Grupy dyskusyjne   »   pl.soc.polityka   »   Czerwony ukad

Czerwony ukad

Data: 2013-11-09 04:42:22
Autor: Mark Woydak
Czerwony ukad

W 1992 r. Leszek Miller w wywiadzie dla „Trybuny Ludu” wypowiedział zdanie,
które mówi niemal wszystko o fundamentach III Rzeczypospolitej: „Wielu
myśli, że kupili sobie milczenie i że ich tajemnice spoczywają w archiwach
MSW. Ale być może nie wszystko znajduje się na Rakowieckiej”. Z całą
pewnością dysponenci tych tajemnic mają mocne karty w grze o Polskę, jednak
nie ta wiedza jest dziś największym problemem, ale stworzenie układu, który
pozwolił na pozakulisowe działania często anonimowych reżyserów życia
politycznego w III RP.

Budowanie układu

Norwegowie po drugiej wojnie światowej doskonale wiedzieli, że dla dobra
kraju i przyszłych pokoleń potrzebne jest całkowite zerwanie z państwem
Quislinga, czyli państwem zdrajców i kolaborantów. W ciągu dwóch lat od
zakończenia II wojny światowej nastąpiło tam całkowite rozliczenie
współpracowników kolaboracyjnego rządu: osądzonych zostało blisko 100 tys.
osób, wykonano 25 wyroków śmierci, członków partii Nasjonal Samling
pozbawiono prawa do piastowania urzędów państwowych, zasiadania w zarządach
spółek, pełnienia wyższych funkcji społecznych, utracili oni prawo do
wykonywania takich zawodów, jak adwokat, lekarz, dentysta itp. oraz prawo
do posiadania własności prywatnej.

Ich dzieci i członkowie rodzin aż do trzeciego pokolenia nie mogli
piastować żadnych stanowisk państwowych. A w Polsce stało się dokładnie
odwrotnie; dawni komuniści stali się dzisiejszymi kapitalistami i
biznesmenami, zabezpieczyli kariery swoich dzieci we wszystkich kluczowych
dla funkcjonowania państwa dziedzinach i stworzyli układ silniejszy od
tego, który był pod przewodnią rolą PZPR.

Głównymi architektami nowego układu –zdaniem dr. hab. Sławomira
Cenckiewicza – byli ludzie tajnych służb – wywiadu oraz kontrwywiadu
cywilnego i wojskowego PRL. Od połowy lat osiemdziesiątych służby te
zajmowały się kontrolą handlu zagranicznego i tworzeniem tzw. spółek
polonijnych, przygotowując proces uwłaszczenia nomenklatury w oparciu o
prywatyzację państwowego majątku.

W 1982 r. weszła w życie ustawa ułatwiająca działalność firmom polonijnym i
od tego czasu wywiad wojskowy tworzył w wielu krajach świata swoje
ekspozytury, działające jako przedsiębiorstwa handlowe, produkcyjne i
usługowe. Jest to jednocześnie czas, gdy firmy polonijne zakładała niemal
cała późniejsza czołówka biznesu III RP, m.in. Ryszard Krauze, Jerzy
Starak, Piotr Buchner, Zbigniew Niemczycki, Jan Wejchert.

Do kontroli wszystkich takich przedsiębiorstw w PRL władze powołały
Polsko-Polonijną Izbę Handlową Inter-Polcom, a w jej władzach zasiedli Jan
i Henryk Kulczykowie, Jan Wejchert, Kazimierz Pazgan i wielu innych. Po
1989 r. blisko 2,5 tys. osobowych źródeł informacji służb wojskowych
zostało ulokowanych w urzędach centralnych, administracji publicznej,
organizacjach społeczno-politycznych, na uczelniach, w mediach, w bankach,
firmach prywatnych, spółkach i przedsiębiorstwach państwowych. Nie był to
jednak problem tylko i wyłącznie okresu transformacji, bo skutki tego
ulokowania agentury odczuwaliśmy także po jego zakończeniu.

