sprytniejszym.

Ust臋pstwa roku 1980 s膮 czysto taktyczne, komuni艣ci wiedz膮 przecie偶 doskonale, 偶e na d艂u偶sz膮 met臋 niezale偶na od nich silna organizacja spo艂eczna istnie膰 po prostu nie mo偶e. Ale co zrobi膰, skoro do jej zd艂awienia nie wystarcza ju偶 brutalna si艂a? Ekipa, kt贸r膮 gromadzi wok贸艂 siebie Jaruzelski, znajduje rozwi膮zanie: jest nim wojna psychologiczna. Zanim ruszy si臋 czo艂gi, trzeba spo艂ecze艅stwo tak zm臋czy膰, urobi膰 i zastraszy膰, 偶eby w krytycznym momencie pozosta艂o bierne i oboj臋tne.

W艂a艣ciwie ju偶 od pierwszych chwil po podpisaniu 鈥瀙orozumie艅 spo艂ecznych" rozpoczyna si臋 wojna nerw贸w. Komuna na ka偶dym kroku stara si臋 podgrza膰 atmosfer臋. Nie idzie na konfrontacj臋, cofa si臋 w ostatniej chwili, ale natychmiast znajduje nowy pretekst, by ani na moment napi臋cie nie spada艂o. Pierwszym przyk艂adem jest kryzys wywo艂any odwlekaniem s膮dowej rejestracji 鈥濻olidarno艣ci", potem pojawiaj膮 si臋 nast臋pne - je艣li akurat nie nadarza si臋 偶adna okazja, bezpieka posuwa si臋 do bezczelnych prowokacji, jak pobicie dzia艂aczy 鈥濻olidarno艣ci" w Bydgoszczy. Kiedy ekipie Jaruzelskiego udaje si臋 przekona膰 Sowiet贸w, 偶e tylko ona zagwarantuje im w Polsce spok贸j, genera艂, zast膮piwszy, niezdecydowanego Kani臋, zaczyna swe sekretarzowanie od apelu o 鈥瀌ziewi臋膰dziesi膮t spokojnych dni" -a jednocze艣nie prowokacje ulegaj膮 nasileniu.

Stan wojenny nie by艂 zwyci臋stwem czo艂g贸w. By艂 zwyci臋stwem telewizji. Telewizji, w kt贸rej komuna dzie艅 po dniu pokazywa艂a obraz Polski budz膮cy w przeci臋tnym obywatelu l臋k: w kraju nie ma ani chwili spokoju, 鈥濻olidarno艣膰" ci膮gle j膮trzy, przez te jej nieustanne strajki brakuje podstawowych produkt贸w spo偶ywczych i przemys艂owych. Strajki r贸wna si臋 puste p贸艂ki, wbija TVP w polskie g艂owy (telewizja to codzienne wbijanie miliona gwo藕dzi w milion desek, mawia艂 szef radiokomitetu z czas贸w Gierka); 鈥濻olidarno艣膰" r贸wna si臋 chaos i anarchia. Tak jak przez ca艂y peerel cenzura pilnie usuwa艂a jakiekolwiek informacje o przest臋pczo艣ci, tak teraz dok艂adnie odwrotnie - wytyczne z najwy偶szego szczebla ka偶膮 ka偶dy napad, pobicie, gwa艂t skrupulatnie odnotowa膰 w wieczornym dzienniku, i pokaza膰 go ze szczeg贸艂ami, jak w Ameryce. Zakaz wspominania w mediach o jakichkolwiek trudno艣ciach gospodarczych, obowi膮zuj膮cy od lat czterdziestych, nagle zostaje zast膮piony nakazem ich eksponowania i wyolbrzymiania.

鈥濻olidarno艣膰" nie ma najmniejszej szansy si臋 temu przeciwstawi膰. Wydawany w limitowanym nak艂adzie i cenzurowany 鈥濼ygodnik Solidarno艣膰" to elitarne, inteligenckie pismo, kt贸re zreszt膮, gdyby nie by艂o okienkiem na wolno艣膰 w szarym wi臋ziennym murze, by艂oby 艣miertelnie nudne. Drukowanie ulotek czy malowanie po murach 鈥濼elewizja k艂amie" w najmniejszym stopniu nie mo偶e odwr贸ci膰 efektu, oswoi膰 wywo艂ywanego przez propagand臋 l臋ku. Zreszt膮, co znaczy 鈥瀔艂amie"? Czy to nieprawda, 偶e bandyta wczoraj w Zielonog贸rskiem zamordowa艂 i zgwa艂ci艂 id膮c膮 ze stacji kolejowej dziewczyn臋? Czy to nieprawda, 偶e w sklepach jest sam ocet, 偶e fabryki nie wykonuj膮 plan贸w, 偶e codziennie wybucha w kraju ile艣 tam strajk贸w?

Tu mamy do czynienia z zupe艂nie inn膮 propagand膮, ni偶 dot膮d si臋 w peerelu robi艂o, nie polegaj膮c膮 na bezczelnym fa艂szowaniu fakt贸w, tylko na umiej臋tnym oddzia艂ywaniu nimi na emocje. Manipulatorzy nabieraj膮 wprawy w sztuce, kt贸ra odda im potem wielkie us艂ugi.

Sukces by艂 wi臋kszy, ni偶 si臋 komuna spodziewa艂a. Widmo kilkuset strajkuj膮cych jednocze艣nie zak艂ad贸w, tak jak straszy艂o Jaruzela w sierpniu 1980, tak n臋ka艂o go wci膮偶, kiedy dopina艂 na ostatnie guziki przygotowania do bezprecedensowej operacji wojskowej przeciwko cywilnemu spo艂ecze艅stwu. Dlatego do ostatniej chwili skamla艂 u Sowiet贸w o obietnic臋, 偶e w razie czego wejd膮 i pomog膮. Bezskutecznie - Sowieci przykazali mu, 偶e ma si臋 z Polakami rozprawi膰 sam. Jaruzelski przez wiele lat zaprzecza艂, jakoby prosi艂 o 鈥瀊ratni膮 pomoc". K艂ama艂. Zachowa艂y si臋 dowody, protoko艂y z posiedze艅 sowieckiego Biura Politycznego, opublikowane w 鈥濵oskiewskim procesie" przez W艂adimira Bukowskiego, oraz dziennik czynno艣ci dow贸dcy wojsk Uk艂adu Warszawskiego, Kulikowa, a w nim notatka adiutanta streszczaj膮ca przebieg wizyty z艂o偶onej Kulikowowi przez Jaruzelskiego w pocz膮tkach grudnia 1981.

Warto wspomnie膰, 偶e cho膰 dowody te znane s膮 ju偶 od lat, Adam Michnik do dzi艣 w r贸偶nych wyst膮pieniach wspiera k艂amstwo Jaruzelskiego, jakoby jego akcja ocali艂a Polsk臋 przed interwencj膮 sowieck膮. Wi臋c podkre艣lmy to z ca艂膮 moc膮: interwencja sowiecka grozi艂a nie Polsce, tylko co najwy偶ej samemu Jaruzelowi. Kreml, uwik艂any w Afganistanie, zmagaj膮cy si臋 bezskutecznie z coraz wi臋kszymi trudno艣ciami gospodarczymi w samym imperium, postawi艂 spraw臋 jasno: to polscy komuni艣ci musz膮 zapanowa膰 nad polskim spo艂ecze艅stwem. Postawili na Jaruzelskiego. Gdyby uznali, 偶e si臋 on do tego zadania nie nadaje, albo gdyby, teoretyzuj膮c, Jaruzel pr贸bowa艂 si臋 stawia膰, Kreml by 鈥瀦ainterweniowa艂" - da艂by polskim towarzyszom do zrozumienia, 偶e wycofuje swe poparcie, i Jaruzel podzieli艂by los Kani. W generalicji, w bezpiece i partii nie brak艂o zaprzedanych kreatur, kt贸re ch臋tnie zamiast niego podj臋艂yby si臋 wykonania zleconej przez Sowiet贸w misji.

Ale nie by艂o potrzeby ich wyszukiwa膰, bo to w艂a艣nie Jaruzelski si臋 podj膮艂. Po to w艂a艣nie Ruskie zrobili go pierwszym sekretarzem PZPR. Na lito艣膰 bosk膮, jak偶e by m贸g艂 nie skorzysta膰 z okazji, by ukoronowa膰 sw膮 karier臋 takim stanowiskiem? Czy偶 nie by艂 do imentu komunist膮, czy偶 nie wsp贸艂pracowa艂 jeszcze w latach czterdziestych z wojskow膮 informacj膮, czy偶 nie pi膮艂 si臋 po szczeblach partyjnej kariery? Kto ciekaw, niech zobaczy, jakie przem贸wienia wyg艂asza艂 i co robi艂 w 1956, 1968,1970,1976, jak dzielnie, kiedy nale偶a艂o, czy艣ci艂 ludowe wojsko z 鈥瀞yjonist贸w" - co wynios艂o go na sto艂ek Ministra Obrony Narodowej, i jak g艂o艣no, gdy przysz艂y inne wytyczne, gromi艂 鈥瀢archo艂贸w" z Radomia i Ursusa (uprzedzam tylko, 偶e nie ma co szuka膰 tej wiedzy w archiwum internetowym 鈥濭azety Wyborczej").

Kreml kaza艂 zniszczy膰 kontrrewolucj臋, jej przyw贸dc贸w aresztowa膰, a tych pomniejszych, nieznanych na Zachodzie z nazwisk, po cichu mordowa膰 - Jaruzel ze sw膮 ekip膮 rzuci艂 si臋 wol臋 Kremla wype艂ni膰. Jak偶e by inaczej. A o obietnic臋 wsparcia prosi艂 dlatego, 偶e jednak mia艂 obawy, czy to si臋 uda. Ba艂 si臋, 偶e Polacy stawi膮 heroiczny op贸r, jak w Powstaniu Warszawskim.

To by艂a, swoj膮 drog膮, komedia omy艂ek. Opozycja gryz艂a si臋 w j臋zyk, ogranicza艂a postulaty, pr贸bowa艂a pow艣ci膮ga膰 patriotyczne emocje, bo mia艂a przed oczami wizje sowieckiej pot臋gi z czas贸w Stalina - gdy tymczasem z艂owrogie mocarstwo okupacyjne solidnie ju偶 od tego czasu nadgni艂o, na Kremlu miejsce geniusza z艂a zaj臋艂a gromada zesklerozia艂ych piernik贸w, niewiele sprawniejszych od Bre偶niewa, kt贸ry przez ostatnie lata swej w艂adzy nie bardzo wiedzia艂, jak si臋 nazywa i gdzie w danej chwili jest (zachowa艂o si臋 o tym dziesi膮tki straszno-艣miesznych anegdot, ale ugryz臋 si臋 w j臋zyk, bo inaczej nigdy tego rozdzia艂u, nie m贸wi膮c ju偶 o ca艂ej ksi膮偶ce, nie sko艅cz臋), a prawdziwe m贸zgi, kieruj膮ce s艂u偶bami specjalnymi, ju偶 by艂y zaj臋te kombinowaniem, co robi膰 w obliczu nieuchronnie nadchodz膮cej katastrofy.

Z kolei i Ruskie, i ekipa Jaruzela mieli wci膮偶 przed oczami Polak贸w z Armii Krajowej, z Wolno艣ci i Niezawis艂o艣ci i Narodowych Si艂 Zbrojnych, spodziewali si臋 barykad i wieszania zdrajc贸w - gdy tymczasem mieli do czynienia z toczonym peerelowsk膮 degeneracj膮 polactwem, do tamtych Polak贸w z heroicznych czas贸w podobnych mniej wi臋cej w tym samym stopniu, co dzisiejszy grecki handlarz starzyzn膮 do Leonidasa. Polactwem, kt贸re zamiast czo艂gami, wystarczy艂o postraszy膰 zimnymi kaloryferami.

R贸偶nica jest taka, 偶e opozycja nie mia艂a okazji zweryfikowa膰 swych b艂臋dnych wyobra偶e艅 - a komuni艣ci tak.

W odpowiedzi na og艂oszenie stanu wojennego nie zastrajkowa艂o, jak obawia艂 si臋 tego Jaruzel i jego sztab, tysi膮c zak艂ad贸w, ani pi臋膰set, ani nawet sto (o barykadach w og贸le nie rozmawiajmy). Zastrajkowa艂o ich -r贸偶ne s艂ysza艂em obliczenia, jedni m贸wi膮 dwadzie艣cia, inni czterdzie艣ci, w ka偶dym razie mniej ni偶 pi臋膰dziesi膮t. W wi臋kszo艣ci do zgaszenia strajku wystarczy艂o, 偶eby przyszed艂 prokurator albo komisarz wojskowy i postraszy艂 dekretem o stanie wojennym - ani nar贸d nie czu艂 w sobie jakiej艣 przemo偶nej ch臋ci do walki, ani przyw贸dcy go do tego specjalnie nie zach臋cali, boj膮c si臋, 偶eby nie wywo艂a膰 kolejnego beznadziejnego powstania i masakry. Jest ciekawym pytaniem dla historyk贸w - skoro wymiar sprawiedliwo艣ci wolnej Polski si臋 od udzielenia na nie odpowiedzi w spos贸b 偶a艂osny uchyli艂 - dlaczego w艂a艣ciwie dosz艂o w tej sytuacji do masakry w kopalni 鈥濿ujek". Z punktu widzenia stanu wojennego nie by艂a ona na nic potrzebna, w chwili rozpocz臋cia szturmu na kopalni臋 by艂o ju偶 oczywiste, 偶e operacja powiod艂a si臋 ponad wszelkie spodziewanie; mo偶na by艂o zostawi膰 鈥濿ujka", otoczonego milicyjnym kordonem, w 艣wi臋tym spokoju i za kilka dni osamotniony protest wypali艂by si臋 sam, jak to si臋 sta艂o w 鈥濸ia艣cie" i 鈥瀂iemowicie". Dlaczego Kiszczak zezwoli艂 na szturm i na u偶ycie broni? Straci艂 g艂ow臋? Czy te偶 z jakiego艣 powodu generalicja potrzebowa艂a ma艂ej demonstracji, 偶e potrafi by膰 wobec kontrrewolucji bezwzgl臋dna?

W ka偶dym razie ruch, kt贸ry jeszcze kilka tygodni wcze艣niej dumnie twierdzi艂, 偶e ma dziesi臋膰 milion贸w cz艂onk贸w (s艂abo wierz臋 w t臋 liczb臋; chyba to jeden jeszcze narodowy mit, czekaj膮cy obrazoburcy, kt贸ry b臋dzie 艣mia艂 podnie艣膰 na艅 艣wi臋tokradcz膮 r臋k臋 i zweryfikowa膰 w dokumentach), w chwili pr贸by okaza艂 si臋 ich mie膰, ja wiem - mo偶e kilkuset, mo偶e kilka tysi臋cy:

Nie pisz臋 tego po to, 偶eby czyni膰 rodakom gorzkie wyrzuty albo si臋 z nich naigrawa膰. Wymagamy od siebie, skoro napomkn膮艂em ju偶 o naszych narodowych mitach, B贸g jeden wie czego. Nasze wyobra偶enie o w艂asnej historii przypomina pornosa. Wiecie Pa艅stwo, co mam na my艣li - dobiera si臋 wyj膮tkowo jurnego byczka, pakuje zastrzykami, filmuje go przez kilka dni, z kilku kamer i montuje wszystko tak, 偶eby widzowi wydawa艂o si臋, 偶e facet mia艂 nieustaj膮c膮 erekcj臋 przez godzin臋 i sze艣膰 wytrysk贸w jeden po drugim. A potem ogl膮da to jaki艣 naiwny cz艂owiek i wpada w kompleksy.

Nasze wyobra偶enie o polskiej historii zmontowane jest z samych bohaterskich moment贸w; Ko艣ciuszko istnieje w nim tylko do Maciejowic, a Poniatowski dopiero od Raszyna. Wszystko to podretuszowane, pod-fa艂szowane, 偶eby stworzy膰 wra偶enie, 偶e od zarania dziej贸w ka偶dy Polak by艂 bohaterem, wiecznie szczytuj膮cym w heroizmie, i wszyscy nic, tylko z pogard膮 艣mierci rzucali si臋 na przewa偶aj膮ce si艂y wroga albo wysadzali wraz z nim w powietrze (jak nieszcz臋sny Ordon, kt贸ry si臋 wcale nie wysadzi艂). Trudno nam przyj膮膰 do wiadomo艣ci, 偶e przeci臋tny Polak jest - przeci臋tny w艂a艣nie.

Propaganda, jak膮 bombardowano Polak贸w od wrze艣nia 1980 do grudnia 1981 da艂a taki skutek, jaki da艂a, bo innego da膰 nie mog艂a, i maj膮c absolutny monopol w 艣rodkach masowego przekazu (鈥瀖usowego przykazu", jak mawia Jan Pietrzak) mo偶na by mniej wi臋cej tak samo urobi膰 ka偶de spo艂ecze艅stwo. Mass media to pot臋ga, przed kt贸r膮 obroni膰 mog膮 tylko inne mass media. Gdyby jakiekolwiek spo艂ecze艅stwo umia艂o si臋 na wp艂yw medialnych przekaz贸w uodporni膰, na 艣wiecie nie wydawano by tylu miliard贸w na reklam臋. Ekipa Jaruzela zdoby艂a w roku 1981 bezcenne do艣wiadczenie - przekona艂a si臋, 偶e jest w stanie posterowa膰 lud藕mi tak, jak jej to wygodne, i 偶e opozycja na co dzie艅 nie ma wcale takiego poparcia, jak w chwilach zrywu, wolno艣ciowego karnawa艂u w typie Sierpnia, kt贸ry mo偶e by膰 intensywny, ale z natury rzeczy trwa kr贸tko, a po nim nast臋puje d艂uga faza apatii, kiedy mo偶na z Polakami zrobi膰 je艣li nie wszystko, to w ka偶dym razie bardzo wiele.

To nie jedyny pow贸d, dla kt贸rego pocz膮tek ustrojowej transformacji przesuwam a偶 do roku 1981. Przez ca艂y ten rok trwa艂 proces bardzo brzemienny w skutki - stopniowej zmiany warty w rz膮dz膮cej partii.

W czasach gierkowskich prawie nie by艂o ju偶 w partii przedstawicieli pierwszego pokolenia polskich komunist贸w, tych z KPP i komunistycznej partyzantki. Dominowali komuni艣ci powojenni o bardzo w wi臋kszo艣ci podobnych 偶yciorysach - przewa偶nie wysz艂o toto z jakich艣 zapad艂ych wsi, z folwarcznych czworak贸w i bardzo biednych rodzin, a niekiedy wr臋cz z marginesu spo艂ecznego, i wszystko zawdzi臋cza艂o Nowej Wierze. Partia da艂a im mo偶liwo艣膰 wyj艣cia na ludzi, a oni odwdzi臋czali si臋 艣lep膮 wierno艣ci膮 idei, kt贸ra mia艂a uszcz臋艣liwi膰 ludzko艣膰. Niekt贸rzy byli na tyle g艂upi, 偶e ta wiara zosta艂a im na zawsze, niekt贸rzy poniewczasie co艣 zacz臋li rozumie膰, ale w pewnym wieku trudno o tak膮 odwag臋, 偶eby zerwa膰 z ca艂ym swoim 偶yciorysem.

Byli te偶, oczywi艣cie, w PZPR aparatczycy obdarzeni nadprzeci臋tn膮 inteligencj膮 i zupe艂nie cyniczni, jak os艂awiony partyjny macher od kultury, Janusz Wilhelmi (pewnie wysoko by zaszed艂, gdyby przypadkiem nie spad艂 samolot, kt贸rym lecia艂). Prosz臋 nie s膮dzi膰, 偶ebym przyk艂ada艂 nadmiern膮 wag臋 do fizjonomiki, ale kto zada sobie trud, 偶eby przejrze膰 gierkowskie gazety, a w nich galerie fotek nowych-starych cz艂onk贸w politbiura, KC czy rz膮du, zamieszczane po ka偶dej roszadzie, sam zobaczy, 偶e przyt艂aczaj膮c膮 wi臋kszo艣膰 stanowi膮 na nich g臋by roztytych od nadmiaru dobrobytu wie艣niak贸w - grube, mi臋siste rysy, potr贸jny podbr贸dek, ma艂e oczka, kartoflowaty nos i rozwichrzona po偶yczka a la Chruszczow. Zdj臋cia tych samych gremi贸w z ko艅ca lat osiemdziesi膮tych wygl膮daj膮 ju偶 zupe艂nie inaczej. Tam twarze wsiowych przyg艂up贸w, tu - regularnych gangster贸w.

Jednym ze skutk贸w wielkiej obawy co do szans stanu wojennego, jak膮 偶ywi艂 Jaruzelski, by艂 pomys艂, 偶eby opr贸cz opozycjonist贸w, dla r贸wnowagi, 鈥瀒nternowa膰" -czyli aresztowa膰 bez s膮du i wyroku na czas nieokre艣lony - tak偶e partyjniak贸w z ekipy Gierka z nim samym na czele. Byli to ju偶 wtedy ludzie kompletnie wyautowani, nawet cz艂owiek tak bezczelny w swych 艂garstwach jak Urban nie pr贸bowa艂 nigdy twierdzi膰, 偶e Babiuch z Jaroszewiczem mogli stworzy膰 jak膮艣 niebezpieczn膮 dla WRONy konspiracj臋. Internowanie ich, podobnie jak odebranie emerytur, by艂o wy艂膮cznie zagraniem pod publiczk臋, rzuceniem ich na po偶arcie (ciekawe, 偶e r贸偶na partyjna skleroza, kt贸ra teraz wystawia Gierkowi pomniki, jako艣 uporczywie o tej zas艂udze Jaruzela nie chce pami臋ta膰). Chodzi艂o o zbudowanie propagandowej symetrii: gierkowscy partyjniacy, wskutek swych b艂臋d贸w i wypacze艅, zrujnowali pa艅stwo nie mniej ni偶 鈥濻olidarno艣膰", a teraz przychodzi wojsko, ludowe, 偶eby ocali膰 Nar贸d. W planach by艂o wytoczenie Gierkowi i jego pomagierom pokazowego procesu, na zlecenie Jaruzelskiego sporz膮dzono nawet raport o ich rozmaitych nadu偶yciach - z dzisiejszej perspektywy rozczulaj膮co wr臋cz 艣miesznych, ale w og贸lnej bidzie peerelu za艂atwienie sobie na lewo parudziesi臋ciu metr贸w boazerii albo miedzianej blachy na dach stanowi艂o przekr臋t por贸wnywalny z najg艂o艣niejszymi prywatyzacjami III RP. Do procesu w ko艅cu nie dosz艂o, bo czerwony zorientowa艂 si臋, 偶e, po pierwsze, spo艂ecze艅stwo ma to gdzie艣, a po drugie, wyci膮ganie afer towarzyszy, nic to, 偶e z poprzedniej ekipy, ale jednak przecie偶 towarzyszy, skompromitowa艂oby dodatkowo i tak ju偶 skompromitowan膮 PZPR.

Skompromitowan膮 - bo jednak w okresie karnawa艂u 鈥濻olidarno艣ci" wykipia艂a wiedza o cwaniactwie i dra艅stwie partyjnych kacyk贸w, zdemaskowane zosta艂y k艂amstwa, znegli偶owany moralny poziom ludzi plot膮cych o spo艂ecznej sprawiedliwo艣ci. To, co wcze艣niej wiedzieli nieliczni sympatycy opozycji, dotar艂o do nawet najci臋偶ej my艣l膮cego robola.

Jaruzelski zapuszkowa艂, pousuwa艂 z partii albo pos艂a艂 w odstawk臋 resztk臋 komunist贸w, kt贸rzy jeszcze wierzyli w komunizm - sam zosta艂 bodaj ostatnim. Cezur膮 wydaje si臋 rok 1985, kiedy to ze 艣cis艂ego kierownictwa wylecieli uznawany za lidera partyjnego betonu Stefan Olszowski (jak przysta艂o na ideowego marksist臋, po latach odnalaz艂 si臋 na emigracji w USA) oraz stary ubek i komunistyczny zbrodniarz genera艂 MSW Miros艂aw Milewski, kt贸ry, wedle wszelkiego prawdopodobie艅stwa, karier臋 zaczyna艂 w szeregach NKWD, rozstrzeliwuj膮c akowc贸w i przypadkowych mieszka艅c贸w podbijanych przez krasn膮 armi臋 teren贸w.

Jednocze艣nie stan wojenny sprowokowa艂 do rzucenia legitymacji wi臋kszo艣膰 naiwnych, rozmaitych partyjnych 鈥瀕ibera艂贸w", kt贸rych w maszyneri臋 aparatu wkr臋ci艂o z艂udzenie, 偶e wchodz膮c w struktury i oddaj膮c rytualny pok艂on bo偶kowi marksizmu-leninizmu b臋d膮 w stanie 鈥瀋o艣 zrobi膰" dla ludzi, kraju, narodowej gospodarki, kultury et cetera. Czo艂gi na ulicach przekona艂y ich, 偶e niczego si臋 zrobi膰 nie da, 偶e system jest niereformowalny.

Jedyn膮 licz膮c膮 si臋 motywacj膮 do zajmowania stanowisk 鈥瀙artyjno-pa艅stwowych", jak si臋 to wtedy nazywa艂o, pozosta艂 oportunizm. W艂adza dla w艂adzy, kariera dla kariery. B臋d膮c w nomenklaturze, mo偶na sobie by艂o postawi膰 lepszy dom, kupi膰 porz膮dn膮 gablot臋, je藕dzi膰 na Zach贸d oraz mie膰 kobiety nosz膮ce koronkow膮 bielizn臋 i u偶ywaj膮ce zagranicznych perfum. Z czasem doszed艂 do tego czynnik dodatkowy: mo偶na by艂o za艂o偶y膰 jaki艣 mniej lub bardziej lewy interes i zacz膮膰 robi膰 prawdziwy szmal. Nie jakie艣 zabawne grosze, jakie uda艂o si臋 udowodni膰 Szczepa艅skiemu czy Tyra艅skiemu, wyznaczonym do roli koz艂贸w ofiarnych rozlicze艅 z Gierkiem i jego czasami, ale prawdziwy szmal. W dolarach.

Bliski wsp贸艂pracownik Kiszczaka, pu艂kownik Wojciech Garstka, w przyp艂ywie szczero艣ci wyzna po latach, 偶e dla partyjnych lider贸w jego epoki 鈥瀕egitymacja partyjna nie by艂a wyborem 艣wiatopogl膮dowym, ale sytuacyjnym".

Ale zaraz, po kolei. Wspomnie膰 trzeba, 偶e, jak to cz臋sto w historii bywa, triumf, jakim niew膮tpliwie by艂 stan wojenny, okaza艂 si臋 zarazem pocz膮tkiem ko艅ca. Owszem, uda艂o si臋 niesforne spo艂ecze艅stwo wzi膮膰 pod but, spacyfikowa膰 i wybi膰 z polskich g艂贸w marzenia o wolno艣ci. Ale co dalej?

Je艣li, jak wmawia艂a propaganda, trudno艣ci gospodarcze by艂y skutkiem 鈥瀉narchii", wywo艂anej strajkami 鈥濻olidarno艣ci", to po jej zd艂awieniu sytuacja powinna si臋 szybko poprawi膰. Tylko 偶e jako艣 poprawi膰 si臋 nie chcia艂a, i propagandowe zakl臋cia o 鈥瀢ychodzeniu na prost膮" nic nie pomaga艂y. Nie pomaga艂o pousadzanie w fabrykach komisarzy wojskowych, puszczanie w teren wojskowych grup operacyjnych i inspekcji robotniczo-ch艂opskich, kt贸re mia艂y tropi膰 nadu偶ycia i marnotrawstwo. Oczywi艣cie, tego rodzaju 艣rodki - jedyne, na jakie mog艂a si臋 zdoby膰 trepowska m贸zgownica Jaruzela - nie mog艂y pom贸c, bo problemem centralnie planowanej gospodarki nie by艂a 偶adna tam spekulacja, z艂a organizacja pracy czy 鈥瀏ospodarczy woluntaryzm" (nie bardzo nawet ju偶 pami臋tam, co ten be艂kot mia艂 znaczy膰), tylko samo centralne planowanie. Pami臋tajmy te偶, 偶e w pierwszych latach swych rz膮d贸w Gierek wypu艣ci艂 z butelki d偶ina, kt贸rego socjalizm nie by艂 ju偶 w stanie z powrotem do niej zagna膰 - narozdawa艂 tyle podwy偶ek p艂ac, emerytur i 艣wiadcze艅, 偶e dochody spo艂ecze艅stwa w kr贸tkim czasie wzros艂y prawie o po艂ow臋. Jak sam potem wyznawa艂 Januszowi Rolickiemu w wywiadzie-rzece, oczekiwa艂, 偶e w odpowiedzi wysoko rozwini臋te spo艂ecze艅stwo socjalistyczne odwdzi臋czy si臋 proporcjonalnym wzrostem wydajno艣ci pracy. Ale wydajno艣膰 wzrosn膮膰 jako艣 nie chcia艂a (i nic dziwnego - gdyby Gierek mia艂 blade poj臋cie o ekonomii, wiedzia艂by, 偶e wydajno艣膰 pracy nie zale偶y od uczuciowego zaanga偶owania robotnika, tylko od organizacji i energo- oraz surowcoch艂onno艣ci stosowanych technologii). W zwi膮zku z tym nie chcia艂a te偶 nijak wzrosn膮膰 poda偶 towar贸w. Spo艂ecze艅stwo, 偶eby za otrzymane pieni膮dze cokolwiek kupi膰, musia艂o wi臋c sta膰 w coraz d艂u偶szych kolejkach, i w efekcie zamiast by膰 wdzi臋czne za podwy偶ki p艂acy, robi艂o si臋 coraz bardziej wkurzone, a kiedy z tego wkurzenia zaczyna艂o si臋 buntowa膰, w艂adza dla uspokojenia sytuacji dawa艂a mu kolejne podwy偶ki. Po stanie wojennym tym bardziej starano si臋 jak najwi臋cej rzuci膰 na rynek do konsumpcji. Tylko nie by艂o co, nie by艂o jak. System trzeszcza艂 coraz g艂o艣niej, 鈥瀗awis inflacyjny" r贸s艂 niepowstrzymanie, sojusznicy nie ukrywali, 偶e nie pomog膮, bo maj膮 w艂asne problemy, i jeszcze na dodatek ten przekl臋ty Reagan cisn膮艂 sankcjami. Dla wtajemniczonych stawa艂o si臋 coraz bardziej oczywiste, 偶e katastrofa jest nieuchronna.

Wiem, 偶e to sprawy og贸lnie wiadome, przepraszam, je艣li uznaj膮 Pa艅stwo, 偶e rozwodz臋 si臋 nad nimi niepotrzebnie. Chodzi mi o to, by艣cie si臋 spr贸bowali wczu膰 w takiego partyjnego aparatczyka lat osiemdziesi膮tych. Takiego typowego, nie jakiego艣 emeryta od Moczara, plot膮cego o podnosz膮cym g艂ow臋 wrogu klasowym i imperialistycznej agresji. On ju偶 dobrze wie, 偶e ca艂y ten socjalizm, sprawiedliwo艣膰 spo艂eczna i tak dalej to zwyk艂a lipa - 偶e jest tylko sowiecka armia za Bugiem, Odr膮 i pod Legnic膮, czyli 鈥瀔ontekst geopolityczny", albo, jak to wtedy partyjniacy najch臋tniej ujmowali, 鈥瀙ewne zasadnicze uwarunkowania". Taki aparatczyk nie zna szczeg贸艂贸w, ale generalnie wie, w jakim kierunku id膮 sprawy. Wie, 偶e jest, u偶yjmy tego 艣miesznego, archaicznego s艂owa, sprzedawczykiem.

No to... No?

No to, u cholery, jak si臋 ju偶 sprzedaje, to si臋 chce sprzedawa膰 ZA CO艢. Nie za par臋 metr贸w boazerii czy blach臋 na dach domku!

Zn贸w mo偶emy si臋 odwo艂a膰 do pu艂kownika Garstki, kt贸ry motywacje swych 贸wczesnych towarzyszy podsumowa艂 kr贸tko: aparat oczekiwa艂 przede wszystkim 鈥瀖o偶liwo艣ci wygodnego urz膮dzenia si臋".

I partia wiedzia艂a, 偶e musi aparatowi t臋 mo偶liwo艣膰 da膰. 呕e je艣li spr贸buje takich cyrk贸w, na jakie pozwala膰 sobie m贸g艂 jeszcze Gomu艂ka, zmuszaj膮cy podw艂adnych do 偶ycia w ascezie, je艣li pozwoli, by partyjnym sekretarzom kto艣 liczy艂 i ogranicza艂 lewizny, to wkr贸tce wszystkie kadry si臋 rozlez膮. Wiedzia艂a, ale nie mia艂a ju偶 nic do rozdawania. 鈥濭ospodarka niedobor贸w", kt贸ra okaza艂a si臋 praktycznym skutkiem budowania sprawiedliwo艣ci spo艂ecznej, si臋gn臋艂a takiego dna, 偶e nawet towarzysz Ciosek - jak gdzie艣 opowiada艂 - chc膮c zmieni膰 sobie w domu wann臋, musia艂 pisa膰 podanie o nadzwyczajny przydzia艂 tego rzadkiego luksusu do kolegi ministra.

鈥濸rzez ca艂y Bo偶y dzie艅 towarzysze zajmowali si臋 za艂atwianiem, poprzez r贸偶ne doj艣cia i znajomo艣ci, dla siebie, rodziny i przyjaci贸艂: mebli, lod贸wek, pralek, napraw samochod贸w, telefon贸w, telewizor贸w, lekarstw itp. Opr贸cz temat贸w du偶ych koledzy, jak zauwa偶y艂em, z upodobaniem zajmowali si臋 sprawami bardzo drobnymi, na przyk艂ad okazyjnym zakupem koszuli, garnituru z przeceny, but贸w z importu, a nawet lepszej kie艂basy, chudszego boczku, ciel臋ciny itp. Pok贸j, w kt贸rym pracowali, zamienia艂 si臋 w swoisty bazar telefoniczny, o艣rodek po艣rednictwa w przeprowadzaniu transakcji handlowych" - opisuje 鈥瀙arti臋 w nieustaj膮cym dzia艂aniu" cytowany ju偶 Wi艣niewski.

W maju 1989 na posiedzeniu sekretariatu KC Jaruzelski grzmia艂 na towarzyszy, kt贸rzy pi臋膰 lat wcze艣niej za艂o偶yli sp贸艂dzielni臋 mieszkaniow膮 鈥濵艂oda Gwardia" i szybko przekszta艂cili j膮 w niezwykle skuteczny spos贸b pomna偶ania pieni臋dzy - co nie by艂o trudne, bo sp贸艂dzielni, kt贸rej udzia艂owcami by艂o 80 wysokich funkcjonariuszy partyjnych, g艂贸wnie cz艂onk贸w KC, nikt nie 艣mia艂 niczego odm贸wi膰. 鈥濻kandaliczne rzeczy... premie, nagrody, podw贸jna pensja prezesa, wysokie uposa偶enia... To krzycz膮ca niesprawiedliwo艣膰, gangsterstwo pod naszym bokiem. Jakie mamy moralne prawo poucza膰 innych, je艣li u siebie krytykujemy tak膮 zaraz臋!" - grzmia艂 towarzysz pierwszy sekretarz. A 鈥瀦araza", rozparta na sali, s艂ucha艂a z pob艂a偶liwym rozbawieniem. 鈥濪ominowa艂o zawo艂anie enrichissez-vous, boga膰cie si臋", podsumowa艂 nastroje w partyjnej wierchuszce lat osiemdziesi膮tych towarzysz Baka, sk膮din膮d wielce zas艂u偶ony w urz臋dowym torowaniu nomenklaturze drogi do bogactwa. Tyrady Jaruzelskiego by艂y dowodem albo kra艅cowej ob艂udy, albo kompletnej utraty kontaktu z rzeczywisto艣ci膮. Raczej tego drugiego, bo w systemie komunistycznej w艂adzy by艂o to cz臋ste schorzenie gensek贸w, wiedz膮cych tyle, ile im napisano w podetkni臋tym biuletynie specjalnym. Na szcz臋艣cie dla 鈥瀦arazy", moralne kompulsje towarzysza genera艂a nie trwa艂y d艂ugo i szybko ust膮pi艂y miejsca kt贸rej艣 z innych jego pasji - walce o czysto艣膰 i poprawno艣膰 polszczyzny czy staraniom o w艂a艣ciwe prowadzenie si臋 m艂odzie偶y i zwalczaniu zepsucia moralnego, czyli t臋pieniu zdj臋膰 go艂ych bab w gazetach.

Wspomniana ju偶 Jadwiga Staniszkis pisze, i偶 partyjna wierchuszka, przyzwalaj膮c aparatowi na bogacenie si臋 na w艂asn膮 r臋k臋, nie zdawa艂a sobie sprawy, i偶 rozpoczyna dekompozycj臋 ustroju wywalczonego przez Budionnego i Dzier偶y艅skiego. 呕e by艂 to w艂a艣nie pomys艂 na zachowanie aparatu w sp贸jno艣ci, tylko okaza艂 si臋 mie膰 odwrotne skutki - tak, jak reformy Gorbaczowa.

By膰 mo偶e. Cho膰 wydaje mi si臋 r贸wnie prawdopodobne, 偶e niekt贸rzy wiedzieli od pocz膮tku: socjalizm, w jego formie ortodoksyjnej, ko艅czy艂 si臋 nieodwo艂alnie, a je艣li nie socjalizm, to co? Kapitalizm, oczywi艣cie. A kapitalizm, jak to wbijano w g艂owy przez dziesi臋ciolecia peerelu, to ustr贸j oparty na wyzysku cz艂owieka przez cz艂owieka, w kt贸rym jest warstwa uprzywilejowana i warstwa wykorzystywana. No to w kt贸rej warstwie maj膮 si臋 znale藕膰 ludzie z partyjnej nomenklatury?

Mo偶liwe, 偶e prawda le偶y po艣rodku, to znaczy, 偶e proces przekszta艂cania si臋 komunist贸w w oligarchi臋 pieni膮dza zacz膮艂 si臋 spontanicznie, a dopiero z czasem gremia decyzyjne u艣wiadomi艂y sobie, dok膮d jad膮, i zacz臋艂y ten proces planowa膰, porz膮dkowa膰, tak, aby przeprowadzi膰 ustrojow膮 transformacj臋 z maksymaln膮 dla siebie korzy艣ci膮.

Przedstawi艂em wcze艣niej - w kolejno艣ci odwrotnej od chronologicznej, bo tak mi wysz艂o - poszczeg贸lne etapy tego procesu. Mo偶na do nich jeszcze doda膰 ustaw臋 z 1986, zezwalaj膮c膮 na ograniczone tworzenie sp贸艂ek z udzia艂em kapita艂u zagranicznego, tak zwanych 鈥瀙olonijnych". Zasad膮 tych sp贸艂ek by艂o zmuszenie chc膮cego w Polsce zainwestowa膰 polonusa do wzi臋cia 鈥瀙artnera krajowego", a owych partner贸w krajowych wyznacza艂y Wojew贸dzkie Urz臋dy Spraw Wewn臋trznych. To ju偶 by艂o zupe艂nie jawne wchodzenie bezpieki w biznes.

Ale przecie偶 jeszcze wcze艣niej, tu偶 po odwo艂aniu stanu wojennego, zaroi艂o si臋 w polskich sklepach od zachodnich towar贸w z prywatnego importu. G艂贸wnie szampon贸w. Kosztowa艂y straszne pieni膮dze, ale innych nie by艂o, wi臋c si臋 sprzedawa艂y. Kto na tym prywatnym imporcie zarabia艂? Na pewno nie tylko towarzysze z 鈥瀟elefonicznego bazaru" w KC. Nie da艂o si臋 postawi膰 takiej bariery, kt贸ra by dopu艣ci艂a do mo偶liwo艣ci zarobku tylko ich; skoro okaza艂o si臋, 偶e mo偶na, to korzystali tak偶e ludzie przypadkowi, kt贸rzy akurat z jakiej艣 racji mieli paszporty i dobre pomys艂y, czym by tu obr贸ci膰, 偶eby mie膰 maksymalne przebicie.

W systemie totalnej reglamentacji i ca艂kowitej wszechw艂adzy urz臋dnik贸w nie mog艂o jednak by膰 mowy o r贸wno艣ci podmiot贸w gospodarczych. Je艣li si臋 chcia艂o w owych czasach prowadzi膰 dzia艂alno艣膰 gospodarcz膮, tak膮 drobn膮, ot, wzi膮膰 w ajencj臋... No tak, jak mog艂em zapomnie膰 o tym - na pocz膮tku lat osiemdziesi膮tych WRONa pu艣ci艂a si臋 na tak膮 艣mia艂膮 reform臋, 偶e pozwala艂a prowadzi膰 r贸偶ne drobne interesy jako ajencje, to znaczy, formalnie wci膮偶 jeszcze, zgodnie z marksistowskim dogmatem, wszystko pozostawa艂o pa艅stwowe, ale w ajencji, wi臋c ju偶 jakby prawie prywatnie. No wi臋c je艣li chcia艂o si臋 robi膰 interesy, wzi膮膰 w ajencj臋 sklepik albo knajpk臋, to by艂y dwie metody: albo si臋 bezustannie u偶era膰 z kontrolami, kol臋dowa膰 po urz臋dach i prosi膰 si臋 o taki czy inny papier, albo, jak si臋 zwi臋藕le m贸wi艂o, 鈥瀖ie膰 swojego ubeka".

Czy mi si臋 zdaje, czy kto艣 z Pa艅stwa westchn膮艂 w艂a艣nie, 偶e co艣 mu to przypomina, a kto艣 inny, m艂odszy, mrukn膮艂 - 鈥瀟o ju偶 wtedy"?

Tak, oczywi艣cie, podobie艅stwo nie jest przypadkowe. W pewnym sensie wci膮偶 mamy ten ustr贸j gospodarczy, kt贸ry budowa艂y kolejne decyzje komunist贸w w latach osiemdziesi膮tych, pocz膮wszy od wspomnianych ajencji i zalegalizowania 鈥瀙rywatnego importu", wcze艣niej uwa偶anego za przemyt: niby-kapitalizm, w kt贸rym niekt贸rzy maj膮 z zasady uprzywilejowan膮 pozycj臋. Niekt贸rzy nazywaj膮 to 鈥瀔apitalizmem politycznym", inni 鈥瀔apitalizmem kompradorskim". To nie s膮 najlepsze nazwy. Bo je艣li w jakiej艣 gospodarce nie ma r贸wno艣ci szans, to nie mo偶na jej nazwa膰 wolnorynkow膮 ani kapitalistyczn膮. S艂owa 鈥瀔apitalizm" czy 鈥瀢olny rynek" s膮 tu nie na miejscu.

--


"G艂贸wn膮 motywacj膮 mojej aktywno艣ci publicznej by艂a potrzeba w艂adzy
i 偶膮dza popularno艣ci. Ta druga by艂a nawet silniejsza od pierwszej,
bo chyba jestem bardziej pr贸偶ny, ni偶 spragniony w艂adzy. Nawet na pewno..."

- Donald Tusk: Gazeta Wyborcza, 15鈥16 pa藕dziernika 2005

Data: 2012-07-15 15:38:56
Autor: Przemys艂aw W
Adam Michnik - portret 偶ydowskiego komucha

G艂upactwo cytowanych na pocz膮tku tego rozdzia艂u wypowiedzi o rzekomych praktycznych po偶ytkach z uw艂aszczania nomenklatury polega na tym, 偶e wyg艂aszano je w roku 1989. Siedem lat wcze艣niej te same opinie by艂yby zupe艂nie s艂uszne. Zreszt膮, taki w艂a艣nie sens mia艂 napisany jeszcze wcze艣niej 鈥濴ist do porucznika Borewicza" samego Miros艂awa Dzielskiego. Cholera wie, mo偶e w艂a艣nie ten tekst, dostarczony przez bezpiek臋 na partyjno-rz膮dowe biurko w艣r贸d innych skonfiskowanych wydawnictw drugoobiegowych, dostarczy艂 komu艣 natchnienia?

