Grupy dyskusyjne   »   pl.rec.motocykle   »   Czekajac na Godotke

Czekajac na Godotke

Data: 2016-10-14 00:13:26
Autor: Zmrogg
Czekajac na Godotke
......
......Czekajac na Godotke
......-- -- -- -- -- -- -- -- -- -
......
......
......Siedzielismy pod jodla i dobrze nam sie wiodlo. Czekalismy na Godotke. Ale Godotka sie spozniala.
......
......
......
......Cala trojka odbijalismy sie w witrynie sklepu na przeciwko. Ulica byla ruchliwa a pora popoludniowa, ale my bylismy tylko elementem krajobrazu. Nikt do nas nie machal ani sie nam nie klanial.
......- Ziemianie, - skwitowal to Maly.
......Krobin sie usmiechnal, a Pantarej podjal dokladnie tam gdzie byl przerwal:
......- No wiec to byl ten moment kiedy zrozumialem kim chcialbym zostac kiedy dorosne. Wyobrazilem sobie, ze jestem juz duzy, mam konduktorskie wasy i stoje na srodku kolka. To wlasnie bylo to, co chcialem w zyciu robic. ......- No i co?
......- No o nic. - Pantarej zamysli sie. - Czasmi marzenia staja sie rzeczywistoscia, ale czasami odwrotnie - to rzeczywistosc staje sie marzeniami. A czasami nie staje w ogole.
......- Starosc nie radosc, - pocieszyl go Maly. - Ja na przyklad nigdy nie sadzilem, ze bede sie kiedys musial procesowac. Ale tez przyszlo z wiekiem.
......- No i co? - zrewanzowal sie Pantarej.
......- No i nic, - odpowiedzial Maly. - Zaplacila.
......- A ty? - zmienil cel Pantarej. - Jak tam u ciebie przez ostatnie dwadziescia lat?
......- Mam poltorej corki, i jedna byla zone, - odpowiedzial zwiezle Krobin.. - Poza tym wszystko po staremu.
......- To byla ta, co poszla na prawo? - domyslil sie Maly.
......- Tak. Na szczescie nie zdazyla go skonczyc przed rozwodem.
......- Udalo ci sie.
......- Udalo.
......Spoleczenstwo miksowalo sie wzdluz ulicy. Szuralo butami na chodniku, z reka przy uchu gadalo w przestrzen, cos ze soba nioslo i dokas sie spieszylo. Bylo jak rzeka plynaca we wszystkich kierunkach jednoczenie. Za trwoznie nieprzekraczalna linia kraweznika w utkwianych przed swiatlami samochodach gramadzil sie nawis nudy i zniecierpliwienia. Raz na jakis czas swiatla zmienialy sie na cwierc minuty i wtedy lawina przesuwala sie o kilka dlugosci w strone nastepnych swiatel.
......Pantarej znow podjal tam gdzie przerwal:
......- W kazdym razie, - rzekl, - bylaby to ciekawa kariera. Wyobrazcie to sobie: oswietlenie przygasa, publicznosc cichnie, a wtedy na arene wychodze ja. Stoje w kolku pojedynczego reflektora, a piasek u mych stop lsni jak na plazy. Wyczekuje na absolutna cisze i dopiero wtedy daje znak orkiestrze. Rozrzmiewaja werble, przerzucam sobie peleryne przez zgiecie lokcia demonstrujac rekwizyty. Skinieciem dziekuje za wstrzymane oddechy i - byc moze - jakies przejete westchnienie z pierwszych rzedow. Werble milkna, rozblyskaja swiata. Orkiestra gra pawane na wejscie krola z elementami kankana. No a po wystepie oczywiscie oklaski. Niemilknace skandowane owacje na stojaco. Na arene spadaja kwiaty, chusteczki do nosa i portmonetki. Jestem uwielbiany, bogaty i w dodatku robie to co lubie.
......- Wiedzialem, ze to sie tak zacznie, - skwitowal Maly.
......- Chyba skonczy, - podsunal Krobin.
......- Skonczylo sie to juz wczesniej, - westchnal Pantarej. - Mozna powiedziec, ze na samym poczatku. ......Odczekalismy w milczeniu do nastepnej zmiany swiatel.
......- Bylo tak, - podjal znowu Pantarej, - ze doklejono do nas druzne z naszej podstawowki na Bernardynskiej. Przedtem kazda zwyczajna buda miala swoja wlasna harcowke, ale na skutek transformatorowania ustroju wszystko sie pozmienialo. W gruncie rzeczy nie bylo to nawet takie zle. Ci gowniarze - tak naprawde byli od nas najwyzej dwa albo trzy lata mlodsi - mieli albowiem dwa zastepy zenskie. A u nas juz sie wtedy wszystko sypalo. Bylismy chyba ostatnim rocznikiem, w ktorym jeszcze udala sie akcja zaciagowa. Rok w ktorym zrobilismy mature byl tez tym, w ktorym Granatowa miala swoj ostatni oboz. W kazdym razie wyszlo na to ze wtedy, przy doklejaniu, przypadlo nam do podzialu w porywach do dziesieciu nowych lasek. Ale bez ferwotu: wszystkie mialy najwyzej po czternascie czy pietnascie lat.
......- Czternascie lat moze miec, - wtracil Krobin. - Byleby mlodo wygladala.
......Maly pokiwal glowa i skwitowal: - Ziemianie, - a Pantarej znowu zmienil cel:
......- Tobie chyba musza sie snic wylacznie wlochate trojkaty, co?
......Krobin rozlozyl rece.
......- Moznaby sadzic, - drazyl dalej Pantarej, - ze ktos ko ma na glowie taka menazerie jak ty, moze przynajmniej czasami odczuwac cos w rodzaju lekkiego przesytu.
......Krobin uczynil gest jakby lawirowal dlonia pomiedzy zaludniajacymi blat stolu szklankami.
......- Bilans wychodzi na zero, - wyjasnil mgliscie. - Sa rzeczy, ktore kiedys przychodzily mi bez trudu, a teraz musze sie o nie starac, - uzupelnil. - Z dugiej strony, doswiadczenie jednak czegos uczy.
......Maly przygladal mu sie zachecajaco.
......- Moze powinienes miec takze jakichs niewidzialnych przyjaciol? - powiedzial lagodnie. - Jesli bys kiedy poczul sie jednak zbyt osaczony, zawsze moglbys sie do nich zwrocic. Albo wrecz przeciwnie: przez jakis czas ich nie uzywac i wtedy zatloczenie twojej przestrzeni zyciowej zmniejszyloby sie relatywnie.
......Krobin usmiechnal sie kwasno.
......- Z nimi tez sie cos ostatnio dzieje, - powiedzial. - Puchatek i Prosiaczek chadzaja na spacery trzymajac sie za rece. W dodatku Puchatek nie nosi przy tym spodni. Mama Kangurzyca samotnie wychowuje nie wiadomo czyje dziecko, jednoczenie zyjac na kocia lape z jakims Tygrysem. I wszyscy oni odwiedzaja sie akurat w porze kapieli. A najgorszy jest Klapouchy, ktory z powodu odpadajacego ogona chodzi z gwozdziem w dupie. Kiedys mi to wszystko nie przeszkadzalo ale, jak ktos juz tutaj powiedzial, starosc nie radosc.
......- A co slychac u Malenstwa?
......- Malenstwo jest w porzadu. Ostatnio zapytalo czy ejakulacja wystepuje w zwiazku z istnieniem punktu Grafenberga i czy mozna go znalezc przy pomocy srodkowego palca. Dostalo za to lanie.
......- No i co?
......- No i nic. Natychmiast potem znowu o to zapytalo.
......Maly pokiwal glowa. ......- Znalem kiedys jednego Grafenberga, - powiedzial. - Byl sedzia na moim procesie. Tylko nosil inne nazwisko. Kopyzdra czy Kuciapa. Cos w tym rodzaju.
......- Ale ostatecznie wygrales? - upewnil sie Pantarej.
......- Tak, - przytaknal Maly. - A zajelo to zaledwie trzy lata i osiem miesiecy. Niezwykle blyskotliwy sedzia.
......- Rzeczywiscie, - zgodzil sie Krobin. - Prawdziwy prawniczy leb. Nawet pocesy lustracyjne trwaja krocej. A ty o co sie sadziles?
......- O szmal, laskawco.
......Pantarej wydal wargi.
......- O co to sie ludzie teraz po sadach nie ciagaja, - westchnal.
......- Pecunia non olet, - zaprotestowal Maly.
......- Noblesse oblige, - skontrowal Pantarej.
......- Ex libris, - zakonczyl Krobin.
......Ogromna ciezarowka zaslonila nasze odbicia w witrynie na przeciwko. Kiedy pojawilismy sie znowu ktorys z nas ukladal z pustych szklanek piramidke: dwie dolne lezaly, cztery gorne staly, a po bokach sterczaly precyzyjnie zbalansowane widelce.
......- No wiec, - kontynuowal Pantarej, - zaprosily nas do tego starego fortu na przedmiesciach. Jedzie sie tam ze dwa tygodnie tramwajem, a potem jeszcze trzeba przemierzyc niezmierzone ostepy na tylach Walcowni czy czegos takiego. Dzicz kompletna, panie dziejku, nawet zelbet juz tam nie rosnie. Nie pamietam czy ostatecznie pojechalismy wszyscy, ale ja bylem na pewno. Przypuszczam ze takze dlatego, ze mialem wtedy miesieczny na te wlasnie linie, wiec dojazd nic mnie nie kosztowal. Gdybym wiedzial co nam tam pokaza przybieglbym i to na dwu zlamanych nogach.
......- Mialem kiedys zlamana noge, - przerwal Maly. - Wlasciwie nie bylo to nawet zlamanie nogi co raczej pekniecie serca.
......Krobin pokrecil glowa.
