Grupy dyskusyjne   »   pl.soc.polityka   »   Chlał, grał w pokera, nie uczył sie, lał po mordzie. Kto ?!

Chlał, grał w pokera, nie uczył sie, lał po mordzie. Kto ?!

Data: 2010-03-15 16:39:23
Autor: cyc
Chlał, grał w pokera, nie uczył sie, lał po mordzie. Kto ?!

Użytkownik "the_foe" <the_foe@wupe.pl> napisał w wiadomości news:hnlid1$ch6$2news.dialog.net.pl...
Wywiad z Jarosławem Kaczynskim z 1993 roku:

http://www.spieprzajdziadu.com/2009/04/24/kiedys-politycy-byli-szczerzy/

    Ma pan 44 lata, jest pan osoba znaną, schudł pan 12 kilo i mimo to jest pan nadal kawalerem. Czy to znaczy, że jest pan tak strasznie wybredny, czy tez po prostu nie ma szczęścia do kobiet?

    Całe życie chciałem być kawalerem. Poza tym faktycznie, nie jestem mężczyzną zbyt atrakcyjnym i zdaję sobie z tego sprawę. Mimo to uważam, że tę "jedyną" gdybym tylko się starał, znalazłbym bez większych problemów. Nie mówię tutaj nawet o obecnych czasach, gdy zajmuję dość eksponowane stanowisko, bo to naprawdę szalenie ułatwia sprawę. W każdym razie nie mam zamiaru się z nikim wiązać. Mnie jest zupełnie dobrze tak jak jest. Nie należę do mężczyzn - i dzięki Bogu, bo nie bardzo mam po temu warunki - dla których, jest to cel życia, i którzy nadmiernie interesują się kobietami. Chociaż nie ukrywam, są kobiety, które lubię.

    Co dyskwalifikuje kobietę w pana oczach? Czego w kobietach pan nie znosi?

    Hm., oczywiście panie typu Anastazji P. mi nie odpowiadają, choć nie czuję się człowiekiem upoważnionym do tego by oceniać czyjąś cnotę, to chciałbym by kobieta była "porządna". Uważam, iż kobiety mogą brać udział w życiu publicznym i mogą być partnerami, chociaż jestem konserwatystą i myślę, że generalnie rzecz biorąc nie można przesadzać. To znaczy, że jeśli mi ktoś wmawia, że kobiety i mężczyźni różnią się tylko dlatego, że mają inny proces wychowawczy, to ja się z tego śmieję.

    Czyli nie jest pan za całkowitym równouprawnieniem?

    Chodzi tu o element pewnej tradycji, która obowiązuje i jest według mnie dobra. Tradycja ta dostosowana jest do psychiki kobiet, choć są wyjątki i sam znam panie, które mają usposobienie energicznych i agresywnych mężczyzn. Generalnie bronię zdrowego rozsądku, który podpowiada, że nie można wymagać od kobiet, by pełniły tylko typowe kobiece role, ale też nie można zmusić mężczyzny, by zaczął karmić piersią. Nie można tez wytaczać gościowi procesu o to, że powie jakiejś pani, że tego dnia ładnie wygląda. Był taki przypadek, że pewien człowiek powiedział swojej koleżance, że - za przeproszeniem - ma ładną pupę! Ale nie, że tak powiem gołą, tylko ładnie ukształtowaną, ona zaś wytoczyła mu proces. Moja nagana nie oznacza, oczywiście, że sam w podobny sposób komplementuję panie, leczy uważam, że proces ten to był już spora przesada.

    Czy jest pan zazdrosny?

    Nie sądzę.

    A gdyby jednak miał pan żonę i wróciwszy do domu zastał ją w łóżku z innym facetem, to co wtedy?

    Trudno mi sobie to wyobrazić, lecz na pewno bym się nie ucieszył.

    Czy zdarzyło się panu być agresywnym z powodu kobiety?

    Ooo. i to kilka razy, zwłaszcza w tzw. "dorosłej młodości". Pamiętam jak kiedyś jechałem pociągiem z taką bardzo ładną trzydziestokilkuletnią opozycjonistką, kobietą, która choć byłem młodszy traktowałem jak rówieśniczkę - rzeczywiście wyglądała tak młodo. Grupka tak na oko dwudziestolatków zaczęła ją zaczepiać. Sądzę, że nie mieli jakichś specjalnie agresywnych intencji, tyle że ona była od nich kilkanaście lat starsza. Najpierw grzecznie zwróciłem im uwagę, potem mniej grzecznie i w końcu doszło do bójki. Na szczęście wyszedłem z niej bez wielkiego szwanku.

    Jaki jest więc pana ideał kobiety?

    Trudno powiedzieć. powinna być wesoła, miła i dobra. Jeśli chodzi o urodę to nie mam specjalnych preferencji, no, z naturalnych względów, nie może być zbyt duża.

