Data: 2010-10-07 22:04:53 | |
Autor: Jarek nie obronił kżyża | |
Błogosławieni jesteście wy, ubodzy, albowiem do was należy królestwo Boże" (Łk 6,20). | |
Jeśli polski Kościół katolicki chce uratować swój autorytet, musi oddać to, co dostał wbrew zasadom, które sam głosi. Jest to przede wszystkim problem moralny
a.. Ziemia dla Kościoła Hierarchowie katoliccy z własnej inicjatywy powinni doprowadzić do powołania niezależnej "speckomisji prawdy". Prześwietliłaby ona wszystkie procedury i decyzje komisji majątkowej zajmującej się przez lata zwrotem, a właściwie rekompensowaniem utraconego majątku Kościoła. W takiej speckomisji powinni zasiadać oczywiście jego przedstawiciele, by dopilnować, że prześwietlenie odbywa się w sposób uczciwy i niewrogi Kościołowi. Powinni w niej być jednak przede wszystkim niezależni prawnicy oraz specjaliści od wycen i statusu nieruchomości i gruntów. Speckomisja powinna przyjąć wszystkie skargi wobec komisji majątkowej, a następnie sprawdzić procedury i proces podejmowania decyzji, w wyniku których przekazano Kościołowi mienie państwowe i samorządowe. Efektem jej pracy byłyby dwie listy: decyzji prawidłowych oraz wątpliwych. Chodzi nie o wątpliwości wobec konkretnej instytucji wyznaniowej, ale o takie, które nasuwałyby się przy podobnym procesie odzyskiwania mienia przez zwykłego obywatela bądź inną instytucję. Kościołowi, jak każdemu w podobnej sytuacji, należy się oczywiście zadośćuczynienie za grabieże dokonane przez państwo komunistyczne. Tu jednak nie ma nic do rzeczy krzywda wyrządzona mu w czasach stalinowskich. Żadna krzywda nie może bowiem usprawiedliwiać rekompensaty niezgodnej z prawem i zasadami stosowanymi wobec innych. Państwo ciągle obce? Kościół ma obowiązek dawać świadectwo prawdzie. Po pierwsze, że majątek zabrało mu państwo komunistyczne, ale oddaje już państwo nasze - także polskich katolików. Po drugie, jeśli Kościół ma już dziś odwagę napominać wiernych, że grzechem jest nieuczciwe rozliczanie się z własnym państwem, choćby przez kantowanie na podatkach - to sam, jako instytucja, nie może się tej zasadzie opierać. Szkoda, że tak się jednak nie dzieje. Latami Kościół budował swój autorytet w Polsce dzięki postawie kapłanów i hierarchów wobec represji ze strony wrogiego państwa. Tego nie kwestionują nawet najzacieklejsi współcześni antyklerykałowie. Paradoksalnie, najpiękniejszy charakter tej instytucji najlepiej kształtował się w czasach, gdy Kościół był ubogi w dobra materialne. Potem, kiedy wolności jeszcze nie było, ale w tłustszych latach gierkowskich i wcale nie gorszym pod względem materialnym dla Kościoła okresie stanu wojennego - o przyziemnych słabościach wielu polskich duchownych, z księdzem Henrykiem Jankowskim na czele, nikt (poza komunistami) publicznie nie wspominał. Nie wypadało. Kościół wspierał walkę opozycji nie tylko moralnie, ale właśnie i materialnie - z księdzem Jankowskim na czele. Wtedy w społeczeństwie panowała specyficzna filozofia: państwo było obce, "ich", a nie nasze. Każdą rzecz dobrze było wydrzeć, bo komuniści - jak kiedyś zaborcy - wszystko zagrabili. Ot, prywatny telefon w państwowej robocie - przecież to nie było żadne nadużycie, on się po prostu należał. Sporo czasu wymagała zmiana tej filozofii wobec państwa i tej mentalności - nieuświadomionego objawu zsowietyzowania. Choć od 1989 r. państwo jest już nasze, do dziś zmiana ta nie jest całkowita. Stalinizmu już nie ma Sprawa kościelnej komisji majątkowej w przerażający sposób unaocznia, że ta mentalność wciąż tkwi tam, gdzie spodziewalibyśmy się jej najmniej - w głowach hierarchów polskiego Kościoła. Sekretarz Episkopatu biskup Stanisław Budzik jako usprawiedliwienie działań komisji