Grupy dyskusyjne   »   pl.soc.polityka   »   Caa wie kocha PSL

Caa wie kocha PSL

Data: 2014-11-18 21:01:44
Autor: Mark Woydak
Caa wie kocha PSL


Producenci mleka grożą potężną manifestacją w Warszawie. Powód: rząd i Unia
Europejska lekceważą kryzys, jaki dotknął mleczarstwo

Hodowcy krów są rozżaleni, że władza lekceważy ich problemy. – Bardzo mało
mówi się o mleku, bo wszyscy koncentrują się na rynku owoców i warzyw.
Tymczasem sytuacja na rynku mleka stale się pogarsza, bo spadają ceny skupu
i ceny produktów mlecznych – podkreśla Krzysztof Banach, wiceprezes
Polskiej Federacji Hodowców Bydła i Producentów Mleka. Rolnicy obawiają się
też dotkliwych kar za przekroczenie kwot mlecznych, które mogą zrujnować
niejedno gospodarstwo. W tej sytuacji producenci mleka są coraz bardziej
zdesperowani. – Rolnicy z Podlasia, województwa warmińsko-mazurskiego
pytają: kiedy mamy jechać do Warszawy autobusami na strajk? – relacjonuje
Krzysztof Banach.

Część hodowców krów postuluje przeprowadzenie nie tylko dużej, ale i bardzo
głośnej manifestacji przed kancelarią premier Ewy Kopacz, parlamentem i
ministerstwem rolnictwa. W takim stylu, jak dzieje się to np. we Francji,
gdzie dochodzi choćby do wylewania mleka na ulice i przyprowadzania krów
przed budynki rządowe. Rolnicy twierdzą, że ich dotychczasowe protesty były
„za grzeczne” i przez to nieskuteczne. Przeprowadzenie manifestacji w
stolicy jest bardzo realne. Za takim rozwiązaniem opowiadają się zarówno
rolnicze związki, jak i spółdzielnie mleczarskie, taki postulat pojawił się
też podczas ogólnopolskiego spotkania branżowego w Nieborowie. Rolnicy
czekają tylko na ustalenie terminu przez swoje związki. Rozważany jest też
pomysł zorganizowania lokalnych akcji, np. w formie blokady dróg.

Rolnicy i mleczarnie oczekują wsparcia państwa w sporze z sieciami
handlowymi, które wymuszają obniżanie cen zbytu nabiału. Krzysztof Banach
skarżył się na posiedzeniu sejmowej komisji rolnictwa, że gdy mleczarnie
się opierają, to dyskonty i markety podpowiadają im, aby obniżyły ceny
skupu rolnikom, to wtedy zejdą z kosztów. Tymczasem ceny surowca i tak od
wielu miesięcy spadają – pod koniec ubiegłego roku litr mleka kosztował
średnio około 1,60-1,70 zł, a teraz niewiele ponad 1,20 złotego. Co więcej,
zdaniem rolników i przetwórców, tylko sieci handlowe korzystają na obecnej
sytuacji, bo wymuszają obniżkę cen, ale na półkach sklepowych produkty
mleczne nie tanieją.

Obok cen ogromnym zmartwieniem rolników jest ryzyko znacznego przekroczenia
kwot mlecznych. W tej chwili ta „nadprodukcja” wynosi 7 proc. i może się
jeszcze zwiększyć. To zaś grozi ogromnymi karami, wynoszącymi nawet 80
groszy za każdy litr mleka sprzedany do mleczarni ponad przyznany rolnikowi
indywidualny limit – w skali kraju unijne grzywny mogą sięgnąć nawet 1 mld
zł. Kary, jakie grożą polskim producentom, mogą doprowadzić do bankructwa
wiele gospodarstw. Logika nakazywałaby więc ograniczyć produkcję, ale to
nie takie proste. – Tego się nie da wyhamować, tu cykl produkcji trwa 2-3
lata – mówi Waldemar Broś, prezes Krajowego Związku Spółdzielni
Mleczarskich. Do zmniejszenia dostaw mleka pewnie dojdzie, ale nie będą one
duże. Broś dodaje, że jedynym sposobem na szybkie zmniejszenie dostaw mleka
byłoby wybicie tysięcy krów. Tego jednak nie możemy zrobić, aby w
przyszłości nadal być znaczącym producentem mleka w UE. Inaczej wyprą nas
Niemcy, Włosi, Francuzi czy Holendrzy.

Dlatego branża mleczarska oczekuje od rządu wzmożenia działań, które
doprowadzą do zniesienia przez Komisję Europejską kar za nadprodukcję w
ostatnim roku kwotowym 2014/2015. Wiceminister rolnictwa Kazimierz Plocke
mówi, że takie działania zostały podjęte, Polska zabiega o zniesienie kar,
ale raczej nie uda nam się ich uniknąć, bo nie ma na to zgody większości
państw UE. – Na dziś sytuacja jest bardzo trudna, bo 8 państw unijnych
przekroczyło kwotę mleczną, a 20 nie – wyjaśnia Plocke. Z kar nie chce też
rezygnować KE, bo unijni biurokraci już wpisali wpływy z grzywien od
rolników do projektu budżetu na 2015 rok. Zrobili to, choć nie wiadomo, jak
wysokie jeszcze będą te kary.

