Grupy dyskusyjne   »   pl.soc.polityka   »   Czarnoksieznicy z kiejkutow:) ktorych oczywiscie nie bylo...

Czarnoksieznicy z kiejkutow:) ktorych oczywiscie nie bylo...

Data: 2014-12-16 04:02:46
Autor: szklanynocnik
Czarnoksieznicy z kiejkutow:) ktorych oczywiscie nie bylo...
 "Chłopcy, przestańcie, bo się źle bawicie! Dla was to jest igraszka, nam idzie o życie!" - wkładał w usta żab taką prośbę pozbawiony złudzeń ksiądz biskup Ignacy Krasicki. I słuszna jego racja, bo o ile w dalekich i bezpiecznych Stanach Zjednoczonych demokraci podsrywają republikanów, publikując raport o tajnych więzieniach CIA w sojuszniczych bantustanach, a konkretnie - w bantustanie nad Wisłą, pretensjonalnie nazywanym "III Rzeczpospolitą" przywódca Sojuszu Lewicy Demokratycznej Leszek Miller walczy nie tyle może o życie, bo tak czy owak będzie żył aż do śmierci, tylko o kontynuowanie politycznej kariery. Z tej desperacji stanął do konferencji prasowej z innym starym kiejkutem, to znaczy - z byłym prezydentem Aleksandrem Kwaśniewskim, żeby dać odpór fałszywym pogłoskom - no właśnie...

Pierwotnie fałszywe pogłoski dotyczyły samego istnienia tajnych więzień CIA w tubylczym bantustanie, potem, kiedy już się okazało, że tajne więzienia jednak tu były, fałszywe pogłoski dotyczyły tego, czy prezydent Aleksander Kwaśniewski o tych więzieniach wiedział, a Leszek Miller, który tempore criminis był ci u nas premierem tak zwanego "rządu", na te wiezienia pozwolił. Kiedy jednak okazało się, że i wiedział i pozwolił, a ponadto - w amerykańskiej prasie ukazały się fałszywe pogłoski, jakoby CIA za pośrednictwem amerykańskiej ambasady przekazała tubylczym bezpieczniakom w dwóch tekturowych pudłach 15 milionów dolarów napiwku za stanie na świecy i usługi kuplerskie w szkole razwiedki w Kiejkutach Starych, gdzie amerykańscy torturanci oprawiali swoje ofiary, a w dodatku Międzynarodowy Trybunał Praw Człowieka w Strasburgu zasądził od naszego nieszczęśliwego kraju odszkodowanie dla jednego oprawianego, jedyną roztropna reakcją mogło być w tej sytuacji pełne wzgardy milczenie.

Toteż nawet resortowa "Stokrotka", która, jak tylko dzieje się u nas coś zagadkowego, zaraz woła generała Marka Dukaczewskiego, a ten swoimi słowami tłumaczy, nie tylko jak jest, ale i jak będzie - tym razem wcale go nie wolała, jakby miała zakazane od swojego oficera przełożonego. Tymczasem tak chyba wcale nie jest, bo powiadają na mieście, że "Stokrotka" sama jest oficerem, chociaż oczywiście w hierarchii służbowej podlega oficerom starszym i mądrzejszym - więc jak nie woła, to znaczy, że nie ma tu co wyjaśniać.

I kto wie, czy tak by już nie zostało, gdyby nie przekomarzania między republikanami i demokratami, w następstwie których wszystko, albo prawie wszystko się wykryło. W takich razach periculum in mora, więc ktoś starszy i mądrzejszy musiał doradzić Aleksandrowi Kwaśniewskiemu, że etap roztropnego milczenia dobiegł końca, a teraz trzeba - po pierwsze - przedstawić własną wersję wydarzeń, a po drugie - pokazać tubylczej hołocie granicę, poza którą nie powinna się w swojej dociekliwości posuwać. Byłemu "preziowi", we wszelakich, a zwłaszcza w takich tańcach dobrze szczwanemu nie trzeba było dwa razy powtarzać, toteż na konferencji prasowej zapodał pozór moralnego uzasadnienia zgody na tajne więzieniach w tubylczym bantustanie - że wśród ofiar ataku na World Trade Center były i polskie ofiary, a on, jako "prezio" występuje w charakterze ich nieubłaganego mściciela ("Bóg ci Anny przebaczyć nie może, za nią wstanie zemsty całe morze, za nią z piersi ordery ci zedrą! Za nią ujmą się z płaczem kamienie..."), zaś we wszelkich innych sprawach jednym susem schronił się za murem "kosmicznej tajemnicy", której nazwę podał nawet w ojczystym języku CIA, to znaczy - w języku amerykańskim - bo w CIA pewnie takim językiem mówią, podobnie, jak naziści mówili po nazistowsku.

