Data: 2012-09-14 19:31:35 | |
Autor: u2 | |
Czeska wódka | |
.... czyli oczekiwana zamiana miejsc wśród agentury :-)
http://niezalezna.pl/32888-ludzie-systemu-i-postkolonializm Michał Tusk zyskał obrońcę w osobie Romana Giertycha i nieledwie apologetę w Sławomirze Sierakowskim. Dwie postaci symbolizujące zupełnie inne koncepcje światopoglądowe, diametralnie różne opcje polityczne, okazują się być ostatecznie ludźmi systemu, którego ucieleśnieniem w Polsce są rządy Platformy Obywatelskiej. Roman Giertych, niegdyś twórca i prezes Młodzieży Wszechpolskiej, później szef Ligi Polskich Rodzin, minister edukacji w rządzie Jarosława Kaczyńskiego, dziś jako adwokat służy pomocą Michałowi Tuskowi. Chciał tego premier. Sławomir Sierakowski, ideolog środowiska „Krytyki Politycznej", autor jego medialnego sukcesu opartego na balansowaniu między chwytliwymi rewolucyjnymi hasłami a ugrzecznieniem wobec medialnego i politycznego establishmentu III RP, z ogromnym współczuciem broni syna premiera, twierdząc, że jest on ni mniej, ni więcej „ofiarą kultury sukcesu". Nowolewicowa wrażliwość ma ściśle określone priorytety: obronę ludzi wpływowych i ustosunkowanych, gdy powinie się im noga. Niespodziewana zmiana miejsc Smaczku sprawie dodaje fakt, że dwaj dzisiejsi obrońcy Michała Tuska niegdyś byli zażartymi ideowymi przeciwnikami. To na animowanych i wspieranych przez „Krytykę Polityczną" marszach przeciwko rządowi PiS-u, LPR-u i Samoobrony skandowano hasła: „Giertych do wora, wór do jeziora". To Roman Giertych był wówczas jednym z najczęściej atakowanych polityków. Dziś – jaka zamiana! – Jacek Żakowski rozpływa się w pochwałach pod adresem niegdysiejszego prezesa Młodzieży Wszechpolskiej. Warto by na tę okoliczność przesłuchać/przejrzeć choćby archiwa TOK FM, by przekonać się, co niegdyś publicysta „Polityki" miał do powiedzenia o człowieku, któremu dziś nie żałuje komplementów. Co się zmieniło? Roman Giertych opowiedział się po „właściwej stronie". Stąd okazał się raptem inteligentnym i wybitnym politykiem, choć wcześniej był w oczach światłych dziennikarzy tylko neoendeckim hunwejbinem w służbie pisofaszyzmu. Rzecz nie tylko w personaliach i interesach biznesowych, towarzyskich, politycznych czy finansowych. „Osoby dramatu" są wcieleniem pewnych szerszych tendencji społecznych, ideowych, historycznych i geopolitycznych. Są aktorami na scenie, na której rozgrywa się dziejowy spektakl, tyle że w świecie realnym, nie fikcji literackiej. To opowieść, w której najważniejsze pytania odnoszą się do polskiej tożsamości, celów naszej polityki, koncepcji państwa, jego suwerenności lub kolonialnej podległości, wizji samoświadomości narodowej i społecznej, roli elit w kształtowaniu nowoczesnej Polski jako podmiotu na arenie kontynentu i świata. W publicystycznym skrócie można tu także mówić o systemowości lub antysystemowości myślenia o Polsce. Systemowość będzie oznaczała podległość czy wręcz wasalizację myślenia o Polsce. Antysystemowość – próbę wyjścia poza logikę uprzedmiotowienia naszego społeczeństwa i państwa, poza logikę podległości silniejszym graczom i ich cywilizacyjnym, społeczno-gospodarczym i kulturowym interesom. Państwo jako petent Logikę systemu i antysystemowości można także przedstawić według reguł (post)kolonialnych czy ściśle: na podstawie koncepcji służących zerwaniu z myśleniem postkolonialnym. Idzie o zastąpienie mentalności peryferyjnej, uprzedmiotowionej koncepcjami tożsamościowymi, podmiotowymi. Podam przykład: kilka dni temu portal Rebelya.pl opublikował artykuł prof. Ewy Thompson: „O kolonizacji Europy Środkowej". Tekst pierwotnie ukazał się w piśmie „Rzeczy Wspólne", a wcześniej był wygłoszony na Seminarium Rzecznika Praw Obywatelskich RP dr. Janusza Kochanowskiego w Nieborowie w listopadzie 2009 r. Tu znamienny cytat z prof. Thompson: „Kraje skolonizowane nie uczestniczą w tworzeniu swojego wizerunku, bo ich narracja do świata nie dociera. Nietrudno zgadnąć, że narracja hegemona