Grupy dyskusyjne   »   pl.soc.polityka   »   "Cesarz" z Krakowskiego Przedmieścia.

"Cesarz" z Krakowskiego Przedmieścia.

Data: 2010-10-17 08:48:47
Autor: Jarek nie obronił kżyża
"Cesarz" z Krakowskiego Przedmieścia.
Wokół książki o prezydencie Kaczyńskim*


Mały piesek rasy terier szkocki wabił się Tytus (...) Tytus był kompletnie niewychowany. Kiedy wychodził na przechadzkę z Pałacu prezydenccy urzędnicy informowali się nawzajem: "Bestia w ogrodzie". Łapał za nogawki, kąsał nieważne, czy ministra, czy oficera BOR-u. Nie przepuszczał nawet właścicielowi. Kaczyńskiemu głupio się było przyznać, że kąsa go własny pies.

Kiedy przeczytałem pierwsze zdania książki Michała Majewskiego i Pawła Reszki o Lechu Kaczyńskim, nagle przypomniało mi się inne zdanie z innej książki: "To był mały piesek rasy japońskiej nazywał się Lulu. Miał prawo sypiać w łożu cesarza". Napisał je w 1978 roku Ryszard Kapuściński.



Kim jest w opowieści Majewskiego i Reszki Lech Kaczyński? Polskim Hajle Sellasje, przeniesionym z monstrualnego pałacu w Addis Abebie na warszawskie Krakowskie Przedmieście? Człowiekiem wewnętrznej dobroci, który przez pomyłkę zabłądził w świat polityki. Prezydentem, który nie rozumie otaczającego go świata i nie potrafi znaleźć celu własnej polityki. Otoczonym przez zwalczającą się grupkę dworaków walczących o dostęp do prezydenckiego ucha i umacniających go w spiskowej wizji świata. Prezydent, który wyraża swoją "niepodległość" jedynie w irracjonalnych wybuchach gniewu i zniecierpliwienia?

Opowieść Majewskiego i Reszki jest utkana z pałacowych anegdot i dlatego czyta się ją znakomicie. Postacie "Strasznego dworu" otaczające prezydenta są zarysowane krwisto. A "krwi" dostarczają one same. Łatwo dostrzec, że wypowiedzi "anonimowych polityków" to nie beznamiętne oceny z "zewnątrz", ale opowieści konkurentów z otoczenia prezydenta, którym literackiego biglu nadaje szczera wzajemna nienawiść.

Majewski i Reszka starają się stworzyć swoistą mapę wielkiej wojny podjazdowej w środowisku PiS i otoczeniu prezydenta. Adam Bielan i Michał Kamiński walczą z Jackiem Kurskim, do którego przyłącza się Zbigniew Ziobro. Kolejni szefowie Kancelarii Prezydenta, Andrzej Urbański, Piotr Kownacki, walczą o dostęp do ucha z Małgorzatą Bochenek, która codziennie podczas prasówki wprowadza prezydenta we "właściwy" nastrój, szepcąc mu, kto jest z nim, a kto przeciwko. Władysław Stasiak walczy z Aleksandrem Szczygłą, Elżbieta Jakubiak z Michałem Kamińskim. Tu płacze Anna Fotyga, tam dostaje spazmów Małgorzata Bochenek. Nad tym zamieszaniem prezydent zupełnie nie panuje i jako żywo przypomina Felicjana Dulskiego.

Kaczyński jest wykonawcą idei brata. Nie ufa i wstydzi się tego, co zrobił Macierewicz w raporcie z likwidacji WSI. Nie lubi Zbigniewa Ziobry, uczy go manier wobec kobiet, traktując go jako infantylnego karierowicza. Jedynym jego politycznym drogowskazem w tym galimatiasie jest przekonanie, ze największym dobrem Polski jest to, by rządził nią jego brat Jarosław Kaczyński.

