Grupy dyskusyjne   »   pl.soc.polityka   »   Czy Kremlowi chodziło o to, żeby Polska miała prezydenta idiotę?

Czy Kremlowi chodziło o to, żeby Polska miała prezydenta idiotę?

Data: 2010-12-19 17:25:37
Autor: obserwator
Czy Kremlowi chodziło o to, żeby Polska miała prezydenta idiotę?
 Mi się wydaje, że w ruskiej praktyce ten dodatkowy efekt związany jest także z
ichnim komunikatem potwierdzenia władzy:

    "I tak my tu rządzimy. Jak chcemy, to postawimy nad wami dowolne, zależne
od nas indywiduum".

    W ich podejściu do Polaków jest to rytualny fragment gry, bo chodzi o
pohańbienie. Bez tego Polakowi karku nie zegniesz.

    To się wyraża we wszystkim, także w ichniej mimice, w pozach ciała (np.
jak Putin siedzi wobec naszych mężyków stanu, jak rękę podaje - identycznie
Miedwiediew). To jest umyślnie wystudiowane i stosowane.

    PS.: Iwan Groźny kiedyś rozkazał, by stary książe Fiodorow ubrał się w
carskie szaty i usiadł na tronie. Wtedy Iwan złożył mu pokłon, po czym wbił
księciu sztylet w serce. „Co daję, mogę i odebrać” – powiedział z szyderczym
uśmiechem. **************************************************************************


