Grupy dyskusyjne   »   pl.soc.polityka   »   Banici- Olaf, Tomeczek, Żaba, Piter i Siksa cz II.

Banici- Olaf, Tomeczek, Żaba, Piter i Siksa cz II.

Data: 2011-05-22 16:57:49
Autor: cirrus
Banici- Olaf, Tomeczek, Żaba, Piter i Siksa cz II.
# Chełm dzieli się na rejony. W większości blokowisk dominują zwolennicy Chełmianki, ale jest kilka osiedli, gdzie mieszkają młodzi ludzie deklarujący miłość do Widzewa Łódź. - Zachodzę w głowę, skąd w Chełmie fani łódzkiego klubu. Do Łodzi na mecze nie jeżdżą, nawet w telewizji rzadko jest okazja oglądać Widzew w akcji - mówi dziennikarz jednej z chełmskich gazet. W każdym razie kibice Chełmianki nienawidzą zwolenników Widzewa. Całe miasto upstrzone jest graffiti na murach o podobnej treści: "Jebać Żydzew". Widzewiacy też mażą swoje hasła przeciwko Chełmiance. Typowy koloryt lokalnej wojenki futbolowej.

Dziecinne zabawy młodocianych kibiców z czasem przeszły jednak w poważniejsze stadium. Ulubioną formą gnębienia przeciwników jest wywożenie ich do pobliskich lasów i ciąganie na lince przywiązanej do samochodu. Jeszcze nikt życia z tego powodu nie stracił, ale kilku poddanych takim torturom odniosło poważne obrażenia. Bramkarz miejscowej drużyny z powodu udziału w jednej z takich akcji zakończył karierę na boisku, a zaczął nową - w więziennej scenerii.

Las, linka i samochód to metoda rozliczeń biznesowych. Młodzież z trybun Chełmianki specjalizowała się do niedawna głównie w obrocie papierosami z Ukrainy. Do granicy jest z Chełma 20 km, ale niekoniecznie trzeba samemu ryzykować grę z celnikami. Skuteczniejsza jest inna metoda - młodzi bandyci, przebrani za straż graniczną albo policję, polują na mrówki z Ukrainy, drobnych przemytników targających do Polski po kilka, najwyżej kilkanaście sztang z papierosami bez polskiej akcyzy. Obrabowani nie zgłaszają szkody polskim organom ścigania, godzą się ze swoim losem, licząc, że następnym razem uda się odkuć.

Przed dwoma chełmskimi bazarami, zwanymi tutaj makdrajwami (od McDrive), przez całą dobę przechadzają się młode kobiety z torbami wypchanymi kartonami ukraińskich papierosów. Część towaru dostały w komis od chłopaków, którzy raz w tygodniu kibicują swojej drużynie, a pozostałe dni wypełnia im biznes papierosowy. Wystarczy uchylić okno w samochodzie, a usłużne handlarki już podają sztangi (paczka kosztuje tu 5,50 zł). Straż graniczna, służba celna i policja dziwnym trafem bazary omijają. Pod tak łaskawym okiem organów ścigania na chełmski "wolny rynek", podobnie jak papierosy, weszły też narkotyki.

Czy ostatnie aresztowania wyleczą chore zaułki Chełma? Oczyszczą miejsca bandyckich schadzek między garażami tutejszych blokowisk? Tam bowiem lokalni następcy Pershinga dobijają targu, tam ustalają taktykę. Tam rodzi się mała, na chełmską skalę, mafia garażowa.
Triady (s)portowe

Mafia na miarę kraju rodzi się na stadionach od przynajmniej 10 lat. Policjanci z Krakowa, zajmujący się środowiskami pseudokibiców, są zdania, że nie bez powodu w słynnych triadach kibiców - trzy główne sojusze: Cracovii, Lecha Poznań i Arki Gdynia; Wisły Kraków, Śląska Wrocław i Lechii Gdańsk oraz Legii Warszawa, Zagłębia Sosnowiec i Pogoni Szczecin - zawsze jest miasto portowe.

- Do portów trafia narkotykowa kontrabanda - mówi jeden z funkcjonariuszy. Walki triad od lat elektryzują opinię publiczną, ale wzajemna nienawiść chuliganów kibicujących Wiśle i Cracovii, Legii i Arce czy Lechowi i Śląskowi dotyczy głównie szeregowych bojówkarzy tych drużyn. Przelewają krew w imię miłości do ukochanego klubu, a w gruncie rzeczy są manipulowani przez tych, którzy na trybunach faktycznie rządzą.

