Grupy dyskusyjne   »   pl.misc.samochody   »   Do Pszemola - jeżdżę po Tadżykistanie

Do Pszemola - jeżdżę po Tadżykistanie

Data: 2018-01-05 22:01:23
Autor: Pszemol
Do Pszemola - jeżdżę po Tadżykistanie
Marek S <precz@spamowi.com> wrote:
Hej,

Może na wstępie wyjaśnię wszystkim skąd ten wątek. Otóż wspomniany w tytule kolega zdziwił się w innym wątku "Gdzie rzetelny kurs prawa jazdy", że na drodze może być niebezpiecznie, że znaki mogą być niewidoczne lub wręcz błędne a przepisy ruchu drogowego potrafią pomijać nawet podstawowe aspekty jakimi jest np. pierwszeństwo przejazdu na skrzyżowaniach. Określił moje doświadczenia jako zdobyte w Tadżykistanie (w podtekście, w PL to niemożliwe), czego będę się dalej trzymał. :-)

Teraz do Pszemola.

Oto jeden z aspektów jaki chcę wyjaśnić na "rzetelnym kursie". Mam kilka podobnych przygotowanych. Niech to będzie dla Ciebie rebus do rozwiązania. Jest w moim Tadżykistanie podobny układ ulic jak na rysunku niżej. No może jeden pas mniej, bo to Tadżykistan.

https://drive.google.com/file/d/17ZrKwx8NNRRLxtLeCjoQRJ8XscrX28ny/view?usp=sharing

Skrzyżowanie to cechuje duża kolizyjność. Podczas spożywania posiłku w knajpie pobliskiej jest duża szansa, że w tym okresie dojdzie do niebezpiecznej sytuacji z użyciem klaksonów lub ostrym hamowaniem.
Załóżmy, że dochodzi do kolizji czerwonego z zielonym. Kto miał pierwszeństwo Twoim zdaniem? Zielony czy czerwony?

Dodam, że niebieski był na tyle daleko, że można było czerwonym wjechać na jego pas bezpiecznie.

W Tadżykistanie macie po prostu dużo ludzi bez podstaw kultury i nie
uznajecie uniwersalnej zasady "nie czyń drugiemu co Tobie niemiłe".

W cywilizowanej Polsce, kierowcy jadący główną drogą swoją wrodzoną
grzeczność i kulturę okazaliby trzymaniem się lewej jezdni zarówno przez
niebieski i czerwony aby zielony mógł się włączyć do ruchu z biegu, bez
zwalniania.

A u Was, w trzecim świecie, ten burak ćwikłowy w czerwonym bolidzie zmienia
pas mimo wyraźnego oznakowania skrzyżowania z drogą podporządkowaną...

 Uzasadnię też zachowanie "czerwonych". W Tadżykistanie, dosłownie kawałek dalej jest prawy zjazd z głównej ulicy więc nierzadko "czerwone" auta wciskają gaz do dechy by "niebieskie" wyprzedzić i załapać się na ten zjazd. W efekcie "zielone" szczególnie często obrywają. Taka specyfika Tadżykistanu.

Jeśli miałbym zamiar skręcać w prawo zaraz po tym obrazku to nawet przez
myśl nie przeszło ściganie się i zajeżdżanie drogi niebieskiemu -
ustawiłbym się grzecznie za niebieskim i nigdzie nie spiesząc się i
zwracając uwagę na włączające się zielone posuwałbym prawym pasem.

W krajach cywilizowanych nikt też nie forsuje należnego mu "pierwszeństwa"
ani nie cwaniakuje wymuszając pierwszeństwo które mu się nie należy. Kodeks
drogowy ustala kto komu ma ustąpić na drodze a nie daje prawa ludziom do
taranowania innych uczestników drogi którzy z jakiś powodów nie postąpili
zgodnie z Kodeksem i nie ustąpili na drodze komu mieli ustąpić.

:-)

Data: 2018-01-05 23:24:36
Autor: Marek S
Do Pszemola - jeĹźdżę po TadĹźykistaQ1|Bxž
W dniu 05-01-2018 o 23:01, Pszemol pisze:

W Tadżykistanie macie po prostu dużo ludzi bez podstaw kultury i nie
uznajecie uniwersalnej zasady "nie czyń drugiemu co Tobie niemiłe".

Czyli to lokalny problem Twoim zdaniem?

Pozostanę tu odmiennego zdania. Buraków spotyka się pod każdą szerokością geograficzną. Być może jest większe ich zagęszczenie w pewnych obszarach. Jednakże tą wiedzą nie dysponuję.

A u Was, w trzecim świecie, ten burak ćwikłowy w czerwonym bolidzie zmienia
pas mimo wyraźnego oznakowania skrzyżowania z drogą podporządkowaną...

No więc w tym miejscu STOP! Dalszy komentarz na końcu.

Jeśli miałbym zamiar skręcać w prawo zaraz po tym obrazku to nawet przez
myśl nie przeszło ściganie się i zajeżdżanie drogi niebieskiemu -

OK, też tak czynię. Choć z wyprzedzeniem planuję manewr zajęcia właściwego pasa. A to dlatego, że mogę pół godziny migać a jakiś ch... będzie przyspieszał by mnie nie wpuścić. Tak więc czasem korzystam z komfortu mocy silnika by wskoczyć przed następnego. Być może staję się w ten sposób jednym z tych czerwonych buraków, o jakich piszesz.

Jednakże nie rozmawiamy o Tobie czy o kulturze kierowców ale o przepisach. Nie dalej jak wczoraj miałem okazję porozmawiania z emerytowanym (czyli w wieku średnim lub niżej) policjantem z drogówki. Z wielką ciekawością wysłuchałem jak takie sytuacje są rozwiązywane - otóż zależy to od wysłańców w miejsce zdarzenia. Przepisy ruchu, tak jak przypuszczałem, mają tu marne zastosowanie, chociażby dlatego, że ich po prostu nie ma w niektórych, choć bardzo podstawowych przypadkach. Tak właśnie jest w tym konkretnym. W pełni zgodził się z treścią artykułu cytowanego poniżej.

 Kodeks
drogowy ustala kto komu ma ustąpić na drodze a nie daje prawa ludziom do
taranowania innych uczestników drogi którzy z jakiś powodów nie postąpili
zgodnie z Kodeksem i nie ustąpili na drodze komu mieli ustąpić.

Celowo poruszyłem akurat ten przypadek gdyż buszując w sieci w poszukiwaniu odpowiedzi... natrafiłem na dogłębną jego analizę. Wcześniej jednak chciałem poznać Twoje zdanie. Oto link:

http://motoryzacja.interia.pl/wiadomosci/polski-kierowca/news-pas-wlaczania-kto-tu-ma-pierwszenstwo,nId,2476103

Wynika z niego, że bardzo często spotykany typ skrzyżowania ... nie posiada żadnego umocowania w przepisach. Komentarz odnośnie roli urzędników też w pełni popieram.

--
Pozdrawiam,
Marek

Data: 2018-01-05 22:43:51
Autor: Pszemol
nie
Marek S <precz@spamowi.com> wrote:
W dniu 05-01-2018 o 23:01, Pszemol pisze:

W Tadżykistanie macie po prostu dużo ludzi bez podstaw kultury i nie
uznajecie uniwersalnej zasady "nie czyń drugiemu co Tobie niemiłe".

Czyli to lokalny problem Twoim zdaniem?

Pozostanę tu odmiennego zdania. Buraków spotyka się pod każdą szerokością geograficzną. Być może jest większe ich zagęszczenie w pewnych obszarach. Jednakże tą wiedzą nie dysponuję.

A u Was, w trzecim świecie, ten burak ćwikłowy w czerwonym bolidzie zmienia
pas mimo wyraźnego oznakowania skrzyżowania z drogą podporządkowaną...

No więc w tym miejscu STOP! Dalszy komentarz na końcu.

Jeśli miałbym zamiar skręcać w prawo zaraz po tym obrazku to nawet przez
myśl nie przeszło ściganie się i zajeżdżanie drogi niebieskiemu -

OK, też tak czynię. Choć z wyprzedzeniem planuję manewr zajęcia właściwego pasa. A to dlatego, że mogę pół godziny migać a jakiś ch... będzie przyspieszał by mnie nie wpuścić. Tak więc czasem korzystam z komfortu mocy silnika by wskoczyć przed następnego. Być może staję się w ten sposób jednym z tych czerwonych buraków, o jakich piszesz.

