Grupy dyskusyjne   »   pl.soc.polityka   »   Dla pisowskich przyjaciół pancernej brzozy II.

Dla pisowskich przyjaciół pancernej brzozy II.

Data: 2012-11-28 18:02:37
Autor: stevep
Dla pisowskich przyjaciół pancernej brzozy II.
# W żadnym z zapisów nie pada komenda: "możecie zejść na 50 m".. Jest mowa  wyłącznie o 100 m.

Pada komenda: "uchodi na wtoroj krug"?

  - Tak. A wcześniej pada komenda "posadka dopołnitielna" - nieznana  większości pilotów wojskowych, z którymi rozmawialiśmy. Oznacza "kontynuuj  podejście, ale zgody na lądowanie jeszcze nie masz". Lądowanie jaka i  słaba znajomość języka rosyjskiego przez jego załogę wprowadziły dodatkowe  zdenerwowanie na wieży. Kontrolerzy nie mogli wykluczyć, że załoga  tupolewa również nie zdoła prawidłowo prowadzić korespondencji po rosyjsku.

Po wylądowaniu jaka pada z wieży: "mołodcy" ("zuchy"). Kontrolerzy są  zdziwieni, że udało im się wylądować.

  - Potem wydali załodze komendę "rulaj priamo" - "kołuj prosto". Ale  samolot skręca w prawo, bo "priamo" z "prawo" się załodze pomyliło. Jeżeli  ktoś nie zna rosyjskiego, to łatwo o taki błąd.

  Załoga jaka-40 siedzi w maszynie i słucha korespondencji między wieżą a  iłem, która nagrywa się przy okazji na magnetofon. Wydaje mi się, że  Rosjanie nie spodziewali się, iż mamy ten zapis. Dla nas był to  nieoceniony materiał, bo pomógł ocenić współpracę wieży nie tylko z  tupolewem i jakiem, ale również z iłem-76.

Co z tego wynika?

  - Ił nie dostał zgody na lądowanie i zszedł poniżej minimalnej wysokości  decyzji. Dwukrotnie spróbował wylądować, według świadków niewiele  brakowało, żeby się rozbił. To wywołało bardzo duży stres na wieży, padały  niecenzuralne słowa. W końcu pilot iła, który znał lotnisko w Smoleńsku,  stwierdził, że nie da rady, i odleciał do Moskwy.

Poza zeznaniami Musia i pierwszego pilota por. Artura Wosztyla nie ma  żadnego dowodu, że załoga jaka dostała komendę o zejściu na 50 m?

  - Nie ma. A przesłuchaliśmy całą załogę jaka. Nie będę mówił, co zeznała,  to jest objęte tajemnicą. Nie ma też dowodu na manipulację danymi, bo trzy  magnetofony - z jaka, z tupolewa i z wieży - potwierdzają to samo.

  Jest za to rzecz wstydliwa. Załoga jaka mówi załodze tupolewa, że  widoczność wynosi tylko 400 m, ale że "mogą spróbować wylądować". Czy  lotnik z 12-letnim stażem, doświadczony [por. Wosztyl], powinien coś  takiego sugerować?

  To jest absolutnie niezgodne z procedurami wojskowymi, nie można próbować  lądować w takich warunkach. Podejść do lądowania - owszem; podejść do  minimów, ale tekst: "No, wiecie, tu jest bardzo źle, ale możecie  spróbować, nam się udało". Jak to brzmi? Później jeszcze informują załogę  tupolewa, że teraz to widać 200 m. Ale lądowania też nie odradzają.  Kapitan tupolewa kwituje tę informację: "Dzięki".

Jaki radar jest w Smoleńsku? Jedni mówią, że radar precyzyjnego podejścia,  inni - że zwykły, mało dokładny radar naprowadzający.

  - Tam jest rosyjski system RSP, u nas zwany RSL, czyli dosyć prymitywny  radar jedynie wspomagający lądowanie w trudnych warunkach. Minima  określone dla takiego systemu, przy wykorzystaniu dwóch radiolatarni plus  RSL, są dosyć wysokie, wynoszą dla tupolewa 1000 m widoczności poziomej i  100 m pionowej.

