Grupy dyskusyjne   »   pl.soc.polityka   »   Ajatollah Rzeplinski i komisja kolesiw

Ajatollah Rzeplinski i komisja kolesiw

Data: 2016-03-21 01:32:15
Autor: Mark Woydak
Ajatollah Rzeplinski i komisja kolesiw




Węgierski sędzia ujawnił ciemną stronę Komisji Weneckiej: reżim i presję,
żeby głosować jak wszyscy! Tak to działa...


Prof. Varga, zapytany o to, kto w KW najmocniej optował za tym, żeby Polskę
„ukarać”, wskazuje na sprawozdawców, którzy przygotowali opinię. Dlaczego
skład sprawozdawców był taki, a nie inny? Dlaczego prof. Varga nie był
sprawozdawcą?

Nikt tego nie wie

— rozkłada ręce węgierski sędzia.

Ale nie tylko transparentność, a właściwe jej brak, stanowi ukryty problem
KW. Komisja, jak wynika z relacji prof. Vargi, działa rutynowo i
pośpiesznie. Nie ma tu ani czasu, ani miejsca na pogłębioną refleksję.

    Jak w każdej instytucji tak wielkiej jak Komisja Wenecka, podejmowanie
decyzji jest dosyć formalne, a debata niezbyt otwarta. Czasu na omawianie
opinii jest mało. (…) W przypadku podkomisji omawiającej problem polski, to
omawiano na niej jeszcze inną sprawę, zostało więc zaledwie 30 minut na
kwestię waszego Trybunału Konstytucyjnego. Po tej debacie sprawozdawcy
proponują poprawki – ale w przypadku polskiego prezydenta to oni jeszcze
zaostrzyli opinię. Sama sesja ogólna już jest później bardzo formalna

— opisuje prof. Varga.

Głosy sprzeciwu w Komisji, jak zaznacza, zdarzają się bardzo rzadko. Za
jego kadencji nie zdarzyło się to nigdy.

    Oczekuje się, że ktoś może co prawda powiedzieć, że się nie zgadza, ale
i tak powinien zagłosować tak, jak wszyscy

— zdradza prof. Varga.

Więc tak to wyglądało: reżim, dyscyplina, presja, pół godziny, szast prast
i opinia gotowa! Potem narzuca się ją jako obiektywną, niepodważalną i
jedynie słuszną.     Jako Węgier wiem co to oznacza, kiedy własny kraj jest karany przez
Komisję Wenecką czy inne instytucje europejskie. I stwierdziłem, że opinia
Komisja Weneckiej jest niezgodna z moim stanowiskiem – i są czasami w życiu
sytuacje, że trzeba się zdeklarować i nie można być biernym czy posłusznym

— mówi prof. Andras Varga, członek Komisji Weneckiej, wykładowca
akademicki, ekspert od prawa konstytucyjnego i administracyjnego, sędzia
węgierskiego Trybunału Konstytucyjnego.

Adam Sosnowski: Panie Profesorze, jest Pan członkiem Komisji Weneckiej od
2013 r. i w jej ramach rozpatrywał Pan już wiele spraw. Głosował Pan także
w przypadku polskiego sporu o Trybunał Konstytucyjny – i jako jedyny
członek Komisji był Pan przeciwko takiemu kształtowi opinii, na jaki
ostatecznie zdecydowała się Komisja Wenecka. Z czego to wynikało?

Prof. Andras Varga: Sytuacja w Polsce jest trudna i faktycznie można mówić
o kryzysie konstytucyjnym. Ale próbując ocenić całą sprawę związaną z TK, a
także próbując znaleźć dla niej rozwiązanie, kluczowa jest odpowiedź na
pytanie, od czego wszystko się zaczęło? Co jest punktem wyjścia, punktem
zero? Komisja Wenecka de facto po prostu podtrzymała orzeczenie polskiego
Trybunału Konstytucyjnego, że poprzedni rząd wybrał troje sędziów zgodnie z
Konstytucją, a dwóch nie. Opinia Komisji Weneckiej oparła się na tym
orzeczeniu, nie sięgała głębiej. Zaistniała w związku z tym sytuacja, że na
trzy wakatowe miejsca pojawiły się dwie trójki sędziów. I Komisja uznała,
że skoro polski Trybunał Konstytucyjny stwierdził, że prezydent miał
obowiązek przyjąć przysięgę od tych trzech sędziów październikowych, to tak
też powinien był zrobić.