Wyczuwam tu jakies problemy kolegi ze zmianą pasa czy też wskakiwanie
silniejszym autem przed nastepnego - jesli to robisz z zamiarem
pozniejszego skrętu przed nosem tego klmu wskoczyles (tak jak czerwony
wskakujacy niebieskiemu) to jest to moim zdaniem buractwo.

Jednakże nie rozmawiamy o Tobie czy o kulturze kierowców ale o przepisach. Nie dalej jak wczoraj miałem okazję porozmawiania z emerytowanym (czyli w wieku średnim lub niżej) policjantem z drogówki. Z wielką ciekawością wysłuchałem jak takie sytuacje są rozwiązywane - otóż zależy to od wysłańców w miejsce zdarzenia. Przepisy ruchu, tak jak przypuszczałem, mają tu marne zastosowanie, chociażby dlatego, że ich po prostu nie ma w niektórych, choć bardzo podstawowych przypadkach. Tak właśnie jest w tym konkretnym. W pełni zgodził się z treścią artykułu cytowanego poniżej.

Kodeks
drogowy ustala kto komu ma ustąpić na drodze a nie daje prawa ludziom do
taranowania innych uczestników drogi którzy z jakiś powodów nie postąpili
zgodnie z Kodeksem i nie ustąpili na drodze komu mieli ustąpić.

Celowo poruszyłem akurat ten przypadek gdyż buszując w sieci w poszukiwaniu odpowiedzi... natrafiłem na dogłębną jego analizę. Wcześniej jednak chciałem poznać Twoje zdanie. Oto link:

http://motoryzacja.interia.pl/wiadomosci/polski-kierowca/news-pas-wlaczania-kto-tu-ma-pierwszenstwo,nId,2476103

Wynika z niego, że bardzo często spotykany typ skrzyżowania ... nie posiada żadnego umocowania w przepisach. Komentarz odnośnie roli urzędników też w pełni popieram.

Nie jestem żadnym ekspertem ale sytuacja dla mnie jest tu oczywista jeśli
zrozumiesz że nie powinieneś na skrzyżowaniach wyprzedzać, zmieniać pasów,
zawracać czy robić innych baletów.

Ani od kierowcy czerwonego nie można wymagac aby dobrze widzial zielonego
ani od zielonego nie mozna wymagac aby widzial czerwonego - to czerwony
widzac znak A6a powinien zaniechać manewrow na czas skrzyzowania.

Dodatkowo nie zgadzam sie specjalnie z rysunkami "obszaru skrzyżowania" w
tym artykule wyłączającymi z tego skrzyżowania rozbiegówkę. Przecież to
nielogiczne co tam narysowali: ciągła linia gdzie nie wystepuje krzyzowanie
sie/laczenie sie drog pojazdow jest objeta rysunkiem obszaru a wlasciwa
rozbiegowka gdzie nastepuje wlasciwe przeplatanie sie samochodow jest poza
obszarem skrzyzowania? Ktos tego rysunku nie przemyslal zbytnio.
Jak obejmiesz rozbiegowke obszarze skrzyzowania to tym bardziej wyrazna
jest wina czerwonego.

Data: 2018-01-06 00:56:13
Autor: Marek S
nie
W dniu 05-01-2018 o 23:43, Pszemol pisze:

Wyczuwam tu jakies problemy kolegi ze zmianą pasa czy też wskakiwanie
silniejszym autem przed nastepnego - jesli to robisz z zamiarem
pozniejszego skrętu przed nosem tego klmu wskoczyles (tak jak czerwony
wskakujacy niebieskiemu) to jest to moim zdaniem buractwo.

Jeszcze raz - bo to mnie zaciekawiło. Jestem czerwonym. Jadę lewym pasem obok niebieskich. Mam włączony prawy kierunkowskaz od minuty i lekko przytulam się do niebieskiego. Inny niebieski za nim, w odpowiedzi na to zmniejsza dystans by mnie nie wpuścić. To częste zachowanie. Szczególnie na 3-miejskiej obwodnicy, gdzie trzeci lewy pas periodycznie znika i łączy się z prawym tworząc dwa.

W takich okolicznościach zamiast zatrzymać się na lewym pasie i płakać jak panienka do czasu kiedy ktoś wpuści mnie na prawy, to wyrywam do przodu i szukam innej okazji do zajęcia tego prawego pasa. Pomijam to czy moim celem jest przedostanie się na jeszcze bardziej skrajny prawy pas czy też mój lewy się kończy zwyczajnie. Nigdy (poza jakimiś awaryjnymi sytuacjami w stylu wcisnąłem się a ktoś przede mną w tym samym momencie hamuje) nie zmuszam nikogo do hamowania.

Czy to jest buractwem? Jeśli tak, to jak zachowałbyś się w podobnej sytuacji? Zostawmy zjazd w spokoju. Jedziesz lewym, chcesz na prawy, migasz długo lecz nikt nie robi miejsca. Co robisz?


Nie jestem żadnym ekspertem ale sytuacja dla mnie jest tu oczywista jeśli
zrozumiesz że nie powinieneś na skrzyżowaniach wyprzedzać, zmieniać pasów,
zawracać czy robić innych baletów.

Właśnie! Na skrzyżowaniach! W/g definicji ten czerwony nigdy nie był na skrzyżowaniu. Ja również ekspertem nie jestem, szczególnie gdy we wcześniejszym wątku zadeklarowałem chęć uczestniczenia reedukacji.

Dodatkowo nie zgadzam sie specjalnie z rysunkami "obszaru skrzyżowania" w
tym artykule wyłączającymi z tego skrzyżowania rozbiegówkę. Przecież to
nielogiczne co tam narysowali: ciągła linia gdzie nie wystepuje krzyzowanie
sie/laczenie sie drog pojazdow jest objeta rysunkiem obszaru a wlasciwa
rozbiegowka gdzie nastepuje wlasciwe przeplatanie sie samochodow jest poza
obszarem skrzyzowania? Ktos tego rysunku nie przemyslal zbytnio.
Jak obejmiesz rozbiegowke obszarze skrzyzowania to tym bardziej wyrazna
jest wina czerwonego.

Swoją drogą, jeśli nie zapomnę, to zerknę jutro czy ta główna droga ma znak pierwszeństwa. Bo czuję pismo nosem, że niekoniecznie. Z pewnością nie ma znaku informującego o tym, że do skrzyżowania się zbliżamy. Czerwony może hipotetycznie nie mieć szans go zobaczyć jeśli wyprzedza niebieskiego.

A co do obszaru skrzyżowania, przepisy mówią jasno co nim jest. Sam mam wewnętrzny opór by to zaakceptować, ale o psychice nie gadamy tutaj. Przepisy są z 1962r a skrzyżowanie z 2000-któregoś. Stąd problem. Granice skrzyżowania definiuje fizyczna lub domniemana linia zatrzymania - koniec kropka. Samochody na drodze z pierwszeństwem nie posiadają jej w żadnej z obu wersji.

--
Pozdrawiam,
Marek

Data: 2018-01-05 18:56:42
Autor: Pszemol
nie
"Marek S" <precz@spamowi.com> wrote in message news:p2p3au$aes$1node1.news.atman.pl...
Jeszcze raz - bo to mnie zaciekawiło.
Jestem czerwonym. Jadę lewym pasem obok niebieskich. Mam włączony prawy kierunkowskaz od minuty i lekko przytulam się do niebieskiego. Inny niebieski za nim, w odpowiedzi na to zmniejsza dystans by mnie nie wpuścić. To częste zachowanie. Szczególnie na 3-miejskiej obwodnicy, gdzie trzeci lewy pas periodycznie znika i łączy się z prawym tworząc dwa.

Widzisz, gdybyś przyjął inną taktykę i wiedząc że planujesz
skręcać w prawo unikał w ogóle lewego pasa to nie miałbyś
tej presji pośpiechu...
A dodatkowo, z mojego doświadczenia wynika, że lepszą
strategią od prób przyspieszania i wciskania się w auta
jadące ciut przede mną jest strategia lekkiego zwolnienia
z migaczem włączonym i próba wciśnięcia się do aut jadących
za mną. Właśnie aby nie wzbudzać podejrzeń że cwaniakujesz
na kończącym się pasie lewym.
Swoją drogą- czy w Trójmieście Ci Twoi ziomkowie słyszeli
o łaczeniu się pasów na ziperek?