Dowódca tupolewa takich uprawnień nie miał. Powinien był się stosować do  1800 i 120 m.

  - To prawda. On w ogóle nie miał ważnych uprawnień lotniczych, bo nie  przechodził kontroli w wyznaczonym czasie. A wojskowy regulamin lotów -  wojskowa biblia latania - mówi wprost: niewykonanie kontroli techniki  pilotażu w strefie skutkuje automatycznie zawieszeniem wszystkich  uprawnień. Z całej załogi tupolewa 10 kwietnia 2010 r. tylko technik  pokładowy miał prawidłowo nadane i ważne uprawnienia do wykonywania lotu.  Z formalnego punktu widzenia reszta nie miała prawa polecieć do Smoleńska.

Kolejna hipoteza: niewłaściwe działanie załogi.

  - To najtrudniejsze do stwierdzenia. Dlaczego zeszła poniżej bezpiecznej  wysokości? Dlaczego maszyna zniżała się za szybko? Dlaczego załoga nie  reagowała na komendy systemu TAWS "terrain ahead" ("ziemia przed tobą") i  "pull up" ("natychmiast do góry")? To ten moment, kiedy maksymalnie  dodajesz gazu i ściągasz wolant na siebie.

Co się mogło wydarzyć?

  - Psychologowie mówią o tunelowaniu poznawczym i z nimi trzeba by o tym  porozmawiać. Najprawdopodobniej dowódca załogi skoncentrował się na  pilotowaniu samolotu, a bodźce zewnętrzne do niego nie docierały. Czy  dowódca tupolewa pierwszy raz zszedł poniżej minimalnej wysokości i złamał  przepisy? Nie, to zdarzało się wcześniej. Nawet w trakcie lotu do  Smoleńska załoga rozmawia ze sobą, jak wylądowała poniżej minimów w  Gdańsku. Przeanalizowaliśmy loty członków załogi w ostatnich dwóch latach.  Z tych analiz wynika, jak często były łamane procedury i przepisy nie  tylko dotyczące pilotowania, ale również innych czynności lotniczych.

" Innych czynności lotniczych"?

  - Czas lotu, czas odpoczynku - to jest dokładnie określone w wojskowym  regulaminie lotów, w przepisach cywilnych również. Pewnie kiedyś przyszedł  jakiś polityk i powiedział: "Muszę polecieć i wrócić jeszcze dzisiaj, bo  ważna sprawa, Bóg, honor, ojczyzna. To naprawdę wyjątkowa sytuacja.  Polecicie? Tak, polecimy". Tak to się zaczyna.

W takiej sytuacji powinny być gotowe do lotu dwie załogi?

  - Oczywiście. Trzeba tak zarządzać pułkiem, żeby były dwie załogi. Tylko  na to potrzeba pieniędzy.

Czy w kokpicie był dowódca sił powietrznych gen. Andrzej Błasik? Wasza  komisja upiera się, że rozpoznała jego głos, ale krakowski Instytut  Ekspertyz Sądowych im. Sehna nie zdołał stwierdzić, czy był to głos gen.  Błasika.

  - W naszym raporcie napisaliśmy: "Najprawdopodobniej w tym momencie  wszedł do kabiny dowódca sił powietrznych". Nie było kategorycznego  stwierdzenia. Zawarliśmy też zdanie, że obecność tej osoby w kokpicie  ograniczyła się do biernej obserwacji. Osobie tej zostały przypisane dwie  wypowiedzi nienależące według naszych odsłuchów do żadnego z członków  załogi. Chodzi o odczyt wysokości: 200 m, a potem 100 m.

  Bolą mnie ataki, że zszargaliśmy pamięć dowódcy sił powietrznych. Nic  takiego nie napisaliśmy. To, że w kokpicie były osoby trzecie, jest  ewidentne, i opisaliśmy to jako niewłaściwe.