Do pewnego stopnia ten obraz jest prawdziwy, tak jak wiele z pałacowych opowieści. Ale chyba autorzy zbyt łatwo ulegają efektownym tłumaczeniom. Na przykład starciem koterii tłumaczą jedną z największych politycznych zagadek prezydentury Lecha Kaczyńskiego. Chodzi o zupełnie niezrozumiała niechęć do podpisania traktatu lizbońskiego. Tego, który był wcześniej przedstawiony jako jego największy polityczny sukces.

Majewski i Reszka twierdzą, że frakcja pod kierownictwem Jacka Kurskiego na moment odzyskała przewagę nad grupą pragmatyków w otoczeni prezydenta. Lech Kaczyński wygłosił telewizyjne orędzie wskazujące na zagrożenie wynikające z traktatu opatrzone zdjęciami gejów zawierających małżeństwa i mapą, na której Niemcy chcą nam zabrać ziemie zachodnie. Prezydent nie miał wyjścia i wbrew swojej woli stał się "hamulcowym Europy", kontynuując nieracjonalne postawy i budując kolejne uzasadnienia.

Sam prezydent, w sprawie Lizbony jeszcze przed orędziem twierdził w prywatnych rozmowach, że racją naszej polityki jest sprzeciwianie się wielkim UE. "Z punktu widzenie znaczenia Polski w europejskiej polityce lepiej by mocarstwa europejskie Francja i Niemcy musiały nas prosić, bo to my zrezygnowaliśmy z korzystnego liczenia głosów zgodnego z traktatem w Nicei" - twierdził. Problem prezydenta polegał na tym, że po pewnym czasie przestały go prosić, a zaczęły ignorować. Prezydent naprawdę był przekonany o stałym zagrożeniu niemieckim. Uważał na przykład, że idea samorządności jest groźna, bo lokalne samorządy na Ziemiach Odzyskanych mogą kierować się nie ku Warszawie, a ku Berlinowi.

Nie wiem, które tłumaczenie jest prawdziwe. Pytaniem nierozstrzygalnym z punktu widzenia przebrzmiałego sporu jest, jaki rodzaj motywacji kompromituje prezydenta bardziej jako głowę państwa. Jednak ta, którą przedstawiają Majewski i Reszka, jest może bardziej efektowna, ale zbyt prosta i z pewnością niejedyna.

Opowieść, jaką snują Majewski i Reszka jest opowieścią o polskiej polityce. Jednak ta polityka - w ich relacji - pozbawiona jest właściwie celu i motywacji. Może się wydawać, że każda z "dramatis personae" walczy jedynie o władzę w postaci czystej. Nie po to, by zmieniać kraj, realizować jakieś idee, ale po to by zaspokoić własne ego. Każdy z bohaterów przedstawiany jest jako - z jakiegoś powodu - "zły". Dla Kaczyńskiego kontrapunktem jest jego przeciwnik Donald Tusk. Z opowieści "bliskich współpracowników" i innych anonimowych źródeł autorzy malują portret premiera. Tusk jest do bólu pragmatyczny, opętany żądzą władzy. W zaciszu gabinetu w dymie cygar i akompaniamencie wulgaryzmów buduje swoje PR-owskie strategie. Jedyna słabość, to chęć zdobywania bramek w meczach piłkarskich oraz cukierki-krówki, ułożone na rzeźbie głowy Stefana Kisielewskiego. Premier, zimny jak stal - wedle autorów - budzi jeszcze mniej sympatii niż potykający się o własne nogi Kaczyński pozujący na męża stanu.

Piotr Semka w wydanej kilka miesięcy temu "Opowieści arcypolskiej" starał się przynajmniej odpowiedzieć, co pchało Lecha Kaczyńskiego do władzy - poczucie wykluczenia, niechęci ze strony "mądrych", salonu warszawskiego, środowiska "Gazety Wyborczej", która go bezpardonowo atakowała. Zaś wizja polityczna Lecha Kaczyńskiego polegała na stworzeniu "Polski sprawiedliwej", w której polityczne zasługi byłyby rozdzielone zgodnie z prawdą historyczną, w której należało na ile to możliwe bronić tradycji i wartości. O taka wizja sielskiego konserwatyzmu. Za jego polityczną porażką stała zaś "sprawność >Gazety Wyborczej <, która przekonała Polaków, że Polska znalazła się w stanie nienormalności", choć oczywiście to, czego Kaczyński chciał, było jak najbardziej normalne.

