Data: 2010-08-20 13:25:11 | |
Autor: u2 | |
Co tak rozwścieczyło putinską Moskwę ? | |
... czyli pismo Klicha do MAK :
http://www.naszdziennik.pl/index.php?dat=20100820&typ=po&id=po21.txt "Czy Komisja MAK traktuje przedstawicieli strony polskiej poważnie? Po tym, jak Edmund Klich wrócił ze spotkania z władzami tego komitetu w Moskwie i nie przywiózł żadnych dokumentów, których się domagał, wszystko wskazuje na to, że - nie. Akredytowany przy Międzypaństwowym Komitecie Lotniczym (MAK) przedstawiciel Polski Edmund Klich mówił w środę w Moskwie, że nie otrzymał żadnych nowych dokumentów w sprawie katastrofy pod Smoleńskiem. - Nie otrzymałem żadnych dokumentów. Przygotowuję nowe pismo do MAK - stwierdził Klich. Jak wyjaśnił, wcześniej odpowiedź na jego poprzednie pisma była wyjątkowo lakoniczna i dlatego domagał się bardziej precyzyjnych wyjaśnień. "Nasz Dziennik" próbował ustalić wczoraj w MAK przyczyny odmowy i stan przesłanych przez Edmunda Klicha listów z prośbą o przedstawienie brakujących dokumentów. Ale to syzyfowa praca. Najpierw był problem z ustaleniem, kto w ogóle powinien rozmawiać z dziennikarzami z prasy zagranicznej. - Prosimy zadzwonić za 10 minut - usłyszeliśmy. Po dziesięciu minutach jesteśmy proszeni o telefon za kolejne pół godziny. - Czy Pani jest w stanie udzielić "Naszemu Dziennikowi" informacji na temat współpracy z panem Edmundem Klichem? - pytamy, kiedy w końcu zostajemy połączeni z - jak się wydaje - kompetentną osobą. - Z kim? - pyta pani z drugiej strony słuchawki. Kiedy wyjaśniamy, iż chodzi o polskiego przedstawiciela akredytowanego przy MAK, nasza rozmówczyni nieco się ożywia. Pytamy więc, czy dotarły już do komitetu listy z prośbami o wydanie dodatkowych dokumentów wysłane przez pana Klicha, a jeśli tak, to jaka jest reakcja władz MAK na te petycje. - Już sprawdzam - mówi pani. Mija dobrych kilka minut, po których pani wraca do telefonu już nie taka zdecydowana jak na początku. - A czy te listy zostały wysłane pocztą czy e-mailem - zaskakuje nas dość mocno tym pytaniem. Po wyjaśnieniu, że nikt nie jest w posiadaniu takich informacji i właśnie dlatego staramy się je uzyskać od strony rosyjskiej, pani znów oddala się na dłuższą chwilę od telefonu. Po powrocie do rozmowy pani jakby dopiero zaczęła zdawać sobie sprawę, że rozmawia z mediami. Momentalnie traci ochotę do współpracy i każe nam się kontaktować z rzecznikiem prasowym. - Dla przedstawicieli prasy wypowiada się rzecznik. Proszę dzwonić do niego - ucina rozmowę. Staram się jeszcze wyjaśniać, że już wcześniej rzecznik nie potrafił odpowiedzieć na interesujące nas pytania, lecz to nic nie daje. Oto fragment jednej z rozmów "Naszego Dziennika" z przedstawicielem MAK: - Czy otrzymali państwo listy z żądaniami pana Bogdana Klicha? - Wydział prasowy takich listów nie posiada. - Ale czy w ogóle do komitetu takie listy dotarły? - Już panu odpowiedziałem, że wydział prasowy takich listów nie otrzymał. Rzecznik MAK odkłada słuchawkę. Łukasz Sianożęcki" |
|