uwypukla słabość, pasywność, brak sił twórczych i osiągnięć, niezdolność do samookreślenia się i samowiedzy członków narodów skolonizowanych. Postrzegani są oni jako ci, którzy muszą być opisani z zewnątrz, bo sami nie są w stanie siebie zdefiniować. Decyzja o tym, kim są, jest podejmowana jak gdyby »ponad ich głowami«, w innym wymiarze, do którego oni nie mają dostępu. (…) Ważnym krokiem w procesie kolonizacji Europy Środkowej było przekonanie pokonanych, że są narodami drugorzędnymi, które powinny szkolić się u hegemonów i potulnie zgadzać się na własną nieskuteczność". Większość dzisiejszej systemowej, mainstreamowej opowieści o Polsce bazuje właśnie na dominacji postkolonialnego dyskursu, w którym nasze państwo przedstawiane jest jako petent, ubogi krewny zachodnich demokracji, kłopotliwy sąsiad, który przeszkadza choćby w prowadzeniu interesów z Rosją. Nasze rodzime wzorce i tradycje kulturowe, nasza tożsamość jest w myśl tych poglądów czymś, co musi się dostosowywać nieustannie do zachodnich standardów, a nasze społeczeństwo, nasza gospodarka itd. jest terenem ekspansji i eksploatacji przez silniejsze państwa i transnarodowe podmioty gospodarcze. Platforma Obywatelska jest partią, która sprawnie rządzi w obrębie „logiki postkolonialnej": obiecuje modernizację (autostrady, obiekty sportowe na Euro 2012), grzecznie dostosowuje się do geopolitycznych wizji hegemonów (postawa premiera Tuska wobec kanclerz Merkel) i do polityki ekonomicznej Banku Światowego (nakręcanie spirali polskich długów nie pozostanie bez wpływu na dobrostan naszego społeczeństwa). Na marginesie: papierkiem lakmusowym postkolonialnego bądź antykolonialnego myślenia o rzeczywistości jest także u nas podejście do Węgier i tamtejszej polityki suwerenności, jaką stara się z całą konsekwencją wcielać w życie premier Orbán. Podmiotowość kontra postkolonializm Zapyta ktoś: co z tym wszystkim ma wspólnego Roman Giertych, Sławomir Sierakowski czy Jacek Żakowski? Nowa lewica świetnie wpisuje się w mainstreamowe myślenie o Polsce, w wizję, jaką narzuca system: jej priorytety to przede wszystkim kwestie obyczajowe, nie społeczno-gospodarcze. A tu priorytet jest jeden: w Polsce ma być jak na Zachodzie. Dalej, wciąż silna jest niechęć wielu prominentnych przedstawicieli nowej lewicy do Prawa i Sprawiedliwości. Dominuje straszenie PiS-owskim populizmem i niemal kompletny brak zdecydowanej krytyki polityki społeczno-gospodarczej Platformy Obywatelskiej. Nowa lewica woli walczyć z faszyzmem, niż z neoliberalną reformą emerytalną. Przypadek Romana Giertycha z kolei pokazuje z całą wyrazistością przepoczwarzenie deklaratywnego antysystemowca w człowieka systemu. Niegdysiejszy prominentny wszechpolak (notabene autor książki „Możemy wygrać Polskę. Wybór felietonów z Radia Maryja 1997–1999", wyd. Ostoja 2001 r.) na naszych oczach przemienił się w adwokata systemu, za odpowiednio duże pieniądze (a może także z nadzieją na nową polityczną karierę) obsługującego interesy syna premiera. Właściwa, najistotniejsza linia sporu nie przebiega dziś w Polsce między prawicą a lewicą. Mamy do czynienia z ideowym, ustrojowym, cywilizacyjnym konfliktem o znacznie głębszym podłożu: konfliktem między autorami i wyrobnikami postkolonializmu a antysystemowymi zwolennikami polskiej podmiotowości. Autor jest redaktorem „Nowego Obywatela", publicystą Deon.pl i członkiem zespołu pisma „Pressje". |
|
Data: 2012-09-14 19:58:48 | |
Autor: Marek Woydak | |
Czeska wódka | |
Dnia Fri, 14 Sep 2012 19:31:35 +0200, u2 napisa³(a):
... czyli oczekiwana zamiana miejsc w¶ród agentury :-) Razwietka! Razwietka! Wszêdzie wra¿a agentura! Cz³owieku, ty jeste¶ chory z urojenia! MW |
|
Data: 2012-09-14 22:52:40 | |
Autor: aakpl | |
Czeska wódka | |
e tam, za duzo filozofii.Pan S³awejkjest spadkobierc± "bohaterów' lat 60-tych,panów Michnikowskich,Curoniowskich,Twardokwiatowskich itp,którzy zrobili swoje i reszte maja w tyle.Miszund musi byc i to sie robi.Takie zadanie |