Grupy dyskusyjne   »   pl.soc.polityka   »   Agenci w SBeckich togach

Agenci w SBeckich togach

Data: 2014-06-01 17:49:52
Autor: Mark Woydak
Agenci w SBeckich togach
Kilka lat temu do jednej z prokuratur na południu Polski listonosz przyniósł przesyłkę. Nie był to anonim. List miał prawdziwego nadawcę, ale nie to zaskoczyło śledczych. Szok przeżyli, kiedy okazało się, że zawierał szokujące informacje i dowody o „prywatyzacji akt” przez esbeków.

Proces niszczenia dokumentów SB rozpoczął się na przełomie 1988/1989 roku, trwał z przerwami podczas rozmów Okrągłego Stołu, był kontynuowany po wyborach 4 czerwca 1989 r., a w skali masowej rozpoczął się po sierpniowej nominacji Mazowieckiego na premiera. Nie wszystko zniszczono.

Okazało się, że teczki wybranej („perspektywicznej”) agentury w środowisku prawniczym i naukowym na Śląsku i Podbeskidziu, zamiast trafić do archiwum UOP (gdzie później znalazłyby się zapewne ze względu na rangę agentury w zbiorze zastrzeżonym IPN), wyniesiono do prywatnych zbiorów.

Autorką listu do prokuratury była żona wysokiego rangą funkcjonariusza Służby Bezpieczeństwa. Poinformowała śledczych o tym, iż w regionie działa grupa byłych esbeków, którzy szantażują przedstawicieli wymiaru sprawiedliwości dokumentami sprzed lat. Napisała, że tylko jej mąż wyniósł z archiwum SB kilkadziesiąt tomów akt agentury, którą miały Wydziały: V (przemysłem) i III (środowiska naukowe, twórcze, inteligenckie).

Wyjęte z archiwum SB teczki, które trafiły do prywatnych „czytelni” esbeków dotyczyły nie byle jakiej agentury. Były to dokumenty – dowody agenturalnej przeszłości wielu obecnie prominentnych sędziów, prokuratorów, notariuszy i adwokatów województwa śląskiego, i nie tylko.

Prokuratorzy zainteresowali się przysłanym listem. Zostało wszczęte postępowanie, objęte klauzulą najwyższej tajności. Informatorka prokuratury została przesłuchana. Podała konkretne przykłady, kto i jakie składał propozycje „ocalałym agentom”. Nietrudno się domyślić, że były z gatunku „nie do odrzucenia”, no chyba że ktoś z nich nagle chce, aby odnalazły się oryginalne akta, świadczące o jego delatorskiej przeszłości. A w konsekwencji na zarzut złożenia nieprawdziwego oświadczenia lustracyjnego i wystrzałowy koniec prawniczej kariery.

W jednym dniu w kilku mieszkaniach na Śląsku i Podbeskidziu funkcjonariusze ABW przeprowadzili wielogodzinne przeszukania w domach esbeków, których nazwiska podała kobieta. Znaleziono wiele dokumentów, których nie powinno tam być. Zaczęły się przesłuchania podejrzewanych o prywatyzację esbeckich akt. Wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazywały, że zgodnie z zasadami prokuratorskiej sztuki, organizatorzy procederu powinni mieć postawione zarzuty. Jednak tak się nie stało.

Śledztwo ze Śląska zostało nagle odebrane i trafiło do Warszawy. Tam utknęło na długie miesiące. Prokurator nie śpieszył się. Zamiast stawiać zarzuty organizatorom szantażu, wezwał autorkę listu. Podczas przesłuchania poinformował ją nagle, że mogą jej zostać postawione zarzuty. Taka deklaracja prokuratora wywołała u świadka natychmiastową amnezję.