Waldemar Broś mówi, że dobre efekty dałaby redukcja współczynnika tłuszczu,
co też leży w gestii UE. Polska ma ustalony ten współczynnik na 3,9 proc.,
ale wielu rolników go przekracza i osiąga nawet 4,5 procent. I dlatego tacy
rolnicy mają w praktyce obniżaną kwotę mleczną, a więc wpadają w
nadprodukcję i kary. I dlatego trzeba się starać, aby KE podniosła
standardową ilość tłuszczu w mleku. Wtedy – jak wyliczył Waldemar Broś –
nadwyżka ponad krajową kwotę mleczną byłaby znacznie niższa, rzędu 3 proc.
(razem ze spodziewanym niedużym spadkiem skupu mleka).

Poza tym dużą pomocą dla mleczarstwa byłoby uruchomienie dopłat do
przechowywania masła i mleka w proszku na realnym poziomie, bo teraz stawki
są zbyt niskie. Konieczne są także dopłaty do wywozu produktów mleczarskich
poza UE. – Dopłaty eksportowe rozwiązały kryzys sprzed 4 lat – podkreśla
prezes KZSM. Wielu ekspertów jest zdania, że skoro już kary są płacone – w
tym roku było to łącznie w całej UE ponad 400 mln euro – to pieniądze te
powinny być wydane na wsparcie mleczarstwa.

Krzysztof Banach postuluje też, aby UE wypłaciła rolnikom rekompensaty za
zniesienie kwot mlecznych. I przypomina, że podobny mechanizm wypłaty
ekwiwalentów zastosowano już choćby na unijnych rynkach cukru i chmielu.
Organizacje rolnicze i spółdzielnie mleczarskie postulują, aby ekwiwalent
wynosił minimum 30 groszy z 1 litra mleka, i wskazują, że w 2006 roku
Agencja Rynku Rolnego wykupywała kwoty mleczne od rolników po znacznie
wyższych cenach – 1,30 złotego.

Data: 2014-11-19 05:11:04
Autor: MarkWoydak
Cała wieś kocha PSL

Do budy zapchlony kundlu! Do budy!

MW

--
Użytkownik "Mark Woydak" <mark.woydak@forest.de> napisał w wiadomości news:7i240qzhrl05$.wjuzq5ideg71.dlg40tude.net...


Producenci mleka grożą potężną manifestacją w Warszawie. Powód: rząd i Unia
Europejska lekceważą kryzys, jaki dotknął mleczarstwo

Hodowcy krów są rozżaleni, że władza lekceważy ich problemy. – Bardzo mało
mówi się o mleku, bo wszyscy koncentrują się na rynku owoców i warzyw.
Tymczasem sytuacja na rynku mleka stale się pogarsza, bo spadają ceny skupu
i ceny produktów mlecznych – podkreśla Krzysztof Banach, wiceprezes
Polskiej Federacji Hodowców Bydła i Producentów Mleka. Rolnicy obawiają się
też dotkliwych kar za przekroczenie kwot mlecznych, które mogą zrujnować
niejedno gospodarstwo. W tej sytuacji producenci mleka są coraz bardziej
zdesperowani. – Rolnicy z Podlasia, województwa warmińsko-mazurskiego
pytają: kiedy mamy jechać do Warszawy autobusami na strajk? – relacjonuje
Krzysztof Banach.

Część hodowców krów postuluje przeprowadzenie nie tylko dużej, ale i bardzo
głośnej manifestacji przed kancelarią premier Ewy Kopacz, parlamentem i
ministerstwem rolnictwa. W takim stylu, jak dzieje się to np. we Francji,
gdzie dochodzi choćby do wylewania mleka na ulice i przyprowadzania krów
przed budynki rządowe. Rolnicy twierdzą, że ich dotychczasowe protesty były
„za grzeczne” i przez to nieskuteczne. Przeprowadzenie manifestacji w
stolicy jest bardzo realne. Za takim rozwiązaniem opowiadają się zarówno
rolnicze związki, jak i spółdzielnie mleczarskie, taki postulat pojawił się
też podczas ogólnopolskiego spotkania branżowego w Nieborowie. Rolnicy
czekają tylko na ustalenie terminu przez swoje związki. Rozważany jest też
pomysł zorganizowania lokalnych akcji, np. w formie blokady dróg.

Rolnicy i mleczarnie oczekują wsparcia państwa w sporze z sieciami
handlowymi, które wymuszają obniżanie cen zbytu nabiału. Krzysztof Banach
skarżył się na posiedzeniu sejmowej komisji rolnictwa, że gdy mleczarnie
się opierają, to dyskonty i markety podpowiadają im, aby obniżyły ceny
skupu rolnikom, to wtedy zejdą z kosztów. Tymczasem ceny surowca i tak od
wielu miesięcy spadają – pod koniec ubiegłego roku litr mleka kosztował
średnio około 1,60-1,70 zł, a teraz niewiele ponad 1,20 złotego. Co więcej,
zdaniem rolników i przetwórców, tylko sieci handlowe korzystają na obecnej
sytuacji, bo wymuszają obniżkę cen, ale na półkach sklepowych produkty
mleczne nie tanieją.

