Data: 2009-05-06 00:57:04 | |
Autor: Nex@pl | |
Diesel - czy to naprawdę diabeł wciel ony? | |
Powiem tak, trafisz na pewny egzemplarz to nie będą Cię trapiły wydatki, ale jak tylko wtopisz to musisz być przygotowany na wydanie prawie połowy tego za ile kupisz auto, jeżeli będziesz chciał je doprowadzić do jakiegoś stanu używalności.
Ja niestety wtopiłem, w większości sam naprawiałem (hobby :) ), więc koszta ograniczyłem do minimum, cały czas mowa o dieslu. Jednakże jednocześnie w rodzinie pojawiło się drugie autko benzyna, ściągnięte osobiście z zachodu i tak sobie od 3 lat jeździ bez zająknięcia... no raz odmówił :) Jak alternator się skończył. A tak to jeżdzi i jeździ, zaś diesel, niestety był już raz lawetowany, stał raz prawie miesiąc na warsztacie, bo trzeba było zarobić na naprawy... Ja tam do miasta niezmordowanie polecam benzyne, mówcie co chcecie ale te silniki zniosą lepiej wg mnie cykl miejski i start/stop kilka razy dziennie, a diesel to się powinien rozgrzać, nie być katowany na zimno itd. - przy dojeździe do pracy rzędu 5km to bez sensu. Jak jeździsz godzinę do pracy to śmiało kupuj diesla. Też wyszedł elaborat :P |
|
Data: 2009-05-06 02:55:37 | |
Autor: p47 | |
Diesel - czy to naprawdę diabeł wcielony? | |
Użytkownik "Nex@pl" <"nex[wytnij_to]"@o2.pl> napisał w wiadomości news:gtqgpl$p6t$1nemesis.news.neostrada.pl... Powiem tak, trafisz na pewny egzemplarz to nie będą Cię trapiły wydatki, ale jak tylko wtopisz to musisz być przygotowany na wydanie prawie połowy tego za ile kupisz auto, jeżeli będziesz chciał je doprowadzić do jakiegoś stanu używalności. Żaden silnik nie lubi takiego stylu jazdy... Ale to tylko na marginesie, ja przesiadłem się z benzyny na diesla w 1982r , kiedy były one wciąż właściwie marginesem w przypadku samochodów osobowych, uzywanym głównie przez niektórych taksówkarzy, a zdobywającym popularność głównie z racji ówczesnych wiadomych kłopotów z benzyną. No i jak tysiące przekonałem się, że jazda dieslem jest przyjemna, niedroga i wcale nie musi byc on mułem (mój pierwszy był to Golf TDI, w stosunku do ówczesnej średniej -rakieta;-). A do tego był on ponadprzecietnie trwały, niezawodny mimo, ze eksploatowany głównie w mieście. I od tego czasu jeżdżę wyłacznie dieslami, równiez zonie takiego kupiłem (chociaż obiektywnie to bez sensu, bo po 7,5 roku jazdy ma na liczniku 51tys km) Nigdy nie miałem z nimi kłopotów,- nie przejmuj się opiniami skarżących się na rózne przypadłości,- nawet, jesli zdaje się, że sa one liczne (bo to powiedzmy kilkaset) to jest nic w stosunku do setek, czy milionów eksploatujących te samochody. Ponadto, gdyby jazda dieslem była udręką to udział diesli w parku samochodowym nie wzrósłby, i to pomimo ich wyższej ceny, z marginalnych kilku procentów do nieomal połowy w Europie! Diesla na pewno nie należy się bac, tylko policzyc spokojnie, czy opłaca się wiecej wydac na początku i czy to się zwróci. I spokojnie kupować! No, chyba, ze tak jak ja ktoś po prostu lubi nimi jeździć, to nawet nie kalkuluje... A LPG,- cóż, MZ lepiej jeździc na paliwie , pod które zespół konstruktorów w wielkimm koncernie zaprojektował i wypróbował przez lata kosztem dziesiątek milionów silnik niz eksperymentowac z wyrobem małej relatywnie fabryczki i p. Frania , którzy usiłują jego prace poprawiać i do tego miec tylko pół bagażnika ... p47 |
|
Data: 2009-05-10 23:38:22 | |
Autor: Jaroslaw Berezowski | |
Diesel - czy to naprawdę diabeł wcielony? | |
Dnia Wed, 06 May 2009 02:55:37 +0200, p47 napisaĹ(a):
ja przesiadĹem siÄ z benzyny na diesla w 1982r mĂłj pierwszy byĹ to Golf TDIHmm dekady ci sie nie przestawily? TDI to poczatek lat 90tych. -- Jaroslaw "jaros" Berezowski |