Roman to do ciebie - czyli jak tragedia zmieniła się w farsę

Ci starsi, jak ja – z doświadczenia, a młodsi – z opowiadań starszych, znają
pewien stary dowcip jeszcze ze schyłkowego Gierka, jak to w gabinetach
partyjnych towarzysze zadręczali się wyborem Karola Wojtyły i któryś z nich
powiedział z oburzeniem, że jak to tak! Tylu dobrych, mądrych ludzi, a tu
jakiś Wojtyła. Czy nie można było wziąć… no choćby towarzysza Babiucha?
Babiuch akurat tam był nie bez powodu, bo choć w sposób oczywisty, żaden z
nich na papieża się nie za bardzo nadawał, to Edward Babiuch nie nadawał się
wyjątkowo. Dlatego tamten dowcip był bardzo śmieszny.
Przypomniał mi się on ostatnio dwukrotnie. Raz, kiedy doszła do mnie
informacja, że Bronisław Komorowski zainterweniował na najwyższym szczeblu, bo
u samego Nuncjusza Apostolskiego, przeciwko powołaniu na stanowisko Biskupa
Polowego księdza Sławomira Żarskiego. Było tak, że w czasie uroczystej mszy z
okazji Święta Niepodległości ksiądz Żarski wygłosił bardzo patriotyczne
kazanie, które Prezydenta rozgniewało, a w związku z tym nakrzyczał on
najpierw na samego Księdza, a potem wezwał Nuncjusza i mu powiedział, że on
sobie nie życzy, żeby Żarski został Biskupem Polowym. Nuncjusz naturalnie nie
miał wyjścia i uprzejmie przyjął uwagi pana prezydenta. Historia niemal więc
zatoczyła koło.
Drugi raz pomyślałem o tym dowcipie – może już bardziej ze względu na postać
Edwarda Babiucha, a nie na kwestię różnych nominacji – niedawno bardzo, kiedy
któreś z moich dzieci przyszło do mnie z wiadomością, że prezydent Komorowski,
będąc w Ameryce, podczas swojego wystąpienia-wykładu przed zaproszonymi
gośćmi, z całkowicie dobrą wolą zacytował Feliksa Dzierżyńskiego z jego
słynnym „ufać, ale sprawdzać”. Że niby to jest takie znane rosyjskie
przysłowie i Komorowski bardzo się go chce trzymać. I tu pojawia się pewien
ciekawy aspekt tego zdarzenia. Otóż z tego co mi mówiły moje dzieci wynika, że
Komorowski powołał się na swojego mistrza podczas spotkania z Obamą. Z tego co
wiem już dziś, nie było to spotkanie z Obamą, lecz właśnie ten okropnie długi
wykład dla specjalnego zaproszonego towarzystwa. Dlaczego zwracam na to uwagę?
Otóż, jak się okazuje, wykład ten obfitował w takie przypadki, że ten poślizg
z Krwawym Feliksem to przy nich kompletny drobiazg. Jeśli wschłuchać się w to,
co Komorowski tam wygadywał nie przez te czterdzieści minut, ale choćby w
dowolnej minucie tego wystąpienia, to to jest właśnie poziom Edwarda Babiucha
z Grabocina pod Będzinem. A i to w wersji sparodiowanej. Bronisław Komorowski
wygłosił poważny wykład przed poważnym towarzystwem, zrobił z siebie podczas
twego wykładu kompletnego matoła, a informacja o tym pojawiła się w polskich
mediach wyłącznie w odniesieniu do jakiegoś drobnego lapsusu, i to z
kompletnie nieodpowiednim odniesieniem. O czym to świadczy? Że to co się
stało, zostało potraktowane jako wydarzenie zwyczajnie nieważne.
Na szczęście ja już bardzo mało korzystam z publicznych mediów, a wszystkie
konieczne informacje otrzymuję głównie od moich dzieci, a więc i tę o owym
kataklizmie podczas wizyty w Stanach Zjednoczonych dowiedziałem się od nich.
Komorowski, nasz prezydent i mąż wspominanej tu niedawno swojej żony, wystąpił
9 grudnia w instytucji o nazwie German Marshall Fund of the United States, no
i zwyczajnie popłynął. Jak mówię, tu nawet nie chodzi o całość tego
wystąpienia, czy o jego wybrane fragmenty. Że ono jako przemówienie było złe,
czy że niektóre jego fragmenty wzbudziły zdziwienie. Ono jest tak straszne, że
każde – dosłownie każde jego zdanie, każdy ustęp, każdy najmniejszy fragment –
stanowi bełkot szaleńca. Z tego względu nie ma tu nawet sposobu, żeby
powoływać się na jakieś przykłady. Tu trzeba by było przepisać cały zapis tej
mowy, w której nic nie jest ani lepsze ani gorsze. To jest kompletny,
monotonny, równy bełkot. Kto chce, niech sobie wejdzie tu.
Ja tylko pozwolę sobie na parę refleksji, możliwe, że tylko odrobinę
podpartych drobnymi cytatami. Przede wszystkim jednak muszę tu wprowadzić
pewną poprawkę. Napisałem, ze całe te czterdziestominutowe wystąpienie
prezydenta Komorowskiego było kompromitujące. Otóż to nie jest prawda.
Pierwsze kilkanaście minut jest zupełnie okay. On ma przed nosem jakąś kartkę
i dość spokojnie z niej czyta. Jednak już po chwili okazuje się, jak się
zdaje, że tekst mu się skończył, a gadać mu się spodobało, więc gada. I gada
już całkowicie od siebie. I od tego momentu kiedy oficjalny tekst się
skończył, nastąpiła cała reszta. W tym ten Dzierżyński. Kiedy czytałem
fragmenty wystąpienia Prezydenta, natychmiast pomyślałem sobie, że on musiał
być pijany. I to pijany nie tak sobie, ale pijany kompletnie. Tak mniej więcej
jak kiedyś Aleksander Kwaśniewski w Katyniu, czy na tym ukraińskim
uniwersytecie. Ponieważ wszystko wskazywało na to, że to wystąpienie było
długie, wystraszyłem się, że to musiało wyglądać autentycznie strasznie. Że on
prawdopodobnie się chwiał, żeby się nie przewrócić czepiał się mównicy, i że w
trakcie tej gadki ludzie, płonąc ze wstydu, uciekali z sali na szybkiego
drinka. I oto okazało się, że on pijany wcale nie był. Bronisław Komorowski,
jak widać wyraźnie na tym zapisie, jest idealnie trzeźwy. A to świadczy o tym,
że on już nawet nie musi pić. On już tak ma na stałe. On jest już dziś w
sposób naturalny nieprzytomny. Tyle że jak go wprowadzają na scenę, on przez
pierwsze kilka minut jest jeszcze skutecznie nakręcony, nastawiony,
uszykowany, tyle że po chwili coś się zaczyna z nim dziać. Albo przestają
działać środki, albo dzieje się tam coś innego. Nie wiem. W każdym razie
przychodzi ten moment, kiedy jego już tylko by należało zabrać i gdzieś
schować, bo będzie tragedia.
Co to się z nim dzieje? Mam tu pewną teorię. Otóż wydaje mi się, że Bronisław
Komorowski doskonale zdaje sobie sprawę z tego, kim jest i co on w
rzeczywistości może. Skąd on się wziął, komu ma zawdzięczać swój los, i kto mu
może ten los zakończyć jednym krótkim uderzeniem? On doskonale pamięta każdy
dzień, kiedy to wobec jego osoby przez kilkanaście ostatnich lat były
podejmowane decyzje. I on z tą świadomością bycia pionkiem musi się czuć
fatalnie. On musi wiedzieć, że każdy jego krok jest uważnie obserwowany i że
każdy nowy dzień może być tym ostatnim. A więc od rana do wieczora Bronisław
Komorowski jest pogrążony w strasznym, niewyobrażalnym stresie. A zatem w
każdym swoim publicznym wystąpieniu on przez parę chwil jest nawet w stanie
się spiąć i realizować polecenia, natomiast każda chwila, kiedy on się poczuje
swobodniej, go natychmiast uspokaja i wtedy już tylko pozostaje ten obłęd. I
tak to właśnie było w tej Ameryce. Zaczął w miarę normalnie, ale kiedy tylko
zobaczył, że go słuchają i nikt się szyderczo nie uśmiecha, poczuł moc i to
wtedy nagle zaczęły się pojawiać te równe „Słuchaj Roman, to będzie do
ciebie”, czy te farmazony o bigosie i dowcipy spod celi. Te ruskie wstawki, te
grepsy z lasu. Kiedy zastanawiam się nad fenomenem naszego prezydenta
Komorowskiego, myślę sobie, że z nim właśnie musi tak być. On intelektualnie
był zawsze tam gdzie był, na stałym dla Platformy Obywatelskiej i tego
towarzystwa poziomie, a więc na poziomie magistra historii bez jakiejkolwiek
zawodowej praktyki. Dziś w dodatku jest ciężko chory. Głównie z przerażenia.
Mieliśmy kiedyś tego Babiucha. To była postać! Z tego co obserwujemy niemal
każdego dnia, wygląda na to, że Bronisław Komorowski stanowi współczesną
odpowiedź na tamto zjawisko. Tyle że zgodnie z teorią Marksa, że tragiczna
historia powtarza się jako farsa, on jest już tylko farsą. Babiuch, o czym
dziś mało kto chce pamiętać, był w pewnym momencie nawet premierem. Komorowski
został prezydentem. Babiuch tym premierem był pół roku. Zobaczymy, jak długo
pociągnie to dziwadło.