    Podobno jest pan smakoszem?

    Ujmijmy to w ten sposób, jeśli chodzi o kuchnię, to mam dosyć proste gusta. Bardzo lubię jajecznicę i różne potrawy z jajek, bigos, ruskie pierogi i potrawy z kapusty, których ze względu na kłopoty żołądkowe nie powinienem jadać, ale jadam. Lubię kurczaki, kaczki, choć nie powinienem ich jeść, gdyż w moim przypadku jest to niemal kanibalizm. Niezmiernie lubię też dwie rzeczy: mandarynki i cukierki miętowe. Zresztą z natury jestem żarłokiem i znajduję w tym dużo przyjemności.

    A co z alkoholem?

    Najchętniej pijam półwytrawne wina, zwłaszcza białe mozelskie, ale lubię tez zwykłą czerwoną Sophię.

    Czy jest taki alkohol, którego pan nie cierpi na tyle, że nie wypiłby pan nawet kieliszeczka dla towarzystwa?

    Chyba anyżówka. W 1967 roku byłem u rodziny w Odessie, gdzie ciągle podawano anyżówkę. Miałem wtedy 18 lat i nie ukrywam, iż w tym wieku piłem trochę więcej niż kiedykolwiek w życiu. Na dodatek były tam również alkohole dobre - jak na moje ówczesne gusta - i tanie. Za pół rubla można było kupić butelkę młodego, zupełnie przyzwoitego wina - u nas w Polsce dużo droższy był zwykły "jabol" 0 i ze wszystkich tych dobrodziejstw z zapałem korzystałem. W każdym bądź razie smaku anyżówki chyba już nigdy nie zapomnę. Kiedyś też, zdaje się, że w 89 roku miałem przygodę z koniakiem. Nawet nie wypiłem go za dużo, choć nie mało, było strasznie gorąco i paskudnie się zatrułem. Od tego czasu mocne alkohole typu koniak, whisky, jakoś mi nie leżą.

    Czy jest pan wdzięcznym kompanem do zabawy?

    Nie należę do ludzi, których stać na szaloną zabawę, w ogóle nie należę do ludzi, którzy jakoś specjalnie angażują się w zabawę. Ja w życiu nie byłem na balu sylwestrowym. To nie to, żebym miał coś przeciwko zabawie, żebym potępiał, po prostu mnie to jakoś nigdy nie ciągnęło.

    Czy prócz polityki, miał pan kiedyś styczność z hazardem?

    Nigdy w życiu nie byłem w kasynie. Natomiast w młodości grywałem w pokera i to nie bez pewnych sukcesów, nie dlatego, żebym palce miał takie "sprawne", ot, po prostu szła mi karta. Kiedyś grywałem również w "totka". Pamiętam jak jako ośmioletni młodzieniec biegałem z kuponami i głębokim przekonaniem, że tym razem na pewno wygram.

    Domyślam się, że z "totka" wyszły nici i by przeżyć musiał pan zająć się polityką, no chyba, że zainteresowanie to rozwinął pan pod czujnym okiem zdolnego belfra?

    Tak jakoś się złożyło, że w szkole uczyłem się źle albo bardzo źle. Bywało, ze na okres miałem po pięć albo sześć dwój. Z X do XI klasy nie zdałem, ale w końcu :"stanąłem na uszach" i z pomocą rodziców szkołę średnią jakoś udało mi się skończyć. Za to studia (prawo) interesowały mnie i nauka szła mi tym razem całkiem dobrze. Polityka intrygowała mnie już jako dziewięciolatka i dość długo o palmę pierwszeństwa walczyła z archeologią. Do archeologii potrzebna była jednak wyobraźnia plastyczna, a w tym temacie byłem zupełną "nogą". Gdy zdałem sobie w wieku 16 lat z tego sprawę, wybór miałem bardzo prosty - została tylko polityka. Niestety, antytalent plastyczny to nie jedyna moja wada. Mam jeszcze jedno, dość uciążliwe kalectwo - jestem tępy do języków i mimo intensywnej nauki jeszcze dzisiaj rozmowa z Anglikiem przyprawia mnie o dreszcze.
-- the_foe

Wizarzysci poradzili aby dodal sobie czlowieczenstwa :) .
Nieco jednak w tym przesadzil piszac , ze sam z piesciami rzucil sie przeciwko kilku osilkom w obronie kobiety , ktorych nie lubi .
Kaczka pozostanie kaczka i zadne proby uczowieczenia jej daja tylko posmak farsy .


cyc

Data: 2010-03-15 18:24:55
Autor: awe
Chlał, grał w pokera, nie uczył sie, lał po mordzie. Kto ?!

