Grupy dyskusyjne   »   pl.soc.polityka   »   Bronisław K. herbu mysliwiec

Bronisław K. herbu mysliwiec

Data: 2010-06-13 02:21:30
Autor: sam
Bronisław K. herbu mysliwiec

Bronislaw mysliwiec
seawolf


W październiku 1994 r. Bronisław Komorowski, wtedy poseł Unii Wolności, zabierając głos w Sejmie w sprawie poselskiego projektu ustawy Prawo łowieckie, z dumą mówił o sobie: - Być członkiem Polskiego Związku Łowieckiego to honor, a nie rzecz naganna. Martwił się, że myśliwi wciąż są źle postrzegani w społeczeństwie, bo kojarzy się ich z czasami PRL, kiedy polować mogli tylko ludzie aparatu władzy.

Myśliwych jest w Polsce 100 tysięcy, przeciwników około miliona. Rachunek jest prosty. Jeden z największych kłopotów sztabu wyborczego Platformy Obywatelskiej, to pilnowanie, by nie wypłynęły zdjęcia pokazujące Komorowskiego z upolowanym zwierzęciem. W końcu w marszałku zaszła nagła i fundamentalna przemiana. Czasem tak bywa- człowiek nosi się z jakimś zamiarem, dojrzewa powoli, łamie się, aż w końcu , najczęściej na miesiąc przed wyborami, ZONK!!! Następuje przemiana. W trakcie kampanii Komorowski nagle ogłosił: - Dostałem od dzieci i wnuków aparat fotograficzny z taką prośbą, bym przestał polować, a zaczął robić zwierzętom zdjęcia. Spróbuję się do tej prośby zastosować. Czy można odmówić dzieciom, zwłaszcza, gdy sondaże pokazują to samo? Zresztą, teleobiektywem tez można polować, tylko podejść zwierzaka trzeba bliżej, bo na metr. Trochę trudniej, no i zamach trzeba wziąć odpowiedni, by ogłuszyć od pierwszego ciosu, bo potem trzeba gnać za sarenką i tłuc raz po razie.

Dawni koledzy Komorowskiego z polowań nagle dostali wzmożenia poczucia lojalności. Jeden z nich, pytany o wspomnienia stwierdza tylko, że "jest lojalnym obywatelem i nie jest upoważniony, by o tych sprawach rozmawiać". Jak widać PO rozdaje , lub anuluje upoważnienia do snucia opowieści łowieckich. Nagle stało się to kwestią racji stanu państwa polskiego. Zupełnie nie wiadomo, dlaczego, skoro to taka duma i honor...

Polski Związek Łowiecki to stowarzyszenie ponad 2,5 tysiąca kół łowieckich. Liczy ponad 100 tys. członków. Ze skupu dziczyzny i organizowania polowań dla cudzoziemców koła uzyskały w ubiegłym roku ponad 84 mln zł. Składki członkowskie to kolejne 20 mln zł.

Prezes zarządu PZŁ dr Lech Bloch był zarejestrowany jako wieloletni tajny współpracownik Służby Bezpieczeństwa "Kazimierz". W Instytucie Pamięci Narodowej zachowało się własnoręcznie podpisane przez niego zobowiązanie do współpracy.

Do związku należy wielu VIP-ów: polityków, ministrów, aktorów, celebrytów.

Bronisław Komorowski jest myśliwym od co najmniej 20 lat. To był początek lat 90., komendantem był wtedy pułkownik Julian Borkowski. Komorowski przyjechał już jako cywilny wiceszef MON, dostał zgodę na odstrzał w rezerwacie od komendanta. Zabił dzika, ale nie umiał go wypatroszyć, pomagał mu chorąży .

W środowisku łowieckim opowiada się, że Komorowski lubuje się w jeleniach, bykach i kozłach (samiec sarny). - Chodzi o trofea - tłumaczy jeden z myśliwych.

Za zastrzelenie kozła dewizowiec musi zapłacić nawet 20 tys. zł, za bażanta - 6 tys. zł. I tu okazuje się, jak korzystną rzeczą jest członkostwo w elitarnym Związku Łowieckim. Zgodnie z przepisami członek PZŁ to wybraniec, który za trofeum nie płaci nic, a za mięso grosze

Według generała Sławomira Petelickiego, byłego dowódcy GROM, słabość Komorowskiego do polowań dziesięć lat temu wojskowy beton, który rządził w resorcie, chciał wykorzystać do przejęcia wpływów.

Zdaniem Petelickiego zamiłowanie do polowań, wspólne polowania w Omulewie zbliżyły Komorowskiego, wtedy słabego myśliwego, do ówczesnego dowódcy żandarmerii gen. Jerzego Słowińskiego. - Słowińskiego wybrano, bo był myśliwym i świetnie strzelał. Zwierzyny było w bród - mówi Petelicki.

Ta znajomość, według gen. Petelickiego, miała zaprocentować już niebawem. Jak utrzymuje, właśnie dlatego gen. Słowiński miał przejąć dowództwo nad GROM, kiedy Komorowski został szefem MON. Tyle tylko, że Polko się postawił, zadzwonił do ministra Komorowskiego. Ówczesny szef GROM gen. Roman Polko potwierdza, że była taka sprawa. Słowiński w jednostce pytał o karabiny snajperskie, do polowań, choć żadne nakazy nie padły.