Pan natomiast był i jest odmiennego zdania?

Tak, bo ja uważam, że roli prezydenta nie można ograniczyć w tak wąski
sposób. Przeczytałem bowiem ustawę o Trybunale Konstytucyjnym w Polsce, a
tam jest napisane, że przysięga składana przed prezydentem jest aktem
konstytucyjnym, nie zaś tylko rytuałem czy ceremonią. Ta sama ustawa mówi,
że jeżeli wybrany przez Sejm sędzia zrezygnuje ze złożenia przysięgi,
traktowany jest jak sędzia, który zrezygnował z urzędu. To z kolei oznacza,
że skoro ta przysięga ma tak wielką siłę, że jej brak nakazuje traktowanie
sędziego tak, jakby zrezygnował z urzędu, to sytuacja odwrotna powinna być
analogiczna; nieprzyjęcie przysięgi oznacza sędziego niezaprzysiężonego, a
więc takiego, który w związku z tym nie może pełnić funkcji.

Co to konkretnie oznacza w polskim przypadku?

Że troje sędziów październikowych wybranych przez rząd PO-PSL jest w
gorszej sytuacji prawnej niż troje sędziów grudniowych wybranych przez rząd
PiS. W przypadku tych ostatnich proces nominacji bowiem jest ukończony,
Sejm ich wybrał, a prezydent zaprzysiągł. Sędziowie październikowi nie mają
zakończonego procesu nominacji. Jeżeli więc uznajemy niezawisłość sędziów
jako pryncypium, a jesteśmy w sytuacji, że musimy wybrać między tymi
trójkami sędziów to powinniśmy wybrać tych, których wybrano całkowicie
zgodnie z prawem.

Czyli trójka sędziów wybranych już przez większość PiS w Sejmie jest jedyną
trójką sędziów mogących działać zgodnie z prawem?

Tak. A co więcej, oznacza to także, że prezes Trybunału Konstytucyjnego nie
jest bez winy, bo nie pozwolił tym sędziom zasiąść na ławach sędziowskich.
Owszem, umieścił ich na liście płac, ale nie pozwolił im wykonywać swych
sędziowskich obowiązków.

Skoro już mowa o prezesie Rzeplińskim. Pojawia się on często w programach
telewizyjnych, komentuje na bieżąco całą sprawę przez media i nie kryje
swoich antypatii wobec aktualnego rządu. Czy tak powinien zachowywać się
sędzia, co więcej, prezes Trybunału Konstytucyjnego?

Byłoby bardzo niegrzecznie, gdybym oceniał zachowanie innego sędziego i też
nie miało ono wpływu na moją ocenę opinii Komisji Weneckiej. Na pewno też
nie znam aż tak dobrze politycznych subtelności w Polsce.

Rozumiem, ale zapytam ogólnie, czy sędzia w ogóle powinien się wypowiadać
na tematy polityczne? Przecież to zachwianie systemu monteskiuszowskiego i
równowagi trzech władz.

Ma Pan rację i mogę Panu od ręki pokazać wiele książek napisanych na ten
temat. Są ci, którzy uważają, że klasyczna rola sędziego orzekającego w
poszczególnych sprawach, stopniowo się powiększała. I faktycznie wielu
sędziów jeździ na konferencje i jest postawionych w sytuacjach politycznych
– lub przynajmniej publicznych – gdzie nie komentują już tylko spraw
sądowych, czy poszczególnych zagadnień prawnych, lecz mówią także ogólnie o
polityce czy o kwestiach bieżących. Ale jest też duża ilość autorów w
literaturze prawniczej, którzy właśnie to postrzegają jako
niebezpieczeństwo dla sędziowskiej niezawisłości.