Lech Kaczyński w opowieści Reszki i Majewskiego ma pewien rys tragiczny. Jest politykiem bezradnym i nieskutecznym, ale zarazem zdającym sobie sprawę z własnej bezradności i nieskuteczności. W kwietniu 2010 roku gotów jest jednak do walki. Po raz kolejny mobilizuje się, by wygrać. Majewski i Reszka przypominają, że wybrany już został motyw kampanii "Pieśń o małym rycerzu". I na tym opowieść się kończy. Autorzy twierdzą, że "była gotowa" na początku kwietnia. Pod wpływem wydarzeń nie zmienili w nim nawet jednego zdania, czyniąc z tego walor publikacji, która w ten sposób "nie poddaje się nastrojowi chwili". Tylko, że tytuł "Daleko od Wawelu" odnosi się do oceny Lecha Kaczyńskiego po katastrofie smoleńskiej i jest dość banalną konstatacją, że na Wawelu z tytułu swojej prezydentury spoczywać nie powinien.

*Michał Majewski, Paweł Reszka, "Daleko od Wawelu", Wydawnictwo Czerwone i Czarne, Warszawa 2010.




Więcej... http://wyborcza.pl/1,75515,8510636,_Cesarz__z_Krakowskiego_Przedmiescia.html#ixzz12b1lk3ej



Przemysław Warzywny

--

I dodaje, że szyld PiS nie jest atutem w wyborach samorządowych. - Firma piarowska ostrzegała nas, żebyśmy nie eksponowali partyjnego logo, bo się źle kojarzy - zaznacza nasz rozmówca.

Data: 2010-10-17 04:16:00
Autor: zbig
"Cesarz" z Krakowskiego Przedmieścia.
On 17 Paź, 08:48, Jarek nie obroniĹ  kĹźyĹźa <Brońmy RP przed
pisem@..pl> wrote:
Wokół książki o prezydencie Kaczyńskim*

Pieśń o małym rycerzu - świetne:)))

Data: 2010-10-17 14:12:04
Autor: Jarek nie obronił kżyża
"Cesarz" z Krakowskiego Przedmieścia.

Użytkownik "zbig" <zbigniew_@gazeta.pl> napisał w wiadomości news:b51ff139-ec6a-40ce-9180-a5a472c5e0c6t8g2000yqk.googlegroups.com...
On 17 Paź, 08:48, Jarek nie obroniĹ  kĹźyĹźa <Brońmy RP przed
pisem@..pl> wrote:
Wokół książki o prezydencie Kaczyńskim*

Pieśń o małym rycerzu - świetne:)))



Kompleksy się odezwały. Jeden był "małym rycerzem", drugi "hetmanem" rzucającym do podwórkowych kolegów kamieniami. Litośc bierze jak się człowiek dowiaduje co te karły moralne wyprawiały.


Przemysław Warzywny

--

I dodaje, że szyld PiS nie jest atutem w wyborach samorządowych. - Firma piarowska ostrzegała nas, żebyśmy nie eksponowali partyjnego logo, bo się źle kojarzy - zaznacza nasz rozmówca.

Data: 2010-10-17 15:16:36
Autor: rAzor
"Cesarz" z Krakowskiego Przedmieścia.
Darz bór! Użytkownik... he he - Jarek nie obronił kżyża raczył napisać:

Użytkownik "zbig" <zbigniew_@gazeta.pl> napisał w wiadomości
news:b51ff139-ec6a-40ce-9180-a5a472c5e0c6t8g2000yqk.googlegroups.com...
On 17 Paź, 08:48, Jarek nie obroniĹ kĹźyĹźa <Brońmy RP przed
pisem@..pl> wrote:
Wokół książki o prezydencie Kaczyńskim*

Pieśń o małym rycerzu - świetne:)))



Kompleksy się odezwały. Jeden był "małym rycerzem", drugi "hetmanem"
rzucającym do podwórkowych kolegów kamieniami. Litośc bierze jak się
człowiek dowiaduje co te karły moralne wyprawiały.


