Grupy dyskusyjne   »   pl.soc.polityka   »   Dlaczego Michnik i GW nie lubi prof.R. Legutko?

Dlaczego Michnik i GW nie lubi prof.R. Legutko?

Data: 2009-12-18 20:45:22
Autor: Karol
Dlaczego Michnik i GW nie lubi prof.R. Legutko?

.....byc moze dlatego, ze napisal prawde o *plemiennosci* *inteligencji*
pokraglostolowej.  Michnik nienawidzi osob ktore go krytykuja, bo ma zanizona
samoocene, wiec ZAWSZE szuka zemsty...biedaczysko:))))


Zwycięstwo nad Herbertem



Zdarzyło mi się niedawno oglądać na prywatnym pokazie film Jerzego Zalewskiego
o Herbercie. Przypominam, że utwór ten miała pokazać publiczna telewizja, ale
na emisję nie wyraziła zgody, co potwierdziło jedynie wszystkie złe rzeczy,
jakie o tej instytucji opowiada się od dłuższego czasu. W notatkach prasowych
pojawiły się sugestie, że filmu nie pokazano, ponieważ jego bohater, Zbigniew
Herbert, wypowiada w nim dwa ostre sądy o dwóch wybitnych postaciach polskiego
życia - Czesławie Miłoszu oraz Adamie Michniku. Nie wiemy oczywiście, jak
silne w tej sprawie były naciski ze strony samych zainteresowanych, ich
przyjaciół lub instytucji z nimi związanych, a jak dalece to sama telewizja
poczuła się w obowiązku nie dopuścić do wyemitowania niekorzystnych dla obu
panów wypowiedzi. A może stosowniej będzie powiedzieć, że nie wie piszący te
słowa, bo z pewnością istnieją w Polsce ludzie, którzy na ten temat dokładną
wiedzę posiadają.
Filmu o poecie być może rzeczywiście nie wyemitowano w telewizji publicznej,
bo źle się w nim mówi o Miłoszu i Michniku. Myślę jednak, że to, co w tym
filmie najostrzejsze, to nie owe dwie wypowiedzi, ale cały portret obyczajowy
niemałej części polskiej inteligencji. Nie jako zbioru jednostek, ale jako
pewnej zwartej i solidarnej grupy, która broni siebie sposobami tyleż
nieeleganckimi, co niegodnymi.
Patrząc na film, myślałem o paradoksalności naszych czasów. Niby mamy wolność,
a tu znowu - jak przed laty - ogląda się zakazane obrazy na prywatnych
pokazach, a kopie dostają się w nasze ręce - również jak przed laty - przez
znajomych oraz znajomych znajomych. I jeszcze jeden paradoks. Kiedyś w Polsce
nie wolno było w publicznych mediach mówić dobrze o Miłoszu i Michniku.
Dzisiaj nie wolno w tych mediach o obu panach mówić źle. Nie ma przy tym
znaczenia, kto taką złą opinię wypowiada - czy jest to byle krzykacz, czy
jedna z największych postaci polskiej literatury.
Film pokazuje mechanizmy rządzące polskim środowiskiem intelektualnym, z
którym - poza nielicznymi wyjątkami, od Izydory Dąmbskiej do Zdzisława Najdera
- Herbert miał stosunki raczej chłodne, i to niemal przez całe życie. Nawet
jeśli będziemy pamiętać, że poeta był człowiekiem trudnym - ta cecha została w
filmie dobrze udokumentowana - to i tak trudno oprzeć się przykremu wrażeniu,
że każdy inteligent, który nie podda się presji grupy, ma ciężkie życie.
Nasza inteligencja zachowuje się niekiedy jak plemię, które ma swój jasno
określony system obyczajów, nakazów i zakazów, a kto złamie obowiązujące tabu,
ten bywa wykluczony. Postawa nonkonformistyczna nie jest tam szczególnie
ceniona. Można było robić rzeczy wstrętne w przeszłości, a zostawały one
wybaczone, jeśli umiało się dostosować do wymogów plemiennych.
Nieprzejednanych samotników nie tolerowano, choćby i byli literackimi
geniuszami. Gdyby Herbert zechciał być pojednawczy wobec swoich kolegów i nie
wypominał im złych zachowań, byłby zapewne ich pieszczoszkiem. Noszono by go
na rękach, wychwalano jako przenikliwego mędrca, a, kto wie, może udałoby mu
się dostać Nagrodę Nobla.
Najbardziej symptomatyczne i jednocześnie kompromitujące dla polskiego
środowiska jest to, że nawet nie próbowano z Herbertem polemizować, ale
unieszkodliwiano go rozpowiadaniem o nich rozmaitych okropnych rzeczy, które
miały dowodzić, że z nim rozmawiać nie warto. Wedle tych opinii Herbert nie do
końca wiedział, co mówi. A nie wiedział, bo albo wpadł w złe towarzystwo
prawicowców, którzy namieszali mu w głowie, albo był nieżyciowym dziwakiem,
albo nie rozumiał nowych czasów i logiki demokracji, albo był pięknoduchem
odizolowanym od rzeczywistości, albo wreszcie po prostu zwariował.
Jedno zresztą łączyło się z drugim. Skoro zwariował, to oczywiście staje się
zrozumiałe, że przestawał w niestosownym towarzystwie ludzi z prawicy; a skoro
przestawał w niestosownym towarzystwie ludzi z prawicy, to wynikało stąd ponad
wszelką wątpliwość, że zwariował. Jeśli zaś czepiał się Miłosza, to też
oznaczało, że musiał być wariatem, bo przecież tylko wariat może się czepiać
Miłosza.
Mechanizmy rządzące środowiskiem inteligenckim są groźne, i nie ma ludzi,
którzy byliby przez nimi bezpieczni. Pewien mój znajomy słusznie zauważył, że
Herbert wydawał się być postacią, której zmarginalizować nie sposób, a jednak
i jemu dano radę - oczywiście nie całkowicie, ale w stopniu i tak zdumiewającym.
Skoro Herbertowi nie udało się przebić ze swoimi poglądami do środowiska tak,
by stały się one przedmiotem namysłu, skoro nie zdołał doprowadzić do tego, by
wzięto je poważnie, bo środowisko wolało go odrzucić, niż zmienić swój system
tabu, to oznacza, że zwyciężyło ono poetę w rywalizacji o wpływy społeczne.
Być może to zwycięstwo nad Herbertem jest ostatnim zwycięstwem tego rodzaju,
bo, jak sądzę, coraz więcej ludzi zaczyna sobie zdawać sprawę z plemienności
naszej inteligencji i ją odrzuca. Możliwe zatem - i oby to oczekiwanie okazało
się trafne - nie wrócą już czasy, kiedy opinia grupowa orzeka, że ktokolwiek
się z nią nie zgadza, jest osobą niespełna rozumu.





http://niniwa2.cba.pl/herberte_pokonany.htm

--


Dlaczego Michnik i GW nie lubi prof.R. Legutko?

Nowy film z video.banzaj.pl więcej »
Redmi 9A - recenzja budżetowego smartfona