A Pan jak uważa?

Odpowiem Panu na własnym przykładzie. Dalej prowadzę zajęcia ze studentami,
ale jestem także sędzią węgierskiego Trybunału Konstytucyjnego. Od momentu
wyboru staram się być bardzo powściągliwy w moich komentarzach wobec
studentów i nie chcę wchodzić na pola, które sędziemu nie przystają, ale o
których zwykły wykładowca spokojnie mógłby mówić. Tu trzeba być delikatnym
i mieć też na uwadze powagę swojego urzędu.


Wspomniał Pan również o tym, że prezydent nie przyjął przysięgi od trzech
sędziów. To w Polsce stało się gigantyczną kością niezgody i pretekstem do
często bezpardonowych ataków na naszą głowę państwa. Czy Andrzej Duda
musiał przyjąć te przysięgi? Jak to wygląda w świetle prawa?

Nie można na to opowiedzieć mówiąc po prostu tak lub nie. Zgadzam się z
Komisją Wenecką, że decydującą rolę w nominacji sędziów TK odgrywa Sejm –
ale pamiętajmy, że nie odgrywa on roli stuprocentowej, ostatecznej. Jest to
mniej niż sto procent. I to „mniej” jest prerogatywą prezydenta
Rzeczpospolitej Polskiej. Prerogatywy prezydenta nie są zerowe. Prezydent
nie jest automatem, nie zawsze musi tak samo odpowiedzieć. I patrząc na
polską Konstytucję widać, że polski prezydent również nie jest zobligowany,
aby przyjąć jakąkolwiek propozycję innych organów państwowych. Prezydent
państwa nie jest pomnikiem, przed którym się kłaniamy, lecz którego słów
nie słuchamy. Prezydent jest ważną częścią władzy w państwie i odgrywa w
nim swoją rolę. A ta rola nie jest zerowa. Przeciwnie, prezydent ma
możliwość przemyśleć wpływające do niego wnioski i odrzucić je, jeżeli
uważa je za sprzeczne z Konstytucją.

Szczególnie, że w Polsce prezydent ma większą władzę niż na Węgrzech,
często jest nazywany też strażnikiem konstytucji.

Widzi Pan, to jest kolejny argument. Nawet wzmacnia pozycję, którą
przedstawiam. A skoro jest strażnikiem konstytucji, to nie jest pomnikiem,
tylko człowiekiem, który ma prawo myśleć i zaakceptować lub odrzucić
zaprezentowane mu wnioski. I to mi się także nie podobało w opinii Komisji
Weneckiej, ponieważ była bardzo zero-jedynkowa twierdząc – za orzeczeniem
Trybunału Konstytucyjnego – ze prezydent musiał przyjąć przysięgę sędziów.
A patrząc na polską konstytucję widać, że to nie jest prawdą.

A kto w Komisji Weneckiej najbardziej był za tym, żeby Polskę „ukarać” i
wskazać na wyimaginowane nieprawidłowości?

Proszę spojrzeć na listę sprawozdawców, to oni mieli największy wpływ na
kształt opinii. Ale jak w każdej instytucji tak wielkiej jak Komisja
Wenecka, podejmowanie decyzji jest dosyć formalne, a debata niezbyt
otwarta. Czasu na omawianie opinii jest mało. Jeżeli sprawozdawcy zrobią
dobry projekt opinii to dociera ona do innych około 14 dni przed sesją w
Wenecji. Każdy z członków może wtedy nadesłać swoje komentarze, ja w
przypadku Polski skorzystałem z tego prawa. Potem spotykają się odpowiednie
podkomisje, lecz zazwyczaj ich posiedzenia trwają godzinę. W przypadku
podkomisji omawiającej problem polski, to omawiano na niej jeszcze inną
sprawę, zostało więc zaledwie 30 minut na kwestię waszego Trybunału
Konstytucyjnego. Po tej debacie sprawozdawcy proponują poprawki – ale w
przypadku polskiego prezydenta to oni jeszcze zaostrzyli opinię. Sama sesja
ogólna już jest później bardzo formalna.

