Nie wiem, czy dzięki tej kampanii wyborczej prezes PiS wygra wybory parlamentarne, ale zapewne już teraz stara się wychować sobie elektorat na następne.


Co ma wspólnego babcia słuchająca Radia Maryja i nastoletni kibol protestujący przeciwko rządowi Tuska? Chcą zwykle głosować na Prawo i Sprawiedliwość. Jeszcze w poprzednich wyborach 2007 r. być może niejeden kibol jako wnuczek "zabierał babci dowód", by nie głosowała na PiS. To, że w jakiejś mierze udało się tak odległych ludzi zbliżyć do siebie, to duży sukces Jarosława Kaczyńskiego.

Nie pamiętają IV RP

Platforma starała się narzucić główny temat trwającej kampanii. Brzmiał mniej więcej tak: Jest potężny kryzys, nadchodzą złe czasy, Polacy powinni wybrać najbardziej kompetentną ekipę, która przeprowadzi nas w miarę suchą stopą przez te wzburzone wody. Kalkulacja polityczna wyborcy miała mieć charakter czysto racjonalny - wybiorę ekipę, którą może nawet nie za bardzo lubię, ale z którą nie stracę.


Ale Kaczyńskiemu udało się uniknąć pułapki porównywania kompetencji i jakości przywództwa - odmówił np. uczestnictwa w debacie z Tuskiem. Jego partii nie zaszkodziło też to, że wiceprezes PiS i ekspert Beata Szydło nie wiedziała, czy mamy wzrost, czy spadek PKB. A w TVP kandydat PiS na posła prof. Jerzy Żyżyński "dowiedział się", że nie wszystkie państwa starej Unii mają równe dopłaty do hektara.

Dlaczego? Bo wyborcy PiS nie oczekują od swoich wybrańców przede wszystkim kompetencji. Istotniejsze jest odsunięcie rządzącego Tuska.

Ostatnio jednym z głównych tematów jest pytanie, czy rzeczywiście PiS zyskuje poparcie wśród najmłodszej części elektoratu, a nawet wygrywa w niej z PO. Socjologowie są podzieleni. Poszukiwanie tej grupy młodych fanów PiS-u przypomina już poszukiwanie zaginionej cząstki.

Mnie przekonuje Wojciech Szacki, który w "Gazecie" pisze - porównując kolejne wyniki sondaży - że wzrost popularności PiS w szeregach młodych ludzi w wieku 18-24 jest zauważalny. To ludzie, którzy nie pamiętają rządów PiS. Jako młodzi lubią hasła radykalne, imponuje im walka z "establiszmentem", politycznie wyżywają się w internecie. W jakimś zakresie dali znać o sobie w ubiegłym roku, popierając w wyborach w dużej części Janusza Korwin-Mikkego.

Takie tłumaczenie jednak nie wystarczy, by wyjaśnić, dlaczego jakaś ich część zamierza poprzeć akurat PiS.

Być może skuteczny jest ten element kampanii, który odnosi się do "obrony praw jednostki", tych - jak mówi PiS - "zatrzymywanych o szóstej rano". Hasła, które w uszach osób pamiętających czasy IV RP brzmią niczym wodospad hipokryzji, mogą być zupełnie inaczej odbierane przez najmłodszych wyborców.

Zabierz gówniarzowi dowód

Jednym z mocniej ostatnio eksponowanych motywów kampanii partii Jarosława Kaczyńskiego oraz popierających go publicystów pisolubnych jest określenie "miękki totalitaryzm ekipy Donalda Tuska".

Dla najmłodszych miękkim totalitaryzmem jest wielokrotnie przypominany "akt represji" wobec internauty, który w grze komputerowej obrzucał prezydenta Bronisława Komorowskiego ekskrementami. "Aktami represji" może być walka rządu ze stadionowymi chuliganami. Współcześni młodzi nie pamiętają, jak w 2006 r. szef MSWiA "Krwawy Ludwik" Dorn bez większej skuteczności walczył z kibolami, którzy zdemolowali Stare Miasto w Warszawie.

Z tego punktu widzenia każde zatrzymanie kibola, który rzuca mięchem, sztachetą czy krzesełkiem, ale przy okazji krytykuje rząd PO, jest aktem ucisku. Z drugiej strony opisane przez media ujęcie się przez Beatę Kempę za "Staruchem", liderem kiboli Legii Warszawa, jest wyrazem jej przywiązania do wartości demokratycznej.

Tej grupie najmłodszych wyborców, którzy wyraźnie chcą zagłosować "na złość", Platforma ma niewiele do zaproponowania. Wielu z nich nie ma przecież nawet takich problemów jak bezrobocie, bo często mieszkają jeszcze z rodzicami i na ich koszt.

Za to Kaczyński - z ich punktu widzenia - do tej pory prowadzi swoją kampanię bardzo konsekwentnie. Sam przedstawia się jako osoba prześladowana, jest niemal jednym z nich. Jego przegrane procesy w trybie wyborczym, w których ma przepraszać za stwierdzone przez sąd kłamstwo, to ma być dowód na zmowę i niechęć tego samego "establiszmentu".

Zresztą on przed kampaniami przepoczwarza się w spokojnego, pogodnego, starszego pana, który stoicko znosi "ataki". Zwykle nie udawało mu się utrzymać tej maski do końca. Tym razem wydaje się, że może się nie udać wyprowadzić go z równowagi.

Ostatnio w zaniepokojonych kręgach związanych z Platformą krąży opinia, że zamiast hasła "zabierz babci dowód" trzeba będzie lansować hasło "zabierz gówniarzowi dowód". Problem Platformy polega na tym, że tych, którzy nie pamiętają rządów PiS, a są płodem lansowanej w szkołach polityki historycznej, będzie przybywać. Jeśli nic się nie zmieni, ten elektorat może dać wygraną PiS jeśli nie w tych, to następnych wyborach.




Więcej... http://wyborcza.pl/1,75968,10282868,Kaczynski__przyjaciel_najmlodszych_.html#ixzz1XxJXNuFC





Przemek

--

"W weekend prezes PiS Jarosław Kaczyński przeprosił na antenie TVP Info za
swoją wypowiedź, jakoby posłowie PSL opowiedzieli się za legalizacją
miękkich narkotyków - poinformowała we wtorek PAP rzeczniczka TVP Joanna
Stempień-Rogalińska."

Jak widać, macie pełne pory sukcesu...
I po co było tak się przejmować tym wszystkim?

--
Nie da się oddzielić polityki od religii. Nie da się w człowieku oddzielić
katolika od obywatela. Rozdział państwa od Kościoła jest sztuczny.

W dniu 2011-09-14 21:20, abc pisze:

Jak widać, macie pełne pory sukcesu...
I po co było tak się przejmować tym wszystkim?

Bo stosuja stara zasade leninowska, kto ma merdia ten ma wladze.