Obok cen ogromnym zmartwieniem rolników jest ryzyko znacznego przekroczenia
kwot mlecznych. W tej chwili ta „nadprodukcja” wynosi 7 proc. i może się
jeszcze zwiększyć. To zaś grozi ogromnymi karami, wynoszącymi nawet 80
groszy za każdy litr mleka sprzedany do mleczarni ponad przyznany rolnikowi
indywidualny limit – w skali kraju unijne grzywny mogą sięgnąć nawet 1 mld
zł. Kary, jakie grożą polskim producentom, mogą doprowadzić do bankructwa
wiele gospodarstw. Logika nakazywałaby więc ograniczyć produkcję, ale to
nie takie proste. – Tego się nie da wyhamować, tu cykl produkcji trwa 2-3
lata – mówi Waldemar Broś, prezes Krajowego Związku Spółdzielni
Mleczarskich. Do zmniejszenia dostaw mleka pewnie dojdzie, ale nie będą one
duże. Broś dodaje, że jedynym sposobem na szybkie zmniejszenie dostaw mleka
byłoby wybicie tysięcy krów. Tego jednak nie możemy zrobić, aby w
przyszłości nadal być znaczącym producentem mleka w UE. Inaczej wyprą nas
Niemcy, Włosi, Francuzi czy Holendrzy.

Dlatego branża mleczarska oczekuje od rządu wzmożenia działań, które
doprowadzą do zniesienia przez Komisję Europejską kar za nadprodukcję w
ostatnim roku kwotowym 2014/2015. Wiceminister rolnictwa Kazimierz Plocke
mówi, że takie działania zostały podjęte, Polska zabiega o zniesienie kar,
ale raczej nie uda nam się ich uniknąć, bo nie ma na to zgody większości
państw UE. – Na dziś sytuacja jest bardzo trudna, bo 8 państw unijnych
przekroczyło kwotę mleczną, a 20 nie – wyjaśnia Plocke. Z kar nie chce też
rezygnować KE, bo unijni biurokraci już wpisali wpływy z grzywien od
rolników do projektu budżetu na 2015 rok. Zrobili to, choć nie wiadomo, jak
wysokie jeszcze będą te kary.

Waldemar Broś mówi, że dobre efekty dałaby redukcja współczynnika tłuszczu,
co też leży w gestii UE. Polska ma ustalony ten współczynnik na 3,9 proc.,
ale wielu rolników go przekracza i osiąga nawet 4,5 procent. I dlatego tacy
rolnicy mają w praktyce obniżaną kwotę mleczną, a więc wpadają w
nadprodukcję i kary. I dlatego trzeba się starać, aby KE podniosła
standardową ilość tłuszczu w mleku. Wtedy – jak wyliczył Waldemar Broś –
nadwyżka ponad krajową kwotę mleczną byłaby znacznie niższa, rzędu 3 proc.
(razem ze spodziewanym niedużym spadkiem skupu mleka).

Poza tym dużą pomocą dla mleczarstwa byłoby uruchomienie dopłat do
przechowywania masła i mleka w proszku na realnym poziomie, bo teraz stawki
są zbyt niskie. Konieczne są także dopłaty do wywozu produktów mleczarskich
poza UE. – Dopłaty eksportowe rozwiązały kryzys sprzed 4 lat – podkreśla
prezes KZSM. Wielu ekspertów jest zdania, że skoro już kary są płacone – w
tym roku było to łącznie w całej UE ponad 400 mln euro – to pieniądze te
powinny być wydane na wsparcie mleczarstwa.

Krzysztof Banach postuluje też, aby UE wypłaciła rolnikom rekompensaty za
zniesienie kwot mlecznych. I przypomina, że podobny mechanizm wypłaty
ekwiwalentów zastosowano już choćby na unijnych rynkach cukru i chmielu.
Organizacje rolnicze i spółdzielnie mleczarskie postulują, aby ekwiwalent
wynosił minimum 30 groszy z 1 litra mleka, i wskazują, że w 2006 roku
Agencja Rynku Rolnego wykupywała kwoty mleczne od rolników po znacznie
wyższych cenach – 1,30 złotego.

Data: 2014-11-20 04:28:35
Autor: stevep
Cała wieś kocha PSL
W dniu .11.2014 o 04:01 Mark Woydak <mark.woydak@forest.de> pisze:



Producenci mleka

Do budy zawszony kundlu.


--
stevep
-- -- -
Używam klienta poczty Opera Mail: http://www.opera.com/mail/

Caa wie kocha PSL

Nowy film z video.banzaj.pl wicej »
Redmi 9A - recenzja budetowego smartfona