Data: 2009-05-01 18:17:38 | |
Autor: Tzva Adonai | |
Adaś Michnik o naszych 5 latach w Unii... | |
Artykuł wart przytoczenia w całości...
*** Pięć lat temu Polska rozpoczęła wielką historyczną przygodę - stała się członkiem Unii Europejskiej. Obywatele wolnej Rzeczypospolitej zdecydowali o tym w ogólnonarodowym referendum. Referendum poprzedziła szeroka debata, ujawniły się podziały naszego społeczeństwa. Przeciwnicy Unii Europejskiej przepowiadali nam przyszłość pełną grozy. Przekonywali, że akces do Unii to rezygnacja niepodległości i wyrzeczenie się polskiej tożsamości narodowej. Skandowali na ulicach: "Wczoraj Moskwa - dziś Bruksela", stawiając znak równości między UE a Związkiem Sowieckim. Powiadali, że Unia Europejska to grzeszny Babilon, Sodoma i Gomora, świat grzechu i deprawacji, aborcji i pornografii, rozwodów i antykoncepcji, narkotyków i związków homoseksualnych, relatywizmu moralnego i pustych kościołów. Wieszczyli, że ziemie polskie będą wykupione przez Niemców, że Polacy staną się parobkami u cudzoziemców, ceny poszybują w górę, rolnictwo zostanie zrujnowane. Unia Europejska pełna różnorodności i sprzeczności, często kwestionująca samą siebie, ale oparta na szacunku, taka, w której nikt nie przegrywa Niektórzy przewielebni, bliscy znanej rozgłośni radiowej, informowali nas, że Jezus urodził się w Betlejem, a nie w Brukseli. Powtarzano nam również, że źródłem utraty przez Polskę suwerenności będą zwolennicy Unii - agenci KGB sprzedani wywiadom zachodnim oraz tak zwani dysydenci z 1968 r., którzy za pieniądze rządów zachodnich uprawiali i uprawiają politykę w Polsce. Do tej kolekcji dorzucano media "polskojęzyczne", które znajdują się w rękach sił przeciwnych interesom Polski, w rękach niemieckich bądź w rękach zwolenników "libertynizmu moralnego i kosmopolityzmu politycznego". Mówiono nam wreszcie, że nieważne, czy Polska będzie biedna, czy bogata, kapitalistyczna czy kolektywistyczna, europejska czy azjatycka - byle pozostała katolicka i sarmacka. *** Potencjalnym sojusznikiem eurosceptyków byli - i było ich niemało - nostalgiczni miłośnicy PRL oraz tradycjonalny, konserwatywny elektorat Polski wiejskiej i małomiasteczkowej. Socjologiczne badania nad stosunkiem elit lokalnych do Unii Europejskiej wskazywały, że najwięcej postaw eurosceptycznych odnajdywano wśród proboszczów i przewodniczących rad parafialnych. Tych pierwszych namówili do zmiany opinii prezydent Aleksander Kwaśniewski, premier Leszek Miller, premier Włodzimierz Cimoszewicz i inni przywódcy SLD. To oni wtedy rządzili Polską i akcesję do UE uznali za swój priorytet. Tych drugich rozbroiły prawdopodobnie jasne słowa Jana Pawła II: "Od Unii Lubelskiej do Unii Europejskiej". W rzeczywistości, od 1989 r. konstruktorami prozachodniej filozofii politycznej byli ludzie koalicji solidarnościowej: Lech Wałęsa i Bronisław Geremek, Tadeusz Mazowiecki i Jacek Kuroń, Zbigniew Bujak i Władysław Frasyniuk. Polityka pierwszych rządów solidarnościowych otworzyła drogę Polski do Brukseli i Strasburga. To wielka zasługa rządów Tadeusza Mazowieckiego, Jana Krzysztofa Bieleckiego, Leszka Balcerowicza, Hanny Suchockiej, a w pewnej mierze również rządu Jana Olszewskiego, gdzie szefem MSZ był Krzysztof Skubiszewski. *** "Gazeta Wyborcza" udzielała polityce proeuropejskiej konsekwentnego poparcia. Zawsze byliśmy zwolennikami Unii; sukces Polski był naszym sukcesem; naszą radością i dumą. Pisaliśmy przed pięciu laty: „Na naszych oczach odbywa się ostateczne przekreślenie porządku jałtańskiego, gdy Polska i inne kraje Europy Środkowej i Wschodniej, ledwie uwolnione od Hitlera, wpadły w łapy stalinowskiego despotyzmu. Przez 50 lat doświadczaliśmy »historii spuszczonej z łańcucha «. Dziś Historia pokazuje twarz uśmiechniętą i przyjazną. Takie