Sławomir Cenckiewicz tak opisywał proceder niszczenia akt, elegancko nazywany przez podwładnych Czesława Kiszczaka, ówczesnego szefa MSW „brakowaniem”:

     Pierwsza fala zniszczeń nastąpiła wiosną 1989 r. Jeszcze podczas trwania obrad Okrągłego Stołu, 26 marca 1989 r., dyrektor Departamentu IV MSW gen. Tadeusz Szczygieł poinformował szefa SB gen. Henryka Dankowskiego i dyrektora Biura „C” (archiwum MSW) płk. Kazimierza Piotrowskiego o zniszczeniu tzw. teczek ewidencji operacyjnej na księży. […]Kolejny etap niszczenia archiwów związany był z reorganizacją MSW w sierpniu 1989 r. Zlikwidowano wówczas najważniejsze piony operacyjne bezpieki, m.in. departamenty III (działalność antykomunistyczna), IV (walka z Kościołem), V (sfera produkcyjna) i owiane złą sławą Biuro Studiów zajmujące się elitą solidarnościowego podziemia. Przykładowo z połączenia Departamentu IV i Biura Studiów powstał później Departament Studiów i Analiz. W ten sposób skoncentrowano bodaj najważniejsze, z punktu widzenia bezpieczeństwa procesu transformacji ustrojowej, aktualne sprawy operacyjne i zbiory archiwalne dotyczące ludzi Kościoła i „Solidarności”. Elita byłego Departamentu IV i Biura Studiów przystąpiła wówczas do akcji niszczenia akt.

Data: 2014-06-02 01:45:05
Autor: leming.show
Agenci w SBeckich togach
W dniu poniedziaek, 2 czerwca 2014 00:49:52 UTC+2 uytkownik Mark Woydak napisa:
Kilka lat temu do jednej z prokuratur na poudniu Polski listonosz przynis przesyk.

Nie udalo sie odsunac ubekow przez 25l nowoczesnej demokracji, nie uda sie przez nastepne 25 lat. Trzeba liczyc na czynnik naturalny, znaczy sie zgon. Natura to piekna rzecz:)

Data: 2014-06-02 17:21:23
Autor: matusm
Agenci w SBeckich togach

Uytkownik "Mark Woydak" <markwoydak@outlook.com> napisa w wiadomoci news:lmgsst$4k8$6dont-email.me...
Kilka lat temu do jednej z prokuratur na poudniu Polski listonosz przynis przesyk. Nie by to anonim. List mia prawdziwego nadawc, ale nie to zaskoczyo ledczych. Szok przeyli, kiedy okazao si, e zawiera szokujce informacje i dowody o "prywatyzacji akt" przez esbekw.

Proces niszczenia dokumentw SB rozpocz si na przeomie 1988/1989 roku, trwa z przerwami podczas rozmw Okrgego Stou, by kontynuowany po wyborach 4 czerwca 1989 r., a w skali masowej rozpocz si po sierpniowej nominacji Mazowieckiego na premiera. Nie wszystko zniszczono.

Okazao si, e teczki wybranej ("perspektywicznej") agentury w rodowisku prawniczym i naukowym na lsku i Podbeskidziu, zamiast trafi do archiwum UOP (gdzie pniej znalazyby si zapewne ze wzgldu na rang agentury w zbiorze zastrzeonym IPN), wyniesiono do prywatnych zbiorw.

Autork listu do prokuratury bya ona wysokiego rang funkcjonariusza Suby Bezpieczestwa. Poinformowaa ledczych o tym, i w regionie dziaa grupa byych esbekw, ktrzy szantauj przedstawicieli wymiaru sprawiedliwoci dokumentami sprzed lat. Napisaa, e tylko jej m wynis z archiwum SB kilkadziesit tomw akt agentury, ktr miay Wydziay: V (przemysem) i III (rodowiska naukowe, twrcze, inteligenckie).

Wyjte z archiwum SB teczki, ktre trafiy do prywatnych "czytelni" esbekw dotyczyy nie byle jakiej agentury. Byy to dokumenty - dowody agenturalnej przeszoci wielu obecnie prominentnych sdziw, prokuratorw, notariuszy i adwokatw wojewdztwa lskiego, i nie tylko.

Prokuratorzy zainteresowali si przysanym listem. Zostao wszczte postpowanie, objte klauzul najwyszej tajnoci. Informatorka prokuratury zostaa przesuchana. Podaa konkretne przykady, kto i jakie skada propozycje "ocalaym agentom". Nietrudno si domyli, e byy z gatunku "nie do odrzucenia", no chyba e kto z nich nagle chce, aby odnalazy si oryginalne akta, wiadczce o jego delatorskiej przeszoci. A w konsekwencji na zarzut zoenia nieprawdziwego owiadczenia lustracyjnego i wystrzaowy koniec prawniczej kariery.