Użytkownik "cyc" <ja@ja.pl> napisał w wiadomości news:hnlkbe$rir$1news.onet.pl...

Użytkownik "the_foe" <the_foe@wupe.pl> napisał w wiadomości news:hnlid1$ch6$2news.dialog.net.pl...
Wywiad z Jarosławem Kaczynskim z 1993 roku:

http://www.spieprzajdziadu.com/2009/04/24/kiedys-politycy-byli-szczerzy/

    Ma pan 44 lata, jest pan osoba znaną, schudł pan 12 kilo i mimo to jest pan nadal kawalerem. Czy to znaczy, że jest pan tak strasznie wybredny, czy tez po prostu nie ma szczęścia do kobiet?

    Całe życie chciałem być kawalerem. Poza tym faktycznie, nie jestem mężczyzną zbyt atrakcyjnym i zdaję sobie z tego sprawę. Mimo to uważam, że tę "jedyną" gdybym tylko się starał, znalazłbym bez większych problemów. Nie mówię tutaj nawet o obecnych czasach, gdy zajmuję dość eksponowane stanowisko, bo to naprawdę szalenie ułatwia sprawę. W każdym razie nie mam zamiaru się z nikim wiązać. Mnie jest zupełnie dobrze tak jak jest. Nie należę do mężczyzn - i dzięki Bogu, bo nie bardzo mam po temu warunki - dla których, jest to cel życia, i którzy nadmiernie interesują się kobietami. Chociaż nie ukrywam, są kobiety, które lubię.

    Co dyskwalifikuje kobietę w pana oczach? Czego w kobietach pan nie znosi?

    Hm., oczywiście panie typu Anastazji P. mi nie odpowiadają, choć nie czuję się człowiekiem upoważnionym do tego by oceniać czyjąś cnotę, to chciałbym by kobieta była "porządna". Uważam, iż kobiety mogą brać udział w życiu publicznym i mogą być partnerami, chociaż jestem konserwatystą i myślę, że generalnie rzecz biorąc nie można przesadzać. To znaczy, że jeśli mi ktoś wmawia, że kobiety i mężczyźni różnią się tylko dlatego, że mają inny proces wychowawczy, to ja się z tego śmieję.

    Czyli nie jest pan za całkowitym równouprawnieniem?

    Chodzi tu o element pewnej tradycji, która obowiązuje i jest według mnie dobra. Tradycja ta dostosowana jest do psychiki kobiet, choć są wyjątki i sam znam panie, które mają usposobienie energicznych i agresywnych mężczyzn. Generalnie bronię zdrowego rozsądku, który podpowiada, że nie można wymagać od kobiet, by pełniły tylko typowe kobiece role, ale też nie można zmusić mężczyzny, by zaczął karmić piersią. Nie można tez wytaczać gościowi procesu o to, że powie jakiejś pani, że tego dnia ładnie wygląda. Był taki przypadek, że pewien człowiek powiedział swojej koleżance, że - za przeproszeniem - ma ładną pupę! Ale nie, że tak powiem gołą, tylko ładnie ukształtowaną, ona zaś wytoczyła mu proces. Moja nagana nie oznacza, oczywiście, że sam w podobny sposób komplementuję panie, leczy uważam, że proces ten to był już spora przesada.

    Czy jest pan zazdrosny?

    Nie sądzę.

    A gdyby jednak miał pan żonę i wróciwszy do domu zastał ją w łóżku z innym facetem, to co wtedy?

    Trudno mi sobie to wyobrazić, lecz na pewno bym się nie ucieszył.

    Czy zdarzyło się panu być agresywnym z powodu kobiety?

    Ooo. i to kilka razy, zwłaszcza w tzw. "dorosłej młodości". Pamiętam jak kiedyś jechałem pociągiem z taką bardzo ładną trzydziestokilkuletnią opozycjonistką, kobietą, która choć byłem młodszy traktowałem jak rówieśniczkę - rzeczywiście wyglądała tak młodo. Grupka tak na oko dwudziestolatków zaczęła ją zaczepiać. Sądzę, że nie mieli jakichś specjalnie agresywnych intencji, tyle że ona była od nich kilkanaście lat starsza. Najpierw grzecznie zwróciłem im uwagę, potem mniej grzecznie i w końcu doszło do bójki. Na szczęście wyszedłem z niej bez wielkiego szwanku.

    Jaki jest więc pana ideał kobiety?

    Trudno powiedzieć. powinna być wesoła, miła i dobra. Jeśli chodzi o urodę to nie mam specjalnych preferencji, no, z naturalnych względów, nie może być zbyt duża.

    Podobno jest pan smakoszem?