W takich okolicznościach zamiast zatrzymać się na lewym pasie i płakać jak panienka do czasu kiedy ktoś wpuści mnie na prawy, to wyrywam do przodu i szukam innej okazji do zajęcia tego prawego pasa. Pomijam to czy moim celem jest przedostanie się na jeszcze bardziej skrajny prawy pas czy też mój lewy się kończy zwyczajnie.

No właśnie tego nie pomijałbym, bo to wpływa na interpretację
Twoich intencji. Jeśli galopujesz obwodnicą lewym skrajnym
pasem wiedząc że masz za 1/2 kilometra skręt w prawo to znaczy
że coś jest nie ten teges z Twoim rozumowaniem :-)

Nigdy (poza jakimiś awaryjnymi sytuacjami w stylu wcisnąłem się a ktoś przede mną w tym samym momencie hamuje) nie zmuszam nikogo do hamowania.

Czasami trzeba, właśnie po to aby nie mieć dylematów ze zmianą
pasa ruchu :-) Właczas kierunkowskaz, czekasz aż mignie 3-4 razy
po czym robisz wyraźne przytulanie się aż ktoś wpuści bo mu....
..... puszczą nerwy :-)

Czy to jest buractwem? Jeśli tak, to jak zachowałbyś się w podobnej sytuacji? Zostawmy zjazd w spokoju. Jedziesz lewym, chcesz na prawy, migasz długo lecz nikt nie robi miejsca. Co robisz?

Mi chodziło głównie o buractwo w przypadku takim, że wiesz że
zbliża Ci się zjazd, skręt w prawo a Ty kozakujesz na lewym obwodnicy.

Nie jestem żadnym ekspertem ale sytuacja dla mnie jest tu oczywista jeśli
zrozumiesz że nie powinieneś na skrzyżowaniach wyprzedzać, zmieniać pasów,
zawracać czy robić innych baletów.

Właśnie! Na skrzyżowaniach! W/g definicji ten czerwony nigdy nie był na skrzyżowaniu. Ja również ekspertem nie jestem, szczególnie gdy we wcześniejszym wątku zadeklarowałem chęć uczestniczenia reedukacji.

Jak to nie był??? Co Ty wygadujesz? :-)))

Dodatkowo nie zgadzam sie specjalnie z rysunkami "obszaru skrzyżowania" w
tym artykule wyłączającymi z tego skrzyżowania rozbiegówkę. Przecież to
nielogiczne co tam narysowali: ciągła linia gdzie nie wystepuje krzyzowanie
sie/laczenie sie drog pojazdow jest objeta rysunkiem obszaru a wlasciwa
rozbiegowka gdzie nastepuje wlasciwe przeplatanie sie samochodow jest poza
obszarem skrzyzowania? Ktos tego rysunku nie przemyslal zbytnio.
Jak obejmiesz rozbiegowke obszarze skrzyzowania to tym bardziej wyrazna
jest wina czerwonego.

Swoją drogą, jeśli nie zapomnę, to zerknę jutro czy ta główna droga ma znak pierwszeństwa. Bo czuję pismo nosem, że niekoniecznie. Z pewnością nie ma znaku informującego o tym, że do skrzyżowania się zbliżamy. Czerwony może hipotetycznie nie mieć szans go zobaczyć jeśli wyprzedza niebieskiego.

No to moment, chwila - pokazujesz nam obrazek ze znakami których
tam nie ma? :-)

A co do obszaru skrzyżowania, przepisy mówią jasno co nim jest. Sam mam wewnętrzny opór by to zaakceptować, ale o psychice nie gadamy tutaj. Przepisy są z 1962r a skrzyżowanie z 2000-któregoś. Stąd problem. Granice skrzyżowania definiuje fizyczna lub domniemana linia zatrzymania - koniec kropka. Samochody na drodze z pierwszeństwem nie posiadają jej w żadnej z obu wersji.

I gdzie, Twoim zdaniem, występuje tam linia zatrzymania dla zielonego?
Bo dla mnie, gdy ma samych niebieskich skur&&&nów bez wyobraźni
co go nie wpuszczają i o ziperze nie słyszeli to zielonemu linia zatrzymania
zakończy się na końcu rozbiegówki. Niebieski i czerwony mają stan
skrzyżowania w praktyce przez całą długość rozbiegówki, tam gdzie
jest przerywana linia.

Data: 2018-01-06 15:48:16
Autor: Marek S
nie
W dniu 06-01-2018 o 01:56, Pszemol pisze:


Widzisz, gdybyś przyjął inną taktykę i wiedząc że planujesz
skręcać w prawo unikał w ogóle lewego pasa to nie miałbyś
tej presji pośpiechu...

Pisałem, że kierunkowskaz od minuty pracował i był ignorowany przez kilku kierowców z rzędu. Moim zdaniem to bardzo duże wyprzedzenie czasowe do tego by móc zająć właściwy pas. Czy ta minuta Twoim zdaniem to zdecydowanie za mało?

A dodatkowo, z mojego doświadczenia wynika, że lepszą
strategią od prób przyspieszania i wciskania się w auta
jadące ciut przede mną jest strategia lekkiego zwolnienia
z migaczem włączonym i próba wciśnięcia się do aut jadących
za mną.

Jasne, sęk w tym, że tam już próbowałem się wcisnąć więc nie ma sensu powracać gdzie Ciebie z pewnością nie wpuszczą.

Swoją drogą- czy w Trójmieście Ci Twoi ziomkowie słyszeli
o łaczeniu się pasów na ziperek?

Też na to zwracam uwagę gdyż w znanym mi miejscu jest wyraźny znak, że jedziemy na ZIPa (czerwone i czarne auta przeplatające się). Obecnie jakieś 25% ziomali to honoruje, co jest znaczącym przyrostem  względem ubiegłych lat. Z tego grona należy wykluczyć kobiety za kierownicą. Nie pamiętam aby kiedykolwiek którakolwiek wpuściła auto z drogi podporządkowanej. Nawet jadąc 5km/h w korku one wolą stanąć przed nosem oczekującego niż go wpuścić.

No właśnie tego nie pomijałbym, bo to wpływa na interpretację
Twoich intencji. Jeśli galopujesz obwodnicą lewym skrajnym
pasem wiedząc że masz za 1/2 kilometra skręt w prawo to znaczy
że coś jest nie ten teges z Twoim rozumowaniem :-)

Jak wnioskuję pełnisz rolę szeryfa szos i wolisz łamać przepisy narażając się na mandat przyspieszając będąc jednocześnie wyprzedzanym, po to tylko by nie wpuścić nikogo z lewego pasa, który to pas kończy się za 500m?

Właśnie o konkretnie takich zachowaniach piszę. Są one jak chleb powszedni. Auta jadą powiedzmy 100km/h jeden za drugim, widzisz z daleka 50m lukę z przodu, planujesz zjazd z lewego w to miejsce, dojeżdżasz do niej powoli, sygnalizujesz od dawna kierunkowskazem, ale gdy się tylko zbliżysz, to luka zmiesza się raptem do 3m (nadal przy 100km/h).

Czasami trzeba, właśnie po to aby nie mieć dylematów ze zmianą
pasa ruchu :-) Właczas kierunkowskaz, czekasz aż mignie 3-4 razy
po czym robisz wyraźne przytulanie się aż ktoś wpuści bo mu....
.... puszczą nerwy :-)

Przytulanie po to by auto za nim zobaczyło mnie skoro nikt wcześniej jakoś tego nie dostrzegał. Zakładam iż kierowca o niebieskich migdałach myśli więc trzeba mu pod nosem zaświecić by dostrzegł.

A co do ilości błysków kierunkowskazu jakie nierzadko (nie zawsze ale zbyt często się to zdarza), to ja bym obstawiał na nie 3-4 lecz 30-40.

Jeśli komuś nerwy puszczają i zmniejsza dystans będąc wyprzedzanym, to nie jest top dobry kierowca lecz pirat drogowy. Dziwię się Tobie, że usprawiedliwiasz takie zachowania.