......- Tyle razy mowilem: trzeba takiej kupic kwiaty. Albo sznurem od zelazka. Albo jedno i drugie. Wydaje wam sie, ze jak nie chodza na czterech lapach i maja przeciwstawne kciuki to od razu sa od tego ludzmi? To jest zupelnie inny gatunek. Z nimi sie nie da na rozum, bo one same nie wiedza czy go w ogole maja. Mysla jedno, mowia drugie a robia trzecie. Rutynowo. I zadna z nich nie widzi w tym sprzecznosci. ......- A tak miedzy nami, - podjal Pantarej - Jak ci sie udalo ja zalatwic? Przeciez nie mieliscie umowy.
......- Nie mielismy, - przytaknal Maly. - Coz, sadzilem po prostu, ze jesli komus pozyczam pieniadze to mam prawo oczekiwac, ze zostana mi zwrocone. Ona zas najwyrazniej uwazala, ze gdy uda jej sie na czyms polozyc lape to juz jest to jej i koniec. Mozna wiec powiedziec, ze chodzilo tylko o male nieporozumienie. Ale nim ono nastapilo korespondencyjnie uzgadnialismy jak sie ma ten zwrot odbyc i to byly wlasnie moje dowody na jej uznanie dlugu.
......- Dogadywaliscie sie juz a ona pozniej tak po prostu postanowila nie oddawac?
......- Przeciez wam mowie, ze to nie sa ludzie, - powtorzyl Krobin. - Macie problemy ze sluchem?
......- Coz, przypuszczam, ze to jej alfons ja przekonal.
......- Kto?
......- Jezeli gdzies jest kurwa to musi byc i alfons, - rzekl z przekonaniem Maly. - Taki jest porzadek wszechswiata.
......- A ty wiesz kim byl ten gosc?
......- Jasne. Nawet zeznawal przeciwko mnie jako swiadek. Wszyscy razem studiowalismy na Polibudzie. Sadzicie, ze udzielam pozyczek nieznajomym?
......- Rzeczywiscie, - rzekl z przekasem Pantarej. - To byloby nieostrozne.
......Wszyscy trzej pokiwalismy glowami. A gdy skonczylismy kiwac Krobin powiedzial:
......- Tez kiedys bylem nieostrozny.
......- Sluchamy, - poinformowal go Maly.
......- Bedzie to smutna historia, - ostrzegl Krobin. - Usmiejecie sie. ......Wracalem wlasne z obozu nad Wierzchowem i pociag wysadzil mnie o jakiejs idiotycznej porze. Pol do piatej, czy cos kolo tego. Rano. W niedziele. ......- Tez byles w Granatowej?
......- Wtedy jeszcze bylem u Lodziarzy. Oni mieli swoja nore na Loretanskiej, w energetyku.
......- No i co?
......- No i nic. Wylazlem z dworca, caly ublocony i z wilgotnym plecakiem, ktory smierdzial chyba jeszcze bardziej niz ja. Jak to po miesiacu w lesie. W dodatku bylem zarosniety po pachy. Kiedy czlowiek ma lat szesnascie czy siedemnascie nie powienien sie juz nigdzie na dluzej ruszac bez maszynki. Ale wlasnie nie ma jeszcze az tylu lat zeby to zauwazyc. W kazdym razie musialem wygladac jak taki co to sie wlasnie wymknal z oblawy augustowskiej. Mialem nawet zakrwawiony noz, bo dwie noce wczesniej na cipiora oprawialismy wiewiorke. ......Zylem wtedy, - mowil dalej Krobin - na obrzezach, w blokowisku z wielkiej plyty. Wiecie, z tych co to je powymyslal ten kutas Corbusier, ale sam nigdy w czyms takim nie mieszkal, cwaniaczek. Oczywiscie tego rodzaju miejsca nie leza w poblizu czegokolwiek, szedlem wiec przez miasto w poszukiwaniu jakiegos transportu. Ale bylo pusto jak po zarazie i za cholere nic nie chcialo jechac. I nagle do mnie dotarlo, ze przeciez skoro juz tu jestem, moge sie od razu zalatwic z kosciolkiem. Nie musialbym potem jechac cala droge z tego mojego wygwizdowa i jeszcze raz tam wracac. Wiec zaczalem sie pilnie rozgladac. ......Mozecie mi wierzyc, ze tam skad pochodze, kosciolow nie brakuje. Wystepuja w roznych ksztaltach i rozmiarach. Duze. Male. Stare. Nowe. Ladne i architektura wspolczesna. I nie tak jak tu, gdzie zostaly same budynki, ktore maja szczescie jesli ich kto uzywa przez kwadrans raz na pare tygodni. Albo sluzace za odwiedzalnie dla likendowych turystow. Albo te juz przekonwertowane na Bog jeden wie co. Albo w ogole opuszczone. Nie. Tam u mnie koscioly maja wyposazenie i zaloge. I, od czasu do czasu, stuprocentowe oblozenie az po krokwie. Ale nawet tam u mnie i nawet w niedziele koscioly nie sa szczegolnie otwarte o piatej czy piatej trzydziesci rano. Trzeba sie naprawde dobrze rozgladac.
......Ale ja bylem wlasnie atestowanym tropicielem, w koncu wiec znalazlem to czego szukalem. W samym centrum, tuz przy Okole. Przypadkowo jeden z najstarszych. Tutaj taki styl nazywa sie normanskim, w odroznieniu od romanskiego. Ale tam u mnie nie bylo ani Wikingow ani Rzymian, wiec wszystko co jest z bialego juraja i ma male lukowe okna w grubych scianach, nazywa sie stylem romanskim.
......- Nie bylo u was Rzymian? - zdziwil sie Pantarej.
......- Nie. Do nas nie dotarli. Bo po drodze byli Niemcy, niestety. Dlatego nigdy nie zostalismy ucywilizowani. Oni zreszta tez nie.
......- No i co?
......- No i nic. Jeszcze bardziej przypadkowo byl to akurat kosciol klasztorny.
......- Bylem kiedys w jednym starym klasztorze, - przerwal Maly. - Wlasciwie nawet nie byl to klasztor tylko raczej gmach sadu. I nawet nie byl taki stary.
......- No ale ostatecznie kase odzyskales? - upewnil sie Pantarej.
......- Tak. I to nawet z kosztami. Najdrozszy okazal sie informatyk. To znaczy biegly od przestepstw komputerowych. Dwa lata zajelo mu potwierdzenie, ze jeden email zarchiwizowany w inboxie na koncie A pochodzi na pewno i bezdyskusyjnie z konta B. Bo ona utrzymywala, ze to pewnie ja sam wyslalem go do siebie zeby ja wrobic.
......- A co ja mowilem o braku rozumu? - zapytal Krobin. - Moze choc reszta byla znosna? - podrzucil z nadzieja.
......- Kiedy jeszcze bylismy na studiach to tak, - przyznal Maly. - Ale pozniej juz nieszczegolnie. Cellulit nie wybiera. Ale gdy sobie przypomne jak kiedys na praktyce, pomimo mapy, atlasu i kompasu potrafila sie zawsze precyzyjnie i bezblednie zgubic, to faktycznie cos z tym rozumem musi byc. Co prawda kompas w cinquecento pokazuje zawsze w kierunku silnika. W dodatku umiejetnie dobierala sobie samych niewlasciwych znajomych. Na przyklad tego jej alfonsa. Albo mnie.
......- Ty tez byles niewlasciwy?
......- Oczywiscie. To nimfomanka. Jej potrzebny jest jakis super jebaka a nie ktos o normalnej potencji. Chocby i z wyobraznia.
......- I ten alfons to taki ogier? - dopytywal sie Krobin.
......- No wiec podobno nic wlasnie. Moze dlatego ostatecznie po latach za niego nie wyszla. A on ma zone, ktora jest ktos zupelnie inny. Ale zdaje sie, ze dalej sa dosc blisko. Przynajmniej na tyle, zeby on na poczekaniu skladal jakie badz akurat jej potrzebne zeznania. Moze maja trzyosobowe lozko, albo cos w tym rodzaju?
......- Jak taka dyplomatycznie zdefiniowac? - zastanowil sie Pantarej. - Moze brak jej pewnego elementarnego wyczucia przyzwoitosci i jednoczenie obciaza ja gleboka niewiedza na temat wlasnych ograniczen?
......- Dyplomatycznie to by bylo krocej, - orzekl Maly. - Glupia suka, po prostu.
......- Chcialbym miec trzyosobowe lozko, - powiedzial Krobin. - Puchatek i Prosiaczek po lewej, Malenstwo z Kangurzyca po prawej, Klapouchy pod glowe, a Krolik w nogach. ......- A Tygrys?
......- Tygrys moglby spac z Sowa. Pod lozkiem. Nie lubie skurwysyna.
......- A co to wlasciwie jest poltorej corki? - zapytal Maly.
......- System naprzemiennej opieki nad potomstwem, - wyjasnil Krobin. - Trzy i pol dnia tygodniowo ja, trzy i pol dnia tygodniowo byla zona. Czyli, po komasacji aktywow, wychodzi ze posiadam na stale poltorej corki.
......- Tak, - przyznal Pantarej. - Teraz wszystko jest jasne. Nie mogles nam tego powiedziec od poczatku?
......- Wy tez swoje historyjki opowiadacie od konca.
......- Rzeczywiscie. Wiec na czym to ja skonczylem?
......- Na bogactwie i slawie, - podpowiedzial zgryzliwie Maly. - I na tym ze czasami nie staje.
......- Nie, to bylo pozniej. Wczesniej mowilem ze pojechalismy do tego starego fortu.
......- Chyba odwrotnie, - zaoponowal Krobin. - To wlasnie mowiles pozniej.
......- Niewazne, - zgodzil sie Maly. - Niech juz mowi. Inaczej nigdy wam nie opowiem jak sie to wszystko zaczelo.
......- Chyba skonczylo.
......- Niewazne! - ryknelismy na niego obaj i wlasnie wtedy podeszla do nas waiterka.
