Grupy dyskusyjne   »   pl.soc.polityka   »   CHZ Inter Prego aka Amber Gold

CHZ Inter Prego aka Amber Gold

Data: 2012-09-06 18:02:15
Autor: u2
CHZ Inter Prego aka Amber Gold
.... mleko sie rozlalo, ale "bohaterowie" ostali sie ci sami co w latach
80-tcyh ub. wieku :-)

http://niezalezna.pl/32592-amber-bagno-tuska

W aferze Amber Gold jak w soczewce skupiły się wszystkie patologie III
RP: służby specjalne PRL, biznesmeni, którzy dzięki nim mogli zrobić
fortunę, skorumpowani urzędnicy, politycy rządzącej partii, którzy brali
pieniądze od oszusta chronionego przez wymiar sprawiedliwości, i służby
specjalne PRL. Badając aferę Amber Gold, służby specjalne sprawdzają
powiązania towarzyskie i biznesowe Marcina P. W tej sprawie pojawiają
się nazwiska Mariusa Olecha, Jana Krzysztofa Bieleckiego, Pawła
Adamowicza, a przede wszystkim premiera Donalda Tuska.

Przygotowujemy raport o Amberpaństwie, o tym, w jaki sposób „zielona
wyspa” zamieniła się w bursztynowe bagno – zapowiedział Krzysztof
Szczerski, poseł PiS. Raport powstanie w ramach nowego zespołu
parlamentarnego ds. obrony demokratycznego państwa prawa, którym kieruje
poseł Szczerski. Dokument, który ma przede wszystkim opisywać stan
wiedzy nt. afery AG i uwikłanych w nią polityków Platformy, powstanie
jeszcze we wrześniu.

Komisja śledcza niezbędna

Teza wyjściowa  jest dość dramatyczna: działania polskich władz ws.
Amber Gold i OLT Express naruszają przynajmniej dwa artykuły polskiej
konstytucji, a jak państwo wiedzą, oznacza to odpowiedzialność przed
Trybunałem Stanu – tłumaczy poseł Andrzej Duda (PiS).

– Mam nadzieję, że część posłów, która głosowała przeciwko powołaniu
komisji śledczej ws. Amber Gold, po lekturze raportu zmieni zdanie i
zrozumie, że nie ma sensu tonięcie wraz z Platformą, która niechybnie
idzie na dno – mówi w rozmowie z „Gazetą Polską Codziennie” poseł Szczerski.

Politycy zapowiadają, że zrobią wszystko, by zmobilizować posłów do
kolejnego  rozpatrzenia wniosku o komisję, której „tak boi się premier
Donald Tusk”.

– Świadczy o tym niezwykła, 100-procentowa frekwencja wśród polityków PO
podczas głosowania. Nie zdarzało się to nawet podczas głosowań
budżetowych. Pokazuje to doskonale, jak niebezpieczna jest ta sprawa dla
Donalda Tuska. Trzeba zrobić wszystko, by przełamać ten impas – dodaje
poseł Szczerski.

To, że Marcin P. był jedynie „słupem” w aferze, widać już od kilku
tygodni. Bez wsparcia i specjalnej ochrony nie mógłby funkcjonować nawet
miesiąc. Nie jest zaskoczeniem, że w związku z Amber Gold pojawiają się
nazwiska czołowych działaczy Kongresu Liberalno-Demokratycznego, a także
znanych gdańskich biznesmenów, w tym Mariusza Olecha, który – według
znajdujących się w IPN dokumentów – w PRL zajmował się nielegalnym
handlem złotem, wywożonym z Polski do RFN. Zdaniem naszych rozmówców ze
służb specjalnych Amber Gold jest pochodną tego, co działo się w latach
80. i 90. XX wieku, a mechanizm afery został stworzony przez ludzi,
którzy teraz zajmują kluczowe stanowiska.