Mi chodziło głównie o buractwo w przypadku takim, że wiesz że
zbliża Ci się zjazd, skręt w prawo a Ty kozakujesz na lewym obwodnicy.

"Kozakujesz" oznacza emocjonalną interpretację zachowania. Nie mówmy o emocjach. Trzymając się jednakże tej terminologii "kozakowanie lewym pasem" jest zgodne z przepisami. Przyspieszanie gdy ktoś wyprzedza - już nie.

Właśnie! Na skrzyżowaniach! W/g definicji ten czerwony nigdy nie był na skrzyżowaniu. Ja również ekspertem nie jestem, szczególnie gdy we wcześniejszym wątku zadeklarowałem chęć uczestniczenia reedukacji.

Jak to nie był??? Co Ty wygadujesz? :-)))

Chodzi mi o jedną z dwóch interpretacji skrzyżowania (nie wyrażam tu swojej opinii). Mam na myśli tą z ministerstwa infrastruktury.

Swoją drogą, jeśli nie zapomnę, to zerknę jutro czy ta główna droga ma znak pierwszeństwa. Bo czuję pismo nosem, że niekoniecznie. Z pewnością nie ma znaku informującego o tym, że do skrzyżowania się zbliżamy. Czerwony może hipotetycznie nie mieć szans go zobaczyć jeśli wyprzedza niebieskiego.

No to moment, chwila - pokazujesz nam obrazek ze znakami których
tam nie ma? :-)

Pisze o znaku pierwszeństwa wcześniej - to w oderwaniu od niniejszego wątku lecz w nawiązaniu do wcześniejszej naszej rozmowy w poprzednim. To dygresja dedykowana Tobie wyłącznie.

Dobra, nie powinienem mieszać naszych wątków bo nie tylko my tu gadamy. Niczego więc nie napisałem :-)

I gdzie, Twoim zdaniem, występuje tam linia zatrzymania dla zielonego?

Dla niego to linia przerywana informująca o zbieganiu się pasów jego i niebieskiego. Jeśli niebieskich byłoby multum, to w tym miejscu zielony musi się zatrzymać i oczekiwać aż się ruch rozrzedzi by móc kontynuować jazdę. Tak więc jest to domniemana linia zatrzymania.

Bo dla mnie, gdy ma samych niebieskich skur&&&nów bez wyobraźni
co go nie wpuszczają i o ziperze nie słyszeli to zielonemu linia zatrzymania

Na marginesie: w tym konkretnym miejscu żaden niebieski nikogo nie wpuści. Zazwyczaj jest to droga "szybkiego ruchu" czyli taka, gdzie średnia gaussowska jest w okolicach 80km/h przy ograniczeniu miejskim 50 km/h przy zwykle dużym natężeniu ruchu. Gdy lewy jest wolny, to zdarza się, że niebieski zjeżdża na niego widząc zielonego, co ja czynię zawsze.

zakończy się na końcu rozbiegówki. Niebieski i czerwony mają stan
skrzyżowania w praktyce przez całą długość rozbiegówki, tam gdzie
jest przerywana linia.

To jest też moja prywatna interpretacja skrzyżowania. A raczej była bo po przeczytaniu artykułu i zapoznaniu się z cytatami z przepisów, zacząłem mieć obiekcje. Owszem, dla bezpieczeństwa traktuję te miejsca nadal jako normalne skrzyżowanie, podobnie jak skrzyżowania z drogami gruntowymi - gdzie unikam wyprzedzania gdy nie widzę czy jakiś np. motorowerzysta z pola nie wyjeżdża nie sprawdzając czy jego prawej ktoś właśnie nie wyprzedza (kolejne konkretne zdarzenie jakie widziałem). Ale nie o tym piszemy bo to styl jazdy a nie przepis.

--
Pozdrawiam,
Marek

Data: 2018-01-06 15:21:38
Autor: Pszemol
nie
Marek S <precz@spamowi.com> wrote:
W dniu 06-01-2018 o 01:56, Pszemol pisze:


Widzisz, gdybyś przyjął inną taktykę i wiedząc że planujesz
skręcać w prawo unikał w ogóle lewego pasa to nie miałbyś
tej presji pośpiechu...

Pisałem, że kierunkowskaz od minuty pracował i był ignorowany przez kilku kierowców z rzędu. Moim zdaniem to bardzo duże wyprzedzenie czasowe do tego by móc zająć właściwy pas. Czy ta minuta Twoim zdaniem to zdecydowanie za mało?

Byles zbyt bierny.

A dodatkowo, z mojego doświadczenia wynika, że lepszą
strategią od prób przyspieszania i wciskania się w auta
jadące ciut przede mną jest strategia lekkiego zwolnienia
z migaczem włączonym i próba wciśnięcia się do aut jadących
za mną.

Jasne, sęk w tym, że tam już próbowałem się wcisnąć więc nie ma sensu powracać gdzie Ciebie z pewnością nie wpuszczą.

Swoją drogą- czy w Trójmieście Ci Twoi ziomkowie słyszeli
o łaczeniu się pasów na ziperek?

Też na to zwracam uwagę gdyż w znanym mi miejscu jest wyraźny znak, że jedziemy na ZIPa (czerwone i czarne auta przeplatające się). Obecnie jakieś 25% ziomali to honoruje, co jest znaczącym przyrostem  względem ubiegłych lat. Z tego grona należy wykluczyć kobiety za kierownicą. Nie pamiętam aby kiedykolwiek którakolwiek wpuściła auto z drogi podporządkowanej. Nawet jadąc 5km/h w korku one wolą stanąć przed nosem oczekującego niż go wpuścić.

No właśnie tego nie pomijałbym, bo to wpływa na interpretację
Twoich intencji. Jeśli galopujesz obwodnicą lewym skrajnym
pasem wiedząc że masz za 1/2 kilometra skręt w prawo to znaczy
że coś jest nie ten teges z Twoim rozumowaniem :-)

Jak wnioskuję pełnisz rolę szeryfa szos i wolisz łamać przepisy narażając się na mandat przyspieszając będąc jednocześnie wyprzedzanym, po to tylko by nie wpuścić nikogo z lewego pasa, który to pas kończy się za 500m?

Bezpodstawnie wnioskujesz.

Właśnie o konkretnie takich zachowaniach piszę. Są one jak chleb powszedni. Auta jadą powiedzmy 100km/h jeden za drugim, widzisz z daleka 50m lukę z przodu, planujesz zjazd z lewego w to miejsce, dojeżdżasz do niej powoli, sygnalizujesz od dawna kierunkowskazem, ale gdy się tylko zbliżysz, to luka zmiesza się raptem do 3m (nadal przy 100km/h).

Niekoniecznie ktos robil Ci nazlosc. To tylko moze byc Twoja bledna
interpretacja.

Czasami trzeba, właśnie po to aby nie mieć dylematów ze zmianą
pasa ruchu :-) Właczas kierunkowskaz, czekasz aż mignie 3-4 razy
po czym robisz wyraźne przytulanie się aż ktoś wpuści bo mu....
.... puszczą nerwy :-)

Przytulanie po to by auto za nim zobaczyło mnie skoro nikt wcześniej jakoś tego nie dostrzegał. Zakładam iż kierowca o niebieskich migdałach myśli więc trzeba mu pod nosem zaświecić by dostrzegł.

Dokladnie. Trzeba byc konsekwentnym i zdecydowanym.

A co do ilości błysków kierunkowskazu jakie nierzadko (nie zawsze ale zbyt często się to zdarza), to ja bym obstawiał na nie 3-4 lecz 30-40.

Jeśli komuś nerwy puszczają i zmniejsza dystans będąc wyprzedzanym, to nie jest top dobry kierowca lecz pirat drogowy. Dziwię się Tobie, że usprawiedliwiasz takie zachowania.

Mi chodziło głównie o buractwo w przypadku takim, że wiesz że
zbliża Ci się zjazd, skręt w prawo a Ty kozakujesz na lewym obwodnicy.

"Kozakujesz" oznacza emocjonalną interpretację zachowania. Nie mówmy o emocjach. Trzymając się jednakże tej terminologii "kozakowanie lewym pasem" jest zgodne z przepisami. Przyspieszanie gdy ktoś wyprzedza - już nie.

Właśnie! Na skrzyżowaniach! W/g definicji ten czerwony nigdy nie był na skrzyżowaniu. Ja również ekspertem nie jestem, szczególnie gdy we wcześniejszym wątku zadeklarowałem chęć uczestniczenia reedukacji.