A dlaczego na przykład Pan nie był sprawozdawcą? Kto o tym decyduje?

Nikt tego nie wie.

Ale to przecież wielkie niebezpieczeństwo. Jak nikt nie wie, to na pewno
ktoś decyduje, tylko że bez żadnej odpowiedzialności.

Myślę, że jest to zadaniem prezydium. Często byłem już sprawozdawcą, na
przykład w sprawie Serbii, Armenii czy Mołdawii, i wtedy wyznaczono mnie,
ponieważ chodziło o sprawy z prokuraturą generalną, a ja na Węgrzech przez
wiele lat byłem prokuratorem generalnym. Pytano mnie czy jako ekspert nie
zajmę się tą sprawą. Teoretycznie więc wybiera się specjalistów w danym
temacie.

Teoretycznie… To zaskakująco mało obiektywnie jak na Komisję badającą
praworządność na tak wysokim szczeblu. Czy opinia Komisji Weneckiej
wyglądałaby inaczej, gdyby Pan był sprawozdawcą.

Trudno powiedzieć. Sprawozdawcy piszą krótsze czy dłuższe komentarze w
sprawie, ale sam projekt opinii pisze już ktoś w sekretariacie. Niektóre
punkty może wyglądałaby inaczej, ale Komisja Wenecka jest też dość sztywną
instytucją. I trzeba też dodać, że ta opinia nie różni się tak bardzo od
tych, które Komisja zazwyczaj wydaje. Dla mnie pytaniem było jedynie, czy
będę trwał na swoim stanowisku. I trwałem! Bo jako Węgier wiem co to
oznacza, kiedy własny kraj jest karany przez Komisję Wenecką czy inne
instytucje europejskie. I stwierdziłem, że opinia Komisja Weneckiej jest
niezgodna z moim stanowiskiem – i są czasami w życiu sytuacje, że trzeba
się zdeklarować i nie można być biernym czy posłusznym. A dodam, że głosy
sprzeciwu w Komisji bardzo rzadko się zdarzają. Za mojej kadencji nigdy nie
miało to miejsce. Oczekuje się, że ktoś może co prawda powiedzieć, że się
nie zgadza, ale i tak powinien zagłosować tak, jak wszyscy. Z tego opisu Komisji Weneckiej rysuje mi się obraz małego reżimu. Prywatnie
mogę mieć swoje zdanie, ale publiczne jego głoszenie już jest niemile
widziane. Jak taka instytucja może uczyć sprawiedliwości, demokracji i
praworządności?

To jest doskonałe spostrzeżenie. I właśnie o tym napisałem nawet całą
książkę pt. „Od ideału do idola. Legalny charakter rządów prawa”, natomiast
pierwszy rozdział nosi tytuł „Totalitarne rządy prawa” – takie też
istnieją. Wychodzę z założenia, że w większości świata respektuje się rządy
prawa. Ale instytucje chroniące te rządy prawa są coraz bardziej
totalitarne. O tym jestem przekonany. To co ex cathedra mówimy o rządach
prawa – tak jak na przykład teraz w przypadku Polski – jest tak samo
arbitralne jak rozkaz króla absolutystycznego.

Mówiąc o prawie bardzo często zapominamy o tym, co za nim stoi, co powinno
być jego źródłem, a więc sprawiedliwość.

Oczywiście. Salus populi suprema lex esto, czyli dobro ludzi powinno być
najwyższym prawem. Czasami zapominamy, że prawo jest narzędziem
społeczeństwa, które próbuje zachować pokój i dobre warunki współżycia. Ale
nie jest idolem, nawet konstytucja, która przecież jest opisem jak my
ludzie danego kraju chcemy żyć. A prawo jest narzędziem, lecz nie
świętością.

