Grupy dyskusyjne   »   pl.soc.polityka   »   Demokracja i ciemny lud, który wszystko kupi.

Demokracja i ciemny lud, który wszystko kupi.

Data: 2015-12-24 02:31:35
Autor: stevep
Demokracja i ciemny lud, który wszystko kupi.
# Zamiast natychmiastowej realizacji obietnic: 500 złotych na dziecko,  podwyższenia kwoty wolnej od podatku, przywrócenia przechodzenia na  emeryturę w wieku 65 i 60 lat, dostaliśmy bezprecedensowy atak na Trybunał  Konstytucyjny, zapowiedź całkowitego podporządkowania służby cywilnej  rządowi, forsowanie skrajnie prawicowych rozstrzygnięć w sferze  obyczajowej. W komisjach sejmowych i w czasie obrad plenarnych obserwujemy  – za pośrednictwem ekranów – akty sprawowania władzy nie tylko bez  liczenia się z opozycją, lecz także z lekceważeniem dla dobrego  politycznego obyczaju i dla obowiązującego prawa.

Nie identyfikuję się ani z PiS, ani z opozycją w postaci zjednoczonych  chwilowo w walce PO, Nowoczesnej i Zjednoczonej Lewicy – a więc z żadną ze  stron obecnego konfliktu. Dystansuje się od niego także bliska mi ideowo  Partia Razem. Jej stanowisko bywa ostro krytykowane, także przez lewicowe  komentatorki, które oczekują przyłączenia się jej do Komitetu Obrony  Demokracji. Mam w tej kwestii mieszane uczucia. Demokracja, przynajmniej  ta, z którą mamy obecnie do czynienia, sama w sobie jest dobrem bardzo  względnym. Aby zostać wybranym na parlamentarzys(t)kę wystarczy sprawnie  przeprowadzona i dobrze sfinansowana kampania. A później praktycznie brak  jest możliwości weryfikacji tego, czy są w ogóle podejmowane próby  realizacji zapowiedzi i obietnic z kampanii. Stanowienie prawa w  parlamencie polega bardziej na forsowaniu propozycji większości lub  zabieganiu o tę większość, aniżeli na merytorycznej analizie różnych  możliwości. Negocjowanie rozwiązań korzystnych dla możliwie wielu stron  jest czymś tak nietypowym, że trudno przywołać jakiś przykład takiego  procedowania.

Funkcjonująca obecnie demokracja medialna, a więc oparta na  powierzchownym, lecz masowym i wielokrotnym eksponowaniu wizerunków,  wypowiedzi i konfliktów, jest zaledwie karykaturalną deformacją demokracji  jako władzy ludu. Sukces nie tylko Andrzeja Dudy i obecnie rządzących,  lecz także Ryszarda Petru i Pawła Kukiza, pokazuje, jak bardzo  intelektualnie leniwi są wyborcy i jak niewiele trzeba, aby ich przekonać  do poparcia ugrupowań, które albo nie są wiarygodne (wyparcie się przez  PiS przedwyborczych obietnic w latach 2005-2007), albo realizują interesy  wielkiego kapitału (Nowoczesna z programem podatkowym sięgnięcia do  kieszeni uboższych, aby przełożyć z nich pieniądze do kieszeni  najbogatszych), albo wreszcie nie mają żadnego programu (jedynym  konkretnym, w dodatku skrajnie prosystemowym postulatem „antysystemowego”  Kukiza są JOWe). Takiej demokracji bronić to tak jakby się prosić o  kolejny PiS czy hołubionego przez część mediów stronnika banków u władzy.  System obnażył swoją słabość i warto tę słabość krytykować, zamiast bronić  systemu za wszelką cenę.