Profesor Feliks Grądalski, wykładowca w Katedrze Teorii Systemu Rynkowego
Szkoły Głównej Handlowej w Warszawie, uważa, że u nas w wyniku zgody ekipy
Tadeusza Mazowieckiego na zaniechanie dekomunizacji proces prywatyzacji bez
lustracji i dekomunizacji doprowadził do symbiozy władzy politycznej z
władzą ekonomiczną oraz utworzenia układu postkomunistycznego.

Pierwszy milion na rozruch

To właśnie ludzie związani z wywiadem wojskowym i tajnymi służbami PRL byli
głównymi kontrolerami i beneficjentami Funduszu Obsługi Zadłużenia
Zagranicznego, którego dyrektor generalny Grzegorz Żemek po latach
powiedział przed sądem: „FOZZ powstał m.in. po to, abym mógł kontynuować
zadania zlecone mi przez wojskowe służby specjalne”.

Sam Grzegorz Żemek (współpracownik Zarządu II Sztabu Generalnego o ps.
„Dik”) był osobą bardzo doświadczoną w sektorze handlowo-bankowym, w którym
przez szereg lat piastował kierownicze stanowiska. Nie mniejsze
doświadczenie posiadał we współpracy z wywiadem wojskowym, dla którego
robił analizy ekonomiczne i polityczne, typował kandydatów do werbunku,
oceniał partnerów biznesowych i dokonywał operacji bankowych. To wywiad
ulokował go jako radcę w przedstawicielstwie Banku Handlowego w Paryżu i
Luksemburgu, który był agendą Narodowego Banku Polskiego.

Z tajnymi służbami PRL związani byli także inni członkowie rady nadzorczej
FOZZ (przed 1989 r. wszyscy byli również związani z sektorem finansowym i
bankowym): Janusz Sawicki „Jasa”, „Kmityn”, w latach osiemdziesiątych
etatowy, niejawny pracownik MSW, Wojciech Misiąg „Jacek”, Jan Boniuk „Bon”,
„Donek”, Grzegorz Wójtowicz „Camelo”, „Camel”, Dariusz Rosati „Buyer”,
Zdzisław Sadowski „Robert” i Jan Wołoszyn „Okal”. Michał Falzmann,
inspektor NiK, który wykrył nieprawidłowości w Funduszu Obsługi Zadłużenia
Zagranicznego i doprowadził do ich ujawnienia, obliczył, że w wyniku
niejasnych operacji finansowych na działalności Funduszu Obsługi Zadłużenia
Zagranicznego państwo straciło ogromne, a na dodatek niemożliwe do
dokładnego określenia sumy.

Wystarczy podać, że sąd oskarżył Żemka o to, że z powodu jego działalności
Skarb Państwa stracił na aferze FOZZ co najmniej 119,5 milionów dolarów
amerykańskich, 9,6 milionów marek niemieckich, 16,8 milionów franków
francuskich, 125 milionów franków belgijskich i 35,9 miliardów starych
złotych polskich.

Falzmann, który zmarł tuż po wyjściu na jaw kombinacji finansowych FOZZ i
spółek, które na współpracy z Funduszem odniosły ogromne korzyści,
informował swoich zwierzchników o tym, że FOZZ to tylko czubek góry
przekrętów finansowych. Niedługo po tym poseł Edmund Krassowski z trybuny
sejmowej powiedział, że pod rządami premierów Mazowieckiego i Bieleckiego
Skarb Państwa stracił z tytułu różnych afer 40 bln złotych.

W tym czasie dyrektorem NBP był wspomniany już Grzegorz Wójtowicz, a jego
doradcą także wspominany wyżej Jan Wołoszyn. Gdy natomiast Balcerowicz
zostaje ministrem finansów, jego zastępcami są też już wymieniani powyżej
Sawicki i Misiąg. To dokładnie w tym czasie, wykorzystując skorumpowanie
oraz zamierzoną nieudolność systemu bankowego i finansowego, Bagsik z
Gąsiorowskim zbijają potężny kapitał, dokonując nieuczciwych operacji.
Ostrzeżeni o aresztowaniu uciekają do Izraela, wywożąc z Polski pół
miliarda dolarów, a NBP musiał spłacać 300 mld zł tytułem udzielonych za
nich gwarancji.

