Data: 2014-04-01 06:20:27 | |
Autor: stevep | |
Czy Putin zadba o weteranów czerwonoarniejców? | |
# Dziś w Izraelu mieszka siedem tysięcy żydowskich weteranów Armii Czerwonej
Przyjechali do Izraela jak znakomita większość ich rodaków, czyli w czasach gdy kruszył się, a potem padał Związek Sowiecki. Wyrwani na własną prośbę z radzieckich domów, karier i obyczajów. Gdy już dotarli na miejsce, okazało się, że jest im trudniej niż tysiącom innych żydowskich imigrantów. Przyzwyczajenia z rodzinnego kraju to jedno. Drugie zaś - wiek niesprzyjający wyjazdom na stałe. Nie tak łatwo nauczyć się życia na nowo, gdy ma się 60-70 lat i zero doświadczenia, jak odnaleźć siebie w demokratycznym, pluralistycznym, wolnorynkowym społeczeństwie, które, jeśli wspomina wojny, to przede wszystkim Zagładę, powstanie w warszawskim getcie oraz te z arabskimi sąsiadami lub palestyńskie intifady. W czasie II wojny światowej w armiach antyhitlerowskiej koalicji walczyło około 1,5 miliona Żydów. Najwięcej w wojskach amerykańskich (550 tys.), zaraz potem w Armii Czerwonej (pół miliona), w polskich siłach zbrojnych (100 tys.) i z Brytyjczykami (30 tys.). Sowieccy żołnierze żydowskiego pochodzenia dochodzili niekiedy do wysokich stopni oficerskich. Wyzwalali Majdanek i Auschwitz, przyglądali się rozstrzeliwanej Warszawie, zdobywali Berlin. Po wojnie rozjechali się po całym ZSRR, od zaanektowanych republik bałtyckich, przez Ukrainę, Mołdawię i Azję Środkową po daleką Syberię. Wiedli zwyczajne sowieckie życie, robili też zwyczajne sowieckie kariery, zaś od święta, zwłaszcza w Dzień Zwycięstwa, wychodzili na parady obwieszeni wojennymi medalami. No i od radzieckich sekretarzy generalnych partii komunistycznej (choć sami mogli być wierzącymi komunistami) od czasu do czasu dostawali dodatkowy prezent - solidną dawkę sowieckiego antysemityzmu. Można było nosić pagony oficera Armii Czerwonej i zbierać po plecach za żydowską krew. Dzisiaj w Izraelu żyje około 7 tysięcy żydowskich weteranów Armii Czerwonej. To największa taka grupa na świecie. Mają własne stowarzyszenia, a nawet chór jeżdżący z występami po całym Izraelu. I oczywiście nie jest tak, że Izrael odwrócił się do nich plecami, lecz wielu radzieckich weteranów nie zna hebrajskiego na tyle, by chodzić - jak Ocaleni - po izraelskich szkołach i wspominać swoje życie. Poza tym imigrowali stosunkowo niedawno, gdy opowieść o dziejach II wojny była już jako tako ułożona. No i wiek oraz społeczna pozycja - z reguły żyją biednie, gdyż trudno dorobić się po sześćdziesiątce - też gra swoją rolę. O weteranach pamięta się w Yad Vashem, lecz dorobili się do dzisiaj ledwie jednego pomnika i cały czas czekają na własne muzeum. No i te sowieckie obyczaje, mało pasujące do współczesnego Izraela. Kiedyś Matwiej Gerszam, 87-letni weteran, szedł w Dzień Zwycięstwa ulicą obwieszony medalami za dzielność. Zobaczyła go grupka młodzieży, pokazywała palcami jak jakiegoś cudaka, przebierańca. Podobno było to jedno z najbardziej gorzkich doświadczeń w jego długim życiu. Obiecał sobie, że już nigdy więcej. # Ze strony: http://skroc.pl/9b01c -- stevep -- -- - Używam klienta poczty Opera Mail: http://www.opera.com/mail/ |
|