Grupy dyskusyjne   »   pl.soc.polityka   »   Czy musimy repolonizowa media? Analiza zagranicznego kapitau w Polsce.

Czy musimy repolonizowa media? Analiza zagranicznego kapitau w Polsce.

Data: 2016-01-14 19:23:58
Autor: jsen
Czy musimy repolonizowa media? Analiza zagranicznego kapitau w Polsce.

Podaję link do artykułu, a pod spodem trochę skrócony tekst.

http://jagiellonski24.pl/2015/09/14/czy-musimy-repolonizowac-media-analiza-zagranicznego-kapitalu-w-polsce/
(jeśli już ktoś wejdzie na tę stronę, to proszę przejść na dół i kliknąć tam jakąś cyferkę - ot tak sobie, z uśmiechem:)


Jak rozmawiać o zagranicznym kapitale w polskich mediach? Przede wszystkim bez zacietrzewienia charakterystycznego zarówno dla zwolenników, jak i przeciwników „repolonizacji mediów”. Prasa, telewizja, radio, Internet - każdy z tych sektorów to inna specyfika i inne proporcje „polskości” do „zagraniczności”. Odgórne dekrety repolonizacyjne i śmiałe pomysły o nacjonalizacji mediów odłóżmy na bok. Podchodząc do tematu poważnie, zacznijmy od rzeczy zupełnie podstawowych: wzmocnienia roli Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów oraz walki z monopolizacją konkretnych sektorów naszego rynku.

Na początku lat 90. liberałowie z Kongresu Liberalno-Demokratycznego przekonywali, że „kapitał nie ma narodowości”, a w gospodarce liczy się „matematyka, nie polityka”. Wyśmiewali wszystkich, którzy widzieli zagrożenie w prywatyzacji i sprzedaży polskich podmiotów gospodarczych. Od tego czasu przeszliśmy daleką drogę, jeśli chodzi o podejście do zagranicznego kapitału. Za sztandarowy przykład służy były premier Jan Krzysztof Bielecki – kiedyś jeden z głównych prywatyzujących państwowy majątek, dziś czołowy zwolennik repolonizacji polskiego sektora bankowego.

Niestety w przypadku rynku medialnego wciąż tkwimy w ubiegłym wieku. O udziale kapitału zagranicznego mówi się niewiele, a dyskusja na temat repolonizacji wzbudza w środowisku dziennikarskim spore emocje, które uniemożliwiają rzeczową debatę. W ostatnich latach o podziale mediów między rodzimych i zagranicznych właścicieli oraz o skutkach dominacji tych drugich mogliśmy przeczytać jedynie w branżowych, niskonakładowych pismach lub dowiedzieć się z wątpliwych merytorycznie infografik, krążących po Internecie. Dopiero w tym roku, wraz z kampanią wyborczą, problemy rynku medialnego zaczęły mocniej interesować polityków. Dwa ugrupowania polityczne odniosły się do postulatu repolonizacji mediów w swoich programach.

Najpierw w czerwcu Paweł Kukiz opublikował zalążek „Programu naprawy państwa” (ostatecznie w całości nie powstał).  Muzyk jako jeden z głównych problemów rynku mediów wskazywał dominację Grupy Polska Press (Verlagsgruppe Pasau) wśród wydawców lokalnych. Według badań koncern ten ma ponad 90% udziałów wśród prasy regionalnej, a z 24 najpopularniejszych dzienników lokalnych aż 20 należy do niemieckiego wydawnictwa (od „Dziennika Zachodniego” i „Gazety Wrocławskiej”, przez „Gazetę Krakowską”, po „Gazetę Pomorską”). Receptą na monopolizację rynku, zarówno na szczeblu lokalnym, jak i centralnym, ma być zdaniem Kukiza wprowadzenie zakazu koncentracji więcej niż 20% mediów w rękach jednego nadawcy. Dodatkowo Ruch Kukiza postuluje wprowadzenie zakazu reklam firm państwowych oraz organów władzy publicznej w mediach o kapitale zagranicznym. Dla przykładu w latach 2008-2012 resorty najwięcej środków wydały w szwajcarsko-niemieckim „Newsweeku”, bo aż 45% budżetu przeznaczonego na tygodniki. Większość analityków rynku medialnego w Polsce podchodzi do postulatów Pawła Kukiza bardzo ostrożnie i nie wierzy w możliwość wcielenia ich w życie, jednak zaznaczają przy tym, że stanowią one dobry przyczynek do dyskusji nad kondycją rodzimych podmiotów.

