Data: 2012-04-22 07:02:20 | |
Autor: stevep | |
Co jest potrzebne "podpalenie Reichstagu", czy "atak na Radistacje Gliwice"? | |
# Marsz zapowiadany „w obronie TV Trwam” – bo to określenie pojawia się najczęściej – nie jest jeszcze wypowiedzeniem wojny (jak chce Azrael Kubacki; wiem, pisze o słowach Antoniego Macierewicza wypowiedzianych w Krośnie), ale czekaniem na agresję, co może się wydawać tym samym (kłania się von Clausewitz). Czekanie na agresję jest dialektyką wojny, bo „obrońca” już swoje dywizje policzył. PiS kilka razy się mobilizował, szeregi „patriotyczne” ciągle są takie same. Ani przybywa, ani ubywa – przynajmniej w sondażach.
Definicja obrony w tym wypadku się sprawdza, wystarcza stosunek 1:10 do wydumanego „agresora”, a już wystarczy do zwierania szeregów i buńczucznych okrzyków: „Zwyciężymy”. PiS ma nawet więcej, bo ten stosunek do „agresorów” od lat jest 1:4. Można wówczas wysyłać na przedpole harcowników, jak wspomniany Macierewicz. Czy to jest wojna? Na pewno do niej przygotowanie. Wystarczy byle prowokacja – nie będę wspominał o tych najbardziej znanych w historii – która przede wszystkim ma przekonać swoich. Po kilku latach, gdy archiwa są już dostępne, dowiadujemy się, jak naprawdę było. Twierdzę, że wojny jeszcze nie ma, a nawet na jej wypowiedzenie się nie zanosi, ale zarzewie jest wzniesione wysoko w górę. Czy ten ogień, który ma podpalić kraj zostanie użyty do podpalenia naszych mieszkań, naszego domu Polska? Nie wiem, bo zależy to od wielu osób i rzeczy. Od samego Kaczyńskiego: czy się zdecyduje. Uważam, że nie jest przygotowany do rządzenia, jak też nie jest przygotowany do zwykłego życia. On może uważać inaczej. Wiem, że się boi, bo widzę. Zależy przede wszystkim od Donalda Tuska, o którym można mieć różne zdania – w zależności od wyznawanej wiary politycznej i własnej wiedzy – ten polityk zdał egzamin w opinii Polaków i to z wynikiem zdecydowaniem lepszym, niż wówczas, gdy naród desygnował go pierwszy raz do rządzenia. Mało? Bronię jednak Azraela, który dmucha na zimne, pisze „ku przestrodze”. Nie rozumiem, jak można „zarzucać”, że jest prorządowy, a nie lewicowy. Toż jego pisanie jest pragmatycznie lewicowe. Prorządowość imputuje mu we wpisie „Wojna religijna?” Paweł Krysiński. Boże, albo bloger niewiele wie o wojnach religijnych, albo sam jest nazbyt religijny ( w tym wypadku sprawdza się enuncjacja Mircea Eliade, iż wielu nie potrafi oddzielić religii od wiary politycznej). Krysiński prezentuje myślenie ahistoryczne, achronologiczne. Powszechny błąd: gdybym żył drugi raz, lepiej żyłbym. Guzik prawda (Hegel powiedziałby, że obydwaj nie mamy racji). Podobne myślenie ahistoryczne, nawet nie błędne – ale wielbłąda narracji historycznej – przejawia Wilkoński we wpisie „Wina Tuska”. Proste analogie historyczne, które stosuje, może jakoś mają się do jego chciejstwa politycznego, ale nijak do polityki uprawianej „tu i teraz”. Tusk jest z konkretnej formacji politycznej, z konkretnym doświadczeniem, jak pozostali, którzy na początku wieku XX tworzyli zręby tej partii. Ciekawy tekst kontekstualny napisał Tomasz Lis. Zastosował znany chwyt narracyjny, a niewielu piszącym to udaje się. Pisze o Breiviku, a tak naprawdę – zgadnij, o kim, kotku? – pytał zwykle Kisiel, który był jednym z najlepszych naszych felietonistów, a dzisiaj możliwe, że byłby blogerem. Zgadnij kotku, czy to wojna? # Ze strony: http://tiny.pl/hppmb -- stevep Używam klienta poczty Opera Mail: http://www.opera.com/mail/ |
|