Kilka lat temu dochodziło do tajnych spotkań bossów z trybun wrogich sobie Legii i Arki Gdynia. - Byli wobec siebie przyjaźni, załatwiali interesy - wspomina świadek tych narad. Legię reprezentował m.in. uważany za czołową postać gangsterskiego Pruszkowa słynny Sproket. Obowiązywał układ: oficjalnie wojna, nieoficjalnie wspólne biznesy.

Na głównych stadionach ekstraklasy piłkarskiej, korzystając z parasola działających oficjalnie stowarzyszeń kibiców, którymi kierują szacowne osoby - nierzadko prawnicy i bogaci biznesmeni wspomagani przez znanych polityków, posłów, nawet ministrów - w klubowych szalikach paradują gangsterzy dobrze znani policjantom z CBŚ. Można odnieść wrażenie, że trzymają w szachu zarówno statutowe władze stowarzyszeń kibiców (bywa, że są wśród nich), jak i zarządy klubów. Czują się całkowicie bezkarni. Kibice czy - jak chce policja - pseudokibice to dla nich rynek zbytu na przykład narkotyków, ale też kadra, z której można werbować do woli żołnierzy do przestępczych gangów.

Nie wiadomo, czy kibic Legii, znany jako Staruch, to już poważny człowiek honoru, czy jeszcze tylko krewki zawadiaka z trybun. Za zaintonowanie po śmierci biznesmena Jana Wejcherta (firma ITI, którą współtworzył, jest właścicielem Legii) hasła: "Jeszcze jeden", odnoszącego się do Mariusza Waltera, dostał zakaz wstępu na stadion przy Łazienkowskiej. Ale władze klubu ugięły się pod szantażem pseudokibiców, bo nie chciały, aby trybuny nowego obiektu świeciły pustkami, i zakaz uchylono. Staruch ostatnio zasłynął z uderzenia piłkarza Jakuba Rzeźniczaka w twarz po przegranym przez Legię meczu. I sprawy nie ma, Rzeźniczak nie wniósł skargi, klub udaje, że nic się nie stało.

W przeszłości zdarzały się już podobne incydenty (pobicie piłkarza Sokołowskiego). Słyszało się o piłkarzach w szponach hazardu, którzy siedzieli w kieszeni tzw. ludzi z miasta; o zawodnikach zaopatrujących się w luksusowe limuzyny po okazyjnych cenach u mafii pruszkowskiej. Ta symbioza trwa.
Czas przenikania

Przez pierwsze lata wolnej Polski lekceważono znaczenie rodzącej się w Pruszkowie, Wołominie, w Trójmieście, na Dolnym Śląsku czy Krakowie przestępczości zorganizowanej, nazwanej potem polską mafią. Przez całą dekadę ta mafia strzelała, podkładała bomby, a ofiarami dintojry często padali niewinni ludzie. W wojnie futbolowej w ostatnich latach zginęło już kilkudziesięciu, przeważnie młodych, szalikowców. I często nie były to wcale wypadki przy pracy, ofiary wojny kibiców różnych klubów, lecz ofiary zabójstw z premedytacją dokonywanych w ramach rozliczeń gangów narkotykowych. Tak było niedawno w Krakowie, gdzie doszło do egzekucji w biały dzień.

Ostatnie działania CBŚ świadczą, że problem dostrzeżono. Oficer warszawskiego CBŚ mówi o trudnościach: stadionowe gangi są hermetyczne, trudno do nich przeniknąć. Brakuje czasu, aby budować wiarygodne legendy dla policyjnych przykrywkowców, trzeba więc werbować kapusiów spośród żołnierzy stadionowych grup.

Rząd i minister sprawiedliwości, przestraszeni serią chuligańskich wybryków na stadionach i postraszeni przez UEFA, deklarują "bezwzględną walkę z pseudokibicami". Ale to już, na ogół, nie są prości "kibole". Narkotyki, nielegalny alkohol, wymuszenia rozbójnicze, prostytucja, kontrabanda papierosowa - to były zawsze typowe obszary działalności polskich gangów. Skoro podobnym biznesem zajmują się organizacje szalikowców, to znaczy, że na stadionach już narodziła się - a na niektórych wręcz rządzi - mafia. #
Ze strony:
http://tiny.pl/hfrthI
Takich ludzi broni banda, która ma nie tylko Prawo, ale i Sprawiedliwość w nazwie.
Szkoda, że nie ma w necie wywiadu ze "Staruchem" z papierowego wydania "Polityki" pt. "Ich nie będzie, my będziemy". Pouczajace.

--
stevep

Banici- Olaf, Tomeczek, Żaba, Piter i Siksa cz II.

Nowy film z video.banzaj.pl więcej »
Redmi 9A - recenzja budżetowego smartfona