W odniesieniu do sytuacji pocz膮tku lat osiemdziesi膮tych niczego temu rozumowaniu nie mo偶na by艂o zarzuci膰: pozw贸lmy komunistom kra艣膰 i kombinowa膰, a rozwali to parti臋 i komunizm od 艣rodka, stworzy z cz臋艣ci aparatu now膮 klas臋 (w艂a艣ciwie, je艣li pami臋ta膰, 偶e to w艂a艣nie aparat partyjny nazwa艂 znany dysydent now膮 klas膮, powinienem napisa膰: jeszcze nowsz膮 klas臋), kt贸ra ze swej natury b臋dzie zainteresowana demonta偶em komunizmu.

Ale w roku 1989 Polska mia艂a ju偶 ten proces za sob膮! On si臋 ju偶 dokona艂 i ju偶 przyni贸s艂 wszystkie korzy艣ci, jakich si臋 po nim mo偶na by艂o spodziewa膰. Bogacenie si臋 aparatu ju偶 rozsadzi艂o socjalizm od wewn膮trz, odebra艂o aparatowi PZPR resztki wiary w ideologi臋 i doprowadzi艂o do upadku poprzedniego systemu - w Magdalence, przy Okr膮g艂ym Stole i w kontraktowych wyborach.

W dalszych zmianach nowa (jeszcze nowsza) klasa nie mia艂a ju偶 偶adnego interesu. Przeciwnie, osi膮gn臋艂a wszystko, i teraz mog艂a tylko traci膰 swoje przywileje. Od tego momentu b臋dzie ona d膮偶y膰 do wyhamowania procesu zmian, a nawet jego cofni臋cia. Do zatrzymania Polski w ustroju hybrydalnym, u艂omnym - nie kombinujmy specjalnie z nazw膮, po prostu w postkomunizmie.

Ostatni膮 rzecz膮, jak膮 nale偶a艂o w tym momencie historycznym robi膰, by艂o gwarantowanie nowszej klasie utrzymania przywilej贸w i opieranie si臋 na niej. Przeciwnie. Dobro Polski wymaga艂o w艂a艣nie tego, aby teraz nowsz膮 klas臋 stanowczo pozbawi膰 wp艂ywu na bieg wydarze艅, 偶eby nie mog艂a hamowa膰 rozpocz臋tego procesu transformacji i przeszkadza膰 w doprowadzeniu go do fina艂u: zast膮pienia socjalizmu gospodark膮 wolnorynkow膮.

Ale Familia przyj臋艂a strategi臋 dok艂adnie odwrotn膮. Uznaj膮c postkomunist贸w za sojusznik贸w i broni膮c ich materialnego uprzywilejowania, sprawi艂a, 偶e proces transformacji ustrojowej zosta艂 w Polsce, zgodnie z interesem uw艂aszczonej nomenklatury, zatrzymany na kilkana艣cie lat, a nawet cofni臋ty w stosunku do tego, na co pozwala艂a ustawa Rakowskiego z grudnia 1988. Nie podejrzewam Michnika ani innych przyw贸dc贸w Familii, 偶eby zdawali sobie spraw臋, co de facto oznacza i jakie niesie skutki ich polityczna strategia. Po prostu o tym nie my艣leli. Ich poj臋cie o gospodarce i procesach w niej zachodz膮cych by艂o nad wyraz mgliste; 偶yli w艣r贸d kawiarnianych fantom贸w. Jeden b艂膮d poci膮ga艂 za sob膮 drugi. B艂臋dne rozeznanie sytuacji poskutkowa艂o upatrywaniem zagro偶e艅 zupe艂nie nie tam, gdzie one by艂y, i wyznaczeniem cel贸w zupe艂nie nieadekwatnych do sytuacji.

Ale zanim o tym, jeszcze par臋 u艣ci艣le艅 terminologicznych i troszk臋 faktografii.



* * *

Powtarzam: stanowczo protestuj臋 przeciwko nazywaniu panuj膮cego w Polsce ustroju gospodarczego kapitalizmem albo wolnym rynkiem.

Prosz臋, we藕my podstawowe dane - cytuj臋 z opracowania Centrum imienia Adama Smitha, z roku 2005.

Przez r臋ce administracji pa艅stwowej przechodzi, podlegaj膮c r贸偶nym formom redystrybucji, 55 proc. Produktu Krajowego Brutto. Stopa opodatkowania wynosi, zale偶nie od sposobu obliczenia, 35 proc. (brutto) albo 80 proc. (netto). Opr贸cz podatk贸w istnieje 8 rodzaj贸w przymusowych sk艂adek, 艣ci膮ganych od pracownik贸w i pracodawc贸w. Pa艅stwo jest w艂a艣cicielem ponad 50 proc. 艣rodk贸w produkcji oraz 3 milion贸w hektar贸w ziemi uprawnej. Dzia艂alno艣膰 gospodarcza reglamentowana jest przez 216 rodzaj贸w koncesji i licencji (tak! - u zarania III RP koncesjonowanych by艂o tylko 7 rodzaj贸w dzia艂alno艣ci gospodarczej, takich jak handel broni膮 czy wydobycie bogactw mineralnych). W kilkunastu zawodach obowi膮zuj膮 kodeksy limituj膮ce dost臋p do nich. Ponad 40 instytucji kontrolnych mo偶e w ka偶dej chwili wkroczy膰 do firmy, aby przeprowadza膰 nieograniczone w czasie kontrole. Pa艅stwo ustala minimaln膮 p艂ac臋, maksymalne odsetki i minimalne ceny skupu w rolnictwie oraz chroni ustawowo liczne monopole i oligopole (na czele z kluczow膮 dla rozwoju technologicznego telekomunikacj膮 -dzi臋ki czemu Polak jest w Europie na trzecim miejscu od ko艅ca pod wzgl臋dem dost臋pu do Internetu). Rejestracja firmy trwa 艣rednio 60 dni, a 艣redni czas dochodzenia sprawiedliwo艣ci w procesie s膮dowym -1000 dni.

Wystarczy?

To nie jest 偶aden kapitalizm. Ale, prawda, 偶e nie jest to te偶 鈥瀝ealny socjalizm", ten budowany w peerelu. Nie ma Centralnej Komisji Planowania, r臋cznego sterowania gospodark膮 i tak dalej. Wi臋c co to jest?

Na pocz膮tku lat dwudziestych wydawa艂o si臋, 偶e mimo wygranej przez bolszewik贸w wojny domowej ich w艂adztwo zaraz si臋 rozleci. Rosja nigdy nie mia艂a sprawnej gospodarki, ale wzniecona przez bolszewik贸w zawierucha doprowadzi艂a j膮 do kompletnej ruiny, a sposoby reanimacji podsuwane przez marksizm, zamiast poskutkowa膰, okaza艂y si臋 pot臋gowa膰 problemy. Wtedy towarzysz Lenin rzuci艂 has艂o: Nowa Polityka Ekonomiczna. W skr贸cie (wed艂ug rosyjskiej sk艂adni) NEP.

Nazwa, jak zawsze w komunizmie, by艂a dok艂adnie odwrotna od prawdy: 鈥瀗owa" polityka oznacza艂a powr贸t do tego, co stare - dopuszczenia prywatnej w艂asno艣ci i konkurencji. Ale w takim tylko zakresie, 偶eby nie zagrozi艂o to w艂adzy bolszewik贸w. Pod kontrol膮. Dok艂adnie wed艂ug zasady, kt贸r膮 sformu艂owano za rz膮d贸w Mazowieckiego: tylko tyle kapitalizmu, ile konieczne, za to tyle socjalizmu, ile tylko mo偶liwe.

Wolny rynek to wieczna niepewno艣膰. Pucybut mo偶e zosta膰 milionerem, ale i milioner mo偶e zbankrutowa膰 i p贸j艣膰 na dziady. W socjalizmie tego problemu nie by艂o, dawa艂 pewno艣膰, 偶e kto jest w nomenklaturze, b臋dzie mu si臋 偶y艂o dobrze, a kto jest zwyk艂ym robolem albo inteligencikiem, niech b臋dzie szcz臋艣liwy, je艣li ci臋偶k膮 prac膮 dorobi si臋 ma艂ego fiata i M-3.1 niech b臋dzie pewny, 偶e nie wyskoczy wy偶ej, cho膰by go Pan obdarzy艂 wszelkimi mo偶liwymi talentami i cho膰by si臋 usra艂 z wysi艂ku.

Ale socjalizm bankrutowa艂. Utrzyma膰 si臋 go nie da艂o. Powsta艂 problem, jak przeskoczy膰 do kapitalizmu, a nie straci膰 uprzywilejowanej pozycji.

Odpowied藕 by艂a prosta: wzi膮膰 z kapitalizmu tylko to, co konieczne. Konieczna by艂a reforma finans贸w - zreszt膮, jak wspomnia艂em, w momencie przyst膮pienia peerelu do Mi臋dzynarodowego Funduszu Walutowego sta艂o si臋 to oczywiste. Konieczne by艂o urealnienie pieni膮dza, wprowadzenie jego wymienialno艣ci, opanowanie inflacji, kt贸ra w ostatnich latach peerelu osi膮gn臋艂a szalone tempo. Oraz wprowadzenie wolnego rynku w handlu, us艂ugach, w drobnej wytw贸rczo艣ci, 偶eby ludno艣膰 mog艂a si臋 jako艣 zaopatrzy膰 w to, co niezb臋dne do 偶ycia, i 偶eby rolka szarego, wstr臋tnie szorstkiego papieru toaletowego przesta艂a by膰 luksusem, a brak sznurka do snopowi膮za艂ek nierozwi膮zywalnym problemem ka偶dych 偶niw.

Ale nie chodzi艂o o to, 偶eby tu zapanowa艂 prawdziwy kapitalizm, tylko o to, 偶eby ci, kt贸rzy byli warstw膮 wy偶sz膮 jako mandaryni re偶imu, pozostali warstw膮 wy偶sz膮 jako kapitali艣ci. Dlatego - z punktu widzenia interes贸w nowszej klasy - musia艂y szybko wr贸ci膰 ograniczenia, wszelkiego rodzaju koncesje i zezwolenia, dlatego pozosta膰 musia艂a i rozrosn膮膰 si臋 jeszcze bardziej biurokracja, dlatego ogromna cz臋艣膰 dochodu narodowego musia艂a pozosta膰 w dyspozycji pa艅stwa.

艢cie偶ka przemiany korzystnej dla nomenklatury wygl膮da艂a nast臋puj膮co: najpierw, po okresie wst臋pnych przygotowa艅 nag艂a, ca艂kowita liberalizacja, podczas kt贸rej my, wykorzystuj膮c przewagi, jakie daje nam udzia艂 we w艂adzy, bogacimy si臋 pierwsi. Oczywi艣cie, nie da si臋 unikn膮膰, 偶e przy tej okazji wzbogac膮 si臋 tak偶e jacy艣 ludzie zupe艂nie przypadkowi, po prostu pojawi膮 si臋 normalni, uczciwi biznesmeni. Ale kiedy ju偶 鈥瀙ierwotna akumulacja" si臋 dokona, kiedy nomenklatura ju偶 si臋 uw艂aszczy - wtedy w jej interesie b臋dzie odwr贸t od liberalizacji i powr贸t do 艣cis艂ej kontroli pa艅stwa nad gospodark膮. To pozwoli zamkn膮膰 klub bogaczy, a tych, kt贸rzy si臋 do niego w艣lizgn臋li, oswoi膰 i zmusi膰 do wej艣cia w uk艂ad albo z tego klubu usun膮膰. Oczywi艣cie pod has艂em odchodzenia od 鈥瀌zikiego kapitalizmu" na rzecz pa艅stwa 鈥瀘pieku艅czego".

Dok艂adnie tak potoczy艂a si臋 transformacja gospodarcza w III RP.

We藕my sobie, tak jako typowe przyk艂ady, dw贸ch biznesmen贸w, o kt贸rych z r贸偶nych przyczyn by艂o ostatnio bardzo g艂o艣no. Pierwszy nazywa si臋 Roman Kluska. Zbudowa艂 sw膮 firm臋 uczciwie, od zera, rozpoczynaj膮c w Polsce produkcj臋 komputer贸w. A偶 pewnego dnia Urz膮d Skarbowy wyliczy艂 mu, zupe艂nie bezpodstawnie, absurdalnie wysoki, rujnuj膮cy podatek. Jednocze艣nie z wezwaniem do jego zap艂aty pojawili si臋 u Kluski 鈥炁紋czliwi" z propozycj膮: daj 艂ap贸w臋, wejd藕 w uk艂ad, b臋dziesz mia艂 spok贸j i b臋dziesz m贸g艂 zarabia膰 dalej. Kluska si臋 nie ugi膮艂. Zosta艂 aresztowany, przeszed艂 d艂ug膮, znan膮 z medi贸w gehenn臋, jego firm臋 doprowadzono do upadku. Po latach s膮d kt贸rej艣 tam instancji przyzna艂, 偶e oskar偶enia, na podstawie kt贸rych go uwi臋ziono, by艂y wyssane z palca, podobnie jak roszczenia Urz臋du Skarbowego. Uzna艂 te偶, 偶e Klusce nie nale偶y si臋 odszkodowanie, i 偶e urz臋dnik贸w, kt贸rzy go zgnoili, nie ma podstawy prawnej ukara膰, a tych, kt贸rzy jako po艣rednicy przyszli po 艂ap贸wk臋, nie ma jak z艂apa膰.

Drugi to Jan Kulczyk. Przyjaciel Aleksandra Kwa艣niewskiego i innych komunistycznych prominent贸w, pierwszy milion dosta艂 od ojca, kt贸ry za peerelu robi艂 legalnie interesy w Niemczech, a takich interes贸w nie da艂o si臋 wtedy robi膰 bez b艂ogos艂awie艅stwa w艂adzy, czyli, konkretnie, komunistycznego wywiadu. Kulczyk szybko sta艂 si臋 najbogatszym cz艂owiekiem w Polsce, jako w艂a艣ciciel ca艂ego mn贸stwa firm, kt贸re wszystkie robi艂y kokosowe interesy z pa艅stwem, reprezentowanym przez ludzi prywatnie b臋d膮cych jego przyjaci贸艂mi. Jeden z bardzo wielu przyk艂ad贸w - prywatyzacja Telekomunikacji Polskiej SA. Pomi艅my ju偶 dyskusj臋 nad tym, czy by艂a ona potrzebna, i krzycz膮cy z ekonomicznego punktu widzenia nonsens, 偶e sprzedano nie tyle firm臋, co monopol na 艣wiadczenie w Polsce us艂ug telekomunikacyjnych, na dodatek, co czyni kpin膮 stosowanie w tym konkretnym wypadku okre艣lenia 鈥瀙rywatyzacja", firmie pa艅stwowej; tyle 偶e francuskiej. Pomi艅my to. Ale jaki mia艂a sens polityczna decyzja, 偶e jednocze艣nie ze sprzeda偶膮 mniejszo艣ciowego pakietu udzia艂贸w Francuzom, co najmniej 15 proc. musi obj膮膰 na warunkach preferencyjnych 鈥瀙artner krajowy"? Taki, 偶e owym partnerem krajowym, decyzj膮 stosownych w艂adz, sta艂 si臋 w艂a艣nie Kulczyk. Obj膮艂 udzia艂y po cenie znacznie ni偶szej ni偶 France Telekom. A sk膮din膮d wiadomo, 偶e nie wy艂o偶y艂 na ten zakup ani grosza, bo wzi膮艂 kredyt. Poniewa偶 ustawa m贸wi艂a, 偶e musi by膰 partner krajowy, ale nic nie wspomina艂a, 偶e ten partner krajowy nie mo偶e swych udzia艂贸w sprzeda膰, wi臋c nied艂ugo potem Kulczyk swe 15 procent odsprzeda艂 tym, kt贸rzy mieli je kupi膰 od razu. Tyle, 偶e r贸偶nica mi臋dzy preferencyjnym kursem, po jakim dosta艂 akcje on, a cen膮, jak膮 mieli zap艂aci膰 Francuzi, posz艂a do jego kieszeni, zamiast do skarbu pa艅stwa. A, nawiasem m贸wi膮c - kredyt Kulczyka te偶 sp艂acili Francuzi. Nie musia艂 wi臋c wyk艂ada膰 na ca艂膮 operacj臋 ani grosza, wyj膮wszy oczywi艣cie ewentualne koszta pozyskiwania 偶yczliwo艣ci decydent贸w.

Czysty zysk, bez kiwni臋cia palcem - tylko dzi臋ki decyzjom ministr贸w i ich podw艂adnych. Takim biznesmenem m贸g艂bym by膰 i ja, i ka偶dy z Pa艅stwa, gdyby akurat na nas, a nie na Kulczyka, sp艂yn臋艂a 艂aska rz膮dz膮cych.

W III RP by艂y dziesi膮tki takich, kt贸rych spotka艂 los Kluski, a mo偶e setki, je艣li policzy膰 tych, kt贸rzy postawieni na jego miejscu uznali, 偶e 鈥瀗a uk艂ady nie ma rady" i zap艂acili haracz. Takich Kulczyk贸w te偶 by艂y dziesi膮tki. Nadal s膮.

I to niby jest, kurwa, wolny rynek?! Kapitalizm?!

Nie. To jest w艂a艣nie NEP.

W roku 1989, jak wspomnia艂em, zlikwidowano wydzia艂 przest臋pstw gospodarczych MO. Pa艅stwo przez d艂ugi czas nie mia艂o 偶adnej wyspecjalizowanej s艂u偶by, kt贸ra by mog艂a 艂apa膰 wielkich i mniejszych aferzyst贸w - na wszelki wypadek, bo zawsze m贸g艂by si臋 znale藕膰 w艣r贸d gliniarzy jaki艣 uczciwy idiota, nie rozumiej膮cy dziejowych konieczno艣ci. Jednocze艣nie, jak te偶 wspomnia艂em, prawo umo偶liwi艂o powstawanie 鈥瀞p贸艂ek nomenklaturowych". Na czym to polega艂o? Bardzo prosto: dyrektor firmy zawi膮zywa艂 sp贸艂k臋 ze swym zast臋pc膮 i, powiedzmy, sekretarzem POP, po czym, jako dyrektor, ze sob膮, jako prezesem sp贸艂ki, podpisywa艂 umow臋 na sprzeda偶, po pa艅stwowej cenie, ca艂ej produkcji firmy. Od tej chwili towar le偶膮cy w fabrycznych sk艂adach by艂 ju偶 w艂asno艣ci膮 sp贸艂ki, i to na jej konto sz艂y pieni膮dze ze sprzeda偶y go na rynku, ale ju偶 po cenie rynkowej, a wi臋c kilkakrotnie wy偶szej. I ju偶 sp贸艂ka mia艂a za co, w nast臋pnym ruchu, wykupi膰 prywatyzowan膮 firm臋; zw艂aszcza 偶e kierownictwo tej ostatniej, jako udzia艂owcy sp贸艂ki, nie by艂o zainteresowane w wycenie firmy zgodnie z jej rzeczywist膮 warto艣ci膮.

Zreszt膮, w razie potrzeby - od czego kredyty? Przecie偶 w bankach siedzieli towarzysze, i rozdawali innym towarzyszom pieni膮dze bez najmniejszego problemu. I bez 偶adnego zabezpieczenia. Sp贸艂ka trzech towarzyszy, kt贸rzy zrzucali si臋 po pi臋膰 tysi臋cy z艂otych (贸wczesne ustawowe minimum) wyst臋powa艂a o dziesi臋膰 milion贸w kredytu - i prezes dawa艂. Nie sp艂aca艂a go, ale wkr贸tce wyst臋powa艂a do tego samego banku po dwadzie艣cia milion贸w - i te偶 je dostawa艂a. Bank przez to upad艂? Kto by si臋 tym przejmowa艂, pa艅stwo bra艂o zobowi膮zania na siebie. Rz膮dz膮cy kr臋cili g艂owami, ubolewaj膮c, 偶e w ferworze transformacji udzielono tylu 鈥瀦艂ych kredyt贸w", ale 偶eby ratowa膰 zagro偶one banki, sp艂acali kredyty zamiast tych, co je wzi臋li, z funduszy publicznych. Co si臋 mieli szczypa膰, sp艂acali przecie偶 nie ze swoich pieni臋dzy, tylko z naszych. Ratowanie samego tylko Banku Gospodarki 呕ywno艣ciowej poch艂on臋艂o w 1993 roku 贸wczesnych 16 bilion贸w z艂otych.

Jeszcze fajniejszym przyk艂adem by艂o co艣, co nazywa艂o si臋 鈥濭ecobank". Obraca艂 on g艂贸wnie pieni臋dzmi Fundacji na rzecz Nauki Polskiej. Fundacj臋 t臋 powo艂ano, aby wspiera艂a badania naukowe, i w tym celu przej臋艂a ona 100 min dolar贸w po zlikwidowanym peerelowskim Centralnym Funduszu Rozwoju Nauki i Techniki. Jednak zarz膮d fundacji (spr贸bujmy zgadn膮膰, z jakich 艣rodowisk politycznych si臋 贸w zarz膮d wywodzi艂; dodam dla u艂atwienia, 偶e nie opozycyjnych) za priorytet uzna艂 dzia艂alno艣膰 bankow膮, kt贸ra polega艂a na rozdawaniu 鈥瀔redyt贸w". By艂y to takie kredyty, 偶e w roku 1992 wszystkie one (wszystkie - sto procent!) zosta艂y uznane przez kontrol臋 NBP za 鈥瀔redyty nieprawid艂owe". Z owych kredyt贸w uda艂o si臋 potem odzyska膰 3 procent. To i tak nie藕le, bo w roku nast臋pnym na wieczne nieoddanie rozdane zosta艂o 99,7 procenta udzielonych przez Gecobank 鈥瀔redyt贸w". I je偶eli kto艣 s膮dzi, 偶e otrzymali te prezenty ludzie zajmuj膮cy si臋 badaniami naukowymi, to si臋 grubo myli.

Co by zrobiono w cywilizowanym kraju z cz艂owiekiem, kt贸ry tak zarz膮dza艂 bankiem? I kt贸ry, b臋d膮c jego prezesem, jednocze艣nie zasiada艂 w radzie wspomnianej fundacji, kt贸ra powierzone jej pieni膮dze Skarbu Pa艅stwa utopi艂a w prywatnym banku, kt贸ry z kolei po prostu je rozda艂?

Co by z nim zrobiono w cywilizowanym kraju, to wszyscy wiedz膮. Ale mo偶e nie wszyscy wiedz膮, jaki los spotka艂 go w III Rzeczpospolitej, pa艅stwie, z kt贸rego, zdaniem michnikowszczyzny, powinni艣my by膰 bardzo dumni i broni膰 go przed nawiedzonymi dekomunizatorami. Ot贸偶 w chwili, gdy pisz臋 te s艂owa, by艂y prezes Gecobanku jest prezesem PKO BP i uchodzi za znakomitego bankowca oraz mened偶era.

Nawet nie chce mi si臋 unie艣miertelnia膰 jego nazwiska, bo raz, 偶e nikomu nic nie powie, a dwa, 偶e takich misi贸w by艂o i jest zatrz臋sienie.

Stary komunista Brecht twierdzi艂, 偶e okradzenie banku jest niczym wobec za艂o偶enia banku. W odniesieniu do zwalczanego przez Brechta pi贸rem kapitalizmu to oczywista bzdura. Ale w odniesieniu do polskiego NEP-u - jak najbardziej prawda.

Komuni艣ci pozwolili zak艂ada膰 banki prywatne ustaw膮 ze stycznia 1989. Oczywi艣cie trzeba na to by艂o mie膰 zgod臋, kt贸rej byle komu nie dawano. Z my艣l膮 o tych towarzyszach, kt贸rym si臋 nie chcia艂o, utworzono jednocze艣nie z maj膮tku Narodowego Banku Polskiego dziewi臋膰 regionalnych bank贸w depozytowo-kredytowych, co bardzo u艂atwi艂o pompowanie pa艅stwowych pieni臋dzy do prywatnych kieszeni.

Niekt贸rym towarzyszom si臋 chcia艂o. Trzy dni po kontraktowych wyborach za艂o偶ony zostaje Bank Inicjatyw Gospodarczych. W艣r贸d udzia艂owc贸w - Aleksander Kwa艣niewski, Leszek Miller, Jerzy Szmajdzi艅ski. Tak偶e towarzysze mniej znani, ale akurat piastuj膮cy szefostwa pa艅stwowych kolos贸w - Pa艅stwowego Zak艂adu Ubezpiecze艅 i Poczty Polskiej; tak偶e kilku mniejszych pa艅stwowych firm. Fundusz za艂o偶ycielski banku jest 艣miechu warty, ale zaraz po powstaniu samo tylko PZU (w tym samym roku wyka偶e ono bilion z艂otych strat) lokuje w BIG-u na dzie艅 dobry 65 miliard贸w z艂otych, na dziesi臋膰 lat, na warunkach arcyniekorzystnych, bo nie do艣膰, 偶e odsetki s膮 niskie, to o sp艂at臋 lokaty PZU zobowi膮zuje si臋 nie wyst臋powa膰 przed jej up艂ywem. Transza po transzy, kierownictwo PZU, zanim wreszcie zostanie przez niemraw膮 now膮 w艂adz臋 zmienione, zd膮偶y wpompowa膰 w BIG 艂膮cznie p贸艂 biliona. Fundusz Obs艂ugi Zad艂u偶enia Zagranicznego - musz膮 przecie偶 Pa艅stwo zna膰 ten skr贸t, FOZZ - dok艂ada do tego swoj膮 lokat臋, 160 miliard贸w. Ile wp艂aci艂a Polska Poczta Telegraf i Telefon? Nie wiemy. Ile by艂o takich BIG-贸w, te偶 do ko艅ca nie wiemy. To wszystko, co dzi艣 znamy dzi臋ki w艣cibstwu niezale偶nych dziennikarzy, to drobne u艂amki tego, co by艂o. Wiemy, bo tego si臋 nie da艂o ukry膰, 偶e po pewnym czasie BIG przej膮艂, za zgod膮 贸wczesnych w艂adz, pa艅stwowy Bank Gda艅ski, sk膮din膮d znacznie od niego wi臋kszy, i pono膰, jak twierdzono podczas prac sejmowej komisji ds. prywatyzacji PZU, za pieni膮dze po偶yczone od tego偶 Banku Gda艅skiego.

Za rz膮d贸w Akcji Wyborczej Solidarno艣膰 jej macherzy od finans贸w, usi艂uj膮cy zbudowa膰 analogiczne do czerwonych finansowe zaplecze dla swej partii, Wieczerzak i Jamro偶y, znowu pos艂uguj膮c si臋 pieni臋dzmi Polak贸w ubezpieczonych (w znacznej cz臋艣ci przymusowo) w PZU, do sp贸艂ki ze sprowadzonym w tym celu do Polski holenderskim konsorcjum finansowym oraz bankiem niemieckim, b臋d膮 pr贸bowali przej膮膰 nad BIG-iem kontrol臋 i odwo艂a膰 jego nomenklaturowego prezesa Bogus艂awa Kotta. Przebywaj膮cy w tym czasie w Davos prezydent Kwa艣niewski natychmiast po艣le do Polski z interwencj膮 swego ekonomicznego doradc臋, p贸藕niejszego premiera, Marka Belk臋.

呕eby by艂o 艣miesznie, obaj - Kwa艣niewski i Belka - poza t膮 sytuacj膮 deklaruj膮cy niezmierne przywi膮zanie do zasad wolnorynkowych i wy艣miewaj膮cy oszo艂om贸w m贸wi膮cych co艣 o interesie narodowym w gospodarce, na okoliczno艣膰 walki o BIG ch贸rem zaczn膮 deklamowa膰, 偶e nie wolno pozwoli膰, by 鈥瀙olski" bank przej臋ty zosta艂 przez Niemc贸w.

Dziesi臋膰 procent udzia艂贸w w BIG ma sp贸艂ka Transakcja. To r贸wnie偶 ciekawa firma, za艂o偶ona jeszcze w roku 1988. W艣r贸d pierwszych udzia艂owc贸w s膮 Akademia Nauk Spo艂ecznych przy KC PZPR i partyjny koncern prasowy RSW Prasa - Ksi膮偶ka - Ruch, w radzie nadzorczej skarbnik PZPR Wies艂aw Huszcza, Marek Siwiec i Jerzy Szmajdzi艅ski. W pocz膮tkach 1989 RSW na jasno sformu艂owane polecenie KC PZPR przeleje do Transakcji 2,7 miliarda z艂otych.

Poniewa偶 przynale偶no艣膰 Transakcji do PZPR jest trudna do ukrycia, w kr贸tkiej chwili niepewno艣ci, czy aby Sejm nie przyjmie ustawy o nacjonalizacji maj膮tku Kompartii, na wszelki wypadek swoje udzia艂y w BIG-u przekazuje Transakcja za drobn膮 cz臋艣膰 ich warto艣ci firmie Universal, w贸wczas ju偶 sprywatyzowanej na rzecz jej nomenklaturowego kierownictwa, mniej wi臋cej sposobem opisanym powy偶ej. Inne aktywa Transakcji rozprowadzone zostaj膮 pomi臋dzy jej sp贸艂ki-c贸rki. Zupe艂nie niepotrzebnie - Adam Michnik czuwa, 偶eby 鈥瀗ienawi艣膰" przypadkiem nie zatriumfowa艂a.

Przewertujmy pierwsze strony bardzo ciekawego dla ludzi zainteresowanych histori膮 najnowsz膮 kalendarium 鈥濱II Rzeczpospolita w odcinkach" Teresy Bochwic. 29 sierpnia 1989: pe艂nomocnik ds. gospodarczych KC PZPR Mieczys艂aw Wilczek przelewa nale偶膮ce do PZPR 22 miliony frank贸w szwajcarskich na konto Union Bank of Switzerland w Zurychu. 31 grudnia: Leszek Miller i Mieczys艂aw Wilczek zak艂adaj膮 Agencj臋 Gospodarcz膮 PZPR, kt贸ra przejmuje dwa budynki w Warszawie, pi臋膰dziesi膮t samochod贸w i 5 milion贸w dolar贸w - co szybko zostanie rozdzielone pomi臋dzy 80 (!) powo艂anych przez Agencj臋 sp贸艂ek-c贸rek. Troszk臋 z innej beczki, ale skoro jeste艣my przy grudniu 1989: za 6,5 miliona z艂otych, co stanowi r贸wnowarto艣膰 czterech 艣rednich pensji, Ireneusz Seku艂a kupuje wtedy od skarbu pa艅stwa 130-metrowe mieszkanie przy Alei R贸偶 w Warszawie; trzy lata p贸藕niej sprzeda je za 1 mld 600 min z艂otych, co stanowi膰 b臋dzie r贸wnowarto艣膰 600 艣rednich pensji.

Takie to 鈥瀗iew膮tpliwe zdolno艣ci" do interes贸w tkwi艂y w nomenklaturze!

Nawiasem, Seku艂a sprzeda to mieszkanie Bogus艂awowi Bagsikowi, od kt贸rego z kolei wynajmie je adwokat Miros艂aw Brych.

10 stycznia 1990: Mieczys艂aw Rakowski podpisuje udzielenie Agencji Gospodarczej PZPR po偶yczki 9,3 mld z艂otych. 12 stycznia ten偶e sam Rakowski odbiera w warszawskim mieszkaniu W艂adimira A艂ganowa (zapewne pami臋taj膮 Pa艅stwo to nazwisko) p贸艂 miliona dolar贸w po偶yczki od bratniej KPZR. Jednocze艣nie decyzj膮 KC PZPR dostaje od niej 鈥瀗a potrzeby zwi膮zane z likwidacj膮 partii" 1,2 miliona dolar贸w i 500 milion贸w z艂otych. Co robi z tak膮 kup膮 got贸wki, na razie ustali膰 si臋 nie uda艂o. 15 lutego: w ostatniej chwili przed powo艂aniem Komisji Likwidacyjnej RSW przekazuje Transakcji 3,9 mld z艂otych, a nast臋pnie jeszcze 1,1 mld. 30 marca - skarbnik SdRP Huszcza oraz liderzy tej partii sk艂adaj膮 7,5 miliona dolar贸w w depozyt adwokacki w kancelarii Miros艂awa Brycha (niepotrzebnie: Adam Michnik czuwa... a, ju偶 to pisa艂em). Brycha potem przeka偶e te pieni膮dze do kilku kolejnych sp贸艂ek. W jednej z nich b臋dzie si臋 ich pomna偶aniem zajmowa艂 cz艂owiek zdemaskowany po latach jako 鈥瀔si臋gowy" mafii pruszkowskiej...

S膮 to strz臋py wiedzy o tym, co si臋 w贸wczas dzia艂o.

Mniej wi臋cej w tym samym czasie Prokuratura Generalna, wskutek p艂yn膮cych z politycznego zaplecza rz膮du nacisk贸w, sporz膮dza raport o sp贸艂kach nomenklaturowych. Prokuratura stwierdza istnienie 1593 takich sp贸艂ek - w istocie by艂o du偶o wi臋cej, bo prokuratura nie uwzgl臋dnia艂a wypadk贸w, gdy towarzysz prezes i towarzysz dyrektor zamiast siebie samych, wpisywali jako udzia艂owc贸w sp贸艂ek cz艂onk贸w najbli偶szej rodziny. A przecie偶 trudno wierzy膰, 偶eby towarzysz Kwa艣niewski i towarzysz Oleksy, kt贸rzy do obj臋cia udzia艂贸w w grynderskiej 鈥濸olisie" wydelegowali ma艂偶onki, byli jedynymi takimi spryciarzami w partii.

W r贸wnoleg艂ej kontroli Najwy偶sza Izba Kontroli stwierdza, 偶e co najmniej 60 proc. z wy偶ej wymienionych sp贸艂ek nie zajmowa艂o si臋 w og贸le niczym, poza przymusowym po艣rednictwem w sprzeda偶y produkt贸w pa艅stwowych zak艂ad贸w.

Oczywi艣cie na stwierdzeniu fakt贸w si臋 ko艅czy. Nie ma mowy o 偶adnym 艣ledztwie, przygotowaniu jakiego艣 aktu oskar偶enia. Przecie偶 to by艂o ca艂kowicie legalne.

Podobnie, jak legalne by艂o otwarcie przez Aleksandra Gawronika koncesjonowanej sieci kantor贸w wymiany walut wzd艂u偶 ca艂ej zachodniej granicy - 20 marca 1989, w minut臋 (!) po wej艣ciu w 偶ycie prawa legalizuj膮cego obr贸t walutami. Podobnie, jak sprowadzenie przez innego czerwonego biznesmena sprz臋tu elektronicznego za wiele milion贸w z艂otych w tym akurat dniu, kiedy nie by艂 on clony, bo wskutek przedziwnej pomy艂ki urz臋dnik贸w stosownego ministerstwa przesta艂y obowi膮zywa膰 poprzednie stawki ce艂, a nowe mia艂y zacz膮膰 obowi膮zywa膰 dopiero od dnia nast臋pnego.

Podobnie, jak najzupe艂niej legalne by艂o za艂o偶enie lokaty z艂otowej w banku. Kto wiedzia艂, 偶e za chwile, wskutek operacji kursowej stabilizuj膮cej polsk膮 walut臋, ca艂kowicie zmieni si臋 peerelowska zasada, 偶e z艂ot贸wki stale trac膮 na warto艣ci, a dolary zyskuj膮, i zamieniwszy tysi膮c baks贸w na z艂ot贸wki ulokowa艂 je, powiedzmy, na rok, odebra艂 po tym roku r贸wnowarto艣膰 kilkunastu tysi臋cy dolar贸w.

Podobnych, legalnych - w 艣wietle 贸wczesnego prawa - biznes贸w zebra艂oby si臋 pewnie na ca艂膮 ksi膮偶k臋. To, co wiemy, to tylko strz臋pki. A krociowe interesy nawet w 艣wietle tego prawa nielegalne - afery rublowa, papierosowa, spirytusowa, afera FOZZ? Te znamy. A co si臋 wtedy dzia艂o z handlem surowcami energetycznymi, przy kt贸rym wszystko inne to groszowe interesy dla cienias贸w?

Aparat partyjny, przypomnijmy s艂owa pu艂kownika MSW Garstki, kt贸ry do partii wst膮pi艂 z powod贸w sytuacyjnych, a nie 艣wiatopogl膮dowych, szuka艂 mo偶liwo艣ci wygodnego urz膮dzenia si臋. I j膮 znalaz艂. U偶ywam w tej ksi膮偶ce okre艣lenia 鈥瀋zerwona mafia", i Pa艅stwo my艣l膮 pewnie, 偶e to jeden z licznych przejaw贸w mojego stylistycznego rozbuchania. W tym konkretnym przypadku akurat nie. PZPR, im dalej w lata osiemdziesi膮te, tym trudniej nazywa膰 parti膮 - komunistyczn膮 czy jak膮kolwiek inn膮. To w艂a艣nie w coraz wi臋kszym stopniu mafia. Mafia, jak to zwykle wielkie mafie, utworzona ze splotu mafii drobniejszych - wszechobecnych personalnych sitw, kt贸re jednak maj膮 艣wiadomo艣膰 wsp贸lnego interesu i w chwili zagro偶enia zewn臋trznego wyst臋puj膮 wsp贸lnie. Mafia, kt贸rej jedyn膮 racj膮 istnienia jest wzajemne si臋 popieranie, bogacenie si臋, w艂adza i zwi膮zane z ni膮 przywileje.



* * *

Czy o tym bezczelnym rozkradaniu Polski nie wiedziano? Ale偶 owszem. Niekt贸rzy z 鈥瀞olidarno艣ciowych" ministr贸w, nowo mianowanych urz臋dnik贸w, dostrzeg艂szy, jak karuzela lewych sp贸艂ek wysysa z pa艅stwa miliardy z艂otych, alarmowali swych zwierzchnik贸w. Robili to parlamentarzy艣ci, kontrolerzy NIK. Jeden z nich, Micha艂 Falzmann, przyp艂aci艂 to 艣mierci膮, podobnie jak jego prze艂o偶ony, prezes Walerian Pa艅ko.

Te ostrze偶enia sz艂y w pr贸偶ni臋. W 鈥濭azecie Wyborczej" z tamtego okresu (a p贸藕niej tym bardziej) nie znajdziecie Pa艅stwo 偶adnego z podanych powy偶ej fakt贸w. Nie przejawia艂a ona wtedy ani cienia tej niezwyk艂ej czujno艣ci w patrzeniu w艂adzy na r臋ce, jak膮 wykazuje dzi艣, kiedy do w艂adzy dosz艂y si艂y polityczne najg艂臋biej jej niemi艂e. Czy jej dziennikarze nie potrafili dotrze膰 do informacji? Nie 偶artujmy sobie. Stanis艂aw Remuszko, kt贸remu w pocz膮tkach 鈥濿yborczej" pozwolono nieopatrznie pracowa膰 w 鈥瀏rupie etosowej" (jak okre艣li艂 redakcj臋 jeden z jej szef贸w) wyda艂 o tych pocz膮tkach ksi膮偶k臋. Pomie艣ci艂 w niej mi臋dzy innymi teksty, kt贸re w贸wczas mu w 鈥濿yborczej" odrzucono. Cho膰by na podstawie lektury tych tekst贸w - tylko jednego, jedynego autora - mo偶na stwierdzi膰, 偶e taka by艂a po prostu redakcyjna polityka. Nie atakowa膰 komunist贸w, nie nastawia膰 do nich negatywnie; wr臋cz przeciwnie. Bogac膮 si臋? Doskonale...



* * *

Przy Okr膮g艂ym Stole, a jak偶e, rozmawiano tak偶e o reformie gospodarczej. W swoim 鈥濸olactwie" wyrazi艂em si臋 o ustaleniach tych rozm贸w lekcewa偶膮co i potem jeden z ich 鈥瀞olidarno艣ciowych" uczestnik贸w mia艂 mi za z艂e, 偶e nie poprzedzi艂em tej opinii rzetelnym zapoznaniem si臋 z dokumentami.

Na swoje usprawiedliwienie mam jedno: nie zapozna艂em si臋, bo, abstrahuj膮c, by艂o tam co艣 m膮drego czy nie - na pewno nie by艂o tam niczego, co by wywar艂o wp艂yw na rzeczywisto艣膰 III RP. Wszystkie ekonomiczne ustalenia Okr膮g艂ego Sto艂u zosta艂y z miejsca od艂o偶one ad acta i nikt ich ani przez chwil臋 nie pr贸bowa艂 wciela膰 w 偶ycie.

To jeden z najdziwniejszych na oko aspekt贸w ustrojowego prze艂omu. Komitet Obywatelski przy Lechu Wa艂臋sie siada艂 do negocjacji z postulatami socjalnymi, i wstawa艂 od nich z obietnic膮 tych偶e postulat贸w spe艂nienia. A potem nagle nast膮pi艂a 鈥瀟erapia szokowa" Balcerowicza. Ow膮 terapi臋 przeprowadzi艂 rz膮d kierowany przez Tadeusza Mazowieckiego, tego samego, kt贸ry polemizowa艂 z artyku艂em Michnika 鈥濿asz prezydent -nasz premier" u偶ywaj膮c argumentu, i偶 鈥濻olidarno艣膰" nie jest gotowa bra膰 odpowiedzialno艣ci za kraj, poniewa偶 nie ma programu gospodarczego, kt贸ry dawa艂by szans臋 wyj艣cia z g艂臋bokiego kryzysu.

Mo偶na zrozumie膰, dlaczego wkr贸tce po napisaniu tej polemiki Mazowiecki zmieni艂 zdanie. Nie dlatego, 偶eby nagle odkry艂, 偶e w jego obozie istnieje gotowy plan reform - raczej dlatego, 偶e da艂 si臋 przekona膰, i偶 na jego przygotowywanie po prostu nie ma ju偶 czasu. Kraj si臋 sypie i reform臋 trzeba zacz膮膰 od zaraz. I mo偶e j膮 zacz膮膰 tylko rz膮d 鈥瀗iekomunistyczny". Wed艂ug ludzi, kt贸rzy formowaniu tego rz膮du towarzyszyli, skompletowanie gabinetu by艂o proste - poza jednym stanowiskiem. Nikt nie chcia艂 by膰 ministrem finans贸w. Doradza膰, prosz臋 bardzo, ale do brania si臋 za bary z katastrof膮 finansow膮, do jakiej doprowadzili komuni艣ci, z kilkusetprocentow膮 inflacj膮, ch臋tnych nie by艂o. Szukano do艣膰 rozpaczliwie jakiego艣 pomys艂u, a jeszcze bardziej rozpaczliwie desperata gotowego go zrealizowa膰. Jak zabawna anegdota brzmi fakt, 偶e Jeffrey Sachs, p贸藕niej okrzyczany przez narodowo-katolick膮 prawic臋 wrogiem Polski i agentem imperializmu, trafi艂 na posiedzenie OKP dzi臋ki zaproszeniu nie 偶adnych libera艂贸w, tylko w艂a艣nie pos艂贸w z frakcji, jak by to si臋 w j臋zyku obecnej propagandy politycznej nazywa艂o, 鈥瀙rospo艂ecznej" - kt贸rzy liczyli, 偶e propozycje ameryka艅skiego profesora stanowi膰 b臋d膮 alternatyw臋 dla 鈥瀌zikiego kapitalizmu".

Oczywi艣cie, nie ma sytuacji, w kt贸rej nie by艂oby alternatywy. Polska transformacja mog艂a w szczeg贸艂ach wygl膮da膰 r贸偶nie. Ale cokolwiek chcia艂oby si臋 zrobi膰, trzeba by艂o zacz膮膰 od jednego: 偶eby gospodarka mog艂a funkcjonowa膰, musia艂 istnie膰 prawdziwy pieni膮dz. 呕eby zaistnia艂 prawdziwy pieni膮dz, trzeba by艂o zd艂awi膰 inflacj臋. 呕eby zd艂awi膰 inflacj臋, trzeba by艂o 艣ci膮gn膮膰 z rynku fikcyjne pieni膮dze. Trzeba by艂o zlikwidowa膰 fikcj臋, w kt贸rej 偶y艂o kilka pokole艅. Fikcj膮 by艂y wk艂ady na ksi膮偶eczkach oszcz臋dno艣ciowych, fikcj膮 by艂y banknoty pochowane w bieli藕niarkach. Fikcj膮 by艂y te偶, w pewnym sensie, oszcz臋dno艣ci przechowywane w dolarach. Bo wysoki i nigdy nie spadaj膮cy kurs dolara, do kt贸rego przyzwyczai艂 Polak贸w peerel te偶 by艂 przecie偶 cz膮stk膮 komunistycznej nienormalno艣ci.