Z hotelowego boya do wielkiego biznesu

– Do tej pory nie miałem z tą osobą [z Marcinem P. – przyp. red.] nic
wspólnego, nigdy nie rozmawiałem z nim, nigdy nie wysłałem SMS-a, w
ogóle nie jest mi osobą znaną – mówił na antenie zdominowanego przez
Platformę Obywatelską publicznego Radia Gdańsk Mariusz Olech. I ma rację
– nie ma żadnych oficjalnych związków między nim a Marcinem P. Klucz
leży w ludziach wywodzących się ze służb specjalnych PRL, którzy byli w
firmach Olecha i P. i którzy stanowią swoisty łącznik w całej układance.

Kariera Mariusza Olecha w niektórych momentach do złudzenia przypomina
karierę Marcina P. Pochodzący z ubogiej, robotniczej rodziny Mariusz
Olech, uczeń gdańskiego technikum samochodowego, w 1981 r. uzyskał wizę
turystyczną do RFN, chociaż w jego aktach paszportowych figurowała
adnotacja, że rok wcześniej, wracając ze Związku Sowieckiego, został
zatrzymany przez celników – miał przy sobie niezgłoszone wcześniej złote
precjoza. Po wyjeździe na Zachód Olech ima się różnych zajęć, jest m.in.
ogrodnikiem i boyem hotelowym w hamburskim hotelu. W 1983 r. bierze ślub
ze straszą od siebie o sześć lat Niemką Angelą Herrmann tylko po to, by
uzyskać niemieckie obywatelstwo. Wtedy też zmienia imię na Marius.
Niemal natychmiast uzyskuje paszport konsularny i dwa lata później
zaczyna biznes na wielką skalę. Powstają kolejne firmy Olecha, m.in.
Matronex, Elektronix, Labimex, Olech Import Export, która współpracuje z
Centralą Handlu Zagranicznego Inter Prego. W połowie lat 80. Marius
Olech zostaje wpisany na listę osób niepożądanych w PRL. Powodem tej
decyzji jest śledztwo prowadzone przez wydział do zwalczania
przestępczości gospodarczej Wojewódzkiego Urzędu Spraw Wewnętrznych w
Gdańsku. Z dokumentów gdańskiej SB wynika, że Marius Olech był
podejrzany o zorganizowanie na ogromną skalę przemytu złotych monet z
PRL do RFN w zamian za sprzęt elektroniczny, m.in. komputery i telewizory.

W aktach Olecha zachowały się dokumenty z II Zarządu Sztabu Generalnego
LWP (wywiad wojskowy) i Departamentu I MSW PRL (wywiad cywilny)
dotyczące jego działalności i świadczące o jego związkach ze służbami. W
sprawie cofnięcia zakazu wjazdu Olecha do Polski interweniowała m.in.
Ambasada PRL w Bonn. Co ciekawe, do 1989 r. Olech bez problemu wjeżdża
na teren PRL i zakłada nawet przedstawicielstwa swoich firm, śledztwo
dotyczące przemytu zostaje umorzone. W 1988 r. Olech interweniuje u
Czesława Kiszczaka, ówczesnego ministra spraw wewnętrznych, którego
prosi o skreślenie go z listy osób niepożądanych w PRL. Od tego momentu
sprawa przybiera błyskawiczny obrót. 29 czerwca 1989 r. ppłk Władysław
Sikorski, naczelnik Wydziału Przestępstw Gospodarczych WUSW w Gdańsku,
wydaje postanowienie o anulowaniu wpisu nazwiska Mariusa Olecha w
indeksie osób niepożądanych. Jest to o tyle zaskakujące, że rok
wcześniej ten sam funkcjonariusz pisał w notatce służbowej:

„(…) Umorzenie prowadzonego postępowania przez Prokuraturę Rejonową w
Gdańsku nasuwa szereg wątpliwości natury procesowej, a przede wszystkim
operacyjnej. Z Mariusem Olechem ściśle jest powiązana osoba zastępcy
prokuratora rejonowego w Gdańsku Józefa Rosińskiego. Według naszych
ustaleń wymieniony p[rokurator] roztoczył swego rodzaju opiekę prawną
nad przedsięwzięciem tego obywatela RFN w Polsce (...)”.

Jednym z argumentów przemawiającym za skreśleniem nazwiska Olecha z
listy osób niepożądanych w PRL było… współfinansowanie przez jego firmę
wyborów miss Polonia!