  Zastanówmy się, przed kim dowódca samolotu tłumaczyłby się, jaka jest  sytuacja w momencie, gdy szefowa stewardes zgłosiła, że pokład gotowy,  czyli wszyscy siedzą na miejscach? Czy dowolny pasażer mógł pod sam koniec  lotu wejść do kabiny, a dowódca samolotu musiałby mu się tłumaczyć?

Mógł to być ktoś ważny z Kancelarii Prezydenta, czyli dysponenta lotu.

  - Dyrektor Kazana [szef protokołu dyplomatycznego w MSZ] był wcześniej  dwa razy w kokpicie. Według naszej opinii jego zadaniem było  poinformowanie prezydenta, jaka jest sytuacja. I zadanie wykonał. Znalazł  się tam, można powiedzieć, w sposób uprawniony, dużo wcześniej niż samolot  rozpoczął podejście do lądowania.

On był łącznikiem załogi z prezydentem, a nie gen. Błasik?

  - Jakakolwiek inna osoba spoza załogi, poza dyrektorem Kazaną, nie miała  prawa znaleźć się w kokpicie.

Gen. Błasik zachowywał się biernie. To dobrze czy źle?

  - Komisja, wskazując na jego bierną postawę, jednoznacznie oceniła ją  jako właściwą. Generał nie ingerował w żaden sposób w działania załogi,  zostawił pilotowanie jej dowódcy. To dowódca jest najważniejszą osobą na  pokładzie, on zna całość sytuacji. Wypowiedzi przypisane gen. Błasikowi  mogły być formą zwrócenia uwagi w celu wyrwania załogi z błędnego  działania, bo wskazują 200 i 100 m jako punkty graniczne - tu się nic nie  dzieje, nic nie widać.

  Jeśli zaś przyjąć, jak zaproponował Instytut Sehna, że o 200 i 100 m  mówił drugi pilot, to brak reakcji kapitana po wypowiedzeniu 100 m i  dalsze zniżanie się było jeszcze większym błędem niż ten, który  wskazaliśmy w raporcie. Świadczyłoby o świadomym łamaniu zasad  bezpieczeństwa. Jednak odsłuch rejestracji tła w kokpicie wykonuje się z  pewnym prawdopodobieństwem i również w ekspertyzie Instytutu Sehna nie  wykluczono błędnego odczytu treści wypowiedzi i przypisania do konkretnych  osób.

Dlaczego robicie taką tajemnicę z tego, kto rozpoznał głos gen. Błasika?

  - Nigdy się takich rzeczy nie ujawnia. Nie mogę powiedzieć też, kto  zajmował się konkretnym fragmentem raportu, bo opinie i notatki członków  komisji są objęte szczególną ochroną.

  Kolejnym, bardzo poważnym błędem załogi było odczytywanie przez  nawigatora wysokości z radiowysokościomierza zamiast z wysokościomierza  barycznego [pierwszy pokazuje faktyczną odległość od ziemi; drugi -  wysokość nad pasem lotniska]. Radiowysokościomierz stosuje się tylko przy  podejściach precyzyjnych, i to już blisko lotniska, żeby dowódca załogi  wiedział, kiedy zrobić wyrównanie przed przyziemieniem.

Skąd taki błąd?

  - W raporcie piszemy, że ta załoga miała bardzo mało podejść  nieprecyzyjnych, czyli na lotniskach ze słabym oprzyrządowaniem. Nie  robiła nawet treningów w tych warunkach.

Zmierzmy się teraz z kilkoma teoriami ekspertów zespołu Macierewicza.  Prof. Jan Obrębski z Politechniki Warszawskiej na konferencji na  Uniwersytecie Kardynała Stefana Wyszyńskiego mówił: "Eksplozja musiała  oderwać elementy samolotu, np. grodź ciśnieniową, do której zostały  wepchnięte elementy wyposażenia". Dodał, że badanie elementów o rozmiarach  20 na 20 cm "wskazują, że wnętrze elementu jest osmolone, natomiast na  zewnątrz jest nietknięte".

