Data: 2011-07-24 09:48:36 | |
Autor: u2 | |
Afera FOZZ | |
... pojawiły się nowe dokumenty, które rzucają nowe światło na tę aferę :
http://www.naszdziennik.pl/index.php?dat=20110723&typ=my&id=my05.txt Pierwsze symptomy afery Michał Falzmann, pracując w Izbie Skarbowej, dostrzega elementy tej właściwej, a nie fasadowej transformacji - na fikcyjne cele i spółki przez podstawionych ludzi przekazywano ogromne pieniądze. Wszystkie tropy prowadziły do Funduszu Obsługi Zadłużenia Zagranicznego (FOZZ) - jak się okazało, koła zamachowego polskich przemian, systemu samouwłaszczenia nomenklatury, założycielskiego oszustwa III RP. Bo przecież nie o zagraniczny dług państwa polskiego chodziło. FOZZ miał służyć wykupowi polskiego długu po zaniżonych cenach przez współpracujące potajemnie z władzami polskimi firmy zagraniczne (wykup bezpośrednio przez państwo jest zakazany). Przeznaczono na to ogromne sumy - w 1989 i 1990 roku było to ok. 3,5 proc. wszystkich wydatków Skarbu Państwa. Ta operacja pozostawała w znacznej mierze pod kontrolą wojskowych służb specjalnych, natomiast całkowicie poza kontrolą innych organów władzy państwowej. Umożliwiało to wykorzystanie pieniędzy FOZZ do działań spekulacyjnych na wielką skalę przez podstawione firmy zagraniczne. Najprościej było, dzięki zadekretowanemu przez Leszka Balcerowicza sztywnemu kursowi dolara, zastosować tak zwany oscylator - wykupić za dolary złotówki, umieścić je na wysoko oprocentowanym (kilkadziesiąt procent) koncie, a po roku kupić znów dolary z tym kilkudziesięcioprocentowym zyskiem. W ten sposób miliony dolarów opuściły nasz kraj, a inne miliony dały potężny zastrzyk finansowy wybranym (nie trzeba pytać, przez kogo) odłamom polskiego biznesu, w tym medialnym imperiom. Zacieranie śladów było tak skuteczne, że straty Skarbu Państwa przedstawione na procesie FOZZ w 2005 roku stanowią tylko ułamek strat rzeczywistych. Państwo igraszką służb Tymczasem Michał Falzmann traci pracę w Izbie Skarbowej. W kolejnych miejscach zatrudnienia dostrzega następne elementy układanki. Razem z przyjaciółmi, Mirosławem Dakowskim i Jerzym Przystawą, wspierany przez żonę Izabelę, prowadzi samodzielne śledztwo księgowo-bankowe. Politycy, także ci z obozu "Solidarności", przyglądają mu się nieufnie. Jego tezy są daleko idące, jak dla nich, za daleko. Przecież Polska to nie "matrix" (wtedy zresztą nawet nie funkcjonowało to pojęcie), a Leszek Balcerowicz ma plan. Owszem, może nawet bolesny dla Polaków, ale przecież w perspektywie korzystny, a teorie spiskowe zagrażają przemianom, zagrażają rozwojowi wolnego państwa, osaczają ludzi nierozumiejących przemian. Gdyby Falzmann w swym rozpoznaniu miał rację, to, strach pomyśleć, państwo nie jest wolne, pozostaje w rękach służb - czytaj: państw ościennych. W sumie można z tym żyć, trzeba się tylko tego nauczyć - w globalnym świecie nie ma miejsca na samodzielne średniej wielkości państwa. Cywilizacja zachodnia niesie tyle korzyści, że nie warto pytać o tożsamość. Zdążył powiedzieć: "Najważniejszy jest Bank Śląski..." Falzmann zostaje zatrudniony w NIK. Ma podejrzenie, że ktoś chce sprawdzić w ten sposób, czy państwo może skutecznie