Jak to nie był??? Co Ty wygadujesz? :-)))

Chodzi mi o jedną z dwóch interpretacji skrzyżowania (nie wyrażam tu swojej opinii). Mam na myśli tą z ministerstwa infrastruktury.

Nie ma dwu interpretacji. Wszystkie te samochody dojezdzaja do
skrzyzowania.

Swoją drogą, jeśli nie zapomnę, to zerknę jutro czy ta główna droga ma znak pierwszeństwa. Bo czuję pismo nosem, że niekoniecznie. Z pewnością nie ma znaku informującego o tym, że do skrzyżowania się zbliżamy. Czerwony może hipotetycznie nie mieć szans go zobaczyć jeśli wyprzedza niebieskiego.

No to moment, chwila - pokazujesz nam obrazek ze znakami których
tam nie ma? :-)

Pisze o znaku pierwszeństwa wcześniej - to w oderwaniu od niniejszego wątku lecz w nawiązaniu do wcześniejszej naszej rozmowy w poprzednim. To dygresja dedykowana Tobie wyłącznie.

Dobra, nie powinienem mieszać naszych wątków bo nie tylko my tu gadamy. Niczego więc nie napisałem :-)

I gdzie, Twoim zdaniem, występuje tam linia zatrzymania dla zielonego?

Dla niego to linia przerywana informująca o zbieganiu się pasów jego i niebieskiego. Jeśli niebieskich byłoby multum, to w tym miejscu zielony musi się zatrzymać i oczekiwać aż się ruch rozrzedzi by móc kontynuować jazdę. Tak więc jest to domniemana linia zatrzymania.

A wiec zgadzasz sie ze obszar skrzyzowania rozciaga sie na cala rozbiegowke
to znaczy ze czerwony wyprzedzal niebieskiego na skrzyzowaniu.

Bo dla mnie, gdy ma samych niebieskich skur&&&nów bez wyobraźni
co go nie wpuszczają i o ziperze nie słyszeli to zielonemu linia zatrzymania

Na marginesie: w tym konkretnym miejscu żaden niebieski nikogo nie wpuści. Zazwyczaj jest to droga "szybkiego ruchu" czyli taka, gdzie średnia gaussowska jest w okolicach 80km/h przy ograniczeniu miejskim 50 km/h przy zwykle dużym natężeniu ruchu. Gdy lewy jest wolny, to zdarza się, że niebieski zjeżdża na niego widząc zielonego, co ja czynię zawsze.

Brawo Ty.

zakończy się na końcu rozbiegówki. Niebieski i czerwony mają stan
skrzyżowania w praktyce przez całą długość rozbiegówki, tam gdzie
jest przerywana linia.

To jest też moja prywatna interpretacja skrzyżowania. A raczej była bo po przeczytaniu artykułu i zapoznaniu się z cytatami z przepisów, zacząłem mieć obiekcje. Owszem, dla bezpieczeństwa traktuję te miejsca nadal jako normalne skrzyżowanie, podobnie jak skrzyżowania z drogami gruntowymi - gdzie unikam wyprzedzania gdy nie widzę czy jakiś np. motorowerzysta z pola nie wyjeżdża nie sprawdzając czy jego prawej ktoś właśnie nie wyprzedza (kolejne konkretne zdarzenie jakie widziałem). Ale nie o tym piszemy bo to styl jazdy a nie przepis.


Nie czytaj tyle skoro budza sie w Tobie watpliwosci co do oczywistych
rzeczy :-)))

Data: 2018-01-06 17:13:24
Autor: Marek S
nie
W dniu 06-01-2018 o 16:21, Pszemol pisze:

Pisałem, że kierunkowskaz od minuty pracował i był ignorowany przez
kilku kierowców z rzędu. Moim zdaniem to bardzo duże wyprzedzenie
czasowe do tego by móc zająć właściwy pas. Czy ta minuta Twoim zdaniem
to zdecydowanie za mało?

Byles zbyt bierny.

I tak źle i tak niedobrze. Albo jestem burakiem albo bierny.

Właśnie o konkretnie takich zachowaniach piszę. Są one jak chleb
powszedni. Auta jadą powiedzmy 100km/h jeden za drugim, widzisz z daleka
50m lukę z przodu, planujesz zjazd z lewego w to miejsce, dojeżdżasz do
niej powoli, sygnalizujesz od dawna kierunkowskazem, ale gdy się tylko
zbliżysz, to luka zmiesza się raptem do 3m (nadal przy 100km/h).

Niekoniecznie ktos robil Ci nazlosc. To tylko moze byc Twoja bledna
interpretacja.

Dosłownie 3m przy prędkości 100km/h? A gdy jadę obok migając to mnie nie widać? Naiwnością byłaby inna interpretacja.

Przytulanie po to by auto za nim zobaczyło mnie skoro nikt wcześniej
jakoś tego nie dostrzegał. Zakładam iż kierowca o niebieskich migdałach
myśli więc trzeba mu pod nosem zaświecić by dostrzegł.

Dokladnie. Trzeba byc konsekwentnym i zdecydowanym.

Ale co konkretnie to oznacza? Taranowanie? Przecież jeśli ktoś nie ustępuje miejsca to nie zrobi tego bo to godzi w jego dumę. W takich przypadkach wyrywam do przodu i szukam innej okazji. Dlatego zawsze manewr planuję z dużym wyprzedzeniem aby mieć szansę na zjechanie na prawo. Wtedy nazywasz to buractwem.

A wiec zgadzasz sie ze obszar skrzyzowania rozciaga sie na cala rozbiegowke
to znaczy ze czerwony wyprzedzal niebieskiego na skrzyzowaniu.

Poniekąd zgadzam się, a raczej zgadzałem się do czasu napotkania niniejszego artykułu, o czym już ze 2x wspomniałem. Zwróć uwagę jeszcze na jeden nieopisany w w/w linku aspekt. W tej interpretacji tworzysz giga - skrzyżowania. Przykładowy odcinek obwodnicy trójmiejskiej w okolicy lotniska w Rębiechowie. Nie podam dokładnych liczb bo nie mierzyłem i nie analizowałem pod kątem naszej dyskusji. Odcinek "rozbiegowy" liczy sobie ok. 1km. Gdzieś daleko daleko zmienia się potem w zjazd. Po drugiej stronie jest podobnie ale nie zmienia się w zjazd.

Czy to oznacza, że skrzyżowanie to ma długość 2-3km? Jak długo obowiązuje "ustąp pierwszeństwa" na tak długim wjeździe?


--
Pozdrawiam,
Marek

Data: 2018-01-06 15:09:06
Autor: Pszemol
nie
"Marek S" <precz@spamowi.com> wrote in message news:p2qsj6$cm$1node1.news.atman.pl...
W dniu 06-01-2018 o 16:21, Pszemol pisze:

Pisałem, że kierunkowskaz od minuty pracował i był ignorowany przez
kilku kierowców z rzędu. Moim zdaniem to bardzo duże wyprzedzenie
czasowe do tego by móc zająć właściwy pas. Czy ta minuta Twoim zdaniem
to zdecydowanie za mało?

Byles zbyt bierny.

I tak źle i tak niedobrze. Albo jestem burakiem albo bierny.

Burakiem jesteś jak zmieniasz pasy na skrzyżowaniu, gdy się kończy
trzecia nitka obwodnicy... A zbyt bierny jesteś gdy chcąc skręcić w prawo
nie wbijasz się na prawy pas z należytym wyprzedzeniem...

Właśnie o konkretnie takich zachowaniach piszę. Są one jak chleb
powszedni. Auta jadą powiedzmy 100km/h jeden za drugim, widzisz z daleka
50m lukę z przodu, planujesz zjazd z lewego w to miejsce, dojeżdżasz do
niej powoli, sygnalizujesz od dawna kierunkowskazem, ale gdy się tylko
zbliżysz, to luka zmiesza się raptem do 3m (nadal przy 100km/h).

Niekoniecznie ktos robil Ci nazlosc. To tylko moze byc Twoja bledna
interpretacja.

Dosłownie 3m przy prędkości 100km/h? A gdy jadę obok migając to mnie nie widać? Naiwnością byłaby inna interpretacja.