......- Sorry, guys, - powiedziala. - We've just got a call from someone who wants to talk to mister Christopher Robin. Would that one of you, by chance?
......- To do mnie, - oswiadczyl Krobin i wstal. ......Patrzylismy za nim, a po chwili Maly zapytal:
......- No i co ostatecznie bylo z tym fortem? ......- No nic, - odpowiedzial Pantarej. - Plac broni byl przerobiony na parkur. To znaczy tam, skad juz ze sto lat temu musiano ukrasc bruk, nasypano trocin i piasku. Kaponiera tez juz sie oczywiscie zapadla, ale gdy wdrapales sie na nia, siedziales jak na trybunie. Byl nawet gosc z kielbaskami i baba co robila lody. Jarmark full wypas. No a te nasze nowe laski, wszystkie w leginsach i puentach, staly rzadkiem obok wejscia na hipodrom z wlosami w tak zwana konska kupe i z aksamitkami na szyjach. A obok nich zobaczylem tego chlopa: mial gumofilce i fufajke. I czapke-spuszczanke. I konduktorskie wasy. No, po prostu byl wspanialy. I wtedy zrozumialem, kim chcialbym zostac kiedy dorosne. To bylo wlasnie to, co chcialem w zyciu robic.
......- O czym opowiadal? - wtracil Krobin, ktory wlasnie zdarzyl wrocic do stolika.
......- O tym, ze poszedl do cyrku, - wyjasnil Maly. - Byla tam baba w gumofilcach co robila loda, chociaz juz miala calkiem zapadnieta kaponiere. Mowie ci: full wypas.
......- Kaponiere? - upewnil sie Krobin. - Czy nie tak nazywal sie ten sedzia z twojego procesu?
......- Nie, - powiedzial Maly. - On sie nazywal Kozydra albo Kusina. Cos tym rodzaju.
......- A nie Kuciapa? - zapytal Pantarej.
......- Jesli juz to raczej Kacipa, - sprostowal Maly. - Wybitny fachowiec. Tylko trzy razy musialem mu wyjasniac co to jest email i jak sie to pisze. Oraz dlaczego, skoro dostalem go na moj komputer, nie przynioslem tego komputera na rozprawe jako dowod rzeczowy.
......- A jaka byla linia obrony pozwanej?
......- Zmienna. Poczatkowo twierdzila oczywiscie, ze zadnej pozyczki nie bylo a przelew wzial sie stad, ze bylismy w kombinacie.
......- Moze w konkubinacie? - podrzucil ze znawstwem Krobin.
......- Moze, - wzruszyl ramionami Maly. - Nie znam sie na przemysle ciezkim.. W kazdym razie, mimo mojego zapewnienia, ze ona niewatpliwie potrafilaby zrobic ten kombinat, a moze nawet dwa lub trzy w czasie dwukrotnie krotszym, pan sad Kwapina jej nie uwierzyl. Powiedzial, ze na takie rzeczy trzy miesiace to za malo.
......- A nie Kucipa? - zapytal Pantarej.
......- Moze Kupizda, - przyznal Maly. - Cos w tym rodzaju.
......- Znalem jedna Kupizde, - powiedzila Krobin. - Wlasciwie nawet niezupelnie ja znalem. I nie mam pojecia jak sie nazywala.
......- Czy to bylo w tym klasztorze o piatej nad ranem?
......- Tak. Skad wiedziales?
......- Remote viewing, - wyjasnil Pantarej.
......- No i co bylo z tym klasztorem? - zniecierpliwil sie Maly.
...... - No nic, - powiedzial Krobin. - Wladowalem sie do nawy, z tym smierdzacym plecakiem, ubloconymi butami, zakrwawionym nozem i geba jak zapuszczony bobr. Usiadlem cichutko w kaciku, jako ze akurat przyszedlem w sam czas a moze nawet troszeczke po nim. I od razu zauwazylem dwie rzeczy. A w kazdym razie ogolnie je w ktoryms momencie zauwazylem, choc moze niezupelnie od razu.
......Musicie zrozumiec, - objasnial nam, - ze byl to akurat nie tylko klasztor, ale w dodatku przypadkiem klasztor zenski. I, jakby wam tego jeszcze nie wystarczylo, klasztor konteplacyjny. Zadne tam jakies Siostry Milosierdzia, co to je tu tez macie i ktore sie szwendaja po ulicach, czasem nawet w cywilu. Nic z tych rzeczy. To sa mniszki w habitach i kwefach. Moze nawet z wlosiennicami pod spodem. Nigdy nie opuszczaja murow, nikt ich nigdy nie widuje i prawie nigdy z nikim sie nie kontaktuja. Nawet jak im wysadzi kibel musza sobie organizowac feminalnego plumbera, bo mezczyzna nie ma wstepu do klauzury. Po prostu pustelnice. Moglibyscie zapytac czemu z taka regula zainstalowaly sie akurat w samym srodku milionowego miasta. Ale wlasnie o to chodzi. Kiedy sie tam instalowaly, zadnego miasta jeszcze wokol nie bylo. Tylko krzaki i wilkolaki. I witcher Gerald oprawiajacy smoka, byc moze.
......Kosciol w srodku, gdybyscie kiedykolwiek go odwiedzili, przedzielony jest przez cala wysokosc zelazna krata. Za krata jest jeszcze kotara, tez do samego sklepienia. Przednia czesc nawy dostepna jest wiernym, w tylnej urzeduja tylko one. Nie mozesz sie do nich w zaden sposob zblizyc, ani nawet ich zobaczyc. Ale mozesz je slyszec jak spiewaja podczas responsorium. Mowie wam: czad i full wypas.
......- No i co? - zapytal Maly z przejeciem. ......Pantarej przyjzal mu sie z ukosa, a Krobin powiedzial:
......- No i nic. Siedzialem tam w kacie, zeby soba zbytnio nie zanieczyszczac podnioslego wnetrza. I dopiero w polowie serwisu zaczelo do mnie docierac, ze cos jest nie w porzadku. Przede wszystkim nawa nie byla pusta, co jak na te pore bylo dosc niezwykle. Ale to dopiero po drugie. Bo po pierwsze i najwazniejsze nie bylo kotary.
......- Jezeli natychmiast nie zaczniesz znow oddychac to sie udusisz i umrzesz, - powiedzial Pantarej.
......Maly popatrzyl na niego z uraza.
......- Czego znowu od ciebie chcieli? - zwrocil sie do Krobina.
......Krobin machnal reka.
......- Robia pulapke na slonia. Zapomnieli czy ma byc w polnocnej czy w poludniowej czesci Stumilowego Lasu. Poza tym Malenstwo chcialo wiedziec czy moze na polowanie zalozyc mini i pantofle z obcasami.
......- I co im powidziales?
......- Ze to wszystko jedno. Slonie i tak nie istnieja, a Krolik i tak wpadnie w kazdy dol, obojetnie gdzie go wykopac. Zostawilem im kartke, ze wyszedlem i jestem zajety, ale oni ja zle przeczytali. Sadzili, ze poszedlem gdzies za jakims jetykiem. - Rozlozyl rece. - Czasami nie sa zbyt kumaci.
......- To jeszcze nic, - powiedzial znienacka Pantarej. - Ci moi kiedys omal nie wymordowali wszystkich czerwonoskorych na Wyspie. Bo sadzili ze zostalem przez nich porwany. A potem, kiedy robilismy abordaz, ta mala kretynka podpalila lont zanim zdazylismy sie zmyc z pokladu. Cud, ze nikomu niczego waznego nie urwalo. Mowilem jej potem, ze miala przeciez poleciec przodem, znalezc prochownie i poczekac na sygnal, ze juz po wszystkim i ze skaczemy do wody. A ona na to, ze sie starala zapamietac co powiedzialem, ale jest przeciez za mala by sie w niej zmiescilo az tyle slow na raz. ......- Ziemianie, - skwitowal to Maly. - Posiadalem kiedys niewielka planete. Tak mala, ze gdyby zalegly sie na niej baobaby zupelnie by ja rozsadzily.. Mowilem wiec tej idiotce, zeby mnie ostrzegla jesli cos zauwazy. Nie moglem przeciez ciagle miec oka na wszystko. Zreszta zawsze bylem w poblizu. Zwykle ogladalem zachod slonca, a kiedy sie konczyl przesuwalem po prostu krzeslo i moglem ogladac wszystko od poczatku. Ale z nia nie szlo sie dogadac. No i w koncu musialem sie stamtad wyprowadzic.
......- One juz takie sa, - podsumowal Krobin. - Mowilem wam o tym, - przypomnial.
......- Tak, - przyznal Panterej. - Mowiles. ......- Ale jak dotad tylko trzy albo cztery razy, - uzupelnil Maly. - Mozna bylo wytrzymac.
......- A w jaki sposob, - odbil pileczke Krobin, - zdolales panu sadowi Kozdupie udowodnic, ze konto B nalezalo do pozwanej a nie do kogos innego?
......- Kipawie, jesli juz. - Maly westchnal. - No coz. Wszedlem po prostu w stosunek konfidencki z najszkodliwsza instytucja po tej stronie galaktyki.
......- Izba Skarbowa, - domysli sie Krobin. - I nie bales sie, ze i ciebie przy okazji przeswietla? A moze wyslales anonim?
......- Nie czytaja juz anonimow, - oswiadczyl ze znastwem Pantarej.
......- Tak w kazdym razie mowia, - zgodzil sie Maly. - Wiec na wszelki wypadek podpisalem sie imieniem i nazwiskiem. I wyslalem list przez reprezentujaca mnie kancelarie. Nawet dostalem odpowiedz. Mogliby mi skoczyc, - dodal. - Spoznili sie. Teraz, zeby mnie nazywac podatnikiem, trzeba nosic korone.
......- Zostales arystokrata, - pokiwal glowa Krobin.
......- Niczym nie musialem zostawac, - powiedzial obojetnie Maly. - Jestem ksieciem.
