Data: 2010-12-26 13:46:31 | |
Autor: u2 | |
Bia艂oru艣, Bia艂oru艣 | |
... jak偶e inna od tej malowanej przez merdia w Polsce :
http://www.niezalezna.pl/blog/show/id/3613 "Bia艂oru艣, Bia艂oru艣 - czyli widziane z do艂u Wr贸ci艂am kilka dni temu z podr贸偶y na Bia艂oru艣 w rodzinnych sprawach i przyznam, 偶e to co widzia艂am na w艂asne oczy tak diametralnie r贸偶ni si臋 od tego co przekazuj膮 nam solidarnie wszystkie media, 偶e naprawd臋 zaniem贸wi艂am. Pozwol臋 sobie przem贸wi膰 w艂asnym g艂osem w dniu kiedy nawet zwierz臋ta robi膮 to bezkarnie. Pierwszy raz w 偶yciu by艂am na Bia艂orusi 15 lat temu. Pojecha艂am ze znajom膮 jej samochodem terenowym Muscel, z dwoma obronnymi psami, wprost do Pi艅ska. Nasz zamys艂, 偶eby samoch贸d nie r贸偶ni艂 od spotykanych w terenie powi贸d艂 si臋 w 100%. Na szosach spotyka艂y艣my opr贸cz r贸偶nych wersji prymitywnych samochod贸w terenowych jeszcze tylko s艂ynnego Zi艂a 105 ( zi艂 sto pia膰- troch臋 ci膮gn膮膰, troch臋 pcha膰). Odwiedzi艂y艣my w Pi艅sku biskupa 艢wi膮tka, kt贸ry zna艂 mego dziadka W艂odzimierza Boche艅skiego w艂a艣ciciela maj膮tku Widyb贸r i zamieszka艂y艣my na wskazanej przez niego kwaterze u Polki, c贸rki przedwojennego oficera, kt贸rej nie uda艂o si臋 uciec z sowieckiego raju. Niezwykle serdeczna i go艣cinna osoba nie chcia艂a korzysta膰 z przywiezionych przez nas zapas贸w. Chcia艂a 偶eby艣my prze偶y艂y cho膰by kilka dni tak jak 偶yje ona i wi臋kszo艣膰 ludzi na Bia艂orusi. Zapami臋ta艂am, 偶e jej emerytura ( je偶eli dobrze pami臋tam 240 zajczykow, jak nazywali swoj膮 walut臋) wystarcza艂a na 4 kilogramy 偶贸艂tego sera. Dlatego ser i w臋dlin臋 jad艂a dwa razy w roku 鈥 na Bo偶e Narodzenie i na Wielkanoc i to w 艣ladowych ilo艣ciach. Po艂ow臋 emerytury poch艂ania艂 czynsz reszta musia艂a starczy膰 na utrzymanie. Jad艂a prawie wy艂膮cznie kartofle. Zapami臋ta艂am menu dnia, kt贸ry po艣wi臋ci艂y艣my na zwiedzanie Pi艅ska: na 艣niadanie wspania艂a kartoflanka, na obiad o艂atki, na kolacj臋 sa艂atka kartoflana z 1 ( s艂ownie jednym) 艣ledziem na trzy osoby, kt贸rego kupi艂a na rynku na nasz膮 cze艣膰 i dumnie przynios艂a za ogon. Nast臋pnego dnia pojecha艂y艣my do Widybora. Przed wyjazdem znajomi straszyli nas wizj膮 brudnej poleskiej wsi pe艂nej rezunow z no偶ami w z臋bach morduj膮cych znienawidzonych pamieszczikow. By艂o zupe艂nie inaczej. Trafi艂y艣my do czy艣ciutkiej wsi z drewnianymi schludnymi domkami i male艅kimi ogr贸dkami. Zapami臋ta艂am 艣cie偶ki wysypane 艣wie偶ym, 偶贸艂tym piaseczkiem. Ludzie witali nas bardzo serdecznie i pytali, kiedy wracamy. Odpowiada艂am ze 艣ci艣ni臋tym sercem, 偶e nigdy. Nawet gdyby jakim艣 cudem zmieni艂y si臋 stosunki w艂asno艣ciowe w Europie i zechciano nam odda膰 nasz膮 ziemi臋, nie by艂oby sensu jej bra膰. Po przeprowadzonych przez sowiet贸w melioracjach Widyb贸r zamieni艂 si臋 w step poro艣ni臋ty kar艂owatymi brz贸zkami. W pobliskim Osowie odwiedzi艂y艣my syna 艂owczego dziadka. Byli szcz臋艣liwi, 偶e mog膮 nas godnie przyj膮膰- tego dnia mieli odrobin臋 mas艂a do chleba. M臋偶czyzna powiedzia艂 nam, 偶e ostatnio ( 15 lat temu) w艂adze przydziela艂y ka偶demu po 10 hektar贸w z naszego maj膮tku, ale nikt nie chcia艂 tego bra膰. Po co ziemia, kt贸ra nie b臋dzie rodzi膰. Wraca艂am do Warszawy zupe艂nie za艂amana. (Tu wa偶ne zastrze偶enie. Nie wypowiadam