Przemysław Warzywny


Te kurdupelki wystąpiły w filmie, który do dzisiaj cieszy się dużą popularnością. A ty Pastewny? Jedyne co mozesz, zakompleksiony zazdrosniku, to załapać się do teatrzyku kukiełkowego swojego esbeckiego bożyszcza, kolaboranta SB i pogmerać kukiełkom palcem w dupach. he he he
--
*...because, this time is all you have...*

Data: 2010-10-17 09:36:43
Autor: rAzor
Uwaga! Kawecki po obudzeniu, od razu się zes.ał!
Darz bór! Użytkownik... he he - Jarek nie obronił kżyża raczył napisać:
Wokół książki o prezydencie Kaczyńskim*


Mały piesek rasy terier szkocki wabił się Tytus (...) Tytus był
kompletnie niewychowany. Kiedy wychodził na przechadzkę z Pałacu
prezydenccy urzędnicy informowali się nawzajem: "Bestia w ogrodzie".
Łapał za nogawki, kąsał nieważne, czy ministra, czy oficera BOR-u. Nie
przepuszczał nawet właścicielowi. Kaczyńskiemu głupio się było przyznać,
że kąsa go własny pies.

Kiedy przeczytałem pierwsze zdania książki Michała Majewskiego i Pawła
Reszki o Lechu Kaczyńskim, nagle przypomniało mi się inne zdanie z innej
książki: "To był mały piesek rasy japońskiej nazywał się Lulu. Miał
prawo sypiać w łożu cesarza". Napisał je w 1978 roku Ryszard Kapuściński.



Kim jest w opowieści Majewskiego i Reszki Lech Kaczyński? Polskim Hajle
Sellasje, przeniesionym z monstrualnego pałacu w Addis Abebie na
warszawskie Krakowskie Przedmieście? Człowiekiem wewnętrznej dobroci,
który przez pomyłkę zabłądził w świat polityki. Prezydentem, który nie
rozumie otaczającego go świata i nie potrafi znaleźć celu własnej
polityki. Otoczonym przez zwalczającą się grupkę dworaków walczących o
dostęp do prezydenckiego ucha i umacniających go w spiskowej wizji
świata. Prezydent, który wyraża swoją "niepodległość" jedynie w
irracjonalnych wybuchach gniewu i zniecierpliwienia?

Opowieść Majewskiego i Reszki jest utkana z pałacowych anegdot i dlatego
czyta się ją znakomicie. Postacie "Strasznego dworu" otaczające
prezydenta są zarysowane krwisto. A "krwi" dostarczają one same. Łatwo
dostrzec, że wypowiedzi "anonimowych polityków" to nie beznamiętne oceny
z "zewnątrz", ale opowieści konkurentów z otoczenia prezydenta, którym
literackiego biglu nadaje szczera wzajemna nienawiść.

Majewski i Reszka starają się stworzyć swoistą mapę wielkiej wojny
podjazdowej w środowisku PiS i otoczeniu prezydenta. Adam Bielan i
Michał Kamiński walczą z Jackiem Kurskim, do którego przyłącza się
Zbigniew Ziobro. Kolejni szefowie Kancelarii Prezydenta, Andrzej
Urbański, Piotr Kownacki, walczą o dostęp do ucha z Małgorzatą Bochenek,
która codziennie podczas prasówki wprowadza prezydenta we "właściwy"
nastrój, szepcąc mu, kto jest z nim, a kto przeciwko. Władysław Stasiak
walczy z Aleksandrem Szczygłą, Elżbieta Jakubiak z Michałem Kamińskim.
Tu płacze Anna Fotyga, tam dostaje spazmów Małgorzata Bochenek. Nad tym
zamieszaniem prezydent zupełnie nie panuje i jako żywo przypomina
Felicjana Dulskiego.

