Grupy dyskusyjne   »   pl.soc.polityka   »   Dno, które krzywdziło ludzi.

Dno, które krzywdziło ludzi.

Data: 2011-11-30 09:40:42
Autor: boukun
Dno, które krzywdziło ludzi.

Użytkownik "stevep" <stevep011@invalid.tkdami.net> napisał w wiadomości news:op.v5qpyxne50oqoastevep-komputer.radom.vectranet.pl...
# Agent Tomek (Tomasz Kaczmarek) chce ugody z Henryką Krzywonos. Jakiż był
odważny, gdy pozywał legendę Solidarności przed sąd, która trafnie go
nazwała "dnem, które krzywdziło ludzi".


Każda ideologia oparta na kłamstwie, aby zapanować nad społeczeństwem i
utrzymywać w swoich rękach władzę musi dążyć do uzyskania monopolu
informacyjnego w mediach by w ten sposób bombardować tubylczą ludność mniej lub
bardziej wyrafinowaną propagandą.

Trzeba również, co doskonale pamiętamy z PRL-u, wyprodukować własnych
 "bohaterów" i "legendy".

Komuniści upstrzyli nasze ulice, szkoły, place, zakłady pracy imionami zdrajców
narodu i takimi zaprzańcami jak różni Marchlewscy, Krasiccy, Dzierżyńscy,
Świerczewscy, nie mówiąc już o Leninie, Marksie czy Engelsie, z których to
portretami maszerowano przy okazji każdego komunistycznego święta.

Wydawać by się mogło, że tamte czasy odeszły na zawsze, choć w wielu polskich
miastach i miasteczkach straszą jeszcze całkiem liczne relikty minionej epoki.

III RP nie zerwała jednak z tą PRL-owską tradycją i od samego początku
produkowała nam nowych "bohaterów" i "legendy" na nowe czasy.

Ostatnim takim świeżutkim jeszcze dziełem propagandystów III RP jest "Legenda
Solidarności" Henryka Krzywonos, która zastąpiła legendę prawdziwą, czyli Annę
Walentynowicz.

Dzisiaj żaden funkcjonariusz zatrudniony w "wiodących" mediach nie ośmieli się
wymienić imienia i nazwiska dzielnej tramwajarki i absolwentki szkoły
podstawowej dla pracujących, nie poprzedzając ich sakramentalnym, "Legenda
Solidarności".

Gdyby nie wymogi "mądrości etapu", którymi kieruje się i kroczy III RP, jedynym
znanym dzisiaj w Polsce Krzywonosem byłby Maksym Krzywonos, jeden z przywódców
Powstania Chmielnickiego, znany przede wszystkim z kart sienkiewiczowskiego
"Ogniem i mieczem", a pani Henryka odeszłaby w zapomnienie już bardzo dawno
temu, bo w 1980 roku, kiedy to komitet założycielski NSZZ "Solidarność" w jej
zakładzie pracy odwołał ją z prezydium MZK Gdańsk.

Kłamstwem, bowiem okazało się, że to ona zapoczątkowała strajk gdańskiej
komunikacji publicznej.

Wręcz przeciwnie, według naocznych świadków wyjechała ona na trasę już podczas
trwania strajku, kiedy w zajezdni tramwajowej ukryło się jej dwóch kolegów nie
chcąc wystąpić w roli łamistrajków.

Słynne zaś zatrzymanie tramwaju w pobliżu Opery Bałtyckiej było spowodowane, jak
również twierdzą świadkowie, odcięciem dopływu prądu.

Triumfalny powrót Henryki Krzywonos na karty historii nastąpił, kiedy to
dołączyła ona energicznie do salonu III RP zwalczającego Prawo i Sprawiedliwość
oraz jej aktywność w "Białym miasteczku". Eskalacja kariery eksplodowała już nie
dzięki odcięciu dostawy prądy, ale tragedii smoleńskiej, w której zginęła
legenda prawdziwa, czyli Anna Walentynowicz, nielubiana przez salonowców
rzeczywista bohaterka sierpnia 80.

W bardzo szybkim tempie Henryce Krzywonos zaczęto wynagradzać ćwierćwiecze
zapomnienia oraz zasługi w utrwalaniu III RP i niszczenie niepodległościowej
opozycji.

I tak w 2005 roku otrzymała Nagrodę im. Andrzeja Bączkowskiego, w 2009 roku
Kongres Kobiet Polskich przyznał jej tytuł "Polka dwudziestolecia", w 2010 roku
otrzymała Nagrodę Znaku i Hestii im ks. Józefa Tischnera i w tym samym 2010 roku
została okrzyknięta "Człowiekiem roku" tygodnika "Wprost".

Przyglądając się dzisiaj "bohaterce sierpnia 80", Henryce Krzywonos w jakimś
sensie rozumiem wysiłki salonowców. Sama tramwajarka, bowiem nie byłaby dziś w
stanie wgramolić się na żaden cokół bez podsadzania jej przez liczne grono
"autorytetów" i "najwyżej cenionych" dziennikarzy.

Nie są w obecnych czasach modni i popularni tacy opozycjoniści jak na przykład
Andrzej Gwiazda, który zamiast epatować swoimi zasługami mówi, wprost, że
"komuna obaliła się sama" zgodnie z wcześniej przygotowanym misternym planem. I
chyba sporo prawdy jest w tych twierdzeniach. Co prawda "Solidarność"
dysponowała powielaczami, ale jak zapewnia pan Andrzej to nie do niej należały
helikoptery, z których zrzucano ulotki nawołujące do sierpniowego strajku.

Niestety demokracja ludowa to był ustrój z demokracją nic niemający wspólnego, a
wszelkich zmian dokonywano poprzez wyprowadzanie ludzi na ulicę by później
ogłaszać "odwilż", zakończenie okresu "błędów i wypaczeń" czy też w końcu
transformację ustrojową.

Żyjemy w teatrze marionetek i do dziś trudno niektórym się przyznać do tego, że
w 1989 roku było tylko widzami kolejnego przedstawienia.

Przy okrągłym stole nie zasiedli, bowiem żadni przedstawiciele narodu nazwani
"konstruktywną opozycją".

Nie ma bowiem takiego narodu, który świadomie delegowałby swoich przedstawicieli
do paktowania ze zdrajcami mającymi krew na rękach, odpowiedzialnymi między
innymi za śmierć księdza Jerzego Popiełuszki, któremu wcześniej połamano palce u
rąk, wyrwano język i w wymyślnych torturach uszkodzono gałki oczne.

W żadnym poważnym i prawdziwie demokratycznym państwie nie zapewniono by
bezkarności takim zaprzańcom i sowieckim sługusom jak Kiszczak i Jaruzelski,
mianując ich na dodatek "ludźmi honoru" i "ojcami polskiej demokracji".

Żyjemy w PRL-bis i im wcześniej ta prawda dotrze do otumanionego polskiego ludu
tym większa szansa
na uratowanie czegokolwiek z tej masy upadłościowej.

A wracając do naszej "legendy", Henryki Krzywonos to owszem jest ona symbolem,
lecz niestety nie polskiej drogi
do wolności, ale głupoty i naiwności naszego zmanipulowanego społeczeństwa.

Artykuł opublikowany w tygodniku Warszawska Gazeta (44/2011)

http://wzzw.wordpress.com/2011/11/05/henryka-krzywonos-czyli-narodziny-legendy/

boukun

Dno, które krzywdziło ludzi.

Nowy film z video.banzaj.pl więcej »
Redmi 9A - recenzja budżetowego smartfona