A powr贸t do normalno艣ci musia艂 oznacza膰, 偶e miliony Polak贸w nagle zauwa偶膮, i偶 oszcz臋dno艣ci ich ca艂ego 偶ycia praktycznie przesta艂y istnie膰. Ksi膮偶eczki PKO, ksi膮偶eczki mieszkaniowe, na kt贸re ojcowie rodzin latami wp艂acali znacz膮c膮 cz臋艣膰 swojej pensji, ciu艂ane na czarn膮 godzin臋 dolary, kupowane po horrendalnym kursie na czarnym rynku i chowane w bieli藕niarkach lub biblioteczkach - wszystko to ju偶 po kilku tygodniach od rozpocz臋cia reformy okaza艂o si臋 偶a艂o艣nie ma艂o warte.

Leszek Balcerowicz, kt贸ry tej operacji dokona艂, do dzi艣 pozostaje w oczach wielkiej cz臋艣ci Polak贸w tym, kt贸ry ich okrad艂. Tym, przez kt贸rego poupada艂y zak艂ady pracy, zapewniaj膮ce im wcze艣niej socjalne bezpiecze艅stwo, przedszkole i wczasy, tym, z winy kt贸rego, m贸wi膮c najog贸lniej, 偶ycie zacz臋艂o by膰 trudne. Ugruntowuj膮 ich w tym przekonaniu g艂osy rozmaitych obro艅c贸w ludu, niestety nie tylko spo艣r贸d polityk贸w, kt贸rzy zachowuj膮 si臋 tak, jakby peerel by艂 krajem dostatnim i maj膮cym 艣wietlane perspektywy, zniszczonym nie wiedzie膰 czemu, jakim艣 z艂owrogim kaprysem Balcerowicza.

Oczywi艣cie, owi 鈥瀘bro艅cy ludu" nie chc膮 - albo nie potrafi膮 - przyj膮膰 do wiadomo艣ci oczywistego faktu, 偶e Polak贸w nie okrad艂a 鈥濻olidarno艣膰", tylko komuni艣ci.

呕e wszystko, co nast膮pi艂o po roku 1989, by艂o tylko gwa艂townym ujawnieniem skutk贸w wieloletnich dzia艂a艅 Jaruzelskiego, Gierka, a nawet jeszcze Gomu艂ki, dzia艂a艅, kt贸rych efekty przez wiele lat maskowano, trwoni膮c na zachowanie pozor贸w biliony po偶yczone na Zachodzie i potr膮cane co miesi膮c milionom Polak贸w z wynagrodze艅 na poczet obiecywanych emerytur.

Cokolwiek m贸wi膰 o Michniku, popar艂 on przecie偶 reformy Balcerowicza bardzo zdecydowanie i rozpi膮艂 nad nimi parasol ochronny. Wi臋c przynajmniej za to powinien by膰 w tej ksi膮偶ce pochwalony - powie mo偶e ten i 贸w spo艣r贸d Pa艅stwa. Za to, 偶e potrafi艂 zmieni膰 zdanie, zerwa膰 z ca艂膮 intelektualn膮 tradycj膮 swojej formacji, kt贸ra - jak wspomina艂 sam Adam Michnik - 鈥瀊udowa艂a sw膮 antytotalitarn膮 to偶samo艣膰 na wizji pa艅stwa, w kt贸rym robotnicy przejmuj膮 fabryki i w艂adaj膮 nimi poprzez demokratycznie wybrane rady robotnicze (...) By艂 to swego rodzaju projekt trzeciej drogi - przeciw komunistycznej dyktaturze, ale te偶 przeciw kapitalistycznej gospodarce rynkowej, ufundowanej na wyzysku".

Jeszcze tu偶 przed powstaniem rz膮du Mazowieckiego, we wrze艣niu 1989, m贸wi Michnik w wywiadzie dla sowieckiej 鈥濸rawdy": 鈥瀗iekiedy s艂yszy si臋 opinie, 偶e powinien to by膰 [nowy ustr贸j Polski - raz] system kapitalistyczny. Dla mnie jest to absurdalne. Obecnie w niekt贸rych ko艂ach w Polsce powsta艂 kult s艂owa 禄prywatyzacja芦. Co to znaczy? Co prywatyzowa膰? Koleje, samoloty? Przecie偶 to bajki, absurd!". Nied艂ugo p贸藕niej jednak zmieni zdanie, i to do tego stopnia, 偶e po paru latach w obronie systemu kapitalistycznego i prywatyzacji stoczy polemik臋 ze swym mistrzem, Jackiem Kuroniem, t艂umacz膮c mu, i偶 鈥瀒dea w艂adzy rad robotniczych i centralnego planowania to fa艂szywe odpowiedzi" i chc膮c reformowa膰 kraj, trzeba si臋 by艂o takich z艂udze艅 wyrzec.

Nie tylko Michnik - ca艂a formacja lewicowo-liberalnej, inteligenckiej opozycji, zmieni艂a zdanie z dnia na dzie艅. Fakt, 偶e kwestie gospodarcze nigdy nie by艂y dla niej wa偶ne. Na 艂amach podziemnych pism nie dyskutowano takich problem贸w, prawie si臋 nad nimi nie zastanawiano - potoczny w tych 艣rodowiskach pogl膮d mia艂 raczej charakter pewnego sentymentu do hase艂 鈥瀞po艂ecznej sprawiedliwo艣ci" i nie by艂 ugruntowany, co pozwoli艂o 艂atwo go odrzuci膰. Z punktu widzenia analizy makroekonomicznej to odrzucenie by艂o na pewno dla Polski dobre - dzi艣 nie ma co do tego w膮tpliwo艣ci, dowodem por贸wnanie Polski z Bu艂gari膮 i Rumuni膮, kt贸re 鈥瀞zokowej" reformy zaniecha艂y, oraz Czechami i W臋grami, kt贸re j膮 rozmy艂y. Nie zmienia to faktu 偶e ten makroekonomiczny program zmian zosta艂 przeforsowany wol膮 polityczn膮 bynajmniej nie strony opozycyjnej, ale w艂a艣nie od dawna szykuj膮cych si臋 do takiej operacji komunist贸w.

Poparcie dla Balcerowicza ze strony michnikowszczyzny mia艂o charakter typowo neoficki, a wi臋c niezrozumienie sprawy 艂膮czy艂o si臋 w nim z zajad艂o艣ci膮. Po prostu, jakby kto prze艂o偶y艂 wajch臋 - do wczoraj samorz膮dy robotnicze i prawa pracownicze, a od dzi艣 wolny rynek, kt贸ry nagle sta艂 si臋 dziejow膮 konieczno艣ci膮 tak samo, jak p贸艂 wieku wcze艣niej by艂 ni膮 socjalizm. W ferworze politycznej walki to, co jeszcze tak niedawno by艂o 鈥瀊ajkami, absurdem", sta艂o si臋 cz臋艣ci膮 nowej, europejskiej i modernizacyjnej 艣wiadomo艣ci, przeciwstawianej 鈥瀦a艣ciankowi" i umys艂owej ciasnocie politycznych przeciwnik贸w z 鈥瀢ojny na g贸rze", a potem walki o dekomunizacj臋. Takie powi膮zanie michnikowszczyzny z Balcerowiczem jej 贸wcze艣ni wrogowie przyj臋li zreszt膮 z rado艣ci膮 - z ich punktu widzenia, Balcerowicz nadawa艂 si臋 na wroga lepiej ni偶 ktokolwiek inny. Michnik irytowa艂 tylko prawicowo-niepodleg艂o艣ciow膮 elit臋, prostemu wyborcy jego prawdziwe czy domniemane winy by艂y raczej oboj臋tne. Natomiast dotkni臋tymi skutkami reformy gospodarczej czu艂y si臋 miliony. Wa艂臋sa, jak wiadomo, gdy tylko zdoby艂 prezydentur臋, wy艣lizga艂 swych dotychczasowych centroprawicowych stronnik贸w i stopniowo zacz膮艂 ich wypycha膰 poza scen臋 polityczn膮. W tym momencie zwr贸cenie przez przeciwnik贸w 鈥瀠k艂adu Okr膮g艂ego Sto艂u" g艂贸wnego ataku personalnie w艂a艣nie przeciwko Balcerowiczowi sta艂o si臋 dla nich ju偶 nie tylko wygodne, ale wr臋cz konieczne - chc膮c przetrwa膰, musieli centroprawicowcy znale藕膰 co艣, co porwie 鈥瀖asy", kt贸rych zainteresowanie walk膮 z komunizmem by艂o dok艂adnie takie, jak to pokaza艂y KPN-owskie demonstracje czy okupacje partyjnych gmach贸w w roku 1989. Tym czym艣 m贸g艂 by膰 tylko ekonomiczny populizm. Poniewa偶 jednocze艣nie centroprawica by艂a rozdrobniona i na 艣mier膰 pok艂贸cona, natychmiast zacz臋艂a si臋 w tym populizmie licytowa膰 -kto przywali ostrzej i kto wi臋cej obieca. A o medialnym wizerunku centroprawicy decydowa艂a w znacznym stopniu michnikowszczyzna, kt贸ra dla propagandowej skuteczno艣ci nie nag艂a艣nia艂a p艂yn膮cych stamt膮d opinii wywa偶onych, tylko w艂a艣nie skrajne, im bardziej prymitywne i kompromituj膮ce, tym lepiej. Krytykowanie wolnego rynku, prywatyzacji i wszystkich reform w czambu艂, odwo艂ywanie si臋 do prymitywnych, peerelowskich wyobra偶e艅 o prawach 鈥瀔lasy robotniczej" sta艂o si臋 wi臋c dla centroprawicowych przyw贸dc贸w najpewniejszym sposobem na zaistnienie w mediach.

W ten spos贸b, po艣rednio, Michnik przyczyni艂 si臋 do faktu, 偶e ekonomista honorowany na 艣wiecie jako symbol polskiego sukcesu gospodarczego w kraju sta艂 si臋 w ostatnim pi臋tnastoleciu ulubionym celem do plucia. Neofickie poparcie, jakiego mu michnikowszczyzna udzieli艂a, i pryncypialny spos贸b, w jaki odnios艂a si臋 do wszelkich jego krytyk, na jednym poziomie ustawiaj膮c te, kt贸re p艂yn臋艂y od szanowanych profesor贸w ekonomii, z tymi, kt贸re wyg艂aszali ludzie pokroju Zygmunta Wrzodaka, niezmiernie upodobni艂o w tej kwestii michnikowszczyzn臋 do gierkowskiej 鈥瀙ropagandy sukcesu". 鈥濭azeta Wyborcza" (a za ni膮 inne media) najpierw go艂os艂ownie zapewnia艂a, 偶e reforma b臋dzie bezbolesna, potem, 偶e wszelkie b贸le potrwaj膮 kr贸tko i nied艂ugo wszyscy odczujemy jej b艂ogos艂awione skutki, a potem ju偶 tylko uparcie wmawia艂a ludziom, 偶e ju偶 jest im lepiej, i namolnie dowodzi艂a tego makroekonomicznymi wska藕nikami. Przede wszystkim za艣 ka偶dego, kto 艣mia艂by w膮tpi膰, zakrzykiwa艂a, 偶e jest g艂upcem, troglodyt膮 i zwolennikiem drukowania pieni臋dzy bez pokrycia. Ludzi, kt贸rzy potracili oszcz臋dno艣ci i z trudem mogli sobie znale藕膰 jaki艣 doch贸d, mo偶na by艂o w ten spos贸b tylko doprowadzi膰 do w艣ciek艂o艣ci.

Reforma Balcerowicza wcale nie potrzebowa艂a taniej propagandy. Potrzebowa艂a obja艣nienia. Ale je艣li przyj臋艂o nadrz臋dne, polityczne za艂o偶enie, 偶e komunist贸w trzeba wybiela膰, nie wolno im wypomina膰 偶adnych 艣wi艅stw, nie wolno os艂abia膰 ich politycznej pozycji - uczciwie jej obja艣ni膰 nie by艂o mo偶na. Bo przede wszystkim trzeba by Po艂akom powiedzie膰, w jakim naprawd臋 stanie jest Polska gospodarka, trzeba by im u艣wiadomi膰, 偶e zostali okradzeni, 偶e dorobek ich 偶ycia przepad艂, poszed艂 na zbrojenia Uk艂adu Warszawskiego, na 鈥瀋zy si臋 stoi, czy si臋 le偶y", na chore eksperymenty gospodarcze - i teraz mo偶na tylko zacisn膮膰 z臋by i ratowa膰 si臋 przed totalnym, ostatecznym upadkiem.

A skoro komuni艣ci stali si臋 nagle cennymi sojusznikami przeciwko zagro偶eniu nacjonalistyczn膮 dyktatur膮, to nie by艂o mo偶na m贸wi膰, 偶e s膮 grabie偶cami i sprawcami spo艂ecznych nieszcz臋艣膰. T臋 prawd臋 trzeba by艂o przed Polakami ukry膰. W imi臋 wy偶szych racji. Wi臋c zamiast obja艣nia膰, wygodniej by艂o wrzeszcze膰 na tych, kt贸rzy si臋 takich obja艣nie艅 domagali, i pogrozi膰, 偶e kto ma w膮tpliwo艣ci, ten nie jest godny uczestniczy膰 w debacie z powa偶nymi lud藕mi. Czyni膮c z Balcerowicza jednego z bo偶k贸w w stawianym przez michnikowszczyzn臋 panteonie, uczyniono go tak偶e koz艂em ofiarnym obwinianym o skutki p贸艂wiecza komunistycznych porz膮dk贸w.

W ten spos贸b michnikowszczyzna, wbrew wszystkim deklaracjom, doskonale przyczyni艂a si臋 do rozkwitu populizm贸w.

Odpowiedzialno艣膰 centroprawicy jest zreszt膮 w tej sprawie nie mniejsza. Ona r贸wnie偶, acz z innych wzgl臋d贸w, nie krytykowa艂a za polsk膮 bied臋 komunist贸w, ale na wszelkie sposoby przypisywa艂a j膮 reformom. 鈥濨alcerowicz zniszczy艂 Polsk臋" sta艂o si臋 zawo艂aniem w tych kr臋gach ulubionym - w ten spos贸b antykomunizm doprowadzi艂 wielu swych wyznawc贸w do cichej apoteozy peerelu i do wybielania PZPR w oczach prostego Polaka w stopniu nie mniejszym, ni偶 czyni艂 to swoimi bruderszaftami Michnik.

Ca艂a ta sytuacja by艂a spe艂nieniem marze艅 komunist贸w - o niczym lepszym nie mogli oni 艣ni膰. Bolesne reformy, kt贸re bali si臋 rozpoczyna膰, przeprowadzone zosta艂y pod szyldem 鈥濻olidarno艣ci", i to na 鈥濻olidarno艣膰" w og贸le, a na Balcerowicza w szczeg贸lno艣ci, spad艂o ca艂e wynik艂e z tego odium. Ta cz臋艣膰 ustrojowej operacji - wyj臋cie kasztan贸w z ognia cudzymi r臋kami - uda艂a si臋 w stu dziesi臋ciu procentach. Teraz pozostawa艂o ju偶 tylko liczy膰 zagarni臋t膮 kas臋, czeka膰 na wybory i rych艂e przej臋cie w艂adzy.

Reforma Balcerowicza by艂a reform膮 minimum. Przeprowadzono generaln膮, podstawow膮 zmian臋, niezb臋dn膮, 偶eby kraj si臋 nie zawali艂. Ale nie posz艂y za ni膮 demonopolizacja i prywatyzacja, nie posz艂o za ni膮 powszechne uw艂aszczenie ani wyr贸wnanie szans w gospodarczej grze. Nie zbudowano prawdziwego wolnego rynku, kt贸ry da艂by Polakom poczucie, 偶e kapitalizm to nie przywileje dla bogaczy, ale co艣 korzystnego dla wszystkich. Przeciwnie - wkr贸tce po uzdrowieniu finans贸w pa艅stwa reformy zosta艂y wyhamowane, a potem wr臋cz odwr贸cone. Nowej w艂adzy na nich nie zale偶a艂o. Nie zna艂a si臋, nie rozumia艂a, nie widzia艂a potrzeby. A stara ekipa, jak to si臋 ju偶 tu wyja艣nia艂o, wr臋cz by艂a zainteresowana, aby zmiany jak najszybciej zatrzyma膰, zanim p贸jd膮 za daleko.

Z dzisiejszej perspektywy wida膰 wyra藕nie, 偶e w kluczowym momencie dokona艂y si臋 tylko takie zmiany, jakie by艂y w tym momencie na r臋k臋 鈥瀝eformatorskiemu skrzyd艂u" wycofuj膮cego si臋 re偶imu. Bo te偶 tylko komuni艣ci wiedzieli wtedy, czego chc膮. Nowa ekipa miota艂a si臋 mi臋dzy gl臋dzeniem o sprawiedliwo艣ci spo艂ecznej a wzdychaniem nad losem nieuniknionych ofiar koniecznych reform, nie bardzo zreszt膮 rozumiej膮c, na czym w艂a艣ciwie te reformy polegaj膮. Do niczego wi臋cej, ni偶 鈥瀙rzyklepanie" postpeerelowskiego NEP-u, nie by艂a zdolna.



--


"G艂贸wn膮 motywacj膮 mojej aktywno艣ci publicznej by艂a potrzeba w艂adzy
i 偶膮dza popularno艣ci. Ta druga by艂a nawet silniejsza od pierwszej,
bo chyba jestem bardziej pr贸偶ny, ni偶 spragniony w艂adzy. Nawet na pewno..."

- Donald Tusk: Gazeta Wyborcza, 15鈥16 pa藕dziernika 2005

Data: 2012-07-15 15:39:46
Autor: Przemys艂aw W
Adam Michnik - portret 偶ydowskiego komucha

Prosz臋 zwr贸ci膰 uwag臋 na cytowany ju偶 fragment wywiadu Michnika dla serbskiego tygodnika NIN: 鈥瀞ystem akcyjny zniszczy porz膮dek stalinowski". Adam Michnik tego czasu gryzie si臋 w j臋zyk, by nigdzie, ani razu, nie krytykowa膰 komunizmu. Je艣li pojawia si臋 w jego publicystyce jaka艣 krytyka obalonego re偶imu, jest to zawsze krytyka stalinizmu.

鈥濿 jaki spos贸b ruch demokratyczny mo偶e zwyci臋偶y膰 stalinowsk膮 nomenklatur臋 bez rewolucji i przemocy? Tylko poprzez sojusz demokratycznej opozycji z reformatorskim skrzyd艂em w艂adzy" - pyta i odpowiada sobie sam w przywo艂ywanym ju偶 artykule 鈥濿asz prezydent - nasz premier". (W kontek艣cie omawianych tu spraw warto, przy okazji, zwr贸ci膰 uwag臋, 偶e, wbrew stereotypowi, pomys艂, na kt贸rym artyku艂 贸w zosta艂 oparty, nie by艂 autorstwa Michnika. Sojusz 鈥瀝eformatorskich" skrzyde艂 opozycji i PZPR wymy艣li艂 jeden z partyjnych strateg贸w, profesor Reykowski, i wedle relacji 艣wiadk贸w natchn膮艂 Michnika t膮 ide膮 podczas rozmowy kilka dni wcze艣niej.)

鈥濼ak widz臋 zadanie wszystkich zwolennik贸w ewolucyjnego przechodzenia od systemu stalinowskiego komunizmu do parlamentarnej demokracji" - konkluduje Michnik w innym, o miesi膮c wcze艣niejszym programowym wyst膮pieniu.

Pa艅stwo oczywi艣cie wiedz膮, ale przypomn臋, 偶e Stalin umar艂 w marcu 1953, a g艂o艣ny referat Chruszczowa, cz臋艣ciowo demaskuj膮cy jego zbrodnie, wyg艂oszony zosta艂 trzy lata p贸藕niej. Za koniec stalinizmu w Polsce uwa偶a si臋 zwykle pa藕dziernik 1956 i nast臋puj膮c膮 po nim 鈥瀙ieriedyszk臋". Po zwolnieniu z wi臋zienia Gomu艂ki i obj臋ciu przez niego w艂adzy nad PZPR komunizm przeszed艂 znacz膮ce przeobra偶enia. Nie przesta艂 by膰 ustrojem bandyckim, totalitarnym, ale nie by艂 to ju偶 ustr贸j ten sam. Polska Gomu艂ki, w kt贸rej niedom臋czonych akowc贸w wypuszcza si臋 z wi臋zie艅 i nawet pozwala w trybie indywidualnym dochodzi膰 s膮dowych rehabilitacji, to nieco inny kraj ni偶 Polska Bieruta. Polska Gierka, gdzie w艂adze czuj膮 si臋 ju偶 zmuszone ograniczy膰 prze艣ladowania opozycji z uwagi na umowy mi臋dzynarodowe (kt贸re podpisa艂y, by Zach贸d da艂 im kredyty), gdzie dzia艂acze opozycji publicznie podaj膮 w ulotkach swoje nazwiska i numery telefon贸w, i cho膰 n臋kani aresztowaniami i grzywnami, napadani i bici, nadal 偶yj膮, ba, nawet nadal im te telefony dzia艂aj膮 - to kraj jeszcze inny. Rz膮dy totalnie bezideowej mafii z lat osiemdziesi膮tych to te偶 inna jako艣膰. A Adam Michnik w roku 1989 konsekwentnie powtarza, 偶e wrogiem jest 鈥瀞talinizm"?

Co chce przez to powiedzie膰? Jedyna logiczna odpowied藕: 偶e wrogiem demokracji nie jest komunizm, tylko jego wypaczenia.

I to wcale nie wrogiem g艂贸wnym.

鈥濱dea demokratyczna zderza膰 si臋 teraz b臋dzie z t臋sknot膮 za autokracj膮 - pisa艂 Michnik w pa藕dzierniku 1989 - idea europejska z nacjonalistycznym za艣ciankiem, spo艂ecze艅stwo otwarte ze spo艂ecze艅stwem zamkni臋tym". Kt贸偶 reprezentuje t臋sknot臋 za autokracj膮, za艣cianek i spo艂ecze艅stwo zamkni臋te? Przymiotnik 鈥瀗acjonalistyczny" wskazuje jednoznacznie, 偶e nie komuni艣ci. Jeszcze bardziej wskazuje na to rzucony w dalszym ci膮gu tego samego tekstu postulat stworzenia - jako lekarstwa na ca艂e z艂o - 鈥瀞pecyficznej polskiej syntezy orientacji dawniej konkurencyjnych".

Miesi膮c p贸藕niej formu艂uje to Michnik bardziej dobitnie: 鈥濪otychczas nadrz臋dny polski konflikt polega艂 na walce przeciwnik贸w systemu totalitarnego z jego obro艅cami. Teraz totalitarny 艂ad jest destruowany -sp贸r b臋dzie toczy膰 si臋 o to, jakiego systemu pragniemy. Jakiej Polski pragniemy? (...) Demokratycznej, pluralistycznej i europejskiej? Czy te偶 za艣ciankowej i wiecznie prowincjonalnej, ciasnej i kultywuj膮cej w艂asne kompleksy? My艣l臋, 偶e ten w艂a艣nie podzia艂 jest dzi艣 najbardziej istotny... T臋dy przebiega linia demarkacyjna, we wszystkich politycznych obozach ideowych, tak偶e w obozach obecnie rz膮dz膮cej koalicji: w 鈥濻olidarno艣ci", w PZPR, ZSL i SD".

W tym, w wielu wcze艣niejszych i p贸藕niejszych tekstach, a przede wszystkim w redakcyjnej praktyce gazety, w贸wczas jeszcze ukazuj膮cej si臋 ze znaczkiem 鈥濻olidarno艣ci", wyznacza Michnik zupe艂nie nowy podzia艂. Poprzedni, na komunist贸w i antykomunist贸w, w jego przekonaniu ju偶 nie odpowiada potrzebom chwili. Po stronie idei demokratycznej i europejskiej jest 鈥瀞ojusz demokratycznej opozycji z reformatorskim skrzyd艂em w艂adzy"; a tak si臋 sk艂ada, 偶e 鈥瀞krzyd艂o reformatorskie" PZPR to jak raz akurat ca艂a jej wierchuszka, plus szefostwo s艂u偶b specjalnych. Po drugiej - pozosta艂a, 鈥瀗iedemokratyczna" cz臋艣膰 opozycji oraz pozosta艂a cz臋艣膰 dotychczasowej w艂adzy.

Innymi s艂owy: dla Michnika i jego 艣rodowiska - od dawna podkre艣laj膮cego, 偶e s膮 鈥瀌emokratyczn膮" opozycj膮, w przeciwie艅stwie do opozycji niepodleg艂o艣ciowej - komuni艣ci stali si臋 teraz sojusznikami w walce ze stalinistami oraz antykomunistami. Ale poniewa偶 stalinist贸w od dawna ju偶 nigdzie, poza publicystyk膮 Michnika, nie ma, a antykomuni艣ci rzeczywi艣cie istniej膮, jest oczywiste, przeciwko komu wsp贸lny front musi si臋 skierowa膰 przede wszystkim.

Postaw臋 Michnika w pocz膮tkach NEP-u mo偶na rozumie膰 r贸偶nie. Mo偶na przyj膮膰 najprostsz膮 i narzucaj膮c膮 si臋 hipotez臋, 偶e pozosta艂 wierny swej m艂odzie艅czej 偶arliwo艣ci komunisty, kt贸ry - wzorem Kuronia i Modzelewskiego, autor贸w s艂awnego, ukaranego uwi臋zieniem obydwu, listu do partii - dokona艂 odkrycia, 偶e partia z nazwy komunistyczna odesz艂a od idea艂贸w Marksa i Lenina, i postanowi艂 rzuci膰 jej wyzwanie nie z pozycji wroga komunizmu, ale w艂a艣nie ortodoksa. Ten trop bardzo ch臋tnie podejmuj膮 najbardziej nieprzejednani wrogowie naczelnego 鈥濭azety Wyborczej", ku 偶ywio艂owemu poparciu zdecydowanych zwolennik贸w tego, co w Polsce nazywa si臋 prawic膮. Syn komunisty i komunistki, brat stalinowskiego zbrodniarza, sam przyznaj膮cy si臋 do pochodzenia z 鈥炁紋dokomuny" - nie trzeba wi臋cej dowod贸w, 偶e to po prostu taki sam komuch, jak Jaruzelski czy Urban. A jego opozycyjn膮 dzia艂alno艣膰 i kolejne odsiadki mo偶na wyt艂umaczy膰 siln膮 zawsze u komunist贸w, jak zreszt膮 i u ka偶dej innej sekty, pasj膮 do tropienia i t臋pienia ze szczeg贸ln膮 zajad艂o艣ci膮 wewn臋trznych herezji. Albo nawet uzna膰 za zwyk艂y propagandowy pic, kt贸ry mia艂 sko艂owa膰 Polak贸w, uwiarygodni膰 Michnika, i umo偶liwi膰 mu odegranie wyznaczonej dla niego roli opozycjonisty.

Inni wysuwaj膮 na plan pierwszy kwestie towarzyskie: lokator Alei Przyjaci贸艂 (nomen omen), ekskluzywnego warszawskiego zak膮tka, zarezerwowanego dla wysokich rang膮 cz艂onk贸w aparatu i bezpieki, buntowa艂 si臋, ale i dla niego, i dla tych, kt贸rzy pozostali wierni aktualnej linii partii, by艂 to sp贸r w rodzinie. Gdy ten sp贸r wygas艂, okaza艂o si臋, 偶e mimo wszystkich dziel膮cych ich zasz艂o艣ci, Michnik bardziej poczuwa si臋 do duchowej wsp贸lnoty z s膮siadami i przyjaci贸艂mi domu, lud藕mi wywodz膮cymi si臋 z tej samej formacji spo艂ecznej i towarzyskiej, pokroju Kwa艣niewskiego czy Urbana ni偶 z 鈥濸olakiem-katolikiem".

鈥濿r贸ci艂o jab艂ko do jab艂oni", podsumowa艂 dzia艂alno艣膰 Michnika po Okr膮g艂ym Stole jeden z wybitnych polskich dziennikarzy. Nie pisz臋, kt贸ry, bo sam autor tych s艂贸w p贸藕niej si臋 z nich wycofa艂, twierdz膮c, 偶e by艂y wypowiedziane pod wp艂ywem emocji chwili i niesprawiedliwe; my艣l臋, 偶e si臋 wycofa艂 w艂a艣nie z uwagi na ludzi, kt贸rych pogl膮dy nakre艣li艂em powy偶ej, nie chc膮c by膰 z nimi uto偶samiany.

Z postkomunistami 艂膮czy Michnika nie tylko m艂odo艣膰, zauwa偶膮 inni, ale tak偶e wsp贸lny l臋k przed 鈥瀙olskim ciemnogrodem", przed polskim nacjonalizmem czy ksenofobi膮, kt贸rym tyle miejsca po艣wi臋ca w swojej publicystyce. To na pewno wa偶ny trop do zrozumienia Michnika i michnikowszczyzny; na tyle wa偶ny, 偶e trzeba si臋 nim b臋dzie zaj膮膰 osobno.

Sami Pa艅stwo b臋dziecie musieli sobie odpowiedzie膰, co takiego si臋 sta艂o, 偶e cz艂owiek postrzegany jako bodaj najwi臋kszy i najbardziej ideowy przeciwnik komunizmu, sta艂 si臋 w wolnej Polsce czo艂owym sojusznikiem czerwonej mafii, ochroni艂 j膮 przed rozliczeniami i otworzy艂 drog臋 powrotu do w艂adzy. Mam, oczywi艣cie, nadziej臋, 偶e moja ksi膮偶ka Pa艅stwu w tym pomo偶e. Ale nie mam zwyczaju wymaga膰 od czytelnik贸w, by si臋 ze mn膮 w ca艂ej rozci膮g艂o艣ci zgadzali. W zupe艂no艣ci mi wystarcza, je艣li to, co pisz臋, sk艂oni ich, by si臋 nad jak膮艣 spraw膮 zastanowi膰.

Na razie chcia艂bym Pa艅stwa uwag臋 zwr贸ci膰 na problem, kt贸rego - mam takie wra偶enie - nie zauwa偶y艂 dot膮d, w ka偶dym razie nie sformu艂owa艂 w ten spos贸b, nikt.

艢wiadomo艣膰, 偶e demokracji w Polsce nie da si臋 zbudowa膰 bez jakiego艣 udzia艂u ludzi dawnego re偶imu, 偶e 鈥濻olidarno艣膰" z dnia na dzie艅, ani nawet z roku na rok, nie obsadzi aparatu przymusu i sprawiedliwo艣ci, resort贸w gospodarczych, s艂u偶b specjalnych 鈥瀞woimi" lud藕mi, bo po prostu tych 鈥瀞woich" nie ma, i wiele czasu minie, zanim ich do tego zadania przygotuje - nie by艂a wcale wy艂膮czn膮 w艂asno艣ci膮 Michnika i jego salonu. To tylko propagandowy stereotyp, ukuty przez michnikowszczyzn臋. My jeste艣my realistami, bo wiemy, 偶e wolna Polska jest skazana jeszcze przez d艂ugi czas na komunistyczne kadry, i trzeba dzia艂a膰 tak, aby te kadry by艂y wobec niej lojalne. A tamci chcieliby dekomunizowa膰 do go艂ej ziemi, prze艣ladowa膰 wszystkich, kt贸rzy byli w PZPR, usuwa膰 ze stanowisk fachowc贸w, tylko dlatego, 偶e byli na tych stanowiskach za peerelu, i zast臋powa膰 ich lud藕mi bez kompetencji; no jakie偶 to by mia艂o tragiczne nast臋pstwa dla kraju, przecie偶 to ob艂臋d!

No, prawda - gdyby kto艣 tak rzeczywi艣cie zamierza艂, to by艂by ob艂臋d.

Ale wbrew temu stereotypowi, przeciwna strona 鈥瀢ojny na g贸rze" wcale nie widzia艂a spraw inaczej. Ani Wa艂臋sa, ani Kaczy艅ski. Ten pierwszy zreszt膮 jako prezydent szybko udowodni艂 swoimi personalnymi decyzjami, 偶e w najmniejszym stopniu nie brzydzi艂 si臋 najgorsz膮 nawet czerwon膮 kanali膮, je艣li tylko s膮dzi艂, 偶e ta kanalia b臋dzie mu s艂u偶y膰 r贸wnie wiernie, jak wiernie s艂u偶y艂a Jaruzelskiemu, Kiszczakowi i innym.

Wa艂臋sa jako prezydent ch臋tnie opiera艂 si臋 na ludziach starego re偶imu. Nie przeszkadza艂o mu, 偶e Jerzy Milewski by艂 wieloletnim agentem bezpieki, nie przeszkadza艂a mu szemrana przesz艂o艣膰 Wachowskiego i jego powi膮zania. Ludzie, na kt贸rych stawia艂 w walce o kontrol臋 nad resortami si艂owymi, Wilecki, Czempi艅ski, Jasik czy Fonfara, nie wywodzili si臋 bynajmniej z Armii Krajowej. A w telewizji... Mo偶e warto przypomnie膰, jako do艣膰 charakterystyczny przyk艂ad, wszechw艂adnego szefa telewizyjnej 鈥瀓edynki" z czas贸w Kwiatkowskiego, S艂awomira Zieli艅skiego. Komisarz polityczny Kwa艣niewskiego, tylko jego opiece zawdzi臋czaj膮cy wyciszenie skandali obyczajowych, z kt贸rymi si臋 nawet specjalnie nie kry艂, w roku 1989 szef kampanii wyborczej Urbana - a zarazem cz艂owiek, za spraw膮 kt贸rego za rz膮d贸w SLD Papie偶 dos艂ownie nie schodzi艂 z ma艂ego ekranu. Nominacj臋 na szefa pionu informacyjnego TVP zawdzi臋cza艂 w艂a艣nie Wa艂臋sie, kiedy ten obrazi艂 si臋, 偶e poprzedni szef nie przys艂a艂 mu kamer tam, gdzie prezydent akurat chcia艂 je w danej chwili mie膰. Wa艂ek wyczuwa艂 bezb艂臋dnie ten typ ludzi i stokro膰 bardziej wola艂 ich od opozycjonist贸w, bo ci drudzy z regu艂y mieli charaktery.

Oczywi艣cie, postkomuni艣ci, na kt贸rych Wa艂臋sa si臋 opar艂, szybko si臋 na niego wypi臋li. Ale to dlatego, 偶e Wa艂臋sa okaza艂 si臋 za cienki. Zosta艂 prezydentem za p贸藕no, gdy czerwona mafia przy 偶yczliwo艣ci michnikowszczyzny z艂apa艂a ju偶 grunt. Gdyby historia potoczy艂a si臋 inaczej, na takich Zieli艅skich, pobo偶niej szych od samego Ojca Dyrektora i deklamuj膮cych patriotyczne czytanki, zajecha艂by Wa艂臋sa o wiele dalej ni偶 na Kaczy艅skich czy Macierewiczach, kt贸rych zreszt膮 odrzuci艂 w pierwszej chwili, kiedy tylko m贸g艂, z pogardliwym mianem 鈥瀙opapra艅c贸w".

Powiecie Pa艅stwo, 偶e Wa艂臋sa to przypadek szczeg贸lny. Dla niego wojna z Famili膮 w 1990 mia艂a charakter czysto personalny, a zwolennik贸w 鈥瀙rzy艣pieszenia", owych 鈥瀎rustrat贸w bez kwalifikacji", jak ich nazwa艂 Michnik, wykorzysta艂 instrumentalnie, wystrychn膮艂 na dudka i wydudka艂 na strychu. To oczywi艣cie prawda. We藕my wi臋c Kaczy艅skiego, kt贸ry, w przeciwie艅stwie do Wa艂ka, dowi贸d艂 p贸藕niejsz膮 dzia艂alno艣ci膮, 偶e w to, co wtedy m贸wi艂, naprawd臋 wierzy艂. Nie znam ani jednego jego wyst膮pienia, w kt贸rym przejawia艂by ch臋膰 do dekomunizowania so艂tys贸w, do rugowania z 偶ycia publicznego nie to ju偶, 偶eby wszystkich cz艂onk贸w PZPR, ale nawet jej 艣redniego aparatu. To by艂y zwyk艂e insynuacje, kt贸re pozosta艂y nam w pami臋ci wy艂膮cznie wskutek tej asymetrii, i偶 michnikowszczyzna mia艂a na swe us艂ugi wszystkie media, a jej przeciwnicy zostali na d艂ugi czas pozbawieni g艂osu. Kaczy艅ski m贸wi艂 wtedy o konieczno艣ci rozbicia solidarno艣ci mi臋dzy komunistami, wytworzonych w peerelu powi膮za艅 - o sprawieniu, 偶eby umoczeni w nieczyste interesy donosili na siebie nawzajem, 偶eby si臋, po prostu, bali i pr贸bowali ratowa膰 - ka偶dy na w艂asn膮 r臋k臋, pogr膮偶aj膮c pozosta艂ych (prosz臋 zerkn膮膰 cho膰by do jego wywiadu w 鈥濵y" Tora艅skiej). W jego wypowiedzi rysowa艂o si臋 co艣 na kszta艂t denazyfikacji w zachodnich Niemczech w latach czterdziestych, ograniczonej do grupy nazist贸w najbardziej winnych i najbardziej prominentnych. Mo偶na to nazwa膰 艣ci臋ciem g艂owy; bez niej pozosta艂o艣ci nazistowskiego aparatu nie by艂y ju偶 dla odbudowywanej demokracji gro藕ne - cho膰 oczywi艣cie do rzeczywistego oczyszczenia wiele brakowa艂o i te braki mia艂y zosta膰 nadrobione dopiero dwadzie艣cia lat p贸藕niej.

Istot膮 sporu o 鈥瀙rzy艣pieszenie" nie by艂 dylemat, czy kadry pozosta艂e po peerelu wykluczy膰 ze spo艂ecze艅stwa, czy w艂膮cza膰 do budowania wolnej Polski - tylko jak je w ten proces w艂膮czy膰. Przypomnijmy sobie, o czym m贸wili艣my na pocz膮tku tego rozdzia艂u. Partia i bezpieka trzeszcza艂y, kadry ni偶szego szczebla wygl膮da艂y tylko sygna艂u, by rzuca膰 swych dotychczasowych szef贸w, i przechodzi膰 do obozu zwyci臋zcy. Gdyby nowa w艂adza odsun臋艂a od w艂adzy genera艂贸w - 鈥瀏enera艂贸w", napiszmy, idzie mi tu o przeno艣ni臋 - musia艂aby, oczywi艣cie, mianowa膰 nowych spo艣r贸d pu艂kownik贸w albo i major贸w, kt贸rzy te stopnie te偶 zdobyli w poprzednim ustroju. Ale lojalno艣膰 tych nowych genera艂贸w wobec wolnej Polski by艂aby bez por贸wnania wi臋ksza, a bez por贸wnania mniejsza by艂aby gro藕ba przeniesienia przez nich z peerelu czy wytworzenia mafijnych powi膮za艅, kt贸re z tak fatalnym skutkiem odbi艂y si臋 na pi臋tnastoleciu III RP.

To wa偶ne: sp贸r o stosunek nowej w艂adzy do komunist贸w nie by艂 sporem etycznym, moralnym - wybacza膰 czy nie wybacza膰. By艂 sporem politycznym - kt贸rym wybacza膰, a z kt贸rych zrobi膰 koz艂贸w ofiarnych.

Zaraz, zaraz - widz臋, jak si臋 obruszyli niekt贸rzy z Pa艅stwa. - A gdzie tu moralno艣膰? Gdzie etyka? Czy偶 taki Zieli艅ski sprawuj膮cy rz膮dy w TVP jako lizus Wa艂臋sy i odstawiaj膮cy Polaka-katolika by艂by mniej ohydny, ni偶 ten sam Zieli艅ski podlizuj膮cy si臋 Kwa艣niewskiemu i udaj膮cy socjaldemokrat臋?

Sam fakt, 偶e zadajecie mi Pa艅stwo takie pytanie, jest dowodem, jak silny wp艂yw na Wasze my艣lenie wywar艂a michnikowszczyzna. Powt贸rzmy to, je艣li trzeba, wykrzyczmy: problem wyj艣cia z totalitaryzmu nie by艂 problemem etycznym, tylko praktycznym. Jak wyzwoli膰 si臋 ze struktur re偶imu i zast膮pi膰 je strukturami wolnego pa艅stwa. Wzorzec denazyfikacji Niemiec Zachodnich w drugiej po艂owie lat czterdziestych nie by艂 wzorcem z艂ym - skazano wi臋kszo艣膰 winnych najci臋偶szych zbrodni, reszcie si臋 upiek艂o, bo demokratyczne pa艅stwo by艂o za s艂abe, aby rozliczy膰 wszystkie winy, ale zdecydowanie uniemo偶liwiono wszelkie pr贸by powrotu hitlerowc贸w do w艂adzy oraz tworzenia przez nich partii czy organizacji, kt贸re by realizowa艂y ich grupowe interesy i w imi臋 tych interes贸w pr贸bowa艂y wp艂ywa膰 na 偶ycie publiczne.

Michnik, niwecz膮c to rozwi膮zanie, wskazywa艂 wzory Hiszpanii czy Chile i ich 艂agodne wyj艣cie z dyktatur Franco i Pinocheta. By艂 to wzorzec nieprzystaj膮cy do polskich reali贸w. Dyktatury obu genera艂贸w 艂膮czy艂 z komunizmem tylko brak demokracji. Franco i Pinochet nie byli, jak Jaruzelski, narz臋dziami w r臋kach obcych okupant贸w, a ich w艂adza nie mia艂a ambicji ca艂kowitego i trwa艂ego przebudowania struktury spo艂ecznej. Ludzie, na kt贸rych si臋 opierali, byli oczywi艣cie po艂膮czeni wsp贸lnot膮 interes贸w, ale poniewa偶 Hiszpania i Chile by艂y ca艂y czas krajami wolnorynkowymi, nie wytworzyli niczego na kszta艂t komunistycznej czerwonej mafii, kt贸ra zaw艂aszczy艂a ca艂e pa艅stwo wraz z gospodark膮 i stara艂a si臋 utrzyma膰 stan posiadania po transformacji. Mo偶na te偶 doda膰, 偶e 偶adne z tych pa艅stw nie le偶y w miejscu, gdzie geopolityka jest tak istotna, jak w 艣rodku Europy.

Oczywi艣cie, kt贸ry z wzorc贸w - denazyfikacji, czy po偶egnania z Franco i Pinochetem - by艂 dla Polski roku 1989 lepszy, mo偶na by dyskutowa膰. 鈥瀂as艂ug膮" michnikowszczyzny jest w艂a艣nie to, 偶e tej dyskusji nie by艂o. 呕e zast膮piono j膮 moralizowaniem, kawiarnianymi kazaniami o sprawiedliwo艣ci jako takiej, zupe艂nie oderwanymi od tego, co si臋 rzeczywi艣cie w tym prze艂omowym momencie dzia艂o.

Ale zamierzam by膰 okrutny. Skoro Michnik g艂adko przemkn膮艂 si臋 nad rzeczywisto艣ci膮, nad potrzebami odzyskiwanej niepodleg艂o艣ci, stwierdzaj膮c, 偶e go to nie dotyczy, bo on reprezentuje tu nie przyziemn膮 polityk臋, ale moralno艣膰 i etyk臋 - to wypadnie go w艂a艣nie o moralno艣膰 i etyk臋 zapyta膰. Za chwil臋.