W 1989 r. Marius Olech może legalnie wjeżdżać do Polski – rok później
trafia na listę najbogatszych tygodnika „Wprost”, gdzie w rankingu
zajmuje wysoką, dziesiątą pozycję.

Jest jednym z darczyńców Kongresu Liberalno-Demokratycznego, a w gronie
jego znajomych są politycy KLD, którzy dziś zajmują kluczowe pozycje w
Platformie Obywatelskiej.

Niespodziewany krach przychodzi w 1998 r. – wtedy też ostatni raz jego
nazwisko pojawia się na liście najbogatszych tygodnika „Wprost”.

– Przeniósł się ze swoją działalnością za granicę. W Gdańsku zrobiło się
niebezpiecznie, znajomi Olecha zaczęli być nękani przez policję, w
bandyckich porachunkach zginął jego bliski znajomy Nikodem Skotarczak
ps. Nikoś. Niedługo później zaczęła się rzeczywista walka z
przestępczością – dzięki decyzjom ówczesnego ministra sprawiedliwości
Lecha Kaczyńskiego do aresztu trafił trzon przestępczego podziemia –
wspomina jeden z gdańskich prokuratorów.

Interesy Mariusa Olecha, m.in. dotyczące działalności finansowej,
ponownie zaczęły kwitnąć po dojściu do władzy Platformy Obywatelskiej.
Zarządza on m.in. znanym lokalem „Złoty Ul”, który znajduje się przy
sopockim molo. Dwa lata temu głośna była afera, gdy okazało się, że
sopoccy włodarze związani z PO wynajęli Olechowi lokal po cenie znacznie
niższej niż rynkowa. Po nagłośnieniu sprawy tłumaczyli, że taką decyzję
podjęli sopoccy radni. Oczywiście z Platformy Obywatelskiej.

Śmierć senatora

Do grona bliskich znajomych Olecha z politycznego klucza należał senator
KLD Andrzej Rzeźniczak, gdański biznesmen, twórca jednej z pierwszych
polskich piramid finansowych. Andrzej Rzeźniczak, współtwórca KLD, w
1991 r. uzyskał mandat senatora z województwa bydgoskiego i został
członkiem senackim komisji gospodarki narodowej. W bydgoskich mediach
można znaleźć relacje z „gospodarskich wizyt” przewodniczącego KLD
Donalda Tuska u senatora Rzeźniczaka – Tusk nie ukrywał swojej przyjaźni
z senatorem. W bliskich relacjach był z nim także Jan Krzysztof
Bielecki, obecnie szef Rady Gospodarczej przy premierze.

Andrzej Rzeźniczak, podobnie jak Marius Olech, znalazł się w 1991 r. na
liście najbogatszych Polaków według tygodnika „Wprost”, gdzie w rankingu
zajął 79. miejsce. Rzeźniczak uzyskał też tytuł „Biznesmena Roku”,
głównie z powodu sukcesu Prywatnej Agencji Lokacyjnej. Dwa lata później
miał już postawione prokuratorskie zarzuty prowadzenia nielegalnej
działalności bankowej i wyłudzania kredytów. Proces w tej sprawie
rozpoczął się w 1999 r. – ostatecznie w 2004 r. Andrzej Rzeźniczak
został skazany na karę pięciu lat pozbawienia wolności i 40 tys. zł
grzywny. Od tego momentu zaczął się ukrywać, co nie przeszkodziło mu
zajmować się biznesem. Został zatrzymany przez policję dopiero w 2010 r.
w Gdańsku. Trafił do aresztu śledczego w Chojnicach, gdzie zmarł wkrótce
w niewyjaśnionych okolicznościach. Przedstawiciele aresztu śledczego
stwierdzili, że przyczyną zgonu była niewydolność krążenia.

– Mieliśmy informacje, że Andrzej Rzeźniczak zajmował się działalnością
finansową na dużą skalę, ale przestaliśmy się tym interesować w związku
z jego śmiercią – powiedział nam jeden z gdańskich funkcjonariuszy.

