Grupy dyskusyjne   »   pl.soc.polityka   »   Chłop śląski, szerszy w barach, na umyśl e wąski

Chłop śląski, szerszy w barach, na umyśl e wąski

Data: 2014-01-31 16:58:18
Autor: stevep
Chłop śląski, szerszy w barach, na umyśl e wąski
# Miał powstać „węglowy orlen”. A jest miliard zł strat, afera w  prokuraturze i 60 tys. wściekłych górników

Minister chciał mieć sukces. Wysłał dwoje warszawiaków na Śląsk z misją  stworzenia nowoczesnej korporacji w branży węglowej. Górnicze lobby  wykończyło ich w 12 miesięcy.
Niesprzedany węgiel o wartości kilku miliardów złotych zalega na hałdach,  brakuje na pensje, przygotowywane są zwolnienia ponad 800 osób i sprzedaż  najbardziej dochodowej kopalni. - Jeśli Kompania Węglowa upadnie, Śląsk  zostanie zdegradowany gospodarczo – mówi w rozmowie z dziennikarzami  wojewoda śląski Zygmunt Łukaszczyk.
  Największa w Unii Europejskiej firma branży węglowej dwa lata temu miała  11 mld zł. przychodów i 160 mln zł zysku, a teraz chyli się ku upadkowi.  Jak do tego doszło? Oto historia o chciwości, lenistwie i zawiści.

Dream team Piechocińskiego
  - Może byś się ruszył, Polska potrzebuje – zażartował urzędnik  ministerstwa gospodarki dzwoniąc do biura Wojciecha Kotlarka w Pradze.  Kotlarek pracował dla Unipetrolu, czeskiej spółki należącej do Orlenu.  Miał opinię zdolnego menedżera, przed laty brał udział w przemianie stacji  CPN w Orlen. Podobny plan był teraz.

  Rok temu w kontrolowanym przez PSL Ministerstwie Gospodarki organizowano  menedżerski dream team, który największą w Europie firmę branży węglowej  miał zmienić w nowoczesną korporację. Do prezes Joanny  Strzelec-Łobodzińską, wieloletniego pracownika ministerstwa, która  nadzorowała spółki górnicze dołączył Wojciech Kotlarek, wiceprezes do  spraw handlowych. W spółce było jeszcze czterech „śląskich” wiceprezesów,  wieloletnich pracowników kopalni.

  Żeby bardziej zmotywować menedżerów do pracy ministerstwo zgodziło się na  obejście tzw. ustawy kominowej ograniczającej wynagrodzenie prezesów  spółek skarbu państwa. W Kompanii Węglowej zamiast płacy ograniczonej do  15 tys. miesięcznie prezes miała dostawać 70 tys. a jej współpracownicy po  50 tys. zł. To płace porównywalne jak w częściowo sprywatyzowanej i  notowanej na giełdzie Jastrzębskiej Spółce Węglowej.

Chłop śląski, szerszy w barach, na umyśle wąski
  Wojciech Kotlarek przyzwyczajony do pracy w korporacji zwierzał się  współpracownikom, że nie może dać sobie rady z górniczą mentalnością. Nie  mógł zażądać wykonania czegoś ASAPem (skrót w korpomowie od as soon as  possibile z ang. tak szybko jak się da), bo czterej wiceprezesi śląskiej  części zarządu kompanii nie posługują się mailem. Całą korespondencję  drukują im sekretarki i przynoszą do zapoznania się, ewentualnie podpisu.

  Szykowano plan budowy firmowej sieci sprzedaży węgla – takiej na wzór  paliwowych potentatów Orlenu, Lotosu czy BP. W Polsce około dwa miliony  gospodarstw domowych pali w piecu węglem. To rynek szacowany na kilka  milionów ton rocznie. - Jeśli jakiś facet bez doświadczenia z głupia frant  reklamuje w całej Polsce swoje składy węglowe to dlaczego nie może tego  zrobić największa firma w UE – mówi naTemat.pl jeden z menedżerów  znających sprawę.

  Sieć eleganckich punktów sprzedaży, takich, gdzie klient obsługiwany jest  w cywilizowanych warunkach, ma gwarantowaną jakość produktu, transport,  rozładunek i usługi dodatkowe miał pokryć całą Polskę. Koszty podobne jak  w Orlenie – 50 mln zł może więcej. Słysząc takie kwoty, górnicy się  sprzeciwiali. - My warszawskiego marketingu nie potrzebujemy. Na każdej  kopalni jest nasze logo. Wystarczy. Jak trzeba coś załatwić politycznie w  stolicy, to wysyła się górników i mamy załatwione – mówili menedżerowie i  działacze.


