Grupy dyskusyjne   »   pl.soc.polityka   »   Bankowcy przyznają: dług (POlski) jest jak narkotyk! WOW!

Bankowcy przyznają: dług (POlski) jest jak narkotyk! WOW!

Data: 2013-07-17 04:03:57
Autor: mcmlxxi.xi.xi
Bankowcy przyznają: dług (POlski) jest jak narkotyk! WOW!
Dług jak narkotyk

Po wtorkowej konferencji prasowej po posiedzeniu rządu można odnieść wrażenie, że polscy politycy odpowiedzialni za finanse publiczne żyją w świecie iluzji i zaprzeczeń, charakterystycznym dla osób uzależnionych. W ich przypadku mamy do czynienia z uzależnieniem od zadłużania naszego państwa.
 Dług jak narkotyk
Źródło: iStockphoto/Thinkstock "Jeśli rząd mówi, że daje, to mówi. Jeśli mówi, że zabiera, to zabiera" - ta parafraza bardzo dobrze oddaje styl działania rządu Donalda Tuska w kwestiach finansowych, przynajmniej jeśli chodzi o duże pieniądze. W budżecie państwa chodzi o bardzo duże pieniądze, więc o żadnym dawaniu mowy być nie może. Za to branie wychodzi rządowi bardzo dobrze.

O gorącym garnku, który ministra nie parzył

Wicepremier i minister finansów Jacek Rostowski długo oswajał się z myślą, że tegoroczny budżet nie zamknie się i będzie konieczna jego nowelizacja oraz powiększenie deficytu. Przypomina to sytuację, w której rodzice ostrzegają dziecko, żeby nie dotykało gorącego garnka, bo się oparzy. Dziecko uparcie jednak rodzicom nie dowierza.

Wicepremier Rostowski, który odpowiada w polskim rządzie za finanse publiczne, uparcie nie dowierzał (lub - co gorsza - świadomie ignorował) opiniom wielu ekonomistów i analityków, którzy zgodnym chórem już w ubiegłym roku przekonywali, że prognozowane przez rząd w budżecie na 2013 rok wskaźniki makroekonomiczne są przeszacowane, a z prognozowanym na poziomie 36,5 mld zł deficytem tegoroczny budżet się nie zepnie.

- To jest budżet bezpieczny, który zapewni Polsce i finansom publicznym Polski bezpieczeństwo w 2013 roku i pozwoli zapewnić rozwój w 2014 i 2015 roku - mówił Jacek Rostowski 12 grudnia 2012 roku z trybuny sejmowej. Tymczasem już we wrześniu ub.r. główny analityk Bankier.pl Krzysztof Kolany pisał: Nawet obniżone szacunki przyszłorocznego budżetu zapewne i tak okażą się przeszacowane. Rząd liczy na 2,2% wzrostu PKB, ale powinniśmy się cieszyć, jeśli gospodarka w ogóle urośnie w 2013 roku. (...) Sytuacja gospodarcza najprawdopodobniej zmusi rząd do nowelizacji budżetu.

Wicepremier Rostowski długo nie chciał zmienić zdania w sprawie nowelizacji budżetu, uparcie robiąc dobrą minę do złej gry. Jeszcze w kwietniu br. tak komentował decyzję swojego ministerstwa, obniżającą prognozę wzrostu gospodarczego na ten rok do 1,5%: Nie oznacza to automatyczności noweli budżetu. Dzisiaj nie widzimy takiej konieczności. Sam fakt rewizji PKB takiej konieczności nie powoduje. Tymczasem Bankier..pl głosem swojego głównego analityka przewidywał: Jeśli założymy 1,2% realnego wzrostu gospodarczego i 1,7% inflacji, to nominalny produkt krajowy brutto będzie w 2013 roku tylko o 3% wyższy niż rok wcześniej. Rząd założył, że będzie to 5%. Skoro podatki pochłaniają ok. 40% PKB, to w kasie państwa zabraknie 10-15 mld złotych więcej niż zapisano w budżecie. Faktyczny deficyt wyniósłby ok. 50 mld złotych zamiast planowanych 35,6 mld.

Dopiero w ostatnim miesiącu politycy zaczęli głośno przyznawać, że nowelizacja budżetu i zwiększenie deficytu będą jednak konieczne.