......Zamilklismy, przypominajac sobie nagle, ze faktycznie nim jest.
......- A co bylo w liscie? - podjal po chwili Krobin.
......- Prawda.
......- To wszyscy rozumiemy, - zapewnil Pantarej. - A tak bez szczegolow?
......Maly znowu westchnal.
......- No wiec byc moze takze za jakas czesc tych moich pieniedzy kupila mieszkanie w Starym Kraju. Nawet niedaleko naszej dawnej Alma Mater, tyle ze po drugiej stronie Rakowic.
......- No i co?
......- No i nic. Wynajmowala je innym Ziemianom, oglaszajac sie z tym w Sieci. Uzywala przy tym tego samego adresu mailowego. Izba napisala mi, ze dziekuje za informacje, ale o zadnych wynikach dochodzenia fiskalnego mnie nie poinformuje bo nie jestem strona. Wiec bym sie o niczym nie dowiedzial, gdyby to ona sama nie zaczela tego streszczac panu sadowi Kozopycie. Na dowod jakim jestem zlym czlowiekiem, ze az na nia donosze.
......- Mowiles, ze nazywal sie Kipawa, - zaoponowal Krobin.
......Maly zbyl go machieciem reki. ......- Sad zapytal, po co to wszystko zrobilem. A ja na to, ze chodzilo mi o potwierdzenie adresu mailowego pozwanej. I ze uzywa go ona do spraw prawno-finansowych, takich na przyklad jak skladanie ofert w rozumieniu przepisow kodeksu cywilnego, artykul szescdziesiaty szosty. A nie do zabawy. A wiec mail uznajacy zasadnosc moich roszczen, pochodzacy z tego wlasnie i nalezacego do niej samej konta, nalezy traktowac jako uznanie dlugu przez dluznika. Quod erat demonstratum. I jeszcze, ze nie interesuja mnie podatkowe poczynania pozwanej. Ani zadne inne. ......- Tak mu powiedziales?
......- Tak wlasnie. To bylo pierwsze kuku, ktore sama sobie zrobila.
......- A moze ona jednak placila podatek od dochodu wyniklego z wynajmowania tego mieszkania? - zastanowil sie Pantarej.
......- Moze i placila, - wzruszyl ramionami Maly. - Ludzie robia czasami takie rzeczy, ze nie uwierzylibyscie nawet widzac je na wlasne oczy.
......- No, to juz ja wtedy miales.
......- Jeszcze nie. Wtedy dopiero pan sad zarzadal udowodnienia, ze A i ze B. Musialem wiec oplacic tego ich gminnego rzeczoznawce od przestepstw komputerowych. Moze zreszta byl powiatowy. Tak, mowie wam: w tej zabitej dechami dziurze na tarnowszczyznie, z ktorej ona pochodzi, powialo nagle wielkim swiatem.
......- I wtedy ona zrobila sobie drugie kuku, - powiedzial Pantarej.
......- Skad wiesz?
......- Remote viewing, mate. ......- No wiec, rzeczywiscie, - podjal Maly. - Na tej samej rozprawie, zeby uratowac to co wlasnie przed chwila sama sobie zepsula, zaofereowala rozwiazanie polubowne. Ze mianowicie odda pol kasy.
......- Skoro juz sama przyznala, ze jednak ma cos do oddawania, ja bym poczekal na calosc, - rzekl Krobin.
......- To wlasnie powiedzialem panu sadowi Kozopale, - ucieszyl sie Maly. - I na tym stanelo.
......- Pieknie, - pochwali Pantarej. - Nie myslales moze by samemu zostac adwokatem?
......- Nie mam czasu na robienie drugiej magisterki. Ale jezeli tez cos jej pozyczyliscie, moge wam udzielic porady jak to teraz odzyskac. ......Miedzy nami a sklepowa witryna naprzeciwko stala teraz limuzyna o podwyzszonym dachu. Kilka innych zatrzymalo sie tuz za nia. A przed nia, przebierajac ze zniecierpliwienia wszystkimi szesnastoma nogami, stal okryty kirem zaprzeg z czarnymi kitami na lbach. Powozila istota o wlosach upietych pod cylindrem; miala bardzo obcisle spodnie wpuszczone w bardzo wysokie buty.
......- Biednego by tak nie chowali, - zacytowal Maly.
......- Do rydwanu faraona przyrownam cie, przyjaciolko moja, - zacytowal cos zupelnie innego Krobin.
......- Tak wlasnie bylo, - przytaknal Pantarej. - Te nasze nowe laski staly tam rzadkiem, jedna obok drugiej, ulizane jak robokopy z "Addicted to love" - tyle ze w puentach i aksamitkach. No i zmniejszone do tych swoich czternastu czy pietnastu lat. Staly w pozycji baletowej numer szesc, trzymajac sie za lokcie za plecami. Powodowaly, ze zaraz za wejsciem do fortu istniala niewidzialna sciana. Po jej zewnetrznej stronie ludzie rozmawiali wchodzac, ale gdy przekraczali jej linie powietrze natychmiast przestawalo konduktowac akustyke.
......W powietrzu wisiala absolutna pewnosc, ze za chwile bedzie mialo miejsce cos calkowicie niewyobrazalnego. Zostanie odbyty jakis obrzed o charakterze inicjacyjnym. Stanie sie cos bachicznego i artemidyjskiego zarazem. I ze beda ofiary, tak wsrod uczestnikow jak i wsrod widzow. Cos zostanie z nimi zrobione i to cos bedzie mialo apokaliptyczne konsekwencje. I widzialem ze swego miejsca, ze one, te nasze nowe laski w wieku lat czternastu czy pietnastu, doskonale o tym wiedza. ......I nie wiem dlaczego, ale nagle doznalem wrazenia, ze nawet wypust kaponiery, na ktorej siedzialem, ma erekcje.
......- Ja wiem dlaczego, - powiedzial Maly. - W tym wieku to zupelnie normalne.
......Pantarej popatrzyl na niego i przez kilka sekund milczal nim odrzekl z naciskiem: - Niczego jeszcze nie wiesz. Ja tez jeszcze wtedy niczego nie wiedzialem. ......Znowu stala nad nami waiterka. Stala, jak zauwazylismy, w pozycji baletowej numer szesc, ale z dlonmi zlozonymi na podolku. Stac tak musiala juz od pewnego czasu, bo usmiechala sie tak, jakby mozna po niej oczekiwac gdyby tak wlasnie bylo.
......- Mister Pan? - zapytala.
......Patrzylismy za Pantarejem gdy szedl za nia w strone baru.
......- Gdzies juz o tym czytalem, - przypomnial sobie Krobin. - Zdaje sie, ze chodzilo o przywolywanie urodzaju w Sparcie czasow przed-klasycznych. Artemis Orthia, albo Wyprostowana, to byla nazwa rzezbionego slupa, byc moze z gruszy, do ktorego ofiare przywiazywano witkami wierzby i biczowano az do wystapienia reakcji orgazmalnej. Ofiara uzyzniala ziemie ejakulatami i krwia. Nagroda byl tytul artemidy i dwudziestosmiodniowy okres formalnego ubostwienia. Albo tytul herosa i dwudziestoosmiodniowy urlop na zobaczenie sie z zona i wykonanie orki.
......Maly popatrzyl na niego, ale nic nie powiedzial. Siedzielismy wiec w milczeniu. Pantarej wrocil po niedlugiej chwili.
......- O czym opowiadal? - zapytal wskazujac Krobina.
......- O systemie naprzemiennej opieki na potomstwem, - wyjasnil Maly. - Trzy i pol dnia tygodniowo zenskim, trzy i pol dnia tygodniowo meskim. Siewy, pokwitanie, dojzewanie, defloracja, dozynki i tak dalej.
......- Czego od ciebie chcieli? - przerwal mu Krobin.
......- Drobiazg. - Pantarej machnal reka. - Znowu po ciemku zadeptali Krokodyla. Przez cala noc podchodzili czerwonoskorych, ktorzy przez cala noc podchodzili piratow. Ktorzy z kolei przez cala noc podchodzili ich. Tak jest przez caly czas. Wszyscy sa ciagle niewyspani, bo gdy tylko zajdzie slonce na Wyspie zaczyna sie gromadne lazenie.
......- A Krokodyl?
......- Zrobili mu reanimacje wioslem. Chyba mu nie zaszkodzila, ale byc moze rozwalili przy tym budzik. Bede musial znowu skolowac nowy. - Pokrecil glowa. - Nie do wiary ile zlomu moze sie zmiescic do takiego jednego gada. Do tej pory musi juz chyba wazyc z tone, a mimo to dalej plywa!
......Cala trojka pokrecilismy glowami.
......- Tez kiedys plywalem, - powiedzial Krobin. - Wlasciwie nawet niezupelnie bylo to plywanie. ......Siedzialem po prostu w kacie obok poludnowej kolumny, pod nawisami baroku i innych smieci z roznych epok, i patrzylem na te grupe w poblizu oltarza. Bylo jeszcze bardzo wczesnie, ale juz na tyle jasno by nie dalo sie tego przeoczyc. To nie byli przypadkowi ludzie. Zawsze mozesz wyodrebnic z tlumu grupe, po sposobie w jakim wzgledem siebie siedza albo stoja. Po tym jak sie komunikuja na poziomie pozawerbalnym: gestami, spojzeniami. Subtelnym nachyleniem glowy. To jedna z pierwszych rzeczy, ktorej cie ucza. W pustej nawie nie mialem z tym najmniejszych klopotow.
......- Kto ucza? - zapytal Maly.