Miesiąc później w podobnym tonie wypowiadała się Barbara Bubula, która w latach 2007-2010 była członkiem Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji, a aktualnie zasiada w Radzie Programowej Telewizji Polskiej. Ekspert PiS w kwestii mediów zaproponowała, podobnie jak Kukiz, nowe przepisy antymonopolowe dla podmiotów powiązanych kapitałowo z zagranicą (z tą różnicą, że na poziomie od 20% do 25%). Ma to zostać ujęte w nowym projekcie ustawy medialnej (dokładniej: ustawy o radiofonii i telewizji).

Debata na temat dominacji kapitału zagranicznego na polskim rynku medialnym opiera się na sympatiach politycznych i osądach wyssanych z palca, na pewno nie na kompletnych opracowaniach, bo te są trudno dostępne lub nie ma ich wcale. Dlatego na własną rękę przeanalizowałem udział w rynku i zyski finansowe największych grup medialnych w Polsce oraz określiłem ich narodowość (jako kluczowe kryterium przyjąłem narodowość dominującego właściciela, a także miejsce prowadzenia działalności oraz siedzibę głównej spółki z grupy) – od prasy, przez radiofonię i telewizję, aż po Internet, uwzględniając specyfikę każdego z sektorów. Przyglądam się, jak radzą sobie polskie przedsiębiorstwa na tle zagranicznych i ostatecznie proponuję własne rozwiązania, których wprowadzenie powinno przywrócić równowagę na rynku mediów.


Prasa

W 2014 roku sprzedano w Polsce łącznie ponad 746 milionów egzemplarzy poszczególnych tytułów. Rynek został podzielony pomiędzy 19 koncernów medialnych – 9 zagranicznych i 10 polskich, które łącznie kontrolują 185 czasopism.
Na pierwszy rzut oka podział wygląda na równomierny, ale podmioty o kapitale zagranicznym kontrolują aż 76% rynku prasy.

Największym wydawcą jest, należące do firmy z Hamburga, Wydawnictwo Bauer. Przedsiębiorstwo zaczęło inwestować w naszym kraju tuż po transformacji ustrojowej, bo już w 1991 roku. Po 24 latach  posiada 33% udziałów w rynku. Drugie miejsce zajmuje szwajcarsko-niemiecki Ringier Axel Springer, który zadebiutował na polskim rynku w 1994 roku i posiada 16% udział w rynku. Ważną rolę odgrywa również niemiecka grupa Polska Press (Verlagsgruppe Passau), która została założona w 1991 roku, a obecnie kontroluje prasę lokalną w 15 województwach. W 2014 roku spółka posiadała 15% udział w rynku.

Jak łatwo policzyć, trzy największe wydawnictwa posiadają w sumie aż 64% udziałów, czyli dominują w segmencie prasowym.

Spośród polskich wydawców najlepiej radzi sobie Agora, spółka założona w 1992 roku przez Andrzeja Wajdę, Zbigniewa Bujaka i Andrzeja Paszyńskiego. Po 23 latach kontroluje 11 tytułów, które w ubiegłym roku sprzedały się w 55 milionach egzemplarzy (7,5% udziałów w rynku). Głównym czasopismem Agory nadal pozostaje „Gazeta Wyborcza”, która z roku na rok traci stopniowo, ale regularnie, czytelników (od 500 tys. egzemplarzy w 1994 roku przez ponad 600 tys. w 2007 aż po 160 tys. w roku obecnym). Dlatego spółka nie czerpie największych zysków z prasy, a z innych sektorów, w które jest zaangażowana.

