Użytkownik "mkarwan" <mkarwan@poczta.onet.pl> napisał w wiadomości
news:h6r25e$rop$1atlantis.news.neostrada.pl...
(...)Generał policji i służby bezpieczeństwa Reinhard Heydrich
zajmujący
się zwalczaniem Żydów dokonał ciekawego odkrycia.
Odkrył mianowicie pewnego człowieka.
Człowiek ów był katolickim Żydem urodzonym w Hajfie, znał hebrajski i
jiddisz, tak jak niemiecki.
Jako dziecko przybył z ojcem do Solingen.
Fajne noże tam wyrabiają. Ostre i długie.
Potem zaniosło go do Linzu, gdzie na długo przed anschlussem walczył
dla Hitlera.
Hitler wiedział o tym?
Po ucieczce z Austrii wstąpił do SS.
Maładiec!
W gimnazjum w Linzu historii uczył go prof. Leopold Poetsch, który jak
pamiętamy wpajał Adolfowi Hitlerowi antyżydowskie poglądy.
Aha, czyli winę za ten cały nazistowski bajzel ponosi Leopold P.?
Adolf Eichmann - bo o nim mowa - ambitny i rokujący wielkie nadzieje
unterfuehrer SS, spotkał się z Adolfem Hitlerem, który podczas leśnego
spaceru ujął za ramiona i długo patrzył w oczy człowiekowi, który
chodził do tej samej szkoły co on.
Momenty były?
Resztę załatwił Heydrich dostarczając nowemu współpracownikowi
odpowiednią metrykę z Solingen i wprowadzając go w obowiązki.
A co z nożami? Też mu dał na pamiątkę?
W inne sprawy wtajemniczył go żydowski oficer SS Leopold von
Mildenstein, przyjaciel syjonistów, który opracował plan mający na
celu "wzbudzenie u możliwie największej liczby Żydów chęci wyjazdu do
Palestyny".
To się nazywa "marketing szeptany".
Ciekawa koncepcja.
I pewnie mieli wszystko skalkulowane.
Genialny biznesplan.
Gdy koledzy z SS dziwili się, co szuka w ich organizacji Żyd Eichmann
odznaczający się typowym semickim nosem ("przecież on ma na gębie
klucz
do synagogi"), słyszeli w odpowiedzi: "Nie gadać tyle! Rozkaz
fuehrera!"
Każdy rozumiał, bo fuehrer miał zawsze rację.
A jakże by inaczej...ale nie uprzedzajmy wypadków...
Więc Eichmann bez przeszkód mógł ze swego berlińskiego biura rozwinąć
szeroką działalność, za którą, jak stwierdził, na początku lat
sześćdziesiątych podczas procesu w Jerozolimie jego obrońca Servatius,
powinien otrzymać order.
Spoko Prezio.
A mianowicie za jego niezwykłe zasługi dla żydowskiej kolonizacji
Palestyny. Badacz nazwisk Gerhard Kessler pisał w swojej pracy
opublikowanej w 1935 roku, że nazwisko "Eichmann" pochodzi z początku
XIX wieku, kiedy to wielu Żydów przybierało nowe nazwiska, "aby
oderwać
się od swych przodków i od historii swojego narodu".
Gestapo Heydricha nawiązało ścisłe stosunki z żydowską organizacją
Hagana działającą w Palestynie.
Było to całkiem logiczne, gdyż według Eichmanna "wszystkie partie i
związki zrzeszone w Światowej Organizacji Syjonistycznej są
nadzorowane
przez jedną centralną instancję, która odgrywa niezwykle ważną rolę w
życiu politycznym Żydów.
Prezio był łebski. W końcu nie byle kogo obsadza się na kluczowych
stanowiskach.
Grunt, ze biznes się kręci.
Zarobi Prezio, zarobią kumple, i wszyscy będą zadowoleni.
Nosi ona nazwę Hagana, co oznacza samoobronę ". Jeden z palestyńskich
syjonistów prowadzący w Berlinie negocjacje ze służbą bezpieczeństwa
Heydricha nazywał się Schkolnik.
O kurr...to prawie jak nasz Lepper (podejrzana zbieżność nazwisk i nazw
organizacji).