W raporcie o WSI Antoniego Macierewicza możemy przeczytać, że bliskimi
współpracownikami Bagsika byli dwaj oficerowie dawnej Służby Bezpieczeństwa
z referatu V, czyli odpowiedzialnego za penetrację przemysłu. Jeszcze w
1992 r. w raporcie pt. „Tajni współpracownicy a bezpieczeństwo RP”,
sporządzonym na potrzeby rządu Jana Olszewskiego, czytamy, że duże
możliwości w działaniu stwarzał Bagsikowi i Gąsiorowskiemu Wójtowicz –
wspomniany już wiceminister i członek rady nadzorczej FOZZ, a przy tym w
czasach PRL tajny współpracownik MSW.

Zaniechania okresu transformacji miały swoje dalsze skutki, bo trudno
spodziewać się, żeby ludzie nieuczciwi kierowali się dobrem państwa. –
Fakt, że nie było dekomunizacji, sprawił, że w sektorze finansowym i
bankowym znaczącą rolę odgrywały osoby związane z komunizmem – uważa prof.
Andrzej Kaźmierczak, członek Rady Polityki Pieniężnej, pracownik Katedry
Bankowości Szkoły Głównej Handlowej.

– To one prowadziły politykę wyprzedaży polskiego sektora bankowego na
rzecz krajów zachodnich, a skutki tego obserwujemy obecnie. Fakt, że w
polskim sektorze bankowym dominuje obcy kapitał, następuje bardzo duży
odpływ kapitału, choćby w formie dywidend i innych płatności, a są to sumy
bardzo wysokie i mogłyby zostać w Polsce. Poza tym polskie banki, wcześniej
dokapitalizowane, zostały sprzedane po bardzo zaniżonej cenie. Czyniono to,
gdy u władzy była postkomunistyczna lewica, ale też ludzie związani z
lewicą, działający przy innych rządach. Niewątpliwie fakt, że nie dokonano
weryfikacji i lustracji, należy ocenić bardzo negatywnie – zaznacza.

Kolejne afery z udziałem polityków czy ludzi z nimi powiązanych, żeby tylko
wymienić aferę hazardową, aferę orlenowską, Amber Gold czy Warszawskiej
Grupy Inwestycyjnej (gdzie w radzie nadzorczej zasiadał nieśmiertelny
Dariusz Rosati), świadczą o mafijnym charakterze państwa, stworzonego w
oparciu o nieuczciwy z założenia układ.

Zabezpieczenie

Falzmann bezskutecznie alarmował władze, ale też dziennikarzy o wielkich
machlojkach finansowych, przynoszących szkodę Skarbowi Państwa, sam jednak
wówczas nie zdawał sobie sprawy z tego, że państwo jest całkowicie pod
kontrolą tych, którzy są udziałowcami nieuczciwych operacji finansowych i
dzięki nim przejmują majątek, który pozwoli im na zgromadzenie w ciągu
kilku lat ogromnych fortun.

Poczucie bezkarności i bezpieczeństwa starym funkcjonariuszom w nowych
rolach dawały nie tylko gwarancje układu zawartego przy Okrągłym Stole, ale
też szef MSW Krzysztof Kozłowski (pierwszym szefem MSW w III PR był Czesław
Kiszczak, więc niczego obawiać się nie musieli), przeciwnik lustracji,
który uważał, że nowe służby trzeba budować w oparciu o stare.

Zachowały one tę samą sprawność, bo gdy do druku przygotowywana była
książka o FOZZ (już po śmierci Falzmanna), jej wydawca Marcin Dybowski
został aresztowany, zatrzymany na 48 godzin i pobity. Z bagażnika samochodu
zginęły przygotowane do druku materiały i… pieniądze. Pół roku później jego
samochód spłonął – oczywiście nie sam z siebie.