Inni polscy wydawcy radzą sobie gorzej. Grupa ZPR Media (w skład której wchodzi właściciel dziennika „Super Express”) sprzedaje 48 milionów egzemplarzy rocznie, Grupa Gremi (wydawca dziennika „Rzeczpospolita”) – 18 milionów, Westa Druk Mirosław Kuliś (właściciel tygodnika „Angora”) – 15 milionów, Infor Biznes (wydawca „Gazety Prawnej”) – 11 milionów, Fundacja Gościa Niedzielnego (właściciel tygodnika „Gość Niedzielny”) – 7 milionów, Polityka Sp z.o.o. (właściciel tygodnika o tej samej nazwie) – 6 milionów, PMPG Polskie Media (wydawca tygodników „Do Rzeczy” i „Wprost”) – 6 milionów, Fratria (właściciel tygodnia „wSieci”) – 4 miliony, a listę zamyka Media Service Zawada (głównie wydawca czasopism dla dzieci) z 3 milionami sprzedaży ogółem.

Warto zauważyć, że główni rozgrywający (Bauer, Axel Springer, Polska Press) weszli na rynek przynajmniej kilkadziesiąt lat temu, w czasie, kiedy nabierał dopiero kształtu. Dzisiaj podlega niewielkim wahaniom. Główni gracze zagraniczni skorzystali z przewagi technologicznej i stosunkowo niewielkimi kosztami zbudowali dominującą pozycję, wyprzedzając polskie podmioty, które posiadały niewielki kapitał (wyjątek stanowi oczywiście największy polski wydawca, czyli Agora, która powstała na mocy ustaleń okrągłostołowych i później została _zawłaszczona_ przez Adama Michnika). W przypadku prasy okazało się niestety, że kto pierwszy, ten lepszy.


Radiofonia

W Europie coraz rzadziej słucha się radia. Są jednak nieliczne wyjątki, do których zalicza się Polska. W 2014 roku 73,4% mieszkańców naszego kraju, niemal identycznie jak w roku poprzednim, słuchało radia przez średnio 31 godzin tygodniowo.

Spółki obecne na rynku radiowym w Polsce można rozpatrywać na dwóch płaszczyznach. Po pierwsze ze względu na charakter prawny wyróżniamy nadawców publicznych – czyli w praktyce rozgłośnie ogólnopolskie Polskiego Radia i 17 rozgłośni regionalnych. Drugi istotny podział dotyczy samych kanałów radiowych. Wyróżniamy kanały: ogólnopolskie, koncesjonowane programy lokalne, rozgłośnie regionalne radia publicznego.

W radiofonii jest znacznie więcej kapitału zagranicznego niż w telewizji, ale jednocześnie mniej niż w prasie.

Mamy na rynku 20 istotnych kanałów radiowych, jednak tylko piątka z nich uzyskała w 2014 roku słuchalność powyżej 5 procent („RMF FM” – 24%, „Radio Zet” – 15%, „Jedynka” – 10%, „Eska” – 8%, „Trójka” – 7%). Jeśli chodzi o  nadawców, to rynek radiowy kontroluje osiem podmiotów. Dwa największe są w rękach niemieckich i francuskich – odpowiednio Grupa RMF z 28% udziałem w rynku i Eurozet z 19% udziałem.