  - Żadnych nadtopień nie było, a jedyne osmalenia mogły być efektem  krótkotrwałego pożaru paliwa po zderzeniu z ziemią. Żeby można było  wysuwać takie teorie, trzeba przebadać całość materiału. To chyba prof.  Obrębski mówił też o wyrwanych nitach jako potwierdzeniu wybuchu.. Polecam  każdemu, by zobaczył próbę statyczną konstrukcji metalowej. W momencie  niszczenia nitowanej konstrukcji następują takie koncentracje naprężeń, że  nity są wyrywane i latają jak pociski. Podam przykład: niedawny  eksperyment kanału Discovery, czyli przyziemienie boeinga 727 na płaskiej  pustyni, bez drzew. Gdzie jest kokpit maszyny? Nie ma, został przemielony  pod samolotem. Podobnie stało się z tupolewem.

Prof. Kazimierz Nowaczyk z USA po analizie ułożenia szczątków Tu-154,  które widział na fotografiach, jest przekonany, że kadłub tupolewa został  rozpruty.

  - Kadłub został rozpruty w chwili, gdy maszyna zderzyła się z ziemią z  prędkością 250-260 km/godz. Samolot ważył jakieś 80 ton, zderzał się z  nierównym terenem, z drzewami, innymi przeszkodami. Rozpadł się na tysiące  kawałków wzdłuż toru, którym się poruszał. Rozrzut szczątków wskazuje na  typowe zderzenie z ziemią pod niewielkim kątem. Dlaczego jest tak mocno  zniszczony w porównaniu z normalnym lądowaniem? Tylko dlatego, że na górze  mieliśmy w tym momencie ciężkie skrzydła.

Prof. Wiesław Binienda kwestionuje, że zderzenie z brzozą spowodowało  katastrofę. Jego zdaniem skrzydło powinno przeciąć drzewo. Używając  programu komputerowego, stwierdził: "Zakładając, że samolot nadlatywał z  prędkością 79 m/s i ważył 78,6 tony, a brzoza miała średnicę 44 cm przy  gęstości 700/1000 kg/m3, brzoza zawsze była ścinana przez skrzydło".

  - Konkluzja jest kuriozalna, bo to badanie wyrwane z kontekstu. Prof.  Binienda opiera swoje teorie na programie obliczeniowym LS-Dyna, który  jest bardzo wrażliwy na wprowadzenie właściwych danych [Binienda nigdy ich  nie ujawnił]. Paru profesorów wytknęło błędy w tej teorii.

  Nie mówię, że samolot przecina brzozę jak nóż albo brzoza odcina skrzydło  jak nóż. Przecież to dokładnie widać na zdjęciach. Na skrzydła samolotu  działają siły i momenty aerodynamiczne. Siła nośna wytwarzana przez opływ  skrzydła równoważy ciężar samolotu, a opór jest zrównoważony przez ciąg  silników. Dodatkowo występuje jeszcze moment skręcający skrzydło. Siła  nośna jest przenoszona przede wszystkim przez dźwigary, a skręcanie przez  keson - takie dwie, trzy czy cztery komory w skrzydłach. Jeżeli następuje  uderzenie np. w brzozę i uszkodzenie pierwszego kesonu, to całe obciążenie  muszą przenosić pozostałe kesony itd. To samo dzieje się z dźwigarami.  Współczynnik bezpieczeństwa, czyli zapas wytrzymałości dla konstrukcji  lotniczej, wynosi jedynie 1,5.

  Siły aerodynamiczne w trakcie zderzenia nagle nie znikają, tak więc  osłabione skrzydło nadal musi je przenieść. Jeżeli uszkadzane są kolejne  elementy skrzydła, siły te powodują wywinięcie i dołamanie uszkodzonego  fragmentu. Oderwana końcówka skrzydła dzięki energii kinetycznej  przelatuje jeszcze około 100 m i wpada między drzewa.