http://toyah.pl/

--


Data: 2010-12-19 19:02:09
Autor: cyc
Czy Kremlowi chodziło o to, żeby Polska miała prezydenta idiotę?

Użytkownik " obserwator" <darz_bor@NOSPAM.gazeta.pl> napisał w wiadomości news:ielf6h$mth$1inews.gazeta.pl...


Mi się wydaje, że w ruskiej praktyce ten dodatkowy efekt związany jest także z
ichnim komunikatem potwierdzenia władzy:

   "I tak my tu rządzimy. Jak chcemy, to postawimy nad wami dowolne, zależne
od nas indywiduum".

   W ich podejściu do Polaków jest to rytualny fragment gry, bo chodzi o
pohańbienie. Bez tego Polakowi karku nie zegniesz.

   To się wyraża we wszystkim, także w ichniej mimice, w pozach ciała (np.
jak Putin siedzi wobec naszych mężyków stanu, jak rękę podaje - identycznie
Miedwiediew). To jest umyślnie wystudiowane i stosowane.

   PS.: Iwan Groźny kiedyś rozkazał, by stary książe Fiodorow ubrał się w
carskie szaty i usiadł na tronie. Wtedy Iwan złożył mu pokłon, po czym wbił
księciu sztylet w serce. &#8222;Co daję, mogę i odebrać&#8221; &#8211; powiedział z szyderczym
uśmiechem.