Warto przyjrzeć się liderom rynku radiowego. RMF powstał w 1997 roku, a za budowę od podstaw, rozwój i duży sukces odpowiadała grupa krakowskich dziennikarzy ze Stanisławem Tyczyńskim na czele. Dopiero w 2008 roku spółka została kupiona przez Bauer Media Polska. Historia Eurozetu, należącego do francuskiej Groupe Lagardère, jest znacznie bardziej barwna. Główna stacja spółki, czyli „Radio Zet”, zostało założone w 1990 roku i początkowo prowadzone przez Andrzeja Woyciechowskiego, Leszka Stafieja i Janusza Weissa jako prywatne warszawskie radio. Wsparcia stacji udzielił Adam Michnik, a w pierwszych latach działalności Agora była jej głównym (90%) udziałowcem. Pozostałe 10% należało do francuskiego koncernu medialnego. Po czasie proporcje się odwróciły. W 1993 roku powstał holding Eurozet. Dziś Francuzi są jedynym właścicielem spółki, która kontroluje pięć stacji radiowych.

W zagranicznych rękach jest 48% rynku radiowego, natomiast w polskich 43%. Pozostałe 9% stanowią małe stacje lokalne, które nie są uwzględniane w badaniach słuchalności prowadzonych rokrocznie przez Krajową Radę Radiofonii i Telewizji, więc trudno dociec, jakiej narodowości jest jej kapitał. Bez wątpienia istnieje jednak prawdopodobieństwo, że lokalne rozgłośnie należą do rodzimych właścicieli.


Telewizja

Statystyczny Polak w 2014 roku poświęcił na oglądanie telewizji 4 godz. 20 minut dziennie, czyli o 13 minut więcej niż w 2013. O ile z roku na rok maleje liczba widzów, to ci, którzy nadal to robią, poświęcają telewizji coraz więcej czasu. Wydaje się, że wynika to z coraz bogatszej oferty programów tematycznych, dostosowanej do indywidualnych preferencji, a także wprowadzenia naziemnej telewizji, dzięki czemu istnieje dostęp do większej liczby programów bez dodatkowych kosztów.

Rynek telewizyjny w Polsce kształtuje aktualnie 18 podmiotów, które łącznie posiadają około 88% udziałów w oglądalności. Resztę stanowią kanały tematyczne o niewielkim zasięgu, których mamy w Polsce już ponad 200, a także lokalni nadawcy publiczni i komercyjni, których popularność pozostaje niewielka.

Spośród 18 spółek 8 pochodzi z naszego kraju, a 10 z zagranicy. Lider – Telewizja Polska – posiada 4 kanały ogólnotematyczne, 8 tematycznych, 16 regionalnych i jeden internetowy (TVP Parlament). Przekłada się to na 31% udziału w oglądalności. Jednocześnie w 2014 roku pierwszy program TVP był najchętniej oglądanym programem w Polsce (ponad 12% udziałów w rynku), a TVP 2 zajął czwarte miejsce z wynikiem 9%.
Druga jest Grupa TVN, która w tym roku została sprzedana za 584 mln euro amerykańskiej korporacji Scripps Networks Interactive. Spółka założona w 1996 roku przez Mariusza Waltera, wieloletniego właściciela i prezesa firmy, w 2014 roku uzyskała oglądalność na poziomie 21% udziału w rynku.
Trzeci gracz to Cyfrowy Polsat, założony w 1992 roku przez Zygmunta Solorza-Żaka. Cała spółka uzyskała w 2014 roku prawie 21% udziałów w rynku telewizyjnym.

Trzy największe spółki (Telewizja Polska S.A, Grupa TVN i Cyfrowy Polsat) dominują na rynku telewizyjnym i posiadają łącznie 73% udziałów w oglądalności.

Reszta stawki jest mocno rozproszona i znajduje się daleko w tyle. Wyróżnia się jedynie TV Puls. Grupa medialna, tworzona pierwotnie przez ojców franciszkanów przy wsparciu spółek Skarbu Państwa, a aktualnie przez Dariusza Dąbskiego, udanie przeszła cyfryzację i posiada dwa kanały ogólne na multipleksach (TV Puls, PULS2), co pozwala jej notować oglądalność powyżej 4%. Rynek mediów telewizyjnych kształtował się w latach 90. Wówczas doszło do najważniejszych decyzji w tym obszarze. W tym okresie powstała Krajowa Rada Radiofonii i Telewizji, budowano Telewizję Polską w warunkach rynkowych i przyznawano koncesje dwóm największym nadawcom komercyjnym. Później doszło jedynie do sprzedaży TVN Amerykanom oraz do dostarczania międzynarodowych kanałów tematycznych przez duże międzynarodowe korporacje.