......- Nie pamietam. To jedna z drugich rzeczy, ktorych cie ucza. ......W kazdym razie mezczyzni byli w garniturach a kobiety w sukniach. Nie slubnych ale raczej w takich w jakich sie idzie na cudzy slub. Bylem pewien, ze sie znaja i ze przyszli tu razem. Ale to byla dopiero polowa sytuacji, bo nagle powzialem takie samo podejzenie takze wobec ksiedza a nawet i ministranta. Choc oczywiscie w ich przypadku bylo to duzo trudniej stwierdzic. Kiedy zachowujesz sie w ramach sztywnej konwencji, na przyklad celebry, ukrycie jezyka ciala przychodzi ci duzo latwiej niz gdybys probowal byc naturalnym. Udawanie, ze sie niczego nie udaje jest najtrudniejsza ze sztuk. Nikt cie tego nigdy nie nauczy. ......Ale to wszystko bylo po drugie, i moze wlasnie dlatego zauwazylem to najpierw. Dopiero kiedy w koncu zdalem sobie sprawe, ze spiew podczas responsorium ma zupelnie inne, nie tlumione przez kotare brzmienie, zrozumialem co naprawde jest nie tak.
......Maly nie poruszal sie i mial zupelnie okragle oczy. Pantarej wskazal go Krobinowi przy pomocy subtelnej komunikacji pozawerbalnej.
......- No wiec wlasnie wtedy, - podjal Krobin bez mrugniecia, - zwrocilem uwage na ten obraz na przeciwleglej scianie. Przedstawial rycerza w plytowej zbroi jadacego konno i wiozacego przed soba na siodle zupelnie naga kobiete. Siedziala po damsku, przodem do widza, z dlonmi na podolku, spuszczonymi oczyma i rozpuszczonymi wlosyma w kolorze archetypicznego dziewictwa. Jechali przez ciemny las, a ja mialem moze z dziesiec lat i bylem tym do glebi wstrzasniety. I nie zastanawialem sie gdzie podziala ubranie, czy jej tak nie zimno albo czy sie nie wstydzi. Nawet dokad jada i co tam beda robic. Frapowalo mnie wylacznie gdzie mogla, nie majac wszak kieszeni, schowac ten otwieracz do konserw. I jak sobie ewentualnie poradzi bez niego.
......Maly skrzywil sie, obrzucajac nas spojzeniem pelnym najglebszego zniechecenia. Bez jednego slowa wstal i ruszyl w strone wlasnie idacej ku nam waiterki.
......- Kosmici, - skwitowal Krobin, gdy oboje byli juz poza zasiegiem glosu..
......- Nie lubie go, - przyznal Pantarej.
......Krobin zadumal sie. ......- Coz, - rozlozyl rece. - Schizofrenia tez nie wybiera. ......- Ktos o normalnej potencji. - Pantarej uczynil wysilek aby zarechotac.. - Alez to pan Wolodyjowski! A skades sie tu wzial, Michale? Siedziales pod stolem, czy co? A po co mialem siedziec? Stalem sobie zwyczajnie. Gdyz, jak wszyscy wiecie, jestem na szczescie sredniego wzrostu.
......- Mnie wybrala, - uslyszelismy nagle zza jego plecow.
......W absolutnej ciszy Maly spokojnie usiadl na swoim miejscu. Jednoczesnie popatrzylismy w kierunku, w ktorym sie przed chwila oddalil i niektorym z nas wydalo sie, ze ciagle widza tam jego znikajace w polmroku plecy.
......Krobin kopnal Pantareja pod stolem.
......- Remote viewing? - zapytal polglosem.
......- Nie, - odpowiedzial Maly. - Time warping. ......W ogole na nas nie patrzyl. ......- Czas jest zawsze liniowy, ale nie zawsze dla zewnetrznego obserwatora, - uscislil. - Wszystko zalezy od punku odniesienia.
......Przygladalismy sie mu, jak powoli siega po nasze szklanki i zaczyna dostawiac je do zbalansowanej na srodku stolika piramidki: jedna na tym poziomie pod takim katem, inna gdzie indziej i na kancie, a jeszcze inna na samym szczycie w stanie chwiejnej i calkowicie niemozliwej rownowagi.
......- Znalem kiedys jednego zewnetrznego obserwatora, - powiedzial jak zwykle oczytany Krobin. - Pracowal w teatrze. Sprawowal urzad, ktorego funkcja polegala na przydzielaniu miejsc na widowni. Teodora miala wowczas czternascie czy pietnascie lat i jeszcze na swej drodze nie spotkala ani Justyniana, ktory jeszcze nie zostal cesarzem, ani Belizariusza, ktory jeszcze nie zostal jego glownym rywalem. Poki co wprawiala sie do swej przyszlej profesji bedac, mozna powiedziec, wnuczka Koryntu. Mimo ze juz w pelni rowinieta, jako wciaz nieletniej przyslugiwal jej przywilej bycia traktowana jak dziecko. W praktyce oznaczalo to, ze w lecie na przedstawienia wolno jej bylo przychodzic boso i majac na sobie tylko przepaske na biodra i szeroki kapelusz od slonca. Jej sztuka polegala na tym, ze w kluczowym momencie przepaska rozwiazywala sie i gdzies gubila. Teodora, skromnie zaslaniajac sie kapeluszem i skarzac na jakis dowcipnisiow, ktorzy jej ja mieli zerwac, glosno wzywala tego urzednika aby jej pomogl odnalezc zgube. Doprowadzala go tym do rozpaczy. Aktorzy na scenie mogli sobie wtedy wyglaszac co tylko chcieli. Mogli miec wiarygodne rozterki moralne albo nawet przekonujaco umierac. Publicznosc byla zachwycona, ale akurat na nich nikt nie zwracal najmniejszej uwagi.
......- Tak wlasnie bylo, - potwierdzil Pantarej. - Tylko nawet jeszcze bardziej. Z wyjatkiem mnie, bo ja widzialem wszystko a nie tylko to, co widzieli wszyscy inni. Wiecie moze jakie sa rozmiary biustonoszy? - zapytal nagle.
......Pospieszylismy z odpowiedziami, jeden z imperialna a drugi z metryczna..
......- To na nic, - zdecydowal. - Zalozmy, ze po prostu jeden, dwa i trzy. Moze jeszcze cztery, w nadzwyczajnych przypadkach.
......No wiec, - ciagnal - te nasze nowe laski z podstawowki mialy po trzynascie czy pietnascie lat i robily wszystko aby wygladc jak na to zaslugiwala okolicznosc. Widac bylo ze musialy wlozyc w to wiele cwiczen i przygotowan.. Ale akurat w tej jednej sprawie nie bylo szalu; wszystkie razem, a bylo ich szesc czy siedem, moze moglyby sie uskladac na pol. No, powiedzmy trzy czwarte.
......Ale mialy puenty i leginsy. I byly w aksamitkach.
......Biegly wiec gesiego, wysoko podnoszac kolana i obciagajac palce. Trzymaly sie z tylu na lokcie, dumnie wypinajac te swoje kolektywne zero siedemdziesiat piec. Konskie kupy majtaly sie za nimi jak prawdziwe ogony. W ciszy jeszcze bardziej napietej, niz ta co panowala dotad, zrobily pelne okrazenie. Dzieki temu przez nikogo procz mnie niezauwazony chlop w czapce-spuszczance mogl wczlapac w sam srodek parkuru. Gdy zaczely drugie kolko wyciagnal z gumofilca bat i zaczal stopniowo luzowac laze.
......- I co? - zapytalismy.
......- I nic, - powiedzial Pantarej. - Kiedy klusak poruszajac sie po spirali zrownal sie z laskami konczacymi swoje drugie kolko, nie zmieniajac tempa po kolei znalazly sie na kulbace, zrobily na niej pozycje i zeskoczyly po wewnetrznej, ustawiajac sie w lawe. Ta w najdalszym koncu dotrzymywala mu kroku a ta na w samym srodku drobiac puentami w piasku ciasno okrazala chlopa w fufajce, doskonale mieszczac mu sie przy tym pod ramieniem. Potem powtorzyly to jeszcze trzy albo cztery razy, zmieniajac pozycje z solowych na duety a potem tercety i tak dalej az do grupy. Cale kolko nie bylo wieksze niz zasieg bata. Chlop trzymal go wysoko aby nikt o tym nie zapomnial.
......No wiec to byl ten moment kiedy zrozumialem kim chcialbym zostac kiedy dorosne. Wyobrazilem sobie, ze jestem juz duzy, mam konduktorskie wasy i stoje na srodku kolka. W obu garsciach trzymam rekwizyty i przy ich pomocy przeprowadzam cos, co scina tlum w kamien. A na koniec zbieram aplauz.
......I tylko jednego nie moglem w tym wszystkim zrozumiec. Prawde mowiac nie rozumiem tego nadal.
......Zrobil pauze aby to w nas dobrze utkwilo. ......- To bylby wspanialy numer, - ciagnal. - Orkiestra gralaby uroczysta pawane na wejscie krola z elementami kankana. Laski mialyby czarne kity na glowach i srebrne dzwoneczki przy puentach. Nosilyby leginsy z fredzalami na pecinach. Wysoko podnoszac kolana wykonywalyby figury jak na paradzie kawalerii. Ja nosilbym bokobrody i bylbym w amarantowym fraku. Na koncu bata mialbym wspaniala kokarde, a z drzewca zwisalby dlugi posupelkowany rzemien. Bylbym slawny, uwielbiany i nieprzyzwoicie bogaty. ......Znow zrobil pauze.
......- Tylko na jaka cholere byl w tym wszystkim ten kon?
......Milczelismy, rozmyslajac o bogactwie i slawie. Pantarej spogladal na nas z tryumfem i wiedzielismy ze tej nocy na Wyspie nie bedzie zadnego podchodzenia. Zamiast tego wszyscy - czerwonoskorzy, piraci i poddani wladcy much - beda zgodnie wstrzymywac oddech, sledzac kolka zataczane przez miniaturowa lonze upleciona z nici pajaka i poganiana przez bat z pojedynczego zdzbla trawy.
......Krobin patrzyl gdzies ponad naszymi glowami, usmiechajac sie niewyraznie. ......- Wiec to bylo to cos, co z toba wtedy zrobiono, - pokiwal glowa ze zrozumieniem. - Tak. Cos takiego moze zmienic czlowieka.
