Grupy dyskusyjne   »   pl.soc.polityka   »   Antyniemiecka propaganda PRL była inspirowana przez Kreml...

Antyniemiecka propaganda PRL była inspirowana przez Kreml...

Data: 2009-11-25 11:13:56
Autor: Tzva Adonai
Antyniemiecka propaganda PRL była inspirowana przez Kreml...
Traumę pokolenia powojennego od początku skrupulatnie wykorzystywały
władze komunistyczne. W ostatnich latach wojny i pierwszych
powojennych propaganda antyniemiecka przybierała rozmaite formy, a
siłę jej oddziaływania potęgowała świeża pamięć o doznanych krzywdach.
Przykładów w tej materii można mnożyć. Od przysięgi składanej przez
rekrutów 1. Dywizji Piechoty im. Tadeusza Kościuszki w 1943 r., przez
rozprowadzane wśród żołnierzy ulotki i organizowane z inicjatywy
oficerów politycznych "wiece nienawiści do niemca" (aby wzmocnić
pejoratywny charakter przekazu nazwę narodowości pisano małą literą),
po płomienne przemówienia Władysława Gomułki. Szczególnie
symptomatyczna jest tu jedna z jego wypowiedzi z początków 1945 r.,
dotycząca odpowiedzialności zbiorowej narodu Niemieckiego:
"Odpowiedzialność musi ponieść cały naród niemiecki, który w swej
masie przeszedł pod komendę hitleryzmu i który tolerował hitlerowskie
rządy".
Zabiegi propagandowe zmierzały również do podtrzymania społecznego
przeświadczenia o odwiecznym zagrożeniu płynącym ze strony zachodniego
sąsiada, które, wedle tej frazeologii, pomimo zwycięstwa nad faszyzmem
nadal istnieje. W tej kwestii w sukurs komunistom przyszli również
politycy opozycyjni. Stanisław Mikołajczyk, ówczesny szef PSL,
twierdził, że "Zawsze staliśmy na stanowisku, że Niemcy to odwieczny
wróg Polski". Wypowiedzi polityków wspierał dyskurs odradzającej się
po wojnie publicystyki. Na kartach "Kuźnicy", i "Odry" podsuwano co
rusz nowe pomysły na zemstę na zbrodniarzach hitlerowskich. W
tygodniku "Wieś", zastanawiając się nad okrucieństwem agresora,
wysunięto tezę o "biologicznym zwyrodnieniu" Niemców. Również ze
środowiska inteligencji katolickiej, skupionej wokół takich tytułów
jak "Tygodnik Powszechny", "Tygodnik Warszawski", czy "Dziś", padały
głosy o zbiorowej odpowiedzialności narodu niemieckiego. Niekiedy
zbrodnie hitlerowskie wyjaśniano jako skutek odejścia od katolicyzmu.
Wątek antyniemiecki był obecny w propagandzie państwowej właściwie
przez cały okres istnienia PRL. W zależności od klimatu politycznego
władze komunistyczne eksponowały go z różnym natężeniem, dostosowując
elementy społecznych stereotypów do bieżących potrzeb. Wizerunkowi
Niemców, jako agresorów szykujących zamach na suwerenność
"socjalistycznej ojczyzny", towarzyszyła gloryfikacja Związku
Radzieckiego jako bratniej siły gwarantującej pokój. W ramach tego
dyskursu zbrodnie popełnione przez Armię Czerwoną czy NKWD stanowiły
temat tabu, a winą za cierpienia Polaków obarczano wyłącznie Niemców.
Podnosząc kwestię sojuszu ze Związkiem Radzieckim, odwoływano się do
elementów ideologii panslawistycznej. Podkreślano, że w naturze
Słowian leży umiłowanie pokoju, zaś cechą charakterystyczną etosów
germańskich jest skłonność do przemocy.
Antyniemiecka demagogia przybierała na sile w okresach wewnętrznych
kryzysów. Podejmowane wówczas zabiegi propagandowe zmierzały do