Rzecznik Amber Gold informatyzuje sądy

Według informacji „Gazety Polskiej” śledczy sprawdzają powiązania
towarzysko-biznesowe Marcina P., m.in. z Michałem Forcem, byłym
rzecznikiem Amber Gold. Jak podawały media, to przez Excelo, firmę tego
pomorskiego parowca, miały przepływać milionowe zlecenia z Amber Gold i
OLT Express. Linie lotnicze OLT były najważniejszym klientem firmy
Forca, który był równocześnie rzecznikiem prasowym Amber Gold i
członkiem jej rady nadzorczej. Excelo było ważnym ogniwem w finansowym
łańcuchu Marcina P. Sam prezes firmy przyznaje, że zajmował się reklamą
zewnętrzną spółek Marcina P. i jego żony Katarzyny Plichty.

– Marcina P. poznałem, ponieważ Amber Gold pod koniec 2009 r. złożyło
zapytanie o ofertę do Excelo – mówi „Gazecie Polskiej” Michał Forc. –
Byliśmy jedną z kilku firm, które obsługiwały Amber Gold i OLT, boli
mnie, że to właśnie Excelo zostało wzięte pod lupę – dodaje.
Przedsiębiorca musiał cieszyć się jednak sporym zaufaniem P., skoro ten
zaproponował mu wstąpienie do rady nadzorczej złotego imperium.

„Gazeta Polska Codziennie” ustaliła że poprzez Excelo Amber Gold
sponsorował m.in. ubiegłoroczne Trójmiejskie Targi Motoryzacyjne. Kwota
musiała być spora, ponieważ spółka Marcina P. była sponsorem tytularnym
imprezy, której koszt organizacji można liczyć w setkach tysięcy
złotych. – Zależało nam na dotarciu do mobilnego klienta, który jest
zorientowany na nowe wyzwania – tłumaczy prezes Excelo.

Na terenie targów zarówno Amber Gold, jak i uruchamiane wówczas OLT
Express miały swoje stoiska. Były również sponsorami nagród w
organizowanych podczas imprezy wyborach miss. Najpiękniejsza z
uczestniczek otrzymała 1000 zł na… 10-procentowej lokacie w złocie.

Co jednak najciekawsze, organizatorem organizowanych na niecały miesiąc
przed wyborami parlamentarnymi Targów był Wojciech Stybor, jeden z
lokalnych polityków Platformy Obywatelskiej. – Nigdy nie łączę
działalności politycznej z zawodową – mówił cytowany przez „Codzienną”
Wojciech Stybor. To nie do końca prawda. „Medium”, firma Stybora,
przyjmowała bowiem zlecenia od Platformy, m.in. na druk i skład
partyjnych biuletynów. Lokalny polityk nie chce zdradzić, jaką kwotą
Amber Gold wsparł organizację Targów. – Kwota nie była znaczna – ucina.

To niejedyne transakcje, za które odpowiadało Excelo. Jedną z
najbardziej spektakularnych form promocji OLT był serial „Wniebowzięte”,
który na początku roku był emitowany w „Dzień Dobry TVN” – porannym
paśmie tej stacji. Formuła programu była spektakularna. 40 kobiet przez
blisko dwa miesiące rywalizowało ze sobą o stanowisko stewardesy w OLT.
Skakały do morza z motorówki, latały szybowcem i nocowały w najdroższych
hotelach. Wszędzie towarzyszyło im logo OLT Express. W programie brali
udział pracownicy linii Marcina P. Sposób, w jaki zorganizowana była
obsługa tego programu, budzi wątpliwości. Jednak przedstawiciele firmy
Excelo przekonują, że program powstał z inicjatywy telewizji, która
zgłosiła się do OLT z gotowym scenariuszem. Osoby odpowiedzialne za
budżet przekonują, że za całą serię (kilkanaście odcinków, reklamy
autopromocyjne itp.) do TVN miało trafić 250 tys. zł. Trudno to sobie
wyobrazić, biorąc pod uwagę cennik czasu antenowego.

Przed niespełna dwoma tygodniami firma Excelo upadła. Na stronie
internetowej można znaleźć informację, że jest to wynikiem
niewypłacalności największego z klientów. Michał Forc przyznaje, że
chodzi o Amber Gold.