  Amerykanie wykonali kiedyś eksperyment z samolotem DC 7. To maszyna  bardzo podobna w rozpiętości do tupolewa, choć nieco lżejsza. Rozpędzili  ją na wyschniętym jeziorze, ustawiając wzdłuż drogi wyschnięte słupy  telegraficzne o średnicy 30 cm. Chodziło o zbadanie, jak zachowają się  skrzydła DC 7. No i słupy łamią się, ale jednocześnie odcinają i niszczą  skrzydła.

Kolejny ekspert zespołu Macierewicza, Gregory Szuladziński z Australii,  twierdzi: "Przyczyną katastrofy były wybuchy dwóch do pięciu kilogramów  dynamitu".

  - Nie ma żadnych dowodów na eksplozję. Żadnych. Teorii wybuchu zaprzecza  też sekcja zwłok ministra Wassermanna [przeprowadzona po ekshumacji w 2011  r.]. Nie wykazała pęknięcia błony bębenkowej ucha (to oczywiście  informacja z mediów, bo nie miałem dostępu do wyników tych badań), a  musiałoby do tego dojść podczas eksplozji.

  Być może naukowcy zajmujący się lotnictwem mogliby odnieść się do hipotez  naukowców wspierających prace zespołu parlamentarnego. Żadna z nich nie  została jednak opublikowana w formie pracy naukowej lub ekspertyzy. Mam  nadzieję, że zostaną opublikowane materiały z konferencji na UKSW.

Według czerwcowych badań CBOS 25 proc. wierzy, że prezydent Lech Kaczyński  poniósł śmierć w wyniku zamachu, 63 proc. - nie wierzy. W kwietniu w  zamach wierzyło tylko 18 proc.

  - Myślę, że jest to związane także z rozkładem poparcia politycznego. Czy  przekonamy wszystkich? Nigdy, choć bardzo bym chciał.

Jak rozprawiać się z kłamstwami smoleńskimi?

  - Wyjaśniać, tłumaczyć powinni wszyscy zaangażowani w badanie tej  katastrofy lub mający odpowiednią wiedzę i doświadczenie. I oczekujemy  wsparcia naszych wysiłków. Inna sprawa, że jak próbujemy tak robić, to  jesteśmy w niewybredny sposób atakowani. Właśnie dostałem nie pierwszego  e-maila w takiej poetyce: "Śmieciu, będziesz siedział albo będziesz  skazany na śmierć. Borys".


1/ Specjaliści wojskowi nie znaleźli w Smoleńsku żadnego dowodu na  punktowy wybuch, czyli coś połączonego z falą ciśnieniową, z nadtopieniami

  2/ Na tym zdjęciu jest odcięte przez brzozę skrzydło, końcówka  skrzydła... Gdzie tu są wywinięte części, które mogłyby wskazywać na  eksplozję? Niektóre elementy są wywinięte wręcz do dołu, nie do góry

  3/ Po wylądowaniu jaka-40 kontrolerzy są zdziwieni, że Polakom udało się  wylądować. Potem wydali załodze komendę "rulaj priamo" - "kołuj prosto".  Ale samolot skręca w prawo, bo "priamo" z "prawo" się załodze pomyliło.  Jeżeli ktoś nie zna rosyjskiego, to łatwo o taki błąd

  4/ Oprócz zeznań chor. Musia i por. Wosztyla nie ma żadnego dowodu, że  załoga jaka dostała komendę o zejściu na 50 m. Przesłuchaliśmy całą załogę  jaka-40

  5/ Załoga jaka mówi załodze tupolewa, że widoczność wynosi tylko 400 m,  ale że "mogą spróbować wylądować". Czy lotnik z 12-letnim stażem [por.  Wosztyl] powinien coś takiego sugerować?