Ktoś mógłby się zagapić, zrobiła się dziura, potem przestał kręcić
radiem i zaślepił dziurę przyspieszając - w ogóle Ciebie nie widział.

Przytulanie po to by auto za nim zobaczyło mnie skoro nikt wcześniej
jakoś tego nie dostrzegał. Zakładam iż kierowca o niebieskich migdałach
myśli więc trzeba mu pod nosem zaświecić by dostrzegł.

Dokladnie. Trzeba byc konsekwentnym i zdecydowanym.

Ale co konkretnie to oznacza? Taranowanie? Przecież jeśli ktoś nie ustępuje miejsca to nie zrobi tego bo to godzi w jego dumę. W takich przypadkach wyrywam do przodu i szukam innej okazji. Dlatego zawsze manewr planuję z dużym wyprzedzeniem aby mieć szansę na zjechanie na prawo. Wtedy nazywasz to buractwem.

No właśnie... język jakiego używasz: byłoby naiwniactwem, godzi w dumę.
Taka atmosfera nie służy zbyt bezpiecznej jeździe na ulicach Tadżykistanu.

A wiec zgadzasz sie ze obszar skrzyzowania rozciaga sie na cala rozbiegowke
to znaczy ze czerwony wyprzedzal niebieskiego na skrzyzowaniu.

Poniekąd zgadzam się, a raczej zgadzałem się do czasu napotkania niniejszego artykułu, o czym już ze 2x wspomniałem. Zwróć uwagę jeszcze na jeden nieopisany w w/w linku aspekt. W tej interpretacji tworzysz giga - skrzyżowania. Przykładowy odcinek obwodnicy trójmiejskiej w okolicy lotniska w Rębiechowie. Nie podam dokładnych liczb bo nie mierzyłem i nie analizowałem pod kątem naszej dyskusji. Odcinek "rozbiegowy" liczy sobie ok. 1km. Gdzieś daleko daleko zmienia się potem w zjazd. Po drugiej stronie jest podobnie ale nie zmienia się w zjazd.

Czy to oznacza, że skrzyżowanie to ma długość 2-3km? Jak długo obowiązuje "ustąp pierwszeństwa" na tak długim wjeździe?

Dla mnie oznacza że są dwa skrzyżowania blisko siebie.

Data: 2018-01-07 00:56:48
Autor: Marek S
nie
W dniu 06-01-2018 o 22:09, Pszemol pisze:

I tak źle i tak niedobrze. Albo jestem burakiem albo bierny.

Burakiem jesteś jak zmieniasz pasy na skrzyżowaniu, gdy się kończy
trzecia nitka obwodnicy... A zbyt bierny jesteś gdy chcąc skręcić w prawo
nie wbijasz się na prawy pas z należytym wyprzedzeniem...

Jeśli mam 520m na manewr to nie mam wyboru poza staniem na poprzedzającym skrzyżowaniu kilku kolejek zmian świateł na prawym pasie ,blokowanym przez zjeżdżających w prawo, zamiast jednej na lewym. A i tu nie mam pewności, że ktokolwiek mnie wpuści bo oni stoją już 4 kolejki zmian świateł a ja tu cwaniakuję chcąc niby zjechać na prawo jak oni.

Ktoś mógłby się zagapić, zrobiła się dziura, potem przestał kręcić
radiem i zaślepił dziurę przyspieszając - w ogóle Ciebie nie widział.

Jasne... nagle większość kierowców na prawym pasie wisząc na zderzaku poprzedzającego auta przy prędkości 100km/h zaczęła posługiwać się radiami. Jak dla mnie tylko masowe palenie przez nich jakiegoś zioła może usprawiedliwiać takie wyluzowanie. Ja osobiście przy tej prędkości preferuję odległość kilkudziesięciu metrów.

No właśnie... język jakiego używasz: byłoby naiwniactwem, godzi w dumę.
Taka atmosfera nie służy zbyt bezpiecznej jeździe na ulicach Tadżykistanu.

Właśnie o tych obserwacjach piszę. Real life. Co nie oznacza, ze mi się to udziela. Miałem niedawno (na zimówkach z gównianą przyczepnością względem świeżo zmienionych letnich i w tych samych warunkach pogodowych) stłuczkę więc choćby z tego względu póki co nie mam takich zapędów.

Dla mnie oznacza że są dwa skrzyżowania blisko siebie.

Ok

--
Pozdrawiam,
Marek

Data: 2018-01-07 22:37:22
Autor: Pszemol
nie
"Marek S" <precz@spamowi.com> wrote in message news:p2rno1$rhv$1node1.news.atman.pl...
W dniu 06-01-2018 o 22:09, Pszemol pisze:

I tak źle i tak niedobrze. Albo jestem burakiem albo bierny.

Burakiem jesteś jak zmieniasz pasy na skrzyżowaniu, gdy się kończy
trzecia nitka obwodnicy... A zbyt bierny jesteś gdy chcąc skręcić w prawo
nie wbijasz się na prawy pas z należytym wyprzedzeniem...

Jeśli mam 520m na manewr to nie mam wyboru poza staniem na poprzedzającym skrzyżowaniu kilku kolejek zmian świateł na prawym pasie ,blokowanym przez zjeżdżających w prawo, zamiast jednej na lewym. A i tu nie mam pewności, że ktokolwiek mnie wpuści bo oni stoją już 4 kolejki zmian świateł a ja tu cwaniakuję chcąc niby zjechać na prawo jak oni.

No właśnie - nie cwaniakuj. :-)

Data: 2018-01-08 20:52:58
Autor: Marek S
nie
W dniu 08-01-2018 o 05:37, Pszemol pisze:

No właśnie - nie cwaniakuj. :-)

Nie pyskuj mi tu :-D

--
Pozdrawiam,
Marek

Data: 2018-01-06 08:46:39
Autor: Cavallino
nie
W dniu 06-01-2018 o 00:56, Marek S pisze:

Jeszcze raz - bo to mnie zaciekawiło. Jestem czerwonym. Jadę lewym pasem obok niebieskich. Mam włączony prawy kierunkowskaz od minuty i lekko przytulam się do niebieskiego. Inny niebieski za nim, w odpowiedzi na to zmniejsza dystans by mnie nie wpuścić. To częste zachowanie. Szczególnie na 3-miejskiej obwodnicy, gdzie trzeci lewy pas periodycznie znika i łączy się z prawym tworząc dwa.

W takich okolicznościach zamiast zatrzymać się na lewym pasie i płakać jak panienka do czasu kiedy ktoś wpuści mnie na prawy, to wyrywam do przodu i szukam innej okazji do zajęcia tego prawego pasa. Pomijam to czy moim celem jest przedostanie się na jeszcze bardziej skrajny prawy pas czy też mój lewy się kończy zwyczajnie. Nigdy (poza jakimiś awaryjnymi sytuacjami w stylu wcisnąłem się a ktoś przede mną w tym samym momencie hamuje) nie zmuszam nikogo do hamowania.

Czy to jest buractwem?


Jeśli tylko ustępujesz tym, który zmnieniają pas z pasa włączania to nie.
Dla niektórych co głupszych kapeluszy, każde wyprzedzanie i przyspieszanie to zło wcielone, więc opiniami się nie przejmuj.
Przecież to
nielogiczne co tam narysowali: ciągła linia gdzie nie wystepuje krzyzowanie
sie/laczenie sie drog pojazdow jest objeta rysunkiem obszaru a wlasciwa
rozbiegowka gdzie nastepuje wlasciwe przeplatanie sie samochodow jest poza
obszarem skrzyzowania?

Bardzo logiczne.
Poza tym skrzyżowaniem (z ciągłą linią), pas włączania przechodzi w kolejny pas drogi głównej.
I od tego miejsca przestają działać reguły obowiązujące na skrzyżowaniu, a zaczynają działać reguły o zmianie pasa.

Każda inna interpretacja to idiotyzm, którego ustawodawca nie mógł i nie chciał stwarzać.
A którego skutki można sobie łatwo wyobrazić - choćby interpretując przykład z przystankiem autobusowym przy pasie włączania.