W jednym dniu w kilku mieszkaniach na lsku i Podbeskidziu funkcjonariusze ABW przeprowadzili wielogodzinne przeszukania w domach esbekw, ktrych nazwiska podaa kobieta. Znaleziono wiele dokumentw, ktrych nie powinno tam by. Zaczy si przesuchania podejrzewanych o prywatyzacj esbeckich akt. Wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazyway, e zgodnie z zasadami prokuratorskiej sztuki, organizatorzy procederu powinni mie postawione zarzuty. Jednak tak si nie stao.

ledztwo ze lska zostao nagle odebrane i trafio do Warszawy. Tam utkno na dugie miesice. Prokurator nie pieszy si. Zamiast stawia zarzuty organizatorom szantau, wezwa autork listu. Podczas przesuchania poinformowa j nagle, e mog jej zosta postawione zarzuty. Taka deklaracja prokuratora wywoaa u wiadka natychmiastow amnezj.

Sawomir Cenckiewicz tak opisywa proceder niszczenia akt, elegancko nazywany przez podwadnych Czesawa Kiszczaka, wczesnego szefa MSW "brakowaniem":

    Pierwsza fala zniszcze nastpia wiosn 1989 r. Jeszcze podczas trwania obrad Okrgego Stou, 26 marca 1989 r., dyrektor Departamentu IV MSW gen. Tadeusz Szczygie poinformowa szefa SB gen. Henryka Dankowskiego i dyrektora Biura "C" (archiwum MSW) pk. Kazimierza Piotrowskiego o zniszczeniu tzw. teczek ewidencji operacyjnej na ksiy. [.]Kolejny etap niszczenia archiww zwizany by z reorganizacj MSW w sierpniu 1989 r. Zlikwidowano wwczas najwaniejsze piony operacyjne bezpieki, m.in. departamenty III (dziaalno antykomunistyczna), IV (walka z Kocioem), V (sfera produkcyjna) i owiane z saw Biuro Studiw zajmujce si elit solidarnociowego podziemia. Przykadowo z poczenia Departamentu IV i Biura Studiw powsta pniej Departament Studiw i Analiz. W ten sposb skoncentrowano bodaj najwaniejsze, z punktu widzenia bezpieczestwa procesu transformacji ustrojowej, aktualne sprawy operacyjne i zbiory archiwalne dotyczce ludzi Kocioa i "Solidarnoci". Elita byego Departamentu IV i Biura Studiw przystpia wwczas do akcji niszczenia akt.



--
Sluzba Bezpieczenstwa moze i powinna kreowac rozne stowarzyszenia, kluby czy nawet partie polityczne. Ma za zadanie gleboko infiltrowac istniejace gremia kierownicze tych organizacji na szczeblu centralnym i wojewodzkim, a takze na szczeblach podstawowych, musza byc one przez nas operacyjnie opanowane. Musimy zapewnic operacyjne mozliwosci oddzialywania na te organizacje, kreowania ich dzialalnosci i kierowania ich polityka." -- Czeslaw Kiszczak, luty 1989 roku z posiedzenia kierownictwa MSW -- -- -- -- -- -- -

Pozdrowienia
 matusm

Data: 2014-06-02 18:56:27
Autor: Mark'Woydak
Agenci w SBeckich togach
Do budy kundlu podszywaczu!

MW

--

Użytkownik "Mark Woydak" <markwoydak@outlook.com> napisał w wiadomości news:lmgsst$4k8$6dont-email.me...
Kilka lat temu do jednej z prokuratur na południu Polski listonosz przyniósł przesyłkę. Nie był to anonim. List miał prawdziwego nadawcę, ale nie to zaskoczyło śledczych. Szok przeżyli, kiedy okazało się, że zawierał szokujące informacje i dowody o „prywatyzacji akt” przez esbeków.

Proces niszczenia dokumentów SB rozpoczął się na przełomie 1988/1989 roku, trwał z przerwami podczas rozmów Okrągłego Stołu, był kontynuowany po wyborach 4 czerwca 1989 r., a w skali masowej rozpoczął się po sierpniowej nominacji Mazowieckiego na premiera. Nie wszystko zniszczono.