majątkowej przypomniał XVIII- i XIX-wieczne antykościelne działania: "józefinizm w Galicji, carat w Królestwie Polskim". A dopiero potem to, że "w te tradycje włączył się komunizm". Myśl prosta dla usprawiedliwienia dzisiejszych żądań wyrównania strat z okresu komunizmu i... zaborów. Jakoś zabrakło tylko u biskupa słów o zwracaniu kościelnej własności w wolnej II Rzeczypospolitej - może nie całkiem demokratycznej, ale na pewno katolickiej. Bo takich zwrotów, na taką skalę jak przez ostatnie 20 lat, po 1918 r. nie było. Ale biskup Budzik przeciwstawia dzisiejszą Polskę demokratycznym krajom, gdzie "zawsze było szanowane święte prawo własności i możliwość działania instytucji pozarządowych, w tym działalności społecznej Kościoła". Według sekretarza Episkopatu "my ciągle zmagamy się z dziedzictwem totalitaryzmu. Ponieważ w Polsce nadal nie ma reprywatyzacji, dalej obowiązują niesprawiedliwe ustawy, które zarówno Kościołowi, jak i wielu instytucjom i osobom prywatnym zabrały własność". Na tym jednak nie poprzestaje. "Krytykę medialną, która w ostatnich latach, a zwłaszcza miesiącach, jest wyjątkowo silna, biskup porównał do nagonki, jaka obecna była w czasach likwidacji Caritas" - czytamy na stronie internetowej Episkopatu Polski. I dalej: "Biskup Budzik dodał, że krytyka w mediach jest niesprawiedliwa, wygląda wręcz na systemowy atak na Kościół". Warto przypomnieć, że Caritas, niezależna organizacja charytatywna Kościoła, została zlikwidowana, a właściwie przejęta przez komunistyczne państwo w styczniu 1950 r. Był to wstęp do stalinowskiej rozprawy z polskim Kościołem. Cóż więc chce zasugerować biskup, porównując nieprawdziwie dzisiejszą sytuację Kościoła do tamtych represji? Złe emocje nie zastąpią rzeczowej rozmowy, która jest nam pilnie w tej sprawie potrzebna. Dziwne osoby, dziwne sprawy Dobrze chociaż, że te niesprawiedliwe oskarżenia pod adresem państwa hierarcha skierował nie tylko w imieniu Kościoła, ale i "wielu instytucji i osób prywatnych", którym zabrano własność. To daje nadzieję, że Kościół zdaje sobie sprawę, iż nie może być traktowany w sposób wyjątkowy i odmienny niż pozostali poszkodowani. Nikomu dziś państwo lub samorząd niczego nie zwróci w trybie jednoinstancyjnym bez możliwości odwołania. Jeśli już coś zwraca, sprawa jest prześwietlana na wszystkie strony przez media i nikogo to nie dziwi. Tyle że te zasady nie obowiązują Kościoła. Przejął on od nie najbogatszego państwa olbrzymi majątek w sposób budzący duże wątpliwości, bo niepodlegający jakiejkolwiek kontroli ani zaskarżeniu. Są podejrzenia, że w komisji mogło dojść do nadużyć i przestępstw. Wiele przejętych dóbr sprzedawano później po cenach rynkowych, czyli znacznie wyższych, niż przyjęła komisja przy ich wycenie. O dziwnych osobach i dziwnych sprawach wokół komisji hierarchowie wiedzieli od dawna. Ale nie reagowali. A dziś ten swój grzech zaniechania nazywają "systemowym atakiem na Kościół". Najpoważniejszym mankamentem jest to, że nikt nie jest w stanie położyć na stole udokumentowanej listy: z jednej strony majątków zagrabionych, z drugiej - oddanych. Z dobrą wolą należy przyjąć, że Kościół takiego bilansu nie był w stanie wykonać. Tym bardziej powinien jak najszybciej do tego doprowadzić za pomocą niezależnej speckomisji. W przeciwnym wypadku nigdy się nie dowiemy, co mu się słusznie należało, a co dostał w sposób budzący wątpliwości. Kościół nie może się oburzać, bo to leży przede wszystkim w jego interesie. Nie może być największym beneficjentem dziwnego procesu zwracania przez państwo i samorządy zagrabionych dóbr, a jednocześnie przeciw temu państwu judzić. Jak wyjść z twarzą Biskup Budzik w jednym może mieć rację: że prawo nie