dni rzadko zdarzają się w ludzkim życiu. Dla mojego pokolenia był to dzień wyboru papieża Jana Pawła II, dni Sierpnia `80, nagród Nobla dla Czesława Miłosza i Lecha Wałęsy, wyborów 4 czerwca 1989 r. Cóż - to niemało jak na jedno życie. A przecież dopiero akcesja do NATO i Unii Europejskiej wieńczy marzenia kilku pokoleń Polaków, które przez dziesięciolecia zmagały się z totalitarną przemocą i sowiecką dominacją. Dziś, gdy znika ostatni ślad żelaznej kurtyny, uczyńmy wszystko, by za wschodnią granicą Polski i Unii nie powstała żadna inna kurtyna. Bądźmy otwarci. Unia Europejska jest zaprzeczeniem despotyzmu. Ufundowana na tradycji ateńskiej demokracji, rzymskiego prawa, chrześcijańskiego miłosierdzia oraz idei równości, wolności i braterstwa - jest obszarem pluralizmu religijnego, politycznego, kulturalnego. Despotyzm opiera się na rządach władcy, który mógł skazać na śmierć lub dać życie. Logika demokracji jest odwrotna - rząd daje żyć i pozwala umierać". Pozwala umierać - dodajmy - we własnym łóżku, a nie za drutami Auschwitz czy Kołymy, nie w lesie palmirskim czy w lesie katyńskim. *** Szczerze mówiąc, nie sądziliśmy przed pięciu laty, że wszystko pójdzie aż tak dobrze. Ale właśnie dlatego, że akcesja do Unii Europejskiej przyniosła Polsce rezultaty wyłącznie pozytywne, stale pamiętać musimy o zagrożeniach. Unia Europejska to wspólnota specyficzna, pełna różnorodności i sprzeczności, często kwestionująca samą siebie, ale to wspólnota oparta na szacunku, w której nikt nie przegrywa. Takie wnioski wyciągnęła Europa ze swojej historii; jakby duch chrześcijański w sojuszu z duchem oświecenia ufundowały ład, który stał się zaprzeczeniem krwawych konfliktów religijnych i etnicznych oraz - nade wszystko - zaprzeczeniem ustrojów totalitarnych i dyktatur. "To nieprawda - pisał Krzysztof Pomian, polski Europejczyk - że historia niczego nie uczy. Ale udziela nauk tylko tym, którzy chcą wyciągać wnioski z doświadczeń z przeszłości. Dla Europy wniosek jest jasny: jej najgorszym wrogiem wewnętrznym, przekazywanym niczym wirus z pokolenia na pokolenie i jak wirus zdolny podlegać najdziwniejszym mutacjom, pozostaje partykularyzm narodowy, państwowy, ideologiczny, który, choć różnie usprawiedliwiany, zawsze powoduje albo autarkię, albo dążenie do hegemonii. Nic nie świadczy, by ten wirus stał się nieszkodliwy. Wszystko nakazuje raczej wierzyć, że przyczaił się jedynie i czeka, aż odzyska dawną jadowitość". Tak pisał Krzysztof Pomian w 1989 r. Po 15 latach dodał, że ten wirus, który wydawał się uśpiony, dziś grozi epidemią. Zauważał trafnie, że eurosceptycy w Polsce nie złożyli broni. „Hasło takie, jak »Nicea albo śmierć « - notował - które nie wywołało w Sejmie żadnego protestu, oraz wykluczenie jakiegokolwiek kompromisu, z góry przyrównywanego do kapitulacji, również w sprawie preambuły do polskiego traktatu akcesyjnego, świadczą o istnieniu w Polsce, obok jawnych wrogów przystąpienia do Unii, wpływowych sił politycznych, które tylko na pozór opowiadają się za nim, w rzeczywistości zaś gotowe są je uznać tylko pod warunkiem, że reszta Europy nawróci się na sarmacki katolicyzm i uzna zasadę liberum weto". Te słowa okazały się prorocze. Przez dwa lata rządziła Polską koalicja trzech partii, które licytowały się w rozpalaniu antyeuropejskich emocji, w licytacji frazesami pełnymi buty i niekompetencji; które izolowały, ośmieszały i kompromitowały Polskę. Ta koalicja otrzymała od Polaków czerwoną kartkę i zeszła w niesławie z politycznej areny. Oby na zawsze. Pięć lat w Unii zmieniło Polskę na lepsze. Teraz stajemy przed pytaniem o przyszłość: Jaka Polska, w jakiej Unii Europejskiej? Nauczmy się szukać odpowiedzi wspólnie. http://wyborcza.pl/1,75248,6557091,Michnik__Jestesmy_w_Unii___jestesmy_w_domu.html -- |
|