Okazało się, że teczki wybranej („perspektywicznej”) agentury w środowisku prawniczym i naukowym na Śląsku i Podbeskidziu, zamiast trafić do archiwum UOP (gdzie później znalazłyby się zapewne ze względu na rangę agentury w zbiorze zastrzeżonym IPN), wyniesiono do prywatnych zbiorów.

Autorką listu do prokuratury była żona wysokiego rangą funkcjonariusza Służby Bezpieczeństwa. Poinformowała śledczych o tym, iż w regionie działa grupa byłych esbeków, którzy szantażują przedstawicieli wymiaru sprawiedliwości dokumentami sprzed lat. Napisała, że tylko jej mąż wyniósł z archiwum SB kilkadziesiąt tomów akt agentury, którą miały Wydziały: V (przemysłem) i III (środowiska naukowe, twórcze, inteligenckie).

Wyjęte z archiwum SB teczki, które trafiły do prywatnych „czytelni” esbeków dotyczyły nie byle jakiej agentury. Były to dokumenty – dowody agenturalnej przeszłości wielu obecnie prominentnych sędziów, prokuratorów, notariuszy i adwokatów województwa śląskiego, i nie tylko.

Prokuratorzy zainteresowali się przysłanym listem. Zostało wszczęte postępowanie, objęte klauzulą najwyższej tajności. Informatorka prokuratury została przesłuchana. Podała konkretne przykłady, kto i jakie składał propozycje „ocalałym agentom”. Nietrudno się domyślić, że były z gatunku „nie do odrzucenia”, no chyba że ktoś z nich nagle chce, aby odnalazły się oryginalne akta, świadczące o jego delatorskiej przeszłości. A w konsekwencji na zarzut złożenia nieprawdziwego oświadczenia lustracyjnego i wystrzałowy koniec prawniczej kariery.

W jednym dniu w kilku mieszkaniach na Śląsku i Podbeskidziu funkcjonariusze ABW przeprowadzili wielogodzinne przeszukania w domach esbeków, których nazwiska podała kobieta. Znaleziono wiele dokumentów, których nie powinno tam być. Zaczęły się przesłuchania podejrzewanych o prywatyzację esbeckich akt. Wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazywały, że zgodnie z zasadami prokuratorskiej sztuki, organizatorzy procederu powinni mieć postawione zarzuty. Jednak tak się nie stało.

Śledztwo ze Śląska zostało nagle odebrane i trafiło do Warszawy. Tam utknęło na długie miesiące. Prokurator nie śpieszył się. Zamiast stawiać zarzuty organizatorom szantażu, wezwał autorkę listu. Podczas przesłuchania poinformował ją nagle, że mogą jej zostać postawione zarzuty. Taka deklaracja prokuratora wywołała u świadka natychmiastową amnezję.

Sławomir Cenckiewicz tak opisywał proceder niszczenia akt, elegancko nazywany przez podwładnych Czesława Kiszczaka, ówczesnego szefa MSW „brakowaniem”:

    Pierwsza fala zniszczeń nastąpiła wiosną 1989 r. Jeszcze podczas trwania obrad Okrągłego Stołu, 26 marca 1989 r., dyrektor Departamentu IV MSW gen. Tadeusz Szczygieł poinformował szefa SB gen. Henryka Dankowskiego i dyrektora Biura „C” (archiwum MSW) płk. Kazimierza Piotrowskiego o zniszczeniu tzw. teczek ewidencji operacyjnej na księży. […]Kolejny etap niszczenia archiwów związany był z reorganizacją MSW w sierpniu 1989 r. Zlikwidowano wówczas najważniejsze piony operacyjne bezpieki, m.in. departamenty III (działalność antykomunistyczna), IV (walka z Kościołem), V (sfera produkcyjna) i owiane złą sławą Biuro Studiów zajmujące się elitą solidarnościowego podziemia. Przykładowo z połączenia Departamentu IV i Biura Studiów powstał później Departament Studiów i Analiz. W ten sposób skoncentrowano bodaj najważniejsze, z punktu widzenia bezpieczeństwa procesu transformacji ustrojowej, aktualne sprawy operacyjne i zbiory archiwalne dotyczące ludzi Kościoła i „Solidarności”. Elita byłego Departamentu IV i Biura Studiów przystąpiła wówczas do akcji niszczenia akt.

Agenci w SBeckich togach

Nowy film z video.banzaj.pl wicej »
Redmi 9A - recenzja budetowego smartfona