W grudniu 1991 r. został powołany rząd Jana Olszewskiego, który stał się
zagrożeniem dla układu funkcjonującego po Okrągłym Stole, o czym wprost
mówił w 1992 r. Czesław Kiszczak: „nie sądziłem, że ci, którym władzę
przekazaliśmy nieomal na złoconym talerzu, będą postępowali tak, jak
postępują. Nie sądziłem, że zostanie rozpętana afera teczkowa, że Sejm
przyjmie uchwałę lustracyjną, ze wszystkimi jej konsekwencjami. Nie po to
organizowaliśmy ’okrągły stół’, nie po to byłem jednym z jego
konstruktorów, by działo się to, co się dzieje. Był to najdogodniejszy
moment, przeciwnik był tak osłabiony, że uznaliśmy, że obędzie się bez
jakichkolwiek awantur. Inna rzecz, że nie przewidzieliśmy, iż rząd premiera
Mazowieckiego, że grupa mądrych ludzi z obozu ’Solidarności’, tak łatwo
odda władzę oszołomom politycznym. Zakładaliśmy, że to będzie stabilna
władza”.

Na pierwszy ogień poszedł minister obrony narodowej Jan Parys, który
polecił wystąpić ze służby wojskowej wszystkim oficerom uwikłanym we
współpracę z Sowietami, a kilku generałów wysłał na emeryturę, co
spowodowało taki atak na niego, że musiał odejść z rządu. Próba
dekomunizacji, której jednym z elementów była ustawa lustracyjna,
doprowadziła też do upadku rząd Jana Olszewskiego i uniemożliwiła skuteczne
działania rządu Jarosława Kaczyńskiego.

Układ w mediach

Nieprzeprowadzenie dekomunizacji i pozostawienie m.in. w mediach ludzi
dawnego reżimu, pozwoliło na stworzenie odpowiedniego klimatu dla nagonki
na rząd Jana Olszewskiego, podobnie jak kilka lat później, gdy władzę
przejęło PiS, i jak jest obecnie. Główne stacje telewizyjne i gazety
prezentują tylko jedną opcję polityczną –opcję prorządową i nawet nie
próbują zachować pozorów obiektywizmu.

Dziwimy się dzisiaj, że telewizja nie kształtuje poczucia dumy narodowej,
nie budzi ducha patriotyzmu, nie pokazuje filmów o żołnierzach wyklętych
czy epickich obrazów z naszej historii. Odpowiedź jest prosta: to nie jest
historia establishmentu III RP, a ich rodzice i dziadkowie stali po tej
stronie, która zwalczała polskich patriotów – czy to słowem na łamach
prasy, w telewizji i radiu, czy czynem w szeregach UB, SB czy KBW. Dopóki
interesy klanów dawnego systemu nie zostaną przecięte jak węzeł gordyjski,
trudno będzie cokolwiek zmienić.

Nie można nie docenić roli, jaką w procesie przywracania prawdy o
rzeczywistości odegrali tacy ludzie, jak sędzia Bogusław Nizieński. Ta
prawda ujawniona w wyniku lustracji jest nie tylko kluczem do poznania
przeszłości, ale przede wszystkim fundamentem budowania państwa prawa,
opartego na tak elementarnych wartościach jak uczciwość, prawda i szacunek
do obywateli. Niestety, takich ludzi jak sędzia Nizieński, którzy
rozumieją, że bez odważnego rozliczenia przeszłości nie można zbudować
uczciwej przyszłości, jest ciągle w Polsce za mało, ale bardzo ważne jest
to, że raz ujawnionej prawdy nie da się już powstrzymać.

Anna Kołakowska

Data: 2013-11-09 16:52:45
Autor: Mark Woydak
Czerwony układ
PiS-owski PSYCHOPATA podpisyjący się "Mark Woydak" (używający również innych
ksywek) piszacy z mx05.eternal-september.org uzywajacy czytnika
40tude_Dialog/2.0.15.1pl to OSZOŁOM PODSZYWANIEC. Fakt, ze podszywa sie pod
moje dane swiadczy o daleko posunietej chorobie alkoholowej. Tani alkohol i
marne wina dokonaly calkowitego spustoszenia w mózgu tego osobnika. Nie ma
juz dla niego ratunku! Módlmy się bracia i siostry! Wspierajmy go w tych
cięzkich chwilach! Nie ma nikogo oporócz nas! Nawet zdychający pies i
wyleniały ze starości kot go opuścili! Módlmy się bracia i siostry! Nadzieja na pełny
powrót do zdrowia tego osobnika jest niewielka ale spełnijmy chrześciański
obowiązek! Wnośmy modły za PiS-owskiego chorego psychicznie brata!

