Grupy dyskusyjne   »   pl.rec.rowery   »   [Foto + tekst] Czantoria - czyli rowerem na langosza

[Foto + tekst] Czantoria - czyli rowerem na langosza

Data: 2016-10-04 00:32:50
Autor: Jacek G.
[Foto + tekst] Czantoria - czyli rowerem na langosza
Ostatnio prawie wcale nie jeździliśmy rowerami po górach, więc postanowiliśmy choć trochę nadrobić te zaległości. Pogoda na sobotę zapowiadała się niezła. Żeby nie stawiać sobie zbyt ambitnych celów postanowiłem zrobić niezbyt długą i niezbyt forsowną wycieczkę w Beskid Śląski, a przy okazji wyrównać porachunki z Czantorią, na którą kiedyś tam mieliśmy wjechać, ale przeliczyliśmy się wówczas z czasem i własnymi siłami.
Korki na "wiślance" spowodowały, że na trasę wystartowaliśmy dopiero koło południa. Trasę odgapiłem z galerii naszych znajomych, którzy na Czantorię podjeżdżali nie raz, startując z Cisownicy k. Ustronia. Zaczęło się mocnym, asfaltowym, 200 metrowym podjazdem pod górkę Grodzisko, w kierunku granicy polsko-czeskiej. Potem trochę leśnego szutru i szybki zjazd asfaltem z utratą tego co podjechaliśmy na czeską stronę do Nydka. Tu pierwszy postój na kofolę, a potem dalej zielonym szlakiem w głąb doliny prowadzącej na przeł. Beskidek. Po paru km skręciliśmy jednak w boczną dolinkę bez szlaku. Wkrótce asfalt się skończył i zaczął się podjazd szutrową, miejscami kamienistą drogą. Najtrudniej było przed pierwszym zakosem drogi, gdzie musieliśmy jakieś 100 m podprowadzić. Potem droga była już łagodniejsza i dało się się spokojnie i powoli zdobywać wysokość bez większego wysiłku. W końcu po ok. godzinie dotarliśmy do widokowego miejsca, gdzie zaczynał się krótki, ok. 400 m. odcinek niebieskiego szlaku pieszego doprowadzającego do czeskiego schroniska pod Czantorią. Tu spodziewałem się konieczności zejścia z roweru - i tak też było. Ale ostatni fragment udało się nawet honorowo podjechać. Przy schronisku spore tłumy, do bufetu spora kolejka, ale nie odpuściliśmy i wystaliśmy langosze, które niegdyś tu jedliśmy zimową porą i bardzo nam smakowały. Do tego kofola i "czerny kozel". A potem jeszcze obowiązkowe zaliczenie szczytu i wieży widokowej, bo widoczki tego dnia były nienajgorsze. Zbulwersowała mnie tylko opłata za wejście na wieżę w wysokości 6 zł. Ale cóż - komercja rządzi.
Było już po 16-tej, więc czas zjeżdżać. Zjazd czarnym szlakiem w kierunku Małej Czantorii okazał się wcale niebanalny. Miejscami dość stromo i prawie cały czas kamieniście. Trzeba było uważać, zwłaszcza, że nasz sprzęt, to górale raczej uniwersalne, a nie typowo górskie - trochę za wąskie opony, trochę za słabe amorki. Ale daliśmy radę, sprowadzając tylko na 2 czy 3 krótkich odcinkach.
W sumie wycieczka udana i chyba godna polecenia dla niezbyt zaawansowanych górskich rowerzystów.
Na koniec krótka fotorelacja:
www.jacekgin.net63.net/Relacje/Jesien%202016/Rowery%20Czantoria
--
Jacek G.

[Foto + tekst] Czantoria - czyli rowerem na langosza

Nowy film z video.banzaj.pl więcej »
Redmi 9A - recenzja budżetowego smartfona