    Ujmijmy to w ten sposób, jeśli chodzi o kuchnię, to mam dosyć proste gusta. Bardzo lubię jajecznicę i różne potrawy z jajek, bigos, ruskie pierogi i potrawy z kapusty, których ze względu na kłopoty żołądkowe nie powinienem jadać, ale jadam. Lubię kurczaki, kaczki, choć nie powinienem ich jeść, gdyż w moim przypadku jest to niemal kanibalizm. Niezmiernie lubię też dwie rzeczy: mandarynki i cukierki miętowe. Zresztą z natury jestem żarłokiem i znajduję w tym dużo przyjemności.

    A co z alkoholem?

    Najchętniej pijam półwytrawne wina, zwłaszcza białe mozelskie, ale lubię tez zwykłą czerwoną Sophię.

    Czy jest taki alkohol, którego pan nie cierpi na tyle, że nie wypiłby pan nawet kieliszeczka dla towarzystwa?

    Chyba anyżówka. W 1967 roku byłem u rodziny w Odessie, gdzie ciągle podawano anyżówkę. Miałem wtedy 18 lat i nie ukrywam, iż w tym wieku piłem trochę więcej niż kiedykolwiek w życiu. Na dodatek były tam również alkohole dobre - jak na moje ówczesne gusta - i tanie. Za pół rubla można było kupić butelkę młodego, zupełnie przyzwoitego wina - u nas w Polsce dużo droższy był zwykły "jabol" 0 i ze wszystkich tych dobrodziejstw z zapałem korzystałem. W każdym bądź razie smaku anyżówki chyba już nigdy nie zapomnę. Kiedyś też, zdaje się, że w 89 roku miałem przygodę z koniakiem. Nawet nie wypiłem go za dużo, choć nie mało, było strasznie gorąco i paskudnie się zatrułem. Od tego czasu mocne alkohole typu koniak, whisky, jakoś mi nie leżą.

    Czy jest pan wdzięcznym kompanem do zabawy?

    Nie należę do ludzi, których stać na szaloną zabawę, w ogóle nie należę do ludzi, którzy jakoś specjalnie angażują się w zabawę. Ja w życiu nie byłem na balu sylwestrowym. To nie to, żebym miał coś przeciwko zabawie, żebym potępiał, po prostu mnie to jakoś nigdy nie ciągnęło.

    Czy prócz polityki, miał pan kiedyś styczność z hazardem?

    Nigdy w życiu nie byłem w kasynie. Natomiast w młodości grywałem w pokera i to nie bez pewnych sukcesów, nie dlatego, żebym palce miał takie "sprawne", ot, po prostu szła mi karta. Kiedyś grywałem również w "totka". Pamiętam jak jako ośmioletni młodzieniec biegałem z kuponami i głębokim przekonaniem, że tym razem na pewno wygram.

    Domyślam się, że z "totka" wyszły nici i by przeżyć musiał pan zająć się polityką, no chyba, że zainteresowanie to rozwinął pan pod czujnym okiem zdolnego belfra?

    Tak jakoś się złożyło, że w szkole uczyłem się źle albo bardzo źle. Bywało, ze na okres miałem po pięć albo sześć dwój. Z X do XI klasy nie zdałem, ale w końcu :"stanąłem na uszach" i z pomocą rodziców szkołę średnią jakoś udało mi się skończyć. Za to studia (prawo) interesowały mnie i nauka szła mi tym razem całkiem dobrze. Polityka intrygowała mnie już jako dziewięciolatka i dość długo o palmę pierwszeństwa walczyła z archeologią. Do archeologii potrzebna była jednak wyobraźnia plastyczna, a w tym temacie byłem zupełną "nogą". Gdy zdałem sobie w wieku 16 lat z tego sprawę, wybór miałem bardzo prosty - została tylko polityka. Niestety, antytalent plastyczny to nie jedyna moja wada. Mam jeszcze jedno, dość uciążliwe kalectwo - jestem tępy do języków i mimo intensywnej nauki jeszcze dzisiaj rozmowa z Anglikiem przyprawia mnie o dreszcze.
-- the_foe

Wizarzysci poradzili aby dodal sobie czlowieczenstwa :) .
Nieco jednak w tym przesadzil piszac , ze sam z piesciami rzucil sie przeciwko kilku osilkom w obronie kobiety , ktorych nie lubi .
Kaczka pozostanie kaczka i zadne proby uczowieczenia jej daja tylko posmak farsy .


cyc
-- --
no tak wy cycu to jestescie juz tacy ludzcy i tacy szlachetni ze czlowiek odruchowo wciska spluczke w kiblu abyscie splyneli razem ze swoimi fantazjami....z pradem. plusk i nie ma cyca..jezu jakie to latwe..
awe

Chlał, grał w pokera, nie uczył sie, lał po mordzie. Kto ?!

Nowy film z video.banzaj.pl więcej »
Redmi 9A - recenzja budżetowego smartfona