Kaczyński jest wykonawcą idei brata. Nie ufa i wstydzi się tego, co
zrobił Macierewicz w raporcie z likwidacji WSI. Nie lubi Zbigniewa
Ziobry, uczy go manier wobec kobiet, traktując go jako infantylnego
karierowicza. Jedynym jego politycznym drogowskazem w tym galimatiasie
jest przekonanie, ze największym dobrem Polski jest to, by rządził nią
jego brat Jarosław Kaczyński.

Do pewnego stopnia ten obraz jest prawdziwy, tak jak wiele z pałacowych
opowieści. Ale chyba autorzy zbyt łatwo ulegają efektownym tłumaczeniom.
Na przykład starciem koterii tłumaczą jedną z największych politycznych
zagadek prezydentury Lecha Kaczyńskiego. Chodzi o zupełnie niezrozumiała
niechęć do podpisania traktatu lizbońskiego. Tego, który był wcześniej
przedstawiony jako jego największy polityczny sukces.

Majewski i Reszka twierdzą, że frakcja pod kierownictwem Jacka Kurskiego
na moment odzyskała przewagę nad grupą pragmatyków w otoczeni
prezydenta. Lech Kaczyński wygłosił telewizyjne orędzie wskazujące na
zagrożenie wynikające z traktatu opatrzone zdjęciami gejów zawierających
małżeństwa i mapą, na której Niemcy chcą nam zabrać ziemie zachodnie.
Prezydent nie miał wyjścia i wbrew swojej woli stał się "hamulcowym
Europy", kontynuując nieracjonalne postawy i budując kolejne uzasadnienia.

Sam prezydent, w sprawie Lizbony jeszcze przed orędziem twierdził w
prywatnych rozmowach, że racją naszej polityki jest sprzeciwianie się
wielkim UE. "Z punktu widzenie znaczenia Polski w europejskiej polityce
lepiej by mocarstwa europejskie Francja i Niemcy musiały nas prosić, bo
to my zrezygnowaliśmy z korzystnego liczenia głosów zgodnego z traktatem
w Nicei" - twierdził. Problem prezydenta polegał na tym, że po pewnym
czasie przestały go prosić, a zaczęły ignorować. Prezydent naprawdę był
przekonany o stałym zagrożeniu niemieckim. Uważał na przykład, że idea
samorządności jest groźna, bo lokalne samorządy na Ziemiach Odzyskanych
mogą kierować się nie ku Warszawie, a ku Berlinowi.

Nie wiem, które tłumaczenie jest prawdziwe. Pytaniem nierozstrzygalnym z
punktu widzenia przebrzmiałego sporu jest, jaki rodzaj motywacji
kompromituje prezydenta bardziej jako głowę państwa. Jednak ta, którą
przedstawiają Majewski i Reszka, jest może bardziej efektowna, ale zbyt
prosta i z pewnością niejedyna.

Opowieść, jaką snują Majewski i Reszka jest opowieścią o polskiej
polityce. Jednak ta polityka - w ich relacji - pozbawiona jest właściwie
celu i motywacji. Może się wydawać, że każda z "dramatis personae"
walczy jedynie o władzę w postaci czystej. Nie po to, by zmieniać kraj,
realizować jakieś idee, ale po to by zaspokoić własne ego. Każdy z
bohaterów przedstawiany jest jako - z jakiegoś powodu - "zły". Dla
Kaczyńskiego kontrapunktem jest jego przeciwnik Donald Tusk. Z opowieści
"bliskich współpracowników" i innych anonimowych źródeł autorzy malują
portret premiera. Tusk jest do bólu pragmatyczny, opętany żądzą władzy.
W zaciszu gabinetu w dymie cygar i akompaniamencie wulgaryzmów buduje
swoje PR-owskie strategie. Jedyna słabość, to chęć zdobywania bramek w
meczach piłkarskich oraz cukierki-krówki, ułożone na rzeźbie głowy
Stefana Kisielewskiego. Premier, zimny jak stal - wedle autorów - budzi
jeszcze mniej sympatii niż potykający się o własne nogi Kaczyński
pozujący na męża stanu.