Polscy przedsiębiorcy nie angażują się w ten segment szczególnie, gdyż warunki są zaporowe (wysokie ceny koncesji), a tworzenie telewizji od podstaw jest bardzo kosztowne. Trudno liczyć na wejście nowych podmiotów rodzimych. Jedynie te stare, jak Telewizja Puls, starają się wykorzystać cyfryzację do zwiększania zasięgu. Mimo krytyki TVP, w gruncie rzeczy nadal posiadamy silnego nadawcę publicznego.

Segment telewizyjny jest zaprzeczeniem tezy o koncentracji kapitału w rękach zagranicznych. W omawianych 88% rynku polskie przedsiębiorstwa stanowią aż 60%.


Internet

Najpopularniejszym medium internetowym w kwietniu 2014 roku była Grupa Onet, której portale odwiedziło 15,8 mln użytkowników. Drugie miejsce zajmuje najstarszy portal w Polsce, założony jeszcze w 1995 roku, czyli Grupa Wirtualna Polska. W kwietniu serwisy spółki odwiedziło 15,6 mln internautów. Na trzecim miejscu plasuje się Grupa Interia.pl należąca do Bauer Media Polska. W kwietniu serwisy spółki odwiedziło 12,5 mln internautów. Czwarte miejsce zajmuje należąca do Agory Grupa Gazeta.pl. Całą platformę tego miesiąca odwiedziło 10,9 mln unikalnych użytkowników. Trzy największe podmioty, podobnie jak w przypadku prasy, znajdują się w rękach zagranicznych (WP, Onet, Interia.pl), a odwiedza je 42 miliony internautów miesięcznie.

Pod względem liczby użytkowników, zagraniczne portale odwiedziło 63,5 miliona użytkowników, a polskie – prawie 29 milionów. Na papierze wygląda to gorzej niż w przypadku prasy, ale trzeba mieć na uwadze, że analizujemy tylko pierwszą dziesiątkę, a Internet jest dziś znacznie bardziej rozproszony niż rynek prasy. Naszym zdaniem

Obecnie znacznie większym problemem od przewagi kapitału zagranicznego nad polskim, co wygląda bardzo różnie, wydaje się być powstawanie monopoli. Tym powinniśmy się zająć w pierwszej kolejności.

Sytuacja, w której Bauer kontroluje aż 33% udziałów na rynku prasowym i jednocześnie 28% w radiowym, musi budzić wątpliwości. Warto mieć również świadomość, że niemiecka spółka jest właścicielem Grupy Interia.pl (trzecie największe medium internetowe w Polsce), a niewiele brakło, by zakupiła również TVN (21% udziałów w rynku).

Amerykanie "rzutem na taśmę" złożyli lepszą ofertę. Bauer do ostatniego tygodnia był wymieniany jako główny kandydat do przejęcia koncernu Mariusza Waltera.

Sporo emocji budzi również dominacja Grupy Polska Press wśród dzienników regionalnych: spółka kontroluje aż 20 spośród 24 takich tytułów i przejmuje kolejne niezależne gazety, zgarniając większość profitów z tortu reklamowego. To wszystko przy kryzysie mediów lokalnych i wielu pozycjach wydawanych przez władze samorządowe, które „mediami” są tylko z nazwy.