MW

--

Użytkownik "Mark Woydak" <mark.woydak@forst.gmx.de> napisał w wiadomości news:rnacvkl3rzj9.x5hh92aff3bw$.dlg40tude.net...

W 1992 r. Leszek Miller w wywiadzie dla „Trybuny Ludu” wypowiedział zdanie,
które mówi niemal wszystko o fundamentach III Rzeczypospolitej: „Wielu
myśli, że kupili sobie milczenie i że ich tajemnice spoczywają w archiwach
MSW. Ale być może nie wszystko znajduje się na Rakowieckiej”. Z całą
pewnością dysponenci tych tajemnic mają mocne karty w grze o Polskę, jednak
nie ta wiedza jest dziś największym problemem, ale stworzenie układu, który
pozwolił na pozakulisowe działania często anonimowych reżyserów życia
politycznego w III RP.

Budowanie układu

Norwegowie po drugiej wojnie światowej doskonale wiedzieli, że dla dobra
kraju i przyszłych pokoleń potrzebne jest całkowite zerwanie z państwem
Quislinga, czyli państwem zdrajców i kolaborantów. W ciągu dwóch lat od
zakończenia II wojny światowej nastąpiło tam całkowite rozliczenie
współpracowników kolaboracyjnego rządu: osądzonych zostało blisko 100 tys.
osób, wykonano 25 wyroków śmierci, członków partii Nasjonal Samling
pozbawiono prawa do piastowania urzędów państwowych, zasiadania w zarządach
spółek, pełnienia wyższych funkcji społecznych, utracili oni prawo do
wykonywania takich zawodów, jak adwokat, lekarz, dentysta itp. oraz prawo
do posiadania własności prywatnej.

Ich dzieci i członkowie rodzin aż do trzeciego pokolenia nie mogli
piastować żadnych stanowisk państwowych. A w Polsce stało się dokładnie
odwrotnie; dawni komuniści stali się dzisiejszymi kapitalistami i
biznesmenami, zabezpieczyli kariery swoich dzieci we wszystkich kluczowych
dla funkcjonowania państwa dziedzinach i stworzyli układ silniejszy od
tego, który był pod przewodnią rolą PZPR.

Głównymi architektami nowego układu –zdaniem dr. hab. Sławomira
Cenckiewicza – byli ludzie tajnych służb – wywiadu oraz kontrwywiadu
cywilnego i wojskowego PRL. Od połowy lat osiemdziesiątych służby te
zajmowały się kontrolą handlu zagranicznego i tworzeniem tzw. spółek
polonijnych, przygotowując proces uwłaszczenia nomenklatury w oparciu o
prywatyzację państwowego majątku.

W 1982 r. weszła w życie ustawa ułatwiająca działalność firmom polonijnym i
od tego czasu wywiad wojskowy tworzył w wielu krajach świata swoje
ekspozytury, działające jako przedsiębiorstwa handlowe, produkcyjne i
usługowe. Jest to jednocześnie czas, gdy firmy polonijne zakładała niemal
cała późniejsza czołówka biznesu III RP, m.in. Ryszard Krauze, Jerzy
Starak, Piotr Buchner, Zbigniew Niemczycki, Jan Wejchert.

Do kontroli wszystkich takich przedsiębiorstw w PRL władze powołały
Polsko-Polonijną Izbę Handlową Inter-Polcom, a w jej władzach zasiedli Jan
i Henryk Kulczykowie, Jan Wejchert, Kazimierz Pazgan i wielu innych. Po
1989 r. blisko 2,5 tys. osobowych źródeł informacji służb wojskowych
zostało ulokowanych w urzędach centralnych, administracji publicznej,
organizacjach społeczno-politycznych, na uczelniach, w mediach, w bankach,
firmach prywatnych, spółkach i przedsiębiorstwach państwowych. Nie był to
jednak problem tylko i wyłącznie okresu transformacji, bo skutki tego
ulokowania agentury odczuwaliśmy także po jego zakończeniu.