Były rzecznik złotego imperium chciał również zrezygnować z zasiadania w
radzie nadzorczej Amber Gold. Sąd uznał jednak, że nie ma takiej
potrzeby, bo wedle prawa nigdy tam nie zasiadał. Zdaniem sądu rada nie
miała nawet prawa istnieć.

Co więcej, Excelo od trzech lat obsługuje strony internetowe wielu
polskich sądów rejonowych i okręgowych. Jak przekonuje Michał Forc, nie
ma w tej sprawie nic podejrzanego. – Wykonaliśmy stronę i system
zarzadzania treścią dla jednego z sądów. Był on dość tani i dobrze
funkcjonował. Gdy wykonaliśmy pierwszy system, zgłosiły się kolejne
jednostki. Kwota zamówienia była na tyle niska, że można było je
przeprowadzić z wolnej ręki – tłumaczy były prezes Excelo. Pytany o
związki Amber Gold i OLT z Mariusem Olechem, Forc odsyła do innych
menadżerów. – Ja byłem rzecznikiem przez trzy miesiące – ucina.

Premier okłamał dziennikarzy

Od początku wybuchu afery trudno było uwierzyć zapewnieniom Donalda
Tuska, że nie był informowany przez służby o całej sprawie. „Gazeta
Polska Codziennie” ujawniła, że w ABW powstawały analizy na temat
działalności Amber Gold i że Donald Tusk był o tym informowany przez
służby. Tymczasem jeszcze w sierpniu na konferencji prasowej dotyczącej
współpracy Michała Tuska z liniami lotniczymi OLT Express, których
właścicielem był Amber Gold, premier zarzekał się, że nie wiedział ws.
AG nic więcej ponad to, co zwykli obywatele. Kilka dni temu okazało się,
że premier kłamie – jego rzecznik Paweł Graś w odpowiedzi na
interpelację posła PiS Przemysława Wiplera napisał, że premier już w
maju był informowany przez ABW o aferze Amber Gold.

„Odnosząc się do pytania, czy Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego
informowała pana premiera o nieprawidłowościach w spółce Amber Gold,
wyjaśniam, że ABW przesłała taką informację pismem z 24 maja 2012 r.
oraz z 6 sierpnia 2012 r.” – napisał w imieniu premiera rzecznik rządu
Paweł Graś. Co ciekawe, Kancelaria Sejmu otrzymała pismo z Kancelarii
Premiera w dniu debaty sejmowej, 30 sierpnia, jednak marszałek Ewa
Kopacz przekazała ją posłowi PiS dopiero pięć dni po debacie.

Jak pisała „Codzienna”, 15 maja br. ABW otrzymała od Banku Gospodarki
Żywnościowej pismo o podejrzeniu popełnienia przestępstwa przez Marcina
P. Wynikało z niego, że prezes Amber Gold podpisał z BGŻ sześć umów na
skrytki bankowe, w których miał przechowywać zakupione przez klientów
złoto. Używał tylko jednej, cztery razy, ostatni raz w maju 2011 r.
Pieniądze wpłacane przez klientów Marcin P. przelewał na własne konto w
Alior Banku. Według naszych informacji, po wpłynięciu pisma BGŻ do ABW
odbyło się w tej sprawie spotkanie z premierem Tuskiem. Ten jednak
polecił nie nagłaśniać sprawy ze względu na zbliżające się Euro 2012.
Donald Tusk pytany przez nas o tę sprawę, nie chciał udzielić odpowiedzi.

Na dodatek okazało się, że Marcin P. rozkręcał podejrzaną działalność
Amber Gold, gdy był na przepustce z więzienia. Wtedy też dziękowali mu
politycy PO i ciągnęli jego samolot po płycie gdańskiego lotniska.

Pozostaje otwarte pytanie: czego boi się Donald Tusk, że chce zamieść
aferę Amber Gold pod dywan?

CHZ Inter Prego aka Amber Gold

Nowy film z video.banzaj.pl wicej »
Redmi 9A - recenzja budetowego smartfona