Grupy dyskusyjne   »   pl.soc.polityka   »   Czas na tę baśń

Czas na tę baśń

Data: 2012-06-06 12:57:24
Autor: Przemysław W
Czas na tę baśń
Legenda rządu Jana Olszewskiego wciąż jest pielęgnowana w środowiskach prawicowych. Agenci obalili wspaniały rząd, w chwili gdy ówczesny szef MSW Antoni Macierewicz chciał przeprowadzić lustrację. Żeby było śmieszniej, tę wersję wspiera teraz sam Jarosław Kaczyński, który jeszcze kilka lat temu uważał Olszewskiego za słabego premiera. Teraz zmienił front, bo twarzą PiS jest Macierewicz, guru dla wyznawców religii smoleńskiej

Prezes PiS Kaczyński mówi dziś: - Rząd Olszewskiego postawił sprawę oczyszczenia i likwidacji tych dwóch rodzajów sieci, które oplatały Polskę. Bez likwidacji tych tajnych sieci wielki proces przemiany musiał przybrać charakter patologiczny opisany jako postkomunizm albo postkolonializm. A postkolonializm to system, w którym elity dawnego systemu utrzymują swoją przewagę i podporządkowują życie społeczne systemowi, który nie zagraża ich pozycji.

Wtóruje mu Macierewicz: - Gdyby rząd Jana Olszewskiego nie został obalony, to do tragicznych następstw, tych, które związane są z zagładą polskiej elity z prezydentem Lechem Kaczyńskim na czele, by nie doszło.


Każdy, kto zna historię najnowszą, musiał mieć poczucie, że prezes PiS kpi sobie z inteligencji Polaków. W 1992 r. Jarosław Kaczyński namawiał Olszewskiego, by poszerzyć koalicję o Unię Demokratyczną. "Popierał to Mazowiecki i władze UD. Tygodnik >Polityka" nie pisał źle o Olszewskim, on był jednak człowiekiem warszawskiego salonu - może nawet lustracja mogłaby poczekać. Ale zjednoczony rząd solidarnościowy ograniczyłby wpływy Wałęsy i postkomunistów". ("O dwóch takich Alfabet braci Kaczyńskich", Piotr Zaremba, Michał Karnowski).

Koalicją z tą Unią, która chroniła nomenklaturę, agentów i innej maści łajdaków? Panie, Ty słyszałeś słowa Kaczyńskiego i nie grzmiałeś?!

I jeszcze jeden fragment z Jarosława Kaczyńskiego: "W otoczeniu Olszewskiego traktowano lustrację jako kamień filozoficzny. To ona miała załatwić wszystko, rozbić obóz przeciwnika. Stało się na odwrót - obóz przeciwnika został zintegrowany. Ale zwolennicy Olszewskiego uznawali, że istnieją masy świadomych, przyzwoitych Polaków i tylko trzeba do nich dotrzeć. Momentem iluminacji miała być właśnie lustracja. My na spotkaniach kierownictwa PC wyśmiewaliśmy te nadzieje nieuwzględniające takich choćby realiów, jak nastawienie mediów".

W innym miejscu Kaczyński mówi, że ten zabieg z listą Macierewicza i tak trzeba było zrobić. Ale zaraz robi woltę: "To ogromnie się przyczyniło do zwycięstwa SLD w 1993 roku". No i legenda okazała się do kitu.

Nadążyć za myślą prezesa naprawdę nie jest łatwo, bo co chwila sam sobie przeczy. W każdym razie ma się to nijak to dzisiejszych peanów pod adresem gabinetu Olszewskiego.

I jeszcze jeden fragment, w którym prezes PiS ocenia listę Macierewicza: "Raz mówiono, że to tylko materiały archiwalne, potem, że to lista agentów. Zrobiono to źle.( ) Listę przygotowywali ludzie niedoświadczeni, nieznający języka bezpieki. Amatorzy".

Kaczyński miał rację. Lista Macierewicza to nie żaden "zasób archiwów SB". Uchwała sejmowa, za którą i Kaczyński głosował, mówiła o ujawnieniu agentów, a nie o przedstawieniu "zasobów". Macierewicz i jego ludzie przygotowali listę wyselekcjonowaną - nie wszystkie nazwiska osób, które służby zarejestrowały jako tajnych współpracowników, zostały ujawnione. Wbrew uchwale sejmowej nie było tam nazwisk wojewodów.

Pośpiech był wielki, bo ekipa Jana Olszewskiego wierzyła, że dzięki liście agentów zdoła się utrzymać przy władzy. Dlatego dziwi, że publicyści, tacy jak Piotr Semka czy posłowie PiS, tacy jak Jarosław Sellin, powtarzają wciąż bzdurne argumenty o ujawnieniu "zasobów". Panowie, uwierzcie Jarosławowi Kaczyńskiemu. I niezmiernie dziwi, ale i smuci, fakt, że Semka czy inny publicysta "Uważam Rze" - Zaremba, analizując ówczesne realia polityczne i popierając lustrację w wydaniu Macierewicza, nie piszą nic o wielkiej krzywdzie, jaka spotkała np. niedawno zmarłego Wiesława Chrzanowskiego.

Tacy ludzie żadnymi agentami nie byli. Kto sam nie przeżył tego rodzaju infamii, ten pewnie nie wie, co to znaczy. Wśród prawicowych publicystów nie ma żadnej myśli o tym, że na liście były także osoby, których trudno oskarżyć o współpracę, nawet mimo podpisanej deklaracji. - Była różnica między człowiekiem tylko słabym, który coś podpisał i potem się opierał, a zwyczajną świnią - mówi Kaczyński w książce sprzed sześciu lat. Te słowa zagorzałym fanom lustracji z Macierewiczem na czele dedykuję.


Więcej... http://wyborcza.pl/1,75968,11874054,Czas_na_te_basn.html#ixzz1x0eOyDke



Przemek

--

"Istnieje przedsiębiorstwo produkujące kłamstwa - PiS jako partia i "Gazeta Polska", media o. Rydzyka jako narzędzie propagandy.
 I nie chodzi tu tylko o kłamstwo smoleńskie, ale o kłamstwa dotyczące wielu innych spraw:  domniemanego obecnego rozbioru Polski, mitycznego dorobku politycznego Lecha Kaczyńskiego,
krzywdy ludzkiej, która jest wszechobecna i celowo implementowana."

Czas na tę baśń

Nowy film z video.banzaj.pl więcej »
Redmi 9A - recenzja budżetowego smartfona