Piotr Semka w wydanej kilka miesięcy temu "Opowieści arcypolskiej"
starał się przynajmniej odpowiedzieć, co pchało Lecha Kaczyńskiego do
władzy - poczucie wykluczenia, niechęci ze strony "mądrych", salonu
warszawskiego, środowiska "Gazety Wyborczej", która go bezpardonowo
atakowała. Zaś wizja polityczna Lecha Kaczyńskiego polegała na
stworzeniu "Polski sprawiedliwej", w której polityczne zasługi byłyby
rozdzielone zgodnie z prawdą historyczną, w której należało na ile to
możliwe bronić tradycji i wartości. O taka wizja sielskiego
konserwatyzmu. Za jego polityczną porażką stała zaś "sprawność >Gazety
Wyborczej <, która przekonała Polaków, że Polska znalazła się w stanie
nienormalności", choć oczywiście to, czego Kaczyński chciał, było jak
najbardziej normalne.

Lech Kaczyński w opowieści Reszki i Majewskiego ma pewien rys tragiczny.
Jest politykiem bezradnym i nieskutecznym, ale zarazem zdającym sobie
sprawę z własnej bezradności i nieskuteczności. W kwietniu 2010 roku
gotów jest jednak do walki. Po raz kolejny mobilizuje się, by wygrać.
Majewski i Reszka przypominają, że wybrany już został motyw kampanii
"Pieśń o małym rycerzu". I na tym opowieść się kończy. Autorzy twierdzą,
że "była gotowa" na początku kwietnia. Pod wpływem wydarzeń nie zmienili
w nim nawet jednego zdania, czyniąc z tego walor publikacji, która w ten
sposób "nie poddaje się nastrojowi chwili". Tylko, że tytuł "Daleko od
Wawelu" odnosi się do oceny Lecha Kaczyńskiego po katastrofie
smoleńskiej i jest dość banalną konstatacją, że na Wawelu z tytułu
swojej prezydentury spoczywać nie powinien.

*Michał Majewski, Paweł Reszka, "Daleko od Wawelu", Wydawnictwo Czerwone
i Czarne, Warszawa 2010.




Więcej...
http://wyborcza.pl/1,75515,8510636,_Cesarz__z_Krakowskiego_Przedmiescia.html#ixzz12b1lk3ej




Przemysław Warzywny

--

I dodaje, że szyld PiS nie jest atutem w wyborach samorządowych. - Firma
piarowska ostrzegała nas, żebyśmy nie eksponowali partyjnego logo, bo
się źle kojarzy - zaznacza nasz rozmówca.




--
*...because, this time is all you have...*

Data: 2010-10-17 02:16:52
Autor: Antenka
Uwaga! Kawecki po obudzeniu, od razu się zes.ał!
On 17 Paź, 09:36, rAzor <liejtienant.r|ew...@kobyBka.ru> wrote:
Darz bór! Użytkownik... he he - Jarek nie obronił kżyża raczył napisać:


Zerżnął się w gacie, bo zapomniał pampersa.

Antenka

Data: 2010-10-17 12:47:59
Autor: raff
Uwaga! Kawecki po obudzeniu, od razu się zes.a ł!
W dniu 2010-10-17 11:16, Antenka pisze:
On 17 PaĹş, 09:36, rAzor<liejtienant.r|ew...@kobyBka.ru>  wrote:
Darz bór! Użytkownik... he he - Jarek nie obronił kżyża raczył napisać:


Zerżnął się w gacie, bo zapomniał pampersa.


Nie, Kawecki najpierw sie zesral, potem sie obudzil.

R.

"Cesarz" z Krakowskiego Przedmieścia.

Nowy film z video.banzaj.pl więcej »
Redmi 9A - recenzja budżetowego smartfona