......- Moglo sie przytrafic kazdemu z nas, - odrzekl uprzejmie Pantarej. ......- Kazdy jest woznica swojego losu, - potwierdzil sentencjonalnie Krobin.
......- Uprzaz zwieksza bezpieczenstwo nie tylko na wysokosciach, - zalicytowal Pantarej
......- Praca powodem wypadkow przy pracy. - Maly powiedzial to tak matowo, ze znow wszyscy na niego spojzelismy.
......- W porzadku, - odezwal sie po chwili Krobin. - Wydus to w koncu. Czego od ciebie chciala?
......Malemu skonczyly sie puste szklanki do ustawiania, jego dlonie lezaly teraz bezczynnie na krawedzi stolika.
......- Chce zebym do niej wrocil, - powiedzial cicho.
......- Oczywiscie, - zgodzil sie Pantarej. - Nie dosc, ze juz jej sie na pewno skonczyly pieniadze, ktore ci ukradla trzy lata i osiem miesiecy temu, to jeszcze po procesie musiala ci je oddac razem z kosztami sadowymi. Teraz jest wiec zadluzona u kogos innego, moze u tego alfonsa z trzyosobowym lozkiem. Albo na miescie u jakiejs chwilowki, ktora juz wlasne sklada pozew do pana sada Kopyzdry. Tak, niewatpliwie powinienes natychmiast do niej wrocic. Najlepiej od razu z walizka banknotow. Ale moze po prostu znowu zrob przelew. Zaoszczedzisz sobie klopotu. Nie bedziesz musial dralowac na lotnisko, wystarczy tylko sie zalogowac i stracic.
......Maly popatrzyl na niego jakby sie pukal w czolo. ......- W porzadku, - rzekl Pantarej. - Wiec nie chodzi o te suke od procesu tylko o te idiotke od baobabow. Jak ona cie tu wytropila? Myslalem, ze mielismy byle komu nie dawac numeru do tej knajpy?
......- Remote viewing, - podpowiedzial mu Krobin.
......- Nie chodzi tylko o baobaby, - powiedzial w koncu Maly, ze wzrokiem wciaz utkwionych w swych nieruchomych dloniach. - Znalazla zreszta kogos do tej sprawy; to pewien krol z sasiedztwa. Tylko ze okazal sie pijakiem. Wiecie, z tych co to pija zeby zapomniec jak sie wstydza tego, ze pija. ......- O tym ci opowiadala? - spytalismy z niedowierzaniem.
......- Tak. - Popatrzyl na nas i machnieciem zbyl nasze obiekcje. - To jej sposob na wyrazenia tego, ze mnie potrzebuje. Ona taka jest. Unikalna. I efemeryczna. Nie przetrwa jesli ktos sie o nia nie zatroszczy.
......- Nie przetrwa ten, kto sie bedzie troszczyc o nia, - powiedzial twardo Pantarej. - Zreszta, nie warto sie przywiazywac. Przy jednej dziurze zaden kot nie wyzyje. Prawda, Krzysiu?
......Krobin zignorowal zaczepke.
......- Znajdz sobie inna roze, - powiedzial po prostu.
......- W kazdym razie, - Pantarej tez nieco zlagodzil ton, - we wszechswiecie nie brakuje niewielkich planet do zagospodarowania.
......Maly zupelnie nie wygladal na przekonanego.
......- Znalem kiedys jedna niewielka planete, - nawiazal zrecznie Krobin. - Wlasciwie nie byla nawet planeta, choc w pewnym sensie stanowila cialo niebieskie.
......Jak wspomnialem, nie bylo kotary. Gdy sie wreszcie odwrocilem - a sprobujcie sie odwrocic w kosciele: czlowiek od razu wychodzi na wiesniaka, wiec choc moze to zrobic w kazdej chwili, walczy tylko ze soba az do zupelnego zdretwienia karku - ale kiedy w koncu to jednak zrobilem, zobaczylem je. ......Byly tam, za krata, rzedami pochylone kazda za swoim klecznikiem. Mialy bardzo do siebie podobne, skupione i nieco blade twarze. Niektorym widac bylo glebokie cienie miedzy policzkami a podwijka. Nie wygladalo, by niezwyklosc sytuacji zaprzatala je w jakimkolwiek stopniu. Spiewaly tego dnia, tak samo jak spiewaly codziennie od zalozenia miasta. A nawet wczesniej, kiedy miasta jeszcze nie bylo, a ich maly klasztor stal na Okole u podnoza Zamku. Wokol ich mikroskopijnego sanktuarium powstawaly i upadaly monarchie, toczyly sie wojny lokalne i swiatowe, panoszyly hordy barbarzyncow z Mongolii, niemcowni czy sowdepii - a one spiewaly zawsze tak samo. I zawsze to samo, niezaleznie od chwilowych mod i fanaberii.
......Ale jednak byl to zupelnie inny dzien, a w kazdym razie nie taki, jaki w ich wspolnocie zdarza sie codziennie. Bo jedna z nich, ta ktora kleczala w samym srodku pierwszego rzedu, nosila bialy kwef a nie czarny jak wszystkie pozostale. Dopiero wtedy zrozumialem w czym tak naprawde uczestnicze i czemu grupa w nawie byla ubrana odswietnie. I dlaczego ludzie ci wydawali sie byc pograzeni w nastroju, ktory na skali znajduje sie dokladnie w polowie odleglosci miedzy weselem a zaloba.
......- Mielismy sie usmiewac, - przypomnial Pantarej.
......- I bedziecie. Mowilem przeciez, ze to smutna historia. Komedia rowna sie tragedia plus czas, - pouczyl nas, niedoksztalconych. - A czasu od tamtego dnia minelo wystarczajaco duzo.
......- Trafilem kiedys w sam srodek jednej komedii, - odezwal sie Maly.
......Patrzyl teraz w okno, przez cala szerokosc ulicy, na nasze odbicia w witrynie na przeciwko. Zaczynalo juz szarzec i w sali zaswiecono lampy. Aureole zarowek nakladaly sie na nasze twarze, rozmazujac rysy i nadajac im karnacji bardzo starego malowidla. Wygladalismy jak trojka anominowych swietych, ktora do Wieczernika przyszla za wczesnie i przy kuflu czeka teraz na reszte ferajny. Nie poznawano nas jednak. Nikt do nas nie machal ani sie nam nie klanial.
......- To bylo zaraz po tym jak sie znalazlem na Ziemi, - podjal Maly. - No, moze nie tak zupelnie od razu. ......Wiecie jak to jest: budzisz sie pewnego ranka i jacys duzi ludzie mowia ci, zebys konczyl sniadanie bo pora juz do przedszkola. Potem dowiadujesz sie ze to twoi rodzice i ze powinienes ich sluchac kiedy ci mowia, zebys sie w koncu nauczyl wiazac sznurowki, bo nie mozesz sie przeciez ciagle spozniac do szkoly. Potem mija jeszcze jakis czas i zanim sie obejzysz jestes juz na studiach. Potem je konczysz. - Westchnal. - Bywalo romaicie. Raz lepiej, a raz tak sobie. Az w koncu znalazlem sie tutaj.
......Wykonal kolisty gest zamykajacy w sobie stolik, przy ktorym siedzielismy, caly lokal ze stolikami podobnymi do naszego, a wreszcie i kraj, w ktorym tego rodzaju lokale znalezc mozna na co trzecim rogu co drugiej ulicy. ......Pokiwalismy glowami. Doskonale wiedzielismy jak to jest. Wszyscy trzej przeszlismy przez dokladnie to samo.
......Maly tez pokiwal glowa.
......- Zanim sam sie przeprowadzilem, - podjal znow, - obserwowalem jak to sie odbywalo z moimi znajomymi z roku. Byl taki czas, ze po prostu znikali. Jeden po drugim. Pakowali sie i juz ich nie bylo. To bylo jak epidemia. Czasami ktorys z nich przysylal potem jakas wiadomosc i w ten sposob infekcja roznosila sie coraz dalej. ......Mniej wiecej w tym czasie byl w Starym Kraju pewien szopenfeldziarz. Bardzo sie przyczynil do tego exodusu. Mozna powiedziec ze robil wszystko aby na miejscu nie zostal nikt zywy. Przez pelne dwie kadencje chwalil sie po telewizorach, ze zrobi druga Irlandie. Rzeczywiscie w koncu do tego doprowadzil. Byla to jedyna obietnica, ktorej dotrzymal. Tylko ze przypadkiem wtedy oznaczalo to juz cos zupelnie innego. Bo gdzies w miedzyczasie leperkuny daly sie urobic mandarynom z Brukseli i pewnego dnia oddaly im cale swoje zloto. Zamienili sie na pieniadze: oddali wszystkie ktore mieli, a w zamian otrzymali bezwartosciowe monetki z sylwetka kontynetu, gwiazdkami w okreg i czyms tam jeszcze. Po prostu paciorki i perkal. To sie moglo skonczyc tylko w jeden sposob.
......Nie bylo mnie tam wtedy, ale slyszalem opowiesci o tym jak to sie odbylo. Z dnia na dzien zniknely z rynku wszystkie oferty. Firmy zamykaly sie tak gesto, ze okragla dobe slychac bylo niemilknacy trzask drzwi. W ciagu kilku tygodni populacja Dublina spadla o polowe; w ruinach miasta zostali wylacznie tubylcy, ktorzy byli miejscowi i dlatego nie mieli dokad wiac. Wzdluz i wszerz z krajobrazu wystawaly tylko ziemniaki i barany - te ostatnie oczywiscie na dwuch nogach. Wloczac sie bez celu po pustych ulicach skrobaly sie po glowach w zadziwieniu jak tez do tego wszystkiego moglo dojsc.