W sporze, jak post臋powa膰 z lud藕mi obalonego re偶imu, Michnik i jego akolici uznali, 偶e nale偶y stawia膰 na to kierownictwo partii i s艂u偶b, z kt贸rym si臋 pertraktowa艂o. G艂贸wnym sensem ich dzia艂a艅 by艂o udzielenie 鈥瀏enera艂om" pomocy w utrzymaniu kontroli nad ich w艂asnym obozem, nad owymi chwiej膮cymi si臋 w wierno艣ci pu艂kownikami i majorami. Argument, jakim szermowali, mia艂 charakter etyczny w艂a艣nie: trzeba dotrzymywa膰 s艂owa. Nie rozstrzeliwuje si臋 ludzi, z kt贸rymi si臋 usiad艂o do rozm贸w, wyja艣nia艂 Kuro艅 (jakby kto艣 m贸wi艂 o rozstrzeliwaniu). A Mazowiecki, pytany przez Giedroycia (wed艂ug relacji tego ostatniego), czy rzeczywi艣cie podpisa艂 komunistom gwarancje bezkarno艣ci i zachowania wp艂yw贸w, odpowiedzia艂 mu: nie trzeba podpisu, 偶eby dotrzymywa膰 s艂owa.

Mia艂bym si臋 za frajera, gdybym uwierzy艂, 偶e naprawd臋 o to chodzi艂o. Ludzie Wa艂臋sy zasiadali do Okr膮g艂ego Sto艂u jak do rozm贸w o kapitulacji; nie musieli zaci膮ga膰 wobec przyw贸dc贸w czerwonej mafii 偶adnych zobowi膮za艅. A je艣li je, wbrew rozs膮dkowi, zaci膮gn臋li, to by艂y one niczym wobec zobowi膮za艅, jakie mieli wobec tysi臋cy dzia艂aczy podziemia, drukarzy, kolporter贸w, wobec ludzi, kt贸rzy ryzykowali na manifestacjach i strajkach. Zw艂aszcza wobec tych, kt贸rzy za to zap艂acili represjami, pobiciem, aresztowaniem, nierzadko 艣mierci膮. Ryzykowali i p艂acili za swych przyw贸dc贸w, ale nie za to, 偶eby przy pierwszej okazji pousadzali oni dupy na wysokich sto艂kach i pobratali si臋 z oprawcami - tylko za to, 偶eby mogli zbudowa膰 woln膮, lepsz膮 Polsk臋.

Zobowi膮zania przyw贸dc贸w opozycji wobec komunist贸w, z kt贸rymi 鈥瀠siad艂a do sto艂u", nie by艂y i nie mog艂y by膰 wa偶niejsze od jej zobowi膮za艅 wobec narodu, kt贸ry im zaufa艂. Cho膰 wiedzia艂 o nich niewiele, tyle, ile m贸g艂 si臋 dowiedzie膰 w pa艅stwie totalitarnym - 偶e s膮 przeciwnikami re偶imu. To narodowi wystarczy艂o, by przypisa艂 im wtedy cele, kt贸re si臋 wydawa艂y oczywiste, i wszystkie mo偶liwe cnoty.

Te zobowi膮zania jako艣 Familii nie le偶a艂y na sercu. Poczuwa艂a si臋 tylko do obowi膮zk贸w wobec Jaruzelskiego, Kiszczaka, Millera i Kwa艣niewskiego.

Wr贸膰my wi臋c do pytania: co powodowa艂o Michnikiem, gdy dokonywa艂 swej niewiarygodnej wolty, gdy ustawia艂 si臋 w jednym szeregu z przyw贸dcami czerwonej mafii przeciwko swym wczorajszym towarzyszom z podziemia, i uznawa艂 antykomunizm za z艂o?

My艣l臋, 偶e zadecydowa艂o o tym dw贸ch pan贸w, kt贸rych nazwiska przypadkiem brzmia艂y bardzo podobnie: Moczar i Mecziar. Mo偶na jeszcze do ich doda膰 trzeciego, te偶 na 鈥瀖": Miloszevicia.

Moczara Michnik zapami臋ta艂 z roku 1968. Jeden z zaprzedanych komunist贸w, stary PPR-owiec i sowiecki agent, by艂 tym, kt贸ry w politycznej walce z konkurencyjn膮 frakcj膮 w Kompartii si臋gn膮艂 po retoryk臋 narodow膮 i antysemityzm.

Jednocze艣nie dorabia艂 sobie legend臋 partyzanck膮 i lansowa艂 si臋 na polskiego patriot臋, w czym nie by艂o krzty prawdy - jego prawdziwy stosunek do polsko艣ci oddaj膮 s艂owa, kt贸re wypowiedzia艂 w latach pi臋膰dziesi膮tych 鈥瀌la nas, partyjniak贸w, jedyn膮 ojczyzn膮 jest Zwi膮zek Radziecki" (zreszt膮 swojsko brzmi膮ce Moczar by艂o nazwiskiem przybranym, w istocie, o czym oczywi艣cie nie wiedziano, nazywa艂 si臋 Diomko albo Demko i mia艂 w 偶y艂ach wi臋cej krwi ukrai艅skiej ni偶 polskiej). Ale dla wielu ludzi zn臋kanych komunistyczn膮 nagonk膮 na przedwojenn膮 Polsk臋, na Armi臋 Krajow膮, Powstanie Warszawskie i patriotyzm, par臋 tanich gest贸w Moczara wystarczy艂o, by uwierzyli, 偶e jest on mniejsz膮 艣wini膮 ni偶 pozostali towarzysze.

A bro艅 antysemityzmu okaza艂a si臋 w partyjnych porachunkach skuteczna, Moczar niechybnie zosta艂by gensekiem, gdyby nie przystopowali go towarzysze z Kremla, kt贸rym odwo艂ywanie si臋 do polskich tradycji patriotycznych nie przypad艂o do smaku. Partyjne szeregi by艂y na has艂o 鈥瀊ij 呕yda" bardzo podatne, z przyziemnych powod贸w. 鈥濳omuni艣ci, pozbawieni zaplecza w polskim spo艂ecze艅stwie, powszechnie traktowani jako bolszewicka agentura, szeroko otworzyli si臋 na 艣rodowiska nizin spo艂ecznych, kt贸re by艂y przesi膮kni臋te prymitywnym antysemityzmem - pisa艂 historyk IPN Maciej Korku膰. - I napuszczali je na 呕yd贸w, kt贸rych przyjmowano na kierownicze stanowiska, bo poziomem wykszta艂cenia przewy偶szali prymitywnych nowych funkcjonariuszy systemu..." I dalej: 鈥濲u偶 w pierwszych miesi膮cach nowej w艂adzy m贸wiono [na posiedzeniach kierownictwa PPR] o tym, 偶e w partii jest ferment przeciwko 呕ydom".

Publicysta Witold Jedlicki, w kt贸rym niekt贸rzy widz膮 wr臋cz sprytnie podes艂anego Giedroyciowi przez Moczara agenta wp艂ywu, przedstawi艂 walk臋 o w艂adz臋 w PZPR jako starcie 鈥瀋ham贸w" i 鈥炁粂d贸w" - cho膰 w rzeczywisto艣ci odsetek komunist贸w pochodzenia wiejskiego i 偶ydowskiego by艂 w obu frakcjach, 鈥濸u艂awach" i 鈥濶atolinie", mniej wi臋cej podobny. W艣r贸d wychowanych na 鈥濳ulturze" ludzi 鈥瀘pozycji demokratycznej" dodatkowo ugruntowa艂 w ten spos贸b stereotyp 鈥瀙olskiego nacjonalizmu", jakoby genetycznie, nierozerwalnie zwi膮zanego z antysemityzmem i nieuchronnie prowadz膮cego do pogrom贸w.

Nad tym, 偶e syn komunistycznego dzia艂acza Ozjasza Szechtera naznaczony jest traum膮 swego pochodzenia, 偶e s艂ysz膮c 鈥瀗iech 偶yje Polska" s艂yszy od razu 鈥濸olska dla Polak贸w", a obro艅cy polsko艣ci zlewaj膮 si臋 w jego oczach z lud藕mi, ka偶膮cymi jemu i jemu podobnym 鈥瀢ypierdala膰 do Izraela", specjalnie si臋 rozwodzi膰 nie trzeba - ta trauma a偶 bije z kart jego publicystyki. I nie jest on w swoim 艣rodowisku osobliwo艣ci膮, niemal ka偶dy z potomk贸w 鈥炁紋dokomuny", spo艣r贸d kt贸rych rekrutowa艂o si臋 wielu dzia艂aczy antykomunistycznej opozycji, nieraz s艂ysza艂 w swym 偶yciu, niestety nie tylko od ubek贸w, 偶e jest 偶ydkiem, parchem i szkoda, 偶e Hitler nie zrobi艂 z nim porz膮dku tak jak z innymi.

Parafrazuj膮c s艂awne s艂owa Gomu艂ki o dogmatyzmie i rewizjonizmie - dla Michnika komunizm to grypa, a nacjonalizm to d偶uma.

Moczar (nie on jeden) pokaza艂, 偶e partia komunistyczna potrafi bez 偶enady przeskakiwa膰 od internacjonalizmu do szowinizmu. To by艂o dawno. Ale r贸wnolegle mia艂 Michnik przed oczami zupe艂nie 艣wie偶e przyk艂ady z s膮siedniej S艂owacji i z nieodleg艂ej Serbii. Przyk艂ady, 偶e partia komunistyczna w stanie agonii mo偶e kierowa膰 si臋 ku frazeologii nacjonalistycznej i pod has艂ami nacjonalistycznymi utrzymywa膰 si臋 przy w艂adzy.

Michnik, wskazuje na to wiele dowod贸w, uzna艂, 偶e taki scenariusz zagra偶a Polsce. Uzna艂 te偶, 偶e zapobie偶enie wariantowi s艂owackiemu czy serbskiemu jest najwa偶niejsze. Nie wolno dopu艣ci膰, pod 偶adnym pozorem, aby trac膮cy uprzywilejowan膮 pozycj臋 komuni艣ci zacz臋li si臋 ratowa膰 sojuszem z 鈥瀍ndeckim ciemnogrodem" i si臋ganiem po jego ideologi臋.

鈥濸roces demokratycznych przemian opiera si臋 na kompromisie - konkluduje Michnik w cytowanym ju偶 tek艣cie 禄Jakiej Polski pragniemy芦 z listopada 1989. -Wszelako ten kompromis jest kruchy... Dlatego potrzeba nam b臋dzie wiele tolerancji, uporu... Dla niepodleg艂o艣ci, kt贸ra stanowi warto艣膰 najwy偶sz膮".

A teraz bardzo charakterystyczny cytat z artyku艂u 鈥濧ntykomunizm z ludzk膮 twarz膮". Uwaga - skaczemy w przysz艂o艣膰, artyku艂 ten pochodzi bowiem z listopada roku 1993, i jest reakcj膮 Michnika na wybory parlamentarne wygrane przez SLD.

鈥瀂mieni si臋 przedmiot publicznej debaty. To ju偶 nie Geremek b臋dzie oskar偶any o 禄zbrodni臋 Magdalenki芦 przez wyznawc贸w jaskiniowego antykomunizmu, lecz o 禄zdrad臋 socjalizmu i PZPR芦 w Magdalence oskar偶y 禄r贸偶owego芦 Kwa艣niewskiego sfrustrowany 禄czerwony芦 aparatczyk z terenu. I to ju偶 nie mnie b臋d膮 opluwa膰 za dialog z gen. Jaruzelskim m艂odociani, g艂upawi olszewicy, lecz Jaruzelskiego postawia pod pr臋gierzem za kontakty z Michnikiem pryncypialni towarzysze z frontu ideologicznego PZPR".

Chwa艂a Michnikowi przynajmniej za to, 偶e te nonsensy pozostawi艂 po latach w archiwum internetowym 鈥濭azety Wyborczej" (wielu charakterystycznych tekst贸w nie mo偶na tam dzi艣 znale藕膰) i nie wstydzi艂 si臋 ich w艂膮czy膰 do zbioru ksi膮偶kowego. Cho膰, obserwuj膮c go od pewnego czasu, podejrzewam, 偶e nie wynik艂o to z gotowo艣ci przyznania si臋 do zupe艂nie b艂臋dnych diagnoz, tylko z uporczywego w nich trwania.

C贸偶, by艂o to do艣膰 konkretne proroctwo. Mo偶na je zweryfikowa膰. Uwaga, uwaga - czy ktokolwiek s艂ysza艂 o podobnych, zapowiadanych przez Adama Michnika w roku 1993, wypadkach? Czy ktokolwiek s艂ysza艂, by jacy艣 komunistyczni aparatczycy zarzucali Kwa艣niewskiemu zdrad臋 PZPR w Magdalence? Czy s艂yszeli艣cie, 偶eby jacy艣 pryncypialni towarzysze stawiali Jaruzelskiego pod pr臋gierzem za kontakty z Michnikiem? S艂ysza艂 kto艣 - prosz臋? Dziewczynko? Ch艂opczyku? S艂yszeli艣cie?!

Bo ja nie s艂ysza艂em! Ni cholery, ani razu, ani s艂owa nie s艂ysza艂em - a przecie偶 siedz臋 w dziennikarstwie od lat kilkunastu i 艣ledz臋, co si臋 w polityce dzieje. Przeciwnie, widzia艂em i s艂ysza艂em, 偶e Kwa艣niewski, dop贸ki wygrywa艂, mia艂 w艣r贸d postkomuny, zar贸wno tej starej, jak i m艂odej, absolutny pos艂uch. 呕e na ka偶dym zje藕dzie SLD Jaruzelski witany by艂 i przez starych, pryncypialnych towarzyszy, i przez m艂ody narybek, frenetyczn膮 owacj膮 na stoj膮co, granicz膮cym z histeri膮 uwielbieniem.

Wi臋c mamy oto kolejny charakterystyczny cytat z Adama Michnika, kt贸ry zas艂uguje na miano kompletnej bredni.

Ale co z tej bredni wynika? 呕e w roku 1993 Michnik g艂臋boko (i w ca艂kowitej sprzeczno艣ci z faktami) wierzy艂, i偶 zaplecze postkomunist贸w podzielone jest w spos贸b symetryczny do podzia艂u, kt贸ry - w znacznym stopniu za jego spraw膮 - ujawni艂 si臋 na prze艂omie lat 1989/1990 w OKP.

Je艣li wierzy艂 w to jeszcze w roku 1993, to bez w膮tpienia tak w艂a艣nie widzia艂 sytuacj臋 wtedy, gdy decydowa艂a si臋 przysz艂o艣膰 Polski i polskiej sceny politycznej na najbli偶sze pi臋tna艣cie lat. Z jednej strony opozycja podzielona na za艣ciankow膮, endeck膮, sk艂onn膮 do wszystkiego co najgorsze, i na demokratyczn膮, oddan膮 idei demokratycznej i europejskiej. Z drugiej ob贸z w艂adzy, w kt贸rej jest 鈥瀞krzyd艂o reformatorskie", a wi臋c Jaruzelski, Kiszczak, Kwa艣niewski czy Urban, kt贸rzy, p贸ki maj膮 艣rodki, by trzyma膰 stra偶 nad aparatem PZPR-u i s艂u偶b, gwarantuj膮, 偶e nie p贸jd膮 one w niew艂a艣ciwym kierunku - i beton. Beton, kt贸ry wed艂ug wersji oficjalnej, sk艂onny jest wezwa膰 w sukurs Sowiet贸w i rozp臋ta膰 krwaw膮 wojn臋 domow膮 w obronie pryncypi贸w marksizmu-leninizmu... Czy ju偶 cytowa艂em wywiad Bronis艂awa Geremka dla 鈥濴e Figaro" z lipca 1990: 鈥濿yb贸r Jaruzelskiego na prezydenta zapobieg艂 wojnie domowej"? No to cytuj臋. Zabawne, prawda?

Ale tak naprawd臋, jak s膮dz臋, tym, czego si臋 ze strony owego betonu Familia obawia艂a, nie by艂o jego wyst膮pienie w obronie leninowskiej ortodoksji, ale przypomnienie nauki towarzysza Moczara i, wzorem S艂owacji czy Serbii, sprz臋偶enie si艂 z 鈥瀍ndeckim ciemnogrodem", i wsp贸lne wtr膮cenie Polski w ciemno艣ci rozja艣niane tylko p艂omieniami stos贸w i podpalanych w czasie pogrom贸w 偶ydowskich dom贸w.

W polityce, pisa艂 Talleyrand, b艂膮d jest gorszy od zbrodni. A taka analiza sytuacji w prze艂omowym roku 1989 by艂a w艂a艣nie b艂臋dem. Strasznym b艂臋dem, dowodz膮cym, 偶e Michnik i inni przyw贸dcy Familii nie mieli bladego poj臋cia o rzeczywisto艣ci, o nastrojach spo艂ecznych i sytuacji w aparacie upadaj膮cego re偶imu, 偶e 偶yli w 艣wiecie uroje艅, kawiarnianych fantom贸w.

Komuni艣ci mieli wszystko, poza ratowaniem w艂asnych fortun, g艂臋boko w tyle. Starania Macieja Giertycha, kt贸ry po to poszed艂 do Rady Konsultacyjnej przy Jaruzelskim, by mniej wi臋cej taki sojusz, jakiego obawia艂 si臋 Michnik, czerwonym proponowa膰, nie przynios艂y 偶adnego, absolutnie 偶adnego rezultatu - i nie mog艂y, bo nacjonalizm, postendecja, jakkolwiek to zwa膰, nie stanowi艂 w schy艂kowym peerelu 偶adnej godnej uwagi si艂y. W S艂owacji, Serbii czy w krajach posowieckich komuni艣ci mogli si臋 przemalowywa膰 na nacjonalist贸w, bo ani nie byli tam a偶 tak skompromitowani i znienawidzeni przez w艂asne narody, jak w Polsce, ani nie mieli przeciwko sobie 偶adnej politycznej konkurencji; antykomunistyczna opozycja w ich krajach nie istnia艂a. W Polsce wszystko by艂o inaczej. Tak偶e dlatego, 偶e polskie spo艂ecze艅stwo pogr膮偶one by艂o w g艂臋bokim zwisie i has艂a patriotyczno-narodowe nikogo nie by艂y w stanie wyci膮gn膮膰 na ulic臋. W najmniejszym stopniu nie zagra偶a艂 Polsce moczaryzm/mecziaryzm. Zagra偶a艂 jej postkomunizm.

Sojusz z czerwon膮 mafi膮 przeciwko 鈥瀓askiniowym antykomunistom" otwiera艂 postkomunizmowi szerokie perspektywy.

Jak wspomnia艂em na wst臋pie, proponuj膮c ten sojusz, Michnik przekonany by艂, 偶e b臋dzie w nim odgrywa艂 rol臋 decyduj膮c膮.

Bardzo si臋 myli艂.

Ludzie honoru



Zasad臋 鈥瀏rubej kreski", rozumian膮 jako narzucenie urz臋dowej amnezji o wszystkich zbrodniach pope艂nionych przed rokiem 1989, przypisuje si臋 Tadeuszowi Mazowieckiemu. Nie do ko艅ca tak jest. Prawda, 偶e to w艂a艣nie w jego sejmowym expose znalaz艂y si臋 s艂owa 鈥瀙rzesz艂o艣膰 odkre艣lamy grub膮 lini膮", ale w kontek艣cie samego expose oznacza艂y one raczej wyznaczenie symbolicznej granicy pomi臋dzy Polsk膮 star膮 a now膮. Z艂owrogiego sensu nabra艂y te s艂owa dopiero p贸藕niej. Nie bez winy Mazowieckiego, kt贸rego bierno艣膰 i nieudolno艣膰 da艂y komunistom tak膮 swobod臋 w budowaniu swych wp艂yw贸w, na jak膮 nie liczyli w naj艣mielszych snach. Niekiedy owa nieudolno艣膰 przejawia艂a si臋 w spos贸b tak groteskowy, i偶 dzi艣 trudno w to uwierzy膰. Oto na przyk艂ad Krzysztof Koz艂owski -redaktor 鈥濼ygodnika Powszechnego", kt贸rego po namowach ze strony Kiszczaka, i wskutek nacisk贸w w艂asnego zaplecza politycznego, Mazowiecki mianowa艂 w ko艅cu wiceministrem spraw wewn臋trznych, cho膰 (czy raczej w艂a艣nie dlatego) by艂a to bodaj ostatnia osoba, kt贸ra mia艂aby do takiej roli kwalifikacje i predyspozycje osobowo艣ciowe. Jako wiceminister, a potem minister, Koz艂owski nie orientowa艂 si臋 w sprawach resortu w najmniejszym stopniu i zapisa艂 si臋 w jego dziejach tylko dwiema decyzjami: wpuszczeniem do archiw贸w MSW tzw. komisji Michnika (o czym za chwil臋) i dokonaniem pierwszej w III RP 鈥瀌zikiej lustracji", czyli dostarczeniem michnikowszczy藕nie 鈥瀔wit贸w" na niejakiego Stan膮 Tymi艅skiego ubiegaj膮cego si臋 o prezydentur臋; owe kwity, maj膮ce 艣wiadczy膰 o powi膮zaniach Tymi艅skiego bodaj偶e z wywiadem libijskim, okaza艂y si臋 zreszt膮 r贸wnie marnej jako艣ci, co ich dostarczyciel.

脫w偶e Krzysztof Koz艂owski ju偶 w kilkana艣cie lat po opisywanych tu wydarzeniach zaproszony zosta艂 wraz z 贸wczesnym publicyst膮 鈥濺zeczpospolitej", Maciejem Rybi艅skim, na spotkanie z bawi膮cymi w Polsce politykami ukrai艅skimi, kt贸rzy chcieli zapozna膰 si臋 z polskimi do艣wiadczeniami w dziedzinie lustracji. Oddaj臋 g艂os Rybi艅skiemu: 鈥濸an Minister na pytanie, dlaczego w 1990 rz膮d nie zdecydowa艂 si臋 na opcj臋 zerow膮, likwidacj臋 wszystkich s艂u偶b komunistycznych i ujawnienie ich agentury, odpowiedzia艂 dos艂ownie i najpowa偶niej na 艣wiecie: to byli ludzie dobrze wyszkoleni, zorganizowani i uzbrojeni, i istnia艂y obawy, 偶e stawi膮 zbrojny op贸r".

Narzuca si臋 pytanie - czy Mazowiecki nie orientowa艂 si臋 w poziomie umys艂owym i przymiotach charakteru cz艂owieka, kt贸rego mianowa艂 na tak kluczowe stanowisko, czy te偶 sam podziela艂 jego obawy, a mo偶e nawet by艂 ich 藕r贸d艂em?

Mazowiecki wielokrotnie potem protestowa艂 przeciwko przypisywaniu mu odpowiedzialno艣ci za og贸ln膮 amnezj臋 i bezkarno艣膰; powiedzmy wi臋c wyra藕nie, 偶e cho膰 nie by艂 bez winy, to rzeczywi艣cie, niewypowiedziana zasada, 偶e nikt nie b臋dzie karany za przest臋pstwa, jakich dopu艣ci艂 si臋, s艂u偶膮c komunistycznemu re偶imowi, nazwana potem zasad膮 鈥瀏rubej kreski", nie by艂a jego dzie艂em. Gdyby nawet by艂a, nie mia艂 do艣膰 politycznej si艂y, aby podporz膮dkowa膰 jej dalszy bieg spraw, ani do艣膰 wp艂ywu na spo艂ecze艅stwo, aby j膮 obroni膰 w publicznym dyskursie.

Mia艂 na to do艣膰 si艂y i wp艂ywu Adam Michnik. I to on, w spos贸b zupe艂nie otwarty, wyznaczy艂 nowy podzia艂 sceny politycznej, opisany w poprzednim rozdziale, oraz wyci膮gn膮艂 z niego logiczne konsekwencje.

Logiczn膮 konsekwencj膮 stwierdzenia, 偶e polskiej demokracji zagra偶aj膮 鈥瀓askiniowi antykomuni艣ci", a warunkiem nadrz臋dnym jej uratowania jest utrzymanie kompromisu z 鈥瀝eformatorskim skrzyd艂em PZPR", by艂a ochrona postkomunist贸w przed jakimkolwiek uszczupleniem ich wp艂yw贸w. Popchn臋艂o to Michnika nie tylko do roz艂o偶enia propagandowego parasola ochronnego nad dokonywan膮 przez nich wielk膮 grabie偶膮 maj膮tku narodowego. Popchn臋艂o go to tak偶e do spychania w niepami臋膰 prawdy o zbrodniach komunist贸w. Nie o zbrodniach stalinowskich, oczywi艣cie, kt贸rych sprawcy nie liczyli si臋 ju偶 od dawna - ale o tych naj艣wie偶szych, pope艂nianych w latach osiemdziesi膮tych.

By艂a to, i jest nadal, najwi臋ksza ha艅ba rz膮d贸w 鈥瀙o-solidarno艣ciowych" w III RP.

Adam Michnik nie jest jedynym za t臋 ha艅b臋 odpowiedzialnym. Ale pozostaj膮c przez ca艂e minione pi臋tnastolecie wierny raz przyj臋tej zasadzie, i偶 komuni艣ci s膮 dla Polski mniejszym zagro偶eniem ni偶 antykomuni艣ci, zrobi艂 bardzo wiele - zrobi艂 wszystko, co m贸g艂 -aby zbrodnie te zosta艂y wyparte ze zbiorowej pami臋ci, z potocznej 艣wiadomo艣ci, a ludzie odpowiedzialni za nie pozostali bezkarni i zachowywali swoje wp艂ywy oraz stanowiska. Ukoronowaniem jego wieloletnich stara艅 o wybielenie zbrodniarzy by艂o publiczne mianowanie szefa zbrodniczej komunistycznej bezpieki, Czes艂awa Kiszczaka, 鈥瀋z艂owiekiem honoru", po kt贸rym to zdarzeniu nawet cz臋艣膰 dotychczasowych zwolennik贸w Michnika zacz臋艂a przyznawa膰 - fakt, 偶e przewa偶nie p贸艂g臋bkiem i w sytuacjach prywatnych - 偶e w wybielaniu komunist贸w 鈥濧dam" posuwa si臋 za daleko i 偶e pasja, z jak膮 to czyni, nosi znamiona ob艂臋du.

Michnik nie mo偶e si臋 w tej kwestii zas艂ania膰 niewiedz膮, bo zupe艂nym przypadkiem zbrodnie, kt贸re mia艂y miejsce w Polsce rz膮dzonej przez Jaruzelskiego i Kiszczaka zosta艂y bardzo szybko, jeszcze w Sejmie kontraktowym, stwierdzone i opisane w spos贸b niebudz膮cy w膮tpliwo艣ci.

Dokona艂a tego tzw. komisja Rokity.



--


"G艂贸wn膮 motywacj膮 mojej aktywno艣ci publicznej by艂a potrzeba w艂adzy
i 偶膮dza popularno艣ci. Ta druga by艂a nawet silniejsza od pierwszej,
bo chyba jestem bardziej pr贸偶ny, ni偶 spragniony w艂adzy. Nawet na pewno..."

- Donald Tusk: Gazeta Wyborcza, 15鈥16 pa藕dziernika 2005

Data: 2012-07-15 15:40:43
Autor: Przemys艂aw W
Adam Michnik - portret 偶ydowskiego komucha

W swoich rachubach, 偶e ludzie Wa艂臋sy nie zdo艂aj膮 w wyborach zdoby膰 ani ca艂ego Senatu, ani wszystkich z mo偶liwych do zdobycia 35 procent mandat贸w w Sejmie, komuni艣ci liczyli g艂贸wnie na wie艣 i ma艂e miasteczka. Przeforsowali odpowiedni do tego podzia艂 okr臋g贸w wyborczych do Senatu, daj膮cy najludniejszym aglomeracjom tak膮 sam膮 reprezentacj臋, jak zapad艂ej prowincji. Zak艂adali, 偶e w przeciwie艅stwie do du偶ych miast, opozycja nie ma tam popularnych, znanych przeci臋tnemu wyborcy dzia艂aczy, wi臋c albo w og贸le nie zdo艂a zarejestrowa膰 swoich list, albo jej kandydaci, jako 鈥瀞padochroniarze", przegraj膮 z wystawianymi do konkurencji o mandaty 鈥瀊ezpartyjnych" gwiazdami peerelowskiej telewizji.

Te rachuby zawiod艂y - znakomity z punktu widzenia politycznego marketingu pomys艂, 偶eby wszyscy kandydaci Komitetu Obywatelskiego przy Lechu Wa艂臋sie mieli taki sam plakat wyborczy, z Wa艂臋s膮 i znaczkiem 鈥濻olidarno艣ci", zniwelowa艂 przewag臋 telewizyjnej popularno艣ci, na kt贸r膮 liczy艂 Urban i jego prze艂o偶eni. A kandydat贸w w okr臋gach po艂o偶onych daleko od Gda艅ska, Warszawy i Krakowa dostarczy艂a 鈥濻olidarno艣膰 Wiejska" i inne opozycyjne ruchy dzia艂aj膮ce w艣r贸d rolnik贸w.

W ten spos贸b jednak, obok w miar臋 jednolitego bloku zgranych opozycjonist贸w, nazwanego niegdy艣 przez Michnika 鈥瀕ewic膮 laick膮" (w roku 1990 b臋dzie si臋 ju偶 bardzo za u偶ywanie tego okre艣lenia oburza艂), trafili do kontraktowego Sejmu ludzie, z kt贸rymi Michnik, Geremek ani Kuro艅 nie mieli nigdy czasu i okazji porozmawia膰, 偶eby albo pozyska膰 ich dla swoich politycznych wizji i przekona膰, jakie konieczno艣ci narzuca 鈥瀞pecyficzna polska synteza orientacji dawniej konkurencyjnych" - albo uznawszy za elementy nieodpowiedzialne, zepchn膮膰 na boczny tor. W艂a艣nie jeden z takich pos艂贸w, ma艂o komu z prezydium OKP znanych, siedz膮cych w tylnych 艂awach, Tadeusz Kowalczyk, zg艂osi艂 nieoczekiwanie wniosek o powo艂anie sejmowej komisji do zbadania dzia艂alno艣ci MSW.

Wszyscy, kt贸rzy interesowali si臋 w latach osiemdziesi膮tych walk膮 antykomunistycznego podziemia, wiedzieli o licznych wypadkach tajemniczych zgon贸w w艣r贸d dzia艂aczy opozycji i zwi膮zanych z ni膮 ksi臋偶y. Wiedziano, oczywi艣cie, o ofiarach t艂umienia manifestacji, o zmar艂ych wskutek brutalnych przes艂ucha艅, i o ofiarach napad贸w 鈥瀗ieznanych sprawc贸w". Los ofiar by艂 cz臋stym tematem pyta艅 zadawanych przez zagranicznych dziennikarzy na cotygodniowych, transmitowanych w telewizji konferencjach prasowych Jerzego Urbana, i ulubionym tematem k艂amstw tego ostatniego. Kiedy na przyk艂ad 鈥瀗ieznani sprawcy" skatowali ksi臋dza Isakowicza-Zalewskiego, mi臋dzy innymi przypalaj膮c go ogniem, Urban oznajmi艂, 偶e ksi膮dz sam po pijaku przewr贸ci艂 si臋 na 艣wiecznik. Inne sprawy zbywa艂 podobnymi opowiastkami - upi艂 si臋 i wpad艂 do wody, wypad艂 z okna, pope艂ni艂 samob贸jstwo. Na dow贸d pokazywa艂 oficjalne ustalenia prokuratur.

Bo komuni艣ci, jak偶e inaczej, prowadzili w takich wypadkach 艣ledztwa, kt贸re zawsze wykazywa艂y b膮d藕 przypadkowe, losowe przyczyny zgonu, b膮d藕 ca艂kowit膮 niewinno艣膰 organ贸w. Niekiedy ko艅czy艂o si臋 wytoczeniem proces贸w 艣wiadkom, kt贸rych zeznania wskazywa艂y na win臋 milicji lub SB, albo i samym poszkodowanym. Jak cho膰by Zbigniewowi Simoniukowi z Bia艂egostoku, kt贸ry, dwukrotnie porywany i torturowany przez funkcjonariuszy, dwukrotnie mia艂 czelno艣膰 o tym ze szczeg贸艂ami opowiedzie膰. Pozwany o 鈥瀊ezpodstawne oskar偶enia" wobec organ贸w nie doczeka艂 ostatecznie rozprawy - zosta艂 wsadzony przez milicj臋 si艂膮 do 鈥瀙sychuszki", i znaleziono go powieszonego. Oczywi艣cie prokuratura po wnikliwym 艣ledztwie stwierdzi艂a samob贸jstwo.

Simoniuk by艂 tylko jednym z 93 nazwisk na li艣cie ofiar, przedstawionej przez Kowalczyka - li艣cie zaczerpni臋tej z publikacji podziemnych. P贸藕niej, w toku prac komisji, ta lista nazwisk wyd艂u偶y si臋 do 102. Dzi艣 w prowadzonym przez IPN 艣ledztwie przeciwko esbeckim 鈥瀞zwadronom 艣mierci" pojawiaj膮 si臋 ju偶 122 przypadki niewyja艣nionych zgon贸w.

Kowalczyk zg艂osi艂 sw贸j wniosek w momencie, gdy na sali znajdowa艂o si臋 tylko 298 pos艂贸w. Nikt nie spodziewa艂 si臋 wa偶nego g艂osowania politycznego, min臋艂y zaledwie dwa tygodnie od wyboru Jaruzelskiego na prezydenta RP - g艂osami Komitetu Obywatelskiego, bo kilku pos艂贸w PZPR, ZSL i SD okaza艂o si臋 mie膰 wi臋cej przyzwoito艣ci od lider贸w antykomunistycznej opozycji, i wy艂ama艂o si臋 z dyscypliny klubowej! - i kierunek dalszych dzia艂a艅 kontraktowego Sejmu wydawa艂 si臋 okre艣lony. W kr贸tkiej dyskusji, jaka si臋 potem wywi膮za艂a, wyst膮pi艂 gor膮co przeciwko wnioskowi zast臋pca Kiszczaka Zbigniew Pudysz, oznajmiaj膮c, 偶e wszystkie sprawy zosta艂y ju偶 wyja艣nione i nie ma potrzeby do nich wraca膰. Z poparciem dla niego wszed艂 na m贸wnic臋 inny prominentny ubek, szef SB w Kielcach i zarazem pose艂 PZPR Jerzy Karpacz - wart wspomnienia z uwagi na stwierdzenie 鈥瀢ypowied藕 obywatela Kowalczyka koliduje z elementarnymi zasadami kultury politycznej". Ma艂o kto przypuszcza艂 wtedy, 偶e cho膰 o ubeku Karpaczu wszyscy do艣膰 szybko zapomn膮, to jego logika, zgodnie z kt贸r膮 postawienie mordercom zarzutu morderstwa 艂amie zasady politycznej kultury, pozostanie na d艂ugo 偶ywa.

W og贸lnym zamieszaniu wniosek zosta艂 przeg艂osowany i wi臋kszo艣ci膮 zaledwie stu siedemdziesi臋ciu czterech g艂os贸w przeciwko dziewi臋膰dziesi臋ciu jeden - przyj臋ty. Poniewa偶 inicjator powo艂ania komisji nie czu艂 si臋 kompetentny, by stan膮膰 na jej czele, i nie przejawia艂 takich ambicji, przewodnicz膮cym zosta艂 m艂ody prawnik z Krakowa, Jan Rokita.

Jaros艂aw Kaczy艅ski m贸wi w ksi膮偶ce 鈥濷dwrotna strona medalu", wydanej w roku 1991: 鈥濿 prezydium OKP zapanowa艂o publicznie g艂oszone przekonanie, 偶e powo艂ywanie takiej komisji jest bezsensowne. Sam Rokita u偶ywa艂 okre艣lenia 禄nieszcz臋sna komisja芦 (...) W chwil臋 po utworzeniu komisji spotka艂em w Sejmie Michnika i Lity艅skiego, rozmawiaj膮cych na ten temat. Powiedzia艂em im, i偶 si臋 ciesz臋, 偶e mam pewien w艂asny udzia艂 w jej powo艂aniu. Natychmiast stwierdzili, 偶e ta komisja to bzdura. Jest to drobiazg, niewart w艂a艣ciwie wspomnienia, ale nies艂ychanie charakterystyczny dla ludzi z tego 艣rodowiska - cokolwiek wyjdzie spoza niego, jest g艂upie, bezsensowne i nie do przyj臋cia".

Kaczy艅ski myli si臋 tu, i to dwukrotnie. Po pierwsze - sprawa nie jest drobiazgiem. To, jak wolna Polska, kt贸ra w kilka miesi臋cy po powo艂aniu 鈥瀔omisji Rokity" przezwa艂a si臋 Rzeczpospolit膮 Polsk膮, III Rzeczpospolit膮, i w miejsce komunistycznej kuricy przywr贸ci艂a jako god艂o narodowe or艂a w koronie, potraktowa艂a ofiary esbeckich morderstw, jest spraw膮 dla oceny tego pa艅stwa fundamentaln膮. Jest czym艣 wi臋cej nawet ni偶 niezmywaln膮 ha艅b膮 - jest zbrodni膮. Bo zacieranie, tuszowanie i ukrywanie prawdy o zbrodni jest r贸wnoznaczne ze wsp贸艂udzia艂em w niej.

Poza tym, nie s膮dz臋, by opisana reakcja kierownictwa OKP wynika艂a z apriorycznej niech臋ci wspomnianego 艣rodowiska do wszystkiego, co nie z niego wysz艂o - nawet, je艣li taka niech臋膰, o kt贸r膮 nie tylko jeden Kaczy艅ski cz臋sto je oskar偶a, by艂a faktem. Chyba lepiej uchwyci艂 przyczyn臋 Rokita, pisz膮c po ponad pi臋tnastu latach (gdy by艂y szef Urz臋du Rady Ministr贸w w rz膮dzie Hanny Suchockiej znajdowa艂 si臋 na fali popularno艣ci, jak膮 przynios艂a mu dzia艂alno艣膰 w komisji do sprawy Rywina, i stara艂 si臋 prezentowa膰 jako zdecydowany wr贸g postkomunizmu): 鈥濸ami臋tam doskonale zaskoczenie kierownictwa OKP wynikami g艂osowania. By艂 to czas, w kt贸rym PZPR zacz臋艂a faktycznie traci膰 formalnie zagwarantowan膮 przy Okr膮g艂ym Stole wi臋kszo艣膰 w Izbie (...) W tym w艂a艣nie momencie chybotliwej wi臋kszo艣ci uchwalony zosta艂 wniosek, kt贸ry w swojej tre艣ci zrywa艂 do艣膰 istotnie z logik膮 Okr膮g艂ego Sto艂u. Postanawia艂 bowiem o rozpocz臋ciu procesu rozliczania sprawc贸w stanu wojennego, przynajmniej za dokonane w贸wczas zbrodnie zab贸jstwa. Polityczny sens tego g艂osowania brzmia艂 w pewnym sensie jak przygrywka do rewolucji. W 14 dni po kapitulanckiej elekcji Jaruzelskiego unaocznia艂, 偶e w Sejmie mo偶e zaistnie膰 wi臋kszo艣膰, kt贸ra po cz臋艣ci z ideowych, a po cz臋艣ci zapewne z koniunkturalnych motyw贸w jest gotowa nie tylko niezw艂ocznie odsun膮膰 PZPR od w艂adzy, ale tak偶e - zgodnie z naturalnymi prawami rewolucji - poci膮gn膮膰 do odpowiedzialno艣ci ludzi ancien regime-u, przynajmniej za najci臋偶sze zbrodnie".

Ja te偶 my艣l臋, 偶e o to w艂a艣nie chodzi艂o. Mo偶na sobie wyobrazi膰, jakie ostrzegawcze alarmy rozdzwoni艂y si臋 w m贸zgu Adama Michnika. Wr贸g podnosi g艂ow臋, i to sprytnie podnosi; bo niby to przypadek, niby to wniosek jakiego艣 nielicz膮cego si臋 pos艂a - prostaczka ze wsi, kt贸ry po prostu prostolinijnie uj膮艂 si臋, jakoby, za ofiarami. Ale przecie偶 na pewno stoj膮 za nim ci, kt贸rzy chc膮 podpali膰 Polsk臋!

Dlaczego pozwalam sobie na takie 鈥瀒nsynuacje"? Bo przeczyta艂em publicystyk臋 Michnika z tamtego okresu wielokrotnie, w t臋 i we w t臋, i potrafi臋 zrekonstruowa膰 jego 贸wczesny spos贸b my艣lenia mo偶e nawet lepiej, ni偶 on sam go pami臋ta.

鈥濪膮偶enie do sprawiedliwo艣ci cz臋sto przekszta艂ca艂o si臋 w odwet na krzywdzicielach (...). Spada艂y g艂owy monarch贸w - Stuart贸w, Bourbon贸w, Romanow贸w. A potem upada艂y g艂owy tych, kt贸rzy byli przeciw egzekucji monarch贸w. A potem tych, kt贸rzy byli przeciw egzekucji obro艅c贸w monarch贸w. I tak bez ko艅ca. Istnieje jaka艣 okrutna logika rewolucji. Po偶era ona swych oprawc贸w, a potem swoje dzieci. Nikt tego najpierw nie chce, najpierw wszyscy chc膮 wolno艣ci i zgody, a potem odwetu nikt ju偶 nie jest w stanie kontrolowa膰.

Akt sprawiedliwo艣ci przekszta艂cony w akt odwetu staje si臋 fragmentem gry politycznej i walki o w艂adz臋. Powstaj膮 nowe niesprawiedliwo艣ci i nowe krzywdy. Zagro偶ona zostaje wolno艣膰, zagro偶one zostaje prawo. Ludzie przestaj膮 czu膰 si臋 bezpiecznie, wkrada si臋 strach. Walka o demokracj臋 ko艅czy si臋 wojn膮 wszystkich ze wszystkimi. Pojawia si臋 widmo chaosu, a wraz z nim widmo nowej dyktatury.

Tak sta艂o si臋 w Iranie, tak zaczyna stawa膰 si臋 w Gruzji, tak mo偶e by膰 wsz臋dzie".

Zach臋cam, 偶eby przeczytali Pa艅stwo ten fragment jeszcze raz, i jeszcze raz. Czy偶 s艂owa okrzyczanego autorytetu moralnego i wybitnego intelektualisty nie s膮 zwyk艂ym, histerycznym be艂kotem i skrajn膮 demagogi膮? Przecie偶 je艣li potraktowa膰 powy偶sze s艂owa powa偶nie i ze 艣wiadomo艣ci膮 historycznego kontekstu, w jakim zosta艂y opublikowane, wynika z nich, 偶e ukaranie jakiejkolwiek zbrodni musi doprowadzi膰 do jeszcze gorszej zbrodni. Najpierw wszyscy chc膮 tylko ukara膰 z艂odzieja i zabra膰 mu to, co ukrad艂, a potem sami zaczynaj膮 kra艣膰. Istnieje jaka艣 okrutna, deterministyczna logika, kt贸ra sprawia, 偶e tak po prostu musi by膰. Bo akt sprawiedliwo艣ci nieuchronnie przekszta艂ca si臋 w akt zemsty. Nie spos贸b poj膮膰, jak mog艂y w dziejach zaistnie膰 spo艂ecze艅stwa, kt贸re ukara艂y niejednego zbrodniarza i jako艣 nie sko艅czy艂o si臋 to dla nich popadnie -ciem w zbrodnie gorsze od tych, za kt贸re go ukara艂y!

Zacytowany fragment nie pochodzi z eseju po艣wi臋conego og贸lnym rozwa偶aniom na abstrakcyjne tematy, tylko z artyku艂u opublikowanego w dziesi膮t膮 rocznic臋 wprowadzenia przez Jaruzelskiego stanu wojennego. Powy偶sze zdania maj膮 wie艣膰 czytelnika do pointy, kt贸r膮 jest apel o uchwalenie ustawy abolicyjnej, kt贸ra raz na zawsze uwolni od odpowiedzialno艣ci karnej nie sprecyzowanych konkretnie 鈥瀉rchitekt贸w stanu wojennego". Kt贸偶 do tej grupy nale偶y, jeden Michnik raczy wiedzie膰. Kiszczak, Jaruzelski, Urban - to na pewno. Ale czy na przyk艂ad szefowie wojew贸dzcy wojska, bezpieki i milicji, przygotowuj膮cy wed艂ug og贸lnych wytycznych szczeg贸艂owe plany dzia艂a艅 i listy os贸b przeznaczonych do represjonowania, byli architektami, czy tylko wykonawcami? A szefowie departament贸w i sekcji MSW? Bo przecie偶 tam w艂a艣nie szuka膰 trzeba bezpo艣rednio odpowiedzialnych za pope艂nione zbrodnie. Zreszt膮 o tych zbrodniach, o strukturze, stworzonej do ich pope艂niania, nie mogli nie wiedzie膰 ich najwy偶si szefowie. Nawet, je艣li nie uda艂o si臋 znale藕膰 pisemnych rozkaz贸w z ich podpisami.