Rząd z nas kpi

Niestety, robienie dobrej miny do złej gry tak już weszło w krew "wicepremierowi od brudnej roboty", że uparcie się tego nawyku trzyma, choć sytuacja staje się coraz poważniejsza. Jak wmówić społeczeństwu, że zwiększenie deficytu budżetowego jest dobrym posunięciem? - Zwiększenie deficytu bieżącego budżetu państwa o 16 mld zł, czyli o ok. 1 proc. PKB, to silny impuls stymulacyjny, według wszystkich normalnych kanonów ekonomii - powiedział po wtorkowym posiedzeniu rządu wicepremier i minister finansów Jacek Rostowski. Takie wypowiedzi potwierdzają tylko smutny fakt, że nie ma takiego absurdu, którego człowiek nie potrafiłby sobie wmówić, jeśli ma w tym jakiś chory interes. Idąc dalej tokiem myślenia wicepremiera można by dojść do wniosku, że zwiększenie deficytu budżetowego o 100% PKB dałoby polskiej gospodarce takiego "kopa", że w ciągu roku prześcignęlibyśmy w rozwoju gospodarczym wszystkie kraje Unii Europejskiej razem wzięte, a kto wie, czy także nie Stany Zjednoczone, Chiny i Japonię.

Od jutra nie piję

Uważam, że zadłużanie się w niektórych sytuacjach jest uzasadnione. Są to sytuacje, kiedy przewidywany jest dodatni rachunek ekonomiczny danego przedsięwzięcia, ewentualnie sytuacje nadzwyczajne (wojna, powódź etc.). Zawsze trzeba jednak pamiętać o trzymaniu zadłużenia w ryzach. Powinny być zatem przyjęte zasady wypracowywania nadwyżki budżetowej, która po okresie zadłużania umożliwi spłacenie długu, a nie powiększanie go w nieskończoność.

W polskim przypadku sytuacja powoli zaczyna wymykać się spod kontroli. Świadczą o tym wtorkowe zapowiedzi zawieszenia na dwa lata pierwszego progu ostrożnościowego (jeśli dług publiczny przekroczy próg 50 proc. PKB, zaczyna obowiązywać reguła wydatkowa, według której wydatki budżetu mogą rosnąć nie więcej niż inflacja plus jeden procent). A to oznacza, że rząd Donalda Tuska zamierza w dalszym i coraz szybszym tempie zadłużać Polskę. Ale by to robić bez zbędnych przeszkód, musi wyłączyć przewidziane przez prawo finansowe bezpieczniki. Przypomina to zachowanie narkomana, który aż do śmierci wmawia sobie i innym, że nie jest uzależniony od narkotyków. Podobnie postępuje rząd Tuska, który wciąż wmawia sobie, że powiększanie zadłużenia jest dobre i dobrze służy wszystkim dookoła.

Mechanizm uzależnień znany jest psychologom już od dawna - polega on na utrzymywaniu systemu iluzji i zaprzeczeń. Iluzja polega na tym, że ludzie uzależnieni łudzą się, że nie są uzależnieni, równocześnie zaprzeczając sami przed sobą, że substancje, od których są uzależnieni, ich nie zabijają. Podobnie rząd Donalda Tuska uzależnił się od zadłużania. Z jednej strony minister Rostowski mówi, że konsoliduje finanse publiczne w długim okresie, a z drugiej strony "krótkookresowo" chce wyłączyć finansowe bezpieczniki, nałożone w ustawie o finansach publicznych. Toż to prawdziwa kwadratura koła. A o tym, jak rząd pojmuje "krótkookresowość", możemy przekonać się na przykładzie podwyższenia stawki podatku VAT do 23%. Podwyżka miała obowiązywać przez dwa lata, a zostanie prawdopodobnie na dużo dłużej, o ile jeszcze nie wzrośnie.

Niedawno publikowaliśmy w Bankier.pl wywiad z amerykańskim ekonomistą i inwestorem Peterem Schiffem, w którym stwierdził on, że USA nie są w stanie spłacić swojego długu. Czy Polska będzie w stanie spłacić swój dług? Obawiam się, że nie. I tylko rząd jak narkoman wmawia sobie, że jeśli kiedyś byłoby jakieś zagrożenie, to on w każdej chwili jest w stanie odstawić narkotyk.

Marcin Dziadkowiak Bankier.pl
http://www.bankier.pl/wiadomosc/Dlug-jak-narkotyk-2891390.html

Data: 2013-07-17 11:10:30
Autor: leming.show
Bankowcy przyznają: dług (POlski) jest jak narkotyk! WOW!
Po wtorkowej konferencji prasowej po posiedzeniu rządu można odnieść wrażenie, że polscy politycy odpowiedzialni za finanse publiczne żyją w świecie iluzji i zaprzeczeń

To nie oni beda splaca, to glupie goje beda zaciskac pasa. Im juz zyje sie lepiej. Za nic nie odpowiadali i jak Jaruzel, za nic odpowiadac nie beda. Taki wesoly kraj:) Przyjdzie kryzys to obetnie sie gojom pensje do 50% jak w grecji i bedzie git.

Bankowcy przyznają: dług (POlski) jest jak narkotyk! WOW!

Nowy film z video.banzaj.pl więcej »
Redmi 9A - recenzja budżetowego smartfona