......Oczywiscie, jak to zwykle w takich razach, nie wszyscy stracili. Linie lotnicze na przyklad mialy swoje zlote zniwa - w trzy miesiace sprzedali uciekinierom pol miliona biletow w jedna strone. To samo spedytorzy, wyworzacy cale tiry mienia przesiedlenczego. Faceci od przeprowadzek. Pawnbrokerzy.. I zwykli zlodzieje: ci z Dublina, ktorzy seriami wlamywali sie do opuszczonych mieszkan i ci z Brukseli, ktorzy do tego wszystkiego doprowadzili.
......Nie bylo mnie tam, na szczescie, ale przez otwarte okno obserwowalem jak ta sasiednia wyspa tonie. Szczury uciekaly z niej we wszystkich kierunkach. Czesc z nich probowala sie zahaczyc u nas, ale u nas tez bylo niewesolo.. Czlowiek musial sie imac czegokolwiek, co zdolal znalezc. ......Sam siedzialem wtedy ze stadem szympansow przed trzydziestka. Przez caly dzien musieli miec radio ryczace na full, w kolko te sama stacje nadajaca w kolko ten sam program. Najnowsze super-takie-same-jak-poprzednio przeboje, super najnowsze reklamy ktorych jeszcze nie slyszeliscie od czterdziestu ostatnich sekund. I niusy o tym co najwazniejsze na swiecie: kto komu co pokazal i kto niezwykle wprost slawny o tym czy o owym sadzi. Byli duzymi gowniarzami, ktorym ktos popsul mozgi jeszcze zanim mieli szanse zeby sie zaczac rozwijac. Przez ich biurka przechodzily rysunki wartosci milionow, w nieruchomosciach i inwestycjach, a oni zachowywali sie jak idelany target dla najglupszych seriali. W dodatku szefem tego interesu byl naturalizowny pakistan z przerostem ego i pokoleniami plemiennego dziedzictwa we krwii. Kiedy juz ci placil, nalezales do niego; miales obowiazek smiac sie z jego dowcipow, patrzec jak mowi i sluchac jak je. Byla to najgorsza robota jaka kiedyklwiek mialem.
......Naswietlam wam te kwestie, abyscie nie sadzili ze chocby zlamany pens przyszedl mi wtedy latwo.
......- Rozumiemy, - zapewnil Pantarej.
......- No wiec, - Maly znow zapatrzyl sie za okno, - niektore z tych uciekajacych szczurow okazaly sie znajome. Na przyklad z uczelni.
......- Po ilu latach ja wtedy znowu zobaczyles? - spytal rzeczowo Krobin.
......- Dwunastu, - odpowiedzial Maly, a Krobin syknal jakby go cos uparzylo..
......- Tak, - przyznal Maly. - Ale pewien rodzaj sentymentu latwo nie umiera. Zas cellulit ma okazjonalna zdolnosc do bycia zupelnie niewidzialnym.
......- Feromony, - domyslil sie Pantarej.
......- Tak, - przyznal znow Maly. - To byl atak chemiczny.
......- Ale mowiles, ze pan sad Kozinawoz nie uwierzyl w trzymiesieczny konkubinat.
......Maly rozlozyl rece.
......- Czyz jestem strozem wiary brata mego? Poza tym, - dodal, - on sie chyba jednak nazywal po prostu Mierzwa. Bez zadnych koz.
......- Krotko mowiac, - zreasumowal Krobin, - mimo ze samemu bedac w recesji, poratowales ja w potrzebie. Byla to sprawa czysto kolezenska. Nawet jesli kolezanka nieco ci pomogla podjac te decyzje. Bardzo sie starala?
......- Zrobila co bylo w jej mocy.
......Krobin ze zrozumieniem pokiwal glowa.
......- Starosc nie radosc, - powiedzial. - A co na to wszystko ten alfons?
......- Moim zdaniem to on ja do ciebie przyslal, - oswiadczyl Pantarej. - W tej calej Irlandii ziemia usuwala im sie juz spod nog, wiec powiedzial do niej: wracam do Starego Kraju przygotowac miekkie ladowanie. A ty, szparka, dygaj tymczasem do tego klyjenta, tego naszego dawnego znajomego z roku co to teraz mieszka w sasiednim krolestwie, i skoluj nam od niego na rozruch. Tylko spraw sie dobrze, mewka, zebym nie musial brac sznura od zelazka. A kiedy juz mu te twoje pieniadze przywiozla powiedzial: podpisywalas mu jakis papier? No to o co chodzi? Pobajeruj go sobie jeszcze troche, a potem buzia w kuban. Bo lanie.
......- Bardzo realistycznie, - pochwalil Maly. - Nie myslales moze by zostac gwarologiem?
......- Nie mam kalend popsztalac nastepnej masterki. Gitujesz, malolat?
......- Gituje.
......Krobin wykonal gest balansowania ramion wagi.
......- Jezeli tak sie sprawy mialy, - zastanowil sie, - to w okresleniu 'glupia suka' nalezaloby bardziej zaakcentowac przymiotnik kosztem rzeczownika.. Ale moglo byc odwrotnie i to ona byla, by tak rzec, osobowoscia sprawcza tego duetu.
......- Sznuruj, wafel, na chawire, - zobrazowal te wersje Pantarej. - A ja tu jeszcze na odlot obkitram puzona. I jakby co to swiecisz za mnie na spytce.
......- No i swiecil, - przytaknal Maly. - Tylko ze pilat nie kupil kitu. Zreszta nie ma sie co dziwic; nie jest latwo przekonywujaco zeznawac o czyms, czego sie nie widzialo na oczy. Ale najzabawniejsze jest cos zupelnie innego. Nawet gdyby jakos udowodnila ten swoj kombinat nic by jej to nie dalo. W kombinatach z definicji nie ma wspolnoty majatkowej, wiec kazda wzajemna pozyczka dalej jest pozyczka. Od poczatku bronila niewlasciwych pozycji. I przez caly proces zadne z nich tego nie zauwazylo.
......- Bravo, mon general! - Krobin udal, ze klaszcze dystyngowanie. - Tak sie wygrywa biwy.
......- Jednakze, - zastrzegl Maly, - pozostal pewien niedosyt. ......- Wygrales. Odzyskales. Zabawiles sie. Przerobiles ich wszystkich na szaro, - wyliczyl na palcach Pantarej. - Jeszcze ci malo?
......- Jest to juz jednak mimo wszystko definitywny koniec znajomosci, - wyjasnil Maly. - Do tej pory w pewnym sensie ciagle jeszcze korespondowalismy, nawet jesli za posrednictwem pana sada Koziokupy, czy jak mu tam ostatecznie bylo. Poza tym mogla przeciez jeszcze apelowac, zeby moc poniesc koszty przegranej takze i w drugiej instacji. Mogla prosic o rozlozenie na raty; placilalby wtedy przez iles-tam-dziesiat miesiecy i bolaloby to ja za kazdym razem. Moglaby sprobowac sie migac od placenia i wtedy ja moglbym uruchomic egzekucje komornicza. W ostatecznosci moglaby rozpaczac i spazmowac. Albo prosic mnie o umozenie dlugu, nalepiej od razu na czworakach i ze szpicruta w zebach. Ale ona zamiast tego wszystkiego po prostu zrobila przelew. Od razu na cala sume. Po tylu latach moglem oczekiwac czegos wiecej, czyz nie?
......Pantarej pokiwal glowa.
......- Postapila nad wyraz malostkowo, - przyznal. - Pozbawila cie elementarnej satysfakcji z wygranej. Wysoki sadzie, wnosze o przesuniecie akcentu z powrotem na rzeczownik.
......- Znalem kiedys jednego rzeczownika, - powiedzial Krobin. - Do samego konca byl bardzo rzeczowy.
......To wlasnie on, ksiadz, pod koniec nabozenstwa dal znak tym z nawy. A wtedy oni, ci zalobni weselnicy, wstali i gesiego ruszyli w strone kraty. Mniszki rowniez podniosly sie ze swych klecznikow by wianuszkiem otoczyc te jedna na samym srodku. A kiedy juz wszyscy sie tam znalezli, takze i ja wyszedlem z mego konta i cichutko dolaczylem do konca kolejki. Bo widzicie, tych z nawy, wliczajac ksiedza i ministranta, bylo dziesiecioro albo pietnascioro. A ona byla tylko jedna. Ogonek uformowal sie wiec niejako samoistnie.
......Mozliwe, ze kiedys ta wlasnie mniszka zostanie przeorysza i jej osobisty dzienniczek trafi do kroniki klasztoru. Przyszli historycy studiujac go za tysiac lat, snuc beda teorie kim byl ten nikomu nieznany gosc, z ktorym ona, w ostatnim dniu swego nowicjatu, sciskala sie w kosciele na oczach krewnych, wspolsiostr oraz kaplana w szatach liturgicznych. Jakas tajemnica rodzinna czy moze romansowa z mlodych lat? Nielegitymizowany kuzyn czy brat? A moze cos zupelnie innego, bo w koncu czyz zachowaja sie jakies swiadectwa ze widzial mnie ktokolwiek poza nia? Ktoz moze wiedziec, z ktorej strony i pod jaka postacia nadejsc moze objawienie? Jej zawsze nad nia czuwajacy aniol stroz zamanifestowal sie oto w tym kluczowym momencie by jej pogratulowac i, obejmujac ja przez krate, szepnac do ucha: jestem z ciebie dumny. Z pewnoscia ona sama do konca zycia bedzie sie nad tym zastanawiac. Choc moze takze z pewnym rodzajem niepokoju czy przy okazji nie doszlo aby do jakiegos naruszenia reguly. A moze nawet cudzolostwa. ......Nie ma sie z czego chichrac, - zgromil nas, profanow. - Kiedy sie jest mniszka w zakonie kontemplacyjnym byle co moze byc cudzolowstem. Juz sama wiedza, ze w ogole istnieje cos takiego jak cudzolostwo moze byc powaznym ryzykiem wystapienia cudzolostwa. Albo choc ryzykiem wystapienia takiego ryzyka.