Michnik oczywi艣cie nie by艂by sob膮, gdyby prowadz膮c do takich wniosk贸w nie zacz膮艂 od zastrze偶enia: 鈥濩hc臋 by膰 dobrze rozumiany, tam gdzie wina jest niew膮tpliwa, tam zasadna jest rozmowa o karze. Dla przest臋pcy nie mo偶e by膰 bezkarno艣ci, cho膰 mo偶e by膰 wielkoduszno艣膰. Nie widz臋 mo偶liwo艣ci, by kwestionowa膰 odpowiedzialno艣膰 ludzi winnych morderstw. Bowiem 偶adne prawo, tak偶e prawo stanu wojennego, nie zezwala艂o na zabijanie ludzi, na porywanie ich i dr臋czenie czy torturowanie".

Ja te偶 鈥瀋hc臋 by膰 dobrze zrozumiany". I staram si臋 jak mog臋, 偶eby dobrze zrozumie膰 Michnika. W cytowanym fragmencie nie widzi on mo偶liwo艣ci, by kwestionowa膰 odpowiedzialno艣膰 ludzi winnych morderstw, ale przecie偶 na tym samym oddechu wzywa, by ich nie szuka膰. By zapomnie膰, po prostu, o pomordowanych, w imi臋 wielkoduszno艣ci, przebaczenia, no i przede wszystkim - aby nie rozp臋ta膰 spirali rewolucyjnej przemocy. Kara膰 mo偶na tylko wtedy, je艣li wina jest niew膮tpliwa, stwierdza Michnik. To oczywista prawda. Ale 偶eby wina sta艂a si臋 niew膮tpliwa, trzeba przeprowadzi膰 艣ledztwo. A Michnik wzywa, aby 鈥瀓ednym aktem prawnym" wszystkie 艣ledztwa przerwa膰 i na przysz艂o艣膰 zakaza膰; wtedy nikt nie b臋dzie m贸g艂 przes膮dzi膰 o niew膮tpliwej winie.

Oto typowa dla michnikowszczyzny pokr臋tno艣膰 w ca艂ej swojej krasie.

鈥濴臋kam si臋 procesu politycznego, w kt贸rym zwyci臋zcy s膮dzi膰 b臋d膮 pokonanych" - stawia Michnik kropk臋 nad 鈥瀒".

Czy potrafi膮 sobie Pa艅stwo wyobrazi膰 jaki艣 inny spos贸b, 偶eby zbrodniarzom totalitarnego re偶imu mo偶na by艂o wytoczy膰 proces, ni偶 najpierw ten re偶im pokona膰?

Ja nie.

Tekst, kt贸ry cytuj臋, opublikowany zosta艂 13 grudnia 1991, ponad rok po powo艂aniu komisji; niemniej cytowane powy偶ej fragmenty uzasadniaj膮 czytanie go jako swego rodzaju polemiki z ow膮 鈥瀙rzygrywk膮 do rewolucji".

Michnik widzia艂 贸wczesn膮 sytuacj臋 tak: ci, kt贸rzy chc膮 Polsk臋 podpali膰, a co najmniej uczyni膰 j膮 鈥瀦a艣ciankow膮, ciasn膮 i kultywuj膮c膮 w艂asne kompleksy", znale藕li oto bardzo skuteczn膮 bro艅 - rozliczanie pope艂nionych zbrodni. By艂y cz艂onek KOR nie potrzebowa艂 raport贸w 偶adnych komisji, 偶eby wiedzie膰, 偶e te zbrodnie by艂y, i jakie by艂y. Ale nie my艣la艂 ani o ich ofiarach, ani o sprawiedliwo艣ci - my艣la艂 o politycznych konstrukcjach, doskonalszych od demokracji w typie zachodnim, kt贸re wkr贸tce wzniesie wraz ze swymi przyjaci贸艂mi. Ofiary stanu wojennego mog艂y w tym wiekopomnym dziele bardzo nabru藕dzi膰. Bo 偶膮daniu ukarania zbrodniarzy trudno si臋 przeciwstawi膰, nikt przecie偶 nie opowie si臋 wprost za bezkarno艣ci膮 dla zbrodni, sam Michnik nie odwa偶a si臋 na to, woli po swojemu 艣ciemnia膰, zasiewa膰 w膮tpliwo艣ci, i prowadzi膰 op艂otkami do wniosku, 偶e cho膰 oczywi艣cie tak, to jednak lepiej nie. Has艂o 鈥瀠kara膰 zbrodniarzy" sprawi艂o, 偶e w kontraktowym Sejmie, w kt贸rym wi臋kszo艣膰 mia艂a mie膰 PZPR, ta wi臋kszo艣膰 zacz臋艂a si臋 kruszy膰. Partyjne do艂y, wbrew Kiszczakowi czy Pudyszowi, przesz艂y na stron臋 tych, kt贸rzy si臋gn臋li po has艂o sprawiedliwo艣ci i po bro艅 rozlicze艅. Michnik ju偶 wiedzia艂, jak si臋 to musi sko艅czy膰: 鈥瀝eformatorskie skrzyd艂o w艂adzy" straci wp艂yw na aparat, a ten przejdzie pod komend臋 jakiego艣 polskiego Mecziara czy Miloszevicia.

Wi臋c jest tylko jedna mo偶liwo艣膰: o zbrodniach stanu wojennego trzeba zapomnie膰. Pomordowanych, le偶膮cych w grobach, trzeba zamordowa膰 jeszcze raz - broni膮 niepami臋ci. W imi臋 wy偶szych racji i historycznej konieczno艣ci.

Dysponuj膮c najpot臋偶niejszym i najbardziej opiniotw贸rczym medium III RP, Michnik nigdy nie wykorzysta艂 go, aby przekaza膰 swym czytelnikom wiedz臋 o zbrodniach stanu wojennego. O powstaniu komisji Rokity 鈥濭azeta Wyborcza" poinformowa艂a dwuzdaniow膮 notk膮. O zako艅czeniu jej prac - mo偶e trzyzdaniow膮. Poza tym jedyn膮 wzmiank膮 na temat komisji, jak膮 mo偶na znale藕膰 w internetowym archiwum, jest niniejszy passus politycznej sylwetki Rokity, kre艣lonej

w czasach, kiedy 鈥濿yborcza" uwa偶a艂a tego polityka za swego:

鈥濸omys艂em Rokity na dekomunizacj臋 jest 禄awans pokoleniowy ludzi, kt贸rzy nie zetkn臋li si臋 w swoim doros艂ym 偶yciu z komunizmem芦. W lustracj臋 nigdy nie wierzy艂. Wiedzia艂 jako szef nadzwyczajnej komisji do zbadania dzia艂alno艣ci MSW, 偶e akta by艂y niszczone i preparowane".

Sprawd藕cie sami. Jedyne, co wedle gazety Michnika zdo艂a艂a odkry膰 komisja, jest to, 偶e archiwa MSW by艂y niszczone i preparowane. Cho膰, jako 偶ywo, w wielostronicowym raporcie komisji nie ma na ten temat ani s艂owa,

鈥濭azeta Wyborcza" pisa艂a o ofiarach wszelkiego rodzaju re偶im贸w afryka艅skich, po艂udniowoameryka艅skich, azjatyckich. Relacjonowa艂a zbrodnie na Ba艂kanach i sekundowa艂a procesom, maj膮cym je wyja艣ni膰. Ofiarom Jaruzelskiego i Kiszczaka nie po艣wi臋ci艂a przez ca艂y czas swego istnienia ani jednego artyku艂u.

Zadajmy sobie trud zajrzenia do 鈥濿yborczej" z kolejnych rocznic 13 grudnia.

W roku 1989 - wywiad z genera艂em Jaruzelskim.

W numerze 艣wi膮tecznym z 1990 roku Adam Michnik zamieszcza tekst 鈥濸o偶egnanie genera艂a", b臋d膮cy wielk膮 pochwa艂膮 jego prezydentury.

W 1991 - cytowany ju偶 s膮偶nisty apel o ustawow膮 abolicj臋 dla 鈥瀉rchitekt贸w stanu wojennego".

W 1992 wywa偶ony, niewiele m贸wi膮cy tekst rocznicowy.

W 1993 g艂贸wnym 鈥瀗ewsem" jest antykomunistyczna manifestacja, zorganizowana pod will膮 Wojciecha Jaruzelskiego. W komentarzu podpisanym A.M. czytamy: 鈥濪laczego m艂odzi ludzie z NZS* nie wiedz膮, 偶e na艣laduj膮 najbardziej brutalne metody z epoki chi艅skiej rewolucji kulturalnej, kiedy pe艂no by艂o palenia kukie艂 i 禄spontanicznych芦 demonstracji przed prywatnymi mieszkaniami?" Kilka dni p贸藕niej w obron臋 Jaruzelskiego w艂膮cza si臋 Jacek Kuro艅: 鈥濸roblem polega na tym, 偶e demonstranci... ju偶 os膮dzili i wybrali kar臋 - pr臋gierz, tzn. publiczne upokorzenie. M艂odzi polscy inteligenci nie szanuj膮 godno艣ci osoby ludzkiej i lekcewa偶膮 prawo".

A nast臋pnego dnia zamieszcza 鈥濿yborcza" reporta偶 o zawodowych wojskowych. Bohaterowie reporta偶u skar偶膮 si臋, 偶e w dyskusjach o stanie wojennym 鈥瀖贸wi si臋 tylko ofiarach jednej strony". A przecie偶 oni marzli, a niekiedy nawet gin臋li - na dow贸d opis katastrofy helikoptera, kt贸ry w grudniu 1981 podczas wypatrywania z powietrza kontrrewolucji dozna艂 awarii i spad艂 z ca艂膮 za艂og膮 do jeziora.

W 1994 roku o rocznicy przypomina tylko kr贸tkie streszczenie bada艅 opinii publicznej, z kt贸rego wynika, 偶e Polacy oceniaj膮 stan wojenny oraz Jaruzelskiego dobrze.

1995 - o stan wojenny Jaros艂aw Kurski pyta Andrzeja Werblana, by艂ego cz艂onka Biura Politycznego KC PZPR.

1996 - przedruk telewizyjnego wyst膮pienia premiera W艂odzimierza Cimoszewicza oraz wypowied藕 Jaruzelskiego.

1997 - 鈥瀂adzwoni艂 do mnie Bre偶niew", ze Stanis艂awem Kani膮 rozmawiaj膮 Adam Michnik i Wojciech Maziarski.

1998 - list Wojciecha Jaruzelskiego pt. 鈥濶ie wszystko jest czarne, nie wszystko jest bia艂e". Doprawdy, nazbyt defetystyczny tytu艂; towarzysz genera艂 m贸g艂 艣mia艂o stwierdzi膰, 偶e ju偶 nic nie jest ani czarne, ani bia艂e. Wszystko r贸偶owe.

1999 - w og贸le nic, jedynie wzmianka w rozmowie z Barbar膮 Labud膮, kt贸ra wyja艣nia, dlaczego przyj臋艂a nominacj臋 do kancelarii prezydenta Kwa艣niewskiego. Barbara Labuda informuje, 偶e ma do stanu wojennego stosunek bardzo osobisty, gdy偶 by艂y to dla niej czasy wznios艂o艣ci i rozpaczy - ale z satysfakcj膮 odnotowuje, 偶e 鈥瀗igdy nie s膮dzi艂a, i偶 tak szybko upora si臋 z t膮 nienawi艣ci膮".

2000 - Micha艂 Sadykiewicz, by艂y pu艂kownik Ludowego Wojska Polskiego, od roku 1971 na Zachodzie, twierdzi, 偶e Sowieci byli gotowi interweniowa膰 w Polsce. 鈥濵ogli wej艣膰" - przedruk za numerem 126 鈥瀂eszyt贸w Historycznych". 呕adnych polemik, cho膰 teza sprzeczna jest z ustaleniami prawie wszystkich zajmuj膮cych si臋 spraw膮 historyk贸w.

2001 - kolejny apel Michnika o abolicj臋, plus rocznicowe wyst膮pienie Aleksandra Kwa艣niewskiego.

2002 - w dodatku 鈥濪u偶y Format" wywiad Teresy Tora艅skiej z Jerzym Urbanem.

2003 - w tym samym dodatku wywiad Teresy Tora艅skiej z Micha艂em Jagie艂艂膮, w roku 1981 cz艂onkiem Biura Politycznego KC PZPR

2004 - w 鈥濪u偶ym Formacie" Teresa Tora艅ska rozmawia z genera艂em Jaruzelskim, a Jacek Hugo-Bader z Andrzejem Molakiem, w stanie wojennym porucznikiem SB, kt贸ry w 1990 nie przeszed艂 weryfikacji i musia艂 opu艣ci膰 resort. Tytu艂 wywiadu: 鈥濸retorianin Jaruzelskiego".

2005 - tekst rocznicowego wyk艂adu wyg艂oszonego przez Adama Michnika w Audytorium Maksimum Uniwersytetu Warszawskiego. Point膮 wyst膮pienia jest ponowienie apelu o formaln膮, ustawow膮 abolicj臋 dla 鈥瀉rchitekt贸w stanu wojennego". Trwaj膮ca od lat szesnastu abolicja faktyczna to dla Michnika wci膮偶 za ma艂o.

鈥13 grudnia zacz臋艂a si臋 - zimna na szcz臋艣cie a nie gor膮ca - wojna domowa. Trwa艂a siedem lat. Przynios艂a wi臋zienie, podziemie, emigracj臋, cierpienie", roztkliwia si臋 Michnik w przywo艂ywanym tek艣cie z 1991 roku, tu偶 obok go艂os艂ownych zapewnie艅, 偶e dla przest臋pcy nie mo偶e by膰 bezkarno艣ci (ale mo偶e by膰 wielkoduszno艣膰). Pomi艅my, 偶e opr贸cz emigracji i wi臋zienia ta wojna nios艂a tak偶e 艣mier膰, i to nie tylko wojskowym, kt贸rym zdarzy艂o si臋 mie膰 awari臋 helikoptera, albo po艣lizgn膮膰 i spa艣膰 z wie偶y wartowniczej. O cierpieniach, kt贸rym w roku 1991 Michnik tyle偶 wielkodusznie, co og贸lnikowo, nie zaprzeczy艂, jego wierni czytelnicy nie mieli si臋 ju偶 nigdy p贸藕niej szansy dowiedzie膰. Nigdy nie ukaza艂 si臋 w gazecie Michnika wywiad z kim艣, kto pad艂 ofiar膮 stanu wojennego, komu odbito nery, zabito ojca, komu z艂amano karier臋 zakazem pracy albo kogo zrujnowano konfiskatami, w stosowaniu kt贸rych za posiadanie bodaj jednej ulotki specjalizowali si臋 wtedy niekt贸rzy do dzi艣 orzekaj膮cy s臋dziowie. Nikogo spo艣r贸d wygnanych z kraju, nikogo, kto ryzykowa艂, ukrywaj膮c dzia艂aczy podziemia, u偶ycza艂 lokalu na konspiracyjne drukarnie, kto kolportowa艂 nielegalne wydawnictwa. 13 grudnia to w 鈥濭azecie Wyborczej" tylko coroczne 艣wi臋to genera艂a Jaruzelskiego i jego podw艂adnych oraz okazja do oficja艂ki postkomunist贸w.



* * *

Uchwa艂a Sejmu z 2 sierpnia 1989 m贸wi艂a o powo艂aniu Komisji 艢ledczej. Czytelnik dzisiejszy, s艂ysz膮c te s艂owa, ma przed oczami komisj臋 rywinowsk膮 czy do spraw Orlenu - publiczne przes艂uchania 艣wiadk贸w, konfrontowanie ich ze sob膮, uprzedzanie, 偶e zeznania sk艂adane s膮 pod przysi臋g膮, i niekiedy kierowanie wniosk贸w do prokuratury, gdy udawa艂o si臋 udowodni膰, 偶e z艂o偶one zeznania mija艂y si臋 z prawd膮.

W tym wypadku nic podobnego nie mia艂o miejsca. Komisja wprawdzie powsta艂a - wypadek przy pracy, tak wysz艂o, wniosek pad艂 z zaskoczenia i g艂upio jako艣 by艂o go nie poprze膰 - ale otoczona przez prominent贸w OKP atmosfer膮 niech臋ci, 偶adnych konkretnych uprawnie艅 艣ledczych nie otrzyma艂a. Nie wolno jej by艂o wzywa膰 艣wiadk贸w ani przes艂uchiwa膰 ich pod rygorami s膮dowymi. Nikt jej nie musia艂, je艣li nie mia艂 akurat ochoty, udost臋pnia膰 偶adnych szczeg贸lnych papier贸w z archiw贸w, poza tymi, kt贸re, na mocy obowi膮zuj膮cego prawa, by艂y dla pos艂贸w og贸lnie dost臋pne. Kiedy komisja zapragn臋艂a przepyta膰 kt贸rego艣 z funkcjonariuszy resortu na okoliczno艣膰 badanych spraw, ten m贸g艂 odpowiedzie膰 鈥瀙oca艂ujcie mnie w de" albo ple艣膰 dowolne banialuki.

W zwi膮zku z tym prawie po艂owa z pos艂贸w wybranych do komisji nigdy si臋 nie pojawi艂a na jej posiedzeniach i nie podj臋艂a 偶adnych prac zwi膮zanych z jej zadaniami. Aktywno艣膰 cz臋艣ci spo艣r贸d pozosta艂ych by艂a niedu偶a. Cz臋艣膰 po pewnym czasie z艂o偶y艂a zbiorow膮 rezygnacj臋, charakterystyczne, nie na r臋ce przewodnicz膮cego komisji, tylko marsza艂ka Sejmu.

Wbrew intencjom, jakie tej rezygnacji przy艣wieca艂y, okaza艂o si臋 to dla komisji b艂ogos艂awie艅stwem. Nie nara偶ona na obstrukcj臋 takich or艂贸w, jak W艂odzimierz Cimoszewicz i jego partyjni towarzysze, grupka dos艂ownie kilku zapale艅c贸w przez nast臋pne dwa lata mozolnie wgryza艂a si臋 w jedyny materia艂, do jakiego dano jej dost臋p - w raporty z prokuratorskich 艣ledztw, i, w nielicznych wypadkach, kiedy sprawa trafi艂a do s膮du, akta procesowe. By膰 mo偶e Rokita faktycznie, jak twierdzi Kaczy艅ski, u偶ywa艂 okre艣lenia 鈥瀗ieszcz臋sna komisja", ale do postawionego mu przez Sejm zadania podszed艂 bardzo solidnie. On i kilku innych odwiedzili rejonowe prokuratury, zbadali dokumenty - i, koniec ko艅c贸w, niemal dwa lata po powo艂aniu komisji, przedstawili Sejmowi raport ko艅cowy.

Sejm odrzuci艂 propozycj臋, aby konkluzje raportu zosta艂y uznane za propozycje ca艂ej Izby i uchwali艂, na wniosek Unii Demokratycznej, nic nieznacz膮ce o艣wiadczenie, 偶e oddaje ho艂d ofiarom bezprawia, raport przyjmuje do wiadomo艣ci, i uwa偶a, i偶 sprawa powinna by膰 dalej badana.

Po czym z ulg膮 raport odes艂ano do archiwum, gdzie przez nast臋pnych 14 lat pokrywa艂 si臋 kurzem jako 鈥瀌ruk sejmowy 1104 z dnia 26 wrze艣nia 1991 roku" - pierwszy i najtrudniej dost臋pny prohibit III RP. W tajemniczy spos贸b ob艂o偶ony zosta艂 klauzul膮 tajno艣ci, nie wiadomo do dzi艣, przez kogo w艂a艣ciwie - w ka偶dym razie powo艂uj膮c si臋 na t臋 klauzul臋 nie udost臋pniano raportu nawet historykom. Dopiero w roku 2005, odpowiadaj膮c na pismo by艂ego przewodnicz膮cego komisji, 贸wczesny szef MSW Ryszard Kalisz poinformowa艂, 偶e wedle jego wiedzy dokument przesta艂 by膰 tajny w marcu 2002.

Dzi艣 raport jest ju偶 wreszcie powszechnie dost臋pny - zosta艂 wydany w 2005 roku przez 鈥濧rcana" ze wst臋pem Rokity i historycznym komentarzem Antoniego Dudka. Ka偶dy mo偶e przeczyta膰.

Nie jest to lektura 艂atwa. Po pierwsze - mamy do czynienia z dokumentem, kt贸ry nie zaczyna spraw ab ovo, nie relacjonuje, co si臋 kiedy zdarzy艂o, ale wy艂膮cznie podsumowuje kwerend臋 w prokuratorskich papierach. Lwi膮 cz臋艣膰 raportu zajmuje ocena dokument贸w wytworzonych w ramach komunistycznego 鈥炁沴edztwa" dotycz膮cego przebiegu pacyfikacji kopalni 鈥濿ujek". Cz臋艣膰 pozosta艂膮 - relacja o tym, jak 鈥瀊adano" inne przypadki tajemniczych zgon贸w.

Po drugie - to jest lektura, kt贸ra, mimo wszystko, mimo trudnej do przebrni臋cia formy prawniczego sprawozdania, stawia w艂osy na g艂owie.

Zawsze mi si臋 przypomina w takich chwilach surowo zakazana przez sowieck膮 cenzur臋 ba艣艅 Jewgienija Szwarca o miasteczku od stuleci rz膮dzonym przez trzyg艂owego smoka - miasteczku, do kt贸rego przybywa pewnego dnia, aby je wyzwoli膰, rycerz Lancelot. Nikt go tam nie wzywa艂 ani nie chce, przyzwyczajeni do odwiecznego strachu mieszka艅cy manifestuj膮 przeciwko jego obecno艣ci w mie艣cie z t膮 sam膮 potulno艣ci膮, z jak膮 Polacy w 1976 roku manifestowali przeciwko warcho艂om z Radomia i Ursusa, a w chwili, gdy pisz臋 te s艂owa, wyn臋dzniali Kuba艅czycy, sp臋dzeni na place Hawany, demonstruj膮 swe uwielbienie dla zdychaj膮cego Fidela i niez艂omn膮 wol臋 trwania w socjalizmie. Ale Lancelot, bez wzgl臋du na to wszystko, musi stan膮膰 do walki ze smokiem, bo, jak t艂umaczy, nieopatrznie zajrza艂 kiedy艣 do Wielkiej Ksi臋gi. A kto zajrzy do Wielkiej Ksi臋gi, w kt贸rej dzie艅 po dniu w magiczny spos贸b zapisuj膮 si臋 wszystkie ludzkie krzywdy, ten ju偶 nigdy nie mo偶e zazna膰 spokoju.

Sprawozdanie Sejmowej Komisji Nadzwyczajnej do Zbadania Dzia艂alno艣ci MSW jest tak膮 Wielk膮 Ksi臋g膮 -przynajmniej dla kogo艣, kto nie uleg艂 amnezji, i pami臋ta, 偶e z艂o komunizmu nie polega艂o tylko na usuni臋ciu z partii jednego czy drugiego literata, kt贸ry skasowawszy, co by艂o do skasowania za peany na cze艣膰 Stalina, zapragn膮艂 na staro艣膰 pochodzi膰 w glorii opozycjonisty i troch臋 pok艂apa艂 g臋b膮 do mikrofonu zachodniemu korespondentowi. I 偶e opozycj臋 tworzyli nie tylko ludzie, kt贸rym w wi臋zieniu pozwalano pisa膰 ksi膮偶ki, a potem wypuszczano ich na Zach贸d, 偶eby pobrylowali na tamtejszych salonach jako 偶ywy dow贸d dla zblazowanych w kapitalistycznym dobrobycie lewicowych intelektualist贸w, 偶e opr贸cz skostnia艂ej partyjnej biurokracji jest te偶 w krajach obozu sowieckiego zdrowy nurt lewicy rewolucyjnej, wci膮偶 bliskiej klasie robotniczej i szczytnym idea艂om marksizmu-leninizmu-trockizmu.

Opozycj臋 tworzyli te偶 tacy ludzie, kt贸rych na zachodnich salonach nie znano i o kt贸rych nikt si臋 nie upomina艂.

Jak Jan Samsonowicz z Gda艅ska, kt贸rego znaleziono powieszonego na p艂ocie Stoczni Gda艅skiej. Wcze艣niej zd膮偶y艂 po偶egna膰 si臋 z synem i powiedzie膰 mu, 偶e szykuje si臋 wraz z przyjaci贸艂mi z podziemia do du偶ej akcji, a 偶on臋 uprzedzi艂, by nigdy nie wierzy艂a, je艣li b臋d膮 m贸wi膰, 偶e zgin膮艂 w nieszcz臋艣liwym wypadku albo pope艂ni艂 samob贸jstwo.

Jak ludzie, kt贸rzy zakatowani zostali na 艣mier膰 przez milicjant贸w i ubek贸w. Ryszard 艢lusarski z Legnicy, Stanis艂aw Kot z Rzeszowa, Tadeusz W膮do艂owski, kt贸ry zmar艂 na komisariacie kolejowym MO w Gdyni, i kt贸remu w akcie zgonu wpisano 鈥炁沵ier膰 z przyczyn chorobowych", nie wspominaj膮c ani s艂owa o widocznych na ciele obra偶eniach. Jak Bronis艂aw Grzywna, w wypadku kt贸rego prokuratura przyzna艂a nawet, 偶e zmar艂 wskutek pobicia, ale 艣ledztwo umorzy艂a. Jak Wac艂aw Kulimowski, kt贸ry przed zgonem sam zd膮偶y艂 opowiedzie膰, co robiono z nim na komendzie. Jak Kazimierz 艁azarski z Ole艣nicy, Grzegorz Luks z Goleniowa i inni.

Czytamy, poznaj膮c jeden po drugim przypadki z perspektywy oficjalnych sprawozda艅, zwykle preparowanych tak nieudolnie, 偶e gdyby nie powaga sprawy, chcia艂oby si臋 parskn膮膰 艣miechem. J贸zef Kucia - zatrzymany przez milicj臋, znaleziony zosta艂 martwy w lesie. 艢ledztwo ograniczy艂o si臋 do wyperswadowania 艣wiadkowi, kt贸ry widzia艂, jak wci膮gano go do radiowozu, 偶e nic nie widzia艂.

Czytamy o ludziach, kt贸rych po zatrzymaniu esbecy odwozili nie do areszt贸w, ale do izb wytrze藕wie艅 - by Urban m贸g艂 w razie czego lekcewa偶膮co stwierdzi膰, 偶e zmar艂y nie by艂 偶adnym tam opozycjonist膮, tylko zwyk艂ym pijakiem. Jak Krzysztof Skrzypczak z Poznania, kt贸ry, wed艂ug oficjalnych ustale艅 komunistycznej prokuratury, b臋d膮c pijany do nieprzytomno艣ci i skr臋powany sk贸rzanymi pasami, zdo艂a艂 wsta膰 z 艂贸偶ka i si臋 powiesi膰.

鈥濸owiesi艂 si臋" te偶 Jaros艂aw Romanowski w areszcie w Suwa艂kach - po tym 鈥瀞amob贸jstwie" na 艣cianach celi pozosta艂y 艣lady krwi, a na ciele wisielca obra偶enia, kt贸rych w chwili aresztowania bez w膮tpienia nie mia艂. Nie przeszkodzi艂o to odno艣nym w艂adzom stwierdzi膰 ponad wszelk膮 w膮tpliwo艣膰 samob贸jstwa. Podobnie, jak w wypadku powieszonego w areszcie w Miechowie Jana Krawca, a w 艢remie Mariana Klupczy艅skiego.

W przegl膮danych przez komisj臋 Rokity aktach roi si臋 od samob贸jc贸w. Niezwyk艂ych samob贸jc贸w - ni z tego, ni z owego, decyduj膮 si臋 na ten krok, na przyk艂ad, ludzie powszechnie znani ze swej religijno艣ci. A zdecydowawszy si臋, zabijaj膮 si臋 w spos贸b rzadko spotykany. Jak na przyk艂ad Janusz Sierocki - kt贸ry, jak ustali艂a peerelowska prokuratura, wyskoczy艂 z okna. 艢ledczych bynajmniej nie zdziwi艂o, 偶e wed艂ug 艣wiadk贸w tego 鈥瀞koku" Sierocki lecia艂 ty艂em. Jadwiga Kry艅ska - wielokrotnie zatrzymywana za dzia艂alno艣膰 opozycyjn膮, te偶 w ko艅cu 鈥瀢yskoczy艂a z okna". 20 minut przed tym skokiem by艂 u niej lekarz i nie stwierdzi艂 偶adnych objaw贸w samob贸jczych. Marek Pawlak, na pope艂nienie 鈥瀞amob贸jstwa" przez skok z okna swego mieszkania wybra艂 akurat moment, kiedy mieszkanie to przeszukiwa艂a MO.

S膮 te偶 w raporcie ofiary niezwyk艂ych wypadk贸w. Marcin Antonowicz - 鈥瀢ypad艂" z milicyjnego stara. Krzysztof Struski 鈥瀢ypad艂" z radiowozu. Stanis艂aw Bulko 鈥瀢yskoczy艂" z milicyjnego radiowozu wprost pod ko艂a samochodu nadje偶d偶aj膮cego z przeciwka. Wedle sekcji zw艂ok, odrzuconej przez prokuratora jako b艂臋dnie przeprowadzona, w chwili, gdy wyskakiwa艂, ju偶 by艂 martwy.

Topielcy - Emil Barcha艅ski. Nie mia艂 jeszcze nawet osiemnastu lat, gdy zosta艂 aresztowany w konspiracyjnej drukarni. Na procesie, ku wielkiemu niezadowoleniu prokuratury i s膮du, odwo艂a艂 zeznania z艂o偶one w 艣ledztwie i zezna艂, 偶e zosta艂y one wymuszone torturami. Opisa艂 szczeg贸艂owo, w jaki spos贸b by艂 torturowany. Zwolniony do czasu rozprawy odwo艂awczej, wkr贸tce zosta艂 wy艂owiony martwy z Wis艂y. Oczywi艣cie - samob贸jstwo. 艢ledczy nie uznali za stosowne ustala膰, kim by艂 cz艂owiek, w towarzystwie kt贸rego widzieli go tu偶 przed 艣mierci膮 艣wiadkowie. C贸偶 niby dziwnego - pope艂nianie samob贸jstwa z asyst膮 by艂o w stanie wojennym obyczajem cz臋stym w艣r贸d dzia艂aczy podziemia, szczeg贸lnie tych, kt贸rzy nie zaliczali si臋 do opozycyjnej 鈥瀉rystokracji", kt贸rych losu nie 艣ledzili korespondenci zachodnich medi贸w, a ju偶 zw艂aszcza, je艣li mieli pecha nale偶e膰 do nurtu odrzucaj膮cego porozumienie z komunistami.

Ludzie zamordowani tylko po to, by rzuci膰 postrach na ich najbli偶szych. Jak Grzegorz Przemyk, jak 82-letnia matka adwokata Krzysztofa Piesiewicza, jak t艂umaczka Ma艂gorzata Grabi艅ska, przypadkowa ofiara, kt贸r膮 zbrodniarze pomylili z inn膮 Ma艂gorzat膮 Grabi艅sk膮, mieszkaj膮c膮 opodal synow膮 opozycyjnego adwokata.

Sfingowane wypadki drogowe - jak 艣mier膰 ksi臋dza Stanis艂awa Kowalczyka. Albo zupe艂nie ju偶 nieskrywane, jawnie dokonane morderstwa, kt贸re mia艂y rzuci膰 postrach na chwilowo pozostaj膮cych przy 偶yciu koleg贸w z podziemia. Piotr Bartoszcze, niezale偶ny dzia艂acz rolniczy, zat艂uczony przez 鈥瀗ieznanych sprawc贸w" ko艂o w艂asnego domu. Krzysztof Jasi艅ski, zakatowany na 艣mier膰, znaleziony martwy na bocznicy kolejowej. Ksi膮dz Antoni Kij, ksi膮dz Stanis艂aw Palim膮ka...

Ostatnie miesi膮ce peerelu: 21 stycznia 1989 - zamordowany zostaje ks. Stefan Niedzielak, kapelan rodzin katy艅skich. Wcze艣niej odbiera liczne pogr贸偶ki i 鈥瀘strze偶enia"; w dniu 艣mierci m贸wi rano do jednego z przyjaci贸艂, 偶e prawdopodobnie komuni艣ci wkr贸tce go zabij膮. Prokuratura uznaje, 偶e ksi膮dz niefortunnie spad艂 z krzes艂a, i jeszcze par臋 miesi臋cy wcze艣niej uda艂oby jej si臋 na tym spraw臋 zamkn膮膰. Jednak atmosfera pocz膮tku roku 1989 jest ju偶 inna, 艣ledczy zmuszeni s膮 do zam贸wienia ekspertyzy bieg艂ego, kt贸ry stwierdza, i偶 ksi臋dzu kto艣 go艂ymi r臋kami skr臋ci艂 kark - w taki spos贸b m贸g艂 zabi膰 tylko zawodowy morderca, nauczony tej sztuki w specs艂u偶bach. Kilka dni p贸藕niej, 30 stycznia, zamordowany zostaje w swoim domu w Dojlidach pod Bia艂ymstokiem ks. Stanis艂aw Suchowolec. 11 lipca 1989 (! - jeszcze w ponad miesi膮c po kontraktowych wyborach) w Krynicy Morskiej nieznani sprawcy morduj膮 ksi臋dza Sylwestra Zycha.

Nawet nie maj膮c praktycznie 偶adnych mo偶liwo艣ci dzia艂ania, poza stwierdzeniem, jakimi matactwami, oszustwami i udowadnianiem prawem i lewem z g贸ry za艂o偶onej tezy by艂y oficjalne 鈥炁沴edztwa", odkrywa komisja Rokity istnienie w Departamencie IV SB, zajmuj膮cym si臋 zwalczaniem Ko艣cio艂a, struktury okre艣lanej kryptonimem 鈥濪". Jest to zakonspirowana kom贸rka przeznaczona do zada艅 w 艣wietle peerelowskiego prawa nielegalnych - napad贸w, podpale艅, pobi膰 i morderstw.

W kilkana艣cie lat potem IPN udowodni, 偶e niejawne 鈥瀞ekcje D" istnia艂y nie tylko w tym, ale we wszystkich wydzia艂ach SB. Zadaje to k艂am twierdzeniom komunistycznych genera艂贸w i ich rzecznika, jakoby ewentualne zbrodnie, je艣li rzeczywi艣cie naprawd臋 si臋 tu czy tam zdarzy艂y, by艂y skutkiem samowoli. Czy nawet wr臋cz -w wersji wymy艣lonej po zamordowaniu ksi臋dza Popie艂uszki - jakoby by艂y dzie艂em spisku zorganizowanego w s艂u偶bach przez 鈥瀊eton" i wymierzonego w艂a艣nie w Jaruzelskiego i Kiszczaka, a w domy艣le inspirowanego przez Sowiet贸w i maj膮cego doprowadzi膰 do destabilizacji oraz interwencji.

Morderstwa ludzi niewygodnych dla komunist贸w nie by艂y przecie偶 w peerelu niczym nowym; w stanie wojennym tyle tylko, 偶e zdarza艂y si臋 cz臋艣ciej. W styczniu 1980 Tadeusz Szczepa艅ski, dzia艂acz gda艅skich Wolnych Zwi膮zk贸w Zawodowych, zagin膮艂, i dopiero po kilku miesi膮cach Wis艂a wyrzuci艂a jego zmasakrowane zw艂oki; mia艂y po艂amane palce i pozrywane paznokcie, co s艂abo pasowa艂o do oficjalnych ustale艅 艣ledztwa, jakoby Szczepa艅ski, wracaj膮c noc膮 z imprezy, zosta艂 obrabowany, pobity i wrzucony do rzeki przez zwyk艂ych bandyt贸w. Gdy ostatnio historyk IPN odnalaz艂 dokumenty 艣wiadcz膮ce o sterowaniu tym 鈥炁沴edztwem" przez SB, Wa艂臋sa publicznie uroni艂 艂ezk臋, 偶e bezpieka usi艂owa艂a Szczepa艅skiego zmusi膰 do donoszenia na niego, Wa艂臋s臋 i 鈥瀙rzy艂o偶yli mu za mocno". Taktownie, nikt nie zasugerowa艂 Wa艂臋sie, 偶e skoro Szczepa艅ski zgin膮艂, bo nie chcia艂 kapowa膰 na przysz艂ego przewodnicz膮cego 鈥濻olidarno艣ci", to przynajmniej wobec niego - skoro ju偶 nie wobec innych pomordowanych za 鈥濻olidarno艣膰" - powinien by艂y prezydent czu膰 si臋 do czegokolwiek zobowi膮zany. Jako prezydent Wa艂臋sa bardzo interesowa艂 si臋 zawarto艣ci膮 archiw贸w gda艅skiej MSW, i pono膰 to w艂a艣nie ch臋膰 u艂atwienia sobie dost臋pu do nich by艂a przyczyn膮 usuni臋cia 鈥瀦drajcy" Hodysza - ale jego zainteresowanie dotyczy艂o tylko akt TW 鈥濨olek", a nie morderc贸w Szczepa艅skiego.

A wcze艣niej - pisarz Jerzy Zawieyski, le偶膮c w szpitalu ca艂kowicie sparali偶owany po wylewie, mia艂 wedle oficjalnej wersji wsta膰, przej艣膰 kawa艂 korytarza, wspi膮膰 si臋 na parapet trudny do sforsowania nawet dla cz艂owieka zdrowego, pokona膰 wysok膮 balustrad臋, i wyskoczy膰. Nie umar艂 w艂asn膮 艣mierci膮 Jan Gerhard, kt贸ry zbyt wiele wiedzia艂 o 艣mierci komunistycznej ikony, genera艂a 艢wierczewskiego. Zamordowany zosta艂 studencki dzia艂acz Stanis艂aw Pyjas, zamordowano te偶 w szybkim czasie 艣wiadka, kt贸ry m贸g艂 w ewentualnym 艣ledztwie podwa偶y膰 prokuratorskie ustalenia co do przebiegu ostatnich godzin jego 偶ycia. Skatowany przez 鈥瀗ieznanych sprawc贸w" zmar艂 od obra偶e艅 ks. Roman Kotlarz, kt贸ry narazi艂 si臋 komunistom, b艂ogos艂awi膮c i udzielaj膮c absolucji uczestnikom robotniczych protest贸w w Radomiu w 1976.

W1969 roku 鈥瀞pad艂 z dachu", akurat w czasie procesu Janusza Szpota艅skiego, w kt贸rym wyst臋powa艂 jako jeden z wa偶nych 艣wiadk贸w, aktor Adam Pawlikowski. Tak samo, jak usi艂owano 鈥瀢p艂yn膮膰" na mecenas贸w Piesiewicza i Grabi艅skiego, 鈥瀢p艂yni臋to" w latach pi臋膰dziesi膮tych - poprzez 艣miertelny 鈥瀢ypadek" c贸rki - na poet臋 Broniewskiego, kt贸ry, rozzuchwalony pozycj膮 barda rewolucji, w pijanym widzie zacz膮艂 sobie pozwala膰 na podskakiwanie 鈥瀌rogim towarzyszom / drogi koniecznej acz jak偶e niesp贸jnej".

Morderstwa by艂y dla peerelowskiej bezpieki rutyn膮. Ich liczba nieco zmala艂a w okresie gierkowskiego z艂agodzenia kursu, wymuszonego staraniem si臋 o zagraniczne po偶yczki - charakterystyczne, 偶e pierwsz膮 wi臋ksz膮 amnesti臋 dla wi臋藕ni贸w politycznych urz膮dzono w peerelu na okoliczno艣膰 wizyty w Warszawie kanclerza RFN Willy'ego Brandta, zwalniaj膮c cichcem uczestnik贸w radomskich rozruch贸w i pomagaj膮cych im korowc贸w. P贸藕niej Jaruzelski znowu zdj膮艂 swoim psom kaganiec. Zacz臋li gin膮膰 znani z antykomunizmu ksi臋偶a i dzia艂acze podziemia - wypadki, kt贸re znamy, to wci膮偶 zapewne wierzcho艂ek g贸ry lodowej. W archiwach IPN znalaz艂y si臋 papiery 艣wiadcz膮ce, 偶e przygotowywano si臋 w MSW do zamordowania Wa艂臋sy. Tylko przypadkiem nie powiod艂a si臋 pr贸ba otrucia siln膮 dawk膮 leku Anny Walentynowicz. Nawiasem m贸wi膮c, rozpatrywano tak偶e - wcze艣niej, w po艂owie lat siedemdziesi膮tych - projekt zlikwidowania w drodze 鈥瀗ieszcz臋艣liwego wypadku", podczas pobytu na Zachodzie, Adama Michnika.

Mordowano i potem - Micha艂a Falzmanna, Waleriana Pa艅k臋, 艣wiadk贸w jego 艣mierci i inne osoby badaj膮ce afer臋 FOZZ b膮d藕 zwi膮zane z dokonywanymi przez Fundusz operacjami finansowymi, szefa policji Marka Papa艂臋, badaj膮cego interesy mafii paliwowej Marka Karpa. Pose艂 Gruszka, przewodnicz膮cy godz膮cej w interesy tej偶e samej mafii komisji sejmowej, wypi艂 fili偶ank臋 kawy i pad艂 ra偶ony wylewem krwi do m贸zgu.

Nie trzeba by膰 specjalist膮 od toksykologii, by wiedzie膰, i偶 w powszechnym u偶yciu w medycynie jest substancja, bezwonna i pozbawiona smaku, kt贸ra podana doustnie powoduje gwa艂towny wzrost ci艣nienia krwi, na tyle silny, 偶e je艣li rzecz nie dotyczy cz艂owieka idealnie zdrowego, niemal w ka偶dym przypadku ko艅czy si臋 to albo wylewem, albo zawa艂em. Nikt oczywi艣cie nie zbada艂 resztek wypitej przez Gruszk臋 kawy, czy aby nie pochodzi艂a ona z tej samej paczki, z kt贸rej zaparzono napitek Falzmannowi. Sam Gruszka dot膮d nie odzyska艂 mowy. Mo偶e to jego szcz臋艣cie - kiedy wspomniany ju偶 Zawieyski zacz膮艂 j膮 po wylewie odzyskiwa膰, to najbli偶szej nocy wyskoczy艂 z okna.

Ale peerel mordowa艂 tak偶e i komunist贸w, kt贸rzy -mo偶emy si臋 tylko domy艣la膰 - za du偶o wiedzieli o sprawach czerwonej mafii. Tak jak w okresie 鈥濻olidarno艣ci" gwa艂town膮 艣mierci膮 samob贸jcz膮 zesz艂o z tego 艣wiata dw贸ch gierkowskich ministr贸w, tak ju偶 za czas贸w III RP po偶egnali si臋 gwa艂townie z tym 艣wiatem gierkowski premier Piotr Jaroszewicz czy genera艂 Jerzy Fonkowicz, niegdy艣 wysoki oficer stalinowskiej Informacji Wojskowej.

Najprawdopodobniej wci膮偶 robili to ci sami specjali艣ci. Ale, mo偶na powiedzie膰, ju偶 w innych strukturach i na inne zlecenia.

Wr贸膰my do zbrodni stanu wojennego. Nazwisk zbrodniarzy komisja, z przyczyn oczywistych, ustali膰 nie mog艂a. Mog艂a w wielu wypadkach z du偶ym prawdopodobie艅stwem ustali膰 nazwiska podejrzanych funkcjonariuszy, a z ca艂kowit膮 pewno艣ci膮 - nazwiska prokurator贸w i 艣ledczych odpowiedzialnych za celowe kierowanie 艣ledztwa na mylne tory, niszczenie b膮d藕 fa艂szowanie dowod贸w i inne czyny, b臋d膮ce nawet w 艣wietle prawa peerelowskiego przest臋pstwami.