**************************************************************************


Roman to do ciebie - czyli jak tragedia zmieniła się w farsę

Ci starsi, jak ja &#8211; z doświadczenia, a młodsi &#8211; z opowiadań starszych, znają
pewien stary dowcip jeszcze ze schyłkowego Gierka, jak to w gabinetach
partyjnych towarzysze zadręczali się wyborem Karola Wojtyły i któryś z nich
powiedział z oburzeniem, że jak to tak! Tylu dobrych, mądrych ludzi, a tu
jakiś Wojtyła. Czy nie można było wziąć&#8230; no choćby towarzysza Babiucha?
Babiuch akurat tam był nie bez powodu, bo choć w sposób oczywisty, żaden z
nich na papieża się nie za bardzo nadawał, to Edward Babiuch nie nadawał się
wyjątkowo. Dlatego tamten dowcip był bardzo śmieszny.
Przypomniał mi się on ostatnio dwukrotnie. Raz, kiedy doszła do mnie
informacja, że Bronisław Komorowski zainterweniował na najwyższym szczeblu, bo
u samego Nuncjusza Apostolskiego, przeciwko powołaniu na stanowisko Biskupa
Polowego księdza Sławomira Żarskiego. Było tak, że w czasie uroczystej mszy z
okazji Święta Niepodległości ksiądz Żarski wygłosił bardzo patriotyczne
kazanie, które Prezydenta rozgniewało, a w związku z tym nakrzyczał on
najpierw na samego Księdza, a potem wezwał Nuncjusza i mu powiedział, że on
sobie nie życzy, żeby Żarski został Biskupem Polowym. Nuncjusz naturalnie nie
miał wyjścia i uprzejmie przyjął uwagi pana prezydenta. Historia niemal więc
zatoczyła koło.
Drugi raz pomyślałem o tym dowcipie &#8211; może już bardziej ze względu na postać
Edwarda Babiucha, a nie na kwestię różnych nominacji &#8211; niedawno bardzo, kiedy
któreś z moich dzieci przyszło do mnie z wiadomością, że prezydent Komorowski,
będąc w Ameryce, podczas swojego wystąpienia-wykładu przed zaproszonymi
gośćmi, z całkowicie dobrą wolą zacytował Feliksa Dzierżyńskiego z jego
słynnym &#8222;ufać, ale sprawdzać&#8221;. Że niby to jest takie znane rosyjskie
przysłowie i Komorowski bardzo się go chce trzymać. I tu pojawia się pewien
ciekawy aspekt tego zdarzenia. Otóż z tego co mi mówiły moje dzieci wynika, że
Komorowski powołał się na swojego mistrza podczas spotkania z Obamą. Z tego co
wiem już dziś, nie było to spotkanie z Obamą, lecz właśnie ten okropnie długi
wykład dla specjalnego zaproszonego towarzystwa. Dlaczego zwracam na to uwagę?
Otóż, jak się okazuje, wykład ten obfitował w takie przypadki, że ten poślizg
z Krwawym Feliksem to przy nich kompletny drobiazg. Jeśli wschłuchać się w to,
co Komorowski tam wygadywał nie przez te czterdzieści minut, ale choćby w
dowolnej minucie tego wystąpienia, to to jest właśnie poziom Edwarda Babiucha
z Grabocina pod Będzinem. A i to w wersji sparodiowanej. Bronisław Komorowski
wygłosił poważny wykład przed poważnym towarzystwem, zrobił z siebie podczas
twego wykładu kompletnego matoła, a informacja o tym pojawiła się w polskich
mediach wyłącznie w odniesieniu do jakiegoś drobnego lapsusu, i to z
kompletnie nieodpowiednim odniesieniem. O czym to świadczy? Że to co się
stało, zostało potraktowane jako wydarzenie zwyczajnie nieważne.
Na szczęście ja już bardzo mało korzystam z publicznych mediów, a wszystkie
konieczne informacje otrzymuję głównie od moich dzieci, a więc i tę o owym
kataklizmie podczas wizyty w Stanach Zjednoczonych dowiedziałem się od nich.
Komorowski, nasz prezydent i mąż wspominanej tu niedawno swojej żony, wystąpił
9 grudnia w instytucji o nazwie German Marshall Fund of the United States, no
i zwyczajnie popłynął. Jak mówię, tu nawet nie chodzi o całość tego
wystąpienia, czy o jego wybrane fragmenty. Że ono jako przemówienie było złe,
czy że niektóre jego fragmenty wzbudziły zdziwienie. Ono jest tak straszne, że
każde &#8211; dosłownie każde jego zdanie, każdy ustęp, każdy najmniejszy fragment &#8211;
stanowi bełkot szaleńca. Z tego względu nie ma tu nawet sposobu, żeby
powoływać się na jakieś przykłady. Tu trzeba by było przepisać cały zapis tej
mowy, w której nic nie jest ani lepsze ani gorsze. To jest kompletny,