Górnik z Kompanii Węglowej•materiały prasowe

Czarne złoto
  Na jednym z inauguracyjnych wystąpień prezeska ubrana w galowy górniczy  mundur też oświadczyła, że śląski skarb będzie sprzedawać drogo i też  zgarnie 5 mld zł. To gwarantuje, ze barbórka będzie na bogato, wypłaci się  13. i 14. pensje. Innego zdania byli jej główni klienci, prezesi firm  energetycznych. Na międzynarodowych giełdach węgla i w portach Amsterdamu  i Rotterdamu węgiel był o jedna trzecią tańszy niż ten wydobywany w  Polsce. Tak tani, że opłacało się zerwać kilkuletnie umowy z KW, zapłacić  kare za nieodebrany surowiec i palić w elektrowniach tym importowanym.

  Pierwsze miesiące 2013 roku roku minęły na przepychankach. Górnicy tanio  sprzedawać nie chcieli. Problem w tym, że zapełniono 99,91 proc.  przygotowanej powierzchni zwałowej. Pracownikom kilku kopalni polecono  parkować samochody przed wjazdem, bo wszystkie place, parkingi, a nawet  drogi pożarowe zasypane były hałdami niesprzedanego surowca. Im bliżej  było do sezonu grzewczego, tym gorzej wyglądała sytuacja węglowego  giganta. KW ze swoim drogim węglem przegrywała wszystkie przetargi,  wreszcie Tauron, CEZ, elektrociepłownia Dalkia zmusiły ją obniżenia cen.

  Kompania Węglowa miała tylko jednego klienta, który musiał tańczyć, jak  mu górnicy zagrają. To Polska Grupa Energetyczna, której prezesem w  zeszłym roku był Krzysztof Kilian, znany menedżer i przyjaciel Donalda  Tuska. Kontrakt PGE zawierał zapis o 50 procentowej karze za nieodebrany  węgiel. Producentowi prądu nie opłacało się skorzystać z alternatywnych  źródeł zaopatrzenia.

  - Jadę do sanktuarium w Fatimie, trzymamy Kiliana za jaja, grajcie na  zwłokę – miał powiedzieć Wojciech Kotlarek współpracownikiem, wybierając  się na urlop. Chodziło o to, że szef PGE musiał lada dzień przedstawić  premierowi plan budowy dodatkowych bloków energetycznych w elektrowni  Opole. W takim planie spółka musiała mieć zagwarantowane dostawy węgla do  2020 roku. Warszawscy prezesi wiedzieli, że PGE śpi na pieniądzach.  Poprzednim roku spółka miała 784 mln zysku. Na negocjacje przewidziano  tylko 3 dni, a Kilian miał zostać wyciśnięty jak cytryna.

Spisek śląski
  Tyle, że Ślązacy nie trzymali ciśnienia. Krzysztof Kilian bombardował  zarząd pismami ze stanowczym żądaniem podjęcia negocjacji. Dawał do  zrozumienia, że wysokie pensje w systemie poza kominówkami szybko mogą się  skończyć. Węglową umowę spisano za plecami dwójki warszawskich prezesów  Kompani Węglowej. Na koniec rozmów, już przy sympatycznej kawie prezes PGE  poprosił jeszcze o rabat za dostawy jesienią 2013 roku. I dostał w  prezencie 124 mln zł.


  Jak na tym wyszli górnicy? Wojciech Kotlarek napisał doniesienie do  prokuratury, bo prezent dla PGE uznał za działanie na szkodę spółki.  Prezes Joanna Strzelec-Łobodzińska zrezygnowała ze stanowiska. Strata  Kompani Węglowej za 2013 rok wyniosła miliard. Aby odbyła się Barbórka i  wypłacono pensje wyemitowano obligacje 1,2 mld złotych. Na placach wciąż  leży ponad 4 mln ton węgla o wartości ok. 1 mld zł. Marek Uszko wiceprezes  i koordynator prac naprawczych spółki tłumaczył, że to węgiel słabej  jakości, którego nie da się wyeksportować. Aby przetrwać KW sprzeda  najbardziej dochodową kopalnię Knurów-Szczygłowice, co oznacza koniec  marzeń o "węglowym orlenie". #
Ze strony:
http://tnij.org/d0s49i4

--
stevep
-- -- -
Używam klienta poczty Opera Mail: http://www.opera.com/mail/

Chłop śląski, szerszy w barach, na umyśl e wąski

Nowy film z video.banzaj.pl wicej »
Redmi 9A - recenzja budetowego smartfona