......W kazdym razie, kiedy w koncu przyszla moja kolej, czulem, ze postapilem slusznie. W przeciwnym razie bylbym przeciez jedynym obecnym, ktory by w tym nie uczestniczyl. A kiedy kotara zostala na powrot zasunieta, nikt mnie stamtad nie wyrzucil, ani nawet zle na mnie nie spojzal. Cala grupa, razem z ksiedzem i ministrantem po prostu wyszla. Bylem ostatnim, ktory ich - i ja - widzial razem.
......- Ladne, - ocenil Maly.
......- To jeszcze nie koniec. ......Krobin z namaszczeniem wyczekal pare sekund
......- Jezeli mysleliscie kiedys, - ciagnal, - ze wstapienie do zakonu konteplacyjnego jest rzecza latwa to mozecie o tym zapomniec. Jest na tej planecie kilka mniej wymagajacych profesji. Mozna na przyklad byc minerem, albo pracowac w kopalni. Albo pracowac w kopalni na polu minowym. ......Sam nowicjat moze trwac i pietnascie lat a nigdy krocej niz szesc czy siedem. Przez ten czas mozesz opuscic mury kiedy tylko zechcesz, ale tez w kazdej chwili mozesz uslyszec, ze jednak nie jestes wlasciwa osoba. To nie jest jak proba, ktora ma cie sprawdzic czy wytrzymasz, tylko jak test ktory ma ocenic czy sie nadajesz. I ona musiala przez ten test przejsc. Tego wlasnie dnia sie zakonczyl. Ci ludzie, jej rodzina i krewni, przyszli wiec aby sie z nia pozegnac. To byl pogrzeb. Niewykluczone ze przynajmniej niektorzy z nich tak na to patrzyli.
......I to samo dotyczylo mnie. Bo my - ja i ona - nigdy sie juz wiecej nie spotkamy. Ani nawet nie bedziemy mogli porozmawic. Cokolwiek sie od tego dnia az do konca swiata, na tym globie lub gdziekolwiek indziej, wydarzy albo nie, to cos zastanie nas osobno. Jakikolwiek efekt tej naszej - przyznaje: dosc pobieznej - znajomosci nastapil albo nie nastapil, nigdy sie o tym nie dowiem.
......- Miales racje, - powiedzial Pantarej. - To bylo smieszne.
......Maly znow spogladal w okno.
......- Ktoz moze wiedziec, - powtorzyl. ......Potem spojzal na nas i pojelismy, ze to bylo pozegnanie.
......- Ja tez juz musze leciec, - powiedzial wtedy Pantarej.
......- Uwazaj na odzutowce.
......- Te lamagi nie widza nawet latajacych talerzy. Jak mieliby zobaczyc mnie?
......- Czasami widza, - zapewnil go Maly. - Ale sie tym nie chwala. Od takiego czegos mozna stracic licencje. Widujesz cos czego nie ma - nie nadajesz sie na pilota. Proste?
......- Proste, - potwierdzil Krobin.
......Odwrocil sie ku naszym odbiciom w witrynie na przeciwko. Stalismy tam wszyscy trzej, zbierajac z krzesel nasze kurtki. Krobin skinal i zobaczyl jak pozostale dwa odbicia odwzajemniaja gest.
......A po chwili juz ich nie bylo.
......Polozyl na stole kilka banknotow z podobizna Krolowej, przystawil je jedna z pustych szklanek i wyszedl. Zmierzchalo juz a musial jeszcze zlapac ostatni wieczorny autobus do Stumilowego Lasu.
......
......
......
......-- -- --
......Zmrogg
......www.z-u-i-u-z.tumblr.com/archive
......
......
......Wystapili:
......-- -- -- -- --
......
......Krobin (Christopher Robin) - Krzys
......Pantarej (Mr. Pan) - Piotrus Pan
......Maly - Maly Ksiaze
......
......W pozostalych rolach:
......
......Waiterka z pubu "The Fir Tree" w Cowley.
......
......Uwazny czytelnik w osobach wspomnianych w opowiesci o procesie moze rozpoznac niektore postacie z "Rzeznika spod Brzeska". Zwlaszcza Panczowilje, najstarsza corke padrona Jambrozego Jantosza, oraz jego dwuch gosci: tego pierwszego i Tego Drugiego.
......
......
......
......
......
......
......
......
......
......
......
......
......
......
......
......
......
......
......
......
......
......
......
......
......
......Po napisach ......-- -- -- -- -- -
......
......- czyli scena, ktora sie nie zmiescila -
......
......
......Maly opowiada o pewnym epizodzie, rzucajacym nieco wiecej swiatla na osobnika nazywanego przezen alfonsem:
......
......- Jezeli to on jej doradzal na moim procesie to nie dziwie sie ze przerznela. Ten gosc mial ogolna tendencje do powodowania klopotow wszedzie gdzie sie zjawil. Oczywiscie nigdy wlasnych. Zawsze dotyczyly one kogo innego. Byc moze po prostu tym razem przyszla kolej na nia.
......Poniewaz oboje byli przyjezdni, on hanys a ona z tej swojej miescinki na tarnowszczyznie, w czasie studiow mieszkali na stancji. Ale nigdy razem. Jak sie zdaje, na dosc wczesnym etapie znajomosci doszli do wniosku, ze na dluzsza mete nie byliby w stanie ze soba wytrzymac. Przeszli wiec na rozsadne dozowanie zycia we dwoje. Byl to i tak hardcore, przynajmniej w opinii tych, z ktorymi kiedys przez pierwszych kilka miesiecy studiow, dzielila zenski skladzik w akademiku. Twierdzily, ze z nia nie dawalo sie wytrzymac ani sekndy. Z pewnoscia przesadzaly, sadzilem wowczas. Nie nalezy, uznalem, niedoceniac elementu wzajemnych damskich animozji, wynikajacych z konkurowania o wzgledy potencjalnych przyszlych mezow i kochankow. Bylem, jak widzicie, bardzo skromnym czlowiekiem. Wszyscy bylismy skromi. Jak to na studiach.
......W kazdym razie, mieszkali zawsze osobno i na ktoryms tam roku wypadlo jej wynajmowac pokoj opodal wowczas jeszcze istniejacego Solvayu. Ulica nazywala sie Fredry, a dom mial numer osiemdziesiat trzy i byl caly podzielony na pokoje, bo jego wlascicielka zyla ze studentow. W dniu wyprowadzki doszlo jednak do jakiegos nieporozumienia na tle finansowym i ozezlona landlordka zasekwestrowala suce drukarke - zwykla plujke A4 na elpecie, ale w tamtych czasach tego rodzaju gadzety kosztowaly majatek. Suka zadzwonila wiec po swego alfonsa. Ten zas zaraz po przyjedzie zadzwonil na policje. Policja, o dziwo, przyjechala.
......Byly to czasy kiedy Stary Kraj nie byl jeszcze panstwem istniejacym tylko teoretycznie, jak to onegdaj przy osmiorniczkach wychlapal jeden byly minister z bylego rzadu bylego premiera od bylej drugiej Irlandii. Krotko mowiac kraj drugiego swiata, ale jeszcze nie - slowami owego ministra - chuj, dupa i kamieni kupa. Wiec policja przewaznie przyjezdzala.
......Policjanci, jak to zwykle oni, rozeznali sytuacje kierujac sie na zrodlo decybeli. Zywo gestykulujaca jedna reka (bo w drugiej ciagle trzymala drukarke) wlascicielka stala sie tym samym glowna podejzana zajscia. Ich pierwsze pytanie nie dotyczylo jednak tego o co chodzi, ani kto komu i co jest winien, tylko czy ci wszyscy mieszkajacy u niej ludzie maja pod tym adresem tymczasowe zameldowanie. Byly to czasy kiedy wukalstwo (firma WKU, filia w kazdym miescie) ciagle jeszcze robilo okazjonalne naloty na przybytki kwaterujace studentow, albo rozne indywidua, ktore tylko twierdzily, ze sa studentami. Prawdopodobnie nastepne, bardzo w tej sytuacji pomocnicze, pytanie mialo spenetrowac czy gospodyni swoj proceder zglosila gdzie trzeba i czy gdzie trzeba ile trzeba za to odprowadza jak trzeba. Oraz jak to moze udowodnic.
......Ale do zadania tych pozostalych pytan nie doszlo. Doszlo za to do pouczenia ciagle wrzeszczacej baby, ze jej dom prawdopodobnie nie spelnia wymogow sanitarno-epidemiologicznych oraz przeciwpozarowych jakie stawia sie jednostom zbiorowego czasowego zamieszkania - zupelnie jakby akademiki takie normy spelnialy. I ze w zwiazku z tym wszyscy, ktorzy w domu baby nie sa nia sama albo jej najblizsza rodzina, maja w tej minucie wypierdalac. Czego baba lepiej zeby osobiscie dopilnowala, o ile nie chce miec klopotow wiekszych niz na to zasluguje. Byla godzina dwudziesta pierwsza albo druga, srodek tygodnia, listopad i wlasnie jakby lekko mzylo. ......Tymczasem suka przeniosla swa cenna drukarke A4 po elpecie z chodnika, gdzie ja postawila baba, na tylne siedzenie alfonsowego cinquecento, sama siadla z przodu, naprzeciw przyklejonego do deski rodzielczej kompasu, i oboje odjechali. ......Przypuszczalnie wiekszosc jej bylych wspollokatorow nie studiowala na Polibudzie, a w kazdym razie nie na tym samym co ona wydziale, poniewaz ani nazajutrz na zajeciach ani w ogole potem nie doszlo na tej uczelni do morderstwa, ani nawet do solidnego sklepania komus maski. Ale, jako sie rzeklo, byly to zuplenie inne czasy.
......
......
......

Czekajac na Godotke

Nowy film z video.banzaj.pl więcej »
Redmi 9A - recenzja budżetowego smartfona