W swoim blogu Palikot w lipcu 2007 r. pisał: "Bronka poznałem bodaj w 1994 roku podczas sylwestra w leśniczówce w Lasach Janowskich. Byliśmy potem na wielu prywatnych wyprawach i spędziliśmy razem ostatnich pięć sylwestrów. Z tych wszystkich wydarzeń najbardziej niezwykły był nasz wspólny pobyt w Rosji i polowanie na głuszca. To było dobre 300 km od Moskwy, w marcu 1997 lub 1998. (...) To było moje pierwsze polowanie. Nie jestem urodzonym myśliwym i bardziej ciągnęło mnie do przygody i towarzystwa niż do strzelania. Wśród prawdziwych myśliwych doświadczyłem swoistego rodzaju więzi i kultury, które mają niezwykle wiele uroku. Składają się na to różne obyczaje, pieśni i... nalewki, a nawet dobra tradycyjna kiełbasa. Dawne KGB podesłało nam na wieczór jakiegoś niby sąsiada, który raczył nas wódką i próbował wyciągać na debaty polityczne. (...) I tak sobie we trójkę gaworzyliśmy, budując przyjaźń polskopostradziecką. I popijając jakimś bimbrem z soku z sosny".

Palikot opisuje, jak podekscytowany wrócił z rosyjskiego polowania na głuszce. Choć debiutant, to "z ptakiem na flincie". Głuszce w Polsce są pod ochroną. W Rosji wolno do nich strzelać.

W Rudniku powstał Ośrodek Hodowli Zwierzyny, by było do czego strzelać. Daniele sprowadzano nawet z Węgier. Zbudowano domek myśliwski dla polityków. Na czas polowan do lasu zwozi się przyczepami spady jabłek z sadów. Spadów z sadów używa się, by urządzić tzw. nęcisko. Przez kilka dni rozsypuje się spady w określonym miejscu, najczęściej na polanie. Zwierzyna się przyzwyczaja, że w tym miejscu można się najeść. Jak się już przyzwyczai, przyjeżdża myśliwy, wchodzi na ambonę. Przy optyce współczesnej broni zwierzyna nie ma żadnych szans. Wygląda na to, że gdy pan marszałek wykpiwał kiepskie umiejętności osetyńskich bojówkarzy, którzy ostrzelali autobus prezydenta, wiedział , co mówi. Jakiż to honor i duma, nazwozić jabłek, zwabić sarenki, czy dziki, i po prostu patrzeć jak w obiektywie rozpryskuja się ich mózgi! Chociaż , przepraszam, mózgi trzeba oszczędzać, bo jak taki rozpryśniety czerep powiesić na ścianie i chwalić sie swoją szaleńczą odwagą. W Chinach, jak rozstrzeliwują skazańców, tez uważają, by nie przestrzelić cennych organów, które przecież można zrecyklingować i przeszczepić na pieniądze.

No, ale to na razie nie jest taka duma i honor, jak był jeszcze miesiąc temu i jak będzie znowu za kilka tygodni, konkretnie od godziny 20 w niedziele wyborczą 4 lipca. Na razie Pan marszałek poluje teleobiektywem, bo go tak dzieci poprosiły. Tak powiedział, to chyba mówi prawdę, nie? Mąż Stanu w końcu. To znaczy, tez jeszcze nie tak do końca, przepoczwarzy się z Męża, czy przynajmniej Mężyka Stanu w niedziele wyborczą, wtedy przestanie się wyszumiać, by użyć słów Sławomira Nowaka i przestanie sadzić te swoje codzienne gafy i kompromitujące wypowiedzi. Na razie musi być tak , jak jest. Taki pakiet promocyjny.  Czyli, do 4 lipca zero polowań, chyba, ze teleobiektywem, za to codzienny festiwal kompromitacji, potem, po 4 lipca , godzina 20, koniec gaf, za to przez wioski znowu rusza cieżarówki jabłek, by podkarmić biedne sarenki na rachunek Pana Komorowskiego, który będzie owe sarenki radośnie chrupiące jabłuszka obserwował dobrotliwie przez celownik, z palcem na spuście. Bo wtedy to już mu będziemy mogli na. ambone skoczyć ..



Polska to taki ciekawy kraj, w który sezon łowiecki nagle został wyznaczony przez kampanię wyborczą. Dziczki i sarenki, hasajcie sobie wesoło i beztrosko do 4 lipca, do godziny 20.05! Jak Bronek przegra, a cóś się na to zanosi, to będzie odreagowywał z broni maszynowej, granatów ręcznych i moździerzy!



Aha, jak slysze, na razie Pan Bronislaw rozpoczal procedure wyjscia z Nato i uderzenia na Gabon w sojuszu z flota Jamajki. No, po prostu nie nadaze z pisaniem tekstow na temat naszego mysliwca! Panie Bronislawie, litosci, jeden dzien oddechu, please!!!!

Bronisław K. herbu mysliwiec

Nowy film z video.banzaj.pl więcej »
Redmi 9A - recenzja budżetowego smartfona