Zresztą konstytucja mnie, jako laikowi, wydaje się bardzo ogólna i otwarta
na interpretacje. A na tej zasadzie faktycznie nie da się rządzić, bo rząd
może sobie uchwalić jakąkolwiek ustawę, a Trybunał zawsze może ją odrzucić
mówiąc, że jest niekonstytucyjna.

O tym właśnie mówię. Ostateczny werdykt zawsze jest arbitralny. Z tego
zawsze musimy sobie zdawać sprawę. Jednak to nie Trybunał Konstytucyjny
rządzi państwem, lecz rząd. A ten się składa z wybranych przez naród
polityków, a więc to oni mają mandat, żeby rządzić i wprowadzać zmiany.
Trybunał ma tylko orzekać, czy te zmiany są zgodne z konstytucją czy nie,
ale bez aktywnej interpretacji. Dobry Trybunał Konstytucyjny nie myli
swojej roli z parlamentem czy egzekutywą.

Skoro poznał Pan nasze prawo, nasze ustawy, przeczytał Pan odpowiednie akty
prawne, argumentował Pan, posiada Pan wielkie doświadczenie – dlaczego nic
z tego nie miało znaczenia w Komisji Weneckiej?

Trudno mi coś na to odpowiedzieć, bo nie chciałbym być nie w porządku wobec
moich kolegów.

Pytam też dlatego, bo wspomniał Pan, że wie Pan co to oznacza, gdy własny
kraj jest karany przez innych.

Instytucje europejskie nie do końca rozumieją, co się u nas dzieje,
aczkolwiek w przypadku Węgier jest chyba jeszcze trochę gorzej, bo naszego
języka nikt nie rozumie. Dlatego napisaliśmy wielki anglojęzyczny komentarz
do węgierskiej konstytucji. Ale wracając do pytania. Instytucje europejskie
nie znają też naszych zwyczajów konstytucyjnych, jak orzekaliśmy w
przeszłości w danych sprawach. Tu też powinno się dać państwom członkowskim
więcej swobody.

Data: 2016-03-21 20:23:44
Autor: Mark VVoydak
Ajatollah Rzeplinski i komisja kolesiw
Dnia Mon, 21 Mar 2016 01:32:15 -0500, Mark Woydak napisa(a):


HEJ MEICIU PODSZYWACZU z eternal-september.org MAO CI JESZCZE POMYJ NA
EB? MUSISZ BYC NIEZYM PSYCHOLEM O ROZCHWIANEJ TOSAMOCI. WYBIERZ SI
NEDZO DO JAKIEGO PSYCHIATRY BY CI WYLECZY Z MANII WIELKOCI. --
Mark VVoydak

Data: 2016-03-27 14:00:16
Autor: Budzik
Ajatollah Rzeplinski i komisja kolesiw
Uytkownik Mark Woydak mark.woydak@forest.de ...

eby gosowa jak wszyscy! Tak to dziaa...

Prof. Varga, zapytany o to, kto w KW najmocniej optowa za tym, eby
Polsk ,,ukara", wskazuje na sprawozdawcw, ktrzy przygotowali
opini. Dlaczego skad sprawozdawcw by taki, a nie inny? Dlaczego
prof. Varga nie by sprawozdawc?

Nikt tego nie wie

-- rozkada rce wgierski sdzia.

Naprawde to juz wszyscy wiedza - KW bya dobra i profesjonalna jak miaa zostainstrumentalnie wykorzystana, nie udao sie, wyrok zapad szybko i nie pomysli wiec jest za, niejawna i ustawiona.
Rozumiemy...

Nasuwa sie tylko jedno pytanie - czy jak KW bya zapraszana to tego wszystkiego nie wiedziano? Znowu ktos nas zaskoczy i oszuka? Znowu spisek?

Ajatollah Rzeplinski i komisja kolesiw

Nowy film z video.banzaj.pl wicej »
Redmi 9A - recenzja budetowego smartfona