Po niejasnym sejmowym 鈥瀙rzyj臋ciu do wiadomo艣ci", wnioski sformu艂owane wobec tych os贸b przez komisj臋 zosta艂y, moc膮 biurokratycznego rozp臋du, skierowane do stosownych urz臋d贸w. A w stosownych urz臋dach zaj臋li si臋 ich realizacj膮 bliscy przyjaciele lub podw艂adni nadal tych samych, wci膮偶 sprawuj膮cych swe urz臋dy, prokurator贸w, s臋dzi贸w, ubek贸w i milicjant贸w. Mo偶e nawet oni sami, osobi艣cie. Stopniowo, po cichutku, wszystkie sprawy zosta艂y poumarzane. Nikt nie zosta艂 w 偶aden spos贸b poci膮gni臋ty do odpowiedzialno艣ci.

W wywiadzie, kt贸ry gazeta Michnika, jakby dla szczeg贸lnej kpiny, opublikowa艂a w jedn膮 z rocznic stanu wojennego, Urban ironizuje: 鈥濲a bez przerwy, wr臋cz seryjnie, mia艂em do czynienia z jakimi艣 ksi臋偶mi. Albo zagin膮艂 i nie mo偶na go by艂o odnale藕膰, albo si臋 upi艂 i zmar艂. A opozycja i Wolna Europa od razu kwalifikowa艂y to jako morderstwa pope艂nione przez SB i maszynka sz艂a w ruch (...) Ja wiedzia艂em, 偶e jak kto艣 z opozycji, nie wiem, pope艂ni samob贸jstwo, umrze na tak serca, utopi si臋, spali, to od razu - bez zastanawiania si臋, czy to przypadkiem nie by艂 nieszcz臋艣liwy wypadek, bo przecie偶 w statystycznej masie si臋 zdarzaj膮, opozycja podniesie krzyk, 偶e to SB, zbrodnicza w艂adza. Bez czekania, co wyka偶e 艣ledztwo".

鈥濨o 艣ledztw nie by艂o", usi艂uje oponowa膰 przeprowadzaj膮ca wywiad Teresa Tora艅ska.

鈥濨y艂y, prosz臋 pani, bez przerwy by艂y - zapewnia Urban. - MSW ca艂y czas pr贸bowa艂o co艣 tam wyja艣nia膰 i dostawa艂em jakie艣 umorzenia z powodu niewykrycia sprawc贸w".

Dziennikarka 鈥濿yborczej" uznaje t臋 odpowied藕 za wystarczaj膮c膮.

Mniej wi臋cej w tym samym czasie postkomunistyczna 鈥濼rybuna" najbezczelniej pozwala sobie na opublikowanie nacechowanego wielk膮 pewno艣ci膮 siebie stwierdzenia, 偶e cho膰 dekomunizacyjna prawica powo艂a艂a kiedy艣 sejmow膮 komisj臋, kt贸ra mia艂a odpowiedzialno艣膰 za r贸偶ne nieszcz臋艣liwe wypadki w czasie stanu wojennego przypisa膰 Jaruzelskiemu, to mimo stara艅 nie uda艂o si臋 jej znale藕膰 偶adnych dowod贸w.

Sejmowy druk 1104 wci膮偶 pozostawa艂 wtedy prawie nikomu nieznanym prohibitem.

We wst臋pie do wydania ksi膮偶kowego Rokita wyja艣nia, dlaczego raport spotka艂 taki w艂a艣nie los:

鈥濳onkluzje raportu - jak na stan polskiej polityki jesieni膮 1991, kr贸tko przed pierwszymi wolnymi wyborami parlamentarnymi - by艂y nie艂atwe do zaakceptowania. Przypomnijmy je pokr贸tce. 78 艣ledztw winno by膰 rozpocz臋tych od nowa, bo w latach 80. prowadzono je tak, 偶eby ukry膰 prawd臋 o zbrodniach. Blisko 100 funkcjonariuszy MO i SB w kr臋gu os贸b podejrzanych o pope艂nienie ci臋偶kich przest臋pstw, w tym zab贸jstw. Ponad 70 prokurator贸w, kt贸rzy za matactwa przy prowadzonych 艣ledztwach winni by膰 usuni臋ci ze s艂u偶by. Ale to nie wszystko. Czes艂aw Kiszczak i W艂adys艂aw Ciasto艅 odpowiedzialni za przest臋pstwa nadu偶ycia w艂adzy w zwi膮zku z zab贸jstwami g贸rnik贸w w kopalni 鈥濿ujek" (...) Udokumentowane przyzwolenia w艂adz na strzelanie do bezbronnych ludzi ostr膮 amunicj膮 w latach dyktatury Jaruzelskiego. Udokumentowane 艣wiadectwa stosowania tortur dla wymuszenia zezna艅, a偶 do zgonu os贸b torturowanych. (...) Dowiedziona teza o gotowo艣ci u偶ycia w tamtych latach przez w艂adze wszystkich instytucji w pa艅stwie, z s膮dami i Rad膮 Pa艅stwa w艂膮cznie, dla zagwarantowania bezkarno艣ci zab贸jcom z milicji. Udokumentowane przest臋pcze przygotowania PZPR do wprowadzenia stanu wojennego, podj臋te de facto dok艂adnie dzie艅 po podpisaniu Porozumienia Gda艅skiego. Wykryty zwi膮zek przest臋pczy wewn膮trz MSW (禄D芦) przeznaczony do dokonywania prowokacji, napad贸w, porwa艅 i podpale艅. Na koniec, udowodniona dziesi膮tkami szczeg贸艂owo udokumentowanych fakt贸w teza, opisuj膮ca komunistyczne MSW jako instytucj臋 禄w ca艂o艣ci s艂u偶膮c膮 wywo艂ywaniu i ochranianiu dzia艂a艅 poszczeg贸lnych organ贸w MSW i pojedynczych funkcjonariuszy芦".

W grudniu 2000 roku, mianuj膮c szefa tego偶 MSW 鈥瀋z艂owiekiem honoru", oznajmi Michnik, 偶e siadaj膮c do Okr膮g艂ego Sto艂u genera艂owie 鈥瀘dkupili swe winy sto tysi臋cy razy". Z tej opinii nie wycofa艂 si臋 do dzi艣.

Czasem zadajemy sobie w Polsce pytanie o Katy艅. Jak by艂o mo偶liwe, 偶e t臋 zbrodni臋 Zach贸d ca艂kowicie wyrugowa艂 ze swej 艣wiadomo艣ci? Dlaczego tam, w wolnych krajach, gdzie mo偶na by艂o przecie偶 m贸wi膰 swobodnie ca艂膮 prawd臋 - nikt tej prawdy nie chcia艂 m贸wi膰, nikt jej nie chcia艂 s艂ucha膰?

A tu oto mamy nowy Katy艅, Katy艅 wolnej Polski, kt贸ra nie chcia艂a i nie umia艂a upomnie膰 si臋 o ofiary stanu wojennego - cho膰 znalezienie zbrodniarzy by艂o naprawd臋 艂atwe.

艁atwe. Ale nikomu nie na r臋k臋. Poza ofiarami, kt贸re ju偶 i tak nie 偶y艂y. Z oczywistych wzgl臋d贸w nie chcieli tego postkomuni艣ci. Z tych samych wzgl臋d贸w, aby nie os艂abi膰 pozycji postkomunist贸w, dla kt贸rych widzia艂a istotne zadania w walce z Polsk膮 鈥瀋iasn膮, za艣ciankow膮 i kultywuj膮c膮 w艂asne kompleksy", nie chcia艂a tego michnikowszczyzna - przecie偶 pomordowani przez komunistyczn膮 bezpiek臋 to byli potencjalni m臋czennicy dla 鈥瀓askiniowych antykomunist贸w" i 鈥瀘szala艂ych z nienawi艣ci dekomunizator贸w". Nie chcia艂 te偶 tego Wa艂臋sa, kt贸ry pomys艂 na rz膮dzenie woln膮 Polsk膮 mia艂 taki, 偶e zostanie dla bezpieki nowym ojcem chrzestnym, i na niej w艂a艣nie oprze sw膮 w艂adz臋. Symbolicznie pokaza艂 bezpieczniakom, jakie z niego ludzkie panisko, usuwaj膮c ze s艂u偶by w Urz臋dzie Ochrony Pa艅stwa kapitana Adama Hodysza - by艂ego funkcjonariusza SB, kt贸ry wsp贸艂pracowa艂 z 鈥濻olidarno艣ci膮" i zosta艂 za to w peerelu skazany i uwi臋ziony. W wolnej Polsce, zrehabilitowany i przywr贸cony do pracy w s艂u偶bach specjalnych, dosta艂 od Wa艂臋sy wilczy bilet z uzasadnieniem: 鈥瀗ie mo偶na premiowa膰 zdrady". Z t膮 sam膮 argumentacj膮 鈥瀕egendarny" przyw贸dca 鈥濻olidarno艣ci" odm贸wi艂 jakiegokolwiek uhonorowania pu艂kownika Kukli艅skiego. 呕eby nie by艂o w膮tpliwo艣ci, 偶e ci, kt贸rzy w latach osiemdziesi膮tych dopuszczali si臋 zbrodni w s艂u偶bie Jaruzelskiemu, teraz s膮 ju偶 鈥瀓ego" ubekami, i je艣li b臋d膮 s艂u偶y膰 jemu, nic im si臋 z艂ego sta膰 nie mo偶e.

Kto rzeczywi艣cie by艂 w tym uk艂adzie stron膮 silniejsz膮, jasno pokazuje fakt, 偶e to nie ubecy Wa艂臋sie, ale on im stara艂 si臋 zamanifestowa膰 swoj膮 lojalno艣膰.

Fragment z zezna艅 艣wiadk贸w zakatowania przez funkcjonariuszy MO Mariana Bednarka, kt贸re w艂膮czone zosta艂y do 鈥瀝aportu Rokity": 鈥濻艂ysza艂em dudnienie, bito tego m臋偶czyzn臋 tak, 偶e pa艂ki nie schodzi艂y z niego. Jedna za drug膮. Bili go tak oko艂o 15 minut... Reakcj膮 by艂y tylko j臋ki. Zaraz potem ucich艂, nic nie krzycza艂, a pa艂ki uderza艂y jak w drzewo... Nabierano do wiadra wody, nast臋pnie otwierano cel臋 i wod臋 tam wlewano... Oko艂o godziny 23 s艂ysza艂em, jak Bednarek zacz膮艂 okropnie wy膰. Wy艂 w spos贸b nieludzki".

Adam Michnik znalaz艂 czas, aby wyst膮pi膰 w obronie w艂oskiego komunisty, skazanego za zamordowanie komisarza policji. Dla opisania losu 艣p. Mariana Bednarka nigdy nie znalaz艂 w swej gazecie ani skrawka miejsca, cho膰 zosta艂 on zakatowany w艂a艣nie za to, 偶eby Michnik m贸g艂 kiedy艣 zosta膰 pos艂em i redaktorem naczelnym gazety wychodz膮cej ze znaczkiem 鈥濻olidarno艣ci".

Podobnie, jak nigdy nie uzna艂 Michnik za potrzebne przypomnienie o losie kt贸rej艣 innej z listy - zapewne wci膮偶 jeszcze niepe艂nej - 122 ofiar komunistycznego bezprawia schy艂kowego peerelu.

Znalaz艂 za to miejsce, aby ju偶 w grudniu 1990 opublikowa膰 artyku艂 genera艂a Kiszczaka, wzywaj膮cy, aby 鈥瀦aprzesta膰 dzielenia Polak贸w na lepszych i gorszych". Decyzj膮 Michnika szef komunistycznej bezpieki, prze艂o偶ony zbrodniarzy, kt贸ry (sam Michnik i jego totumfaccy nigdy nie odwa偶yli si臋 temu zaprzecza膰, woleli spraw臋 zamilcze膰 tak, jak zamilczano w peerelu zbrodni臋 katy艅sk膮) doskonale wiedzia艂, do czego s艂u偶y艂y w jego resorcie 鈥瀞ekcje D", kt贸ry (o czym Michnik te偶 ju偶 wtedy musia艂 wiedzie膰) osobi艣cie nadzorowa艂 akcj臋, maj膮c膮 na celu uwolni膰 od kary morderc贸w Grzegorza Przemyka, a doprowadzi膰 do skazania ludzi niewinnych - cz艂owiek ten z 艂am贸w gazety 鈥濻olidarno艣ci", gazety, kt贸ra mia艂a by膰 odtrutk膮 na wieloletnie k艂amstwa propagandy peerelu, pouczy艂 Polak贸w, co to jest moralno艣膰 i uczciwo艣膰. I zaprotestowa艂 gor膮co przeciwko maj膮cym jakoby miejsce prze艣ladowaniom by艂ych cz艂onk贸w PZPR. 鈥濭azeta Wyborcza" opublikowa艂a jego wynurzenia bez s艂owa komentarza. A po kilku dniach postawi艂a kropk臋 nad 鈥瀒" tekstem Teresy Boguckiej, formu艂uj膮cym tez臋, kt贸ra stanie si臋 na d艂ugie lata mantr膮 michnikowszczyzny: istniej膮ce normy prawne nie pozwalaj膮 poci膮gn膮膰 nikogo do odpowiedzialno艣ci za przest臋pstwa pope艂nione w peerelu, wi臋c rozliczenia wymaga艂yby si臋gni臋cia po metody rewolucyjne, a si臋ga膰 po takie metody nie wolno, bo zniszczy艂oby to rodz膮c膮 si臋 dopiero demokracj臋; innymi s艂owy, w imi臋 wy偶szych racji nie mo偶na pozwoli膰, aby za pope艂nione w peerelu przest臋pstwa spad艂 komukolwiek w艂os z g艂owy.

Dlaczego pod t膮 my艣l膮 nie podpisa艂 si臋 swym nazwiskiem sam Michnik, cho膰 przecie偶 nie ma w膮tpliwo艣ci, 偶e ca艂kowicie si臋 z ni膮 zgadza艂? Mo偶e dlatego, 偶e jest cz艂owiekiem ostro偶nym, a publikuj膮c tezy pani Boguckiej musia艂 doskonale wiedzie膰, i偶 s膮 one jednym wielkim k艂amstwem. Pomi艅my kwesti臋, czy w obliczu zbrodni totalitarnego re偶imu zasadne jest trzymanie si臋 kazuistycznie pojmowanej litery prawa napisanego na w艂asne potrzeby przez zbrodniarzy. Zbrodnie stanu wojennego nie nastr臋czaj膮 pod tym wzgl臋dem 偶adnego problemu, albowiem dokonywano ich wbrew prawu formalnie w贸wczas obowi膮zuj膮cemu - co nawet sam Michnik raczy艂 w cytowanym wy偶ej apelu o abolicj臋 dla 鈥瀉rchitekt贸w stanu wojennego" zauwa偶y膰. Rozliczenie ich, wbrew uporczywie przez michnikowszczyzn臋 powtarzanemu k艂amstwu, w najmniejszym stopniu nie wymaga艂o si臋gania po 鈥瀖etody rewolucyjne". Komisja Rokity, kt贸rej samo istnienie, nie m贸wi膮c o pracach, zosta艂o w 鈥濿yborczej" i innych uleg艂ych michnikowszczyznie mediach, ca艂kowicie zamilczane, stanowi艂a tego jednoznaczny dow贸d.

鈥濻艂ycha膰 dzi艣 zn贸w wrzaskliwe wezwania do dekomunizacji i rozlicze艅. I demagogiczne has艂a o rz膮dz膮cych Polsk膮 zdrajcach, zbrodniarzach, z艂odziejach... chc臋 z ca艂膮 moc膮 zaprotestowa膰 przeciwko tej retoryce nienawi艣ci. Nie rozumiem tego j臋zyka i nie aprobuj臋 go. Ten j臋zyk jest bowiem kalkowym odbiciem bolszewickiego czy te偶 jakobi艅sko-bolszewickiego sposobu my艣lenia o politycznych przeciwnikach. To nie jest j臋zyk ludzi buduj膮cych demokracj臋, to jest j臋zyk ludzi szykuj膮cych now膮 Noc 艢wi臋tego Bart艂omieja" - oznajmia pose艂 Michnik drukiem w trzy tygodnie po przedstawieniu raportu Rokity Sejmowi.

Stanie si臋 to jego ulubion膮 艣piewk膮: to nie zbrodniarze z UB i MO, nie ich prze艂o偶eni, nie wczorajsi jeszcze szefowie partii i aparatu terroru, s膮 komunistami. To ci, kt贸rzy domagaj膮 si臋 wymierzenia im sprawiedliwo艣ci, zas艂uguj膮 na miano bolszewik贸w i hunwejbin贸w.

A w roku 1998 w szkicu o pu艂kowniku Kukli艅skim, odmawiaj膮c mu przypisywanej przez niekt贸rych (np. Jana Nowaka-Jeziora艅skiego) zas艂ugi uratowania Polski przed sowieck膮 interwencj膮, stwierdzi Michnik, i偶 鈥瀓e艣li kto艣 realnie ocali艂 Polsk臋 od katastrofy" to 鈥瀙olityka ekipy Jaruzelskiego, kt贸ra nie d膮偶y艂a do krwawej rozprawy i nie prorokowa艂a krwawych reakcji odwetowych. Podczas stanu wojennego zgin臋艂o znacznie mniej os贸b, ni偶 na przyk艂ad w czasie zamachu majowego w 1926. R贸wnie偶 to odsun臋艂o problem sowieckiej interwencji".

Co znacz膮 te s艂owa, je艣li zastanowi膰 si臋 nad nimi przez chwil臋? 呕e polityka terroru 鈥瀙unktowego", opartego na za艂o偶eniu, 偶e zamiast pacyfikowa膰 masowe protesty, lepiej zawczasu sterroryzowa膰, a je艣li si臋 nie dadz膮 z艂ama膰, zamordowa膰 ich potencjalnych przyw贸dc贸w i kapelan贸w, kt贸rzy mogliby do nich porwa膰 t艂umy -zas艂uguje na usprawiedliwienie, bo okaza艂a si臋, summa summarum, dla Polski dobra!

By膰 mo偶e polityk mo偶e sobie pozwoli膰 na takie rozumowanie. Podobno Churchill pozwala艂 sobie - cho膰 nigdy publicznie - na analizy, brzmi膮ce nie mniej, a nawet jeszcze bardziej cynicznie.

Ale komu艣, kto chce na 偶ycie publiczne wp艂ywa膰 jako moralista, podobne my艣li nie mia艂y prawa nawet przemkn膮膰 przez g艂ow臋.

--


"G艂贸wn膮 motywacj膮 mojej aktywno艣ci publicznej by艂a potrzeba w艂adzy
i 偶膮dza popularno艣ci. Ta druga by艂a nawet silniejsza od pierwszej,
bo chyba jestem bardziej pr贸偶ny, ni偶 spragniony w艂adzy. Nawet na pewno..."

- Donald Tusk: Gazeta Wyborcza, 15鈥16 pa藕dziernika 2005

Data: 2012-07-15 15:42:31
Autor: Przemys艂aw W
Adam Michnik - portret 偶ydowskiego komucha
W czasie, kiedy Koz艂owski i Mazowiecki dr偶eli z l臋ku, aby im podw艂adni nie stawili zbrojnego oporu, w MSW trwa艂a energiczna krz膮tanina.

To, rzecz jasna, nie znaczy, 偶e wcze艣niej SB pr贸偶nowa艂a. Ani troch臋. Mimo wielomiesi臋cznego, systematycznego niszczenia archiw贸w, mo偶emy dzi艣 mniej wi臋cej odpowiedzie膰, czym si臋 zajmowa艂a. Oficjalny plan dzia艂a艅 Departamentu III na rok 1989 stawia艂 zadanie 鈥瀢spierania grup konstruktywnej opozycji, kt贸ra wspiera艂aby reformatorskie poczynania w艂adz polityczno-pa艅stwowych" oraz 鈥瀉genturalne opanowanie" organizacji niekonstruktywnych - wytyczne wymieniaj膮 tu zw艂aszcza KPN i PPS - w celu 鈥瀌膮偶enia do rozbicia od wewn膮trz tych organizacji". Michnik, dziel膮c si艂y polityczne w Polsce na sprzyjaj膮ce kompromisowi i zagra偶aj膮ce mu, i uznaj膮c, 偶e podzia艂 ten ma charakter nadrz臋dny wobec tradycyjnych politycznych podzia艂贸w pomi臋dzy prawic膮 a lewic膮, nie by艂, jak wida膰, oryginalny - przejmowa艂 tylko my艣lenie od lat organizuj膮ce prac臋 Firmy.

To nie znaczy, 偶e opozycja 鈥瀔onstruktywna" nie by艂a czujnie obserwowana. W ramach operacji pod kryptonimem 鈥炁荒卍艂o" bezpieka zdo艂a艂a umie艣ci膰 w Komitecie Obywatelskim przy Lechu Wa艂臋sie co najmniej dziesi臋ciu swoich kapusi贸w - na 135 os贸b tworz膮cych w sumie to cia艂o; ilu ich umie艣ci艂a w OKP, nie wiemy. Ale inwigilacja i represje wobec opozycji 鈥瀗iekonstruktywnej" trwa艂y w najlepsze tak偶e po czerwcu 1989. Jak d艂ugo? By膰 mo偶e rzuci na te sprawy wi臋cej 艣wiat艂a 艣ledztwo w sprawie tzw. szafy Lesiaka, czyli dokument贸w z czas贸w rz膮du Suchockiej, dowodz膮cych prowadzenia przez funkcjonariuszy 贸wczesnego Urz臋du Ochrony Pa艅stwa nielegalnych dzia艂a艅 przeciwko politykom opozycji. Jeszcze w latach 1993 i 1994 politycy zwi膮zani z obalonym rz膮dem Olszewskiego i partiami ostro atakuj膮cymi Okr膮g艂y St贸艂 n臋kani byli w spos贸b typowy dla rutynowych 鈥瀌zia艂a艅 dezintegracyjnych", stosowanych przez SB w peerelu wobec opozycji - telefony z pogr贸偶kami, ci臋cie opon i przewod贸w hamulcowych, w kilku wypadkach gro偶膮ce naprawd臋 niebezpiecznymi wypadkami, podpalanie samochod贸w, wyszukiwanie i preparowanie 鈥瀐ak贸w" dotycz膮cych 偶ycia prywatnego i rzekomych przekr臋t贸w etc. Pods艂uch za艂o偶ony wtedy w redakcji 鈥濭azety Polskiej" ogl膮da艂em na w艂asne oczy. W atmosferze owych lat przypadki takie nie kwalifikowa艂y si臋 do informowania o nich w wiod膮cych mediach, przemyka艂y po 艂amach prawicowych gazetek, daj膮c publicystom michnikowszczyzny asumpt do kpiarskich felieton贸w o艣mieszaj膮cych obsesje prawicowc贸w i ich u偶alanie si臋 na rzekome prze艣ladowania. Wed艂ug planu, mi臋kkie l膮dowanie dla komunist贸w mia艂a gwarantowa膰 sejmowa wi臋kszo艣膰 i prezydent, wyposa偶ony w szeroki wachlarz uprawnie艅 - nawet tak daleko id膮cych, jak prawo rozwi膮zania w dowolnej chwili parlamentu. Ale, jako si臋 rzek艂o, plan zawi贸d艂, i to tam, gdzie si臋 tego zupe艂nie nie spodziewano: okaza艂o si臋, 偶e czerwoni nie mog膮 liczy膰 na swoich ludzi w Sejmie. W ka偶dym razie nie na wszystkich. Skala wyborczego zwyci臋stwa Komitet贸w Obywatelskich, a raczej skala wyborczej kl臋ski tzw. koalicji, czyli si艂 starego re偶imu, oraz upadek re偶im贸w o艣ciennych, podzia艂a艂a deprymuj膮co nie tylko na 艣redni aparat w terenie, ale tak偶e na cz臋艣膰 nowo wybranych pos艂贸w. Zreszt膮, wskutek post臋puj膮cego lawinowo rozk艂adu PZPR, znale藕li si臋 w艣r贸d nich i tacy, kt贸rzy startuj膮c z dalszych miejsc list PZPR czy 鈥瀞tronnictw sojuszniczych" z poparciem miejscowej 鈥濻olidarno艣ci", pozajmowali mandaty przewidziane dla lider贸w tych偶e list.

W efekcie - dosz艂o do tego, 偶e kilku pos艂贸w z bloku rz膮dowego wy艂ama艂o si臋 z g艂osowania za prezydentur膮 dotychczasowego genseka. Do jego elekcji zacz臋艂o brakowa膰 g艂os贸w - ca艂a operacja ratowania nomenklatury bra艂a w 艂eb w kluczowym punkcie. Wprawdzie Wa艂臋sa i jego ludzie po raz drugi ju偶 - po kryzysie z wyci臋t膮 przez wyborc贸w list膮 krajow膮 - us艂u偶nie uratowali partner贸w historycznego kompromisu, niczego w zamian nie 偶膮daj膮c i dzi臋ki nieobecno艣ci b膮d藕 demonstracyjnemu oddaniu g艂os贸w niewa偶nych przez kilkunastu pos艂贸w i senator贸w OKP Jaruzelski ostatecznie zosta艂 prezydentem, jednym g艂osem. Ale zaraz potem, jak ju偶 si臋 pisa艂o, znalaz艂a si臋 sejmowa wi臋kszo艣膰 dla powo艂ania komisji jednoznacznie wymierzonej w najbardziej 偶ywotne interesy dotychczasowego re偶imu.

Pierwsi wy艂amali si臋, jak zreszt膮 nale偶a艂o si臋 spodziewa膰, pezetpeerowscy 鈥瀔oalicjanci" z ZSL i SD. W peerelu traktowani przez Politbiuro jak ma艂py kataryniarza, skorzystali skwapliwie z okazji do odpokutowania dziesi臋cioleci serwilizmu, i przyj臋li ofert臋 Wa艂臋sy utworzenia koalicji z OKP. Ten ruch Wa艂臋sy by艂 bardzo nie w smak Familii - og艂oszony przez Michnika manifest 鈥濿asz prezydent, nasz premier" postulowa艂 inn膮 sytuacj臋, 鈥瀢ielk膮 koalicj臋" OKP z PZPR. Na dodatek Wa艂臋sa do przeprowadzenia swojego planu wyci膮gn膮艂 z tylnych szereg贸w cz艂owieka zupe艂nie przez salon nieakceptowanego, 贸wczesnego senatora Jaros艂awa Kaczy艅skiego. 鈥濶iedobrze, 偶e Wa艂臋sa ci to da艂, to powinien prowadzi膰 Geremek. Tylko pami臋taj, 偶e s膮 ju偶 pewne uk艂ady, 偶e trzeba b臋dzie Kwa艣niewskiego wprowadzi膰 do rz膮du" - mia艂, wed艂ug relacji Kaczy艅skiego, oznajmi膰 mu wtedy Kuro艅. Koalicja OKP z ZSL i SD nie dawa艂a jeszcze wystarczaj膮cej liczby g艂os贸w do powo艂ania rz膮du - w kontraktowym parlamencie nie da艂o si臋 tego zrobi膰 bez PZPR - ale zmienia艂a polityczny uk艂ad, cho膰by dlatego, 偶e teoretycznie wyobra偶alne sta艂o si臋 odwo艂anie Jaruzelskiego z Belwederu.

Dlatego te偶 w sierpniu 1989, w chwili, gdy jest ju偶 oczywiste, 偶e premierem b臋dzie nie genera艂 Kiszczak, tylko kto艣 z przeciwnej strony, ale jeszcze przed powo艂aniem Mazowieckiego, Kiszczak wprowadza w 偶ycie 鈥瀙lan B", czyli rozpoczyna gruntown膮 reform臋 MSW -zanim chcia艂by j膮 zacz膮膰 ktokolwiek inny. W nast臋pnych miesi膮cach zostan膮 polikwidowane dotychczasowe departamenty i biura, a cywilny wywiad i kontrwywiad formalnie wyprowadzony poza struktury SB. Z 25 tysi臋cy funkcjonariuszy zostaje w zreformowanej SB trzy i p贸艂 - p贸藕niejsze weryfikacje, d膮偶膮ce do usuni臋cia ze s艂u偶b specjalnych wolnej Polski esbek贸w szczeg贸lnie skompromitowanych, b臋d膮 mia艂y w zwi膮zku z tym raczej symboliczny charakter, tym bardziej 偶e wobec zniszczenia dokument贸w problemy mog膮 mie膰 w艂a艣ciwie tylko ci 鈥瀙echowcy", kt贸rych akurat ofiara zapami臋ta艂a z twarzy i nazwiska. W艂a艣nie potrzeba zniszczenia dokumentacji jest jedn膮 z dw贸ch g艂贸wnych przyczyn ca艂ej reformy. Gdy w styczniu 1990 akcja ta przybiera takie rozmiary, 偶e staje si臋 tematem konferencji prasowej pos艂贸w OKP, i nawet 鈥濭azeta Wyborcza" musi o sprawie napisa膰, kierownictwo resortu uspokaja w艂a艣nie tym argumentem: to tylko rutynowe niszczenie niewielkiej cz臋艣ci dokument贸w, kt贸re sta艂y si臋 zb臋dne wskutek reformy organizacyjnej.

W tym samym czasie p艂on膮 tak偶e protoko艂y z posiedze艅 biura politycznego KC PZPR, szczeg贸lnie te z lat ostatnich, kiedy obradowano tam nad szykowan膮 transformacj膮. A tak偶e, prawdopodobnie - bo na ten temat wci膮偶 jeszcze nic pewnego nie wiemy - co cenniejsze dokumenty Wojskowych S艂u偶b Informacyjnych.

Warto swoj膮 drog膮 zwr贸ci膰 uwag臋: niszczenie archiw贸w by艂o w 艣wietle obowi膮zuj膮cego w贸wczas prawa dzia艂aniem jednoznacznie przest臋pczym. Michnikowszczyzna sw膮 pob艂a偶liwo艣膰 dla zbrodni peerelu i powolno艣膰 w likwidowaniu odziedziczonych po re偶imie peerelu instytucji wielokrotnie motywowa艂a konieczno艣ci膮 przestrzegania w艂a艣nie litery prawa - prawa peerelowskiego. Uczepi艂a si臋 postulatu praworz膮dno艣ci w spos贸b i艣cie maniakalny, ilekro膰 ktokolwiek postulowa艂 likwidacj臋 tej czy innej postkomuszej patologii, natychmiast wsiadano na niego w 鈥濿yborczej" z oskar偶eniem, 偶e lekcewa偶y sobie prawo. Tr膮biono, 偶e nie wolno pot臋pia膰 procederu wysysania pieni臋dzy z pa艅stwowych firm przez sp贸艂ki 鈥瀘jc贸w chrzestnych" z PZPR, gdy偶 by艂 to proceder w pe艂ni zgodny z napisanym specjalnie w tym celu prawem.

Dla Jacka Kuronia, w przytaczanym wy偶ej wyst膮pieniu, lekcewa偶eniem prawa by艂o nawet urz膮dzenie pod domem Jaruzelskiego pikiety maj膮cej przypomina膰 o ofiarach stanu wojennego.

A jednocze艣nie - kiedy prace komisji Rokity wykazywa艂y, 偶e przest臋pcy ze stanu wojennego 艂amali w艂a艣nie 贸wczesne prawo, nie by艂o to przyjmowane do wiadomo艣ci. Podobnie, kiedy niszcz膮c archiwa 艂amano prawo w najlepsze niemal偶e na oczach nowego premiera, ten przez wiele miesi臋cy udawa艂, 偶e nie zauwa偶a, a zmuszony do zauwa偶enia, ograniczy艂 si臋 do wydania zakazu dalszych takich dzia艂a艅 i bodaj nigdy nie pr贸bowa艂 sprawdzi膰, czy go pos艂uchano. Ani 鈥濭azeta Wyborcza", ani inne gazety, dostosowuj膮ce si臋 do nadawanego przez ni膮 tonu, bynajmniej go do tego nie wzywa艂y, ani nie stara艂y si臋 鈥瀓膮trzy膰" w jakikolwiek inny spos贸b, wytykaj膮c postkomunistom naruszanie praworz膮dno艣ci. Nie protestowa艂y te偶, gdy ostatecznie, po latach, uruchamiane pod naciskiem solidarno艣ciowych 鈥瀌o艂贸w" 艣ledztwa w sprawie niszczenia archiw贸w by艂y przez prokuratury po cichutku umarzane bez postawienia komukolwiek zarzut贸w.

Jak z tego wida膰, postulat przestrzegania prawa od samego pocz膮tku traktowany by艂 przez michnikowszczyzn臋 instrumentalnie i dotyczy艂 tylko jednej strony toczonego sporu o przysz艂o艣膰 Polski.

Co sta艂o si臋 z funkcjonariuszami, kt贸rzy pod koniec roku 1989 masowo wyrejestrowywani byli z SB, a nie przeszli do wywiadu i kontrwywiadu? Jaki艣 tysi膮c wys艂ano na wcze艣niejsze emerytury lub renty inwalidzkie, ze dwa przeniesiono do milicji - mo偶na s膮dzi膰, 偶e dotyczy艂o to raczej tych mniej lotnych. Ogromnej liczbie zapewniono 鈥瀖i臋kkie l膮dowanie" poza resortem - w tworz膮cych si臋 w艂a艣nie firmach ochroniarskich, w zwi膮zkach i klubach sportowych, w centralach handlu zagranicznego i, oczywi艣cie, w bankach. Kiedy w roku 2002 wp艂ywowy prezes PZU Cezary Stypu艂kowski spowoduje wypadek drogowy, w kt贸rym 艣mier膰 ponios膮 3 osoby, z opresji wyci膮ga膰 go b臋dzie jeden z jego dyrektor贸w, by艂y funkcjonariusz zbrodniczego Wydzia艂u 鈥濪" z Krakowa. Za艂atwi t臋 spraw臋 - w kt贸rej przewijaj膮 si臋 lewe ekspertyzy, zaniechanie przes艂ucha艅 艣wiadk贸w, i wszystkie inne elementy upodobniaj膮ce j膮 do 鈥炁沴edztw", kt贸rymi zajmowa艂a si臋 komisja Rokity -z orzekaj膮cym s臋dzi膮, kt贸ry, jak p贸藕niej si臋 oka偶e, by艂 za peerelu Tajnym Wsp贸艂pracownikiem SB. Sw贸j do swego po swoje. O tym wszystkim b臋dzie mog艂a 鈥濭azeta Polska" napisa膰 dopiero w sierpniu 2006. A przecie偶 m贸wimy o cz艂owieku, kt贸ry zarz膮dza艂 jedn膮 z najwi臋kszych grup finansowych w Polsce. Kto艣, oczywi艣cie, mo偶e s膮dzi膰, 偶e ci, kt贸rzy go ocalili przed wi臋zieniem, nie za偶膮dali niczego w zamian. B臋dzie mia艂 w pewnym stopniu racj臋. O tyle, i偶, znaj膮c nieco elity III Rzeczpospolitej, mog臋 s膮dzi膰, 偶e istotnie 偶膮da膰 od niego nic nie musieli. Sam na pewno doskonale wiedzia艂, jak si臋 odwdzi臋czy膰.

Wracaj膮c do roku 1989 - poza tymi pracownikami Firmy, kt贸rych przeniesiono do pracy 鈥瀙od przykryciem", by艂o te偶 bardzo wielu ju偶 przygotowanych, by odej艣膰 do biznesu, kt贸rym zajmowali si臋 bezpo艣rednio lub za po艣rednictwem cz艂onk贸w rodzin od co najmniej kilku lat.

Nie by艂o to dla szef贸w MSW tajemnic膮, zreszt膮 anga偶owanie si臋 funkcjonariuszy w tak膮 dzia艂alno艣膰 nie mog艂oby si臋 odbywa膰 bez przyzwolenia ich prze艂o偶onych. Czes艂aw Staszczak, szef s艂u偶by polityczno-wychowawczej MSW, na odprawie kadry kierowniczej w Legionowie ju偶 na pocz膮tku roku 1989 zapowiada艂 鈥瀓e艣li na to wskazuje interes s艂u偶by" 鈥瀠dzielanie zgody funkcjonariuszom na dodatkow膮 prac臋 poza resortem spraw wewn臋trznych", i, w innym miejscu swego wyst膮pienia, 鈥瀞tworzenie funkcjonariuszom mo偶liwo艣ci uzyskiwania nowych dochod贸w". Wydaje si臋, 偶e by艂o to raczej oficjalne pob艂ogos艂awienie przez kierownictwo resortu procesu nasilaj膮cego si臋 od lat, ni偶 zapowied藕 jakiej艣 nowej polityki kadrowej.

W powy偶szych s艂owach Staszczaka zwracam uwag臋 na odwo艂anie si臋 do 鈥瀒nteresu s艂u偶by". Mo偶na w tym widzie膰 tylko rytualne zakl臋cie, maj膮ce uczestnikom odprawy os艂odzi膰 wiadomo艣膰, 偶e ju偶 nie tylko partia, ale i bezpieka zaczyna si臋 roz艂azi膰 za szmalem. Ale mo偶na te偶, i sk艂onny jestem raczej tak rozumie膰 jego s艂owa, wyczyta膰 informacj臋, 偶e towarzysze s艂u偶by, przechodz膮cy do czynno艣ci w biznesie, bynajmniej nie przestaj膮 by膰 funkcjonariuszami SB.

Jest to chyba do艣膰 oczywiste. Lojalno艣膰 wobec Firmy obowi膮zuje do偶ywotnio. To jasne, 偶e gdy do takiego umieszczonego w bankowo艣ci, handlu czy gdziekolwiek indziej majora, kapitana albo porucznika SB przychodzi艂 cz艂owiek wiarygodnie powo艂uj膮cy si臋 na Firm臋, traktowany by艂 w spos贸b, powiedzmy, szczeg贸lny.

M贸wi膮c nawiasem, w tym samym czasie, gdy odbywa艂a si臋 odprawa w Legionowie, inny z odpowiedzialnych za socjalistyczne morale funkcjonariuszy - szef S艂u偶by Kadr i Doskonalenia Zawodowego MSW, J贸zef Chom臋towski - siedzia艂 nad raportem dokumentuj膮cym analogiczne przemiany w MO, a przy okazji tak偶e nasilaj膮cy si臋 odp艂yw funkcjonariuszy, k艂opoty z werbowaniem nowych i post臋puj膮c膮 niech臋膰 pozosta艂ych do 鈥瀊ronienia socjalizmu" w jakiejkolwiek jego formie. Oczywi艣cie, milicja uwa偶ana by艂a wobec SB za s艂u偶b臋 podrz臋dn膮, wi臋c i mo偶liwo艣ci tamtejszych ch艂opak贸w by艂y odpowiednio mniejsze. Ale i w MO kto m贸g艂, stara艂 si臋 je wykorzysta膰.

Powstawa艂a w ten spos贸b siatka powi膮za艅, czy raczej wiele siatek powi膮za艅, oplataj膮cych od zarania poddan膮 transformacji gospodark臋 i budowane struktury administracyjne nowej, wolnej Polski.

Ta siatka by艂a znacznie g臋stsza, ni偶 wynika艂oby to ze wszystkiego, co wy偶ej napisa艂em. Pisa艂em bowiem tylko o SB i milicji. Mimo wszystkich stara艅, zosta艂y one w ko艅cu poddane w nowej Polsce weryfikacjom, dosz艂o do organizacyjnych i personalnych zmian, cho膰 jak bardzo niewystarczaj膮cych, najlepszym dowodem fakt, 偶e w szesna艣cie lat po tych zmianach mog艂o si臋 okaza膰, i偶 genera艂 policji, jeden z tych funkcjonariuszy, kt贸rzy w ramach reform Kiszczaka przeszli do milicji z SB, zast臋pca Komendanta G艂贸wnego, szefowa艂 zagnie偶d偶onej w strukturach KG strukturze, kt贸rej jego nast臋pca nie waha艂 si臋 nazwa膰 鈥瀦wi膮zkiem przest臋pczym". Czyli, m贸wi膮c j臋zykiem potocznym, mafii, kt贸ra ci膮gn臋艂a kas臋 z ustawiania przetarg贸w na zaopatrzenie dla policji tak, aby zarabia艂y na nich zaprzyja藕nione firmy.

W chwili, gdy pisz臋 t臋 ksi膮偶k臋, 艣ledztwo dopiero si臋 rozpocz臋艂o, i pewnie dopiero przed nami potwierdzenie informacji, jakie to powi膮zania mia艂a mafia z Komendy G艂贸wnej Policji z innymi. Podobnie, dopiero zacz臋艂o si臋 艣ledztwo w sprawie analogicznej mafii w Ministerstwie Finans贸w, gdzie grupa urz臋dnik贸w - pracuj膮cych tam niezmiennie od kilkunastu lat - udziela艂a podatkowych zwolnie艅 wybranym firmom i osobom, mi臋dzy innymi takim, o kt贸rych wcze艣niej ju偶 by艂o wiadomo, 偶e s膮 powi膮zane ze 鈥瀦organizowan膮 przest臋pczo艣ci膮".

Bo te偶 - c贸偶 to by艂a w III Rzeczpospolitej ta 鈥瀦organizowana przest臋pczo艣膰"?

鈥濵afia! - zirytowa艂 si臋 Wiktor Suworow, kiedy zapyta艂em go w wywiadzie o skal臋 tego zjawiska w jego ojczy藕nie. - A c贸偶 to jest mafia?! Jacy艣 ko艂cho藕nicy, my艣li kto艣, pozsiadali z traktor贸w, i za艂o偶yli mafi臋? Mafia to KGB, to GRU, to nomenklatura, jej podrz臋dne struktury, kt贸re w chwili rozk艂adu uwolni艂y si臋 spod kurateli Kremla!"

Ano w艂a艣nie. Nam przez wiele lat kazano wierzy膰, 偶e mafia w Polsce, je艣li w og贸le istnieje (bo trzeba by艂o niejednej strzelaniny w motelu 鈥濭eorge", aby to przyznano), jest dzie艂em drobnych cinkciarzy z podwarszawskich miejscowo艣ci. 呕e mafia to bandy ich ogolonych na 艂yso podw艂adnych z rozumem w pi臋艣ci, kt贸rzy nachodz膮 w艂a艣cicieli sklep贸w i knajp z 偶膮daniem haraczu.

Kto chce, niech wierzy, 偶e jeden cinkciarzyna z Pruszkowa i drugi z Wo艂omina mogliby wymy艣li膰 i przeprowadzi膰 takie miliardowe interesy, jak masowe fa艂szowanie paliwa czy wy艂udzanie VAT-u, 偶e umieliby wysy艂a膰 do Po艂udniowej Ameryki bro艅 z zapas贸w 鈥瀕udowego" wojska i w zamian sprowadza膰 stamt膮d kokain臋. Kto chce, niech wierzy, 偶e jaki艣 ogolony t臋pak m贸g艂by zastrzeli膰 genera艂a policji i odej艣膰 niezauwa偶ony, nie korzystaj膮c z niczyjej ochrony. 呕e zamkni臋tego w wiede艅skiej celi 鈥濨aranin臋" mog艂o powiesi膰 paru zwyk艂ych osi艂k贸w, kt贸rzy bandyckie wykszta艂cenie zdobyli w ulicznych mordobiciach, i 偶e oni mogli te偶 wyczy艣ci膰 bez pozostawienia 艣lad贸w jego sejf, w kt贸rym gangster, jak m贸wi艂 wielu ludziom (i pewnie ten brak dyskrecji skr贸ci艂 mu 偶ycie) trzyma艂 dokumenty stanowi膮ce jego 鈥瀙olis臋 ubezpieczeniow膮".

Ja, przykro mi, nie wierz臋. 脫w znany nam z prasowych publikacji najni偶szy poziom zorganizowanej przest臋pczo艣ci w Polsce nie m贸g艂by d艂ugo funkcjonowa膰, gdyby nie mia艂 patron贸w wy偶ej - w prokuraturach, w policji, w lokalnej i centralnej administracji pa艅stwa.