si臋 w imieniu ziemia艅stwa ani w imieniu ziemia艅stwa kresowego ani nawet rodziny- wy艂膮cznie w swoim w艂asnym.) Gdybym spotka艂a zamo偶nych ludzi 偶yj膮cych spokojnie na naszej rozparcelowanej ziemi, by艂abym naprawd臋 szcz臋艣liwa i zapomnia艂abym o wszelkich roszczeniach. Napotka艂am jednak bezbrze偶n膮 n臋dz臋 i 鈥 jak mi si臋 wtedy wydawa艂o- ca艂kowity brak perspektyw. Walec historii zgni贸t艂 tych ludzi bardziej ni偶 nas. Byli bez 偶adnych przyczyn wywo偶eni na Syberi臋 ( jak m贸wili ca艂ymi ulicami) tylko dlatego, 偶e gdy sowieci zamkn臋li mojego dziadka w wi臋zieniu w Pi艅sku udali si臋 do w艂adz z delegacj膮 prosz膮c o jego uwolnienie. Wykazali nisk膮 艣wiadomo艣膰 klasow膮, wi臋c dziadek zosta艂 natychmiast zamordowany a oni ukarani wyw贸zkami. 艢wiadomo艣膰 zbiorowa obija si臋 od brzegu do brzegu jak kiepski 偶eglarz w w膮skim kanale. Po stereotypie, jakim by艂 pan krwiopijca grzej膮cy sobie nogi w rozp艂atanym brzuchu parobka, przyszed艂 czas na stereotyp dobrego ojca, dzi臋ki kt贸remu jego ciemni i niezdolni do samodzielnego 偶ycia poddani 偶yli w harmonii i w dobrobycie i przy ka偶dym powrocie pana z zagranicznych woja偶y witali go jak rodzina, z b艂ogos艂awie艅stwem na ustach ( ale z czapk膮 w r臋ku, albo podejmuj膮c pod nogi). Prawda nie jest bynajmniej po艣rodku. Jest gdzie mi臋dzy tymi skrajnymi stereotypami. Wydaje mi si臋, 偶e obowi膮zuje tu humanistyczny odpowiednik zasady Heisenberga. Je偶eli opiszemy dok艂adnie sytuacj臋 ziemia艅stwa, skupimy si臋 na balach, polowaniach, kuligach, obrazach i pos膮gach w parku, a nawet na pracy u podstaw, jak膮 by艂o uczenie wiejskich dzieci i leczenie chorych- poddani (czy najemni ch艂opi) staj膮 si臋 flor膮 i faun膮 tamtych okolic. Od czasu do czasu jaki艣 Gryciuk zab艂y艣nie w tej narracji tak, jak opowiada si臋 o koniu wyr贸偶niaj膮cym si臋 ze stada ma艣ci膮, zachowaniem albo tragicznym losem. Je偶eli skupimy si臋 na losach ludzi ze wsi 鈥 trudno uwierzy膰, 偶e w cieniu dworu toczy艂o si臋 tak autentyczne, prawdziwe, pe艂ne dramat贸w 偶ycie, tak bardzo r贸偶ne od tego wzorcowego, ziemia艅skiego. Siedz膮c na ganeczku z lud藕mi, kt贸rzy pomimo naszych protest贸w zabili na nasz膮 cze艣膰 ostatniego kr贸lika i otworzyli butelk臋 porzeczkowego wina ( przyznam, 偶e wypicie tego wymaga艂o sporego samozaparcia) prze偶y艂am co艣 bardzo dziwnego. Pe艂n膮 identyfikacj臋 z tymi lud藕mi bez odrzucenia dziedzictwa rodzinnych opowiada艅, czyli rzeczywisto艣ci widzianej z g贸ruj膮cego kiedy艣 ( nawet topograficznie) nad wsi膮 dworu. Oni powiedzieli, 偶e czuj膮 co艣 podobnego. Nasze wspomnienia w przedziwny spos贸b si臋 spotka艂y, bez poczucia obco艣ci, wy偶szo艣ci czy ni偶szo艣ci, bez resentyment贸w. Dobrze wspominali dziadka, kt贸ry pomaga艂 im na przedn贸wku ( by艂o to kolejne, nawet nie nast臋pne pokolenie, ale pami臋膰 przetrwa艂a) i moj膮 matk臋, kt贸ra pisa艂a w Warszawie prace dyplomow膮 na SGH na temat rolnictwa poleskiego. Mia艂a zamiar zaj膮膰 si臋 intensyfikacj膮 gospodarki i parcelacj膮 tego ogromnego i prowadzonego ekstensywnie maj膮tku. Powiedzia艂a kiedy艣, 偶e psy w Widyborze jad艂y lepiej ni偶 ludzie na wsi i by艂o to jej zdaniem niedopuszczalne. By艂a osob膮 niezwyk艂ej uczciwo艣ci, wi臋c wierz臋 jej a nie r贸偶nym 鈥瀦iemianom鈥, kt贸rzy