Wczoraj w Łodzi pochowano Marka Rosiaka, zamordowanego 19 października w łódzkim biurze PiS. Nie obyło się bez politycznych manifestacji
Wdowa Halina Rosiak z synem weszli do łódzkiej katedry po godz. 11. Szli za trumną, trzymali róże, położyli je na wieku.

Godzinę przed uroczystością kościół był pełen. Chwilę przed rozpoczęciem mszy weszli do środka politycy. Kilkudziesięciu parlamentarzystów PiS usiadło w prawej nawie. Pięć minut przed 12 wszedł prezydent Bronisław Komorowski (usiadł przed nimi). Ostatni przyszedł prezes PiS Jarosław Kaczyński - usiadł w lewej nawie, obok wdowy.



Prezydent i prezes PiS znaleźli się obok siebie raz, gdy kapłan wymówił "przekażcie sobie znak pokoju". Prezydent podszedł do wdowy. Chwilę później to samo zrobił Kaczyński. Niemal otarli się o siebie.

Nad trumną Jarosław Kaczyński mówił: - Przyszło nam dzisiaj pożegnać człowieka, członka Prawa i Sprawiedliwości, członka mojej partii, który zginął (...) - można rzec - za mnie. Bo nienawiść, która opanowała człowieka, który stał się mordercą, skierowana została przeciwko jednej z formacji politycznych działających w kraju, przeciwko jej prezesowi.

Mówił, że Rosiak należał do tych, którym "nowe czasy przyniosły wolność, ale przyniosły także bezrobocie i ból". I że można było iść inną drogą, która by "tego bólu społecznego przysporzyła znacznie mniej". - Ta droga została zakwestionowana przez dawną naszą formację, później przez PiS i może właśnie to było źródło tego wybuchu - mówił Kaczyński. Precyzował, że to wybuch "socjotechniki nienawiści, która zaczęła być stosowana jako socjotechnika władzy".

Potem przemawiał eurodeputowany Janusz Wojciechowski, którego asystentem był Rosiak. - Panie Marku, dziś żegna cię rodzina, żegnają cię przyjaciele, współpracownicy, koledzy z PiS, żegna cię Łódź, żegna cię cała Polska, żegna cię Europa - mówił Wojciechowski, pomijając prezydenta Komorowskiego.

Po uroczystości kondukt pogrzebowy przeszedł na pasaż Schillera (przy nim mieści się siedziba PiS). Zmówiono "Wieczny odpoczynek".

Na Cmentarzu Starym odczytano list napisany przez rodzinę Rosiaków. Podziękowali w nim wszystkim przyjaciołom, którzy pomogli im w trudnych chwilach. Wspomnieli kibiców klubu żużlowego Orzeł (zmarły uwielbiał żużel) i działaczy PiS.

Jeszcze przed mszą przed kościołem pojawili się ludzie podający się za obrońców krzyża z Warszawy. Kilku starszych mężczyzn i młoda kobieta przyszli z krzyżami i biało-czerwonymi flagami przepasanymi kirem. - Polacy są mordowani - powtarzała kobieta.

W pasażu Schillera zwolennicy PiS trzymali transparenty. Na największym napisano: "STOP. Kampanii nienawiści i pogardy wobec Prawa i Sprawiedliwości oraz Polaków. Panowie: Komorowski, Tusk, Sikorski, Niesiołowski itp. Kanalio z Lublina oraz najemne polskojęzyczne media tvnikczemna [z wykorzystaniem logo TVN], gazeta wynaturzona [z logo "Gazety Wyborczej"]. PiS nie wyginie jak dinozaury, nie pomoże dożynanie watah i snajperzy. Nie udało się Hitlerowi i Stalinowi. Polacy zwyciężą!!! Znienawidzony >PiSowiec < W. Bonkowski". [pisownia zgodna z oryginałem].

Na cmentarzu, kiedy żałobnicy zaczęli się rozchodzić, kobiety z "komitetu obrońców krzyża" zaczęły krzyczeć. Żądały "ujawnienia prawdy o katastrofie smoleńskiej". Apelowały, żeby 10. dnia każdego miesiąca zbierać się przed Pałacem Prezydenckim, palić znicze i składać kwiaty.

Chwilę później zasłabł starszy mężczyzna. Na pomoc ruszyli mu ratownicy medyczni. Resuscytację próbował filmować młody mężczyzna, tłum omal go nie zlinczował. Jednak po chwili pozwolono mu filmować. Bo zapewnił, że nie jest z TVN, ale z ekipy Jana Pospieszalskiego.




Więcej... http://wyborcza.pl/1,75248,8585593,Pogrzeb_Marka_Rosiaka.html#ixzz13j5B4n00



Przemysław Warzywny

--

"Chcę wprowadzić nowy świecki obyczaj, że politycy odpowiadają przed ludźmi,
 a nie przed hierarchią kościelną -mówił premier Donald Tusk w Radiu TOK FM,
 odnosząc się do gróźb biskupów w sprawie in vitro"