|
Data: 2009-05-06 10:16:36 | |
Autor: Robert_J | |
Diesel - czy to naprawdę diabeł wcielony? | |
Powiem tak, trafisz na pewny egzemplarz to nie będą Cię trapiły wydatki, ale jak tylko wtopisz to musisz być przygotowany na wydanie prawie połowy tego za ile kupisz auto, jeżeli będziesz chciał je doprowadzić do jakiegoś stanu używalności. Czyli jak ze wszystkim ;-). Z autem benzynowym, z rowerem, hulajnogą... Demagogia... Jak masz pecha to i nowe benzynowe kupisz felerne. Przez 2 lata będziesz naprawiał za friko, ale potem będzie wtapiał kasę. To co napisałeś to żaden argument :-) ... zaś diesel, niestety był już raz lawetowany, stał raz prawie miesiąc na warsztacie, bo trzeba było zarobić na naprawy... Mój znajomy sprowadza z Francji poleasingowe focusy, najczęściej 3-letnie 1,6 TDCI. Jakoś żaden się nie zepsuł, znajomy nie musi się ukrywać przez niezadowolonymi klientami, auta schodzą jak ciepłe bułeczki :-). Tyle że tych aut, w przeciwieństwie do Polski, nie serwisowano w przydomowych warsztatach... Ja tam do miasta niezmordowanie polecam benzyne, Każdy ma swój gust, o którym się nie dyskutuje. ....te silniki zniosą lepiej wg mnie cykl miejski i start/stop kilka razy dziennie, a diesel to się powinien rozgrzać, nie być katowany na zimno W ogóle jeśli ktoś ma zamiar katować silnik to niech kupi auto sportowe :-). Argument o (nie)katowaniu też jest naciągany, wszak nie każdy ma ambicje żeby ruszać spod świateł z piskiem i na następnym skrzyżowaniu być na pool position ;-) |
|
Data: 2009-05-06 11:54:45 | |
Autor: Nex@pl | |
Diesel - czy to naprawdę diabeł wciel ony? | |
Robert_J pisze:
To nie był argument za czy przeciw, informacja, że wszystko i tak zależy od tego na co się trafi, świadomie lub nie.
Dokładnie, niestety dieselek jest z polskiego komisu... Tu był błąd, no ale i ja go nie kupowałem :) Benzyna sprowadzona z zachodu, pomimo trzech właścicieli książka serwisowa była i na 170tys. km :) Taka czarna dziura potem i nagle przebieg w aucie prawie 300. O tyle wiem, że na pewno był realny i póki co wszystko wskazuje na to, że nie kręcony (po 11 latach dopiero poszły oryginalne tuleje na wahaczach, oczywiście już w kraju :) )
:)
Wiadomo, ale z moich doświadczeń wynika, że w przypadku benzyny przede wszystkim silnik o wiele szybciej się nagrzewa, więc jeżeli ktos planuje dojazdy w mieście po kilometr to bez sensu jest mieć diesla - ciągle niedogrzany, no chyba, że kupi sobie w201/w124/w123 z dieslem nie do zajechania :) |
|
Data: 2009-05-10 23:41:28 | |
Autor: Jaroslaw Berezowski | |
Diesel - czy to naprawdę diabeł wcielony? | |
Dnia Wed, 06 May 2009 11:54:45 +0200, Nex@pl napisaĹ(a):
Wiadomo, ale z moich doĹwiadczeĹ wynika, Ĺźe w przypadku benzyny przedeBez sensu miec w takim wypadku samochod, no moz enei tyle miec co do tego uzywac. -- Jaroslaw "jaros" Berezowski |
|
Data: 2009-05-06 13:53:07 | |
Autor: Eneuel Leszek Ciszewski | |
Diesel - czy to naprawdę diabeł wcielony? | |
"Robert_J" gtrh17$epr$1@inews.gazeta.pl Mój znajomy sprowadza z Francji poleasingowe focusy, najczęściej 3-letnie 1,6 TDCI. Jakoś żaden się nie zepsuł, znajomy nie musi się ukrywać przez niezadowolonymi klientami, auta schodzą jak ciepłe bułeczki :-). Tyle że tych aut, w przeciwieństwie do Polski, nie serwisowano w przydomowych warsztatach... Co masz na swej myśli, gdy piszesz o serwisowaniu samochodu, który ma mniej niż 3 lata? :) Wymianę oleju w silniku? :) -- .`'.-. ._. .-. .'O`-' ., ; o.' eneuel@@gmail.com '.O_' `-:`-'.'. '`\.'`.' ~'~'~'~'~'~'~'~'~ o.`., o'\:/.d`|'.;. p \ ;'. . ;,,. ; . ,.. ; ;. . .;\|/.... |
|
Data: 2009-05-06 15:29:30 | |
Autor: Robert_J | |
Diesel - czy to naprawdę diabeł wcielony? | |
