Data: 2013-07-11 02:37:52 | |
Autor: Marek Woydak | |
Dla ministra lekarz na jutro | |
Dla ministra lekarz na jutro, a ty czekaj rok! Ani równość. Ani sprawiedliwość. Ani tym bardziej braterstwo. Jak nie jesteś wysoko postawioną osobą, to cierp, pacjencie, w kolejce. Chorzy na serce muszą w Polsce mieć silne nerwy – na pomoc kardiologa czeka się rok, a w niektórych miastach, jak w Lublinie, nawet ponad dwa lata. Kto nie czeka? Władza! Sami to sprawdziliśmy. Załatwiliśmy ministrowi wizytę u kardiologa na jutro. A kiedy w to samo miejsce zadzwoniliśmy jako zwykły pacjent, kazano nam czekać aż rok. Czy może być bardziej jaskrawy dowód niesprawiedliwości? – Kardiolog? Proszę bardzo, ale zapisy są dopiero na połowę przyszłego roku – tyle usłyszy w przychodni we Wrocławiu pacjent chory na serce. Ale oczywiście nie każdy. – Proszę przyjść jutro. Pan doktor przyjmie pana ministra – usłyszeliśmy, gdy zadzwoniliśmy do tej samej przychodni jako asystentka polityka. Nikt nawet nie zapytał o nazwisko czy PESEL, które muszą podawać zwykli pacjenci. Wystarczy, że minister o dowolnej porze pojawi się w gabinecie, pod którym w kolejce czekają umęczeni chorzy. Oni, by się tu dostać, musieli czekać długie miesiące. Co na to ministerstwo zdrowia? – To skandaliczne zachowanie przychodni. Taka sytuacja nie powinna mieć miejsca. Każdy pacjent powinien być traktowany tak samo – mówi "Faktowi" Krzysztof Bąk, rzecznik resortu zdrowia. Zapewniał, że to jednostkowy przypadek. Tyle, że "Fakt" wielokrotnie udowadniał, jak łatwo politycy dostają się poza kolejką do lekarza... |
|