On Wednesday, July 27, 2011 11:39:20 AM UTC+2, de Fresz wrote:

Jakkolwiek  okrutnie by to nie brzmiało, obiektywnie patrząc zdecydowanie nie wpływa to pozytywnie na kondycję zdrowotną gatunku ludzkiego. Tak, matka natura jest wredną suką. Ale działa z sensem. Z tym że poród, a ocieranie się o granice możliwości fizjologicznych człowieka (czy też wręcz przesuwanie ich poprzeczki), to jakby zupełnie różne zagadnienia.

Jakkolwiek okrutnie by to zabrzmiało: kolarstwo nie jest szczytem osiągnięć ludzkości. Dobudowywanie do tego filozofii o przesuwaniu poprzeczki granic możliwości zawsze uważałem za równie śmieszne jak "gwarantowanie na 120%".

W komentarzu wcześniej pojawił się tekst "Zastanawiam się do czego i czy wogóle da się taki wysiłek porównać". Jeśli ktoś uważa, że poród jest wysiłkiem mniejszym niż pedałowanie - no cóż.. Wasze i moje szczęście, że nigdy się tego osobiście nie dowiemy.. Ciekawe czy jesteście na tyle odważni, żeby to samo powiedzieć swoim żonom :]

Najwyraźniej mam nauczę: nigdy nie stawać w opozycji w wątkach, gdzie ludzie ciągle powtarzają "nasz kolega Michał".

A na grupie nie jestem od dziś ani od wczoraj i nigdy tu prymitywnych ataków nie uskuteczniałem, więc uczestnictwa w wątku z wyzywaniem od debilnych trolli nie będę kontynuował. Jakby ktoś chciał się czegoś dowiedzieć o rzeczywistości poza kolarstwem, to może mnie wyzywać na priv.

pozdrawiam,
PK

W dniu 11-07-27 13:54, Kosu pisze:

W komentarzu wcześniej pojawił się tekst

> "Zastanawiam się do czego i czy wogóle da się taki wysiłek porównać".
> Jeśli ktoś uważa, że poród jest wysiłkiem mniejszym niż pedałowanie - no cóż.

Wasze i moje szczęście, że nigdy się tego osobiście nie dowiemy.

> Ciekawe czy jesteście na tyle odważni, żeby to samo powiedzieć swoim żonom :]

Ja zapytam - moja żona raz mi dokopała na rowerze
więc co nieco o rowerowym wysiłku wie.
Zwróć uwagę, że w porodzie podobno niezaprzeczalnym
ekstremum jest ból a nie wysiłek (chociaż ten
też jest ogromny)

Najwyraźniej mam nauczę: nigdy nie stawać w opozycji w wątkach,

> gdzie ludzie ciągle powtarzają "nasz kolega Michał".

Trafiłeś w sedno - chyba po prostu źle się nastawiasz
do dyskusji zakładając, że jeśli w wątku o Wolffie
dyskutant nie jest w opozycji do jego tez - to na pewno
będzie niszczył myślących inaczej niż Wolff.

W moim przypadku tak nie jest. Podziwiam Wolffa za
ukończenie 1008km tak samo jak podziwiam pozostałych
uczestników. Oraz wiele osób, które robią inne
ciekawe mało powszechne rzeczy.

--
kawoN
-
dziennik rowerowy
www.bike4win.pl

On 2011-07-27 13:54:50 +0200, Kosu <notb.mail@gmail.com> said:

Jakkolwiek  okrutnie by to nie brzmiało, obiektywnie patrząc
zdecydowanie nie wpływa to pozytywnie na kondycję zdrowotną gatunku

ludzkiego. Tak, matka natura jest wredną suką. Ale działa z sensem.

 Z

tym że poród, a ocieranie się o granice możliwości fizjologiczn

ych

człowieka (czy też wręcz przesuwanie ich poprzeczki), to jakby zupe

łnie

różne zagadnienia.

Jakkolwiek okrutnie by to zabrzmiało: kolarstwo nie jest szczytem osiąg
nięć ludzkości.

Zależy jak zdefiniujesz "szczyt osiągnięć". Ale ok, niech będzie, że nie jest.

 Dobudowywanie do tego filozofii o przesuwaniu poprzec
zki granic możliwości zawsze uważałem za równie śmieszne jak "g
warantowanie na 120%".

Poprzeczkę granic możliwości można przesuwać na setki różnych sposobów. Choćby i grając w szachy. Albo pijąc wódkę. Nie ma w tym żadnej filozofii, ktoś próbuje czegoś, co dla znakomitej większości jest nieosiągalne. Tylko tyle lub aż tyle. A poród? Brak sterylnych szpitali jakoś nie przeszkodził gatunkowi ludzkiemu przetrwać ładnych parę setek tysięcy lat, każdego dnia rodzą się tysiące dzieci, to takie... powszednie? ;-)

=W komentarzu wcześniej pojawił się tekst "Zastanawiam się do czego
i czy wogóle da się taki wysiłek porównać". Jeśli ktoś uważ
a, że poród jest wysiłkiem mniejszym niż pedałowanie - no cóż
. Wasze i moje szczęście, że nigdy się tego osobiście nie dowiemy

Nie rób scen, może na sali są jakieś kobiety z ciągatami do maratonów.

. Ciekawe czy jesteście na tyle odważni, żeby to samo powiedzieć sw
oim żonom :]

Ja jestem! Może dlatego, że nie mam żony ;-)

Najwyraźniej mam nauczę: nigdy nie stawać w opozycji w wątkach, gdz
ie ludzie ciągle powtarzają "nasz kolega Michał".

Nie histeryzuj, osobiście jestem pieruńsko daleki od bycia fanem owego osobnika.


--

Pozdrawiam
de Fresz