monotonny, równy bełkot. Kto chce, niech sobie wejdzie tu.
Ja tylko pozwolę sobie na parę refleksji, możliwe, że tylko odrobinę
podpartych drobnymi cytatami. Przede wszystkim jednak muszę tu wprowadzić
pewną poprawkę. Napisałem, ze całe te czterdziestominutowe wystąpienie
prezydenta Komorowskiego było kompromitujące. Otóż to nie jest prawda.
Pierwsze kilkanaście minut jest zupełnie okay. On ma przed nosem jakąś kartkę
i dość spokojnie z niej czyta. Jednak już po chwili okazuje się, jak się
zdaje, że tekst mu się skończył, a gadać mu się spodobało, więc gada. I gada
już całkowicie od siebie. I od tego momentu kiedy oficjalny tekst się
skończył, nastąpiła cała reszta. W tym ten Dzierżyński. Kiedy czytałem
fragmenty wystąpienia Prezydenta, natychmiast pomyślałem sobie, że on musiał
być pijany. I to pijany nie tak sobie, ale pijany kompletnie. Tak mniej więcej
jak kiedyś Aleksander Kwaśniewski w Katyniu, czy na tym ukraińskim
uniwersytecie. Ponieważ wszystko wskazywało na to, że to wystąpienie było
długie, wystraszyłem się, że to musiało wyglądać autentycznie strasznie. Że on
prawdopodobnie się chwiał, żeby się nie przewrócić czepiał się mównicy, i że w
trakcie tej gadki ludzie, płonąc ze wstydu, uciekali z sali na szybkiego
drinka. I oto okazało się, że on pijany wcale nie był. Bronisław Komorowski,
jak widać wyraźnie na tym zapisie, jest idealnie trzeźwy. A to świadczy o tym,
że on już nawet nie musi pić. On już tak ma na stałe. On jest już dziś w
sposób naturalny nieprzytomny. Tyle że jak go wprowadzają na scenę, on przez
pierwsze kilka minut jest jeszcze skutecznie nakręcony, nastawiony,
uszykowany, tyle że po chwili coś się zaczyna z nim dziać. Albo przestają
działać środki, albo dzieje się tam coś innego. Nie wiem. W każdym razie
przychodzi ten moment, kiedy jego już tylko by należało zabrać i gdzieś
schować, bo będzie tragedia.
Co to się z nim dzieje? Mam tu pewną teorię. Otóż wydaje mi się, że Bronisław
Komorowski doskonale zdaje sobie sprawę z tego, kim jest i co on w
rzeczywistości może. Skąd on się wziął, komu ma zawdzięczać swój los, i kto mu
może ten los zakończyć jednym krótkim uderzeniem? On doskonale pamięta każdy
dzień, kiedy to wobec jego osoby przez kilkanaście ostatnich lat były
podejmowane decyzje. I on z tą świadomością bycia pionkiem musi się czuć
fatalnie. On musi wiedzieć, że każdy jego krok jest uważnie obserwowany i że
każdy nowy dzień może być tym ostatnim. A więc od rana do wieczora Bronisław
Komorowski jest pogrążony w strasznym, niewyobrażalnym stresie. A zatem w
każdym swoim publicznym wystąpieniu on przez parę chwil jest nawet w stanie
się spiąć i realizować polecenia, natomiast każda chwila, kiedy on się poczuje
swobodniej, go natychmiast uspokaja i wtedy już tylko pozostaje ten obłęd. I
tak to właśnie było w tej Ameryce. Zaczął w miarę normalnie, ale kiedy tylko
zobaczył, że go słuchają i nikt się szyderczo nie uśmiecha, poczuł moc i to
wtedy nagle zaczęły się pojawiać te równe &#8222;Słuchaj Roman, to będzie do
ciebie&#8221;, czy te farmazony o bigosie i dowcipy spod celi. Te ruskie wstawki, te
grepsy z lasu. Kiedy zastanawiam się nad fenomenem naszego prezydenta
Komorowskiego, myślę sobie, że z nim właśnie musi tak być. On intelektualnie
był zawsze tam gdzie był, na stałym dla Platformy Obywatelskiej i tego
towarzystwa poziomie, a więc na poziomie magistra historii bez jakiejkolwiek
zawodowej praktyki. Dziś w dodatku jest ciężko chory. Głównie z przerażenia.
Mieliśmy kiedyś tego Babiucha. To była postać! Z tego co obserwujemy niemal
każdego dnia, wygląda na to, że Bronisław Komorowski stanowi współczesną
odpowiedź na tamto zjawisko. Tyle że zgodnie z teorią Marksa, że tragiczna
historia powtarza się jako farsa, on jest już tylko farsą. Babiuch, o czym
dziś mało kto chce pamiętać, był w pewnym momencie nawet premierem. Komorowski
został prezydentem. Babiuch tym premierem był pół roku. Zobaczymy, jak długo
pociągnie to dziwadło.