Data: 2018-01-06 14:50:22
Autor: Pszemol
nie
Cavallino <cavallinoBEZ-SPAMU@konto.pl> wrote:
W dniu 06-01-2018 o 00:56, Marek S pisze:

Jeszcze raz - bo to mnie zaciekawiło. Jestem czerwonym. Jadę lewym pasem obok niebieskich. Mam włączony prawy kierunkowskaz od minuty i lekko przytulam się do niebieskiego. Inny niebieski za nim, w odpowiedzi na to zmniejsza dystans by mnie nie wpuścić. To częste zachowanie. Szczególnie na 3-miejskiej obwodnicy, gdzie trzeci lewy pas periodycznie znika i łączy się z prawym tworząc dwa.

W takich okolicznościach zamiast zatrzymać się na lewym pasie i płakać jak panienka do czasu kiedy ktoś wpuści mnie na prawy, to wyrywam do przodu i szukam innej okazji do zajęcia tego prawego pasa. Pomijam to czy moim celem jest przedostanie się na jeszcze bardziej skrajny prawy pas czy też mój lewy się kończy zwyczajnie. Nigdy (poza jakimiś awaryjnymi sytuacjami w stylu wcisnąłem się a ktoś przede mną w tym samym momencie hamuje) nie zmuszam nikogo do hamowania.

Czy to jest buractwem?


Jeśli tylko ustępujesz tym, który zmnieniają pas z pasa włączania to nie.
Dla niektórych co głupszych kapeluszy, każde wyprzedzanie i przyspieszanie to zło wcielone, więc opiniami się nie przejmuj.
Przecież to
nielogiczne co tam narysowali: ciągła linia gdzie nie wystepuje krzyzowanie
sie/laczenie sie drog pojazdow jest objeta rysunkiem obszaru a wlasciwa
rozbiegowka gdzie nastepuje wlasciwe przeplatanie sie samochodow jest poza
obszarem skrzyzowania?

Bardzo logiczne.
Poza tym skrzyżowaniem (z ciągłą linią), pas włączania przechodzi w kolejny pas drogi głównej.
I od tego miejsca przestają działać reguły obowiązujące na skrzyżowaniu, a zaczynają działać reguły o zmianie pasa.

Każda inna interpretacja to idiotyzm, którego ustawodawca nie mógł i nie chciał stwarzać.
A którego skutki można sobie łatwo wyobrazić - choćby interpretując przykład z przystankiem autobusowym przy pasie włączania.


Linia ciągła, ponieważ nie możesz jej przekraczać, nie jest częścią
skrzyżowania z definicji. Przeczytaj sobie definicję skrzyżowania a
zrozumiesz.

Data: 2018-01-06 16:06:41
Autor: Marek S
nie
W dniu 06-01-2018 o 08:46, Cavallino pisze:


Czy to jest buractwem?


Jeśli tylko ustępujesz tym, który zmnieniają pas z pasa włączania to nie.

To robię w miarę możliwości zawsze z zasadą na ZIPa. Podobnie na obwodnicy (gdzie szybko jeździmy) wpuszczam auta z lewego pasa gdy tylko to zasygnalizują zwiększając odstęp.

Owszem, przyznaję się, zawsze gdy ocenię, że można, jeżdżę za szybko bo lubię.

Owszem, przyznaję się, że gdy ktoś wyprzedza pasem rozdzielającym (na obwodnicy jest jego bardzo długi odcinek o szerokości nawet ciężarówki, który czasem jakiś ch... wykorzystuje do wyprzedzania prawą stroną w dodatku), to przyspieszam by wyzerować możliwość jego wciśnięcia się.

Ale tej informacji nie mam wywieszonej na karoserii auta więc wyprzedzani użytkownicy ruchu tego nie wiedzą o mnie by móc oceniać. Widzą mój prawy kierunkowskaz mówiący "hallo, chcę w końcu zjechać z tego lewego pasa, zrób odstęp". Wtedy przyspieszają nierzadko...

--
Pozdrawiam,
Marek

Data: 2018-01-06 15:11:29
Autor: Pszemol
nie
"Marek S" <precz@spamowi.com> wrote in message news:p2qom2$s8n$1node1.news.atman.pl...
Owszem, przyznaję się, że gdy ktoś wyprzedza pasem rozdzielającym (na obwodnicy jest jego bardzo długi odcinek o szerokości nawet ciężarówki, który czasem jakiś ch... wykorzystuje do wyprzedzania prawą stroną w dodatku), to przyspieszam by wyzerować możliwość jego wciśnięcia się.

No widzisz. I stąd potem taka sama interpretacja.
Zachowujesz się w myśl przysłowia: sam je flaki i myśli że każdy taki.
A dlaczego Ci przeszkadza że ktoś chce wykorzystać dziurę i się wcisnąć?
Sam doświadczasz podobnych sytuacji wciskając się z lewej i narzekasz.
Robisz drugiemu co Tobie niemiłe. Jesteś burak jednak.

Ale tej informacji nie mam wywieszonej na karoserii auta więc wyprzedzani użytkownicy ruchu tego nie wiedzą o mnie by móc oceniać. Widzą mój prawy kierunkowskaz mówiący "hallo, chcę w końcu zjechać z tego lewego pasa, zrób odstęp". Wtedy przyspieszają nierzadko...

Widzą Twoją mowę ciała.

Data: 2018-01-07 01:13:00
Autor: Marek S
nie
W dniu 06-01-2018 o 22:11, Pszemol pisze:


No widzisz. I stąd potem taka sama interpretacja.
Zachowujesz się w myśl przysłowia: sam je flaki i myśli że każdy taki.
A dlaczego Ci przeszkadza że ktoś chce wykorzystać dziurę i się wcisnąć?

Chwila - jeśli ktoś wyprzedza z prawej (co jest zabronione przepisami,przynajmniej w Tadżykistanie) na drodze ekspresowej dwujezdniowej (120km/h), po pasie rozdzielającym (czyli wyłączonym z ruchu), to wszystko Ci jedno?

Mam na myśli ten odcinek:
https://www.google.pl/maps/@54.5146769,18.4564828,3a,75y,193.02h,77.6t/data=!3m6!1e1!3m4!1sfVR3PfTTVgWpURYhTRFp_Q!2e0!7i13312!8i6656

i pas rozdzielający po lewej na tym zdjęciu. Ja/Ty jedziemy prawym pasem ale po lewej stronie pasa rozdzielającego a ktoś wyprzedza widoczną ciężarówkę po jej lewej a naszej prawej.

Jakie wtedy stosujesz przepisy ruchu? Rozumiem, że zapraszasz go na swój pas i dziękujesz, ze zechciał Cię w ten sposób wyprzedzić?

--
Pozdrawiam,
Marek

Data: 2018-01-07 09:03:22
Autor: Pszemol
nie
"Marek S" <precz@spamowi.com> wrote in message news:p2rome$shb$1node1.news.atman.pl...
W dniu 06-01-2018 o 22:11, Pszemol pisze:


No widzisz. I stąd potem taka sama interpretacja.
Zachowujesz się w myśl przysłowia: sam je flaki i myśli że każdy taki.
A dlaczego Ci przeszkadza że ktoś chce wykorzystać dziurę i się wcisnąć?

Chwila - jeśli ktoś wyprzedza z prawej (co jest zabronione przepisami,przynajmniej w Tadżykistanie) na drodze ekspresowej dwujezdniowej (120km/h), po pasie rozdzielającym (czyli wyłączonym z ruchu), to wszystko Ci jedno?

Mam na myśli ten odcinek:
https://www.google.pl/maps/@54.5146769,18.4564828,3a,75y,193.02h,77.6t/data=!3m6!1e1!3m4!1sfVR3PfTTVgWpURYhTRFp_Q!2e0!7i13312!8i6656

i pas rozdzielający po lewej na tym zdjęciu. Ja/Ty jedziemy prawym pasem ale po lewej stronie pasa rozdzielającego a ktoś wyprzedza widoczną ciężarówkę po jej lewej a naszej prawej.

Jakie wtedy stosujesz przepisy ruchu? Rozumiem, że zapraszasz go na swój pas i dziękujesz, ze zechciał Cię w ten sposób wyprzedzić?

Ja już chyba sobie wyrobiłem zdanie na temat Twojego stylu jazdy...

Data: 2018-01-07 20:01:14
Autor: Marek S
nie
W dniu 07-01-2018 o 16:03, Pszemol pisze:

Ja już chyba sobie wyrobiłem zdanie na temat Twojego stylu jazdy...