Tymczasem z punktu widzenia państwa pożądane jest duże rozdrobnienie rynku medialnego, dlatego proponujemy cztery rozwiązania, które pozwolą do tego doprowadzić, a jednocześnie poprawią sytuację polskich nadawców.  Po pierwsze, w przypadku radiofonii i telewizji zmniejszmy znacząco barierę wejścia na rynek. Da się to zrobić przez obniżenie opłat wymaganych przy koncesji oraz opłaty za częstotliwości. Dla przykładu, zgodnie z ogłoszeniem przewodniczącego Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji z dnia 5 września 2014 roku, za udzielenie koncesji dla rozpowszechniania programu radiowego w sposób cyfrowy zapłacimy do 6,5 mln złotych, natomiast dla rozpowszechnienia programu telewizyjnego do 27 mln złotych. W praktyce, co pokazuje historia TV Trwam, cała operacja kosztuje w ciągu kilku lat nawet 20 mln złotych. Jeśli zależy nam na rozproszeniu rynku telewizyjnego i zaangażowaniu się polskich przedsiębiorców, powinniśmy obniżyć maksymalnie tę kwotę. Dla dużych koncernów międzynarodowych wyłożenie takich sum i tak nie stanowi problemu, więc będzie to ułatwieniem głównie dla mniejszych inwestorów krajowych. Wydaje się to wręcz konieczne, biorąc pod uwagę, że telewizja z roku na rok przynosi coraz mniejsze dochody. Obniżenie kwot tylko dla polskich przedsiębiorców nie wchodzi w grę, gdyż jest niezgodne m.in. z zasadą jednolitego rynku Unii Europejskiej.

Po drugie, kontrolujmy środki wydawane na różnego rodzaju ogłoszenia, komunikaty i reklamy przez instytucje utrzymywane z naszych podatków (resorty, samorządy, spółki Skarbu Państwa). Proponuję, by Kancelaria Prezesa Rady Ministrów co roku publikowała w ramach Biuletynu Informacji Publicznej wykaz wydanych pieniędzy na te cele wraz z uzasadnieniem, dlaczego wylądowały one u danego nadawcy, a później przesyłała takie zestawienia do wszystkich redakcji w kraju, które powiadomią o tym swoich czytelników. Dzięki temu działania instytucji publicznej w tej materii będą przejrzyste i łatwe do zweryfikowania. Ostatnie dane, które posiadamy na ten temat, pochodzą z 2012 roku, co wynika także z trudności w uzyskaniu podobnych informacji. W miarę możliwości środki przeznaczone na publikacje powinny lądować u rodzimych spółek, ale powinniśmy to traktować raczej jako niepisaną zasadę niż formalny przepis prawny.

Po trzecie, instytucją powołaną do przeciwdziałania ewentualnym monopolom jest Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów. Dlatego jego zadaniem musi być reagowanie w takich sytuacjach, jak obecna koncentracja mediów lokalnych w rękach Grupy Polska Press. UOKiK musi być również czujny w przypadku prób przejmowania przez jedną spółkę dużych udziałów w rożnych sektorach rynku. Jednocześnie nie należy odgórnie ustalać sztywnych procentowych „limitów monopolizacji”, jak proponował Paweł Kukiz czy PiS, ustami Barbary Bubuli. UOKiK w swoich działaniach musi być elastyczny i interweniować z uwzględnieniem specyfiki każdego z sektorów rynku medialnego. Być może należałoby interweniować nie tylko w sytuacji dominacji jednego gracza (monopolizacja), ale również w momencie dzielenia się „medialnym tortem” przez dwa czy trzy podmioty (oligopolizacja). Dlatego zasadne wydaje się umożliwienie mu pewnej elastyczności w działaniu.  Wreszcie, po czwarte, dominacja obcego kapitału powinna nas skłaniać do dbania o nasze media publiczne, czyli Telewizję Polską i Polskie Radio oraz ich regionalne oddziały. Wbrew pozorom silny państwowy nadawca może być bowiem remedium na nasze problemy.. Kolejna dyskusja powinna dotyczyć  kondycji i przyszłości mediów publicznych w Polsce, ale to już materiał na osobną analizę.

Czy musimy repolonizowa media? Analiza zagranicznego kapitau w Polsce.

Nowy film z video.banzaj.pl wicej »
Redmi 9A - recenzja budetowego smartfona