Data: 2014-05-20 11:59:38 | |
Autor: Mark Woydak | |
Brutalne rozmówki | |
Byłem kiedyś świadkiem, (a było to – ho, ho! - przed wyborami prezydenckimi 2005 r.), jak Donald Tusk, trzymając w rękach podarowaną mu futbolówkę, zastanawiał się jaki to znamienity piłkarz złożył na niej swój autograf. Mam na końcu języka, jak mogłem zapomnieć, ale mnie to męczy, no… ten słynny bramkarz belgijski, no jak mu tam -– głowił się szef Platformy. Męczył się, męczył, aż w końcu przypomniał sobie, że przecież również od takich problemów ma wypróbowanego w bojach druha. Sięgnął po telefon, wybrał właściwy numer i za chwilę było po bólu. Jean Marie Pfaff! Jak mogłem zapomnieć. Dzięki Grzegorz! — rzucił przyszły niedoszły prezydent i doszły premier. Nie trzeba dodawać, kim był ów Grzegorz. Przypominam tę autentyczną anegdotę nie bez powodu. Jakiż bowiem stanowi kontrast z obecną sytuacją tegoż samego Grzegorza. Czym zawinił, że z najwierniejszego zausznika szefa PO, stał się … no właśnie kim? Nie wiadomo kim, ale wiadomo dlaczego. Dla tego samego, co Rokita czy Gilowska. Za bardzo wyrósł, za dużo mógł, a to zagrażało pryncypałowi. Musiał więc dostać kopniaka (jak wiemy, nie był to kopniak w górę), a zagadką pozostaje, gdzie niesiony tym kopniakiem wyląduje. I raczej nie będzie to miękkie lądowanie. „Wprost” spekuluje czy „partia prezydencka” z Bronisławem Komorowskim i Grzegorzem Schetyną (tak, tak – tym od Pfaffa) w rolach głównych, to coś więcej niż plotka. Na początek luźna inicjatywa wokół Grześka, który musi się jakoś zinstytucjonalizować, potem zrobienie Komorowskiemu dobrej kampanii w wyborach prezydenckich, a na końcu błogosławieństwo wybranego właśnie prezydenta i szarża nowego ugrupowania w wyborach parlamentarnych — tak scenariusz powstania nowej partii kreśli tajemniczy informator „Wprost”. Jeśli wierzyć anonimowym rozmówcom tygodnika, bardziej realny od partii schetyno-komorowskiej wydaje się plan wykopania Schetyny na polityczny Księżyc. Donald ma dla Grzegorza tak zwaną propozycję ekspedycyjną – twierdzi współpracownik premiera. - Jaką? – dopytujemy – Żeby Grześka wyekspediować, gdzieś daleko — pisze „Wprost”. Groźba twardego lądowania na nieznanym lądzie miałaby skłonić Schetynę do ryzykownej dla Tuska wylewności. Grzesiek wie, że zostanie zamordowany, więc nie ma powodów aby milczał. Będzie mówił to, co myśli wielu polityków Platformy — twierdzi cytowany przez „Wprost” współpracownik Schetyny. Wedle zbliżonych źródeł, b. wicepremier przeszedł już długą drogę, ale jeszcze trochę się pomęczy. Jak mówią politycy PO, w Platformie można wskazać „kilka etapów mordowania kolegów”. – Grzesiek jest na końcówce drugiego etapu – przekonuje polityk PO. Pierwszym miała być marginalizacja. Drugim - wycinanie ludzi w strukturach partyjnych i spółkach. - Ten etap jest już na ukończeniu. Trzecim będzie wykreślenie jego żołnierzy z list w wyborach samorządowych, czwartym wykreślenie Schetyny z list do parlamentu. Finito. Samo wyrzucanie go z PO nie ma już znaczenia. Taki lajf. — opisuje „Wprost”. Pozostaje dodać niezbyt odkrywczo, że lajf is brutal and full of zasadzkas. Ale to dla Grzegorza Schetyny marne pocieszenie. Ostatnią deską ratunku i żelazną polisą ubezpieczeniową dla dawnego kompana Tuska może okazać się jego rozległa wiedza o premierze i Platformie. Gdyby chciał choć trochę tą wiedzą postraszyć i np. napisać książkę, podsuwam tytuł - „Brutalne rozmówki POlsko-POlskie”. O tytule na dalszą część zwierzeń Schetyny, w której zdecydowałby się opisać wszystko co wie, boję się nawet pomyśleć… A tak w ogóle, głowa do góry. Jak to było? „Obywafelu. Bądź Grześki!” |
|