Grupy dyskusyjne   »   pl.soc.polityka   »   Antysemicka publicystyka nadal bezkarna?...

Antysemicka publicystyka nadal bezkarna?...

Data: 2009-03-12 10:11:48
Autor: Tzva Adonai
Antysemicka publicystyka nadal bezkarna?...
Kiedy ponad trzy lata temu pisałam pracę magisterską na temat
"Protokołów Mędrców Syjonu" oraz literatury antysemickiej, nie
przypuszczałam, że kiedyś zobaczę własne nazwisko w tego typu
publikacji. Niedawno okazało się bowiem, że wyrwane z kontekstu cytaty
z mojego artykułu "Rosyjscy Żydzi a komunizm" opublikowanego w lipcu
2006 roku na Forum Żydów Polskich, posłużyły publicyście jednej z
"niezależnych internetowych gazet" do uzasadnienia tezy, że Żydzi
stworzyli komunistyczny system totalitarny, a następnie doprowadzili
do masowego ludobójstwa. Autor, posługując się techniką "wytnij w
dowolnym miejscu i wklej wedle uznania", a ściślej rzecz biorąc,
manipulując moim tekstem, postanowił wyżalić się światu na fałszowanie
historii w szkołach.

Nie wiem, które uczucie jest gorsze: czy bezsilność, że w zasadzie
niewiele nie mogę zrobić, aby ten tekst zniknął z Internetu, czy
świadomość, że ktoś może posłużyć się moją pracą do wyładowania swojej
frustracji i agresji. Autor owej publikacji ubezpieczył się bowiem w
najprostszy sposób: podał moje nazwisko. Nie złamał prawa autorskiego,
lecz jedynie naruszył mój wizerunek. Przypisał mi poglądy, które nie
są moje, od których stanowczo się odcinam i których boję się, gdyż są
wyrazem najwyższej pogardy i nienawiści w stosunku do drugiego
człowieka.

Antysemicka publicystyka ma swoje źródła w spiskowej teorii dziejów,
zakładającej istnienie demonicznych organizacji próbujących przejąć
władzę nad światem. Najbardziej znany przykład to wspomniane już
"Protokoły", sfabrykowane ponad sto lat temu przez carskie służby
specjalne. Literatura ta powstawała i nadal powstaje również na
gruncie polskim. Wystarczy wymienić przedwojenną publicystykę księdza
Trzeciaka, czy też najbardziej znany przykład ostatnich lat - książki
wydawane przez Leszka Bubla. Do tego dodać należy niezliczoną ilość
stron internetowych i wydawanych pokątnie gazetek.

"Niezależne internetowe czasopismo", w którym ukazał się wspomniany
artykuł to tylko przykład jednego z wielu internetowych mediów o
jawnie antysemickim profilu. Portale takie, umieszczone często na
zagranicznych serwerach, bezkarnie publikują teksty obraźliwe i
nawołujące do nienawiści. Reklamują się jako miejsca swobodnej
wypowiedzi dla wszystkich "prawdziwych" Polaków, którzy świadomi są
istnienia spisku tajemniczego ponadnarodowego żydowskiego rządu.
Grzmiący o nadchodzącym końcu publicyści i przerażeni czytelnicy
prześcigają się w budowaniu skomplikowanych teorii o trzymającej
władze finansowej elicie, której zamiarem jest przejęcie władzy nad
światem. Bzdury i żenada poniżej jakiegokolwiek poziomu? Oczywiście,
jednak sprawa, wbrew pozorom, jest bardziej skomplikowana.

Antysemicka publicystyka, zarówno w wersji elektronicznej jak i
papierowej, bazuje na strachu. Bać mają się przede wszystkim
czytelnicy, nie rozumiejący albo nie chcący pogodzić się z otaczającą
ich rzeczywistością. Strach, nawet w wersji paranoicznej, doskonale
się sprzedaje. Budzące dreszcz historie dają łatwe odpowiedzi.

Zdając sobie sprawę z kontrowersyjności swoich poglądów, antysemiccy
autorzy powołują się na swobodę wyrażania poglądów. Perfidnie
wykorzystują w ten sposób jeden z filarów wolnego demokratycznego
społeczeństwa. Wystarczy przypomnieć proces Davida Irvinga. Sprawa
brytyjskiego historyka wzbudziła swego czasu wiele dyskusji na temat
granic wolności słowa. Dla prawicowych ekstremistów, antysemitów oraz
faszystów, Irving błyskawicznie stał się męczennikiem za prawdę..
Swoboda wyrażania poglądów to również ulubiony argument w naszej
lokalnej polskiej skali. Tekst, w którym użyto fragmentów mojego
artykułu, został opatrzony adnotacją, że wolność wypowiedzi jest
zagwarantowana przez artykuł 54 Konstytucji RP. Powoływanie się na
wolność słowa i obrona przez atak to najczęstsza broń antysemickich
autorów. Krytyka to dla nich kolejny dowód na istnienie żydowskiego
lobby, które, tym razem, usiłuje wprowadzić cenzurę. Z uwagi na
histeryczność reakcji publikacje antysemickie są więc często
ignorowane. Tu jednak, moim zdaniem, kryje się niebezpieczeństwo.
Bagatelizując tego typu wypowiedzi jako niepoważne, zamiast dawać
czytelny sygnał "nie dla nienawiści", pozwalamy na agresję. Społeczne
przyzwolenie wydaje się być kluczem do całej sytuacji. Zamiast
potępienia, tropiciele żydowskiego spisku, dostają duży margines
swobody, na którym jako "dziwacy" mogą bezkarnie działać, przyciągając
kolejne rzesze czytelników, poszukujących prostego wytłumaczenia dla
życiowych i narodowych niepowodzeń.

Na zakończenie warto zwrócić uwagę na jeszcze jeden, najważniejszy, bo
etyczny, wymiar faktu wykorzystania artykułu z Forum Żydów Polskich w
publicystyce antysemickiej. "Niezależny publicysta" kopiując tekst ze
strony FZP nie zastanawiał się kto i dlaczego umieścił go w tym
miejscu. Nie zna mnie, nie wie jaka jest historia mojej rodziny, nie
interesowało go również co mogę poczuć, widząc cytaty ze swojego
tekstu na antysemickim portalu. W pewnym sensie miał szczęście: nie
jestem Żydówką, nikt z mojej rodziny nie ucierpiał na skutek
antysemickich prześladowań, nikt nie zginął w czasie Zagłady.
Naiwnością byłoby zapewne wymagać elementarnej wrażliwości od osoby
deklarującej antysemityzm. Cała sprawa, niezależnie czy jest efektem
złej woli czy głupoty, pokazuje jednak, że tradycja tropienia
żydowskiego spisku rodem z "Protokołów Mędrców Syjonu", ma się dobrze.
Antysemiccy autorzy natomiast czują się pewnie i będzie tak dopóki nie
zaczną spotykać się z powszechnym potępieniem. To natomiast stanie się
wtedy, gdy przyznamy, że Polacy nie są narodem antysemitów, ale
antysemityzm jest realnym problemem polskiego społeczeństwa.

http://fzp.net.pl/kom52.html

Antysemicka publicystyka nadal bezkarna?...

Nowy film z video.banzaj.pl więcej »
Redmi 9A - recenzja budżetowego smartfona