http://toyah.pl/


Przeczytalem ta propagandowa sieczke i tylko jedna watpliwosc i jedno pytanie nasunely mi sie w zwiazku z tym ( reszta jest nierozbieralna bo idiotyczna ) .
Jak to sie moze dziac  , ze ci sami ludzie , ktorzy za rzeczowa , uczciwa i pozbawiona chamstwa krytyke L.Kaczynskiego i jego prezydentury zadaja przeprosin a potem nie baczac na to , pisza takie chamskie kalumnie pod adresem jego nastepcy , ktory na dodatek ma niweporownywalnie wieksze spoleczne popracie niz tamten  ? .
Wolno a nawet trzeba krytykowac prezydenta rowniez , kazdego bez wyjatku , na tym polega demokracja ale czy trzeba byc w tym chamskim ?  czy nie podwaza to autorytetu i majestatu Polski ? .
Mysle , ze warto sie nad tym zastanowic !. Powtazram nie chodzi o wyeliminowanie krytyki , chodzi o pospolite chamstwo , od ktorego az ociekaja niektore sformulowania oponentow prezydenta .
Nie jestem wolny od krytycznego stosunku do glow panstwa . Mialem wiele do zarzucenia Walesie , wiele Kaczynskiemu i niejedno Kwasniewskiemu , choc temu majmniej ( pomijajac jegho golenie ) , mam rowniez co nieco do zarzucenia aktualnej glowie panstwa ale nigdy nie bylem w stosunku do nich chaski w wypowiedziach . Ostry w krytyce ale nie chamski , jednoznaczny w ocenie ale nie wulgarny , nieprzejednany w wytykaniu bledow ale w sposob w jaki robi sie pod budka z piwem !.


cyc

Czy Kremlowi chodziło o to, żeby Polska miała prezydenta idiotę?

Nowy film z video.banzaj.pl więcej »
Redmi 9A - recenzja budżetowego smartfona