wskazania społeczeństwu wroga odpowiedzialnego za destabilizację. Był
nim zazwyczaj kapitalista o imperialistycznych zapędach, który w
zależności od kontekstu przybierał postać Amerykanina, syjonisty, bądź
Niemca z RFN-u. W ten sposób próbowano w świadomości społecznej
zakorzenić prostą asocjację: odwieczny agresor - bezduszny kapitalizm..
Interesującym przykładem tego typu działań jest plakat szkalujący
Radio Wolna Europa. Rozgłośnia przedstawiona jest tam jako pies
Goebbelsa, szczekaczka, a postać imitującą dziennikarza RWE ubrano w
niemiecki mundur. W ten nurt propagandy wpisuje się również krytyka
osiągnięć społecznych i kulturowych zachodnich Niemiec oraz pomijanie
niemieckiego wkładu w cywilizacyjny rozwój ziem polskich na
przestrzeni wieków.
Elementy propagandy antyniemieckiej obecne były również w systemie
edukacji. Pokolenia młodych Polaków nie doświadczyły okrucieństwa
wojny, ale dorastały w przestrzeni drastycznie narzucającej pamięć o
tamtych wydarzeniach. Architektura miast, której nieodłącznym
składnikiem stały się z jednej strony pomniki męczeństwa i heroizmu
narodu polskiego, z drugiej - powojenne ruiny; erupcja świąt
rocznicowych, będących okazją do przypomnienia społeczeństwu, że
odwieczny wróg nie śpi; wreszcie treści zawarte w programach nauczania
szkolnego na różnych szczeblach. Włodzimierz Kalicki pisze: "Niemiec
był diabłem powojennej pedagogiki. "Szczególny nacisk położyć należy
na sprawę odwiecznego niebezpieczeństwa zagrażającego ze strony
niemieckiego sąsiada", zalecali twórcy programu nauczania. Zalecenia
realizowano skrupulatnie. W czytankach dla IV klasy szkoły podstawowej
z roku 1947 r. aż 22 teksty dotyczyły Niemców. Straszni Niemcy z
książeczki dla czwartoklasistów atakowali w średniowiecznych zbrojach
Polaków pod Cedynią i Grunwaldem, w hitlerowskich mundurach mordowali
rodziców bohaterów czytanek. Zawsze odrażający, okrutni, żądni krwi."
Do interesujących wniosków doszła również Maria Wagińska-Marzec, która
zajmowała się analizą zawartości podręczników do gramatyki z tamtego
okresu. Okazało się, że również na tym z pozoru neutralnym gruncie
hodowano treści, których celem było kształtowanie negatywnego obrazu
narodu niemieckiego.
Nieocenionym wsparciem dla systemu edukacji był rozwój środków
masowego przekazu. Literatura, prasa, radio, film, a od lat 60.
również telewizja, każde z tych mediów w mniejszym bądź większym
stopniu było obszarem, na którym zachodził proces utrwalania i
kształtowania stereotypów. Ze względu na atrakcyjność przekazu oraz
siłę i zakres oddziaływania niekwestionowany prym wiodły tu media
audiowizualne.
"Bruner, ty świno"
Według ustaleń poczynionych przez Eugeniusza Króla w latach 1945-1995
odbyły się w Polsce premiery 975 filmów przeznaczonych do
rozpowszechniania w kinach. Z tego 230 tytułów w pośredni bądź
bezpośredni sposób odnosi się do kwestii niemieckiej. Interesujące
wnioski podsuwa zestawienie dat, w których odbywały się premiery tych
obrazów z okresami wzmożonej agitacji antyniemieckiej prowadzonej
przez aparat władzy. Przy założeniu pewnego poślizgu w produkcji
filmowej (od rozpoczęcia prac do wprowadzenia filmu na ekrany),
erupcja obrazów z wyraźnie zaznaczonymi wątkami niemieckimi przypada