Co masz na swej myśli, gdy piszesz o serwisowaniu samochodu, A choćby i wymiany :-). Polak zaraz po gwarancji zaczyna oszczędzać na wszystkim... Weź pod uwagę że auta firmowe nie mają raczej małego przebiegu, więc okazji do wizyt w serwisie jest dużo. Tamte auta sprowadzane przez znajomego są zawsze serwisowane w ichnich ASO, bo tak nakazuje umowa leasingowa. Poza tym nawet jeśli któreś było gdzieś bite to naprawa była robiona zawsze w ASO, bo tak nakazuje umowa leasingu. A u nas... wiesz jak jest ;-) |
|
Data: 2009-05-06 16:38:57 | |
Autor: Eneuel Leszek Ciszewski | |
Diesel - czy to naprawdę diabeł wcielony? | |
"Robert_J" gts3bt$cn4$1@inews.gazeta.pl Co masz na swej myśli, gdy piszesz o serwisowaniu samochodu, A choćby i wymiany :-). Polak zaraz po gwarancji zaczyna oszczędzać na wszystkim... Ja lałem do Mercedesy z 1984 olej najlepszy lub prawie najlepszy. Mobil 1 0W40 i 5W50, podczas gdy w serwisie laliby w najlepszym wypadku jakiegoś Castrola 15Wcośtam. :) Dbałem o to, aby szpilki w kołach przykręcano zalecanym momentem 110 Nm, nie na oko... Nawet tłoczki hamulcowe rozpychane były u mnie rękami/palcami, nie łychami czy łomami, a przy okazji wymieniania klocków hamulcowych, były czyszczone tłoczki zacisków i same zaciski... Weź pod uwagę że auta firmowe nie mają raczej małego przebiegu, więc okazji do wizyt w serwisie jest dużo. Więc pytam -- co trzeba serwisować w tak świeżym samochodzie? Po tym, co przeżyłem ze stara Mercedes, uważam, że tak do 100 tysięcy km niczego nie trzeba wymieniać poza olejami i klockami hamulcowymi oraz tarczami hamulcowymi, z tym że te ostatnie trzeba wymieniać tylko wówczas, gdy się solidnie hamowało. :) Ewenementem w Mercedesie był symering tylny silnika. :) (koszt wymiany ogromny i niezależny od jakości części, zaś sam oryginalny :) symering kosztował kilka dych w autoryzowanym serwisie Mercedesowym) Tamte auta sprowadzane przez znajomego są zawsze serwisowane w ichnich ASO, Ale czego potrzeba tak świeżym autom? Oleju w silniku? bo tak nakazuje umowa leasingowa. Poza tym nawet jeśli któreś było gdzieś bite to naprawa była robiona zawsze w ASO, bo tak nakazuje umowa leasingu. A u nas... wiesz jak jest ;-) Naprawa w białostockim serwisie autoryzowanym była diabła warta -- całkowicie (nadwozie całkowicie) malowany samochód skorodował doszczętnie w ciągu paru lat. Jesienią (późnym latem) 2007 roku samochód był remontowany w warsztacie co najmniej nieautoryzowanym i jak dotąd wygląda całkiem dobrze, przynajmniej w tych miejscach, które były reperowane... Jakość naprawy u autoryzowanego blacharza może być złudną. :) Podobnie z jakością oryginalnych części. NA przykład siedzenie oryginalne wytrzymało kilkanaście lat (chyba 16, w tym co najmniej 9 solidnego jeżdżenia) ale już oryginalna część zakupiona w Mercedesie połamała się po trzech latach delikatnego używania... -=- Raczej bym powiedział, że firmowe auta sprzedawane po 3 latach używania to ,,żywe trupy'', o które nikt nie dbał. :) I właśnie po tych trzech latach zaczynają się sypać. Na oko wszystko jest w porządku, ale wewnątrz masa drobiazgów czeka na wymianę, której dokona nowy właściciel. -- .`'.-. ._. .-. .'O`-' ., ; o.' eneuel@@gmail.com '.O_' `-:`-'.'. '`\.'`.' ~'~'~'~'~'~'~'~'~ o.`., o'\:/.d`|'.;. p \ ;'. . ;,,. ; . ,.. ; ;. . .;\|/.... |
|
Data: 2009-05-06 18:02:37 | |
Autor: radxcell | |
Diesel - czy to naprawdę diabeł wcielony? | |
*Nex@pl" <"nex[wytnij_to]* wrote in
<news:gtqgpl$p6t$1nemesis.news.neostrada.pl>: Jednakże jednocześnie w rodzinie pojawiło się drugie autko benzyna, no tak tylko ze 3 lata to nie okres zeby oceniac. za 5 lat cos napiszesz sensownego :) chyba ze przez te 3 lata przekreciles 150 tysiecy.. pozdr, rdx |