C贸偶 tu zreszt膮 ma do rzeczy wiara? We藕my jeden tylko krzycz膮cy przyk艂ad, jakim by艂o zamordowanie genera艂a Papa艂y. Oto przypadkiem, przy innej okazji, wpad艂 par臋 lat temu w r臋ce sprawiedliwo艣ci zawodowy morderca, kt贸ry zezna艂, i偶 namawiano go na to w艂a艣nie 鈥瀦lecenie". Poda艂 nazwisko 鈥瀊iznesmena", Edwarda Mazura, Polaka z obywatelstwem ameryka艅skim, kt贸ry s艂u偶y艂 w tym zleceniu za po艣rednika. Poniewa偶 Mazur by艂 akurat w Polsce, zosta艂 aresztowany. Zanim jednak zd膮偶ono go przes艂ucha膰 - do prokuratury trafi艂o stanowcze polecenie z samej g贸ry, aby go wypu艣ci膰. Wi臋c zosta艂 wypuszczony. I... I co zrobi艂? My艣licie Pa艅stwo, 偶e jak najszybciej pogna艂 na najbli偶szy samolot do Ameryki?

Nie. Pojecha艂 na imieniny by艂ego genera艂a SB, aktualnie pe艂ni膮cego wysok膮 funkcj臋 w Komendzie G艂贸wnej, i bawi艂 si臋 tam ca艂膮 noc w towarzystwie najwy偶szych oficjeli resortu, z samym Ministrem Spraw Wewn臋trznych w艂膮cznie. I dopiero rano nie niepokojony przez nikogo (kt贸偶 by 艣mia艂?) uda艂 si臋 na lotnisko i odlecia艂 do USA.

A to Polska w艂a艣nie. M贸wimy oczywi艣cie o Polsce Kwa艣niewskiego i Millera, z Michnikiem jako duchowym patronem i czo艂owym autorytetem moralnym -bo rzecz mia艂a miejsce w czasach przedrywinowych, gdy wszyscy trzej panowie 偶yli ze sob膮 w najlepszej zgodzie.

Potem co prawda zmieni艂a si臋 w艂adza, a na dodatek sprawa wyciek艂a do medi贸w i zacz臋艂a bulwersowa膰, wi臋c prokuratura musia艂a si臋 wzi膮膰 za za艂atwianie ekstradycji z USA tak g艂adko wypuszczonego z r膮k podejrzanego. Tylko tak j膮 jako艣 od lat za艂atwia, 偶e a to zapomni co艣 do艂膮czy膰 do ekstradycyjnego wniosku, a to si臋 z nim sp贸藕ni, a to pope艂ni w nim par臋 dziecinnych b艂臋d贸w formalnych, i papiery apia膰 wr贸c膮 do Polski. Ot, zabawa w ciuciubabk臋 - podobnie, jak wci膮偶 przed艂u偶ane i nieposuwaj膮ce si臋 od lat ani na krok do przodu 艣ledztwo w sprawie zamordowania Papa艂y.

W latach osiemdziesi膮tych wyjecha艂 z Polski cz艂owiek skazany na d艂ugoletnie wi臋zienie za zamordowanie staruszki. Jakim艣 cudem, jak gdyby nigdy nic, wyszed艂 z tego wi臋zienia, dosta艂 paszport na zmienione nazwisko i polecia艂 sobie do Szwajcarii. Tam zosta艂 pracownikiem banku. Pracowa艂 sobie w tym banku, za艂atwiaj膮c r贸偶nym osobom z kraju r贸偶ne interesy, o kt贸rych by艂oby ciekawie si臋 czego艣 dowiedzie膰, ale, niestety, na razie nic nie wiemy. A偶 nagle Interpol doszed艂, 偶e 贸w bankier to naprawd臋 cz艂owiek oficjalnie w Polsce poszukiwany, zbieg艂y z wi臋zienia morderca - wi臋c go zapuszkowa艂 i odstawi艂 do Polski, wywo艂uj膮c tu konsternacj臋, bo nikt z naszych w艂adz bynajmniej o to Interpolu nie prosi艂. Co si臋 wtedy sta艂o? W tempie superekspresowym, w ci膮gu zaledwie miesi膮ca, trafi艂 do prezydenta Kwa艣niewskiego wniosek o u艂askawienie, ten go natychmiast podpisa艂, i ju偶 po paru dniach bankier m贸g艂 spokojnie wraca膰 do Szwajcarii.

A to Polska w艂a艣nie. III Rzeczpospolita.

To nie prokuratura, to dziennikarze - ale nie ci z 鈥濭azety Wyborczej", kt贸rej te tematy nigdy nie interesowa艂y - odkryli w ko艅cu, 偶e 鈥濨aranina", 鈥濶i-ko艣", 鈥濸ershing", 鈥濿a艅ka" i inni g艂o艣ni bossowie mafii, w latach 70. i 80. wsp贸艂pracowali z esbecj膮 i milicj膮. 呕e korzystali z ochrony oficer贸w tych s艂u偶b, a w zamian za艂atwiali dla nich interesy. Inni dziennikarze przypomnieli o aferze 鈥炁籩lazo", gdzie na podobnej zasadzie pos艂u偶yli si臋 przest臋pcami - tylko do dokonywania napad贸w, kradzie偶y i morderstw za granic膮 - funkcjonariusze peerelowskiego wywiadu. Przestawiano j膮 jako aberracj臋, nadu偶ycie w艂adzy przez grup臋 oficer贸w - ale czy musimy w to wierzy膰? Czy偶 peerelowski wywiad nie mia艂 licznej grupy 鈥瀙olonijnych biznesmen贸w", kt贸rym pozwalano robi膰 interesy po obu stronach granicy, chyba przecie偶 nie bez wywdzi臋czania si臋 za t臋 szczeg贸ln膮 艂ask臋 (z tej grupy wywodzi si臋 te偶 wspomniany Edward Mazur). I czy偶 wielu z owych 鈥瀙ionier贸w" polskiego biznesu, b膮d藕 cz艂onk贸w ich rodzin, nie znajdowali艣my potem na samych szczytach list najbogatszych obywateli RP?

Dziennikarze ujawniaj膮 dzi艣 zeznania ludzi takich, jak Zdzis艂aw Herszman, kt贸ry w latach osiemdziesi膮tych, przyje偶d偶aj膮c do Polski, wynajmowa艂 po kilka najlepszych apartament贸w w 鈥濨ristolu" i przyjmowa艂 tam gromady 贸wczesnych m艂odych cwaniaczk贸w z PZPR, p贸藕niejszych najwy偶szych rang膮 dygnitarzy III Rzeczpospolitej. 脫w Herszman siedzi dzi艣 w szwedzkim wi臋zieniu i opowiada tamtejszym prokuratorom o tym, jakie i z kim robi艂 interesy najpierw w peerelu, a potem w niepodleg艂ej Polsce, i jak podczas wizyt w naszym kraju chronili go funkcjonariusze BOR. Tylko patrze膰, jak dojdzie nas wiadomo艣膰, 偶e Herszman, wzorem Bara艅skiego, te偶 si臋 powiesi艂 w wi臋ziennej celi. Ta siatka, wracaj膮c do przerwanego w膮tku, by艂a znacznie g臋stsza - bo wci膮偶 pisz臋 tu tylko o SB i o milicji. Ta druga - jako si臋 rzek艂o - uwa偶ana by艂a za s艂u偶b臋 w stosunku do SB podrz臋dn膮. Ale z kolei SB by艂a s艂u偶b膮 podrz臋dn膮 wobec wywiadu i kontrwywiadu wojskowego, kt贸ry w III Rzeczpospolitej przybra艂 miano Wojskowych S艂u偶b Informacyjnych. Poza t膮 zmian膮 nazwy nie ruszy艂o go nic. W WSI nie by艂o 偶adnych, nawet najbardziej symbolicznych weryfikacji i 偶adnych reform. Ile zniszczy艂y one ze swoich archiw贸w, nie wiadomo. Co zrobi艂y z funduszami operacyjnymi, jak wykorzysta艂y agentury - nie wiadomo. Nie dlatego tu o nich nie pisz臋, 偶e nie by艂oby o czym. Prawdopodobnie dopiero tam kryj膮 si臋 odpowiedzi na wszystkie pytania, kt贸re nale偶a艂oby zada膰, aby pozna膰 prawdziw膮 histori臋 III Rzeczpospolitej. Prawdopodobnie tam rodzi艂y si臋 wcielone potem w 偶ycie pomys艂y przeprowadzenia w Polsce bezprecedensowego eksperymentu przej艣cia z jednego ustroju do drugiego w taki spos贸b, aby w nowym systemie zachowa艂a w艂adz臋 i stan posiadania ta sama warstwa, kt贸ra mia艂a j膮 w poprzednim. Sam fakt, 偶e Jaruzelski postawi艂 na czele s艂u偶b cywilnych w艂a艣nie Kiszczaka, cz艂owieka 鈥瀝azwiedki", nie pozostawia w膮tpliwo艣ci, jaka by艂a od czas贸w stanu wojennego prawdziwa hierarchia w艂adzy w peerelu.

鈥濿 latach 90. setki oficer贸w by艂ej SB i milicji maj膮cych kontakty z przest臋pczym podziemiem po prostu stan臋艂o na jego czele" - tak w roku 2006 pisz膮cy o tym dziennikarze stre艣cili zeznania Herszmana i innych 鈥瀞kruszonych", Wojciecha Papiny i Marka Mincberga. Ale przecie偶 ju偶 w roku 1999 przygotowany w MSW raport o przest臋pczo艣ci zorganizowanej, opr贸cz generalnych statystyk (w kraju dzia艂a膰 mia艂o w贸wczas 475 grup przest臋pczych, licz膮cych 艂膮cznie 4 tysi膮ce uzbrojonych gangster贸w) podawa艂 informacj臋, 偶e 80 procent (!) przyw贸dc贸w podziemia przest臋pczego by艂o w peerelu informatorami lub Tajnymi Wsp贸艂pracownikami s艂u偶b specjalnych.

Uwa偶am si臋 za do艣膰 pilnego czytelnika gazet, zreszt膮, z racji zawodu jestem do tego wr臋cz zmuszony. Ale nie przypominam sobie, aby w chwili powstania tego raportu MSW kto艣 o nim informowa艂; michnikowszczyzna by艂a wtedy przecie偶 u szczytu swych wp艂yw贸w i do dobrego tonu nale偶a艂o raczej wy艣miewa膰 鈥瀉feromani臋", ni偶 jej ulega膰. Mniej wi臋cej w czasie, gdy tak istotne opracowanie na temat polskiej mafii powsta艂o, 鈥濭azeta Wyborcza" zaj臋ta by艂a orkiestrowaniem kampanii 艣wi臋tego oburzenia, 偶e Polska Agencja Informacyjna wyda艂a, a ambasady RP rozprowadzaj膮 na 艣wiecie opracowanie dr. Jana 呕aryna na temat historii Polski - skandaliczne, bo zawieraj膮ce gar艣膰 fakt贸w spo艣r贸d podanych na pocz膮tku tego rozdzia艂u, a tym samym sprzeczne z u艂adzon膮 histori膮 鈥瀐istorycznego kompromisu" ustalon膮 przez Michnika.



* * *

Wiem, oczywi艣cie, 偶e ani wyst膮pienie Staszczaka, ani raport Chom臋towskiego, ani inne dokumenty prezentuj膮ce prawdziwy stan 鈥瀊ij膮cego serca partii" nie by艂y w 1990 roku znane Mazowieckiemu, Wa艂臋sie, kierownictwu OKP ani pos艂owi redaktorowi Michnikowi. Cho膰 gdyby si臋 o to troch臋 bardziej postarali, na pewno mogliby uzyska膰 do nich dost臋p. Ale nawet i bez tego -stopie艅 rozk艂adu i dekadencji, jakie wed艂ug opublikowanych ju偶 przez historyk贸w dokument贸w ogarn臋艂y w ko艅c贸wce lat osiemdziesi膮tych nie tylko PZPR, ale tak偶e jej zbrojne rami臋, by艂 tak wielki, 偶e po prostu nie spos贸b uwierzy膰, aby przyw贸dcy opozycji zupe艂nie nic o tym nie wiedzieli. I 偶eby naprawd臋, szczerze przekonani byli, 偶e jeden fa艂szywy ruch, jedno zbyt radykalne posuni臋cie mo偶e sprawi膰, 偶e partyjny 鈥瀊eton" rzuci si臋 broni膰 marksistowsko-leninowskiej ortodoksji.

Partyjne kadry mia艂y ju偶 w tym czasie ow膮 ortodoksj臋 gdzie艣, a wojsko, bezpieka i milicja, gdyby wydano im rozkaz chwycenia za bro艅 w obronie socjalizmu, albo by si臋 rozbieg艂y na wszystkie strony, jak w Czechach i na W臋grzech, albo zwr贸ci艂y t臋 bro艅 przeciwko towarzyszom ze 艣cis艂ego kierownictwa, jak w Rumunii.

Rzeczywist膮 obaw臋 budzi艂a w Michniku i jego przyjacio艂ach wcale nie perspektywa buntu komunistycznego 鈥瀊etonu" w obronie wal膮cego si臋 ustroju, ale inny zupe艂nie scenariusz.

Oddajmy znowu g艂os naszemu bohaterowi. Oto artyku艂 鈥濸u艂apka nacjonalizmu" z lutego 1990. Otwiera go wyw贸d, 偶e w pa艅stwie totalitarnym podzia艂 polityczny na lewic臋 i prawic臋 straci艂 znaczenie, bo ka偶dy z tych oboz贸w mia艂 swoich nieprzejednanych i tych, kt贸rzy z r贸偶nych wzgl臋d贸w szli na jak膮艣 wsp贸艂prac臋 z re偶imem. To oczywi艣cie obserwacja niew膮tpliwie s艂uszna - wystarczy jako dow贸d cho膰by wspomniany wy偶ej plan operacyjny SB, kt贸ry z jednej strony ustawia艂 jako potencjalnych partner贸w ludzi ze 艣rodowisk bliskich Ko艣cio艂owi i z 鈥瀕ewicy laickiej", a z drugiej Moczulskiego i Ikonowicza. Ale Michnik zak艂ada, 偶e taka sytuacja musi przetrwa膰 tak偶e po upadku totalitaryzmu, przekszta艂caj膮c si臋 w sp贸r pomi臋dzy rzecznikami kompromisu i fundamentalistami, co tr膮ci fa艂szem - we wszystkich pa艅stwach postkomunistycznych, tak samo jak w zdenazyfikowanych Niemczech Zachodnich, pr臋dzej czy p贸藕niej wykszta艂ci艂a si臋 w miar臋 normalna demokratyczna scena polityczna. A wszystkie te rozwa偶ania s艂u偶膮 Michnikowi do wysnucia nast臋puj膮cego wniosku: 鈥濼aka jest prawid艂owo艣膰: konaj膮cy totalitaryzm pozostawia w spadku agresywny nacjonalizm i plemienn膮 nienawi艣膰. Zwyci臋stwo tych tendencji przeobrazi膰 mo偶e Europ臋 Centraln膮 i Wschodni膮 w piek艂o narodowych wa艣ni i krwawych konflikt贸w. Wtedy ide臋 demokratycznego pluralizmu wyprze nacjonalizm i atmosfera konfliktu narodowego, egoizm贸w i nietolerancji. Sp贸jrzmy na Jugos艂awi臋: konflikty na tym tle to zapowied藕 tego, co mo偶e si臋 wydarzy膰 w ka偶dym z naszych kraj贸w. Nad Europ膮 Centraln膮 unosi si臋 cie艅 fina艂u ira艅skiej rewolucji, od dyktatury do dyktatury. Zagro偶e艅 trzeba by膰 艣wiadomym: fina艂em procesu antytotalitarnego mo偶e by膰 pu艂apka wojskowo-nacjonalistycznych dyktatur".

Pytanie, dlaczego mamy spogl膮da膰 akurat na Jugos艂awi臋 - jak si臋 ju偶 rzek艂o, pa艅stwo szczeg贸lne, bo stworzone w spos贸b sztuczny jako zlepek kilku sk艂贸conych narod贸w, a potem na pi臋膰dziesi膮t lat poddany socjalizmowi, kt贸ry w doskona艂y spos贸b pot臋guje wszystkie napi臋cia etniczne, bo w systemie 鈥瀢yr贸wnywania szans" drog膮 redystrybucji ka偶da narodowo艣膰 uwa偶a, 偶e to jej w艂a艣nie zabiera si臋 pieni膮dze i dobra materialne po to, 偶eby obdarowywa膰 鈥瀟amtych". Ka偶dy Serb do dzi艣 powie, 偶e w Jugos艂awii to oni utrzymywali wszystkie pozosta艂e nacje, i tak samo ka偶dy Chorwat, S艂oweniec czy Bo艣niak potwierdzi, 偶e to od nich wywo偶ono wszystko do Serbii. Ka偶dy Ruski oznajmi wam, 偶e bieda w ZSSR wynika艂a z faktu, 偶e musieli utrzymywa膰 bratnie kraje socjalistyczne, a zw艂aszcza Polsk臋; a przecie偶 u nas wszyscy wiedz膮, 偶e dlatego nie by艂o mi臋sa, bo je wywo偶ono do Ruskich. Nawet w cywilizowanej Belgii 鈥瀙a艅stwo opieku艅cze" zdo艂a艂o na tej zasadzie skutecznie sk艂贸ci膰 Flamand贸w z Walonami, a we W艂oszech P贸艂noc z Po艂udniem.

Ale Jugos艂awia okaza艂a si臋 na mapie postkomunizmu przypadkiem bardzo szczeg贸lnym. W 偶adnym innym pa艅stwie rzekoma 鈥瀙rawid艂owo艣膰", kt贸r膮 jako pewnik przywo艂uje Michnik, si臋 nie powt贸rzy艂a. Czechy i S艂owacja rozwiod艂y si臋 w spos贸b nader cywilizowany, a na W臋grzech, w Bu艂garii czy Rumunii 偶aden 鈥瀉gresywny nacjonalizm" czy 鈥瀙lemienna nienawi艣膰" zauwa偶y膰 si臋 na szersz膮 skal臋 nie da艂y, cho膰 w dw贸ch ostatnich z tych pa艅stw przebieg ustrojowej transformacji naprawd臋 trudno uzna膰 za wzorcowy.

Ba, 鈥瀙lemienna nienawi艣膰" nie da艂a si臋 zauwa偶y膰 nawet w niekt贸rych krajach rzeczywi艣cie maj膮cych narodowo艣ciowe problemy - cho膰by w krajach ba艂tyckich, kt贸rym po p贸艂wieczu okupacji pozosta艂y w spadku licznie mniejszo艣ci rosyjskoj臋zycznych kolonizator贸w.

Z jakiego wi臋c powodu tragedia, kt贸ra dotkn臋艂a Jugos艂awi臋, mia艂aby by膰 przestrog膮 dla Polski?

Z 偶adnego. Nie tylko dzi艣, w roku 2006, ale i w pocz膮tkach roku 1990 nie unosi艂 si臋 nad Europ膮 Centraln膮 duch fina艂u ira艅skiej rewolucji. Ani przez chwil臋 nie grozi艂 nam zbrojny bunt ubek贸w i milicji, ani tym bardziej wojna domowa. Nikt te偶 nie chcia艂 stawia膰 szubienic i powo艂ywa膰 rewolucyjnych trybuna艂贸w. Nie znale藕li艣my si臋 na 偶adnej granicy, po przekroczeniu kt贸rej Polska sp艂yn臋艂aby krwi膮. Wszystkie te zagro偶enia istnia艂y tylko w publicystyce Adama Michnika i jego podw艂adnych uzasadniaj膮cej lini臋 polityczn膮, kt贸rej logiczn膮 konsekwencj膮 musia艂a by膰 z jednej strony bezkarno艣膰 wobec zbrodni pope艂nionych w poprzednim ustroju, z drugiej - swoboda dzia艂ania dla mafii, w jak膮 w wolnej Polsce przekszta艂ci艂y si臋 struktury peerelowskiej przemocy.



* * *

Tak zupe艂nie nie a propos, tytu艂em dygresji - je藕dzicie Pa艅stwo samochodami? Tak? To prawdopodobnie lejecie do baku sfa艂szowane paliwo. Bo takie, wedle r贸偶nych szacunk贸w, sprzedaje si臋 w Polsce na co trzeciej, a niekt贸rzy twierdz膮, 偶e i na co drugiej stacji. Zamiast 96 oktan贸w 80, zamiast czystej benzyny - domieszka lakieru, oleju opa艂owego czy jakiej艣 innej bejcy. Na ka偶dym litrze par臋dziesi膮t groszy. W skali kraju - co najmniej kilka, kilkana艣cie miliard贸w rocznie. Jedno z g艂贸wnych 藕r贸de艂 dochodu mafii.

No c贸偶, powiada michnikowszczyzna, z艂odziejstwo zdarza si臋 wsz臋dzie. Oczywi艣cie. Ale nigdzie na tak膮 skal臋 i w spos贸b tak bezczelny. Nie do pomy艣lenia by艂oby w cywilizowanym kraju, by na stacji lano sfa艂szowane paliwo, zaraz wykry艂aby to inspekcja, w艂a艣ciciel straci艂by koncesj臋 i stan膮艂 przed s膮dem. U nas nie. Dlaczego? Bo prawo skonstruowane zosta艂o tak, 偶e nie mo偶na nic nikomu zrobi膰. Pompiarz oznajmi, 偶e sprzedaje tylko to, co mu nalali z cysterny. I szukaj wiatru w polu. Bo na ca艂ym 艣wiecie pompiarz ma obowi膮zek przechowywania pr贸bek ka偶dej dostawy, i namierzenie, z kt贸rej to cysterny, do kogo nale偶膮cej, 艣wi艅stwa nalano, nie nastr臋cza najmniejszych problem贸w. A w Polsce tego obowi膮zku nie ma, i ilekro膰 pr贸bowano go wprowadzi膰, zawsze gdzie艣 w sejmowej komisji, gdzie艣 w ministerstwie, w ostatniej chwili wym贸g przechowywania pr贸bki wykre艣la艂a jaka艣 niewidzialna r臋ka. Niekiedy znika艂 tak, 偶e sami pos艂owie, kt贸rzy wnosili nowelizacj臋 ustawy i g艂osowali za ni膮, byli zdumieni - przecie偶 nie za tym g艂osowali! To znaczy, wydawa艂o im si臋, 偶e nie za tym.

Tak膮 to niewidzialn膮 r臋k臋 mamy w Polsce, zamiast postulowanej niewidzialnej r臋ki wolnego rynku.

艢wi臋tej pami臋ci Krzysztof Dzier偶awski napisa艂 kiedy艣 o ustawie wprowadzaj膮cej podatek VAT, 偶e dla mafii w Polsce by艂a ona tym samym, co poprawka konstytucyjna wprowadzaj膮ca prohibicj臋 na ca艂ym terenie USA dla Ala Capone. To prawda, ale nieca艂a. Praktycznie wszystkie afery, jakie wstrz膮sa艂y III Rzeczpospolit膮, mia艂y sw贸j pocz膮tek w ustawach. W jakim艣 jednym zdaniu, w paru s艂owach, zr臋cznie dopisanych lub skre艣lonych przez niewidzialn膮 r臋k臋. O tym, jak膮 pot臋g臋 ma w sobie taki zabieg, przeci臋tny Polak dowiedzia艂 si臋 dopiero w czasach 鈥瀉fery Rywina", s艂uchaj膮c ze zdumieniem, ile to miliard贸w zale偶a艂o od tego, czy w ustawie pojawi膮 si臋 s艂owa 鈥瀕ub czasopisma", czy te偶 z niej znikn膮. Ale wtajemniczeni wiedzieli to od zawsze. Odk膮d pisali ustawy gospodarcze Rakowskiemu, tak, aby na tych ustawach mo偶na by艂o uw艂aszczy膰 nomenklatur臋 i s艂u偶by.

W chwili, kiedy pisz臋 t臋 ksi膮偶k臋, prasa du偶o pisze o zatrzymanych 鈥瀊aronach" mafii paliwowej, o 鈥瀉lchemikach" od paliw i ich krociowych zyskach. Sadza si臋 do wi臋zie艅 jakich艣 w艂a艣cicieli sp贸艂ek, kt贸rzy wygl膮daj膮 na s艂abo zorientowanych w procederze figurant贸w, wynaj臋tych do wpisania w s膮dowe rejestry w艂a艣nie po to, 偶eby to ich, a nie kogo innego, 艣ciga艂y prokuratury. Ale stacja benzynowa nadal nie ma obowi膮zku przechowywania dla inspekcji pr贸bki z ka偶dej dostawy paliwa. Prosty jak drut, oczywisty zapis nadal nie mo偶e wygra膰 z niewidzialn膮 r臋k膮, kt贸ra jak nie tu, to tam ci膮gle wykre艣la co艣 albo dopisuje w produkowanych hurtowo nowelizacjach do nowelizacji.

Dziennikarze badaj膮cy sprawki mafii mog膮 wymieni膰 dziesi膮tki wydarze艅 jasno wskazuj膮cych, 偶e nad wieloma gangsterami czuwa kto艣 wysoko postawiony.

A to policjanci chroni膮cy 艣wiadka koronnego dostaj膮 od zwierzchnik贸w polecenie, 偶eby zostawili go w okre艣lonym miejscu (gdzie ju偶, jak si臋 potem okaza艂o, czekali egzekutorzy), oddalili si臋 na chwil臋 i udawali, 偶e nic nie widz膮. A to gubi膮 si臋 dowody w prokuraturze i akta w s膮dzie. A to kwity chodz膮 od biurka do biurka tak d艂ugo, a偶 si臋 oskar偶enie przedawni. A je艣li mimo wszystko gangster zostanie zatrzymany, to pokazuje papiery, 偶e jest 艣miertelnie chory, i nikt nie wpada na pomys艂 zweryfikowania tych papier贸w przez komisj臋 lekarsk膮. A je艣li ju偶 jakim艣 cudem niew膮tpliwy bandyta wpada, zostaje os膮dzony i wsadzony do wi臋zienia, to prezydent go u艂askawia.

Wiemy o jednym takim wypadku - niejakim 鈥濻艂owiku", kt贸rego u艂askawi艂 Wa艂臋sa. Ale generalnie informacja o u艂askawieniach jest tajna - na mocy ustawy o ochronie danych osobowych. Zgodnie z t膮 ustaw膮 z urz臋du prezydenckiego uzyska膰 mo偶na tylko informacj臋, 偶e liczba z艂oczy艅c贸w uwolnionych w ci膮gu drugiej kadencji przez Aleksandra Kwa艣niewskiego od kary przekroczy艂a nieco 3 000. Kogo u艂askawi艂 konkretnie, i co ten kto艣 mia艂 na sumieniu, tego nie wiemy.

Mam wierzy膰, zapytam raz jeszcze, 偶e za t膮 niewiarygodn膮 niemo偶no艣ci膮 pa艅stwa polskiego stoi jaki艣 cinkciarzyna z Pruszkowa czy Wo艂omina?



--


"G艂贸wn膮 motywacj膮 mojej aktywno艣ci publicznej by艂a potrzeba w艂adzy
i 偶膮dza popularno艣ci. Ta druga by艂a nawet silniejsza od pierwszej,
bo chyba jestem bardziej pr贸偶ny, ni偶 spragniony w艂adzy. Nawet na pewno..."

- Donald Tusk: Gazeta Wyborcza, 15鈥16 pa藕dziernika 2005

Data: 2012-07-15 15:43:06
Autor: Przemys艂aw W
Adam Michnik - portret 偶ydowskiego komucha

Tak wi臋c, b臋d膮c w miar臋 uwa偶nym czytelnikiem gazet, o wspomnianym wy偶ej raporcie MSW i zawartych w nim wnioskach dowiedzia艂em si臋 dopiero z wydanej par臋 lat p贸藕niej 鈥濰istorii Polski 1914-2001" Wojciecha Roszkowskiego. Nasun臋艂o mi si臋 wtedy pytanie, jak s膮dz臋, oczywiste. Je艣li policja wie ju偶 o szefach gang贸w, 偶e w peerelu byli wsp贸艂pracownikami s艂u偶b, to przecie偶 nic prostszego, ni偶 sprawdzi膰 w archiwach, kto by艂 danego gangstera 鈥瀘ficerem prowadz膮cym". Prawda? I ju偶 by艣my wiedzieli, pod jak膮 to 鈥瀔rysz膮" gangster dzia艂a.

Mnie, laikowi, wyda艂o si臋 to 艂atwe i oczywiste. Ale z jakiego艣 powodu nikt tego nie zrobi艂.

Musz臋 si臋 wi臋c poprawi膰. Od samego pocz膮tku oplot艂a woln膮 Polsk臋 nie jedna - oplot艂y j膮 dwie wzajemnie si臋 uzupe艂niaj膮ce sieci, czy raczej, powt贸rzmy, zbitki siatek, sitw, uk艂ad贸w, niezale偶nych od siebie, ale poczuwaj膮cych si臋 do wsp贸lnoty interes贸w i przez to dzia艂aj膮cych zgodnie. Jedna - to opisana swego czasu przez 鈥炁粂cie" i przypominana od czasu do czasu 鈥濩zerwona Paj臋czyna", z firmami takim jak BIG Bank (obecnie bank Millennium), Universal, Polisa, Transakcja, Inter-ster. Sie膰 firm zupe艂nie legalnych, powsta艂ych z kapita艂贸w wyssanych z upadaj膮cego pa艅stwa 鈥瀝ealnego socjalizmu", dzia艂aj膮cych w pe艂nej zgodzie z przepisami, kt贸re pisane by艂y pod ich potrzeby, z prominentnymi komunistami w zarz膮dach i radach nadzorczych, wspieraj膮cych ludzi postkomunistycznej lewicy i zapewniaj膮cych im finansowe zaplecze. Druga - to ukryta przed oczami postronnych sie膰 mafii, kt贸rych najni偶szym szczeblem s膮 r贸偶ne 鈥濸ruszkowy" i 鈥濿o艂ominy", prawdziwymi bossami, jak dzi艣 jeszcze mo偶emy si臋 tylko domy艣la膰, ludzie skryci w gabinetach w艂adzy, by膰 mo偶e tych najwy偶szego szczebla, a po偶ytecznymi wsp贸艂pracownikami zapewniaj膮cymi ochron臋, korzystne decyzje w艂adzy i daj膮ce okazj臋 do miliardowych interes贸w 鈥瀕uki w prawie" - s膮 TW, wci膮偶 kontrolowani przez swych by艂ych oficer贸w prowadz膮cych.



* * *

W ksi膮偶ce o michnikowszczy藕nie te litery nie mog艂y si臋 w ko艅cu nie pojawi膰: TW. Tajny Wsp贸艂pracownik. W ubeckim 偶argonie okre艣lano ich te偶 innymi nazwami: Kontakt Operacyjny, Kontakt S艂u偶bowy, 殴r贸d艂o Osobowe, Konsultant, Ekspert... Mniejsza o nazw臋. Wiemy, o kogo chodzi - o konfident贸w, kt贸rych peerelowskie s艂u偶by stara艂y si臋 pozyska膰 w ka偶dej mo偶liwej grupie spo艂ecznej. I kt贸rzy po roku 1989 stali si臋 dla postkomunist贸w bodaj najcenniejszym kapita艂em, jedn膮 z podstaw ich ukrytej si艂y.

W latach osiemdziesi膮tych ich liczba zbli偶a艂a si臋 do stu tysi臋cy. M贸wi臋 oczywi艣cie o liczbie TW (pozosta艅my ju偶 przy tej jednej, najliczniejszej kategorii tajnej wsp贸艂pracy ze s艂u偶bami) czynnych jednocze艣nie. Niekt贸rych konfident贸w SB uznawa艂a w pewnym momencie za niewiarygodnych lub niemaj膮cych do przekazania 偶adnych ciekawych informacji, niekt贸rzy zrywali wsp贸艂prac臋 - wbrew upowszechnianemu przez michnikowszczyzn臋 stereotypowi by艂o to mo偶liwe, cho膰 oczywi艣cie wymaga艂o odrobiny niezb臋dnej odwagi - inni okazywali si臋 zbyt pazerni i zbyt wiele, zdaniem ubecji, 偶膮dali za swoje us艂ugi (przypadek stosunkowo najcz臋stszy w艣r贸d TW ze sfer artystycznych), jeszcze innych SB 鈥瀠sypia艂a", czyli odpuszcza艂a sobie na razie, ale pozostawia艂a mo偶liwo艣膰 aktywowania ich w przysz艂o艣ci. Byli te偶 konfidenci uwa偶ani za tak cennych, 偶e nie 偶膮dano od nich podpisywania deklaracji o wsp贸艂pracy, co by艂o formalnym warunkiem rejestracji TW; z takimi lud藕mi spotykano si臋 w szczeg贸lnej konspiracji, zazwyczaj robi艂 to wy偶szy rang膮 oficer, i to on sporz膮dza艂 potem dla prze艂o偶onych szczeg贸艂owe notatki z tego co us艂ysza艂. Ale to wypadki rzadsze.

Jako si臋 rzek艂o, w marcu roku 1990 Tadeusz Mazowiecki odwa偶y艂 si臋 w ko艅cu mianowa膰 鈥瀞olidarno艣ciowego" wiceministra w resorcie spraw wewn臋trznych, i wybra艂 do tej roli Krzysztofa Koz艂owskiego z 鈥濼ygodnika Powszechnego". Nie mo偶na by powiedzie膰, 偶e redaktor Koz艂owski zabra艂 si臋 do swych nowych obowi膮zk贸w energicznie, gdyby nie jedno: niemal natychmiast, 20 marca, powo艂ana zosta艂a komisja do przegl膮du akt MSW. Oficjalnie by艂o to reakcj膮 rz膮du (rych艂o w czas!) na pojawiaj膮ce si臋 doniesienia o niszczeniu archiw贸w. Komisja kierowana by艂a przez 贸wczesnego ministra nauki, Henryka Samsonowicza, i sk艂ada艂a si臋 z historyk贸w: Bogdana Krolla, Andrzeja Ajnenkiela, Jerzego Holzera oraz Adama Michnika, kt贸ry na t臋 okoliczno艣膰 przypomnia艂 sobie, 偶e te偶 jest z wykszta艂cenia historykiem, cho膰 przecie偶 przez ca艂e 偶ycie zajmowa艂 si臋 raczej tworzeniem Historii ni偶 jej badaniem.

Komisja ta, od nazwiska jej najbardziej znanego uczestnika nazwana potocznie 鈥瀔omisj膮 Michnika", jest jedn膮 z bardziej tajemniczych spraw, jakie mia艂y miejsce w pocz膮tkach ustrojowej transformacji. Przez wiele lat stanowi艂a ona dla wiod膮cych medi贸w tabu. Nie to, 偶e nie by艂o o niej wolno pisa膰 - ale nie wypada艂o. Wi臋c nikt nie pisa艂, a je艣li napisa艂, nie mia艂 gdzie wydrukowa膰. Sprawa niby nie by艂a tajemnic膮, ale nie istnia艂a. Tak samo, jak nie istnia艂 pokrywaj膮cy si臋 kurzem w sejmowym archiwum raport Rokity, jak nie istnia艂a, cho膰 nie by艂a tajna, wiedza o Transakcji, BIG czy Polisie i kapita艂owych przep艂ywach pomi臋dzy tego rodzaju sp贸艂kami, a bankami pa艅stwowymi, PZU czy FOZZ.

Ja wiem, 偶e co m艂odsi czytelnicy b臋d膮 mieli trudno艣ci, 偶eby to zrozumie膰. 呕e zapytaj膮: no to dlaczego o tym nie pisali艣cie wtedy, dlaczego niby jeste艣cie tacy m膮drzy teraz, po pi臋tnastu latach? Przecie偶 nie istnia艂a cenzura. Przecie偶 by艂a wolna prasa. Michnik ani nikt inny nie m贸g艂 wam tego zabroni膰!

Na takie pytania po prostu opadaj膮 mi bezsilnie r臋ce, bo c贸偶 odpowiedzie膰? M贸g艂bym r贸wnie dobrze odpowiedzie膰 - owszem, pisali艣my, tylko Wy nie szukali艣cie w zakamarkach kiosk贸w i nie prenumerowali艣cie tych pism, w kt贸rych na takie tematy pisano. Ale je艣li bym umie艣ci艂 jak膮艣 wzmiank臋 - drobn膮 wzmiank臋! - na przyk艂ad o komisji Michnika, to m贸j tekst w 偶adnym wysokonak艂adowym pi艣mie nie m贸g艂by si臋 wtedy ukaza膰. Nie dlatego, 偶e nie by艂o wolno. Nie by艂o 偶adnej instytucjonalnej cenzury, kt贸ra by to zdj臋艂a, ani 偶adnego Politbiura, kt贸re by zabrania艂o na ten temat pisa膰. By艂 tylko redaktor, kt贸ry, w najlepszym razie, patrzy艂 na mnie z mieszanin膮 rozbawienia i wsp贸艂czucia w oczach i m贸wi艂: no co pan.

Rzadko m贸wi艂, bo z oszo艂omami si臋 nie rozmawia艂o, a zw艂aszcza nie zaprasza艂o ich na powa偶ne 艂amy. No co pan, to nie jest temat dla nas. Mo偶e gdzie indziej.

A owo 鈥瀏dzie indziej" stanowi艂y 鈥炁乤d", 鈥濼ygodnik Solidarno艣膰", 鈥濵艂oda Polska", 鈥濶ajwy偶szy Czas", 鈥濭azeta Polska" i inne prawicowe bieda-pisma o nak艂adach kilku, kilkunastu tysi臋cy egzemplarzy, z zasady nie cytowane w mediach elektronicznych. Cokolwiek si臋 w nich napisa艂o, uwa偶ane by艂o z za艂o偶enia za niewa偶ne, z racji miejsca publikacji.

To w艂a艣nie by艂o istot膮 choroby polskiej inteligencji lat dziewi臋膰dziesi膮tych, chorob膮, kt贸r膮 nazywam tu michnikowszczyzn膮. W latach peerelu inteligencja nie obcowa艂a z prawd膮, bo prawdy nie by艂o. 呕eby do niej dotrze膰, potrzebny by艂 pewien wysi艂ek - cho膰by tak minimalny, jak ws艂uchiwanie si臋 wieczorami w charkot zag艂uszarek (nie wiem jak kto - ale ja tego charakterystycznego dudnienia w ojcowskim radyjku, tych gwizd贸w i chrobot贸w, przez kt贸re z ledwo艣ci膮 przebija艂 si臋 g艂os lektora 鈥瀢olniuchy", nie zapomn臋 nigdy; i pewnie w niejednym domu rozbrzmiewa艂y one po ca艂ych wieczorach). W latach III RP zara偶ona michnikowszczyzn膮 inteligencja obcowa膰 z prawd膮 nie chcia艂a. Wola艂a ca艂kowicie, bezkrytycznie zawierzy膰, 偶e autorytety - z najwy偶szym autorytetem bohatera podziemia i uosobienia moralno艣ci, Adamem Michnikiem, na czele - wiedz膮 lepiej. To przecie偶 nie tylko sam Michnik, ale i nasi wspaniali nobli艣ci, i intelektuali艣ci, i mistrzowie kamery, i ich zagraniczni przyjaciele... No, je艣li oni wszyscy m贸wi膮, 偶e czego艣 czyta膰, czego艣 m贸wi膰, o czym艣 wiedzie膰 nie wypada - no to widocznie nie wypada!

Wr贸cimy do tego p贸藕niej. Na razie - komisja Michnika. Jako si臋 rzek艂o, nale偶a艂a ona do tych fakt贸w, kt贸re, tak jak raport komisji Rokity, istniej膮c, jednak nie istnia艂y, bo nie by艂o ich w 艣wiadomo艣ci opinii publicznej. A skoro komisja nie istnia艂a, to przez wiele lat nie mo偶na by艂o zapyta膰, po co w艂a艣ciwie powsta艂a, jak pracowa艂a i co zrobi艂a. Dopiero po wielu latach, po aferze Rywina, gdy takie pytania si臋 pojawi艂y, profesor Samsonowicz poczu艂 si臋 zmuszony wyja艣ni膰 listem do 鈥濺zeczpospolitej", 偶e nie ma co szuka膰 w sprawie jakich艣 sensacji, 偶e wszystko jest jasne i proste: komisji powierzono ocen臋 stanu archiw贸w, komisja ten stan oceni艂a i zako艅czy艂a swe prace oficjalnym sprawozdaniem, kt贸re powinno by膰 gdzie艣 w archiwach do dzi艣.

Ale to wyja艣nienie nie wyja艣ni艂o 偶adnej z zagadek. Po pierwsze - je艣li, jak g艂osi艂a wersja oficjalna, komisja powsta艂a po to, 偶eby zbada膰 stan archiw贸w po wielkim paleniu z poprzedzaj膮cego jej istnienie p贸艂rocza, to po co do takiej roboty historycy, i to z takimi nazwiskami, jak Samsonowicz, Holzer czy Ajnenkiel? Czy偶 nie nale偶a艂o w takim razie wzi膮膰 po prostu zwyk艂ych archiwist贸w, 偶eby sporz膮dzili kwerend臋: s膮 akta takie i takie, znikn臋艂y takie i takie?

Ponadto nie spos贸b nie zapyta膰, je艣li nowo mianowany wiceminister stwierdzi艂 potrzeb臋 oceny stanu archiw贸w, dlaczego nie skorzysta艂 z mo偶liwo艣ci drogi s艂u偶bowej, tylko si臋gn膮艂 po kruczek prawny - zapis zezwalaj膮cy na wst臋p do archiw贸w historykom za zgod膮 Ministra Edukacji? I dlaczego Minister Edukacji nie zastosowa艂 do powo艂ania komisji przewidzianej procedury prawnej, dlaczego komisja historyk贸w mia艂a charakter poufny i po tym, jak jej istnienie zosta艂o odkryte i nag艂o艣nione, mi臋dzy innymi przez 鈥濼ygodnik Solidarno艣膰" i Krzysztofa Wyszkowskiego, zako艅czy艂a prac臋 w spos贸b r贸wnie nag艂y, jak j膮 zacz臋艂a?

Po drugie - je艣li ju偶 uznano, 偶e historycy wywi膮偶膮 si臋 z postawionego im zadania lepiej od archiwist贸w - to dlaczego nie ma nawet 艣ladu zabrania si臋 przez komisj臋 do prawdziwej kwerendy akt? Komisja pracowa艂a dwa miesi膮ce, nie jest to na pewno do艣膰 czasu, 偶eby dok艂adnie skatalogowa膰 materia艂y tworzone przez dziesi臋ciolecia, ale te偶 mo偶na przez ten czas zrobi膰 co艣 wi臋cej, ni偶 napisa膰 sprawozdanie na p贸艂torej kartki, z kt贸rego wynika mniej wi臋cej tyle, 偶e archiwa MSW s膮 zdaniem komisji niekompletne - co akurat doskonale by艂o wiadomo i bez niej?

Po trzecie - dlaczego znalaz艂 si臋 w sk艂adzie komisji akurat Michnik? Czynny pose艂, redaktor naczelny opiniotw贸rczej gazety, jedna z g艂贸wnych postaci rz膮dz膮cego obozu? Czy naprawd臋 w艂a艣nie on, maj膮c tyle zaj臋膰, musia艂 si臋 zajmowa膰 spraw膮 wymagaj膮c膮 tak ma艂o intelektualnej finezji, jak wertowanie i katalogowanie po偶贸艂k艂ych papier贸w? Po co anga偶owa膰 kogo艣 tak wa偶nego tam, gdzie wystarczy艂by pierwszy z brzegu absolwent 鈥瀙siaka" (Policealnego Studium Archiwistyki i Ksi臋garstwa)?

Po czwarte i najwa偶niejsze - jak to si臋 sta艂o, 偶e historycy, maj膮cy wszak archiwistyk臋 w ma艂ym palcu, z艂amali wszystkie 偶elazne regu艂y, jakie podczas badania archiw贸w, nawet mniej wa偶nych ni偶 te z MSW, obowi膮zuj膮? Przecie偶 do archiw贸w nie wchodzi si臋 ot, tak sobie, i nie wyci膮ga si臋 z p贸艂ki teczki, kt贸ra akurat wyda艂a si臋 ciekawa, 偶eby j膮 sobie na kolanie przejrze膰, a potem wetkn膮膰 z powrotem na p贸艂k臋. 呕elazn膮 zasad膮 jest rejestrowanie: kto za偶膮da艂 jakiej teczki, kiedy j膮 otrzyma艂, kiedy zwr贸ci艂, co kopiowa艂 lub wynotowywa艂. O tym, 偶e z teczki nic nie wolno wyjmowa膰 i wynosi膰 poza archiwum nawet ju偶 nie b臋d臋 wspomina艂.