Profesor Feliks Grądalski, wykładowca w Katedrze Teorii Systemu Rynkowego
Szkoły Głównej Handlowej w Warszawie, uważa, że u nas w wyniku zgody ekipy
Tadeusza Mazowieckiego na zaniechanie dekomunizacji proces prywatyzacji bez
lustracji i dekomunizacji doprowadził do symbiozy władzy politycznej z
władzą ekonomiczną oraz utworzenia układu postkomunistycznego.

Pierwszy milion na rozruch

To właśnie ludzie związani z wywiadem wojskowym i tajnymi służbami PRL byli
głównymi kontrolerami i beneficjentami Funduszu Obsługi Zadłużenia
Zagranicznego, którego dyrektor generalny Grzegorz Żemek po latach
powiedział przed sądem: „FOZZ powstał m.in. po to, abym mógł kontynuować
zadania zlecone mi przez wojskowe służby specjalne”.

Sam Grzegorz Żemek (współpracownik Zarządu II Sztabu Generalnego o ps.
„Dik”) był osobą bardzo doświadczoną w sektorze handlowo-bankowym, w którym
przez szereg lat piastował kierownicze stanowiska. Nie mniejsze
doświadczenie posiadał we współpracy z wywiadem wojskowym, dla którego
robił analizy ekonomiczne i polityczne, typował kandydatów do werbunku,
oceniał partnerów biznesowych i dokonywał operacji bankowych. To wywiad
ulokował go jako radcę w przedstawicielstwie Banku Handlowego w Paryżu i
Luksemburgu, który był agendą Narodowego Banku Polskiego.

Z tajnymi służbami PRL związani byli także inni członkowie rady nadzorczej
FOZZ (przed 1989 r. wszyscy byli również związani z sektorem finansowym i
bankowym): Janusz Sawicki „Jasa”, „Kmityn”, w latach osiemdziesiątych
etatowy, niejawny pracownik MSW, Wojciech Misiąg „Jacek”, Jan Boniuk „Bon”,
„Donek”, Grzegorz Wójtowicz „Camelo”, „Camel”, Dariusz Rosati „Buyer”,
Zdzisław Sadowski „Robert” i Jan Wołoszyn „Okal”. Michał Falzmann,
inspektor NiK, który wykrył nieprawidłowości w Funduszu Obsługi Zadłużenia
Zagranicznego i doprowadził do ich ujawnienia, obliczył, że w wyniku
niejasnych operacji finansowych na działalności Funduszu Obsługi Zadłużenia
Zagranicznego państwo straciło ogromne, a na dodatek niemożliwe do
dokładnego określenia sumy.

Wystarczy podać, że sąd oskarżył Żemka o to, że z powodu jego działalności
Skarb Państwa stracił na aferze FOZZ co najmniej 119,5 milionów dolarów
amerykańskich, 9,6 milionów marek niemieckich, 16,8 milionów franków
francuskich, 125 milionów franków belgijskich i 35,9 miliardów starych
złotych polskich.

Falzmann, który zmarł tuż po wyjściu na jaw kombinacji finansowych FOZZ i
spółek, które na współpracy z Funduszem odniosły ogromne korzyści,
informował swoich zwierzchników o tym, że FOZZ to tylko czubek góry
przekrętów finansowych. Niedługo po tym poseł Edmund Krassowski z trybuny
sejmowej powiedział, że pod rządami premierów Mazowieckiego i Bieleckiego
Skarb Państwa stracił z tytułu różnych afer 40 bln złotych.