bądź to na lata rozwoju polskiej szkoły filmowej, bądź to na okresy
wzmożonej działalności propagandowej - koniec lat 60. i początek lat
70. oraz czas stanu wojennego. W pierwszym, ze wspomnianych okresów
doszły do głosu tendencje "narodowo-komunistyczne", które z nową siłą
wskrzesiły propagandę z pierwszych lat powojennych. W drugim zaś,
aparat władzy dążył do wykreowania w wyobraźni społecznej obrazu sił,
które zagrażają suwerenności państwa polskiego. Z tego okresu pochodzi
m.in. słynny plakat przedstawiający Konrada Adenauera w płaszczu
krzyżackim i Ronalda Regana w stroju kowbojskim. Warto zwrócić uwagę,
na znikomą ilość tego rodzaju obrazów w okresie ocieplenia stosunków
za czasów rządów Edwarda Gierka.
Jaki zatem wizerunek Niemców wyłania się z kinematografii PRL-u?
Przegląd warto rozpocząć od filmów traktujących o najdawniejszych
wydarzeniach historycznych. W tego rodzaju obrazach nasi zachodni
sąsiedzi przedstawiani są zazwyczaj jako najeźdźcy gotowi łupić,
gwałcić i mordować. Z przykładów warto przytoczyć Gniazdo (1976) i
Krzyżaków (1960). Sceną pierwszego z obrazów są początki państwa
polskiego, a jednym z najistotniejszych wątków zmagania drużyny
Mieszka I z władcą Marchii Wschodniej, Hodonem. Wszyscy rycerze
Marchii to szwarccharaktery, a ich niegodziwość podkreśla czarna
zbroja, w którą zakuł ich reżyser. Jak zauważa Eugeniusz Król, to
typowe wyobrażenie niemieckiego rycerza, które później znalazło
kontynuację w wizerunku niemieckiego żołnierza. Podobnie rzecz wygląda
w obrazie Aleksandra Forda. Wśród jego rycerzy zakonnych nie
znajdziemy sympatycznego bohatera, wszyscy są obłudni i rządni krwi.
Reżyser powtórzył przy tym silnie zakorzeniony w społecznej wyobraźni
mit, który nakazuje utożsamiać Krzyżaków z Niemcami. Państwo zakonne
przedstawione w monumentalnej ekranizacji konotuje skojarzenia z
hitlerowskimi Niemcami. W trakcie podróży Juranda do Malborka widz
ogląda sceny mrożące krew w żyłach. Bieda i cierpienie poddanych,
okrucieństwo panów, rozpusta zakonnych knechtów. W celach
propagandowych Ford dopuścił się również sprzeniewierzenia w stosunku
do sienkiewiczowskiej powieści. Otóż wprowadza postać Mścisława,
dowódcy pułków smoleńsko-nowogrodzkich, i tym samym wskazuje na
konieczność sojuszu narodów słowiańskich przeciw nawale germańskiej. O
swoim obrazie później powie: "Mój film ma pokazać problemy, które są
niezwykle ważne dla nas Polaków, i dla całego obozu socjalistycznego"..

http://www.pamieciprzyszlosc.pl/Kwartalnik/Numer-1-2009-3/Nie-bedzie-nigdy-Niemiec-Polakowi-bratem.-Obraz-Niemcow-w-propagandzie-PRL

Data: 2009-11-25 21:14:38
Autor: u2
Antyniemiecka propaganda PRL była inspiro wana przez Kreml...
Tzva Adonai pisze:

http://www.pamieciprzyszlosc.pl/Kwartalnik/Numer-1-2009-3/Nie-bedzie-nigdy-Niemiec-Polakowi-bratem.-Obraz-Niemcow-w-propagandzie-PRL

To prawda, konflikt polsko-niemiecki był na rękę włodarzom z Kremla. Na
szczęście biskupi polscy wystosowali orędzie do biskupów niemieckich i
zapoczątkowali tym samym proces pojednania.

http://pl.wikipedia.org/wiki/Or%C4%99dzie_biskup%C3%B3w_polskich_do_biskup%C3%B3w_niemieckich

Antyniemiecka propaganda PRL była inspirowana przez Kreml...

Nowy film z video.banzaj.pl więcej »
Redmi 9A - recenzja budżetowego smartfona