Tymczasem po komisji Michnika nie pozosta艂 w archiwach 偶aden 艣lad. Przemkn臋艂a ona przez nie niczym korow贸d duch贸w. Nie ma jednego zapisu, kto kiedy wszed艂 do archiwum, co przegl膮da艂. Nie wiadomo wi臋c, czym si臋 w艂a艣ciwie zajmowali cz艂onkowie komisji i nie ma 偶adnego dowodu, 偶e zostawili badane dokumenty w takim samym stanie, w jakim je zastali.

We wspomnianych wy偶ej niskonak艂adowych, prawicowych bieda-pisemkach, kt贸rych autorzy, wobec faktycznego wypchni臋cia poza debat臋 publiczn膮, nie obcyndalali si臋 ewentualnymi procesami (a nawet wr臋cz si臋 ich wytoczenia domagali, bo dopiero taki proces m贸g艂by zwr贸ci膰 na ich tezy uwag臋 szerszej publiczno艣ci), te w膮tpliwo艣ci wyja艣niono oczywi艣cie ju偶 dawno, w spos贸b prosty: komisja by艂a zwyk艂ym picem, pretekstem, historyk贸w zaanga偶owano w niej tylko po to, 偶eby - na zasadzie 鈥濵ichnik te偶 historyk" - umo偶liwi膰 wst臋p do archiw贸w naczelnemu 鈥濭azety Wyborczej", a ten musia艂 tam wej艣膰 jak najszybciej, 偶eby wynie艣膰 i zniszczy膰 鈥瀔wity" na siebie i na swoich przyjaci贸艂. Dlatego to Michnikowi przypisuje si臋 fakt, i偶 w zachowanych archiwach nie ma teczek wi臋kszo艣ci dzia艂aczy opozycji. Nawet Bronis艂awa Geremka, kt贸ry na piastowanym przez siebie stanowisku po prostu musia艂 j膮 mie膰, bo, chcia艂 czy nie, by艂 z urz臋du uwa偶any przez SB za 鈥瀔ontakt s艂u偶bowy".

C贸偶, hipoteza, 偶e Michnik najszybciej jak m贸g艂 wpad艂 do archiw贸w MSW, aby je wyczy艣ci膰, logicznie wyja艣nia wszystkie w膮tpliwo艣ci. Ma tylko jedn膮 wad臋 - nie ma na jej poparcie 偶adnych dowod贸w, mo偶e poza przes艂ank膮, i偶 Michnik, szafuj膮cy pozwami s膮dowymi, gdy tylko uzna, 偶e kto艣 nie okazuje mu nale偶ytego szacunku, tym, kt贸rzy oskar偶ali go o 艣wiadome niszczenie jakich艣 materia艂贸w, nigdy nie wytoczy艂 proces贸w. Ale mo偶e nie zrobi艂 tego w艂a艣nie dlatego, 偶e takie procesy i zwi膮zany z nim rozg艂os by艂yby jego przeciwnikom na r臋k臋.

Z drugiej strony, nie ma te偶 偶adnych dowod贸w przeciwko wy偶ej streszczonej tezie. Po prostu to, jak widzimy rol臋 Michnika w archiwach MSW pomi臋dzy kwietniem a czerwcem 1990, zale偶y od tego, czy mamy do niego zaufanie i wierzymy w jego uczciwo艣膰 - czy nie.

Co nie ulega kwestii, to to, 偶e od momentu wizyty w archiwach Adam Michnik sta艂 si臋 zajad艂ym wrogiem jakiegokolwiek ich udost臋pniania. 鈥濧rchiwa powinny zosta膰 na pi臋膰dziesi膮t lat zapiecz臋towane" - napisze Michnik w roku 1992.

Mo偶e kto艣 w tym zauwa偶y膰 sprzeczno艣膰 - je艣li Michnik uwa偶a, 偶e do archiw贸w nie nale偶y zagl膮da膰, to po co sam to robi艂? W膮tpliwo艣膰 t臋 wzmacnia postawa, jak膮 michnikowszczyzna zaj臋艂a wobec teczek, gdy ju偶 pomimo jej sprzeciw贸w powsta艂 IPN, kolejne osoby uzyska艂y 鈥瀞tatus pokrzywdzonego" oraz id膮cy z tym w parze dost臋p do tego, co bezpieka zgromadzi艂a na ich temat, i zacz臋艂y ujawnia膰 nazwiska konfident贸w. W 鈥濭azecie Wyborczej" zapanowa艂a wtedy moda na sk艂adanie deklaracji 鈥瀓a nie zamierzam do swojej teczki zagl膮da膰". Deklarowali tak znani intelektuali艣ci, opozycjoni艣ci, arty艣ci - sugeruj膮c mniej lub bardziej otwarcie, 偶e zagl膮danie do teczek, nawet je艣li zosta艂o usankcjonowane prawem, jest i zawsze b臋dzie czym艣 brzydkim, ha艅bi膮cym, rodzajem podgl膮dactwa czy uczestniczenia w maglowych plotach, s艂owem, czym艣, co cz艂owiekowi na poziomie jest ca艂kowicie obce. Nikt jednak z ugruntowuj膮cych to przekonanie nie 艣mia艂 wytkn膮膰 Michnikowi, 偶e na pocz膮tku lat dziewi臋膰dziesi膮tych, wertuj膮c teczki, uleg艂 brzydkiej pokusie.

Nawiasem m贸wi膮c - w chwili, gdy pisz臋 te s艂owa, 鈥濭azeta Wyborcza" sekunduje senatorom, kt贸rzy staraj膮 si臋 w nowej ustawie zachowa膰 wspomniany 鈥瀞tatus pokrzywdzonego". Ma艂o kto ju偶 pami臋ta, 偶e kiedy ustawa o IPN by艂a, za rz膮d贸w AWS, przyjmowana, to w艂a艣nie istnienie takiej nier贸wno艣ci w dost臋pie do danych pomi臋dzy tymi, kt贸rych IPN uzna za inwigilowanych, a tymi, kt贸rych zaliczy do prze艣ladowc贸w, by艂 g艂贸wnym punktem ataku Michnika i jego podw艂adnych. Oskar偶ano tw贸rc贸w ustawy, 偶e chc膮 pozwoli膰, aby grupa pracownik贸w IPN arbitralnie decydowa艂a, kto by艂 konfidentem, a kto nie.

Zreszt膮, prosz臋 bardzo, oto stosowny wst臋pniak z grudnia 1998:

鈥濬undamentaln膮 zasad膮 porz膮dku demokratycznego jest r贸wno艣膰 obywateli wobec prawa. Ustawa o Instytucie Pami臋ci Narodowej ra偶膮co narusza t臋 zasad臋, przyznaj膮c prawo do obejrzenia w艂asnej 禄teczki bezpieczniackiej芦 kategorii obywateli arbitralnie zdefiniowanej jako 禄pokrzywdzeni芦 (...) Nale偶a艂em od pocz膮tku do zdeklarowanych przeciwnik贸w grzebania w papierach, kt贸re komunistyczna policja polityczna gromadzi艂a przeciw obywatelom, by na ka偶dego mie膰 禄haka芦 [! - raz]. Nieczysto艣ciami kloacznymi - s膮dzi艂em naiwnie - powinny zajmowa膰 si臋 s艂u偶by oczyszczania miasta, a nie politycy.

Rozumia艂em jednak ludzk膮 potrzeb臋 poznania prawdy - cho膰by tej obrzydliwej - o policyjnych zakusach na ludzk膮 wolno艣膰 i godno艣膰. Dlatego rozumia艂em tych polityk贸w, kt贸rzy w imi臋 prawdy domagali si臋 ujawnienia teczek.

Myli艂em si臋. Wczoraj w Sejmie zwyci臋偶y艂y politykierskie kalkulacje, a nie zasady demokratyczne i troska o dobro obywateli. Tu nie chodzi o prawd臋 na temat bezpieczniackich metod ani o wyr贸wnanie ludzkich krzywd. Tu chodzi o kolejny instrument szanta偶u politycznego, kt贸ry pozwoli w艂adzom Instytutu pewne materia艂y o pewnych ludziach utajnia膰, a inne ujawnia膰. Inaczej m贸wi膮c: ta ustawa otwiera drog臋 do manipulacji, bowiem cysterny b艂ota gromadzone przez as贸w komunistycznej S艂u偶by Bezpiecze艅stwa kolejny raz zostan膮 u偶yte przeciw 贸wczesnym ofiarom".

Nie opar艂em si臋 pokusie zacytowania ca艂o艣ci z uwagi na 贸w passus, kt贸ry podkre艣li艂em wykrzyknikiem -mi臋dzy innymi jako dow贸d, do jakiego stopnia w roku 1998 nie istnia艂 w spo艂ecznej 艣wiadomo艣ci fakt, i偶 kiedy tylko sta艂o si臋 to mo偶liwe, to w艂a艣nie Michnik pierwszy ochoczo pogna艂 pluska膰 si臋 w 鈥瀗ieczysto艣ciach kloacznych". Tak偶e z uwagi na owo retoryczne zapewnienie, jakoby Michnik 鈥瀝ozumia艂" tych polityk贸w, kt贸rzy domagali si臋 lustracji. Jak ich 鈥瀝ozumia艂", par臋 charakterystycznych cytat贸w za chwil臋.

Ale co do meritum - w 1998 wprowadzenie do ustawy 鈥瀞tatusu pokrzywdzonego" 鈥瀝a偶膮co narusza艂o" podstawy pa艅stwa prawa, w 2006 pr贸ba zachowania go w nowej ustawie, wpisania tam w senackich poprawkach na powr贸t, ca艂kiem bez sensu, poniewa偶 nowa ustawa diametralnie zmieni艂a prawn膮 konstrukcj臋 ujawnienia zasob贸w archiwalnych MSW - sta艂a si臋 nagle szlachetn膮 walk膮 o to, aby nie by艂a naruszana prywatno艣膰 ofiar, aby, jak to zwyk艂a g贸rnolotnie formu艂owa膰 鈥濿yborcza", bezpieka nie odnios艂a po艣miertnego zwyci臋stwa nad tymi, kt贸rych prze艣ladowa艂a.

Niekonsekwencja - powie kto艣?

A guzik tam. Jest w tym w艂a艣nie 偶elazna konsekwencja. Po prostu w 1998 prawny byt 鈥瀘soby pokrzywdzonej", kt贸ra mog艂a otrzyma膰 sw膮 teczk臋 (co prawda z wy-czernionymi nazwiskami kapusi贸w, ale zbieraj膮c si臋 w kilku kumpli nietrudno by艂o odkry膰, kto m贸g艂 to a to wtedy a wtedy donie艣膰) i ujawni膰 j膮, przy艣piesza艂 wydostanie z czelu艣ci archiw贸w prawdy. W roku 2006 - ju偶 wr臋cz przeciwnie. A linia michnikowszczyzny by艂a zawsze taka, aby wspiera膰 wszystko to, co proces lustracji utrudni, i je艣li nawet nie uniemo偶liwi, to op贸藕ni. Tak samo, na pocz膮tku lat 90. stanowczo przeciwstawia艂a si臋 michnikowszczyzna jakimkolwiek pr贸bom tworzenia ustawy lustracyjnej - a po obaleniu rz膮du Olszewskiego wr臋cz przeciwnie, domaga艂a si臋 鈥瀠cywilizowania" lustracji, co polega艂o wtedy na pisaniu projekt贸w ustaw. Zg艂osi艂a taki projekt Unia Demokratyczna, zg艂osi艂 sw贸j KLD *, lewica tako偶, nagle si臋 zrobi艂o tych projekt贸w bodaj z pi臋膰, i dobrze, i o to chodzi艂o - im wi臋cej projekt贸w, tym d艂u偶ej mo偶na by艂o nad nimi ja艂owo deliberowa膰.

Powiada Michnik w cytowanym wst臋pniaku, 偶e by艂 przeciwnikiem 鈥瀏rzebania w papierach" od pocz膮tku. Jak wiemy, nie od pocz膮tku, tylko odk膮d sam w nich pogrzeba艂. W 艣wietle tego, co wiemy o zawarto艣ci archiw贸w dzi艣, pozwala mi to postawi膰 hipotez臋 co do przyczyn tej wolty.

Wiemy - oczywi艣cie - wci膮偶 niewiele. Ale co do kilku nazwisk nie ma ju偶 w膮tpliwo艣ci. Wiadomo na pewno, 偶e wieloletnim konfidentem bezpieki by艂 Andrzej Szczypiorski, literat, lansowany przez Michnika na wielki autorytet moralny, z wy偶yn owego autorytetu przez ca艂e lata gromi膮cy Polak贸w za za艣ciankowo艣膰, prymitywny nacjonalizm etc. I oczywi艣cie miotaj膮cy niewybredne obelgi na prawic臋, Ko艣ci贸艂 katolicki, patriotyczne manifestacje i tak dalej.

Swoj膮 drog膮, rzecz ciekawa - cz臋艣ciowe zdemaskowanie Szczypiorskiego w 鈥濶ewsweeku" w roku 2006, kilka 艂at po jego 艣mierci, przesz艂o niemal bez echa. Tych kilka lat wystarczy艂o, aby o cz艂owieka napompowanego przez michnikowszczyzn臋 do rangi, bo ja wiem, wsp贸艂czesnego 呕eromskiego, nie chcia艂o si臋 k艂贸ci膰 przys艂owiowemu psu z kulaw膮 nog膮. Niech to s艂u偶y za memento tym, kt贸rych pr贸偶no艣膰 wiedzie ku wys艂ugiwaniu si臋 medialnym pot臋gom.

Nie ma w膮tpliwo艣ci, 偶e konfidentem bezpieki by艂 Les艂aw Maleszka. I to konfidentem - ze znanych do tej pory - bodaj najbardziej przebieg艂ym i pod艂ym. Uczestnicz膮c w krakowskiej opozycji nie tylko donosi艂 na koleg贸w, ale pisa艂 dla SB bardzo warto艣ciowe analizy, pe艂ne szczeg贸艂owych propozycji - kt贸ry z koleg贸w opozycjonist贸w ma jakie s艂abe punkty, w jaki spos贸b najmocniej mo偶na go ugodzi膰. Czytaj膮c te raporty - opublikowane w jednej z ksi膮偶ek wydanych przez IPN - mo偶na zauwa偶y膰, jak wy偶ywa艂 si臋 w nich, jak realizowa艂 jak膮艣 niezwyk艂膮 pasj臋 szkodzenia tym, kt贸rzy uwa偶ali go za przyjaciela z konspiracji i wi臋cej, za swojego antykomunistycznego 鈥瀏uru".

T臋 pozycj臋 guru zachowa艂 potem, a偶 do nieoczekiwanej demaskacji, w 鈥濭azecie Wyborczej".

鈥濵aleszka by艂 nie tylko 艣wietnym dziennikarzem i redaktorem, ale i autorytetem moralnym. Uczy艂 nas - mnie i Kasi臋 Kolend臋 i ca艂膮 grup臋 m艂odych dziennikarzy - my艣lenia o polityce" - wspomina Katarzyna Janowska. A wspomniana przez ni膮 Kolenda-Zaleska stwierdza: 鈥濿 禄Gazecie Wyborczej芦 by艂 kim艣 w rodzaju szarej eminencji, Michnik darzy艂 go wielkim zaufaniem (...) Moje my艣lenie o lustracji by艂o ukszta艂towane przez niego". Roman Graczyk: 鈥濧dam liczy艂 si臋 z jego zdaniem jak ma艂o z kt贸rym w 禄Gazecie芦. Gdy przysy艂a艂em tekst, Adam cz臋sto m贸wi艂, 偶e musi go te偶 przeczyta膰 Leszek i powiedzie膰, co s膮dzi".

Prawda o Maleszce wychodzi艂a na jaw stopniowo. Po pierwszej ods艂onie, gdy ju偶 wiadomym si臋 sta艂o, i偶 pracowa艂 on dla SB jako TW 鈥濳etman", Maleszka zamie艣ci艂 w 鈥濿yborczej" wzruszaj膮cy tekst o swym upadku 鈥濨y艂em Ketmanem", w kt贸rym przyzna艂 si臋 do wszystkiego, co w tym momencie by艂o ju偶 o nim wiadomo. Tekst by艂 nie藕le napisany, robi艂 wra偶enie, ksi膮dz Adam Boniecki zachwyca艂 si臋 nim naiwnie: 鈥濼en tekst jest kryszta艂owy. To nazwanie z艂a po imieniu a jednocze艣nie nieprzekre艣lenie cz艂owieka". Niestety, z czasem okaza艂o si臋, 偶e Maleszka by艂 nie tylko Ketmanem, 偶e pracowa艂 tak偶e pod trzema innymi pseudonimami, i ma na sumieniu znacznie wi臋cej, ni偶 znalaz艂o si臋 w 鈥瀗aukowej" pracy esbeka, kt贸ra dosta艂a si臋 w r臋ce Bronis艂awa Wildsteina i pozwoli艂a kapusia zdemaskowa膰. Mimo to Les艂aw Maleszka, osobist膮 decyzj膮 Adama Michnika, nadal pracuje w 鈥濭azecie Wyborczej", i pono膰 nawet nadal do niej pisuje, cho膰 jego nazwisko nie pojawi艂o si臋 ju偶 na 艂amach.

Przypomnijmy, 偶e wspomniany wy偶ej Roman Graczyk, jedynie za to, 偶e nie zgodzi艂 si臋 z lini膮 鈥濿yborczej" w sprawie lustracji - nie w publicznym wyst膮pieniu, tylko na redakcyjnym kolegium - zosta艂 z gazety natychmiast wylany. Jego 贸wczesna trudna sytuacja rodzinna nie by艂a w najmniejszym stopniu powodem, aby tak lito艣ciwy dla Maleszki kolektyw pozostawi艂 mu bodaj jakie drugorz臋dne zaj臋cie, p贸ki nie znajdzie sobie innego zarobku. Co艣 nam to m贸wi, co dla michnikowszczyzny jest z艂em mniejszym, a co niewybaczalnym.

Agentem okaza艂 si臋 wreszcie ksi膮dz Micha艂 Czajkowski. Kapelan 鈥濭azety Wyborczej", tak jak dwaj poprzedni, bliski przyjaciel i zaufany Michnika, lansowany przez niego na wielkiego odnowiciela polskiego Ko艣cio艂a. Zdecydowany krytyk 鈥濳o艣cio艂a zamkni臋tego", nietolerancji i antysemityzmu, niech臋tny p艂ytkiemu, ludowemu katolicyzmowi, szermierz tolerancji i post臋pu, i tak dalej. Donosi艂 przez kilkana艣cie lat, mi臋dzy innymi na ksi臋dza Popie艂uszk臋 - dopiero zamordowanie bohaterskiego kap艂ana w roku 1986 stanowi艂o dla Czajkowskiego wstrz膮s, po kt贸rym wsp贸艂prac臋 zerwa艂. Nigdy jednak o niej nie powiedzia艂, bez za偶enowania pouczaj膮c Ko艣ci贸艂 i bli藕nich z pozycji moralisty.

Zdemaskowany, najpierw wszystkiemu zdecydowanie zaprzeczy艂, potem, gdy wszystkie rewelacje na jego temat zosta艂y potwierdzone tak偶e przez przyjaci贸艂 z 鈥濿i臋zi", przyzna艂 si臋 i wycofa艂 z 偶ycia publicznego.

Poprzesta艅my na tych trzech przyk艂adach. Konfidentami bezpieki okaza艂o si臋 trzech ludzi, kt贸rzy w III RP cieszyli si臋 wielkim autorytetem, g艂贸wnie za spraw膮 鈥濭azety Wyborczej" - ale kt贸rzy te偶, wzajemnie, swoim autorytetem j膮 wspierali. Wszystkich trzech, ka偶dego na swoim polu, uzna膰 by mo偶na wr臋cz za 鈥瀎ilary" michnikowszczyzny; zdemaskowaniu dw贸ch towarzyszy艂y histeryczne zaprzeczenia ich uczni贸w i akolit贸w, listy protestacyjne intelektualist贸w, w艣ciek艂e ataki na demaskator贸w i relatywizowanie winy. O Maleszce publicysta 鈥濼ygodnika Powszechnego", a potem 鈥濸olityki", Adam Szostkiewicz dowodzi艂 uparcie, 偶e 鈥炁泈inia... mo偶e by膰 dobrym nauczycielem" i 偶e 鈥濴eszek w roli opozycyjnej zawi贸d艂 [Zawi贸d艂?! Nieszcz臋sny cz艂owieku, on si臋 wy偶ywa艂 w rozpracowywaniu opozycji, by艂 bardziej gorliwy, od swoich oficer贸w prowadz膮cych! - raz]; to jest sprawa 艣rodowiskowa, mniej wa偶na. Ale czy zawi贸d艂 w roli publicysty i redaktora? Trudno by by艂o znale藕膰 jego tekst, kt贸ry mo偶na by indywidualnie podwa偶y膰". Podobny ton pojawi艂 si臋 w zbiorowym li艣cie otwartym zwolennik贸w ksi臋dza Czajkowskiego: nie zmieniamy o nim zdania, jeste艣my wdzi臋czni za to, czego nas uczy艂, i niewa偶ne, co tam mia艂 za uszami. Mo偶na s膮dzi膰, 偶e i Andrzej Szczypiorski znalaz艂by swoich obro艅c贸w, gdyby przed demaskacj膮 nie zemkn膮艂 do grobu.

Jednym s艂owem: niewa偶ne, co nasze autorytety robi艂y, wa偶ne, co m贸wi艂y. To do艣膰 dobitny przyk艂ad ob艂udy, bez kt贸rej michnikowszczyzna istnie膰 by nie mog艂a. Podw贸jna miara wobec swoich i tamtych jest w niej norm膮. Przecie偶 g艂贸wnym powodem, dla kt贸rego sama dyskusja z Michnikiem i jego salonem okrzyczana zosta艂a w III Rzeczpospolitej czym艣 niestosownym, nie by艂a waga jego racji, argument贸w, bo na te nie zwa偶ano, te by艂y naci膮gane, wzajemnie sprzeczne, demagogiczne - jeszcze si臋 tym b臋dziemy zajmowa膰. Powodem by艂o: tak nam m贸wi膮 ludzie, kt贸rzy moralnie stoj膮 wy偶ej, kt贸rych do przemawiania z pozycji arbitr贸w i autorytet贸w upowa偶nia ich udowodniona nieskazitelnymi 偶yciorysami prawo艣膰! A kiedy nagle jeden, drugi, trzeci autorytet leci na pysk, i okazuje si臋, 偶e 偶adna tam nieskazitelna prawo艣膰, tylko oszust, hipokryta i zwyk艂a 艣winia - to michnikowszczyzna wzrusza ramionami i nagle stwierdza, 偶e phi, co tam, 艣winia te偶 mo偶e by膰 dobrym nauczycielem, niewa偶ne, jak 偶y艂, wa偶ne, 偶e m膮drze gada艂.

Ale taka aberracyjna postawa to oczywisty skutek tego, i偶 wp艂yw Michnika na polsk膮 inteligencj臋 by艂 tak wielki i tak d艂ugotrwa艂y. Ka偶dy psycholog potwierdzi zapewne, 偶e ludzie zawsze broni膮 si臋 przed zaburzeniem utrwalonego pogl膮du na 艣wiat. Tym bardziej si臋 broni膮, w im wi臋kszym, okazuje si臋, tkwili b艂臋dzie. Robi膮 si臋 agresywni wobec tego, kto usi艂uje im otworzy膰 oczy, brn膮 w zaprzeczenia, nie zwa偶aj膮c na zdrowy rozs膮dek, usi艂uj膮 jako艣 uniewa偶ni膰 przecz膮ce przyzwyczajeniu fakty, zaprzeczy膰 im. W j臋zyku psychologii nazywa si臋 to wyparciem. Objawy w sumie podr臋cznikowe, prosz臋 przyjrze膰 si臋, jak reagowano w Niemczech i na ca艂ym 艣wiecie na przyznanie si臋 Guntera Grassa do s艂u偶by w SS. Mo偶liwe, 偶e na przyk艂adach osieroconych wyznawc贸w Maleszki i Czajkowskiego jaki艣 psycholog zrobi doktorat, klasyfikuj膮c now膮 jednostk臋 chorobow膮, dajmy na to - 鈥瀢strz膮s polustracyjny".

Gdyby jednak archiwa ujawnione zosta艂y od razu, na samym pocz膮tku lat dziewi臋膰dziesi膮tych? Gdyby, jak w Niemczech, fa艂szywe autorytety posypa艂y si臋 niczym gruszki z otrz膮sanego drzewa ju偶 wraz z pierwsz膮 fal膮 przemian?

Dlatego ja postawi臋 hipotez臋 inn膮, ni偶 znana z pism radykalnej prawicy teza, 偶e Michnik chcia艂 przed innymi wej艣膰 do archiw贸w, 偶eby sprawdzi膰 teczki przyjaci贸艂, a nawet, zdaniem niekt贸rych, swoj膮 w艂asn膮. Zreszt膮 nie musz膮 one by膰 ze sob膮 sprzeczne. S膮d藕cie Pa艅stwo sami, czy w 艣wietle tego, co wiemy, moja hipoteza jest uzasadniona, czy nie. Ot贸偶 s膮dz臋, 偶e wizyta w archiwach MSW u艣wiadomi艂a Michnikowi - nawet je艣li wcze艣niej si臋 tego nie spodziewa艂 - jak wiele os贸b, na kt贸re liczy艂, po ewentualnym ujawnieniu tych archiw贸w zostanie skompromitowanych, b臋dzie musia艂o zamilkn膮膰 i znikn膮膰 z 偶ycia publicznego. M贸g艂 si臋 te偶 spodziewa膰, 偶e je艣li upadnie i zha艅bi si臋 tyle autorytet贸w moralnych z kr臋g贸w jego salonu, to i pozostali, nawet je艣li nic konkretnego nie zostanie im zarzucone, strac膮 sw贸j wp艂yw na spo艂ecze艅stwo.

Komu to pos艂u偶y? - nie m贸g艂 sobie nie zada膰 Michnik tego pytania. Je艣li nie Czajkowski, Szczypiorski (m贸wi臋 dla przyk艂adu; nie wiem, czy ju偶 wtedy pozna艂 prawd臋 o tych akurat konfidentach, czy poczyta艂 sobie akta innych, o kt贸rych my jeszcze nie wiemy), to kto b臋dzie m贸wi艂 ludziom, co jest dobre a co z艂e, dok膮d zmierza膰 i o co walczy膰? Je艣li nie Maleszka, to kto b臋dzie uczy膰 dziennikarsk膮 m艂贸d藕 my艣lenia o polityce?

I nie m贸g艂 sobie nie odpowiedzie膰: jaskiniowi anty-komuni艣ci. Ludzie, kt贸rzy chc膮 podpali膰 Polsk臋. Kt贸rzy, 艣wiadomie czy nie, wyzwol膮 tu 偶ywio艂y potworne, przywr贸c膮 widma pogrom贸w, gett 艂awkowych, spirale zemsty... No, czytali艣my przecie偶 wsp贸lnie charakterystyczne fragmenty Michnikowej publicystyki, i jeszcze par臋 ich tu przeczytamy.

S膮dz臋, 偶e wtedy Michnik podj膮艂 decyzj臋: nie wolno do tego dopu艣ci膰. Prawda nas nie wyzwoli, prawda obali autorytety i otworzy drog臋 najciemniejszym 偶ywio艂om, prawda nas zniszczy, wi臋c - trzeba brn膮膰 w k艂amstwo.

Tytu艂em Adama Michnika do sprawowania tego szczeg贸lnego rz膮du dusz, jaki powierzy艂a mu nad sob膮 polska inteligencja czas贸w III Rzeczpospolitej, jest w oczach jego wyznawc贸w przede wszystkim jego heroiczna przesz艂o艣膰. St膮d i sposobem, w jaki swoj膮 w艂adz臋 nad umys艂ami sprawowa艂, by艂a moralistyka. Michnik niewiele miejsca po艣wi臋ci艂 w swych wypowiedziach kalkulacjom i rachubom tego rodzaju, jakie wype艂niaj膮 - we藕my jako przyk艂ady - takie cho膰by 鈥濵y艣li nowoczesnego Polaka" Dmowskiego czy 鈥濸isma" Pi艂sudskiego. Albo, co Michnikowi na pewno bli偶sze, polityczne artyku艂y Jerzego Giedroycia. Prawie zupe艂nie nie ma u niego tego kombinowania - co mo偶liwe, co wskazane, co wynika z geopolityki, a co z ekonomii. W por贸wnaniu z wy偶ej wymienionymi - a nawet i bez takich por贸wna艅 - teksty Michnika s膮 dojmuj膮co p艂ytkie. Ich g艂贸wnym tematem jest nieustanne rozdzielanie pochwa艂 i nagan. To szlachetne, a to pod艂e. To przera偶a, a to jest buduj膮ce. Tu groza, tu nadzieja. To czarne, tamto bia艂e. Ca艂a para idzie w przymiotniki. W jak najostrzejsze, jak najbardziej kategoryczne sformu艂owanie akt贸w kanonizacji i pot臋pienia. I nie powstaje z tego 偶aden sp贸jny etyczny system; jest to moralistyka dora藕na, gazetowa, w kt贸rej przyszeregowanie do strony dobra albo z艂a zale偶y od wymog贸w bie偶膮cej polityki, takich, jakimi je Michnik w danej chwili widzia艂. Jedyn膮 konsekwencj膮, jak膮 daje si臋 w jego pismach zauwa偶y膰, jest tendencja do uporczywego trzymania si臋 raz wyra偶onej opinii. Wbrew wszystkiemu, a najbardziej wbrew faktom. Dlatego w szesna艣cie lat po Okr膮g艂ym Stole, po badaniach licznych historyk贸w, po ujawnieniu dokument贸w, Michnik upiera si臋, 偶e Jaruzelski ocali艂 Polsk臋 przed sowieck膮 interwencj膮, 偶e stan wojenny przebieg艂 przy minimalnej liczbie ofiar, 偶e jedyn膮 alternatyw膮 dla kapitulanctwa rz膮du Mazowieckiego by艂a krwawa wojna domowa, i tak dalej.

Rzecz charakterystyczna, 偶e Michnik nie dyskutuje z przeciwnikami. Czasem stoczy jak膮艣 艂agodn膮 polemik臋 z kim艣, kto si臋 z nim w prawie ca艂ej rozci膮g艂o艣ci zgadza - ot, z Jackiem Kuroniem albo Leszkiem Ko艂akowskim. Do innych zwr贸ci膰 si臋 mo偶e tylko w nieznosz膮cym sprzeciwu, wyrokuj膮cym bezdyskusyjnie pamflecie. W spory na r贸wnych prawach nie wchodzi i nie dopuszcza do publicznej konfrontacji z kim艣, kto by reprezentowa艂 inny ob贸z. Prorocy nie dyskutuj膮, prorocy przemawiaj膮 z wy偶yn i rozstrzygaj膮 - w ich wyroki mo偶na tylko wierzy膰 albo i艣膰 precz.

Funkcjonuj膮c w tej spos贸b, Michnik wychowa艂 sobie nie tylko rzesz臋 wyznawc贸w, ale tak偶e rzesz臋 zdecydowanych przeciwnik贸w. Problemem tych drugich, jak mi si臋 wydaje, jest to, 偶e nie wyzwolili si臋 ze sposobu polemiki - je艣li mo偶na to nazwa膰 polemik膮 - narzuconego przez Michnika. Odwracaj膮 tylko znaki warto艣ci. Je艣li w oczach wyznawcy Michnik jest prawodawc膮, bo jest uosobieniem dobra - to w oczach wroga Michnik jest deprawatorem, bo jest uosobieniem z艂a. Dla wyznawcy - bohater podziemia, wieloletni wi臋zie艅 polityczny, ofiara szykan i represji, kt贸ry umia艂 stan膮膰 ponad podzia艂ami, przekroczy膰 w imi臋 racji moralnych uprzedzenia i wznie艣膰 si臋 ponad doznane krzywdy. Dla wroga - zak艂amany komunista, syn komunisty i komunistki, brat stalinowskiego zbrodniarza, wychowanek 鈥瀋zerwonego harcerstwa" i po prostu oszust, kt贸ry udawa艂 opozycjonist臋, a ca艂e 偶ycie mieszka艂 w zastrze偶onej dla ludzi re偶imu warszawskiej enklawie luksusu.

Nie ma szansy na sp贸r, s膮 za to rozpalone do bia艂o艣ci emocje i w艣ciek艂e obelgi, miotane w t臋 i we w t臋.

Widz臋 to nieco inaczej. Win膮 Adama Michnika, cho膰 zapewne i jego tragedi膮, jest to, 偶e moralistyka by艂a dla niego tylko wyborem taktycznym. Staram si臋 tu Pa艅stwu udowodni膰, 偶e wszystkie zasadnicze punkty jego nauczania, g艂oszonego po roku 1989 i stanowi膮cego podstaw臋 redakcyjnej praktyki gazety, kt贸ra na dziesi臋ciolecie okre艣li艂a my艣lenie dominuj膮cej cz臋艣ci polskiej inteligencji, nie by艂y skutkiem 偶adnych odruch贸w moralnych, postawienia 鈥瀋zucia i wiary" ponad szkie艂ko i oko m臋drka, jakiego艣 fanatyzmu prawdy czy s艂uszno艣ci. By艂y logicznym skutkiem racjonalnej analizy politycznej.

Racjonalnej - to nie znaczy trafnej. Wr臋cz przeciwnie, jako polityk Michnik by艂 jedn膮 wielk膮 pomy艂k膮. Rozezna艂 sytuacj臋 pocz膮tk贸w ustrojowej transformacji tak nietrafnie, 偶e gorzej nie by艂o mo偶na. Dostrzeg艂 szanse i zagro偶enia akurat nie tam, gdzie nale偶a艂o, wyci膮gn膮艂 z tego wnioski maj膮ce si臋 nijak do rzeczywisto艣ci, ulegaj膮c na dodatek traumom, fobiom i sentymentom swoim i swojego 艣rodowiska. Nawet nie zauwa偶y艂 przy tym, 偶e jest manipulowany przez tych, kt贸rych uzna艂 za nowych przyjaci贸艂, i 偶e sw膮 moralistyk膮 os艂ania ich t臋go cuchn膮ce geszefty. Nie pisz臋 tego, 偶eby si臋 nad nim pastwi膰, po szesnastu latach to zbyt 艂atwe -stwierdzam po prostu fakt.

Michnik nie dlatego broni艂 komunist贸w przed odebraniem im maj膮tk贸w i rozliczeniami, nie dlatego ich wzmacnia艂, nie dlatego blokowa艂 lustracj臋 i niszczy艂 zwolennik贸w dekomunizacji, 偶e tak mu podszeptywa艂 instynkt moralny. Przede wszystkim robi艂 tak dlatego, 偶e tak mu podpowiada艂y jego rachuby - 偶e to potrzebne, aby w艂adz臋 zdobyli i utrzymali ci, kt贸rzy b臋d膮 j膮 sprawowa膰 najlepiej i poprowadz膮 Polsk臋 we w艂a艣ciwym kierunku.

Ale zdaj膮c sobie spraw臋, 偶e jego najskuteczniejsz膮 broni膮 jest pozycja najbardziej znanego opozycjonisty peerelu, jego martyrologia, jego zupe艂nie fantastyczny 鈥瀙ijar" m臋czennika i autorytetu, uprawia艂 polityk臋 w艂a艣nie za pomoc膮 sprowadzonych do roli narz臋dzi etyki i moralistyki.

Nieszcz臋艣cie polega艂o na tym, 偶e cele, kt贸re w ten spos贸b promowa艂, by艂y g艂臋boko niemoralne. Moralizowanie wydaje si臋 rzecz膮 prost膮: 鈥瀟ak - tak, nie - nie", jak to ujmuje Dobra Ksi臋ga. Ale moralistyka Michnika i jego gazety to ci膮g nieustaj膮cych 艂ama艅c贸w, wolt i wewn臋trznych sprzeczno艣ci, go艂os艂ownych deklaracji, poci膮gaj膮cych za sob膮 tre艣ci zupe艂nie z nimi sprzeczne, pokr臋tnych wywod贸w, w demagogiczny spos贸b maj膮cych dowie艣膰 tez z gruntu absurdalnych, i nieustannego stosowania podw贸jnej miary wobec tego, co arbitralnie uznane za s艂uszne, i tego, co uznane za nies艂uszne. Prawdziwa moralistyka wp艂ywa na odbiorc臋 tak, 偶e pod jej wp艂ywem cz艂owiek inteligentny, poznawszy podstawowe za艂o偶enia, sam bez trudu wydedukuje, co powinien s膮dzi膰 o takich czy innych przypadkach konkretnych. Wyznawca michnikowszczyzny musi natomiast nieustannie ogl膮da膰 si臋 na swoje autorytety, 偶eby wiedzie膰, co powinien my艣le膰, kto tu s艂uszny, a kto nies艂uszny. Zamiast prostych i jasnych wskaza艅 otrzymuje maskuj膮ce sprzeczno艣ci g艂adkie zdanka, magiczne formu艂ki, w stylu 鈥瀗ie wyrzekli艣my si臋 marze艅, ale wyrzekli艣my si臋 z艂udze艅" czy cytowanego ju偶 鈥瀌la zbrodniarza nie mo偶e by膰 bezkarno艣ci, ale mo偶e by膰 wielkoduszno艣膰".

Michnik postanowi艂 wi臋c argumentami moralnymi broni膰 rzeczy g艂臋boko niemoralnych. Broni膮c, z politycznej kalkulacji, k艂amstwa, niesprawiedliwo艣ci, z艂a - stara艂 si臋 udowodni膰, 偶e s膮 one w艂a艣nie prawd膮, sprawiedliwo艣ci膮 i dobrem. To w艂a艣nie stanowi o fenomenie. W dziejach spo艂ecze艅stw pe艂no by艂o chybionych politycznych rachub, b艂臋dnych analiz, nad臋tych wielko艣ci i ob艂udnik贸w stroj膮cych si臋 w szaty autorytet贸w. Nie brak艂o te偶 przyk艂ad贸w masowej demoralizacji i zaniku elementarnej zdolno艣ci odr贸偶niania dobra od z艂a. Ale takiego czego艣, jak niemoralna moralistyka Michnika, na tak膮 skal臋, z takim spo艂ecznym rezonansem -nie by艂o. Nie by艂o sytuacji, aby tak liczna grupa, jak膮 jest poka藕ny od艂am polskiej inteligencji ostatnich dziesi臋ciu lat, tak ochoczo brn膮艂 w k艂amstwa pod has艂em d膮偶enia do prawdy i godzi艂 si臋 na powszechn膮 krzywd臋 ofiar i nagradzanie oprawc贸w pod has艂em sprawiedliwo艣ci!

Ale te偶, rzecz pocieszaj膮ca: je艣li ju偶 na samym wst臋pie tej ksi膮偶ki mog艂em napisa膰, 偶e Michnik jest dzi艣 cz艂owiekiem przegranym, cho膰 mia艂 w r臋ku wszystko, co tylko do zwyci臋stwa niezb臋dne - praktyczny monopol na prawd臋 i s艂uszno艣膰, mo偶liwo艣膰 reglamentowania dost臋pu do debaty publicznej, powolnych sobie ludzi na najwy偶szych stanowiskach w pa艅stwie - to w艂a艣nie dlatego, 偶e na d艂u偶sz膮 met臋 moralno艣膰 oparta na niemoralno艣ci zwyci臋偶y膰 po prostu nie mo偶e.

Przegra艂, nie ma ju偶 tych wp艂yw贸w, dajcie mu spok贸j, przesta艅cie si臋 nad nim pastwi膰, powiadaj膮 dzi艣 p贸艂g臋bkiem jego wczorajsi pomagierzy od zak艂amywania spraw i rugowania ze zbiorowej pami臋ci z艂a komunizmu. Ale偶 tu pastwienie si臋 nie ma nic a nic do rzeczy!

Tu - pozw贸lcie, 偶e si臋 raz jeszcze odwo艂am do gorzkiej bajki Jewgienija Szwarca - nie wystarcza, 偶e smok zosta艂 pokonany w rycerskim pojedynku i zabity. Trzeba jeszcze tego smoka zabi膰 w duszy ka偶dego z jego poddanych.

  https://sites.google.com/site/michnikowszczyzna/

--


"G艂贸wn膮 motywacj膮 mojej aktywno艣ci publicznej by艂a potrzeba w艂adzy
i 偶膮dza popularno艣ci. Ta druga by艂a nawet silniejsza od pierwszej,
bo chyba jestem bardziej pr贸偶ny, ni偶 spragniony w艂adzy. Nawet na pewno..."

- Donald Tusk: Gazeta Wyborcza, 15鈥16 pa藕dziernika 2005

Data: 2012-07-15 21:58:06
Autor: Observatore
Adam Michnik - portret komucha

*Co nie ulega kwestii, to to, 縠 od momentu wizyty w archiwach Adam Michnik sta si zajad硑m wrogiem jakiegokolwiek ich udost阷niania. ?Archiwa powinny zosta na pi赕dziesi眛 lat zapiecz阾owane" - napisze Michnik w roku 1992.

Mo縠 kto w tym zauwa縴 sprzeczno舵 - je秎i Michnik uwa縜, 縠 do archiw體 nie nale縴 zagl眃a, to po co sam to robi?*


Po co sam to robil?  Aby wszytkich miec w garsci i sterowac polska polityka..

--


Data: 2012-07-16 17:25:38
Autor: Przemys砤w M.
Adam Michnik - portret 偶ydowskiego komucha
Dnia Sun, 15 Jul 2012 15:34:03 -0500, Przemys鵤w W napisa(a):

Tak, Adam Michnik poni髎 kl鎠k. Praktycznie na wszystkich mo齦iwych polach. Po pierwsze, jako polityczny demiurg - bo partie, kt髍ym kibicowa, zosta鵼 przez Polak體 wys鵤ne na grzybki, a liderzy, kt髍ych kreowa, musieli odej, nierzadko z w鷆iek鵲鷆i, 齟 -jak publicznie po齛li si przy mnie jeden z nich - ludzie na ka齞ym spotkaniu ka mu si t鵸maczy z bruderszaft體 Michnika i w og髄e postrzegaj jego parti jako przybud體k do azety Wyborczej". Po drugie, jako or鎑ownik wizji post鎝owej, socjaldemokratycznej przemiany peerelu w kraj przypominaj郼y Francj a nie Irlandi, nie wspominaj郼 ju o USA - bo Polska posz鵤 ostatecznie w innym ni jej wskazywa kierunku, a jego propagandowe natarcie na ndecki ciemnogr骴", zamiast znie narodow prawic z powierzchni ziemi, raczej jej pomog鵲.

Wpisz w googlach: Rajmund Kaczy駍ki i br鎑zluj si ile wlezie.

--

Wyst鄍ienie Jaros鵤wa Kaczy駍kiego dowiod鵲, dlaczego jest tylko jeden kandydat na przyw骴ztwo w PiS. - Chc zabiega o to, by stan嚆 jeszcze raz na czele rz郿u Rzeczypospolitej - krzycza dono鷑ie prezes PiS.
Brawo! - odpowiedzieli delegaci, wstaj郼 z krzese. - Nie dla w鵤dzy, ale po to by zrealizowa program 2020, zamo齨a Polska w G20 - zako馽zy
swoje przem體ienie. W czasie prawie godzinnego wyst鄍ienia prezesa PiS
nie pad jednak 齛den konkret na temat tego planu.
Zwyci纨ymy! Zwyci纨ymy! Zwyci纨ymy! - skandowa prezes PiS z ca sal.

Adam Michnik - portret 偶ydowskiego komucha

Nowy film z video.banzaj.pl wi阠ej »
Redmi 9A - recenzja bud縠towego smartfona