W tym czasie dyrektorem NBP był wspomniany już Grzegorz Wójtowicz, a jego
doradcą także wspominany wyżej Jan Wołoszyn. Gdy natomiast Balcerowicz
zostaje ministrem finansów, jego zastępcami są też już wymieniani powyżej
Sawicki i Misiąg. To dokładnie w tym czasie, wykorzystując skorumpowanie
oraz zamierzoną nieudolność systemu bankowego i finansowego, Bagsik z
Gąsiorowskim zbijają potężny kapitał, dokonując nieuczciwych operacji.
Ostrzeżeni o aresztowaniu uciekają do Izraela, wywożąc z Polski pół
miliarda dolarów, a NBP musiał spłacać 300 mld zł tytułem udzielonych za
nich gwarancji.

W raporcie o WSI Antoniego Macierewicza możemy przeczytać, że bliskimi
współpracownikami Bagsika byli dwaj oficerowie dawnej Służby Bezpieczeństwa
z referatu V, czyli odpowiedzialnego za penetrację przemysłu. Jeszcze w
1992 r. w raporcie pt. „Tajni współpracownicy a bezpieczeństwo RP”,
sporządzonym na potrzeby rządu Jana Olszewskiego, czytamy, że duże
możliwości w działaniu stwarzał Bagsikowi i Gąsiorowskiemu Wójtowicz –
wspomniany już wiceminister i członek rady nadzorczej FOZZ, a przy tym w
czasach PRL tajny współpracownik MSW.

Zaniechania okresu transformacji miały swoje dalsze skutki, bo trudno
spodziewać się, żeby ludzie nieuczciwi kierowali się dobrem państwa. –
Fakt, że nie było dekomunizacji, sprawił, że w sektorze finansowym i
bankowym znaczącą rolę odgrywały osoby związane z komunizmem – uważa prof.
Andrzej Kaźmierczak, członek Rady Polityki Pieniężnej, pracownik Katedry
Bankowości Szkoły Głównej Handlowej.

– To one prowadziły politykę wyprzedaży polskiego sektora bankowego na
rzecz krajów zachodnich, a skutki tego obserwujemy obecnie. Fakt, że w
polskim sektorze bankowym dominuje obcy kapitał, następuje bardzo duży
odpływ kapitału, choćby w formie dywidend i innych płatności, a są to sumy
bardzo wysokie i mogłyby zostać w Polsce. Poza tym polskie banki, wcześniej
dokapitalizowane, zostały sprzedane po bardzo zaniżonej cenie. Czyniono to,
gdy u władzy była postkomunistyczna lewica, ale też ludzie związani z
lewicą, działający przy innych rządach. Niewątpliwie fakt, że nie dokonano
weryfikacji i lustracji, należy ocenić bardzo negatywnie – zaznacza.

Kolejne afery z udziałem polityków czy ludzi z nimi powiązanych, żeby tylko
wymienić aferę hazardową, aferę orlenowską, Amber Gold czy Warszawskiej
Grupy Inwestycyjnej (gdzie w radzie nadzorczej zasiadał nieśmiertelny
Dariusz Rosati), świadczą o mafijnym charakterze państwa, stworzonego w
oparciu o nieuczciwy z założenia układ.

Zabezpieczenie

Falzmann bezskutecznie alarmował władze, ale też dziennikarzy o wielkich
machlojkach finansowych, przynoszących szkodę Skarbowi Państwa, sam jednak
wówczas nie zdawał sobie sprawy z tego, że państwo jest całkowicie pod
kontrolą tych, którzy są udziałowcami nieuczciwych operacji finansowych i
dzięki nim przejmują majątek, który pozwoli im na zgromadzenie w ciągu
kilku lat ogromnych fortun.

Poczucie bezkarności i bezpieczeństwa starym funkcjonariuszom w nowych
rolach dawały nie tylko gwarancje układu zawartego przy Okrągłym Stole, ale
też szef MSW Krzysztof Kozłowski (pierwszym szefem MSW w III PR był Czesław
Kiszczak, więc niczego obawiać się nie musieli), przeciwnik lustracji,
który uważał, że nowe służby trzeba budować w oparciu o stare.