przewidziało wznowienia postępowania, jeśli komisja przyznała Kościołowi majątek z naruszeniem prawa (choć to nie jest takie pewne do czasu orzeczenia przez Trybunał Konstytucyjny), natomiast przewidziało odszkodowania z państwowej, czyli naszej kasy. I właśnie dlatego Kościół z własnej woli powinien się zachować w sposób nadzwyczajny i poddać się prawdziwie niezależnej kontroli. Jeśli się okaże, że coś mu przyznano w sposób niezgodny z prawem, np. poprzez zaniżenie wycen zwracanego majątku, lepiej będzie dla autorytetu Kościoła, gdy tego nie przyjmie bądź zwróci - majątek lub pieniądze, jeśli już sprzedał. Powinien się też publicznie rozliczyć z dóbr, które odziedziczył po innych wyznaniach w czasach komunistycznych (a i przed II wojną): kościołów ewangelickich, cerkwi. Gdyby polski Kościół to wszystko zrobił, bardzo by się wzmocnił. Pokazałby, że rozumie lepiej dzisiejszy świat, a nie obraża się na niego. W tej trudnej sytuacji byłoby to mądre wyjście z twarzą. Hierarchowie mylą się, myśląc, że teraz ich zgoda na szybką likwidację feralnej komisji majątkowej ograniczy straty moralne Kościoła. Największe szkody moralne wyrządzi "niezauważenie" przez nich, że choć przyjęcie takich rekompensat może i jest zgodne z prawem, nie jest zgodne z tym, czego naucza Kościół i z jego główną zasadą - uczciwością. Jakoś tak jest, że takie sprawy są zauważalne. Autorytet polskiego Kościoła runie, jeśli wśród biskupów przeważy chciwość, wygoda i brak rzeczowych argumentów. Choćby nie wiem jak absurdalnymi oskarżeniami o stalinizm usiłowali to zakrzyczeć. "Błogosławieni jesteście wy, ubodzy, albowiem do was należy królestwo Boże" (Łk 6,20). <i>*Wojciech Mazowiecki - - dziennikarz niezależny. Pracował w "Gazecie Wyborczej" i "Przekroju"</i> Więcej... http://wyborcza.pl/1,75515,8479235,Kosciol_potrzebuje_komisji_prawdy.html#ixzz11hmyxFJ9 Przemysław Warzywny -- Publicysta Cezary Michalski o Jarosławie Kaczyńskim: nasz dupowaty Hitler już o Henrykę Krzywonos może się potknąć w swoim nieudolnym marszu do władzy". |
|
Data: 2010-10-07 23:16:13 | |
Autor: raff | |
BĹogosĹawieni jesteĹcie wy, ubodzy, albowiem do was naleĹźy krĂłlestwo BoĹźe" (Ĺk 6,20). | |
W dniu 2010-10-07 22:04, Jarek nie obroniĹ kĹźyĹźa pisze:
JeĹli polski KoĹcióŠkatolicki chce uratowaÄ swĂłj autorytet, musi oddaÄ *Wojciech Mazowiecki - - dziennikarz niezaleĹźny. PracowaĹ w "Gazecie > Wyborczej" i "Przekroju" Buehehehehe, "dziennikarz niezalezny" buehehe. A swoja droga, to nie dziwne ze synom judejczykow i szubrawcow, zdrajcow Polski, sie nie podoba to o czym mowa powyzej. R. |
|
Data: 2010-10-08 08:24:07 | |
Autor: Jarek nie obronił kżyża | |
BĹ?ogosĹ?awieni jesteĹ?cie wy, ubodzy, albowiem do was naleĹźy krĂłlestwo BoĹźe" (Ĺk 6,20). | |
Użytkownik "raff" <patagonia2389@onet.pl> napisał A swoja droga, to nie dziwne ze synom judejczykow i szubrawcow, zdrajcow Polski, sie nie podoba to o czym mowa powyzej. Ależ im się to właśnie bardzo podoba. Prawie nie ma dnia, żeby nie deklarowali identyfikacji z pedofilskim kościołem! Jeden z nich nawet doszedł do tego, że handlował sekciarskimi telefonami na Jasnej Górze. Przemysław Warzywny -- Publicysta Cezary Michalski o Jarosławie Kaczyńskim: nasz dupowaty Hitler już o Henrykę Krzywonos może się potknąć w swoim nieudolnym marszu do władzy". |
|
Data: 2010-10-08 08:31:24 | |
Autor: Piotr | |
BĹ?ogosĹ?awieni jesteĹ?cie wy, ubodzy, albowiem do was naleĹźy krĂłlestwo BoĹźe" (Ĺk 6,20). | |
Użytkownik "Jarek nie obronił kżyża" <Brońmy RP przed pisem@..pl> napisał w wiadomości news:i8mdea$q3p$1inews.gazeta.pl... Ależ wy sie musicie Kałecki nawygibasować, żeby wam to gwno z pasa transmisyjnego nie ślatywało... Caliście ubabrani, he, he. |
|