A czy ktokolwiek odważy się zajrzeć za mury "kosmicznej tajemnicy"? Na to nie odważy się chyba nawet sam pan prezes Jarosław Kaczyński, który nawet słodszymi od malin usty nowego rzecznika PiS, posła Mastalerka, nie pisnął w tej sprawie nawet słowa. Najwyraźniej jest to jedna z tych spraw, w których PiS postępuje tak samo, jak Platforma Obywatelska - bo właśnie minister obrony narodowej, pan Tomasz Siemoniak powiedział, że im mniej komentarzy będzie na ten temat, tym lepiej. I słuszna jego racja, bo chociaż tajemnica ma charakter kosmiczny, to przecież nie brakuje u nas ludzi, którzy chcieliby się dowiedzieć, kto i z kim podzielił się tymi 15 milionami sałaty od CIA i gdzie schował szmal.

Jestem prawie pewien, że panu ministrowi Siemoniakowi nie dali z tego nawet powąchać, więc skoro nawołuje on, podobnie zresztą jak i pan prezydent Komorowski, który w tej sprawie spuszcza się bezwarunkowo na niezależną prokuraturę, to czyni tak dlatego, że powinność swej służby zrozumiał. Co innego manifestować "w obronie demokracji", a co innego - pchać nosa między drzwi. Manifestowanie w obronie demokracji nikomu szkodzić nie może, chociaż oczywiście legendarny pan Władysław Frasyniuk nawet i na to by nie pozwolił, ale na szczęście nie dał Pan Bóg świni rogów, bo by ludzi bodła, zaś starsi i mądrzejsi najwyraźniej pamiętają o zaleceniu Mikołaja Machiavellego, by "okrucieństwo i terror stosować rozsądnie i tylko w miarę potrzeby" i nie chandryczą się o każdą manifestację.

Natomiast gdyby ktoś próbował święte pieczęcie kosmicznej tajemnicy łamać i wyskrobywać - aaa, to wtedy nawet dobroduszny "prezio" groził "lustracją totalną", która - jak pamiętamy - w roku 1996 skłoniła Jacka Kuronia i Karola Modzelewskiego do napisania doń pojednawczego listu. Toteż nie ulega wątpliwości, że po zastawce o "kosmicznej tajemnicy", która do złudzenia przypomina "sąd morski", jakim groził chłopom gminny pisarz pan Zołzikiewicz, również niezależna prokuratura będzie wiedziała, w jaki sposób zakończyć energiczne śledztwo wesołym oberkiem. I o to właśnie chodzi - co zrozumiała nawet pani premierzyca Ewa Kopacz, która po rozmowie z prezydentem Obamą (ciekawe w jakim języku z nim rozmawiała?) zapewniła swojego rozmówcę, że stosunki Polski ze Stanami Zjednoczonymi na pewno się nie pogorszą. Znaczy się - jak tylko CIA jeszcze raz poprosi, a zwłaszcza - jak jeszcze raz za pośrednictwem ambasady przekaże w tekturowych pudlach 15 milionów dolarów, to stare kiejkuty zaraz nabiorą "elastyczności" i już będą wiedziały, co dalej z tym robić - nawet zaangażować własnych torturantów - bo czego jak czego, ale torturantów w naszym bantustanie chyba nie brakuje?

Na tym tle konferencja prasowa trójki posłów wyrzuconych z PiS: posła Hofmana, posła Kamińskiego i posła Rogackiego, którzy dali energiczny odpór wszystkim oskarżeniom, została przyjęta ze zrozumieniem. Wprawdzie stacje telewizyjne zarówno rządowe, jak i bezpieczniackie, nie szczędziły im uszczypliwości, ale trudno inaczej zachować pozory obiektywizmu tym bardziej, że do ataku ruszył też pan marszałek Radosław Sikorski, grożąc sądem morskim każdemu, kto będzie pod jego adresem miotał "oszczerstwa", a nawet tylko "insynuacje". Widać, że po chwilowym zawirowaniu znowu wracamy do respektowania konstytucyjnej zasady: "my nie ruszamy waszych, wy nie ruszacie naszych", więc najwięcej korzyści będzie mógł z zaistniałej sytuacji wyciągnąć pan mecenas Roman Giertych, który po niefortunnych doświadczeniach z polityką najwyraźniej postanowił obrać lepszą cząstkę.

http://www.michalkiewicz.pl/tekst.php?tekst=3280

Czarnoksieznicy z kiejkutow:) ktorych oczywiscie nie bylo...

Nowy film z video.banzaj.pl więcej »
Redmi 9A - recenzja budżetowego smartfona