Zachowały one tę samą sprawność, bo gdy do druku przygotowywana była
książka o FOZZ (już po śmierci Falzmanna), jej wydawca Marcin Dybowski
został aresztowany, zatrzymany na 48 godzin i pobity. Z bagażnika samochodu
zginęły przygotowane do druku materiały i… pieniądze. Pół roku później jego
samochód spłonął – oczywiście nie sam z siebie.

W grudniu 1991 r. został powołany rząd Jana Olszewskiego, który stał się
zagrożeniem dla układu funkcjonującego po Okrągłym Stole, o czym wprost
mówił w 1992 r. Czesław Kiszczak: „nie sądziłem, że ci, którym władzę
przekazaliśmy nieomal na złoconym talerzu, będą postępowali tak, jak
postępują. Nie sądziłem, że zostanie rozpętana afera teczkowa, że Sejm
przyjmie uchwałę lustracyjną, ze wszystkimi jej konsekwencjami. Nie po to
organizowaliśmy ’okrągły stół’, nie po to byłem jednym z jego
konstruktorów, by działo się to, co się dzieje. Był to najdogodniejszy
moment, przeciwnik był tak osłabiony, że uznaliśmy, że obędzie się bez
jakichkolwiek awantur. Inna rzecz, że nie przewidzieliśmy, iż rząd premiera
Mazowieckiego, że grupa mądrych ludzi z obozu ’Solidarności’, tak łatwo
odda władzę oszołomom politycznym. Zakładaliśmy, że to będzie stabilna
władza”.

Na pierwszy ogień poszedł minister obrony narodowej Jan Parys, który
polecił wystąpić ze służby wojskowej wszystkim oficerom uwikłanym we
współpracę z Sowietami, a kilku generałów wysłał na emeryturę, co
spowodowało taki atak na niego, że musiał odejść z rządu. Próba
dekomunizacji, której jednym z elementów była ustawa lustracyjna,
doprowadziła też do upadku rząd Jana Olszewskiego i uniemożliwiła skuteczne
działania rządu Jarosława Kaczyńskiego.

Układ w mediach

Nieprzeprowadzenie dekomunizacji i pozostawienie m.in. w mediach ludzi
dawnego reżimu, pozwoliło na stworzenie odpowiedniego klimatu dla nagonki
na rząd Jana Olszewskiego, podobnie jak kilka lat później, gdy władzę
przejęło PiS, i jak jest obecnie. Główne stacje telewizyjne i gazety
prezentują tylko jedną opcję polityczną –opcję prorządową i nawet nie
próbują zachować pozorów obiektywizmu.

Dziwimy się dzisiaj, że telewizja nie kształtuje poczucia dumy narodowej,
nie budzi ducha patriotyzmu, nie pokazuje filmów o żołnierzach wyklętych
czy epickich obrazów z naszej historii. Odpowiedź jest prosta: to nie jest
historia establishmentu III RP, a ich rodzice i dziadkowie stali po tej
stronie, która zwalczała polskich patriotów – czy to słowem na łamach
prasy, w telewizji i radiu, czy czynem w szeregach UB, SB czy KBW. Dopóki
interesy klanów dawnego systemu nie zostaną przecięte jak węzeł gordyjski,
trudno będzie cokolwiek zmienić.

Nie można nie docenić roli, jaką w procesie przywracania prawdy o
rzeczywistości odegrali tacy ludzie, jak sędzia Bogusław Nizieński. Ta
prawda ujawniona w wyniku lustracji jest nie tylko kluczem do poznania
przeszłości, ale przede wszystkim fundamentem budowania państwa prawa,
opartego na tak elementarnych wartościach jak uczciwość, prawda i szacunek
do obywateli. Niestety, takich ludzi jak sędzia Nizieński, którzy
rozumieją, że bez odważnego rozliczenia przeszłości nie można zbudować
uczciwej przyszłości, jest ciągle w Polsce za mało, ale bardzo ważne jest
to, że raz ujawnionej prawdy nie da się już powstrzymać.

Anna Kołakowska

Czerwony ukad

Nowy film z video.banzaj.pl wicej »
Redmi 9A - recenzja budetowego smartfona