niedawno odkryli swe w膮tpliwe pochodzenie i zajmuj膮 si臋 hagiografi膮 stosunk贸w na kresach Rzeczpospolitej w stylu Chaty wuja Toma. Tym razem, przed samymi wyborami na Bia艂orusi, wybra艂am si臋 z c贸rk膮 do Brze艣cia w poszukiwaniu dokument贸w. Dozna艂am szoku- szoku pozytywnego. Z poprzedniej podr贸偶y zapami臋ta艂am Brze艣膰 jako jedn膮 wielk膮 ruin臋. Rozpadaj膮ce si臋 kamienice, nieliczne bloki z wielkiej p艂yty, puste sklepy i szarzy ludzie patrz膮cy w ziemi臋 i nie odpowiadaj膮cy na najprostsze pytania. Obecnie Brze艣膰 jest przepi臋knie odnowiony. Z ogromnym pietyzmem odrestaurowano przedwojenne domki i kamieniczki. Gdyby mnie kto艣 wypu艣ci艂 z samochodu na jednym z bulwar贸w i zapyta艂 gdzie jestem, odpowiedzia艂abym, 偶e w po艂udniowej Francji. Sklepy s膮 zaopatrzone lepiej ni偶 w Warszawie, produkty o wiele ta艅sze ( dla nas), ludzie dobrze ubrani, dzieci z kolorowymi plecakami. Rozmawiaj膮 swobodnie, 艣miej膮 si臋, podejmuj膮 rozmow臋 z Polakami. ( akcent zdradza艂 nas natychmiast). 呕adnych milicjant贸w na rogach ulic, kt贸rymi nas straszono w Polsce. Przez ca艂y tydzie艅 widzia艂y艣my tylko jeden radiow贸z i to z daleka. Nikt nas nie legitymowa艂, nikt nie sprawdza艂 naszych baga偶y. W archiwach przyjmowano nas bardzo 偶yczliwie ( 15 lat temu nikt nie chcia艂 nawet podnie艣膰 g艂owy znad biurka). Wieczorami w hotelu s艂ucha艂am przedwyborczych wyst膮pie艅 艁ukaszenki z prawdziwym zainteresowaniem, wr臋cz fascynacj膮. Powiem wi臋cej 鈥 ca艂kowicie zgadza艂am si臋 z jego diagnoz膮. M贸wi艂 jak wielkim problemem jest unowocze艣nienie Bia艂orusi bez pozbycia si臋 ( kak w Polsze) w艂asno艣ci ziemi, bank贸w i kluczowych przedsi臋biorstw. W jaki spos贸b prowadzi膰 prywatyzacj臋 i reprywatyzacj臋, 偶eby nie oznacza艂o to zniszczenia do gruntu tego wszystkiego, co z takim trudem zbudowano ( kak w Polsze) i wyrzucania ludzi na bruk. Ironicznie pod艣miewa艂 si臋 z pomara艅czowej rewolucji na Ukrainie gdzie 鈥 rewolucjonistom鈥 dostarczano cateringowe posi艂ki i pozwalano ta艅czy膰 na placach. Przypomnia艂, 偶e to oni Bia艂orusini wsadzili Rosjan na 鈥瀋zemodany鈥. Jestem do艣膰 podejrzliwa, szczeg贸lnie wobec re偶imu, kt贸ry od lat przedstawia si臋 nam jak imperium diab艂a wcielonego. Wchodzi艂am na podw贸rka, 偶eby sprawdzi膰 czy czasem Brze艣膰 nie jest 鈥瀙otiomkinowsk膮 wsi膮鈥. Rozmawia艂am z lud藕mi przy ka偶dej okazji. Wszyscy m贸wili 偶eby nie ulega膰 stereotypom. Wielu z nich widzi w 艁ukaszence jedynego obro艅c臋 przed zamachem obcego kapita艂u na ich narodow膮 w艂asno艣膰. Nie wiem jak wygl膮da艂y wybory w Mi艅sku, bo Brze艣膰 to jednak prowincja, nie wiem jak liczono g艂osy i kogo bito. Nie wiem r贸wnie偶, kto manifestowa艂 na ulicach i za jakie pieni膮dze organizowano protesty. Wiem jednak dobrze, jaka by艂a atmosfera w Brze艣ciu w przeddzie艅 samych wybor贸w. Nikt mi nie wm贸wi, 偶e ludzie si臋 boj膮. Ulotki innych kandydat贸w rozdawano bez przeszk贸d na ulicach i w kawiarniach, dyskutowano z cudzoziemcami. Wr贸c臋 na Bia艂oru艣 na wiosn臋, pojad臋 do Widybora , porozmawiam z 鈥瀟utejszymi鈥- jak sami nazywaj膮 si臋 nasi widyborscy ludzie. B臋d臋 bardzo uwa偶nym obserwatorem z do艂u. Na pewno nie ulegn臋 stereotypom kreowanym nie wiem przez kogo i nie wiem w jakim celu." |
|