Był to późniejszy premier Izraela Levi Eszkol, który latem 1965 roku
wyjawił tygodnikowi "Der Spiegel": "Przebywałem tam krótko w
początkowym okresie rządów Hitlera ".
Komendant Hagany, urodzony w Polsce, Feivel Polkes spotkał się z
hauptscharfuehrerm SS Adolfem Eichmannem po raz pierwszy w lutym 1937
roku. Obaj Żydzi zawarli porozumienie i wypili bruderszaft w winiarni
"Traube " niedaleko Zoo.
Trzeba mieć mocną głowę do interesów, i umieć wypić, z kim trzeba i
kiedy trzeba.
Prezio podoba mi się.
Zuch chłop.
Eichmann wręczył Polkesowi pisemne oświadczenie:
"Wywierany będzie nacisk na ogólnokrajowe przedstawicielstwo Żydów w
Niemczech, aby zobowiązywało emigrujących Żydów do wyjazdu do
Palestyny,
a nie do jakiegokolwiek innego kraju.
Leży to całkowicie w interesie Niemiec i gestapo przedsięwzięto już
odpowiednie kroki."
Oczywiście zdążyli uprzednio wykupić nieruchomości w Palestynie po
korzystnej cenie.
Feivel Polkes zaprosił swojego nowego przyjaciela Eichmanna do starej
ojczyzny. 2 października 1937 roku w Haifie redaktor gazety "Berliner
Tageblatt" nazwiskiem Eichmann zszedł na ląd z pokładu "Romanii".
Pan redaktor pragnął rozejrzeć się nieco po kraju.
Zobaczył wiele ciekawych rzeczy, porozmawiał z wieloma ludźmi i po
powrocie zameldował: "Narodowe kręgi żydowskie są bardzo zadowolone z
radykalnej polityki niemieckiej w stosunku do Żydów, gdyż dzięki niej
liczba ludności żydowskiej w Palestynie wzrosła do tego stopnia, że w
dającej się przewidzieć przyszłości będzie tu więcej Żydów niż
Arabów".
I cena nieruchomości w Palestynie wzrosnie.
Interes zacznie kwitnąć.
Gminy Żydowskie w Berlinie i wszystkich wielkich miastach Rzeszy
organizowały kursy hebrajskiego i przygotowywały przede wszystkim
młodych Żydów do "Alijah", czyli emigracji do Palestyny.
Centralny Komitet Pomocy i Odbudowy przekształcił się w Ogólnokrajowe
Przedstawicielstwo Żydów Niemieckich , które ostatecznie nazwało się
Ogólnokrajowym Zrzeszeniem Żydów w Niemczech i wraz z urzędem
Eichmanna koordynowało emigrację Żydów do Palestyny.
Panowała pełna harmonia, nie było żadnych scysji czy konfliktów.
Raaman Melitz z Jerozolimy ustalił liczby dla punktu zbornego w
Niederschoenhausen: "82% wyjechało do Palestyny, 9% do Brazylii, 7 %
do Południowej Afryki, 1% do USA i 1% do Argentyny".
Nie ma to jak niemiecka organizacja. Wszystko dopięte na ostatni guzik.
Przy poparciu władz państwowych młodzi Żydzi przygotowywali do nowego
życia w Palestynie na rolniczych i rzemieślniczych kursach w
Waidhofen
nad rzeką Ybbs, w Altenfelden w Górnej Austrii, w Ruednitz koło
Berlina
i w Schwiebichen na Śląsku.
Teraz wiadomo, skąd wśród Ślązaków tylu garbatonosych.
Z Rexingen w Wirtembergii wszyscy Żydzi w liczbie 262 wyemigrowali do
Palestyny.
Byli przekonani, że ubiją świetny interes na tych nieruchomościach.
Ale Ruscy pokrzyżowali im plany i sprawa się rypła.
Po wojnie wrócił tylko jeden.
Zawsze znajdzie się jakiś malkontent.
Do wybuchu wojny z 500.000 Żydów wyemigrowało ponad 300.000 w
większości młodych i energicznych ludzi.
A pozostali "wylecieli" kominem do nieba, bo nie stać ich było na bilet
do raju.
Cóż, pogoda dla bogatych.
A Prezio i tak swoje zarobił.
źródło http://www.naszawitryna.pl/ksiazki_40.html
$b za ciekawe informacje
Nawet bardzo ciekawe... ;-)