Ok, a teraz chciałbym Twój poznać. O niego właśnie pytam. Jeszcze raz: jak zachowujesz się kierowców wyprzedzających Cię pasem rozdzielającym? Czy należy ustąpić im pierwszeństwa?

Tak na marginesie: zwróć uwagę na ślady opon na tym pasie. Nierzadko widuję jak ktoś na niego zjeżdża i gaz do dechy - wyprzedza jadąc pomiędzy pasami ruchu wyprzedzając tych z lewej jak i z prawej.

--
Pozdrawiam,
Marek

Data: 2018-01-07 19:24:47
Autor: Pszemol
nie
Marek S <precz@spamowi.com> wrote:
W dniu 07-01-2018 o 16:03, Pszemol pisze:

Ja już chyba sobie wyrobiłem zdanie na temat Twojego stylu jazdy...

Ok, a teraz chciałbym Twój poznać. O niego właśnie pytam. Jeszcze raz: jak zachowujesz się kierowców wyprzedzających Cię pasem rozdzielającym? Czy należy ustąpić im pierwszeństwa?

Należy tak jeździć, aby unikać kolizji której da się uniknąć.

Tak na marginesie: zwróć uwagę na ślady opon na tym pasie. Nierzadko widuję jak ktoś na niego zjeżdża i gaz do dechy - wyprzedza jadąc pomiędzy pasami ruchu wyprzedzając tych z lewej jak i z prawej.

I jak bardzo Cię to denerwuje?

Data: 2018-01-07 21:27:15
Autor: Marek S
nie
W dniu 07-01-2018 o 20:24, Pszemol pisze:

Należy tak jeździć, aby unikać kolizji której da się uniknąć.

Nie napisałem, ze z takim burakiem miałem ją kiedykolwiek. Uniknąłem wszystkich. Zresztą nie miałem za bardzo czego unikać. Nie wpuściłem go i tyle.

Jednakże to nadal nie jest odpowiedź. Nie wiem jak reagujesz na takie konkretne przypadki. Biernością swoją ułatwiasz takie zachowania? Bo póki co widzę, że tak. Czy to moralne... hmm... jeśli Ci z tym dobrze...   Właśnie dlatego na kursach samoobrony uczą kobiet krzyczeć "pali się" a nie "złodziej". Wtedy jest większa szansa poruszenie "Pszemoli" - czy tak świat widzisz?

Nie odbieraj moich słów jako ataku czy jakiejś zniewagi. To nie jest moim zamiarem. Nie oceniam, każdy jest jaki jest. Gadamy swobodnie po "kumplowsku".

Tak na marginesie: zwróć uwagę na ślady opon na tym pasie. Nierzadko
widuję jak ktoś na niego zjeżdża i gaz do dechy - wyprzedza jadąc
pomiędzy pasami ruchu wyprzedzając tych z lewej jak i z prawej.

I jak bardzo Cię to denerwuje?

Szczerze? Wcale. Nie mam w swoim charakterze denerwowania się nawet w ekstremalnych sytuacjach. Raz w życiu miałem wypadek i to stojąc na czerwonym świetle. Gość za mną z prędkością 80km/h (jak policja ustaliła) wjechał mi w d... Fart, że bokiem (zawinął się na zderzaku i tylnych fotelach mojego auta). Zdążyłem jedynie lekko ruszyć bo go widziałem. Zawsze śledzę sytuację wokół. Robiłem co mogłem aby zminimalizować szkody na zdrowiu, bez paniki, świadomie, sprawnie, bez nerwów. Potem uderzenie, 3 miechy w szpitalu i chacie.

Sytuacje, że ktoś piraci, szarżuje - zupełnie mnie nie ruszają. Jedyne co robię, to utrudniam mu swawolę na kompletnym luzie i chętnie to czynię. Chce się on rozwalić? To niech to uczyni ale ja biernością swoją go nie będę zachęcał. Przy czym definicję piracenia mam ustawioną na dość wysokim poziomie tolerancji (pewnie oberwie się mi za to). Wyprzedzanie pasem wyłączonym z ruchu przekracza tą granicę. Ale nie przekracza np 300km/h na pustej autostradzie, gdzie TVN takim materiałem video by się onanizował.

--
Pozdrawiam,
Marek

Data: 2018-01-07 22:40:00
Autor: Pszemol
nie
"Marek S" <precz@spamowi.com> wrote in message news:p2tvr6$qik$1node2.news.atman.pl...
W dniu 07-01-2018 o 20:24, Pszemol pisze:

Należy tak jeździć, aby unikać kolizji której da się uniknąć.

Nie napisałem, ze z takim burakiem miałem ją kiedykolwiek. Uniknąłem wszystkich. Zresztą nie miałem za bardzo czego unikać. Nie wpuściłem go i tyle.

Jednakże to nadal nie jest odpowiedź. Nie wiem jak reagujesz na takie konkretne przypadki. Biernością swoją ułatwiasz takie zachowania? Bo póki co widzę, że tak. Czy to moralne... hmm... jeśli Ci z tym dobrze... Właśnie dlatego na kursach samoobrony uczą kobiet krzyczeć "pali się" a nie "złodziej". Wtedy jest większa szansa poruszenie "Pszemoli" - czy tak świat widzisz?

Nie odbieraj moich słów jako ataku czy jakiejś zniewagi. To nie jest moim zamiarem. Nie oceniam, każdy jest jaki jest. Gadamy swobodnie po "kumplowsku".

Ile lat masz prawo jazdy?

Tak na marginesie: zwróć uwagę na ślady opon na tym pasie. Nierzadko
widuję jak ktoś na niego zjeżdża i gaz do dechy - wyprzedza jadąc
pomiędzy pasami ruchu wyprzedzając tych z lewej jak i z prawej.

I jak bardzo Cię to denerwuje?

Szczerze? Wcale. Nie mam w swoim charakterze denerwowania się nawet w ekstremalnych sytuacjach. Raz w życiu miałem wypadek i to stojąc na czerwonym świetle. Gość za mną z prędkością 80km/h (jak policja ustaliła) wjechał mi w d... Fart, że bokiem (zawinął się na zderzaku i tylnych fotelach mojego auta). Zdążyłem jedynie lekko ruszyć bo go widziałem. Zawsze śledzę sytuację wokół. Robiłem co mogłem aby zminimalizować szkody na zdrowiu, bez paniki, świadomie, sprawnie, bez nerwów. Potem uderzenie, 3 miechy w szpitalu i chacie.

Sytuacje, że ktoś piraci, szarżuje - zupełnie mnie nie ruszają. Jedyne co robię, to utrudniam mu swawolę na kompletnym luzie i chętnie to czynię. Chce się on rozwalić? To niech to uczyni ale ja biernością swoją go nie będę zachęcał. Przy czym definicję piracenia mam ustawioną na dość wysokim poziomie tolerancji (pewnie oberwie się mi za to). Wyprzedzanie pasem wyłączonym z ruchu przekracza tą granicę. Ale nie przekracza np 300km/h na pustej autostradzie, gdzie TVN takim materiałem video by się onanizował.

To co nazywasz "utrudniam mu swawolę" to właśnie jest powodowanie
kolizji w mojej interpretacji.

Data: 2018-01-08 21:00:07
Autor: Marek S
nie
W dniu 08-01-2018 o 05:40, Pszemol pisze:


Ile lat masz prawo jazdy?

Kategorię B od ponad 30. Kategorię A chyba od 15. W międzyczasie raz kurs doszkalający gdzieś w połowie.

To co nazywasz "utrudniam mu swawolę" to właśnie jest powodowanie
kolizji w mojej interpretacji.

Sorry, ale jeśli jadę lewym pasem, przytulam się do poprzednika i tak sobie jadę od pewnego czasu widząc w/w buca wyprzedzającego rozdzielającym pasem, a ten buc w pewnym momencie kierownicą w lewo by mnie zepchnąć z pasa, to jest to powodowaniem kolizji przeze mnie??? No nie żartuj sobie. Nazwałbym to nawet nie wykroczeniem drogowym lecz przestępstwem z jego strony. Nie sądzę by jakikolwiek sąd miał tu wątpliwości.

--
Pozdrawiam,
Marek

Do Pszemola - jeżdżę po Tadżykistanie

Nowy film z video.banzaj.pl więcej »
Redmi 9A - recenzja budżetowego smartfona