  6/ Pewnie kiedyś przyszedł jakiś polityk i powiedział: "Muszę polecieć i  wrócić jeszcze dzisiaj, bo ważna sprawa, Bóg, honor, ojczyzna. Polecicie?  Tak, polecimy". Tak to się zaczyna #
Ze strony:
http://tiny.pl/hknkv

--
stevep
Używam klienta poczty Opera Mail: http://www.opera.com/mail/

Data: 2012-11-28 22:16:54
Autor: leszek niewiadomski
Dla pisowskich przyjaciół pancernej brzozy II.
Am 28.11.2012 18:02, schrieb stevep:
Pada komenda: "uchodi na wtoroj krug"?

Cos ci sie kolego pomylily linki, ale google moim przyjacielem, wiec znalazlem.
http://wyborcza.pl/2029020,75478,12788658.html

Ale mam niestety watpliwosci. Przeczytalem jakis czas temu ciekawa opinie nt. katastrofy smolenskiej w Polskaweb.eu. Jako ze rzecz jest po niemiecku pozwolilem sobie ja strescic i rzucilem kiedys w siec. Pewnie uszlo to uwadze lub kolego nie byles na miejscu? Poglebilem teraz lekture i skup sie kolego:

Nie bylo ani katastrofy ani zamachu! A wiec trumny byly puste! (Na Wawelu pochowali owce!) Dowodem na to sa zdjecia Gosiewskiego, ktory ponoc zginal pod Smolenskiem, a byl widziany w postaci prokuratora wojskowego pulkownika Przybyla, ktory niecelnie strzelil do siebie i przezyl. Obecnie Gosiewski egzystuje pod postacia pani Anny Grodzkiej.
http://polskaweb.eu/die-wahrheit-zu-smolensk-und-katyn-763752211.html

Dalej o "katastrofie": tupolew prawdopodobnie nie opuscil lotniska na
Okeciu, a rzekomi pasazerowie zostali uprowadzeni lub inaczej znikneli.
Nikt nie widzial wsiadajacych do samolotu oraz jego odlotu, nie znana jest pora odlotu, tylko kilkakrotnie zmieniany czas upadku, ktorego rowniez nikt nie widzial, nie ma tez board cards...
http://info.kopp-verlag.de/hintergruende/europa/gerhard-wisnewski/-polskaweb-lebt-lech-kaczynski-noch-.html Polskaweb wie ze Lech Kaczynski jeszcze zyje i jest pewna, ze 10.4.2010 zaczela sie nowa era w walce o wladze nad swiatem, a moze i zapowiedz wojny atomowej. Za "zamachem" smolenskim jak i akcjami rzekomych szczepien ochronnych, oszustw bankowych, bankructw panstwowych itd. stoi swiatowa zydowska mafia.
http://polskaweb.eu/was-geschah-wirklich-in-smolensk-875978333.html

Lech Kaczynski, pozostali pasazerowie tupolewa jak i rzekome ofiary wypadku samolotu wojskowego Casa (2008) zyja szczesliwie w luksusie na Wyspie Bozego Narodzenia.
http://polskaweb.eu/wo-ist-lech-kaczynski-89759784.html

Polskaweb Magazin podaje jeszcze inne sensacje: ich dziennikarze odnalezli zywa Marilyn Monroe, Uwe Barschela, Michaela Jacksona, Roya Blacka i Freddy'ego Mercury'ego, dalej Mariusz Wach to fake, Irena Sendlerowa i Anna Frank to zydowskie oszustki, poza tym znaleziono syna Hitlera, a Himmler byl widziany w 1970 roku w USA, Merkel jest Zydowka, a najwazniejsze -  Zydem jest tez i Barack Obama!
http://polskaweb.eu/polskaweb-exklusiv-abo-94676221.html


ln.
--
"As an online discussion among Poles grows longer, the probability of a comparison involving a security service, or a calling the opponent an agent of influence, a Volksdeutsch or an idiot approaches 1" (The new Godwin's Law)

Dla pisowskich przyjaciół pancernej brzozy II.

Nowy film z video.banzaj.pl więcej »
Redmi 9A - recenzja budżetowego smartfona