W tym miejscu zapewne monarchiści popierający Korwina jako potencjalnego  króla nasłuchują niecierpliwie. Być może w nasłuchiwaniu tym towarzyszą im  komuniści, którzy chcieliby zaprowadzenia jakiejś nowej dyktatury  proletariatu czy – uwzględniwszy dzisiejsze realia – prekariatu. Jednych i  drugich muszę rozczarować. To nie są realne alternatywy. Pominę fakt, że  powrót do monarchii to pomysł archaiczny i absurdalny. Korwin ma  kwalifikacje co najwyżej na króla opartego na niewolniczej pracy  latyfundium w jakimś kraju trzeciego świata. Prekariat zaś, jako twór  niejednolity i efemeryczny, miałby trudności z wyłonieniem przywódców,  którzy byliby zdolni narzucić swoją wolę, zawłaszcza bez większych ofiar w  ludziach.

Także zwolenników demokracji bezpośredniej rozczaruję, choć sam chciałbym,  aby ich postulaty mogły zostać wcielone w życie. Owszem, istnieją  techniczne możliwości, aby niemal każdą sprawę dotyczącą ogółu rozstrzygać  w tanim i szybkim głosowaniu powszechnym – przez Internet. Nie ma jednak  szans na osiągnięcie społecznego zaangażowania, które pozwoliłoby temu  systemowi sprawnie funkcjonować. W najlepszym razie mielibyśmy rządy  merytokracji: decyzje podejmowałoby parę procent, a może zaledwie parę  promili uprawnionych. W najgorszym razie kłamliwa propaganda skłoniłaby  ludzi do głosowania zgodnie z partyjnymi interesami. Żelazne elektoraty  niczym automaty generowałyby poparcie. Być może nawet powstałoby  oprogramowanie do automatycznego głosowania tak, jak zasugeruje przywódca.  Alternatywnie, mogłyby powstać abonamenty, w których biznes opłacałby  systematyczne głosy biednych wyborców. Demokracja stałaby się jeszcze  bardziej zależna od sfer wpływów niż obecnie. Bogaci rządziliby  „demokratycznie”, a nie – poprzez cynicznych polityków.

Alternatywą wobec demokracji parlamentarnej, w której większość bierze  wszystko, jest demokracja deliberatywna. W polskim politycznym piekiełku,  w którym wobec politycznych przeciwników posłom zamiast argumentów zdarza  się używać złośliwości i inwektyw, rozwiązanie takie trudno sobie  wyobrazić. Teoretycznie mogłyby temu służyć komisje. Musiałyby jednak  pracować w zupełnie inny sposób. Zamiast zderzać propozycje i nadawać im  status ustaw do przegłosowania w sejmie, mogłyby stawiać sobie za cel  wypracowanie takich praw, za którymi mogłyby zagłosować wszystkie lub  prawie wszystkie kluby. Konieczne byłyby kompromisy i wzajemne koncesje, a  także przygotowania dobrej argumentacji dla wyborców. W wielu przypadkach  jednak sprzeczne interesy można pogodzić. Tego typu sposób procedowania  pozwoliłby parlamentowi stać się miejscem autentycznych debat, wzajemnego  przekonywania się i poszukiwania rozwiązań możliwych do przyjęcia przez  wszystkie siły polityczne.

Demokracja deliberatywna wymaga jednak dobrej woli wszystkich stron oraz  wstępnego ustalenia, że chodzi o osiągnięcie wspólnego celu – ustanowienie  prawa optymalnego z punktu widzenia różnych grup społecznych. Wzajemne  zrozumienie i szacunek mogłyby zastąpić wykluczanie się i oskarżanie.  Rozmowa, być może moderowana przez kogoś niezaangażowanego, zastąpiłaby  wyrażanie konfliktu i towarzyszącej mu złości. Jakkolwiek idealistycznie  to brzmi, nie można wykluczyć, że skoro przed laty sprawdziło się w  eksperymentach psychologicznych z udziałem młodzieżówek różnych partii,  nie sprawdziło by się w praktyce funkcjonowania politycznych elit.