kontrolować działania nieformalne, przestępcze, rabujące jego mienie. Czuje się wtedy zagrożony. Rozmawia z żoną, może by się wycofać, ktoś za nim chodzi, martwi się o swoje pięcioro dzieci. Żona, pani Izabela, stwierdza krótko: "Zacząłeś, to skończ, taka jest twoja powinność, taka jest twoja odpowiedzialność, taki imperatyw, wreszcie - sumienie". Mimo telefonicznych pogróżek i inwigilacji nie przyznano mu ochrony. Jako inspektor NIK żąda rozmowy z Leszkiem Balcerowiczem, w czasie której reaguje bardzo emocjonalnie. Balcerowicz, tak można sądzić, powiedział mniej o FOZZ i jego działalności, niż wiedział jako minister finansów. Falzmann zostaje w NIK zawieszony, potem odwieszony. Udaje mu się opublikować wiadomości o aferze FOZZ w piśmie "Spotkania" - inne pisma dotąd mu odmawiały. Planuje kontrolę Narodowego Banku Polskiego. Ale umiera na zawał, choć nikt nie przekona pani Izabeli Falzmann, że była to śmierć naturalna. Wcześniej nie uskarżał się na serce. W ostatnim dniu życia Falzmann umawia się na rozmowę z liderem "Solidarności Walczącej" Kornelem Morawieckim, ma nowe, istotne informacje. Gdy przybywa na spotkanie, zaczyna się atak serca. Morawiecki wiezie go do szpitala, gdzie Falzmann umiera. Ostatnie zdanie wypowiedziane do Morawieckiego brzmiało: "Najważniejszy jest Bank Śląski" (który wówczas właśnie zbankrutował). Być może będziemy mogli jeszcze poznać jego sens, ponieważ choć nie ocalał Falzmann, odnaleziony został jego notes z tamtych czasów. O aferze FOZZ w szerszym kontekście działalności Wojskowych Służb Informacyjnych pisze obecnie książkę Sławomir Cenckiewicz. Dodajmy jeszcze, że śmierć Falzmanna nie jest jedyną towarzyszącą aferze FOZZ. Ówczesny prezes NIK Walerian Pańko zginął w wypadku samochodowym. Dwaj policjanci z drogówki, którzy pierwsi przyjechali na miejsce wypadku Pańki, utonęli na rybach, a służbowy kierowca, który przeżył wypadek, zmarł na zawał... |
|
Data: 2011-07-24 11:15:29 | |
Autor: Anatol | |
Afera FOZZ | |
Użytkownik "u2" <u_2@o2.pl> napisał w wiadomości news:4e2bce58$0$3494$65785112news.neostrada.pl... Najprościej było, dzięki zadekretowanemu przez Leszka Sztywny kurs dolara był w PRL od zawsze - Balcerowicz wprowadził tylko wewnętrzną wymienialność. zastosować tak zwany oscylator - W przeliczeniu na USD takę przebitke uzyskiwali wszyscy posiadacze nieruchomości, oszczędności złotówkowych oraz zarabiający w złotych - w tym budżet państwa, który w 1990 zanotował nadwyżkę. Kto w takim razie stracił ? ZSRR importujący z Polski towary ze wsadem dewizowym po zaniżonym kursie USD, posiadacze dewiz (w tym zagraniczni kapitaliści), którzy do tej pory mogli kupować usługi Polaków za 30 USD za miesiąc a na koniec 1992 to było aż 190 USD (podobnie wzrosły ceny nieruchomości które do tej pory dewizowcy mogli kupować za bezcen). Anatol |
|
Data: 2011-07-24 15:31:17 | |
Autor: u2 | |
Afera FOZZ | |
W dniu 2011-07-24 11:15, Anatol pisze:
zastosować tak zwany oscylator - Mogl uzyskac wieksza nadwyzke, wiekszosc rozkradziono za pomoca prostego oscylatora. Zamieszany w to byl nowy nabytek PO pan profesor Dariusz R., ktory czym predzej zwial pod skrzydla razwiedki z PO. |
|