Czy wierzę w to, co piszę? Owszem, choć wyobrażenie sobie Antoniego  Macierewicza czy Zbigniewa Ziobro, dążącego do wspólnych ustaleń z Barbarą  Nowacką czy Krzysztofem Mieszkowskim, jest naprawdę trudne. Demokracja  deliberatywna wymaga uczestnictwa ludzi skłonnych do wysłuchania racji  drugiej strony. Być może kandydować powinni wyłącznie politycy chcący  realizować taką formułę uprawiania demokracji. Niestety, ci, którzy  zostali wybrani jesienią 2015 roku, w większości nastawieni są na walkę,  nie na porozumienie. I jak na razie nie widzę w sejmie gotowości do zmiany.

Demokracja, taka jaką ją znamy z ostatniego ćwierćwiecza powoli przechodzi  do historii. Najprawdopodobniej czeka nas okres autorytarnych rządów i  trudny do przewidzenia rozwój wypadków w sferze publicznej. Czy ktoś przed  paroma miesiącami sądził, że dziesiątki tysięcy ludzi wyjdą na ulicę? Czy  ktoś przypuszczał, że Trybunał Konstytucyjny stanie się, w konsekwencji  ustawy, ciałem pozornym, niezdolnym do orzekania?

Rządy Prawa i Sprawiedliwości to na razie zimny prysznic dla tych, którzy  przyzwyczaili się do poszanowania prawa i do zachowywania dobrych  obyczajów w działalności parlamentarnej. Wykorzystajmy trwający kryzys  polityczny nie tylko do oprotestowywania aroganckich posunięć władz, lecz  również do refleksji nad kształtem demokracji. Wygląda na to, że ta, którą  znaliśmy chwieje się i nie przetrwa. Warto pomyśleć o nowej, lepszej. #
Ze strony:
http://skroc.pl/529cf
--
  stevep
-- -- -

Data: 2015-12-24 01:53:18
Autor: bronek.tallar
Demokracja i ciemny lud, ktry wszystko kupi.
uytkownik stevep napisa:
# Zamiast natychmiastowej realizacji obietnic: 500 zotych na dziecko,  podwyszenia kwoty wolnej od podatku


A z drugiej strony Pelo napierdala: zrobimy wszystko aby pis nie zrealizowa swoich obietnic, he, he.

Ch Ci w D:)

Data: 2015-12-24 12:00:50
Autor: Budzik
Demokracja i ciemny lud, ktry wszystko kupi.
Uytkownik  bronek.tallar@gmail.com ...

# Zamiast natychmiastowej realizacji obietnic: 500 zotych na dziecko,  podwyszenia kwoty wolnej od podatku

A z drugiej strony Pelo napierdala: zrobimy wszystko aby pis nie zrealizowa swoich obietnic, he, he.

Nie syszaem takich obietnic. Syszaem podsumowania ze realizacja obietnic bedzie skutkowaa negatywnie dla gospodarki ale skoro sie obiecao to trzeba zrobi.
Ale nawet gdyby PO chciao "napierdalac" - zdaje si z PiS ma wiekszosc.
Gdzie wiec widzisz problem w realizacji obietnic?

No moze poza faktem, ze na razie zajmuj sie zupenie innymi rzeczami a niestety wasnie minelismy najkrotszy dzien w roku i teraz juz noce beda coraz krtsze...

Ch Ci w D:)

Pyta cie ktos o Twoje preferencje seksualne?

Data: 2015-12-24 18:55:49
Autor: stevep
Demokracja i ciemny lud, ktry wszystko kupi.
W dniu .12.2015 o 10:53 <bronek.tallar@gmail.com> pisze:

uytkownik stevep napisa:
# Zamiast natychmiastowej realizacji obietnic: 500 zotych na dziecko,
podwyszenia kwoty wolnej od podatku


A z drugiej strony Pelo napierdala: zrobimy wszystko aby pis
nie zrealizowa swoich obietnic, he, he.

Ch Ci w D:)

Alibi jak znalaz.Hi, Hi, ....
--
  stevep
-- -- -

Demokracja i ciemny lud, który wszystko kupi.

Nowy film z video.banzaj.pl wicej »
Redmi 9A - recenzja budetowego smartfona